Kilka słów od Devereaux
Tak, to znowu ja. Pojawiam się wtedy, kiedy najmniej się mnie spodziewacie, ale jestem. Świadomość tego, że ktoś po połowie roku nadal tutaj zagląda i dopytuje o rozdziały dosyć mnie ruszyła. Mam wrażenie, że wyszłam z wprawy, bo naprawdę nic nie pisałam przez dłuuugi czas .-. Może znów troszkę pod szlifuję styl, skoro sporo się cofnęłam pod tym względem, a to wymaga ćwiczenia, które mam nadzieję objawi się w postaci kolejnych rozdziałów. Czy ktokolwiek pamięta, co działo się w poprzednich rozdziałach? Będę mile zaskoczona jeśli tak :D Nawet nie wiem, czy ktoś to czyta, ale bardzo doceniłabym, gdybyście wyrazili swoje zdanie na temat rozdziału w komentarzach, które jak widać przynoszą skutek motywując! psst jeśli nadal to czytasz, wpisz tajne hasło w komentarzu, które brzmi... 'co tu się odjaniepawla?" ok? Liczę na Was! Miłego dnia i enjoy!
psst2 wbijajcie na Google+!
psst2 wbijajcie na Google+!
Ruby czuła jakby minęły wieki odkąd napisała list do
swoich rodziców. Na następny dzień nadal nie otrzymała odpowiedzi na pytanie czy jej tacie nic się nie stało podczas ataku Śmierciożerców na ulicę Pokątną.
Każda lekcja ciągnęła jej się niemiłosiernie. Nie potrafiła się
na niczym skupić. Huncwoci czasem rzucali jakimiś żartami, wygłupiali się, w
zasadzie za wszelką cenę próbowali ją rozbawić, co im nie wyszło ani razu.
Nadal pamiętała dzień, w którym dowiedziała się o śmierci swojej starszej
siostry, nie chciała tego ponownie przeżywać. Wszystko byle nie to.
Na lekcji obrony przed czarną magią musieli przeczytać i
opracować temat samodzielnie. Ich dotychczasowa nauczycielka profesor Galatea
Merrythought również była na Pokątnej tamtego dnia, o czym uczniowie
dowiedzieli się dopiero na lekcji. Zastanawiali się, co robiła aż w Londynie. Ona również wylądowała w szpitalu,
Śmierciożercy po prostu wyparowali z niej wszystkie kości. Lily powiedziała, że
regeneracja może potrwać nawet kilka miesięcy, więc pewnie do Hogwartu
przyjdzie nowy zastępczy nauczyciel OPCM. Dumbledore nie chciał zdradzać więcej
szczegółów.
Przez cały dzień Hogwart wydawał się być bardziej ponury
od Filcha, co było bardzo wyjątkowym stanem. Wyglądało na to, że uczniowie
nareszcie zdali sobie sprawę z tego, kim są i co potrafią Śmierciożercy oraz
to, że sielanka, w której żyli w Hogwarcie nie potrwa już długo. Świat
czarodziejów był w stanie wojny i to trzeba było przyznać głośno, a nie udawać,
że wszystko było w porządku.
James myślał, że jego problemy w porównaniu z czym musieli zmierzyć się jego przyjaciele to błahostka. Nie miał ochoty zaprzątać im tym głowy. Mimo wszystko, to nadal był problem dla niego o dosyć sporej wadze. Widział Lily już kilka razy w ciągu dnia, ale
wydawało się mu, że Lily nie widziała go ani razu. Śledził ją wzrokiem, kiedy
wracała z lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami. Postanowił sobie, że tego
dnia z nią porozmawia. Nie mógł odpuścić sobie po tylu latach i to jeszcze z
takiego głupiego powodu. Poczuł gwałtowne klepnięcie w plecy.
- Rogaczu, musimy pogadać. – Syriusz objął go ramieniem.
Przyprowadził ze sobą Lunatyka i Glizdogona. Aż zdziwił się, że Ruby z nimi nie
było.
- O czym? – James odruchowo przeczesał palcami kruczoczarne
włosy. Syriusz zaciągnął go w bardziej ustronne miejsce, czyli pod ich ulubione
drzewo przy jeziorze na błoniach. Usiedli na ziemi. Peter zaczął rzucać
kamykami do wody, James oparł się plecami o korę drzewa, Remus usiadł ze
skrzyżowanymi nogami obok Syriusza, który podciągnął kolana do góry i oplótł je
ramionami.
- Wczoraj miałem szlaban. U Hagrida – zaczął mówić
Syriusz. – Jak zwykle się wygadał, sami wiecie jak to z nim bywa.
Syriusz opowiadał o tym już Remusowi, ponieważ spodziewał
się, że on będzie znał odpowiedzi na dręczące go pytania. Nie znał, ale razem
przemyśleli sprawę i postanowili, że nie jest to coś, co można puścić płazem.
Black rozejrzał się, aby się upewnić, że nikogo przy nich nie było. Przyjaciele
wpatrywali się w niego wyczekująco.
- Powiedział coś o Zakonie Feniksa. Że mówił
Dumbledore’owi, że najpierw nauka, a później Zakon czy coś takiego… I że
jesteśmy na to jeszcze zbyt młodzi, no to oczywiście mnie to zainteresowało. –
Syriusz uśmiechnął się półgębkiem. Remus wywrócił oczami i zaczął mówić za
Syriusza.
- W każdym razie chcieliśmy to sprawdzić. Nigdy nie
czytałem o czymś takim w książkach, ale obiło mi się o uszy raz czy dwa, kiedy
nauczyciele o tym rozmawiali. To znaczy, że Zakon wiąże się w jakiś sposób z
czarodziejami wokół nas. Wywnioskowaliśmy, że to musi być coś w stylu grupy,
zgromadzenia. I Hagrid najwyraźniej myślał, że do niej należymy.
- Ale nie należymy, prawda? Nikt z was nie dołączył do
żadnego zakonu bez naszej wiedzy? – dopytywał się Peter, rozglądając się po
Huncwotach.
- Nie, Glizdek, ale może powinniśmy? – Syriusz wydawał się
być bardzo podekscytowany. – Słuchajcie, jeśli Hagrid myślał, że należymy do
Zakonu Feniksa, to może mamy należeć? Może powinniśmy, ale za jakiś czas, a
Hagrid po prostu się pośpieszył?
- Ale my nawet nie wiemy, co to jest! Dlaczego mielibyśmy…
- James zamilknął zrezygnowany, próbując sam rozgryźć sprawę Zakonu. Popatrzył
na błonia bliżej zamku. Z odległości kilkudziesięciu metrów rozpoznał włosy
Lily, rozmawiała z koleżankami z pokoju. Może Lily wiedziała coś o Zakonie Feniksa?
- Może pogadajmy o tym z Hagridem? – zaproponował Peter. Może pogadajmy o tym z Lily, pomyślał
James. To byłby dobry pretekst do
rozmowy.
- Myślę, że to może się udać. – Wzruszył ramionami Lunio.
- Wieczorem?
- W nocy, Lunio. W nocy. – Syriusz pokiwał powoli głową.
Wieczór był zbyt ryzykowny, ktoś mógł zobaczyć, że idą do gajowego i jeśli
przypadkiem nauczyciele dowiedzieliby się, że Huncwoci wiedzą, czym jest Zakon
Feniksa, każdy połączyłby fakty i pomyślał, że to właśnie Hagrid im powiedział.
Lepiej było utrzymać ich wizytę w tajemnicy. – Rogaczu, coś ty taki zgaszony
dzisiaj? – Black trącił przyjaciela łokciem i uśmiechnął się do niego
pocieszająco. Łapa podążył za spojrzeniem Pottera. Również zauważył rudowłosą
osóbkę w oddali.
- Ja… Nic, nieważne – mruknął James i wbił wzrok swoje
dłonie. Kręcił młynki kciukami. Syriusz widział, że coś było nie tak. I
wiedział nawet co. Widząc Jamesa w takim stanie, jego serce się łamało, bo
wiedział, że jego przyjaciel zasługiwał na wszystko, co najlepsze. Syriusz
jednak dopytywał.
- Stary, co jest? Chodzi o Evans, tak? Kiedy zamierzasz z
nią pogadać?
James westchnął ciężko, wciąż unikał kontaktu wzrokowego.
Wyrwał źdźbło trawy i bawił się nim w dłoni. Najwyraźniej uważał to za
ciekawsze zajęcie niż rozmowa na ten
temat. W końcu rozerwał źdźbło na kilka kawałków i zrzucił na ziemię. Uniósł
głowę i znów spojrzał na widoczną w oddali Lily.
- Ja… Kocham ją – mruknął cicho. – Tęsknię za nią, wiecie?
– Zmarszczył brwi, jakby było dla niego wielkim wyczynem powiedzieć to na głos.
Pewnie było. Ale Huncwoci już od dawna wiedzieli, co James czuł do Evans, mimo
że przyznał to głośno dopiero pierwszy raz.
- Więc idź z nią porozmawiaj. Nie wygrywają ci, którzy nie
grają, James – powiedział Remus.
- Pomożemy ci, jeśli chcesz – zaproponował Peter, a reszta
mu przytaknęła. James spojrzał na nich z wdzięcznością. W jego głowie już
układał się plan.
Jeszcze wczesnym wieczorem Huncwoci zaczęli realizować
plan Jamesa, który o dziwo nie był ani głupi, ani skomplikowany. Potrzebowali
tylko tego, żeby się udał. Najpierw przebiegli cały zamek, żeby przedostać się
do wieży Gryffindoru. Gruba Dama jak na złość wdała się z nimi w rozmowę i
chyba poczuła się obrażona, kiedy chłopcy powiedzieli jej, że nie mają czasu na
pogawędki. Z niechęcią otworzyła im przejście do pokoju wspólnego Gryfonów. W
pokoju wspólnym jeszcze zatrzymało ich kilka osób, ale zbyli ich tak samo jak
Grubą Damę.
Pobiegli w górę schodów, przeszli przez korytarz i weszli
do swojej sypialni. James od razu podszedł do łóżka Syriusza i wyciągnął spod
niego niewielkie pudełko po butach. Usiadł z nim na kolanach na krawędzi
materaca i podniósł jego pokrywkę. Bardzo delikatnie wyjął z kartonu kawałek
pergaminu. Odłożył pudełko na bok i rozłożył pergamin. Syriusz podał Jamesowi
jego różdżkę.
- Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego –
powiedział James, dotykając pergaminu końcem różdżki. Stopniowo jak rozlewana
woda, ukazywały się ciemne kształty, linie, napisy.
Potter za cel obrał sobie pomieszczenie, w którym
spodziewał się zastać Lily, czyli oczywiście jej sypialnię. Gdyby się okazało,
że jej tam nie ma, pewnie znalazłby ją w bibliotece. Na szczęście pierwszy
strzał był trafny, co najbardziej mu odpowiadało. W pokoju poza nią znajdowała
się także Ruby, co nie stanowiło problemu, o ile nie będzie stawiać oporu. Ich
współlokatorki, Anastazja i Mary, były w dwóch różnych miejscach. Mary
siedziała w klasie, w której mieli lekcje eliksirów. Albo miała szlaban, albo zajęcia
dodatkowe. Tak czy inaczej Peter miał zadbać, aby nie wróciła do pokoju zbyt
wcześnie. Miał pełnić wartę w lochach i ewentualnie zatrzymać Mary. Anastazja
siedziała w bibliotece. Tutaj pojawił się mały problem.
- Okej, więc Remus zajmie się Aną, a ja Ruby – postanowił
za nich Syriusz.
- A może ja chcę pogadać z Ruby? – sprzeciwił się Remus. –
Jestem jej przyjacielem…
- Ja też! Słuchaj, Anastazja cię lubi, ja lubię Ruby.
Odrobisz z nią lekcje czy coś. Zresztą już moja obecność w bibliotece wzbudza podejrzenia. – Remus posłał mu naburmuszone, ale jednocześnie
rozbawione spojrzenie. W końcu zgodził się na takie rozwiązanie. On też lubił
Anastazję.
James odłożył mapę z powrotem do kartonu, wsunął go pod
łóżko i spojrzał jeszcze szybko na zdjęcie Lily, które miał na ścianie. Teraz albo nigdy, pomyślał.
Black i Potter użyli tajnego przejścia obok kominka, aby
wejść do dormitorium dziewczyn. Wspinali się po krętych schodach, aż nie
znaleźli się na odpowiednim piętrze. James powiedział, że poczeka w przejściu,
dopóki nie zobaczy, że Syriusz wychodzi z Ruby. Był bardzo zdenerwowany, ale
już wiedział, co chciał powiedzieć Lily. Łapa uspokajał go i to w pewnym
stopniu działało.
Syriusz więc wyszedł na korytarz pierwszy. Zapukał do
drzwi sypialni Gryfonek i, nie czekając nawet na zaproszenie, wszedł do środka.
Lily siedziała na swoim łóżku, oparta plecami o ścianę i czytała książkę.
Spojrzała na niego lekko oburzona. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Syriusz
zwrócił się do Ruby, która najwyraźniej wstała, aby otworzyć mu drzwi, ale
zaskoczona jego wejściem stanęła w miejscu. Black podszedł do niej i chwycił ją
za rękę.
- Ruby, to pilne, nie ma czasu na pytania, wyjaśnię ci
wszystko później, tylko musisz ze mną teraz pójść.
Po raz kolejny nie czekał na żadną zgodę z jej strony.
Właściwie w połowie tego zdania zaczął ją ciągnąć w stronę wyjścia. Mimo
zdziwienia, poszła za nim, więc nic nie musiał robić siłą. Cahan nie zdążyła
nawet zamknąć za sobą drzwi. Syriusz szedł szybkim tempem.
- Okej, o co chodzi? – zapytała, podbiegając, aby Syriusz jej nie ciągnął. Zjednała tempo, dzięki czemu w zasadzie tylko szli, trzymając
się za ręce. Ruby nie puściła go, bo nie wiedziała, dokąd ją prowadził. – Halo,
Black, mów do mnie.
Syriusz obejrzał się za siebie, oceniając, jak daleko od
pokoju już byli. Wiedział, że James w pewnym stopniu widział go przez ściany,
mimo że Syriusz nie widział go w ogóle. Z tej strony była to tylko zwykła ceglana ściana. Tak
właśnie działało to przejście. Jednak Syriusz korzystał z niego tak często, że
nawet patrząc na zwykłą ścianę, wiedział, gdzie przejście się znajdowało.
Dlatego puścił oko do – pozornie ściany – Jamesa, dając mu tym znak, że droga
wolna. Syriusz nie zatrzymywał się, nawet żeby uśmiechnąć się do dziewczyn,
które były zaskoczone jego obecnością w ich dormitorium. Normalnie też
wchodziłby głównymi schodami, gdyby te nie zamieniały się pod nim w ślizgawkę.
Do wchodzenia używa tajnego przejścia, do wychodzenia już nie musiał.
- Gdzie idziemy? – dopytywała Ruby.
- Do mnie. – Uśmiechnął się zalotnie, aż Gryfonka wywróciła
oczami.
- Dlaczego?
- James będzie rozmawiać Lily. Nie chcemy, żeby ktoś im
przeszkadzał, prawda?
- Naprawdę? – Na tę wiadomość Ruby jakby się ożywiła.
Nawet się uśmiechnęła. To coś, na co Syriusz czekał cały dzień. Aż sam ponownie
się wyszczerzył na ten widok. – Nareszcie, może w końcu się zorientują, co do
siebie czują. – Nie przestawali iść. Zeszli z ostatniego stopnia schodów,
przeszli przez pokój wspólny i znów na nie weszli, tylko tym razem prowadziły
one do dormitorium chłopców.
- Taki jest plan, ale wiesz, jaka uparta potrafi być Lily.
Wiesz, że wczoraj mnie uderzyła w twarz? – roześmiał się. Co prawda nie
zostawiła żadnych śladów, lecz nadal miał rozciętą dolną wargę przez uderzenie
Jamesa. Syriusz przepuścił ją w progu drzwi do sypialni Huncwotów.
- Poważnie? – Otworzyła zdziwiona usta. – Dlaczego?
Co się właśnie wydarzyło? Lily zadawała sobie to pytanie,
oczekując, że w końcu zrozumie. Syriusz właśnie wparował do jej sypialni i
porwał Ruby, bez żadnego wyjaśnienia. Nie byłoby to takie dziwne, gdyby chociaż
Ruby wiedziała o co chodzi, ale i ona wydawała się być zagubiona. Dziwne.
Lily czekała chwilę, myślała, że Cahan zaraz wróci, ale
tak się nie stało. Westchnęła głośno, odłożyła książkę na bok i wstała, żeby
zamknąć drzwi. Chwyciła za gałkę i kilka centymetrów od framugi napotkała opór. Drzwi zatrzymały się. Otworzyła je szerzej, chcąc zobaczyć przeszkodę. Przed jej oczami stanął James Potter, trzymający jedną dłoń na drzwiach, a
drugą w kieszeni ciemnych spodni.
Wydawało jej się, że serce jej stanęło, zaczęła uruchamiać
się w niej panika. Krótką chwilę myślała, czy nie zamknąć mu drzwi przed nosem.
Nie wiedziała, co zrobić, więc po prostu stała i patrzyła w jego orzechowe
oczy.
James zapomniał wszystkiego, co sobie przygotował na tę
rozmowę. Kiedy nareszcie stali twarzą w twarz, przed oczami miał sytuację z
urodzin Syriusza, ten prawie-pocałunek. Z trudem przełknął ślinę i wydusił z
siebie dwa słowa:
- Mogę wejść?
Ruby siedziała ze skrzyżowanymi nogami na środku łóżka, a
Syriusz siedział oparty plecami o jego drewnianą ramę, naprzeciwko Gryfonki.
- Musiałeś to powiedzieć, prawda?
- No co? Podziałało, mimo że dostałem w twarz. Czasem
trzeba użyć ostatecznych środków. – Wzruszył ramionami. Syriusz opowiadał Ruby
jego rozmowę z Lily w Zakazanym Lesie. – Jeśli James to teraz spieprzy, to
przysięgam…
- Chyba ci na nim zależy, co?
- Jasne, że tak. James jest praktycznie moim bratem. Jest
mi bliższy niż ktokolwiek z mojej rodziny, więc… Tak, zależy mi na nim.
Szczególnie, kiedy robi z siebie idiotę dla Evans przez sześć lat i nagle
poddaje się, przez coś strasznie głupiego, co dla mnie w ogóle nie ma sensu.
- Lily nic mi nie mówiła o tym prawie-pocałunku. To znaczy
zauważyłam, że siebie unikali, ale nie wiedziałam dlaczego. Nawet teraz to też
nie ma dla mnie sensu. Prawie mu się udało, a on się poddał?
Syriusz wzruszył ramionami. Stresował się całą sprawą
chyba bardziej niż sam James, mimo że starał się tego nie okazywać. Jeśli Evans
coś odbije i odrzuci Rogacza, to aż nie chciał myśleć, ile ten będzie do siebie
dochodził. Syriusz nie chciał go widzieć więcej w takim stanie, w jakim był dzisiaj.
Ale nie chciał za bardzo o tym rozmawiać, wolałby się tym nie przejmować.
W dodatku zauważył u Ruby pewną zmianę w wyglądzie. Cóż, trudno
było jej nie zauważyć, a Ruby nie potrafiła tego kontrolować. Jej włosy
pojaśniały do blondu, a Black spędził z nią już tyle czasu, że wiedział, co to
znaczyło. Między innymi właśnie dlatego tak się cieszył za każdym razem, kiedy
udało mu się ją rozweselić. Ruby była bardzo przybita.
- Wszystko w porządku? Jakieś wieści od rodziców? –
zagaił. Ruby westchnęła ciężko.
- Nie, nic a nic… Heli mówiła, że pewnie dopiero do nich
doleciała sowa, pewnie ma rację – odpowiedziała cicho.
- Tak, pewnie tak… Myślę, że gdyby stało się coś
poważnego, to od razu by ci powiedzieli. – Ruby powoli pokiwała głową, ale nie
wyglądała na przekonaną. – Hej, mogę coś zrobić, żebyś chociaż na chwilę o tym
zapomniała? – celowo użył żywszego tonu głosu. Nawet się do niej uśmiechnął,
choć wydawało się to być nie na miejscu. – Wiesz, mogę nawet zdjąć koszulkę,
jeśli to coś zmieni – rzucił żartobliwie i zanim zdążył przełożyć t-shirt przez
głowę, Ruby zatrzymała go.
- Nie, nie, nie! Lepiej nie. – Na jej twarzy błąkał się
delikatny uśmiech, kiedy nachyliła się do przodu, żeby ściągnąć ubiór Syriusza
na dół, zakrywając jego brzuch. Popatrzyła w jego ciemne, rozbawione oczy z
odległości kilkudziesięciu centymetrów, nadal trzymając swoje dłonie na jego
brzuchu. – Po prostu… - przerwała, a Syriusz widział zawahanie w jej
spojrzeniu.
Nagle przytuliła się do niego mocno, głowę przywarła do
jego klatki piersiowej. Łapa zastanawiał się, czy słyszała jak szybko biło mu
serce, ale nie wiedział, jakim sposobem miałaby nie słyszeć. Jasne, że chciała
się w takiej chwili przytulić. To właśnie tego potrzebowała. Był tak
zaskoczony, że zajęło mu kilka sekund zanim odwzajemnił uścisk. Kiedy w końcu
to zrobił, nie miał ochoty jej puszczać.
Lily niechętnie otworzyła przed Jamesem drzwi szerzej i wolnym krokiem weszła w głąb pokoju. James zamknął drzwi i nabrał
głębokiego wdechu. Lily stanęła na środku sypialni i odwróciła się twarzą do
Jamesa.
- Chyba musimy pogadać – zaczął James.
- Tak, chyba tak – cicho przyznała Lily, patrząc prosto w
oczy Jamesa. Nie podobało mu się, że skrzyżowała ręce na piersi. Przybrała
pozycję obronną, jakby przygotowywała się do kłótni.
- Potrzebuję cię, Lily – wypalił. Może nie do końca tak
chciał zacząć rozmowę, ale skoro to już się stało, postanowił to ciągnąć. Cała
przemowa, którą sobie ustalił, wypadła mu z głowy. Musiał improwizować, ale
słowa jakby same wychodziły mu z ust. Stał z rękoma opuszczonymi wzdłuż ciała,
po prostu nie miał już siły trzymać tego wszystkiego w sobie i Lily była w stanie wyczytać to z jego mowy ciała. – Potrzebuję cię
i nie mogę znieść tego, że po tamtej nocy unikamy siebie jak ognia. Jakbyśmy
zrobili wtedy coś złego, jakby to było warte zerwania tego, co mamy między
sobą. Bo nie jest. To moja ciężka praca, trwająca sześć lat i zdecydowanie nie
warto psuć tego przez jedną głupią noc. Nawet nie wiem, dlaczego mielibyśmy to
robić! Pewnie wiesz, że bardzo cię lubię. Bardzo. Dawałem ci o tym znać niemal
każdego dnia, odkąd się znamy. I od pewnego czasu nie mogę wytrzymać dnia bez
rozmowy z tobą. Więc wyobraź sobie, jak bardzo mi ciebie brakuje, skoro
ignorujemy siebie od dwóch dni. Te dwa dni dla mnie trwały wieczność.
Kiedy widziałem cię na korytarzu czy w klasie, po prostu… Świat się dla mnie
zatrzymuje, bo liczysz się tylko ty. Jesteś dla mnie kimś specjalnym. Nie potrafię znieść tego, jak pięknie
wyglądasz także w tym momencie. Jak słodko, kiedy się złościsz i jak uroczo,
kiedy cię komplementuję. Tak jak teraz – uśmiechnął się mimochodem, Lily
również. Nadal zwyczajnie stała i nie przerywała Jamesowi. Po prostu wpatrywała
się w niego. Jedyne co zauważył to, że z czasem zmieniała rodzaj spojrzenia.
Na początku było ono zimne, podirytowane. Teraz przypominało to bardziej…
czułość.
- I wiem, że moja przemowa jest do kitu, ale kompletnie zapomniałem tego, co sobie przygotowałem. - Nerwowo podrapał się po karku. - Chcę, żebyś wiedziała, że gdybym mógł jeszcze raz przeżyć tamtą noc, zmieniłbym
tylko jedną rzecz.
- Więc zrób to. Zmień to – Lily odezwała się po raz
pierwszy. James nie zamierzał dłużej czekać. Teraz albo nigdy.
Podszedł do rudowłosej dziewczyny i bez żadnego
przedłużania pocałował ją jak namiętniej jak potrafił. Miał wrażenie, że jego serce eksplodowało. Ujął w dłonie
jej twarz, kiedy Lily odwzajemniła pocałunek. Modlił się tylko, aby to nie był
sen.
Dwie godziny po rozpoczęciu obowiązującej ciszy nocnej,
Huncwoci mieli jeszcze jedną sprawę do załatwienia. James wyjął z kufra swoją pelerynę
niewidkę, a Remus trzymał w dłoniach ich mapę. Uchylili ostrożnie drzwi
sypialni i wyjrzeli na korytarz, który wiał pustkami i ciemnością. Szkolny
woźny Filch, patrolujący korytarze, z pewnością nie mógł zauważyć w tych
ciemnościach czarnego psa i szczura, a już z pewnością nie mógł dostrzec dwóch
nastolatków pod peleryną, która sprawiała, że byli niewidzialni. Nawet kiedy
przeszli tuż obok niego. Filch podejrzliwie zaczął się miotać z lampą naftową w
dłoni, gdy James pociągnął go za jego stary płaszcz. Z trudem stłumił chichot. Był w świetnym humorze.
Remus dalej poprowadził ich tak, aby nie napotkać nikogo
po drodze. Było to dosyć łatwe zadanie, skoro prawie wszyscy uczniowie
siedzieli już w swoich sypialniach. Oprócz pewnej dwójki, którą minęli, ale
tamta para wydawała się być zajęta tylko sobą i na pewno też nie chcieli, żeby
ktokolwiek nakrył ich na schadzce.
Wreszcie Huncwotom udało się niespostrzeżenie wyjść z
zamku. Gdy tylko dotarli na błonia, James i Remus zrzucili z siebie pelerynę, a
Syriusz i Peter przybrali swoje naturalne, ludzkie postacie. Stanęli przy
niewielkiej chatce gajowego i zapukali w jej drzwi. Trochę zajęło Hagridowi ich
otwieranie, aż chłopcy zwątpili w to, że gajowy był u siebie. W końcu jednak
pół-olbrzym stanął przed ich oczami.
Hagrid widząc ich, zdziwił się, lecz zaraz potem wesoło
się roześmiał i powitał ich.
- Wchodźcie, szybko, szybko – ponaglił Huncwotów,
wpuszczając ich do środka. Miał na sobie beżową koszulę, która nawet na niego
wyglądała na za dużą, oraz brązowe luźne spodnie. Domyślili się, że gajowy
musiał już spać.
- Już myślałem, że nigdy nie odwiedzicie starego gajowego –
zaśmiał się, kiedy wszyscy już się u niego rozgościli. – To co, chłopacy,
napijecie się czegoś? – Oparł dłonie na biodrach z uśmiechem na ustach.
Wyglądał na naprawdę uradowanego tym, że Huncwoci nareszcie do niego przyszli,
aż Remus żałował, że nie zrobili tego wcześniej. Widocznie nawet nie przeszkadzało mu, że zrobili to w środku nocy. – Herbaty, soku z dyni…
- A masz coś mocniejszego, Hagridzie? – Syriusz uśmiechnął
się półgębkiem.
- Ohoho, nie dla ciebie, Syriusz. – Hagrid poklepał go po
plecach przyjacielsko, jednak gajowy był o wiele silniejszym mężczyzną niż on
sam przypuszczał, więc ten gest okazał się być dosyć bolesny. Syriusz starał
się tego nie okazywać.
- Jak się masz, Hagrid? – zagadał Remus.
- No cóż… – Hagrid usiadł na stołku naprzeciwko nich, aby
móc mieć ich wszystkich na oku podczas rozmowy. – Cholibka, jutro wyjeżdżam w
podróż i wiecie, no… Stresuję się trochę, to jedna z moich poważniejszych misji
dla Zakonu, mam nadzieję, że mi się uda. Wiecie, nie chciałbym zawieść naszego
dobrego psora Dumbledore’a.
- No co ty, Hagrid! Na pewno dasz radę – zapewnił go
James, mimo że nie miał pojęcia, o czym mówił gajowy. Hagrid zachichotał i
spojrzał na Pottera z wdzięcznością.
- Hagridzie… Czym jest dokładnie Zakon? – Remus przeszedł
do sedna, kiedy zauważył ku temu okazję. W końcu po to tutaj przyszli. Jasne,
lubili rozmawiać z Hagridem i powinni odwiedzać go częściej, a nie tylko gdy
czegoś potrzebowali, ale była północ i nie mogli ryzykować aż tak długim
pobytem poza zamkiem.
Hagrid spojrzał na nich pytająco.
- No jak to czym jest Zakon? Zakon Feniksa to tajne
stowarzyszenie, które prowadzi psor Dumbledore – odpowiedział, jakby była to
oczywistość. No cóż, w zasadzie już połowy Huncwoci sami się domyślili. – Sami-wiecie-kto
zyskuje władzę, a z Zakonem możemy go powstrzymać. A wy… nie powinienem tego
mówić. Cholibka, mam za długi język, za długi język…
- Spokojnie, Hagridzie, nikomu nie powiemy – uspokajał go
Peter. – Ale skoro już zacząłeś wyjaśniać, to mógłbyś dokończyć.
- Cholibka – mruknął. – Byłem pewny, że o tym wiecie –
wyglądał na bardzo zaskoczonego, zarazem na przejętego. – Bo kto jak kto, ale
wy Huncwoci powinniście już dawno do Zakonu należeć, gdyby kto mię pytał.
- Jak możemy dołączyć? – dopytywał Syriusz.
- Dumble... Nie powinienem wam tego mówić. Chłopacy, nie
chcę, żebyście mieli przeze mnie kłopoty. – Hagrid wstał ze stołka. –
Powinniście wrócić do Hogwartu, toby wam się nic nie stało, o.
Huncwoci także wstali ze swoich miejsc. Widocznie Hagrid
wypraszał ich ze swojej chatki, a oni nawet nie śmieli się z nim kłócić. Gajowy otworzył przed nimi drzwi.
- Spokojnie, Hagrid, twoje sekrety są z nami bezpieczne –
rzucił na odchodne Remus i James zarzucił na nich z powrotem pelerynę niewidkę.
- Powodzenia na misji! – Hagrid usłyszał głos Jamesa,
zamykając drzwi.
- Mam za długi jęzor… - mruknął do siebie gajowy Hogwartu.
Lily i James ♥
OdpowiedzUsuńCo tu się odjaniepawla? Mimo przerwy solidnie trzymasz poziom. Mam nadzieję, że przy okazji "wielkiego powrotu" rozkręcisz się i będziesz dodawać rozdziały częściej! :D
OdpowiedzUsuńPotrzeba tutaj zdecydowanie więcej Syriusza i Ruby. O wieeeele więcej. I może jakaś scena zazdrości z Gabrielem czy coś takiego. Potrzeba tu trochę więcej dramatyzmu, romantyzmu i innych "tyzmu" :D
OdpowiedzUsuńCo tu się odjaniepawla? NO KOBIETO DROGA, TYLE SIE NACZEKAŁAM NA TEN ROZDZIAŁ I W KOŃCU SIĘ POJAWIŁ! Nie można było tak od razu? Uwielbiam twoje opowiadanie, jedno z niewielu które tak mnie wciągnęło, a przez te długie przerwy zapomniałam całą opowieść i musiałam czytać od nowa! Jeśli teraz mi nie pojawi się rozdział w ciągu miesiąca-dwóch, jade tam do Ciebie i zmuszam Cię do pisania zołzo!
OdpowiedzUsuńCo tu się odjaniepawla?! Jak można skazać na cierpienie czytelnika i nie wstawiać rozdziału?! Dzięki za zniszczenie mi życia xDDD a tak na poważniej to nie rób tak więcej proszę. W trakcie czytania coś tam mi się przypomniało i mogłam się rozkoszować rozdziałem ♥ Moment z Syriuszem i Ruby był słodki, a James i Lily też mieli swoje 5 minut. Podsumowując bardzo mi się podobał rodział :3 do zobaczenia za maksymalnie miesiąc z nowym rozdziałem!
OdpowiedzUsuńCo tu się odjaniepawla?!
OdpowiedzUsuńRozdział super, zresztą jak każdy. Nie mogę się doczekać następnego i mam nadzieję, że nie będziemy musieli znowu tyle czekać ;]
Potrzeba tu zdecydowanie więcej Syriusza i Ruby, a co do Lily i Jamesa, to nie mogę się doczekać dalszego rozwoju wydarzeń. Tyle na to czekaliśmy no i jest :D
Co tu się odjaniepawla?! /Rozdział jest cudowny! Dawno mi się tak szybko i przyjemnie nie czytało, szkoda tylko, że tak długo trzeba było na niego czekać :( Zdecydowanie więcej Syriusza i Ruby, fajnie by było gdyby był jakiś mecz, oraz jakiś żarcików Huncwotów na Severusie. Błagam, tym razem nie męcz nas tak długo, proszę!
OdpowiedzUsuńJeju super <3 Tak długooo czekała. Syriusz i Ruby <3 Też uwazam,zefajnie by bylo jakby był mecz. Może byś coś dodała na walewtynki, o nie chyba jestem za bardzo wymagająca xD
OdpowiedzUsuńJily <3 jak ja ich kocham, scena z Syriuszem i Ruby też słodka.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę weny :)
co tu się odjaniepawla? XD
OdpowiedzUsuńAaa, Ruby i Syriusz *-* więcej!!!111!!1one!!1111!!!oneone!!1
I Lily z Jamesem <3 <3 bożeeee, świetne <3 *-*
Huncwoci dorastają :'))) jestem z nich dumna xdd
co tu się odjaniepawła? hehe. Jestem, jestem. Świetny rozdział
OdpowiedzUsuńco tu się odjaniepawla?
OdpowiedzUsuńPrzychodzę z lekkim opóźnieniem :D I przyznaje, że jest to najlepsze fanfiction o Huncwotach w j. polskim jakie kiedykolwiek czytałam.
Pozdrawiam