Kilka słów od Devereaux
Nareszcie jest! Wybaczcie za tak długi czas oczekiwania. Po prostu na początku myślę, że zawiniło lenistwo, a później nie miałam czasu nawet dla siebie, ponieważ musiałam przygotowywać się do ważnego konkursu (ustnego!) z polskiego. Ale konkurs się skończył w piątek, a ja zamiast nadrabiać materiały ze szkoły, piszę rozdział... No cóż. Wiedzielibyście o tym, gdybyście czytali facebooka (lajki mają się sypać, k?). Pojawił się też na blogu wpis o LBA, do którego swoją drogą, proszę, abyście mnie nie nominowali, jeśli chcecie uzyskać jakąś odpowiedź. Schlebia mi to, ale nie biorę w tym udziału C: Nie przedłużając, zapraszam do czytania i komentowania. Enjoy!
Ruby obudziła się z silnym bólem
głowy, czemu wcale się nie dziwiła. Gdy Mary upadła torebka z kosmetykami, a te
wysypały się na podłogę, Ruby miała wrażenie, jakby walec drogowy – ten
śmieszny pojazd, którego mugole używają do zgniatania wszystkiego, co spotka na
swojej drodze - przejechał jej po czaszce. Przeklinała Blacka w myślach za to,
że wlał w nią tyle alkoholu i samą siebie, za to że mu na to pozwoliła.
- Marnie wyglądasz – skomentowała
Lily, czesząc szczotką rude włosy.
- Dzięki – mruknęła i na łokciach
podźwignęła się do pozycji siedzącej. Dłońmi przetarła zaspane oczy, a gdy je
ponownie otworzyła, mimowolnie spojrzała na okno. Przez chwilę na powiekach
osiadły łzy, a po głowie rozniósł się ból, jak gdyby ktoś wbijał jej w mózg igłę. Nie był
to przyjemny poranek. Ruby siłą woli zmusiła się do wstania z łóżka. Wyjęła z
kufra swój mundurek szkolny i poszła do łazienki, aby się przebrać.
Lily ogarnęło współczucie, gdy
patrzyła na koleżankę. Syriusz nie przemyślał tego, że po niedzieli jest
poniedziałek, co oznacza szkołę niemal zaraz po imprezie. Szczególnie, że ich
pierwszą lekcją w poniedziałki była transmutacja, a wydaje się, że McGonagall
zawsze wie więcej o życiu swoich uczniów, niż się do tego przyznawała. Lily
miała tylko nadzieję, że nauczycielka od nikogo nie wyczuje woni alkoholu,
który w szkole jest surowo zabroniony. Żałowała tylko, że nie miała eliksiru,
który błyskawicznie usunąłby kaca Ruby i wymazała z pamięci Lily ostatnią noc w
dormitorium Huncwotów. Gdy tylko sobie o tym przypomniała, z nerwów zakręciło
się jej w głowie, aż musiała usiąść. Opadła na swoje łóżko.
Chciała wszystko zgonić na te
pięć łyków whisky, które wczoraj wypiła. Może na początku szumiało jej nieco w
głowie, ale była prawie pewna, że po patrolu korytarzy polepszyło jej się i
wypity alkohol nie miał na nią wpływu. Tak, chciała powiedzieć, że się upiła i
że nie miała kontroli nad swoimi czynami. Ale tak nie było.
Prawie dała się pocałować
Jamesowi Potterowi, największemu dupkowi na świecie, którego przecież tak
bardzo nienawidziła. Nie – nie prawie
- ona dała mu się pocałować, to
Huncwoci wszystko przerwali. Jak teraz ma się zachowywać w ich towarzystwie?
Udawać, że nic się nie stało czy kompletnie ich unikać, może zapomną? James na
pewno nie zapomni. Może powinna z nim porozmawiać… Problem w tym, że nie
wiedziała, co miała zrobić, bo nie potrafiła się określić. Nie potrafiła
określić swoich uczuć do Jamesa i swoich planów. Co ona sobie wtedy myślała?
Zadręczała się tym pytaniem i próbowała wpaść na sensowną odpowiedź, ale nie
mogła. Aż ta niespodziewanie nadeszła.
Nie myślała, nie rozważała
każdego za i przeciw w swoich czynach. Żyła chwilą i czuła się z tym dobrze.
Najlepiej z nich czuł się Peter.
Peter, ukochany Glizdogon, który swe smutki i radości zatapiał w niezdrowym jedzeniu i
słodyczach, a nie w litrach alkoholu. Ukochany Glizdogon, bo tylko on miał
jeszcze jedną flaszkę eliksiru na kaca, której nie potrzebował, a której
chcieli jego koledzy.
James był zły na nich wszystkich.
Jego złe samopoczucie potęgowało złość, ale dla Petera starał się być miły.
Tak bardzo chciał ten eliksir. Gdy zapinał białą koszulę pod szyję, czuł się
nieprzyjemnie osaczony, więc musiał odpiąć jeden guzik. Tak samo miał z
krawatem, zaciskanie go pod samą szyję skutkowało mdłościami, dlatego zwisał on swobodnie z szyi.
James nie odzywał się do
przyjaciół ani słowem. Raz tylko warknął coś w odpowiedzi do Syriusza, co
zdziwiło wszystkich na tyle, że zdecydowali się zacząć interweniować.
James i
Syriusz mieli specyficzny związek. Nie tylko byli przyjaciółmi, ale traktowali
się jak bracia. Syriusz nawet lubił panią Potter bardziej niż własną matkę!
Przetrwali razem najtrudniejsze chwile i nikt nigdy nie widział, aby kiedyś się
pokłócili. Ani jeden, ani drugi, nie potrafili się na siebie gniewać, więc
kiedy Rogacz warknął do Blacka, musiało być to coś poważnego.
Wszyscy założyli swoje mundurki
szkolne – mniej lub bardziej nieprzepisowo – i byli gotowi do wyjścia na śniadanie.
James miał wyjść pierwszy, już kroczył ku drzwiom, które szybko zablokował
Remus swoim ciałem.
- Chyba musimy porozmawiać,
Rogaczu – powiedział Remus, gdy Potter spojrzał na niego pytająco. Rogacz
rozejrzał się po przyjaciołach, ale żaden z nich nie wyglądał, jakby zamierzał
mu pomóc. Dał za wygraną.
- O czym? – Westchnął ciężko,
opuszczając nisko ramiona. Nerwowo przeczesał dłonią swoje kruczoczarne włosy.
- Dobrze wiesz o czym – dołączył
się Syriusz.
- Nie bardzo chcę o tym mówić…
- To bardzo mi przykro, mi amigo, ale musisz. Przepraszaliśmy
cię już milion i dwa razy, za to, że weszliśmy do pokoju w złym momencie! A ty
tylko chodzisz naburmuszony i na nas warczysz, jakby to była nasza wina.
Przecież wiesz, że gdybyś nam coś wspomniał, że zamierzasz się miziać z Evans,
to moglibyśmy nawet spać w pokoju wspólnym! Ale ty o tym nie wiedziałeś, my o
tym nie wiedzieliśmy, to był tylko niefortunny przypadek. Nawet nie
wiedzieliśmy, że wciąż była w naszym pokoju. - James zacisnął mocno szczękę i
pięści w reakcji na słowa Syriusza. Nie uniknęło to niczyjej uwadze. Był skacowany, obaj byli, więc drażniło go
wszystko, co możliwe. Nie spał pół nocy, ponieważ nie mógł zaakceptować tego,
co się stało. I nie mógł przestać myśleć o tym, co mogłoby się stać, gdyby
Gryfoni nie wrócili do pokoju lub wróciliby trochę później. Dlatego nie
przyjmował do wiadomości, że to nie była ich wina, iż nie doszło do pocałunku
jego i Lily.
- Nie możesz być na nas za to
zły, James – Lupin poparł Syriusza.
- Oczywiście, że mogę! Wszystkie
moje wieloletnie marzenia miały się spełnić w tamtym momencie! Doskonale
wiecie, co czuję do Lily i wiecie, ile lat się starałem, aby zajść tak daleko,
jak byłem wczoraj. Gdybyście tylko nie weszli, mógłbym-
- Najprawdopodobniej nic byście
nie zrobili, bo Evans jest najbardziej niezdecydowaną kobietą, jaką znam i
pewnie stchórzyłaby. Tak samo jak to zrobiła, kiedy my weszliśmy – wypalił
Syriusz. Wiedział, że mówienie w obecności Jamesa czegokolwiek negatywnego na
temat Lily nie było dobrym posunięciem, szczególnie w tej chwili. Ale Black nie
mógł już wytrzymać napięcia, nie mógł tego trzymać w sobie, bo tak właśnie
uważał. I nie próbował zrzucić winy na kogoś innego, taka po prostu była jego
opinia. Lily Evans była tchórzem.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo
chcę cię teraz uderzyć – wycedził przez zęby Potter. Teraz zaciskał pięści tak
mocno, aż kostki mu pobielały, a ze zniecierpliwienia podskakiwał lekko w
miejscu, próbując się uspokoić. Black rozłożył ręce w zachęcającym geście.
- Więc bij.
James uderzył.
Lily już na samym śniadaniu miała
trudności z unikaniem Jamesa. Właściwie… Zdecydowała, że nie będzie się z nim
spoufalać, dopóki on sam do niej nie podejdzie lub zanim ona nie będzie gotowa
zrobić tego sama. Więc na razie go unikała, nie przyspieszała w żaden sposób
ich nieuniknionego spotkania.
Huncwoci szli razem do Wielkiej
Sali, byli tuż kilka kroków przed nią. Specjalnie patrzyła, gdzie usiedli, aby
ona mogła usiąść jak najdalej. Na początku miała nadzieję na towarzystwo Ruby
przy śniadaniu. Potem pomyślała, że ona mogłaby „zwabić” Huncwotów, bo gdzie
był Syriusz, tam był i James. Na szczęście nie musiała wypraszać od siebie
dziewczyny. Ruby już wcześniej zaplanowała sobie, że usiądzie przy stole
Puchonów ze swoją przyjaciółką. No i też nie wiedziała nic o tym, co się stało
między Lily a Jamesem. A taką przynajmniej miała nadzieję Lily. Kiedy do sali
wszedł Severus, Lily zawołała go i zjadła z nim śniadanie. Nic nie wspominała o
Potterze, a ten nawet do niej nie podszedł, tak jak to robił przez ostatnie
kilka dni.
- Dobrze się czujesz? – Tak
brzmiało pierwsze zdanie, jakie powiedziała do Ruby Heliotropa tego ranka. To
już druga osoba, która sugerowała, że Ruby nie wyglądała najlepiej, a dzień się dopiero zaczął. Gryfonka
usiadła obok przyjaciółki i od razu chwyciła tost ze stołu. – Ktoś tu zabalował
wczoraj – zaśmiała się zielonowłosa.
- Daj mi spokój, kobieto. Na
chwilę obecną, czuję się jak trup – mruknęła w odpowiedzi i ugryzła posmarowany
dżemem chleb.
- Masz szczęście, że masz taką
kochaną przyjaciółkę. – Uśmiechnęła się i postawiła przed Ruby niewielkie
naczynie z białą substancją w środku. – Wypij po śniadaniu, a od razu ci przejdzie
– poradziła i zaczęła jeść swoje płatki śniadaniowe. Ruby wyszczerzyła oczy ze
zdziwienia i uśmiechnęła się delikatnie.
- Heli, skąd to masz? – Everett
była ostatnią osobą, którą Ruby podejrzewałaby o posiadanie eliksiru, który
wyleczyłby jej kaca. Z drugiej strony, pewnie miał też inne zastosowania, ale
nigdy się w to nie zagłębiała, więc nie wiedziała.
- Hm, nie wiem, czemu ludzie
uważają Puchonów za takich nudziarzy. My też potrafimy urządzać dobre imprezy.
– Wzruszyła ramionami.
- Dziękuję, kocham cię. – Ruby
uściskała przyjaciółkę. Była jej bardzo wdzięczna i zarówno zdziwiona, że
Heliotropa spodziewała się, że Ruby będzie pić dużo alkoholu na urodzinach
Syriusza.
- Wiem. I jak było? Działo się
coś ciekawego?
- Nie nudziłam się, ale też nie
działo się nic nadzwyczajnego. Przez większość czasu siedziałam z Remusem albo
Syriuszem przy barze. Cóż, na początku z Remusem, potem prawie całą imprezę
zajmował mnie Syriusz.
- O, naprawdę? – Heli poruszyła
brwiami. Och, zaczyna się, pomyślała
Ruby. Nigdy nie rozumiała, dlaczego Heli tak bardzo lubiła słuchać o czyimś
życiu, a już szczególnie tym miłosnym. – A czy między wami działo się coś
ciekawego?
- Oczywiście, że nie. Może trochę
podbudowaliśmy przyjaźń, to wszystko. – Widząc powątpiewające spojrzenie Heli,
dodała: - To wszystko, Heli.
- Szkoda. Chociaż w sumie nie.
Sama już nie wiem. Słyszałam, że Dorcas wyszła z przyjęcia w samym środku i
była bardzo zła. Nikomu nie chciała powiedzieć, co się stało.
To była kolejna rzecz w Heli,
która dziwiła Ruby. Z jakiegoś powodu ta dziewczyna wiedziała o wszystkim, co
działo się w Hogwarcie i jego okolicach. Ruby wiedziała, że swoją zasługę miała
w tym Destiny Bresanott, która żyła w jednym pokoju z zielonowłosą i właściwie
potrafiła zaprzyjaźnić się ze wszystkimi, skąd mogła czerpać wiele informacji.
Ale urodziny Syriusza skończyły się zaledwie około ośmiu godzin temu, plus
zaproszeni byli sami Gryfoni, więc ciekawiło ją, jakim cudem wieści tak szybko
się rozprzestrzeniły. Może jednak miała rację co do mniemanych przyjaciółek
Dorcas.
Ruby zauważyła, że Heli patrzyła
na nią wyczekująco.
- Pomyślałam, że może ty coś
wiesz? – wyjaśniła swój pytający wzrok, gdy Ruby po pół minucie nie załapała,
czego chciała od niej przyjaciółka. Ruby pokręciła głową, zarówno z
dezaprobatą, jak i ze zrezygnowaniem.
- Nie miałam z tym nic wspólnego,
a Syriusz wyjątkowo mało mówił na ten temat. Czy możemy choć raz nie rozmawiać
o nim przy śniadaniu? – Westchnęła znużona. Zaczęła nakładać dżem na kolejną
kromkę chleba.
- Okej – zgodziła się Heli i
przez chwilę zajęła się jedzeniem. Nagle żując płatki śniadaniowe, jęknęła,
jakby coś ważnego się jej przypomniało i czuła wielką potrzebę natychmiastowego
podzielenia się wiadomościami. Otworzyła usta, a z nich kapnęło mleko, prosto
na żółto-czarny sweter. Heli nie bardzo się tym przejęła. Przeżuła i połknęła
jedzenie najszybciej, jak potrafiła, aby zadać ważne pytanie. – Czemu nic nie
mówisz o spotkaniu z Gabrielem? – Trąciła Ruby łokciem. Cahan wywróciła oczami.
– No co? Doskonale wiesz, że potrzebuję dziennej dawki… wiadomości. Opowiadaj.
– Otarła chusteczką mleko z brody oraz z ubrania.
Ruby spotkała się z Gabrielem w
Hogsmeade w sobotę, dzień przed urodzinami Syriusza. Nie mogła uwierzyć samej
sobie, ale właśnie zdała sobie sprawę, że przez dłuższy czas od spotkania
prawie o nim zapomniała. Po prostu działo się tyle rzeczy, że nie miała czasu
nawet o tym pomyśleć.
Co było dziwne, ponieważ sobotę
spędziła wręcz niesamowicie. Na początku miała nadzieję, że dołączą do nich
Heli i Pietro, ponieważ bała się, że razem z Gabrielem nie będą mieli tematów
do rozmowy, a to byłoby wielce niezręczne. Szybko jednak wyzbyła się tych
oczekiwań. Okazało się, że Gabriel był świetnym rozmówcą i Ruby mogła z nim
rozmawiać na każdy temat, nawet o błahostkach. Prawie w ogóle nie odczuwała ich
różnicy wieku, która właściwie nie była aż taka wielka. Kupili sobie po przekąskach i gorącej czekoladzie w Herbaciarni
u pani Puddifoot i usiedli na ławce niedaleko Wrzeszczącej Chaty, tak że mieli
na nią widok. Najlepszą rzeczą z tego wszystkiego było to, że Ruby pierwszy raz
od jakiegoś czasu nie czuła się obserwowana i oceniana przez innych. Uznała, że
to uczucie musiało jej towarzyszyć tylko, gdy była z Syriuszem. Ruby i Gabriel
mieli całkowity spokój od ciekawskich uczniów.
Teraz gdy Heli wspomniała o
Gabrielu, Ruby nie mogła przepędzić ze swojej głowy wspomnienia jego
dźwięcznego śmiechu i czarującego uśmiechu. Wciąż nie do końca wierzyła, że
Gabriel w ogóle istniał – był po prostu zbyt idealny, aby był prawdziwy. Ruby
chciała nienawidzić Heliotropy za poznanie jej z Francuzem, ale jednocześnie
nie potrafiła. Chciała jej nienawidzić za to, że gdy Ruby słyszała chociażby
samo imię chłopaka, jej organizm reagował zadziwiająco obco. Czasem czuła, że
jej klatka piersiowa była za mała, aby pomieścić bębniące serce, a czasem jej
mózg zapominał jak funkcjonować i jak składać zdania tak, aby miały sens. Ruby
bardzo lubiła Gabriela.
To właśnie powiedziała przyjaciółce
i poczuła się świetnie, gdy w końcu podzieliła się z kimś swoimi uczuciami. Z
jej ust zabrzmiało to bardzo tandetnie, bo zdała sobie sprawę, że tak właśnie
mówią wszystkie nastolatki, których rozmowy, chcąc nie chcąc, kiedyś usłyszała.
Ruby nigdy się nie spodziewała, że stanie się jedną z nich. Na tę myśl aż
przeszły ją ciarki.
Wargę wciąż miał obolałą. I
spuchniętą. Niewiele, ale jednak. Kiedy James go uderzył, rozciął sobie dolną
wargę zębem. Skóra w okolicy rany poczerwieniała. Ale Syriusz nie był zły na
Rogacza. A co ważniejsze, Rogacz nie był już zły na niego. Zaledwie sekundę po
uderzeniu James zaczął go przepraszać. Jeśli był sposób, aby złagodzić gniew
przyjaciela, Syriusz był gotów podjąć każde ryzyko. Więc Łapa nie przyjął jego
przeprosin, ponieważ twierdził, że James nie miał na to powodów. Syriusz sam
się przecież prosił, sam go prowokował! W głębi duszy wiedział też, że sam tego
chciał. Ostatnio zaczął myśleć, że takie skromne uderzenia mają na niego
pozytywny wpływ.
Ten niewielki ból i tak ginął
wśród dyskomfortu, jaki odczuwał po urodzinach. Ciągle miał sucho w ustach,
głowa bolała go nawet przy najmniejszym hałasie, a na światło w ogóle nie mógł
patrzeć. A Peter jeszcze nie zdecydował się, komu dać eliksir.
Do klasy, gdzie zawsze odbywały
się zajęcia z transmutacji, wszedł jako jeden z ostatnich uczniów. Większość z
nich już siedziała na swoim miejscu. Mimowolnie skierował wzrok na ławkę
Dorcas. Czuł się tak podle po ostatniej nocy. Mógł sobie tylko wyobrażać, jak
czuła się ona. Dosyć niezręcznie ich spojrzenia skrzyżowały się. Ku jego
zdziwieniu, nie uciekła wzrokiem, więc tylko delikatnie się do niej uśmiechnął.
Nie odwzajemniła gestu. Syriusz zajął swoje miejsce za ławką Ruby obok Jamesa.
Nie czekali długo na przybycie
profesor McGonagall. Ku nieszczęściu uczniów, lekcja zaczęła się punktualnie. Początkowo
słuchał z uwagą każdego słowa nauczycielki. Trwało to tylko kilka minut, aż
zaczął ze znużeniem rozglądać się po klasie. Uważnie studiował papugę zamkniętą
w klatce obok jego ławki. W każdym razie myślał, że była to papuga. Miała
wielokolorowe pióra i co jakiś czas cicho powtarzała losowe słowa, lecz nie
przeszkadzała tym w lekcji. Ciekawe ile
te ptaki potrafią wypowiedzieć słów?, zaczął się zastanawiać.
- Smarkeus cuchnie – wyszeptał do
papugi. James spojrzał na niego pytająco.
- Co robisz?
- Czekaj. Smarkeus cuchnie –
ponownie zwrócił się do ptaka. Ciągle obserwował McGonagall, aby widzieć, na
czym skupiała aktualnie swoją uwagę. W tym momencie odpowiadała komuś na
pytanie, więc Syriusz zdobył się na delikatne podniesienie tonu głosu. Papuga
patrzyła na niego z zainteresowaniem. Powtarzał daną frazę raz za razem. Nawet
nawiązał z nią kontakt wzrokowy, chcąc ją zachęcić do nauki.
- Panie Black! – Wyprostował się
na krześle, gdy usłyszał swoje imię. McGonagall stała na środku klasy z
założonymi rękoma i wpatrywała się w niego swoim przeszywającym wzrokiem.
Profesor nigdy nie unosiła głosu, nie zniżała się do poziomu uczniów, lecz gdy
przemawiała, słychać było oziębłość. Wstał, jak zawsze, gdy nauczyciel się do
niego zwracał.
- Tak, pani profesor? – Uniósł
brwi, udając zdziwienie, a jednocześnie robiąc to swoje niewinne spojrzenie
szczeniaczka.
- Myślę, że cała klasa nie
wytrzymuje z ciekawości, aby dowiedzieć się, cóż tak interesującego ma do powiedzenia
panu ta papuga? – W klasie rozległy się ciche śmiechy. Syriusz już otworzył
usta, aby się jakoś wytłumaczyć, a wtedy nagle rozległ się donośny skrzek:
- Smarkeus cuchnie!
Syriusz nie mógł sobie życzyć
lepszego wyczucia czasu od ptaka. Klasa wybuchła śmiechem, nawet Ruby zakryła
usta, powstrzymując chichot.
- Co za ostre słowa! Próbowałem
nauczyć tego ptaszyska dyscypliny, etykiety! Przecież to nie do pomyślenia, kto
w ogóle mógł mu powiedzieć coś takiego… Nie mogę w to uwierzyć. – Syriusz oparł
dłonie o biodra i z niedowierzaniem kręcił głową. Uczniowie śmiali się z niego,
ale z twarzy McGonagall nie mógł wyczytać nic poza wielką dezaprobatą.
- Smarkeus cu-
Syriusz nawet nie zdążył
zauważyć, kiedy pani profesor wyciągnęła swoją różdżkę. Kolorowy ptak był teraz
zwitkiem papieru, który przez kraty od klatki przeleciał w ręce Syriusza.
Badająco patrzył na nauczycielkę, gdy rozwijał wiadomość.
Wieczorny szlaban. Po więcej informacji należy zgłosić się po lekcji.
Profesor Minerwa McGonagall
Po przeczytaniu Syriusz
uśmiechnął się tylko. Papier sam zwinął się, w locie formując się znów w
kształt ptaka i osiadł z powrotem w klatce. Tym razem gdy zwierzę otworzyło
dziób, nie wydobył się żaden dźwięk.
- Tak jest, pani profesor. –
Zasalutował i usiadł na krześle z lekkim uśmiechem zadowolenia. – Warto było –
szepnął jeszcze do przyjaciela i przybili swoje pięści.
Jak się okazało, profesor
McGonagall omawiała drugie Prawo Wyjątków Gampa. Syriusz nie wiedział, jak
brzmiało pierwsze, nie mówiąc już o drugim. Oczywiście, logicznie rzecz biorąc,
nie widział sensu w zagłębianiu się w dalszą część lekcji, skoro nie rozumiał
tej poprzedniej. Do dzwonu siedział i rysował coś na pergaminie.
Gdy większość uczniów opuściła
salę, Syriusz podszedł do biurka nauczycielki. Spojrzała na niego znad
okularów, przerywając notowanie czegoś.
- Chciałbym przeprosić za swoje
zachowanie – powiedział nie do końca szczerze. Po prostu myślał, że tak wypadało.
- Ile razy już to słyszałam…
Zachował się pan bardzo niestosownie, panie Black.
Przegryzł policzek od wewnątrz.
Wiele razy go karcono, i w szkole, i w domu, ale dezaprobaty od McGonagall były
w jakiś sposób inne. Przez dłuższy czas nie mógł znieść jej spojrzenia. Czasem
nawet wzbudzała w nim poczucie winy.
- Dziś i jutro masz się stawić u
mnie o osiemnastej. Możesz odejść. – Chwyciła pióro i znów zaczęła pisać na
swoim kawałku pergaminu.
Syriusz skocznym krokiem wyszedł
z pomieszczenia, aż poczuł oczyszczenie się atmosfery. W klasie nawet ciężej mu
się oddychało. Niedaleko drzwi od klasy stali jego przyjaciele. Podszedł do
nich. Na powitanie uśmiechnął się do Ruby, z którą jeszcze tego dnia nie
rozmawiał. Od razu zwróciła uwagę na jego ranę.
- A tobie co się znowu stało? –
Wpatrywała się w opuchnięte miejsce zmrużonymi oczyma. Ramionami obejmowała
podręcznik do transmutacji oraz do zaklęć, które były ich następną lekcją.
Grupką ruszyli w stronę kolejnej klasy do zajęć, ponieważ planowo mieli tylko
pięć minut na dojście do niej zaraz po transmutacji. Syriusz odruchowo dotknął
swojej wargi.
- A to…
- Moja zasługa. – Szeroko
uśmiechnął się James i uniósł lekko rękę, jakby się zgłaszał do odpowiedzi. Ruby
spojrzała na nich ze zmarszczonymi brwiami.
- Czemu nagle każdy cię bije? I
kiedy będzie moja kolej? – zapytała najpierw poważnie, lecz starała się ukryć
uśmiech, gdy Syriusz rzucił jej oskarżycielskie spojrzenie.
- Może od dziś będziecie mnie
okładać po twarzy, tak na powitanie?
- No cóż, jeśli nie masz nic
przeciwko… - Remus wzruszył ramionami. Dostał za to kuksańca w bok od Łapy.
Ich rozmowy umilkły w momencie,
kiedy weszli do klasy. Profesor Flitwick już siedział za biurkiem, ale pisał
coś w swoim notatniku, pozwalając uczniom jeszcze chwilę rozmawiać. Ruby i
Huncwoci zajęli swoje miejsca, a tymczasem do sali weszła Lily, co nie umknęło
uwadze Jamesa. Dziewczyna jednak szła ze wzrokiem wbitym w ziemię, a gdy
usiadła przy ławce, patrzyła tylko przed siebie i ewentualnie na koleżankę
obok.
Dziś Flitwick omawiał Zaklęcia Niewybaczalne,
co najwyraźniej nie sprawiało mu radości. Wciąż się jąkał i chodził w tę i z
powrotem po klasie, jakby się denerwował. Syriusz już te zaklęcia znał. Wspominano o nich w czwartej klasie, a także były bardzo popularnym tematem do rozmów w jego rodzinie. Tym razem jednak profesor omawiał ich działania, skutki, przyczyny i powody, dla których nie powinno się ich używać.
- Kiedy zamierzasz z nią
porozmawiać? – zaczął Syriusz, zwracając się do Jamesa.
- Z kim? – zapytał głupio. Nawet
nie spojrzał na Blacka, tylko patrzył na otwartą przed sobą książkę.
- Z Trelawney oczywiście –
zironizował Łapa. James wywrócił oczami.
- Nie wiem. Nie wiem, czy chce ze
mną rozmawiać.
- A od kiedy to cię interesuje?
Zawsze zaczepiałeś Evans bez względu na to, czy tego chciała. I tak ją w
zasadzie zdobyłeś. Chcesz się poddać po tylu latach? – W głosie Blacka słychać
było niedowierzanie.
- Jasne, że nie, ale… - Zawzięcie
gestykulował dłońmi, jakby chciał się tymi gestami wyrazić, ale nie mógł. W
głowie szukał odpowiednich słów. – To o wiele bardziej złożone, niż sobie
wyobrażasz.
- Panie Black i panie Potter – po pomieszczeniu rozniósł się głos Flitwicka. – Byłoby mi miło, gdybyście
skupiali uwagę na temacie lekcji, a nie na rzeczach mniej ważnych. Dziękuję –
powiedział i kontynuował lekcję.
Syriusz zachęcał Jamesa do rozmowy
z Lily, a sam zapomniał o swoim problemie. Musiał porozmawiać z Dorcas.
Przeprosić ją, złagodzić nieco sytuację… Zerwać z nią, choć tak naprawdę nigdy
nie byli razem. Zaczął się zastanawiać, czy Dorcas właściwie już z nim nie
zerwała w momencie, w którym go uderzyła. Czy w takim razie nie uznałaby tego
„ponownego” zerwania za kpinę? Za wywyższanie się Syriusza? Że w końcu to on
musi zerwać z nią, a nie na odwrót… Kobiety były zdecydowanie zbyt
skomplikowane na skacowany umysł Blacka.
Mimo wszystko Syriusz nie lubił
hipokryzji. Choć James mu tego nie wytknął, to Syriusz i tak myślał, że pełne
prawo do pouczania przyjaciela będzie miał dopiero, kiedy sam upora się ze
swoją sytuacją.
Po lekcji mieli godzinną przerwę.
Huncwoci mieli spędzić ją przy jeziorze jak zwykle, lecz na zewnątrz wiał silny
wiatr, a niebo było szare i nie pozwalało promieniom słońca przedrzeć się przez
chmury. Stali więc na korytarzu przy ścianie przy długim rzędzie gotyckich okien.
Z drugiej strony, Syriusz wolałby jednak wyjść na dwór. Czuł napiętą atmosferę,
gdy obok nich przeszła Lily. Ominęła ich łukiem, ale Ruby odłączyła się od ich
grupy i odeszła z Evans. Syriusz zastanowił się, czy Ruby wiedziała, co
wydarzyło się między rudowłosą a Rogaczem. Szczerze wątpił, żeby Lily jej się z
tego zwierzała. Całkiem niedaleko nich w rogu korytarza usłyszał znajomy głos. Syriusz
odwrócił się w tamtą stronę i natknął się na spojrzenie Dorcas. Od razu
odwróciła wzrok w inne miejsce, byle na niego nie patrzeć. A może udawała, że go nie widziała?
Łapa zostawił przyjaciół i wolnym
krokiem podszedł do grupki, w której stała Meadowes. Potrafił dobrze ukryć
swoje zdenerwowanie. W głowie powtarzał sobie, aby się uspokoił. Nie
zadziałało, ale miał wrażenie, że nikt tak naprawdę tego po nim nie dostrzegał.
Złudną pewność siebie miał już wyćwiczoną.
- Cześć, Dorcas. Znajdziesz dla
mnie chwilę? – Uśmiechnął się półgębkiem, ignorując jej koleżanki, które
pojedynczo chciały się z nim przywitać. – Na osobności – dodał, rzucając
wymowne spojrzenie na ich towarzystwo.
Dorcas tylko westchnęła i
wystąpiła z grupki. Przeszli przez wielkie drewniane drzwi za rogiem korytarza.
Znaleźli się w Izbie Pamięci. Było to dosyć sporej wielkości pomieszczenie, w
którym Syriusz wielokrotnie odbywał swój szlaban. Prawie pod każdą ścianą stał
rząd szafek z przeźroczystymi drzwiczkami. Każda z nich była zapełniona
przeróżnymi trofeami. Na wolnych kawałkach ściany wisiały gablotki, medale oraz
zdjęcia zwycięzców ze swoimi nagrodami. Przy potężnych kolumnach stały kolejne
trofea na kamiennych piedestałach. Syriusz lubił przebywać w tym miejscu, lecz
teraz wydało mu się szare i ponure, głównie ze względu na pogodę na zewnątrz i
niewielką ilość światła, jakie wpadało przez okna. Niektóre klasy, takie jak na
przykład klasa od transmutacji, miały także okna z widokiem na korytarz. Takie
miała też Izba Pamięci. Nawet przez przyciemnione witraże w każdej chwili
mogliby dostrzec, gdyby ktoś próbował ich podglądać.
Dorcas stanęła przed nim z
założonymi rękoma. Patrzyła na niego wyczekująco. Po chwili zmieniła
spojrzenie, jakby dopiero teraz dostrzegła rozcięcie na jego wardze.
- Czy to…? – zaczęła. Syriusz
uśmiechnął się.
- Nie, nie ty mi to zrobiłaś.
Najwyraźniej wszyscy stwierdzili, że potrzebuję lania – powiedział żartobliwym
tonem. Mógłby przysiąc, że widział, jak odetchnęła z ulgą. Odgarnęła z twarzy
brązowe włosy. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale Syriusz jej przerwał,
ponieważ po jej spojrzeniu widział, co chciała mu przekazać. – Daj spokój,
Dorcas. Zasłużyłem sobie. To ja chciałbym przeprosić ciebie. Czuję się okropnie
po tym…
- Ty się czujesz okropnie? – przerwała mu i parsknęła śmiechem. –
Pomyślałeś jak ja się poczułam? Bo w tamtym momencie czułam się jak najgorszy
śmieć – głos się jej załamał, a ten dźwięk dźgnął Syriusza w pierś jak nóż. –
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przez pewien czas naprawdę mi zależało. I
to nie dlatego, że chciałam być dziewczyną najprzystojniejszego i
najpopularniejszego chłopaka w Hogwarcie, jak wiele osób sobie myśli. Ja cię
lubiłam, Syriusz. I znam twoje podejście do dziewczyn, więc starałam się
ignorować większość twoich… specyficznych zachowań. Ale tamto… - W oczach
stanęły jej łzy.
- Nie płacz, Dorcas. Nie jestem tego
wart. Jesteś piękna, mądra, zabawna… Zasługujesz na kogoś lepszego niż jakiegoś
tam Blacka.
Dorcas zagryzła dolną wargę i
pokiwała głową, zgadzając się z każdym słowem Syriusza. Ironicznie pomyślała,
że więcej komplementów prawił jej teraz przy rozstaniu niż w czasie, gdy byli
razem. Gdy mrugnęła, po policzku popłynęła pojedyncza łza. Szybko ją otarła,
pozbyła się także łez z drugiego oka i odetchnęła ciężko.
- Czy ona wie? – Kiwnęła głową,
wskazując mu, aby się odwrócił. I choć domyślał się, o kim mówiła Dorcas, i tak
podążył za jej wskazówkami. Przez witraż mógł zobaczyć Ruby, śmiejącą się razem
z Heliotropą i Lily. Ze swojej pozycji nie mogła go zobaczyć, stała na zakręcie
korytarza. Szeroki uśmiech z jej twarzy długo nie schodził, a Syriusz już miał
tysiąc różnych epitetów odnośnie jej urody. Odwrócił się z powrotem do Dorcas.
- O tym, co się stało? Nie, nie
mówiłem jej. – Jak zwykle, gdy czuł się niezręcznie, włożył ręce do kieszeni
spodni i przygarbił się lekko.
Dorcas znów mimowolnie pokiwała
głową, przyswajając sobie wiadomości. W końcu minęła Syriusza i podeszła do
drzwi.
- Powinieneś jej powiedzieć, co
do niej czujesz – dodała na odchodne i wyszła z Izby Pamięci.
Syriusz został sam w
pomieszczeniu. Nerwowo podrapał się po karku i rozejrzał się po otaczających go
nagrodach innych uczniów. Niechcący znów skierował swój wzrok na okno z widokiem
na korytarz i nie potrafił go od niego oderwać.
Brązowe włosy Ruby związane w
koński ogon falowały łagodnie, jak tafle jeziora, gdy kiwała głową w rozmowie z
przyjaciółkami. Syriusz zacisnął usta i splótł dłonie na czubku głowy.
- To nie jest takie proste –
powiedział sam do siebie, a jego słowa rozniosły się głucho po pokoju.
Rozdział jak zwykle genialny! Już czekam na następny i oczywiście życzę weny. ^^
OdpowiedzUsuńI tyle!? Tak dlugo czekalam u tylko tyle?! No wez ! To jest niesprawiedliwe... ale rozdzial genialny! Syriusz znowu oberwal! A James naprawde powinien porozmawiac z Lily.. a Syriusz z Ruby... i niech ta dziewczyna sie ogarnie! Ona i Syriusz to para idealna! A nie jakis Gabriel! Phi!
OdpowiedzUsuńRozdzial Mega! Szkoda ze krotki... czekam niecierpliwie na nastepny!
Julk ;*
PS. Jak poszedl konkurs?
W ramach rekompensaty postaram się dać nowy rozdział nieco szybciej, ale jak zwykle nie obiecuję... W głowie mam jeszcze jeden osobny projekt, który chciałabym w najbliższym czasie zrealizować, a to może trochę zająć ;x
UsuńA dzięki, że pytasz, bo, jak się okazało, 2 tygodnie przygotowań nie poszło na marne i jestem jednym z laureatów :D
To takie ... piękne! ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, ale szkoda mi Syriusza! Wszyscy go biją.... No ale wracając do całego rozdziału... on był przegenialny :D czytam dopiero teraz bo mam zakończenie roku i wystawianie ocen i jest tragedia! Ale przeczytałam się zakocham :D Cudo cudo cudeńko!
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co tam się rozwinie między Rogaczem i Lilką no i czekam na więcej Lupina... ja chcę wilczka (prosi)
Pozdrawiam i weny życzę :)
Zapomniałam, a to ważne! Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin :D
UsuńŻebyś od Harrey’ego dostała niezgrabne życzenia, a Ron pół tortu ci zjadł, żeby Draco z Pansy śpiewali sto lat, a Luna z tatą odgonili od was wszystkie gnębiwtryski, żeby Hermiona choć trochę swej wiedzy w twoją głowę przelała, a Hagrid częstował swoimi ciasteczkami.
W skrócie wszystkiego co wesołe i potterowskie :)
Dziękuję bardzo :D
UsuńO, pojawia się napięcie imieniem Gabriel. Jestem ciekawa jak bardzo namiesza w planach Syriusza! Bardzo szybko czytało się ten rozdział, szkoda, że po takiej przerwie, ale gratuluję sukcesu :) Liczę cichutko, że mimo nowego pomysłu, siedemnastka pojawi się tutaj nieco szybciej. W przeciwnym razie kolejny miesiąc poświęcę na nabijanie Ci wyświetleń, każdego dnia myśląc "może dzisiaj". To byłoby morderstwo dla mojej matury, miej to na uwadze :))
OdpowiedzUsuńPrzesyłam tony weny!
Twój blog został dodany do Katalogu Euforia :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, taasteful. ♥
Czy blog został zawieszony?
OdpowiedzUsuńNie, nie został! Zwyczajnie brak mi czasu na pisanie, ale nowy rozdział pojawi się (kiedyś) na pewno ;x
UsuńKocham tego bloga ♥ Znalazłam twoje opowiadanie kilka dni temu i się zakochałam ♥ Wybacz ,że nie komentowałam każdego rozdziału, zwyczajnie mi się nie chciało. Dlatego tu napiszę Ci moje wszystkie myśli itp. To tak masz niesamowity dar pisania. Twój Syriusz mi się strasznie podoba, zresztą nie tylko on. Ruby mi się bardzo spodobała, i podziwiam ją ,że mimo wszystko dalej robi swoje. Zdziwiłam się ,że Dorcas gra tak jakby rolę drugoplanową. Ale to chyba dobrze, bo kibicuję Łapie i Ruby ♥. Fajnie też ,że Regulus w twojej historii jest ,,dobry". Nie lubię Gabriela -,-. ŻYCZĘ MORZA WENY!! Następny rozdział ma być niedługo ok?? ~Brysia ♥
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, wiadomo może już kiedy notka się pojawi?
OdpowiedzUsuńCodziennie tu zaglądam z nadzieją, że coś będzie :(
Motywuję Cię do dalszego pisania! :)
Jest nas tu bardzo sporo i czekamy na kolejny rozdział.
Lepiej by było gdyby był Syriusz+Dorcas, a nie SYriusz*Ruby
OdpowiedzUsuńJa tam wolę Ruby, wszędzie jest ta Dorcas :|
Usuń(chociaż to prawda, w rzeczywistości Dorcas Meadowes była żoną Syriusza
źródło: http://pl.harrypotter.wikia.com/wiki/Syriusz_Black_III )
Tyle, że to jest świat autorki i Ruby jest o wiele lepsza od tej cholernej Dorcas :)
1) Jest milion różnych blogów na Twój upragniony temat, odsyłam Cię do nich, ponieważ najwyraźniej znajdujesz się na złej kategorii fanfiction.
Usuń2) Z tego co wiadomo, Dorcas jest całkiem sporo starsza od Huncwotów (nie znam dokładnej daty) i to mój błąd, że ją tutaj wprowadziłam (wcześniej nie znałam tego faktu), bo prawdopodobnie Dorcas nawet nie chodziła z nimi do szkoły.
3) Pierwsze słyszę, aby Dorcas była żoną Syriusza - bo nie była. Umarła w 81, Syriusz w 81 poszedł do Azkabanu. A jak wspomniałam, ze szkoły się najprawdopodobniej nie znali. W książkach nie ma nic na temat ich związku, jest to wymysł fanów.
4) Nie znacie zakończenia tej historii, nie wiecie, jak się potoczy, a już zakładacie, że Ruby będzie ostatecznie z Syriuszem XD (rozumiem nawet czemu, no ale wiecie, wszystko jest możliwe). Nie bądźcie tacy krótkowzroczni ;x
Hellow! Jest tu kto? Dwa miesiace nic nie dodalas! Czemu nas tak torturujesz?!
OdpowiedzUsuńTo jest niczym klątwa Cruciatusa rzucona na nasze biedne dusze! :D
OdpowiedzUsuńWiadomo może już kiedy pojawi się rozdział? Czekam i czekam i nico :(
OdpowiedzUsuńDroga Devereaux, kiedy będzie nowy rozdział? Tak długo żadnego nie ma, proszę wstaw coś bo nie ma co czytać...
OdpowiedzUsuńPytam jeszcze raz by się upewnić, bo brak odznak życia od ciebie, co z tym rozdziałem?
OdpowiedzUsuńMoże mi się wydaje a może nie ale to dla mnie długa część
OdpowiedzUsuń