29.03.2015

Rozdział 16 - To nie jest takie proste


Kilka słów od Devereaux
Nareszcie jest! Wybaczcie za tak długi czas oczekiwania. Po prostu na początku myślę, że zawiniło lenistwo, a później nie miałam czasu nawet dla siebie, ponieważ musiałam przygotowywać się do ważnego konkursu (ustnego!) z polskiego. Ale konkurs się skończył w piątek, a ja zamiast nadrabiać materiały ze szkoły, piszę rozdział... No cóż. Wiedzielibyście o tym, gdybyście czytali facebooka (lajki mają się sypać, k?). Pojawił się też na blogu wpis o LBA, do którego swoją drogą, proszę, abyście mnie nie nominowali, jeśli chcecie uzyskać jakąś odpowiedź. Schlebia mi to, ale nie biorę w tym udziału C: Nie przedłużając, zapraszam do czytania i komentowania. Enjoy!

Ruby obudziła się z silnym bólem głowy, czemu wcale się nie dziwiła. Gdy Mary upadła torebka z kosmetykami, a te wysypały się na podłogę, Ruby miała wrażenie, jakby walec drogowy – ten śmieszny pojazd, którego mugole używają do zgniatania wszystkiego, co spotka na swojej drodze - przejechał jej po czaszce. Przeklinała Blacka w myślach za to, że wlał w nią tyle alkoholu i samą siebie, za to że mu na to pozwoliła.
- Marnie wyglądasz – skomentowała Lily, czesząc szczotką rude włosy.
- Dzięki – mruknęła i na łokciach podźwignęła się do pozycji siedzącej. Dłońmi przetarła zaspane oczy, a gdy je ponownie otworzyła, mimowolnie spojrzała na okno. Przez chwilę na powiekach osiadły łzy, a po głowie rozniósł się ból, jak gdyby ktoś wbijał jej w mózg igłę. Nie był to przyjemny poranek. Ruby siłą woli zmusiła się do wstania z łóżka. Wyjęła z kufra swój mundurek szkolny i poszła do łazienki, aby się przebrać.
Lily ogarnęło współczucie, gdy patrzyła na koleżankę. Syriusz nie przemyślał tego, że po niedzieli jest poniedziałek, co oznacza szkołę niemal zaraz po imprezie. Szczególnie, że ich pierwszą lekcją w poniedziałki była transmutacja, a wydaje się, że McGonagall zawsze wie więcej o życiu swoich uczniów, niż się do tego przyznawała. Lily miała tylko nadzieję, że nauczycielka od nikogo nie wyczuje woni alkoholu, który w szkole jest surowo zabroniony. Żałowała tylko, że nie miała eliksiru, który błyskawicznie usunąłby kaca Ruby i wymazała z pamięci Lily ostatnią noc w dormitorium Huncwotów. Gdy tylko sobie o tym przypomniała, z nerwów zakręciło się jej w głowie, aż musiała usiąść. Opadła na swoje łóżko.
Chciała wszystko zgonić na te pięć łyków whisky, które wczoraj wypiła. Może na początku szumiało jej nieco w głowie, ale była prawie pewna, że po patrolu korytarzy polepszyło jej się i wypity alkohol nie miał na nią wpływu. Tak, chciała powiedzieć, że się upiła i że nie miała kontroli nad swoimi czynami. Ale tak nie było.
Prawie dała się pocałować Jamesowi Potterowi, największemu dupkowi na świecie, którego przecież tak bardzo nienawidziła. Nie – nie prawie - ona dała mu się pocałować, to Huncwoci wszystko przerwali. Jak teraz ma się zachowywać w ich towarzystwie? Udawać, że nic się nie stało czy kompletnie ich unikać, może zapomną? James na pewno nie zapomni. Może powinna z nim porozmawiać… Problem w tym, że nie wiedziała, co miała zrobić, bo nie potrafiła się określić. Nie potrafiła określić swoich uczuć do Jamesa i swoich planów. Co ona sobie wtedy myślała? Zadręczała się tym pytaniem i próbowała wpaść na sensowną odpowiedź, ale nie mogła. Aż ta niespodziewanie nadeszła.
Nie myślała, nie rozważała każdego za i przeciw w swoich czynach. Żyła chwilą i czuła się z tym dobrze.

Najlepiej z nich czuł się Peter. Peter, ukochany Glizdogon, który swe smutki i radości zatapiał w niezdrowym jedzeniu i słodyczach, a nie w litrach alkoholu. Ukochany Glizdogon, bo tylko on miał jeszcze jedną flaszkę eliksiru na kaca, której nie potrzebował, a której chcieli jego koledzy.
James był zły na nich wszystkich. Jego złe samopoczucie potęgowało złość, ale dla Petera starał się być miły. Tak bardzo chciał ten eliksir. Gdy zapinał białą koszulę pod szyję, czuł się nieprzyjemnie osaczony, więc musiał odpiąć jeden guzik. Tak samo miał z krawatem, zaciskanie go pod samą szyję skutkowało mdłościami, dlatego zwisał on swobodnie z szyi.  
James nie odzywał się do przyjaciół ani słowem. Raz tylko warknął coś w odpowiedzi do Syriusza, co zdziwiło wszystkich na tyle, że zdecydowali się zacząć interweniować. 
James i Syriusz mieli specyficzny związek. Nie tylko byli przyjaciółmi, ale traktowali się jak bracia. Syriusz nawet lubił panią Potter bardziej niż własną matkę! Przetrwali razem najtrudniejsze chwile i nikt nigdy nie widział, aby kiedyś się pokłócili. Ani jeden, ani drugi, nie potrafili się na siebie gniewać, więc kiedy Rogacz warknął do Blacka, musiało być to coś poważnego.
Wszyscy założyli swoje mundurki szkolne – mniej lub bardziej nieprzepisowo – i byli gotowi do wyjścia na śniadanie. James miał wyjść pierwszy, już kroczył ku drzwiom, które szybko zablokował Remus swoim ciałem.
- Chyba musimy porozmawiać, Rogaczu – powiedział Remus, gdy Potter spojrzał na niego pytająco. Rogacz rozejrzał się po przyjaciołach, ale żaden z nich nie wyglądał, jakby zamierzał mu pomóc. Dał za wygraną.
- O czym? – Westchnął ciężko, opuszczając nisko ramiona. Nerwowo przeczesał dłonią swoje kruczoczarne włosy.
- Dobrze wiesz o czym – dołączył się Syriusz.
- Nie bardzo chcę o tym mówić…
- To bardzo mi przykro, mi amigo, ale musisz. Przepraszaliśmy cię już milion i dwa razy, za to, że weszliśmy do pokoju w złym momencie! A ty tylko chodzisz naburmuszony i na nas warczysz, jakby to była nasza wina. Przecież wiesz, że gdybyś nam coś wspomniał, że zamierzasz się miziać z Evans, to moglibyśmy nawet spać w pokoju wspólnym! Ale ty o tym nie wiedziałeś, my o tym nie wiedzieliśmy, to był tylko niefortunny przypadek. Nawet nie wiedzieliśmy, że wciąż była w naszym pokoju. - James zacisnął mocno szczękę i pięści w reakcji na słowa Syriusza. Nie uniknęło to niczyjej uwadze. Był skacowany, obaj byli, więc drażniło go wszystko, co możliwe. Nie spał pół nocy, ponieważ nie mógł zaakceptować tego, co się stało. I nie mógł przestać myśleć o tym, co mogłoby się stać, gdyby Gryfoni nie wrócili do pokoju lub wróciliby trochę później. Dlatego nie przyjmował do wiadomości, że to nie była ich wina, iż nie doszło do pocałunku jego i Lily.
- Nie możesz być na nas za to zły, James – Lupin poparł Syriusza.
- Oczywiście, że mogę! Wszystkie moje wieloletnie marzenia miały się spełnić w tamtym momencie! Doskonale wiecie, co czuję do Lily i wiecie, ile lat się starałem, aby zajść tak daleko, jak byłem wczoraj. Gdybyście tylko nie weszli, mógłbym-
- Najprawdopodobniej nic byście nie zrobili, bo Evans jest najbardziej niezdecydowaną kobietą, jaką znam i pewnie stchórzyłaby. Tak samo jak to zrobiła, kiedy my weszliśmy – wypalił Syriusz. Wiedział, że mówienie w obecności Jamesa czegokolwiek negatywnego na temat Lily nie było dobrym posunięciem, szczególnie w tej chwili. Ale Black nie mógł już wytrzymać napięcia, nie mógł tego trzymać w sobie, bo tak właśnie uważał. I nie próbował zrzucić winy na kogoś innego, taka po prostu była jego opinia. Lily Evans była tchórzem.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chcę cię teraz uderzyć – wycedził przez zęby Potter. Teraz zaciskał pięści tak mocno, aż kostki mu pobielały, a ze zniecierpliwienia podskakiwał lekko w miejscu, próbując się uspokoić. Black rozłożył ręce w zachęcającym geście.
- Więc bij.
James uderzył.

Lily już na samym śniadaniu miała trudności z unikaniem Jamesa. Właściwie… Zdecydowała, że nie będzie się z nim spoufalać, dopóki on sam do niej nie podejdzie lub zanim ona nie będzie gotowa zrobić tego sama. Więc na razie go unikała, nie przyspieszała w żaden sposób ich nieuniknionego spotkania.
Huncwoci szli razem do Wielkiej Sali, byli tuż kilka kroków przed nią. Specjalnie patrzyła, gdzie usiedli, aby ona mogła usiąść jak najdalej. Na początku miała nadzieję na towarzystwo Ruby przy śniadaniu. Potem pomyślała, że ona mogłaby „zwabić” Huncwotów, bo gdzie był Syriusz, tam był i James. Na szczęście nie musiała wypraszać od siebie dziewczyny. Ruby już wcześniej zaplanowała sobie, że usiądzie przy stole Puchonów ze swoją przyjaciółką. No i też nie wiedziała nic o tym, co się stało między Lily a Jamesem. A taką przynajmniej miała nadzieję Lily. Kiedy do sali wszedł Severus, Lily zawołała go i zjadła z nim śniadanie. Nic nie wspominała o Potterze, a ten nawet do niej nie podszedł, tak jak to robił przez ostatnie kilka dni.

- Dobrze się czujesz? – Tak brzmiało pierwsze zdanie, jakie powiedziała do Ruby Heliotropa tego ranka. To już druga osoba, która sugerowała, że Ruby nie wyglądała najlepiej, a dzień się dopiero zaczął. Gryfonka usiadła obok przyjaciółki i od razu chwyciła tost ze stołu. – Ktoś tu zabalował wczoraj – zaśmiała się zielonowłosa.
- Daj mi spokój, kobieto. Na chwilę obecną, czuję się jak trup – mruknęła w odpowiedzi i ugryzła posmarowany dżemem chleb.
- Masz szczęście, że masz taką kochaną przyjaciółkę. – Uśmiechnęła się i postawiła przed Ruby niewielkie naczynie z białą substancją w środku. – Wypij po śniadaniu, a od razu ci przejdzie – poradziła i zaczęła jeść swoje płatki śniadaniowe. Ruby wyszczerzyła oczy ze zdziwienia i uśmiechnęła się delikatnie.
- Heli, skąd to masz? – Everett była ostatnią osobą, którą Ruby podejrzewałaby o posiadanie eliksiru, który wyleczyłby jej kaca. Z drugiej strony, pewnie miał też inne zastosowania, ale nigdy się w to nie zagłębiała, więc nie wiedziała.
- Hm, nie wiem, czemu ludzie uważają Puchonów za takich nudziarzy. My też potrafimy urządzać dobre imprezy. – Wzruszyła ramionami.
- Dziękuję, kocham cię. – Ruby uściskała przyjaciółkę. Była jej bardzo wdzięczna i zarówno zdziwiona, że Heliotropa spodziewała się, że Ruby będzie pić dużo alkoholu na urodzinach Syriusza.
- Wiem. I jak było? Działo się coś ciekawego?
- Nie nudziłam się, ale też nie działo się nic nadzwyczajnego. Przez większość czasu siedziałam z Remusem albo Syriuszem przy barze. Cóż, na początku z Remusem, potem prawie całą imprezę zajmował mnie Syriusz.
- O, naprawdę? – Heli poruszyła brwiami. Och, zaczyna się, pomyślała Ruby. Nigdy nie rozumiała, dlaczego Heli tak bardzo lubiła słuchać o czyimś życiu, a już szczególnie tym miłosnym. – A czy między wami działo się coś ciekawego?
- Oczywiście, że nie. Może trochę podbudowaliśmy przyjaźń, to wszystko. – Widząc powątpiewające spojrzenie Heli, dodała: - To wszystko, Heli.
- Szkoda. Chociaż w sumie nie. Sama już nie wiem. Słyszałam, że Dorcas wyszła z przyjęcia w samym środku i była bardzo zła. Nikomu nie chciała powiedzieć, co się stało.
To była kolejna rzecz w Heli, która dziwiła Ruby. Z jakiegoś powodu ta dziewczyna wiedziała o wszystkim, co działo się w Hogwarcie i jego okolicach. Ruby wiedziała, że swoją zasługę miała w tym Destiny Bresanott, która żyła w jednym pokoju z zielonowłosą i właściwie potrafiła zaprzyjaźnić się ze wszystkimi, skąd mogła czerpać wiele informacji. Ale urodziny Syriusza skończyły się zaledwie około ośmiu godzin temu, plus zaproszeni byli sami Gryfoni, więc ciekawiło ją, jakim cudem wieści tak szybko się rozprzestrzeniły. Może jednak miała rację co do mniemanych przyjaciółek Dorcas.
Ruby zauważyła, że Heli patrzyła na nią wyczekująco.
- Pomyślałam, że może ty coś wiesz? – wyjaśniła swój pytający wzrok, gdy Ruby po pół minucie nie załapała, czego chciała od niej przyjaciółka. Ruby pokręciła głową, zarówno z dezaprobatą, jak i ze zrezygnowaniem.
- Nie miałam z tym nic wspólnego, a Syriusz wyjątkowo mało mówił na ten temat. Czy możemy choć raz nie rozmawiać o nim przy śniadaniu? – Westchnęła znużona. Zaczęła nakładać dżem na kolejną kromkę chleba.
- Okej – zgodziła się Heli i przez chwilę zajęła się jedzeniem. Nagle żując płatki śniadaniowe, jęknęła, jakby coś ważnego się jej przypomniało i czuła wielką potrzebę natychmiastowego podzielenia się wiadomościami. Otworzyła usta, a z nich kapnęło mleko, prosto na żółto-czarny sweter. Heli nie bardzo się tym przejęła. Przeżuła i połknęła jedzenie najszybciej, jak potrafiła, aby zadać ważne pytanie. – Czemu nic nie mówisz o spotkaniu z Gabrielem? – Trąciła Ruby łokciem. Cahan wywróciła oczami. – No co? Doskonale wiesz, że potrzebuję dziennej dawki… wiadomości. Opowiadaj. – Otarła chusteczką mleko z brody oraz z ubrania.
Ruby spotkała się z Gabrielem w Hogsmeade w sobotę, dzień przed urodzinami Syriusza. Nie mogła uwierzyć samej sobie, ale właśnie zdała sobie sprawę, że przez dłuższy czas od spotkania prawie o nim zapomniała. Po prostu działo się tyle rzeczy, że nie miała czasu nawet o tym pomyśleć.
Co było dziwne, ponieważ sobotę spędziła wręcz niesamowicie. Na początku miała nadzieję, że dołączą do nich Heli i Pietro, ponieważ bała się, że razem z Gabrielem nie będą mieli tematów do rozmowy, a to byłoby wielce niezręczne. Szybko jednak wyzbyła się tych oczekiwań. Okazało się, że Gabriel był świetnym rozmówcą i Ruby mogła z nim rozmawiać na każdy temat, nawet o błahostkach. Prawie w ogóle nie odczuwała ich różnicy wieku, która właściwie nie była aż taka wielka. Kupili sobie po przekąskach i gorącej czekoladzie w Herbaciarni u pani Puddifoot i usiedli na ławce niedaleko Wrzeszczącej Chaty, tak że mieli na nią widok. Najlepszą rzeczą z tego wszystkiego było to, że Ruby pierwszy raz od jakiegoś czasu nie czuła się obserwowana i oceniana przez innych. Uznała, że to uczucie musiało jej towarzyszyć tylko, gdy była z Syriuszem. Ruby i Gabriel mieli całkowity spokój od ciekawskich uczniów.
Teraz gdy Heli wspomniała o Gabrielu, Ruby nie mogła przepędzić ze swojej głowy wspomnienia jego dźwięcznego śmiechu i czarującego uśmiechu. Wciąż nie do końca wierzyła, że Gabriel w ogóle istniał – był po prostu zbyt idealny, aby był prawdziwy. Ruby chciała nienawidzić Heliotropy za poznanie jej z Francuzem, ale jednocześnie nie potrafiła. Chciała jej nienawidzić za to, że gdy Ruby słyszała chociażby samo imię chłopaka, jej organizm reagował zadziwiająco obco. Czasem czuła, że jej klatka piersiowa była za mała, aby pomieścić bębniące serce, a czasem jej mózg zapominał jak funkcjonować i jak składać zdania tak, aby miały sens. Ruby bardzo lubiła Gabriela.
To właśnie powiedziała przyjaciółce i poczuła się świetnie, gdy w końcu podzieliła się z kimś swoimi uczuciami. Z jej ust zabrzmiało to bardzo tandetnie, bo zdała sobie sprawę, że tak właśnie mówią wszystkie nastolatki, których rozmowy, chcąc nie chcąc, kiedyś usłyszała. Ruby nigdy się nie spodziewała, że stanie się jedną z nich. Na tę myśl aż przeszły ją ciarki.

Wargę wciąż miał obolałą. I spuchniętą. Niewiele, ale jednak. Kiedy James go uderzył, rozciął sobie dolną wargę zębem. Skóra w okolicy rany poczerwieniała. Ale Syriusz nie był zły na Rogacza. A co ważniejsze, Rogacz nie był już zły na niego. Zaledwie sekundę po uderzeniu James zaczął go przepraszać. Jeśli był sposób, aby złagodzić gniew przyjaciela, Syriusz był gotów podjąć każde ryzyko. Więc Łapa nie przyjął jego przeprosin, ponieważ twierdził, że James nie miał na to powodów. Syriusz sam się przecież prosił, sam go prowokował! W głębi duszy wiedział też, że sam tego chciał. Ostatnio zaczął myśleć, że takie skromne uderzenia mają na niego pozytywny wpływ.
Ten niewielki ból i tak ginął wśród dyskomfortu, jaki odczuwał po urodzinach. Ciągle miał sucho w ustach, głowa bolała go nawet przy najmniejszym hałasie, a na światło w ogóle nie mógł patrzeć. A Peter jeszcze nie zdecydował się, komu dać eliksir.
Do klasy, gdzie zawsze odbywały się zajęcia z transmutacji, wszedł jako jeden z ostatnich uczniów. Większość z nich już siedziała na swoim miejscu. Mimowolnie skierował wzrok na ławkę Dorcas. Czuł się tak podle po ostatniej nocy. Mógł sobie tylko wyobrażać, jak czuła się ona. Dosyć niezręcznie ich spojrzenia skrzyżowały się. Ku jego zdziwieniu, nie uciekła wzrokiem, więc tylko delikatnie się do niej uśmiechnął. Nie odwzajemniła gestu. Syriusz zajął swoje miejsce za ławką Ruby obok Jamesa.
Nie czekali długo na przybycie profesor McGonagall. Ku nieszczęściu uczniów, lekcja zaczęła się punktualnie. Początkowo słuchał z uwagą każdego słowa nauczycielki. Trwało to tylko kilka minut, aż zaczął ze znużeniem rozglądać się po klasie. Uważnie studiował papugę zamkniętą w klatce obok jego ławki. W każdym razie myślał, że była to papuga. Miała wielokolorowe pióra i co jakiś czas cicho powtarzała losowe słowa, lecz nie przeszkadzała tym w lekcji. Ciekawe ile te ptaki potrafią wypowiedzieć słów?, zaczął się zastanawiać.
- Smarkeus cuchnie – wyszeptał do papugi. James spojrzał na niego pytająco.
- Co robisz?
- Czekaj. Smarkeus cuchnie – ponownie zwrócił się do ptaka. Ciągle obserwował McGonagall, aby widzieć, na czym skupiała aktualnie swoją uwagę. W tym momencie odpowiadała komuś na pytanie, więc Syriusz zdobył się na delikatne podniesienie tonu głosu. Papuga patrzyła na niego z zainteresowaniem. Powtarzał daną frazę raz za razem. Nawet nawiązał z nią kontakt wzrokowy, chcąc ją zachęcić do nauki.
- Panie Black! – Wyprostował się na krześle, gdy usłyszał swoje imię. McGonagall stała na środku klasy z założonymi rękoma i wpatrywała się w niego swoim przeszywającym wzrokiem. Profesor nigdy nie unosiła głosu, nie zniżała się do poziomu uczniów, lecz gdy przemawiała, słychać było oziębłość. Wstał, jak zawsze, gdy nauczyciel się do niego zwracał.
- Tak, pani profesor? – Uniósł brwi, udając zdziwienie, a jednocześnie robiąc to swoje niewinne spojrzenie szczeniaczka.
- Myślę, że cała klasa nie wytrzymuje z ciekawości, aby dowiedzieć się, cóż tak interesującego ma do powiedzenia panu ta papuga? – W klasie rozległy się ciche śmiechy. Syriusz już otworzył usta, aby się jakoś wytłumaczyć, a wtedy nagle rozległ się donośny skrzek:
- Smarkeus cuchnie!
Syriusz nie mógł sobie życzyć lepszego wyczucia czasu od ptaka. Klasa wybuchła śmiechem, nawet Ruby zakryła usta, powstrzymując chichot.
- Co za ostre słowa! Próbowałem nauczyć tego ptaszyska dyscypliny, etykiety! Przecież to nie do pomyślenia, kto w ogóle mógł mu powiedzieć coś takiego… Nie mogę w to uwierzyć. – Syriusz oparł dłonie o biodra i z niedowierzaniem kręcił głową. Uczniowie śmiali się z niego, ale z twarzy McGonagall nie mógł wyczytać nic poza wielką dezaprobatą.
- Smarkeus cu-
Syriusz nawet nie zdążył zauważyć, kiedy pani profesor wyciągnęła swoją różdżkę. Kolorowy ptak był teraz zwitkiem papieru, który przez kraty od klatki przeleciał w ręce Syriusza. Badająco patrzył na nauczycielkę, gdy rozwijał wiadomość.

Wieczorny szlaban. Po więcej informacji należy zgłosić się po lekcji.
Profesor Minerwa McGonagall

Po przeczytaniu Syriusz uśmiechnął się tylko. Papier sam zwinął się, w locie formując się znów w kształt ptaka i osiadł z powrotem w klatce. Tym razem gdy zwierzę otworzyło dziób, nie wydobył się żaden dźwięk.
- Tak jest, pani profesor. – Zasalutował i usiadł na krześle z lekkim uśmiechem zadowolenia. – Warto było – szepnął jeszcze do przyjaciela i przybili swoje pięści.
Jak się okazało, profesor McGonagall omawiała drugie Prawo Wyjątków Gampa. Syriusz nie wiedział, jak brzmiało pierwsze, nie mówiąc już o drugim. Oczywiście, logicznie rzecz biorąc, nie widział sensu w zagłębianiu się w dalszą część lekcji, skoro nie rozumiał tej poprzedniej. Do dzwonu siedział i rysował coś na pergaminie.
Gdy większość uczniów opuściła salę, Syriusz podszedł do biurka nauczycielki. Spojrzała na niego znad okularów, przerywając notowanie czegoś.
- Chciałbym przeprosić za swoje zachowanie – powiedział nie do końca szczerze. Po prostu myślał, że tak wypadało.
- Ile razy już to słyszałam… Zachował się pan bardzo niestosownie, panie Black.
Przegryzł policzek od wewnątrz. Wiele razy go karcono, i w szkole, i w domu, ale dezaprobaty od McGonagall były w jakiś sposób inne. Przez dłuższy czas nie mógł znieść jej spojrzenia. Czasem nawet wzbudzała w nim poczucie winy.
- Dziś i jutro masz się stawić u mnie o osiemnastej. Możesz odejść. – Chwyciła pióro i znów zaczęła pisać na swoim kawałku pergaminu.
Syriusz skocznym krokiem wyszedł z pomieszczenia, aż poczuł oczyszczenie się atmosfery. W klasie nawet ciężej mu się oddychało. Niedaleko drzwi od klasy stali jego przyjaciele. Podszedł do nich. Na powitanie uśmiechnął się do Ruby, z którą jeszcze tego dnia nie rozmawiał. Od razu zwróciła uwagę na jego ranę.
- A tobie co się znowu stało? – Wpatrywała się w opuchnięte miejsce zmrużonymi oczyma. Ramionami obejmowała podręcznik do transmutacji oraz do zaklęć, które były ich następną lekcją. Grupką ruszyli w stronę kolejnej klasy do zajęć, ponieważ planowo mieli tylko pięć minut na dojście do niej zaraz po transmutacji. Syriusz odruchowo dotknął swojej wargi.
- A to…
- Moja zasługa. – Szeroko uśmiechnął się James i uniósł lekko rękę, jakby się zgłaszał do odpowiedzi. Ruby spojrzała na nich ze zmarszczonymi brwiami.
- Czemu nagle każdy cię bije? I kiedy będzie moja kolej? – zapytała najpierw poważnie, lecz starała się ukryć uśmiech, gdy Syriusz rzucił jej oskarżycielskie spojrzenie.
- Może od dziś będziecie mnie okładać po twarzy, tak na powitanie?
- No cóż, jeśli nie masz nic przeciwko… - Remus wzruszył ramionami. Dostał za to kuksańca w bok od Łapy.
Ich rozmowy umilkły w momencie, kiedy weszli do klasy. Profesor Flitwick już siedział za biurkiem, ale pisał coś w swoim notatniku, pozwalając uczniom jeszcze chwilę rozmawiać. Ruby i Huncwoci zajęli swoje miejsca, a tymczasem do sali weszła Lily, co nie umknęło uwadze Jamesa. Dziewczyna jednak szła ze wzrokiem wbitym w ziemię, a gdy usiadła przy ławce, patrzyła tylko przed siebie i ewentualnie na koleżankę obok.
Dziś Flitwick omawiał Zaklęcia Niewybaczalne, co najwyraźniej nie sprawiało mu radości. Wciąż się jąkał i chodził w tę i z powrotem po klasie, jakby się denerwował. Syriusz już te zaklęcia znał. Wspominano o nich w czwartej klasie, a także były bardzo popularnym tematem do rozmów w jego rodzinie. Tym razem jednak profesor omawiał ich działania, skutki, przyczyny i powody, dla których nie powinno się ich używać.
- Kiedy zamierzasz z nią porozmawiać? – zaczął Syriusz, zwracając się do Jamesa. 
- Z kim? – zapytał głupio. Nawet nie spojrzał na Blacka, tylko patrzył na otwartą przed sobą książkę.
- Z Trelawney oczywiście – zironizował Łapa. James wywrócił oczami.
- Nie wiem. Nie wiem, czy chce ze mną rozmawiać.
- A od kiedy to cię interesuje? Zawsze zaczepiałeś Evans bez względu na to, czy tego chciała. I tak ją w zasadzie zdobyłeś. Chcesz się poddać po tylu latach? – W głosie Blacka słychać było niedowierzanie.
- Jasne, że nie, ale… - Zawzięcie gestykulował dłońmi, jakby chciał się tymi gestami wyrazić, ale nie mógł. W głowie szukał odpowiednich słów. – To o wiele bardziej złożone, niż sobie wyobrażasz.
- Panie Black i panie Potter – po pomieszczeniu rozniósł się głos Flitwicka. – Byłoby mi miło, gdybyście skupiali uwagę na temacie lekcji, a nie na rzeczach mniej ważnych. Dziękuję – powiedział i kontynuował lekcję.
Syriusz zachęcał Jamesa do rozmowy z Lily, a sam zapomniał o swoim problemie. Musiał porozmawiać z Dorcas. Przeprosić ją, złagodzić nieco sytuację… Zerwać z nią, choć tak naprawdę nigdy nie byli razem. Zaczął się zastanawiać, czy Dorcas właściwie już z nim nie zerwała w momencie, w którym go uderzyła. Czy w takim razie nie uznałaby tego „ponownego” zerwania za kpinę? Za wywyższanie się Syriusza? Że w końcu to on musi zerwać z nią, a nie na odwrót… Kobiety były zdecydowanie zbyt skomplikowane na skacowany umysł Blacka.
Mimo wszystko Syriusz nie lubił hipokryzji. Choć James mu tego nie wytknął, to Syriusz i tak myślał, że pełne prawo do pouczania przyjaciela będzie miał dopiero, kiedy sam upora się ze swoją sytuacją.
Po lekcji mieli godzinną przerwę. Huncwoci mieli spędzić ją przy jeziorze jak zwykle, lecz na zewnątrz wiał silny wiatr, a niebo było szare i nie pozwalało promieniom słońca przedrzeć się przez chmury. Stali więc na korytarzu przy ścianie przy długim rzędzie gotyckich okien. Z drugiej strony, Syriusz wolałby jednak wyjść na dwór. Czuł napiętą atmosferę, gdy obok nich przeszła Lily. Ominęła ich łukiem, ale Ruby odłączyła się od ich grupy i odeszła z Evans. Syriusz zastanowił się, czy Ruby wiedziała, co wydarzyło się między rudowłosą a Rogaczem. Szczerze wątpił, żeby Lily jej się z tego zwierzała. Całkiem niedaleko nich w rogu korytarza usłyszał znajomy głos. Syriusz odwrócił się w tamtą stronę i natknął się na spojrzenie Dorcas. Od razu odwróciła wzrok w inne miejsce, byle na niego nie patrzeć. A może udawała, że go nie widziała?
Łapa zostawił przyjaciół i wolnym krokiem podszedł do grupki, w której stała Meadowes. Potrafił dobrze ukryć swoje zdenerwowanie. W głowie powtarzał sobie, aby się uspokoił. Nie zadziałało, ale miał wrażenie, że nikt tak naprawdę tego po nim nie dostrzegał. Złudną pewność siebie miał już wyćwiczoną.
- Cześć, Dorcas. Znajdziesz dla mnie chwilę? – Uśmiechnął się półgębkiem, ignorując jej koleżanki, które pojedynczo chciały się z nim przywitać. – Na osobności – dodał, rzucając wymowne spojrzenie na ich towarzystwo.
Dorcas tylko westchnęła i wystąpiła z grupki. Przeszli przez wielkie drewniane drzwi za rogiem korytarza. Znaleźli się w Izbie Pamięci. Było to dosyć sporej wielkości pomieszczenie, w którym Syriusz wielokrotnie odbywał swój szlaban. Prawie pod każdą ścianą stał rząd szafek z przeźroczystymi drzwiczkami. Każda z nich była zapełniona przeróżnymi trofeami. Na wolnych kawałkach ściany wisiały gablotki, medale oraz zdjęcia zwycięzców ze swoimi nagrodami. Przy potężnych kolumnach stały kolejne trofea na kamiennych piedestałach. Syriusz lubił przebywać w tym miejscu, lecz teraz wydało mu się szare i ponure, głównie ze względu na pogodę na zewnątrz i niewielką ilość światła, jakie wpadało przez okna. Niektóre klasy, takie jak na przykład klasa od transmutacji, miały także okna z widokiem na korytarz. Takie miała też Izba Pamięci. Nawet przez przyciemnione witraże w każdej chwili mogliby dostrzec, gdyby ktoś próbował ich podglądać.
Dorcas stanęła przed nim z założonymi rękoma. Patrzyła na niego wyczekująco. Po chwili zmieniła spojrzenie, jakby dopiero teraz dostrzegła rozcięcie na jego wardze.
- Czy to…? – zaczęła. Syriusz uśmiechnął się.
- Nie, nie ty mi to zrobiłaś. Najwyraźniej wszyscy stwierdzili, że potrzebuję lania – powiedział żartobliwym tonem. Mógłby przysiąc, że widział, jak odetchnęła z ulgą. Odgarnęła z twarzy brązowe włosy. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale Syriusz jej przerwał, ponieważ po jej spojrzeniu widział, co chciała mu przekazać. – Daj spokój, Dorcas. Zasłużyłem sobie. To ja chciałbym przeprosić ciebie. Czuję się okropnie po tym…
- Ty się czujesz okropnie? – przerwała mu i parsknęła śmiechem. – Pomyślałeś jak ja się poczułam? Bo w tamtym momencie czułam się jak najgorszy śmieć – głos się jej załamał, a ten dźwięk dźgnął Syriusza w pierś jak nóż. – Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przez pewien czas naprawdę mi zależało. I to nie dlatego, że chciałam być dziewczyną najprzystojniejszego i najpopularniejszego chłopaka w Hogwarcie, jak wiele osób sobie myśli. Ja cię lubiłam, Syriusz. I znam twoje podejście do dziewczyn, więc starałam się ignorować większość twoich… specyficznych zachowań. Ale tamto… - W oczach stanęły jej łzy.
- Nie płacz, Dorcas. Nie jestem tego wart. Jesteś piękna, mądra, zabawna… Zasługujesz na kogoś lepszego niż jakiegoś tam Blacka.
Dorcas zagryzła dolną wargę i pokiwała głową, zgadzając się z każdym słowem Syriusza. Ironicznie pomyślała, że więcej komplementów prawił jej teraz przy rozstaniu niż w czasie, gdy byli razem. Gdy mrugnęła, po policzku popłynęła pojedyncza łza. Szybko ją otarła, pozbyła się także łez z drugiego oka i odetchnęła ciężko.
- Czy ona wie? – Kiwnęła głową, wskazując mu, aby się odwrócił. I choć domyślał się, o kim mówiła Dorcas, i tak podążył za jej wskazówkami. Przez witraż mógł zobaczyć Ruby, śmiejącą się razem z Heliotropą i Lily. Ze swojej pozycji nie mogła go zobaczyć, stała na zakręcie korytarza. Szeroki uśmiech z jej twarzy długo nie schodził, a Syriusz już miał tysiąc różnych epitetów odnośnie jej urody. Odwrócił się z powrotem do Dorcas.
- O tym, co się stało? Nie, nie mówiłem jej. – Jak zwykle, gdy czuł się niezręcznie, włożył ręce do kieszeni spodni i przygarbił się lekko.
Dorcas znów mimowolnie pokiwała głową, przyswajając sobie wiadomości. W końcu minęła Syriusza i podeszła do drzwi.
- Powinieneś jej powiedzieć, co do niej czujesz – dodała na odchodne i wyszła z Izby Pamięci.
Syriusz został sam w pomieszczeniu. Nerwowo podrapał się po karku i rozejrzał się po otaczających go nagrodach innych uczniów. Niechcący znów skierował swój wzrok na okno z widokiem na korytarz i nie potrafił go od niego oderwać.
Brązowe włosy Ruby związane w koński ogon falowały łagodnie, jak tafle jeziora, gdy kiwała głową w rozmowie z przyjaciółkami. Syriusz zacisnął usta i splótł dłonie na czubku głowy.
- To nie jest takie proste – powiedział sam do siebie, a jego słowa rozniosły się głucho po pokoju. 

22 komentarze:

  1. Rozdział jak zwykle genialny! Już czekam na następny i oczywiście życzę weny. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. I tyle!? Tak dlugo czekalam u tylko tyle?! No wez ! To jest niesprawiedliwe... ale rozdzial genialny! Syriusz znowu oberwal! A James naprawde powinien porozmawiac z Lily.. a Syriusz z Ruby... i niech ta dziewczyna sie ogarnie! Ona i Syriusz to para idealna! A nie jakis Gabriel! Phi!
    Rozdzial Mega! Szkoda ze krotki... czekam niecierpliwie na nastepny!
    Julk ;*
    PS. Jak poszedl konkurs?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ramach rekompensaty postaram się dać nowy rozdział nieco szybciej, ale jak zwykle nie obiecuję... W głowie mam jeszcze jeden osobny projekt, który chciałabym w najbliższym czasie zrealizować, a to może trochę zająć ;x
      A dzięki, że pytasz, bo, jak się okazało, 2 tygodnie przygotowań nie poszło na marne i jestem jednym z laureatów :D

      Usuń
  3. Świetny rozdział, ale szkoda mi Syriusza! Wszyscy go biją.... No ale wracając do całego rozdziału... on był przegenialny :D czytam dopiero teraz bo mam zakończenie roku i wystawianie ocen i jest tragedia! Ale przeczytałam się zakocham :D Cudo cudo cudeńko!
    Ciekawa jestem co tam się rozwinie między Rogaczem i Lilką no i czekam na więcej Lupina... ja chcę wilczka (prosi)
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam, a to ważne! Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin :D
      Żebyś od Harrey’ego dostała niezgrabne życzenia, a Ron pół tortu ci zjadł, żeby Draco z Pansy śpiewali sto lat, a Luna z tatą odgonili od was wszystkie gnębiwtryski, żeby Hermiona choć trochę swej wiedzy w twoją głowę przelała, a Hagrid częstował swoimi ciasteczkami.
      W skrócie wszystkiego co wesołe i potterowskie :)

      Usuń
  4. O, pojawia się napięcie imieniem Gabriel. Jestem ciekawa jak bardzo namiesza w planach Syriusza! Bardzo szybko czytało się ten rozdział, szkoda, że po takiej przerwie, ale gratuluję sukcesu :) Liczę cichutko, że mimo nowego pomysłu, siedemnastka pojawi się tutaj nieco szybciej. W przeciwnym razie kolejny miesiąc poświęcę na nabijanie Ci wyświetleń, każdego dnia myśląc "może dzisiaj". To byłoby morderstwo dla mojej matury, miej to na uwadze :))
    Przesyłam tony weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Twój blog został dodany do Katalogu Euforia :3
    Pozdrawiam, taasteful. ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy blog został zawieszony?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie został! Zwyczajnie brak mi czasu na pisanie, ale nowy rozdział pojawi się (kiedyś) na pewno ;x

      Usuń
  7. Kocham tego bloga ♥ Znalazłam twoje opowiadanie kilka dni temu i się zakochałam ♥ Wybacz ,że nie komentowałam każdego rozdziału, zwyczajnie mi się nie chciało. Dlatego tu napiszę Ci moje wszystkie myśli itp. To tak masz niesamowity dar pisania. Twój Syriusz mi się strasznie podoba, zresztą nie tylko on. Ruby mi się bardzo spodobała, i podziwiam ją ,że mimo wszystko dalej robi swoje. Zdziwiłam się ,że Dorcas gra tak jakby rolę drugoplanową. Ale to chyba dobrze, bo kibicuję Łapie i Ruby ♥. Fajnie też ,że Regulus w twojej historii jest ,,dobry". Nie lubię Gabriela -,-. ŻYCZĘ MORZA WENY!! Następny rozdział ma być niedługo ok?? ~Brysia ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, wiadomo może już kiedy notka się pojawi?
    Codziennie tu zaglądam z nadzieją, że coś będzie :(
    Motywuję Cię do dalszego pisania! :)
    Jest nas tu bardzo sporo i czekamy na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  9. Lepiej by było gdyby był Syriusz+Dorcas, a nie SYriusz*Ruby

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam wolę Ruby, wszędzie jest ta Dorcas :|
      (chociaż to prawda, w rzeczywistości Dorcas Meadowes była żoną Syriusza
      źródło: http://pl.harrypotter.wikia.com/wiki/Syriusz_Black_III )
      Tyle, że to jest świat autorki i Ruby jest o wiele lepsza od tej cholernej Dorcas :)

      Usuń
    2. 1) Jest milion różnych blogów na Twój upragniony temat, odsyłam Cię do nich, ponieważ najwyraźniej znajdujesz się na złej kategorii fanfiction.
      2) Z tego co wiadomo, Dorcas jest całkiem sporo starsza od Huncwotów (nie znam dokładnej daty) i to mój błąd, że ją tutaj wprowadziłam (wcześniej nie znałam tego faktu), bo prawdopodobnie Dorcas nawet nie chodziła z nimi do szkoły.
      3) Pierwsze słyszę, aby Dorcas była żoną Syriusza - bo nie była. Umarła w 81, Syriusz w 81 poszedł do Azkabanu. A jak wspomniałam, ze szkoły się najprawdopodobniej nie znali. W książkach nie ma nic na temat ich związku, jest to wymysł fanów.
      4) Nie znacie zakończenia tej historii, nie wiecie, jak się potoczy, a już zakładacie, że Ruby będzie ostatecznie z Syriuszem XD (rozumiem nawet czemu, no ale wiecie, wszystko jest możliwe). Nie bądźcie tacy krótkowzroczni ;x

      Usuń
  10. Hellow! Jest tu kto? Dwa miesiace nic nie dodalas! Czemu nas tak torturujesz?!

    OdpowiedzUsuń
  11. To jest niczym klątwa Cruciatusa rzucona na nasze biedne dusze! :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiadomo może już kiedy pojawi się rozdział? Czekam i czekam i nico :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Droga Devereaux, kiedy będzie nowy rozdział? Tak długo żadnego nie ma, proszę wstaw coś bo nie ma co czytać...

    OdpowiedzUsuń
  14. Pytam jeszcze raz by się upewnić, bo brak odznak życia od ciebie, co z tym rozdziałem?

    OdpowiedzUsuń
  15. Może mi się wydaje a może nie ale to dla mnie długa część

    OdpowiedzUsuń