2.02.2015

Rozdział 15 - Teraz albo nigdy



Kilka słów od Devereaux
O kurde, 16 stron i jedna linijka w Wordzie. Mówiłam, że rozdziały będą krótsze i będą, ale ten opisuje urodziny Syriusza, w związku z czym zawiera sporo dialogów, a ja nie chciałam zostawiać Was z samymi dialogami, więc zrobiłam wyjątek. Chciałam też Was poinformować o FACEBOOKU, który założyłam kilka dni temu, bo nikt nie używa Google+ *chlip chlip*, gdzie na pewno będziemy mieli lepszy kontakt (zamiast odpowiadać w komentarzach na blogu) i gdzie znajdzie się wiele ciekawych rzeczy, więc lajkować! Bo jak nie... To... Nie mam prawa Wam grozić, więc lajkujcie plox. Jest też druga sprawa dla autorów własnych blogów i trzecia sprawa z tym niezwiązana... ale o tym możecie przeczytać na FB, aco. Pozwolę sobie. Rozdział poprawiany na szybko, więc jeśli są błędy, proszę, wymieńcie mi je.
Komentujcie, bo to motywuje niesamowicie, wytykajcie mi błędy, bo tego potrzebuję! Enjoy!

Lily machnęła różdżką na płytę winylową AC/DC Dirty Deeds Done Dirt Cheap i na papier na prezenty. Prezent uniósł się w powietrze i zapakował płytę, tak że z zewnątrz miała kształt niewielkiej figurki. Uwielbiała robić prezenty! Znała tyle przydatnych zaklęć, że solenizant nigdy się nie domyślał, co było w papierze.
Rudowłosa zapięła trzy pierwsze guziki czerwonej pelerynki, która sięgała jej do pasa. Zapięła je, aby w ten sposób zakryć dekolt, jaki miała jej biało-czarna sukienka. Nie był głęboki, odsłaniał tylko obojczyki i niewielką przestrzeń pod nimi, ale czuła się nieswojo odkrywając aż tyle. Na szczęście pelerynka zażegnała ten problem. Sukienka miała czarny gorset i biały dół, sięgający kolan. Na głowę nasunęła kapturek i to było w zasadzie jej całe przebranie. Czerwony Kapturek. Gdy była mała, rodzice straszyli ją złym wilkiem, kiedy robiła coś złego. Miała sentyment do tej baśni.
- A gdzie twój kostium? - zapytała oburzona, kiedy tylko Ruby wyszła z łazienki.
Cahan nosiła wtedy czerń i wyglądała w niej bardzo dobrze, ponieważ kontrastowała z jej jasną karnacją. Nogi opijały jej skórzane ciasne spodnie, które z Lily kojarzyły się tylko z punkami. W nie włożyła koszulę z rękawami dzwonami, które zwieńczał mankiet. Ruby usiadła na swoim łóżku i zaczęła zakładać koturny - również czarne.
- Mam go na sobie - odparła. - Syriusz miał dla mnie o wiele bardziej skąpą wersję, ale postarałam się o swoją własną. Nad uszami jeszcze pracuję. - Stanęła na prostych nogach i zachwiała się. Ruby Cahan nie chodziła na co dzień na wysokim obcasie, dlatego chwilę jej zajęło zanim się przyzwyczaiła.
- To twoja Catwoman?
- Improwizowałam. Nie mam dla niego prezentu, nie chciałam się przebierać, ale najwyraźniej nie mam innego wyjścia. - Gdy stanęła przed lusterkiem w łazience, znów się zachwiała. Wyszła z niej pomalowanymi czerwoną szminką ustami. - Nienawidzę siebie - jęknęła.

- Wszystkiego najlepszego! - krzyknęła Dorcas i zarzuciła ramiona na szyję Blacka. Chwilę po tym pocałowała go namiętnie. Za nią stały jej trzy koleżanki i chichotały cicho. Najwyraźniej były bardzo dumne, że ich przyjaciółka umawia się z Syriuszem Blackiem.
Ruby patrząc na to, pomyślała, że wcale nie zdziwiłaby się, gdyby jej świta podczas pocałunku wyobrażała sobie, że to właśnie one całują Huncwota i że co noc planują, jak odbić chłopaka „przyjaciółce”.
Grupka stała przy barze, który był tam, gdzie zwykle znajduje się stolik z szachami. Ruby zastanowiła się, skąd Huncwoci wytrzasnęli własny bar. Zaczarowali go tak, aby sam robił drinki i inne napoje, które zamówią goście. Kiedy Black tylko zauważył Ruby i Lily, od razu zawołał je do siebie. Chcąc, nie chcąc, podeszły.
- No nie, gdzie twoje przebranie, Cahan? - zapytał zrezygnowany.
- Daj mi chwilę. - Wyciągnęła palca w jego stronę, na znak, aby zaczekał. Spojrzała na podłogę, zacisnęła usta, zmarszczyła brwi i zmrużyła oczy. Syriusz przyglądał się jej z zaciekawieniem.
Ruby nie miała wprawy w kontrolowaniu swojej metamorfomagii, jednak tę sztuczkę ćwiczyła potajemnie od kilku dni. Najpierw wyobraziła sobie postać, do której chciała się upodobnić. Potem wyobraziła sobie, że coś wychodzi z jej czaszki, aż poczuła ból, jakby ktoś wbijał jej igłę w mózg. Trwał on mniej niż sekundę, bowiem następnie przekształcił się w delikatne łaskotanie na czubku głowy, aż Ruby poczuła, że musi wstrząsnąć głową, aby pozbyć się tego uczucia.
Black uśmiechnął się szeroko, gdy zauważył, że spomiędzy ciemnych włosów Ruby wystawały kocie uszy. Ruby pokręciła głową, a on czuł się, jakby patrzył na słodkie kocię.
- Czy to moja Catwoman? - zapytał ucieszony i objął ją ramieniem, przysuwając do siebie. Przyjaciółki Dorcas spojrzały po sobie porozumiewawczo, co nie umknęło uwadze ani Dorcas, ani Syriusza, ani Ruby. Syriusz zignorował wszelkie oznaki tego, że powinien puścić Cahan wolno. Jako że był o głowę wyższy od niej, spojrzał z góry na uszy, które właśnie wyczarowała Ruby. Nie mógł się powstrzymać i z uśmiechem zmierzwił jej gładkie włosy. Ta odepchnęła go i zaczęła poprawiać swoją fryzurę.
- Lily! Wyglądasz świetnie, jako… um…?
- Czerwony Kapturek – wyjaśniła Evans Blackowi. W tym samym czasie dołączył do nich James, zawieszając się radośnie ramieniem na Syriuszu.
- O, Czerwony Kapturek! – James udawał, że wiedział od samego początku, za kogo przebrała się jego luba i że nie słyszał tego, co chwilę wcześniej powiedziała. – To moja ulubiona… - Zaczął gorączkowo myśleć, kim był Czerwony Kapturek, ale nic nie wpadło mu do głowy. Dlatego wybełkotał coś, co nawet dla niego samego nie było zrozumiałe i pociągnął łyk piwa z butelki. W ten sposób mógł zgonić winę na butelkę, że to ona zniekształciła wypowiedź. Na szczęście Lily nie dopytywała, tylko spojrzała na Pottera z powątpiewaniem.
Po mimice twarzy Dorcas Lily zauważyła, że Meadowes czuła się ignorowana i była żądna uwagi. Kapturek postanowił dać jej to, czego pragnęła.
Dorcas przebrana była za wróżkę. Nosiła na sobie zieloną sukienkę bombkę bez ramiączek. Materiał od pasa w dół (a nie było go wiele) był tak pofałdowany, że przypominał duże liście. Spódnica miała przedłużenie z fioletowej koronki. W pasie przewiązała się ciemnożółtym paskiem z wielkim fioletowym kwiatem na boku. Z przodu u góry materiał znów imitował liście, ale zostawił głęboki dekolt, który „zasłonił” zielony tiul. Przez niego można było zobaczyć to i owo, jak na przykład to, że Meadowes założyła dziś biustonosz typu push-up. Zza pleców rozpościerały się niewielkie przezroczyste skrzydełka, jak u ważki.
- A ty, Dorcas? Czy to wróżka? – zapytała Lily.
- Tak! – ucieszyła się dziewczyna. – Znasz tę bajkę „Piotruś Pan”? – Lily kiwnęła twierdząco głową. Była zdziwiona, że Dorcas znała literaturę mugolską, nawet jeśli były to tylko bajki. – Jak byłam mała, zawsze marzyłam o byciu jak Dzwoneczek.
Lily uśmiechnęła się tylko uprzejmie i choć chciała kontynuować rozmowę, to jakoś jej nie szło, więc zaniechała. Postanowiła się trzymać Ruby, bo tylko z nią czuła się dobrze, poza Huncwotami. Może dlatego, że tylko ich dobrze znała. Nie była nawet fanką Quidditcha, a na urodzinach była cała drużyna Gryffindoru. Nie czuła potrzeby nawiązywania więzi z Dorcas lub z jej przyjaciółkami. Z Mary Macdonald bała się rozmawiać, bo to dziewczyna głodna plotek, a z Anastazją miała mało wspólnego, mimo że razem mieszkały.
Usiadła więc razem z Ruby na kanapie niedaleko kominka w towarzystwie Doriana i Petera. Ruby rozmawiała z Dorianem o zielarstwie, a Lily w akcie desperacji zaczęła nawet konwersację z Peterem, który okazał się równie niezręczny towarzysko jak ona, więc rozmawiali o ludziach na imprezie, których nie znali. Ich plotki nie trwały długo, bo przerwał je Syriusz, który zaproponował grę „Nigdy, przenigdy…”.
- Wszyscy wiedzą, na czym to polega? – zapytał, ale kilka osób zaprzeczyło. – Siadamy w kółku z piwem lub z innym alkoholem pod ręką. Jedna osoba mówi nam, czego nigdy nie robiła. Jeżeli znajdzie się ktoś, kto rzeczywiście tego nie robił, wiadomo – nie pije. Jeżeli ktoś jednak miał taki epizod – przyznaje się poprzez łyk. Powiedzmy, że każdy ma pięć „żyć”. Przegrywasz, jeśli napijesz się pięć razy.
Wszyscy szybko popchnęli meble pod ściany, robiąc miejsce na środku Pokoju Wspólnego. Czternaście osób usiadło w kółku na wzorzystym dywanie ze szklankami w dłoniach (ustalono, że na cztery osoby przypada jedna butelka Ognistej Whisky).
- Lils, nie grasz? – zapytał James, jakby zaskoczony tym faktem.
- Chyba sobie odpuszczę. – Skrzyżowała ramiona na piersi. James westchnął ciężko.
- No dalej, dziewczyno! Nic ci się nie stanie, jeśli zabawisz się chociaż raz – uśmiechnął się zachęcająco i wyciągnął w jej stronę niewielką szklankę.
Lily przez chwilę biła się z myślami. Nie miała wprawy w piciu alkoholu, dlatego jej organizm nie był do tego przyzwyczajony. A Lily nie chciała się upokorzyć. Z drugiej strony pomyślała, że nie może ciągle zastanawiać się, co będzie później. Evans chwyciła szklankę i usiadła z Jamesem w kółku.
- Nigdy, przenigdy… - zaczął Syriusz i wpatrzył się w sufit, myśląc, jak pogrążyć innych. – nie byłem w mugolskim kinie. – Uśmiechnął się szeroko, gdy cztery osoby się napiły. W tym Lily i Ruby.
- Nigdy, przenigdy nie śmiałem się z czyjegoś nieszczęścia – powiedział Dorian. Wszyscy Huncwoci, Ruby, Mary Macdonald i Dorcas z paczką upili łyk whisky ze swoich szklanek.
Po kilku rundach zostali prawie wszyscy, wiele osób miało tylko jedną szansę, gdy nadeszła kolej Petera. Wiedział dokładnie, co powiedzieć, choć być może było to trochę zawstydzające. Szczerze zdziwiłby się, gdyby ktoś oprócz niego się nie napił.
- Nigdy, przenigdy się nie całowałem – wyznał z uśmiechem. Tak jak myślał, wszyscy sięgnęli po szklanki. 
Po grze ktoś zapytał, czy Syriusz otworzy prezenty. Black niczego od nikogo nie oczekiwał. Nie prosił o prezenty, ale kiedy już jakieś dostawał, miał wysokie oczekiwania. Dlatego nie chciał udawać przy wszystkich radości, podziękował i stwierdził, że odpakuje je później w pokoju. Podeszła do niego Dorcas i szepnęła mu do ucha, że prezent od niej czeka na niego w jego dormitorium.
- Możemy teraz po niego pójść. – Uśmiechnęła się i pociągnęła go za rękę.
Przecisnęli się przez ludzi i weszli po schodach do męskiej części Wieży Gryffindoru. Syriusz nawet nie prowadził jej do swojego pokoju, to Dorcas ciągnęła go za sobą, jakby nie mogła się doczekać. Czy ten prezent jest aż tak dobry?, zapytał sam siebie. Dziewczyna bez wahania pozwoliła sobie otworzyć drzwi od sypialni Huncwotów. Przekroczyli próg, a gdy tylko Syriusz zamknął za sobą drzwi, rozejrzał się po pokoju, pogrążonym w ciemnościach. Cóż, nic się w nim nie zmieniło, przynajmniej na pierwszy rzut oka Na „drugi rzut” Dorcas mu nie pozwoliła.
Syriusz poczuł na swoich ustach usta dziewczyny. Dorcas namiętnie go całowała, a ten – z początku zaskoczony sytuacją – poddał się jej i objął jej twarz w obie dłonie. Ich usta wciąż były złączone, kiedy Meadowes zaczęła rozplątywać sznurek od peleryny przy szyi Syriusza. Materiał opadł na podłogę. Syriusz instynktownie pokierował ją w stronę swojego łóżka, ale Dorcas objęła go mocniej. Syriusz uniósł jej drobne ciało i umieścił na szafce nocnej, zrzucając kilka rzeczy. Stał więc między jej nogami. Szybko i zgrabnie odpiął skrzydełka wróżki od pleców, które również spadły na ziemię. Nikt się tym nie przejmował.
Znów zalała go falą pocałunków. Syriusz chciał się zatrzymać, bo bądź co bądź, czuł, że nie postępowali dobrze. Przecież mieli tylko po szesnaście lat! Jednak nie potrafił zdjąć z niej swoich dłoni, które błądziły po ciele Gryfonki.
Nie wiedział nawet kiedy, a góra od kostiumy Batmana została opuszczona do pasa. Syriusz odważył się przenieść pocałunki na szyję dziewczyny.
- Och, Syriusz – wyszeptała. Chwilę później sięgnęła do żółtego pasa od spodni Blacka. Nie była pewna, jak się go odpina, ale…
- Ru… - zaczął, ale nie skończył.
Zdał sobie sprawę ze swojego błędu, jeszcze zanim Dorcas odepchnęła go od siebie. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć. Cokolwiek starał się z siebie wydusić. Zachował się jak najgorszy palant.
- Prze-
Nie zdążył dokończyć z powodu siarczystego policzka, jaki wymierzyła mu Meadowes. Był tak zaskoczony, a jednocześnie czuł, że na to zasłużył. I to od jak dawna sobie na to zbierał… Dorcas pospiesznie chwyciła część swojego kostiumu z podłogi.
- Dorcas, ja… Dorcas. Dorcas! – krzyknął raczej do siebie niż do niej. Zresztą sam siebie nie usłyszał przez trzask drzwi od sypialni. Zanim wyszła, zdążył zobaczyć, że w jej oczach stanęły łzy. Splótł dłonie na karku i zacisnął mocno powieki, modląc się o możliwość cofnięcia czasu.
Czuł się źle. Czuł się jak najgorszy człowiek na Ziemi.

Remus był nieco zażenowany stanem Jamesa. Potter właśnie stał na środku Pokoju Wspólnego i głośno wyśpiewywał pojedyncze linijki tekstu The Beatles Twist and Shout. Próbował zmusić innych do śpiewania, jak wokalista na koncercie, ale próby Jamesa kończyły się fiaskiem. Nieważne jak bardzo śmieszyło go zachowanie Rogacza, wiedział, że musi mu pomóc, jeśli nie chciał, aby James się upokorzył. A już szczególnie nie przy Lily, która patrzyła na niego z politowaniem. Podeszła do Lupina i poprosiła go, aby zajął się Jamesem, co, tak czy inaczej, miał zamiar zrobić. Lily tymczasem musiała iść na patrol korytarza, jako prefekt. Remus podszedł więc do Jamesa i objął jego kark ramieniem, niby zaczepnie i przyjacielsko, ale na celu miał odciągnięcie go na bok, aby ludzie przestali na niego patrzeć. Gdy James miał publiczność, zawsze czuł się pewniej i był zdolny do coraz to dziwniejszych rzeczy. Krok pierwszy: pozbyć się gapiów.
- Hej, Rogaczu. Chodź na słówko – zaczął i zaciągnął go do barku.
- Dla ciebie wszystko, Luniaczku – odparł troszeczkę bełkocząc.
- Okej… Dla ciebie już tego wystarczy. – Remus wyjął z dłoni Pottera butelkę z piwem. Z początku przyjaciel protestował, potem jednak rozproszył swoją uwagę i krzyknął:
- Łapciu, skąd ta smutna mina?
Remus odwrócił się i zobaczył, że ze schodów, prowadzących do dormitoriów, zszedł właśnie Syriusz. Uśmiechnął się szybko, jakby chciał pokazać Jamesowi, że się myli. Black chciał do nich podejść, ale w tym samym czasie zawołał go ktoś inny. Spojrzał przepraszająco na przyjaciół i podszedł do gości. 
- Chodź, Rogaczu. Odpoczniesz sobie, co? – Lupin chwycił go pod ramię i delikatnie pociągnął w stronę chłopięcych dormitoriów. Potter opierał się i wybełkotał coś. – Słuchaj, nie chcesz się chyba upokorzyć przed Lily, co? – Uniósł brwi. – Wypiłeś za dużo, idź się połóż. – Zaczęli wchodzić po schodach, ale James nadal polemizował, dlaczego powinien zostać na dole. – Jeśli coś się będzie działo, to na pewno ci powiem! – skłamał Lupin dla dobra przyjaciela. – Impreza nie będzie trwała długo, nic cię nie ominie – znów skłamał, ale przecież James nie będzie tego pamiętać. Tak się przynajmniej usprawiedliwiał.
Odprowadził Rogacza do pokoju, a on potulnie położył się na swoim łóżku. Remus zgasił światło i poczekał jeszcze chwilę, aby upewnić się, że James niczego nie planuje i wyszedł. James prawie natychmiast wstał z materaca.

Ruby siedziała sama przy barze. Wcześniej miejsce obok zajmowała Lily, ale musiała „wypełniać swoje obowiązki prefekta”, jak to nazwała. Kończyła swoje piwo kremowe i obserwowała zachowywania pijanych nastolatków. W zasadzie to nie byli bardzo pijani, w każdym razie nie tak jak James, ale niektórym uderzało już coś do głowy i Ruby zaobserwowała całkiem ciekawe sytuacje.
- Ognistą – mruknął ktoś obok niej. Jak rozpoznała po głosie, był to oczywiście Syriusz. Wyglądał na nieco zmarnowanego.
- A tobie co się stało? – zapytała. Syriusz spojrzał na nią zdziwiony, jakby jej w ogóle nie zauważył. Coś nowego.
- Ach, nic – westchnął i wypił cały płyn na raz z niskiej szklanki. – Dawaj butelkę Ognistej i drugą angielkę – rozkazał. Magiczny bar wykonał jego polecenie i zza lady wyfrunęły pożądane rzeczy. Rozlał alkohol do obu szklanek, jedną podsunął Ruby. Nawet nie pytał jej, czy miała ochotę. Dziewczyna mimo to przyjęła ją. – Jestem palantem, idiotą, debilem, chamem, prostakiem i… tu powinnaś mi przerwać i powiedzieć coś miłego.
- O nie, nawet nie śmiem tego zrobić. Dziwi mnie tylko, jak długo zajęło ci zdanie sobie z tego sprawy. – Syriusz spiorunował ją wzrokiem. – Okej. Hm, miła rzecz… Jesteś przystojny, niech ci będzie – zaśmiała się, Black pokręcił głową z niedowierzaniem. Cholera, czuł się beznadziejnie, a mimo to nie mógł powstrzymywać się od uśmiechu. – Więc, co ci leży na sercu?
Black znów westchnął ciężko i upił łyk whisky. Zastanawiał się, ile z tego mógł powiedzieć Ruby. Oczywiście mógł powiedzieć wszystko, ważniejsze było: jaka jest rozsądna granica jego opowieści?
- Cóż, chyba właśnie zerwaliśmy z Dorcas. A jeśli nie teraz, to na pewno zrobi to później.
- Czy ona… cię uderzyła? – dopytywała zaciekawiona. Syriusz tylko spojrzał na nią zdziwiony.
- Skąd wiesz?
- Wydedukowałam z czerwonego odcisku w kształcie dłoni na twojej twarzy. Co się stało? – Również ona zasmakowała alkoholu i skrzywiła się. Oprócz tego wyglądała na dosyć zmartwioną, jak na osobę, która właśnie dowiedziała się, że szkolny casanova znów jest singlem.
- Aby nie kompromitować się dalej, powiem tylko, że wymsknęło mi się coś nieodpowiedniego w nieodpowiednim momencie. – Zanim Ruby zadała kolejne pytanie, Syriusz powstrzymał ją ruchem dłoni. – Koniec tematu.
- Chciałabym jej tylko pogratulować. Sama chciałam cię uderzyć kilka razy – wyznała. Przestała mówić, gdy zauważyła niedowierzanie w jego ciemnych oczach, pomieszane z rozbawieniem. – ale przyjaźnimy się i uważam, że przemoc jest niepotrzebna – wybrnęła, choć naprawdę nie było dnia, w którym nie chciała czegoś zrobić Blackowi.
Czasem był miły i sympatyczny, ale trwało to chwilę. Później nadrabiał złośliwością i… Cóż, był jeszcze bardziej miły, aż właściwie podchodziło to pod flirt, którego Ruby nie lubiła (a przynajmniej, gdy był skierowany w jej stronę), a to ją denerwowało. Czasem był tak bezczelny, że jedno uderzenie by nie wystarczyło, aby przywrócił się do normy. Czyli po prostu był Syriuszem, a już samo to mogło drażnić.
- Radziłbym ci nie zbliżać się do Dorcas przez jakiś czas. Jest… rozjuszona. Jakikolwiek kontakt z nią wiąże się z niebezpieczeństwem – dodał, ponieważ Ruby mogłaby pomyśleć, że uraz Dorcas to coś osobistego. Co prawda, zaliczałoby się to pod tę kategorię, ale nie uważał, aby Cahan musiała o tym wiedzieć. – A jeśli kiedykolwiek poczujesz potrzebę uderzenia mnie, to się nie krępuj. – Rozłożył ramiona, jakby był otwartą księgą.
- Zapamiętam.
Po dwóch kolejkach Ognistej Whisky, wymienieniem się najbardziej upokarzającymi momentami życia, śmianiem się do rozpuku i wykładzie Remusa, który ostrzegał Ruby przed daniem upić się przez Syriusza, Ruby zdecydowała, że był to odpowiedni moment, na zadanie pytania, które męczyło ją już przez pewien czas.
Syriusz przez alkohol wydawał się być bardziej otwarty i Ruby mogłaby zapytać o to, co się stało między nim a Dorcas, ale tego nie zrobiła, ponieważ nie chciała interesować się nie swoimi sprawami. Co prawda nie miała wprawy w piciu alkoholu, nie robiła tego często, co wiąże się z tym, że miała słabą głowę do takich rzeczy. Coraz trudniej było jej trzymać język za zębami, lecz zawsze powstrzymywała się w ostatniej chwili od mówienia pewnych rzeczy. Kiedy wstawała z krzesła, pokój się kręcił wokół niej, a w uszach tylko szumiało, więc pozostawała na swoim miejscu. Huncwot wyglądał, jakby był w o wiele lepszym stanie od Ruby. Syriusz właśnie wlewał do jej szklanki kolejną porcję Ognistej, a gdy Ruby chciała zaprotestować, Black tylko ją uciszył gestem ręki.
- Muszę cię o coś zapytać – zaczęła powoli, bo nie bardzo wiedziała, jak sformułować pytanie. – Ale musisz odpowiedzieć szczerze.
- A jak nie, to co? – Uśmiechnął się zalotnie.
- Po prostu opowiedz szczerze – nalegała. – Chodzi mi o-
- Nie, nie nauczę cię animagii, Cahan – jego głos nagle spoważniał, jakby naprawdę myślał, że o to zamierzała zapytać.
- Siedź cicho, Black i pozwól mi dokończyć. Eliksir Słodkiego Snu jest jednym z najłatwiejszych i nie mam pojęcia, czemu Slughorn kazał nam go uwarzyć na szóstym roku, ale nawet tego nie potrafiłeś zrobić. – Ruby zawzięcie gestykulowała rękami. Syriusz wywrócił oczami. Już wiedział, co dręczyło Cahan. - A teraz przychodzisz sobie na lekcję, mówisz mi o swoich wysokich stopniach i idealnie sporządzasz Amortencję! Więc albo robiłeś ją już wiele razy, albo nagle cię olśniło, albo… Nie wiem, może udawałeś, że jesteś beznadziejny. Proszę, wytłumacz mi.
Syriusz głośno się roześmiał. Zwróciło to uwagę kilku par oczu, ale chwilę później stracili zainteresowanie. Czy jej prośba zabrzmiała irracjonalnie? Czy wykonała jakiś podtekst, który tak go rozbawił? Zanim Ruby zdążyła zapytać, co było dla niego takie zabawne, Syriusz podjął rozmowę.
- Merlinie, to takie kompromitujące. – Wciąż się śmiał, ale wtedy Ruby zrozumiała, że śmiał się on z siebie. Oparł czoło o rozstawionego kciuka i palca wskazującego, resztą dłoni zasłaniając sobie pół twarzy. Oblizał spierzchnięte wargi poddenerwowany. Zdał sobie sprawę z tego, jak głupio będzie brzmiało jego wyjaśnienie, ale i tak postanowił być szczery. – Cóż, to prawda, że sprzedawałem Amortencję na czwartym roku w Hogwarcie – przyznał i zebrał się na to, aby spojrzeć Ruby w oczy. Dziewczyna zaciskała wargi, powstrzymując śmiech, zupełnie jak Syriusz.
- Nie mówisz poważnie. – Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Sprzedałem zaledwie cztery fiolki, zanim Slughorn się dowiedział i zatuszował sprawę. – W tym momencie Ruby roześmiała się wniebogłosy, a Syriusz znów zakrył twarz dłońmi, w akcie zawstydzenia. Wciąż nie powiedział jej całej prawdy.

Lily wróciła do pokoju wspólnego Gryfonów z obchodów korytarza. Ludzi nie ubyło, a nawet kilku przybyło, co ją bardzo zdziwiło. Rozejrzała się po tłumie, ale na szczęście nie zauważyła nikogo z młodszego rocznika. Odetchnęła też z ulgą, gdy nie zobaczyła nigdzie pijanego Jamesa. Czyli Remus spełnił jej prośbę.
Wzrokiem odszukała Ruby. Siedziała przy barze, właśnie tam, gdzie Lily ją zostawiła. Tym razem jednak towarzyszył jej Syriusz. Pierwszym odruchem Evans była myśl, o tym, jak ją uratować przed niechcianym towarzystwem. Gdyby to Lily spotkała kogoś, z kim nie chciałaby rozmawiać, marzyłaby o ratunku przez przyjaciółkę, ale… Po dłuższym przyglądaniu się Catoman i Batmanowi, natychmiast odepchnęła od siebie pomysł bycia dobrą koleżanką. Ruby wcale nie wyglądała, jakby potrzebowała pomocy. Prowadziła z Syriuszem ożywioną rozmowę, śmiali się, Ruby nawet czasami dotykała jego ramię, dłoń czy klatkę piersiową. Żartobliwie lub aby podkreślić sposób wypowiedzi, bo Lily nie widziała w tym żadnych podtekstów. Nawet ciemne kocie uszy Cahan odznaczały się wyraźniej w rozjaśnionych włosach. Lily, nie chcąc im przerywać, podeszła do Remusa i Petera.
- James drzemie sobie na górze – poinformował ją Lupin. – Był bardzo oporny, ale jakoś  mi-
- Carry on my wayward son, there’ll be peace when you are done!
Wszyscy odwrócili się w stronę źródła nieudolnej próby śpiewania refrenu piosenki Kansas. Najwyraźniej śpiewanie nie wystarczyło i James robił z siebie pośmiewisko, tańcząc. Chciał się wmieszać w tłum na środku pokoju, ale tak machał rękami, że każdy się od niego odsuwał, aby przez przypadek nie mieć podbitego oka. Z początku wyglądało to nieco żałośnie, po chwili wszyscy zrozumieli, że to po prostu James i śmiali się razem z nim, a nie z niego. Raz nawet błysnął flesz aparatu. Remus musiał zapamiętać, aby popytać kogoś o to zdjęcie i wkleić je do ich wspólnego albumu. Niepowtarzalna okazja.
Cała trójka zaczęła podchodzić do Pottera, ale Syriusz był bliżej, jako iż bar znajdował się niedaleko schodów do męskich dormitoriów, skąd przybłąkał się Potter. Syriusz wstał ze stołka, zachwiał się, ale szybko złapał równowagę. Podszedł do przyjaciela, zawiesił mu ramię na szyi i powiedział coś do ucha, po czym zaśmiali się głośno.
- Rozkręćmy imprezę! – krzyknął James, a tłum zawtórował mu głośno. Ktoś pogłośnił muzykę. Syriusz wręczył mu do ręki butelkę piwa.
W Lily się zagotowało. Sama nie wiedziała, dlaczego aż tak ją to obchodziło, ale nie uważała, aby James powinien więcej pić. Syriusz chyba sam powinien to zauważyć, a nie jeszcze bardziej go upijać.
-Heej, Lils! – ucieszył się James, aż z radości uniósł ręce w górę. Lily sięgnęła po alkohol w jego dłoni i oddała go Syriuszowi.
- Wydaje mi się, że jemu już wystarczy. – Spiorunowała Blacka wzrokiem. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale Lily została rozproszona przez tańczącego wokół niej Jamesa.
Rękami machał w górze, zginał kolana, znajdując się coraz niżej i machał wymownie biodrami. Kiedy zszedł na sam dół, podniósł się z powrotem i znów, tym razem na prostych nogach, wymachiwał biodrami, to w lewo, to w prawo. Ramiona wciąż miał uniesione. Lily bardzo nie chciała się śmiać, chciała uważać to za żałosne, ale… Przed nią tańczył pijany wampir, kręcąc tyłkiem i klaszcząc do rytmu T.N.T. AC/DC. Evans pojęła komizm sytuacji. Co więcej, zachęcał ją samą, aby zatańczyła z nim. Jest tylko człowiekiem. Nie była w stanie powstrzymać wpełzającego na twarz uśmiechu.
- Miałeś zostać w pokoju – wspomniał Remus, śmiejąc się z przyjaciela. James popatrzył tylko na niego.
I’m dirty, mean and mighty unclean, I’m a wanted man – zawył w odpowiedzi. Remus pomyślał, jak bardzo piosenka pasuje do Jamesa. On sam najwyraźniej na to wpadł, ponieważ roześmiał się, śpiewając dalej.
- Właśnie, jesteś pijany, James. – Lily odłożyła żarty na bok i znów posłała znaczące spojrzenie Blackowi.
- Wypraszam s-sobie – czknął i postarał się zrobić poważną minę. - Jestem jak najbardziej-j trześfy.
- Jamesie Potterze, jako prefekt, nakazuję ci wrócić do swojej sypialni i nie uczestniczyć w tej imprezie albo zostaniesz ukarany tygodniowym szlabanem u profesor McGonagall. – Skrzyżowała ramiona na piersi. James zdziwiony wydął wargi. Co za słodki rudzielec, pomyślał i mimowolnie się uśmiechnął. Nasze dzieci były by takie piękne.
- A czy pani prefekt mnie odprowadzi do pokoju? – Uniósł brwi pytająco. Lily westchnęła ciężko, ale kto inny mógł przypilnować Jamesa lepiej niż ona sama. Evans dała za wygraną i obróciła go w stronę schodów do dormitoriów.
Syriusz jeszcze chciał ocalić swój honor przyjacielski i zatrzymał na chwilę Lily. Nachylił się nad nią i, o dziwo, wcale nie śmierdział alkoholem, którego wypił niewątpliwie sporo.
- To piwo imbirowe, bezalkoholowe - powiedział na tyle głośno, aby usłyszała go przez muzykę, ale na tyle cicho, aby nie usłyszał go James, bo jemu wmówił, że jednak pewne procenty zawierało.
Przez kilka setnych sekundy Lily posłała mu przepraszające spojrzenie, a potem została pociągnięta za rękę przez Pottera.
Ruby próbowała wstać z miejsca, gdy Potter się popisywał swoimi ruchami tanecznymi, ale i tak wiedziała, że niewiele pomoże całej reszcie. No i gdy już zebrała się na wstanie, musiała podeprzeć się o bar, przy próbie zrobienia kroku potknęła się o własne nogi, więc nie przeszła nawet pół metra. Na szczęście wszyscy byli zafascynowani Rogaczem, więc nikt nie widział jej porażki. Usiadła z powrotem na swoje miejsce, udając, że nic się nie stało. Zamówiła sobie zwykłą wodę z lodem i twardo stwierdziła, że więcej nie będzie piła. Syriusz wrócił do niej razem z Remusem i Peterem.
- Merlinie, co to za idiota – zaśmiał się. Ruby domyśliła się, że chodziło o Jamesa, który zniknął gdzieś z Evans. Zauważyła, że Remus przygląda się jej badawczo.
- Co? – zapytała. – Mam coś na twarzy? – Uniosła brwi pytająco. Pewnie gdyby była całkiem trzeźwa, zarumieniłaby się, bo cała uwaga została skupiona na niej, ale teraz najbardziej interesowała ją odpowiedź na zadane pytanie, a nie co robili inni. 
- Łapo, coś ty jej zrobił? – Zmarszczył brwi. Na twarzy Lupina widniał delikatny uśmiech. Przypatrywał się Ruby, jakby oglądał jakiś niespotykany gatunek w zoo. – A niech mnie, udało ci się upić Ruby Shay Cahan. – Niespodziewanie zaczął klaskać. Syriusz teatralnie ukłonił się. Ruby zrozumiała, że Remus składał mu aplauz. 
- Nie jestem pijana! – powiedziała, choć sama w to nie wierzyła. Miała pełną kontrolę nad swoimi czynami… No może półpełną, ponieważ właśnie zdała sobie sprawę z tego, że ciągle miała na sobie wysokie obcasy, co niewątpliwie utrudniało jej chodzenie w obecnym stanie. Znalazła winowajcę. Skarciła samą siebie w myślach za taką bezmyślność. 
- To samo powiedział przed chwilą James – wtrącił Peter, a pozostali zaśmiali się. Ruby też, choć nie wiedziała, o co mu chodziło, ponieważ nie słyszała nic z ich rozmowy z Potterem. Po prostu ją to bawiło, a śmiech wyrwał się niekontrolowanie. Okej, miała ćwierć kontroli nas swoimi czynami. To jeszcze o niczym nie świadczyło.
Remus podsunął jej jakąś bombonierkę, kiedy dowiedział się, że Syriusz nie zaproponował jej nic do jedzenia, a pili już którąś kolejkę. Pusty żołądek wyjaśniałby ich stan. Poniekąd.
- O nie, nie radziłbym. – Syriusz odpakował czekoladki i powąchał je. – Tak, zdecydowanie do wyrzucenia. – Już odwrócił się w stronę śmietnika w kącie przy barze, ale Peter go powstrzymał.
- Co? Czemu chcesz wyrzucać słodycze? – zapytał z wyrzutem, jakby była to największa zbrodnia na świecie. Syriusz dał mu je do powąchania i spytał, co czuje. – Świece, hm, kwiaty…
- Amortencja. Nie polecam. – Pettigrew już bez protestów pozwolił Syriuszowi wyrzucić bombonierkę, którą przyjaciel dostał na urodziny.
- Ktoś ci daje czekoladki z Amortencją? – zdziwiła się Ruby, aż rozdziawiła usta. – Nie wierzę… Co za desperacja! – roześmiała się. – A właśnie. Wiedzieliście, że Syriusz kiedyś sprzedawał ją w Hogwarcie na czarnym rynku? – Myślała, że będzie to dla reszty Huncwotów jakaś nowa wiadomość, ale oni tylko parsknęli śmiechem.
- Proszę cię... Pomagałem mu ją uwarzyć – przyznał się Remus. Ruby jeszcze szerzej otworzyła buzię. Ten niewinny, grzeczny i najspokojniejszy z Huncwotów, pomagał Syriuszowi w rzeczy, w której udziału Lupina Ruby spodziewała się najmniej. Ciężko było jej w to uwierzyć, ale coś jej mówiło, że to prawda. To było po prostu takie… huncwockie.
- A to nie wszystko. Przygotuj się. - Black podparł jej podbródek dwoma palcami dłoni i zamknął jej usta. Upił kolejny łyk whisky, skrzywił się i w duchu zmusił się do mówienia. Miał być szczery i zamierzał ten warunek spełnić. Nieważne, jak kompromitujące to teraz dla niego było. Może to swego rodzaju sumienie, a może i alkohol go do tego skłaniały…
- Przed pierwszymi eliksirami w tym roku podsłuchałem niechcący rozmowę Slughorna z McGonagall.
- Niechcący? – przerwała mu Cahan.
- Całkowicie niezamierzanie – upierał się przy swojej wersji. Przypomniał sobie całą sytuację, i co wtedy sobie myślał, i uśmiechnął się nerwowo. To zabawne, jak bardzo się zmienił przez te kilka miesięcy, że nawet swoje stare pomysły uważał za godne pożałowania. Lunatyk i Glizdek zaczęli słuchać z uwagą. Syriusz spojrzał w zielone oczy Ruby i próbował się nie roześmiać. Udało mu się po drugiej próbie. – Usłyszałem, że Ślimak chciał zrobić pewien „przegląd” nowych uczniów w klasie i sprawdzić, kto jest słabszy, a kto lepszy. Oraz że kolejna lekcja będzie pracą w parach. Że lepsi uczniowie będą pomagać słabszym.
- Nie… Nie zrobiłeś tego… – Ruby już wiedziała, co Syriusz chciał powiedzieć. Tego samego spodziewał się Remus, gdyż w środku opowieści, przypomniał sobie, jak Syriusz kiedyś zapytał go, czy Ruby jest dobra z eliksirów. Syriusz kontynuował, ale już opuścił wzrok z Gryfonki.
- Myślałem, że jeśli będę udawał słabego i że jeśli usiądę obok ciebie, to ty mi przypadniesz jako pomoc przy następnym eliksirze – zaśmiał się i znów spojrzał na nią, aby sprawdzić jej reakcję. Kiedyś wydawało mu się, że był to dobry plan. 
Ruby uniosła brwi ze zdziwieniem, a jej szczęka znów była nisko. Na jej twarzy błąkał się też uśmiech, który niewątpliwie by się ukazał w pełnej formie, gdyby tylko zamknęła usta.

- Stój, Czerwony Kapturku. – James zatrzymał się na korytarzu. – Tutaj mam pokój. – Oparł się ramieniem o framugę drzwi. Wyszło mu to dopiero za drugim razem. Za pierwszym minął się z nią o kilka centymetrów i na chwilę stracił równowagę.
James nie bał się gróźb Evans, miał już tyle szlabanów u McGonagall, że przyzwyczaił się do jej towarzystwa i przestała siać w nim przerażenie. Pomyślał tylko, że jeśli pozwoliłby odprowadzić się Lily, to ona mogłaby żyć spokojnie z poczuciem spełnienia obowiązku, a on prędzej czy później wróciłby na imprezę. Przecież to urodziny jego najlepszego przyjaciela!
- O nie, poczekam tutaj, aż zaśniesz, aż będę miała pewność, że już nie wrócisz na dół. – Przybrała pozycję obronną. Odpiął jej się jeden guzik od pelerynki, odsłaniając kawałek dekoltu, ale James nie śmiał mówić o tym Evansównej. Zresztą, zasypianie przy Lily brzmiało jak spełnienie jego marzeń, więc nie protestował. James otworzył drzwi i dłonią wykonał gest zapraszający Lily do środka.
- Stojąc pod drzwiami, raczej szybko nie zauważysz, jak zasypiam.
Lily wywróciła oczami i weszła do pokoju. Potter wszedł za nią i zamknął drzwi. Lily przez chwilę się wystraszyła. Znajdowała się w całkiem ciemnym pomieszczeniu, zamknięta z pijanym nastolatkiem, który podkochiwał się w niej od kilku lat. Panicznie wzrokiem szukała włącznika światła, ale najwyraźniej James znalazł go przed nią, ponieważ w jednej chwili sypialnia rozświetliła się.
Pierwszy raz była w dormitorium Huncwotów czy nawet ogółem w dormitoriach męskich i nie wiedziała, czego się spodziewać. Jednak słynna czwórka miała całkiem normalną sypialnię. Była podobna do jej własnej. Pod każdą ścianą stało jedno łóżko dwuosobowe, a pokój miał kształt czworokąta, choć był całkiem mocno zaokrąglony. Pościel na każdym łóżku była ubarwiona na czerwono. Na pierwszy rzut oka to zwykły pokój w Hogwarcie.
- Więc… to jest moje łóżko. – Wskazał jej łóżko naprzeciw wejścia. Lily prawie natychmiast rzuciła mu złowrogie spojrzenie. James szybko uniósł dłonie, usprawiedliwiając się. – Tylko mówię, w razie gdybyś chciała usiąść, jejku. Ma pani bardzo zbereźne myśli, panno Evans.
Lily speszona uciekła wzrokiem i nerwowym ruchem odgarnęła rude włosy, które zasłaniały jej oczy. I co, miała teraz usiąść i czekać, aż James zaśnie? Taki był początkowy plan, ale całkowicie go nie przemyślała. Zrobiło się jej gorąco. Nie lubiła znajdować się w nieprzewidywalnych sytuacjach.
James najwyraźniej też nie bardzo miał pomysł na jakiekolwiek działanie. To znaczy, pomysł miał, ale niekoniecznie był on adekwatny do sytuacji. Lily nie wyglądała, jakby miała się zgodzić, aby James powrócił na imprezę, więc usiadł na brzegu pierwszego łóżka po swojej lewej, na łóżku Petera, i zaczął rozwiązywać sznurówki u swoich eleganckich czarnych butów. Zdjął je i rzucił gdzieś pod ścianę.
- Wiesz, nie musisz tu siedzieć – powiedział i zaczął odplątywać apaszkę z szyi. Miał z nią nieco większe problemy, ale w końcu wyswobodził się.
- Jakoś ci nie ufam z tym, że potulnie zostaniesz w pokoju. – Wciąż miała ręce skrzyżowane na piersi. Zaczęła robić małe kroki przed siebie i rozglądała się po pomieszczeniu. Huncwoci zawiesili na ścianach całkiem sporo zdjęć, tajemniczych obrazków i innych rzeczy, które Lily chciałaby potrafić zidentyfikować.
- Nie wiem, czemu ci tak zależy, ale pójdę chyba wziąć zimny prysznic, żeby trochę wytrzeźwieć, bo chciałbym zapamiętać tę chwilę, w której Lily Evans jest sam na sam ze mną w mojej sypialni. – Uśmiechnął się zalotnie.
- Mam tylko nadzieję, że nie będziesz się przede mną cały rozbierać – zbyła jego zaloty. Na twarzy Pottera zauważyła wpływające rumieńce. Wycofał się do łazienki i zamknął za sobą drzwi.
Tak, na pierwszy rzut oka, był to zwykły pokój w Hogwarcie. Lily miała trochę czasu, aby oswoić się z otoczeniem i zrozumiała, jak bardzo była w błędzie. Przyjrzała się fotografiom na ścianach. Syriusz najwyraźniej musiał mieć łóżko tuż obok Jamesa, ponieważ właśnie między tymi dwoma meblami było najwięcej… rzeczy. Nie tylko na ścianach. Na szafce nocnej, na podłodze, coś wystawało spod łóżka, ubrania wisiały na baldachimie, na pościeli Syriusza walały się podręczniki szkolne i przybory do pisania. Lily podeszła jednak bliżej ściany i zawiesiła na niej wzrok.
Mimowolnie się uśmiechnęła, widząc zdjęcia uśmiechniętych Huncwotów. Jedno z nich przedstawiało Syriusza i Jamesa ganiających się po plaży, gdzie indziej James siedział na plecach Petera i wskazywał palcem niebo, chcąc wyglądać majestatycznie. Kolana Petera tylko trzęsły się pod ciężarem przyjaciela. Zauważyła też wiele zdjęć Jamesa w ubraniu do Quidditcha lub nawet w trakcie gry. Wystarczyło spojrzeć na fotografie jego i Blacka, a już było jasne, że łączyła ich wielka przyjaźń. To ją nawet przez chwilę wzruszyło, aż zeszła spojrzeniem w dół. Tuż obok zdjęcia rodzinnego Potterów wisiało zdjęcie jej samej. Siedziała na nim najprawdopodobniej w bibliotece i czytała książkę. Nie pamiętała, aby James kiedykolwiek podszedł do niej z aparatem, a na fotografii nie pozowała, nawet nie zerknęła w obiektyw. Wywnioskowała, że Potter musiał sfotografować ją po kryjomu. Dodatkowo w rogu narysował białym tuszem niewielkie serce. To ją trochę zmieszało i przez chwilę była tak zła, że chciała zrobić Jamesowi awanturę, ale… Po prostu jej przeszło. Zamiast się złościć, zrobiło jej się dziwnie ciepło w środku i uznała, że to, że trzymał jej zdjęcia przy łóżku, było całkiem słodkie.
W końcu usiadła na materacu, który należał do Pottera i czekała, aż wyjdzie z łazienki. Na jego pościeli panował porządek, oprócz kawałku pergaminu, który leżał na środku. Lily chwyciła go do ręki. W tym samym czasie do sypialni wszedł James. Zjawił się z uśmiechem na twarzy, który natychmiast z niej spełznął, gdy zobaczył, co robiła Evans. W rękach trzymał swój kostium wampira, a na sobie miał czerwone spodnie dresowe i szary podkoszulek. Rzucił przebranie na ziemię i szybkim krokiem podszedł do rudowłosej. Wyrwał jej pergamin z rąk, nieco agresywniej niż zamierzał. Wystarczyło rzucić na niego okiem i odetchnął z ulgą.
- Co to jest, że jest aż tak ważne dla ciebie? – zapytała zaskoczona reakcją Pottera. – To tylko opusty pergamin…
- Przepraszam, ja… Myślałem, że to coś innego – skłamał i rzucił pergamin na szafkę nocną, udając, że był dla niego obojętny. Na szczęście Lily nie wiedziała, że przed chwilą trzymała Mapę Huncwotów. Przestraszył się, że nie „wyłączył” jej, zanim wyruszył ponownie na imprezę. Potrzebował wtedy sprawdzić, czy Lily znajdowała się w pokoju wspólnym i jak daleko od niego była, aby nie zauważyła jego powrotu aż tak wcześnie. Trochę mu to nie wyszło, ale teraz tylko się cieszył, że mapa nie była aktywna.
James stał po przeciwnej stronie łóżka. Rzucając mapą, strącił coś z szafki nocnej Petera, ale nie bardzo się tym przejmował.
- Ładne zdjęcia – ton Lily był wymowny i nie tylko on coś sugerował, ale robił to także jej wzrok. Uśmiechnęła się z przekąsem, gdy James zaczął się tłumaczyć.
Najpierw musiał przetworzyć w myślach jej słowa. Trochę mu zajęło, zanim połączył ze sobą fakty. Odruchowo wplątał palce dłoni w swoje kruczoczarne włosy i zacisnął na nich pięść. Zrobił jej to zdjęcie na samym początku szóstej klasy, kiedy to jeszcze nie zwracała na niego uwagi bardziej niż zwykle (po incydencie ze Snape’em w pociągu). Uwielbiał na nie patrzeć, Lily była tam taka naturalna. A on kochał jej piękno, zarówno zewnętrzne jak i wewnętrzne. Nigdy nie pomyślał o tym, że Evans mogłaby znaleźć się w jego sypialni (a tym bardziej w sypialni w Hogwarcie, gdzie było to wbrew regułom), że nawet przez myśl mu nie przemknęło, aby ukryć fotografię.
- Ach, to… To tylko… Um… - Podrapał się po karku i podparł dłonie na biodrach. Cholera, nigdy nie wiedział, co robić z rękami w takich sytuacjach. – Lily, jestem pijany, odłóżmy tę rozmowę na później, dobrze? – dał za wygraną.
- O, więc przyznajesz, że jesteś pijany. – James nawet nie wszedł pod kołdrę, ale usiadł na miejscu, gdzie zwykle podczas snu trzymał głowę i oparł się plecami o drewnianą ramę łóżka. Tym sposobem znalazł się na równi ze wzrokiem Lily, choć musiał odwracać głowę, aby ją widzieć w całości. Lily siedziała obok niego.
- Cóż… Nie jestem pijany, ale nie jestem też całkiem trzeźwy.
- Och, oczywiście, Potter. Całkiem logiczne – zironizowała żartobliwie. Ona sama trochę wypiła podczas gry „Nigdy, przenigdy”, więc nie chciała go tępić za coś, co sama zrobiła. – Czy zawsze zasypiasz na siedząco? – Zmierzyła go wzrokiem. James westchnął ciężko.
- A uwierzyłabyś mi, gdybym powiedział, że tak? – Uśmiechnął się. – Chyba nie chcesz naprawdę patrzeć jak zasypiam, co? – zdziwił się.
- Chcę i będę.
- Jestem w piżamie! Nie poszedłbym na imprezę w piżamie. – W tym momencie Lily wybuchła perlistym śmiechem.
- Oczywiście, że byś poszedł!
- No, może masz rację. – Miała rację i oboje o tym wiedzieli.
Zaśmiewali się jeszcze cicho, aż w końcu siedzieli tak w ciszy. James wprost nienawidził, kiedy ktoś do niego podchodził, zaczynał rozmowę, a potem czekał cicho, aż Potter ją pociągnie dalej. To jedne z tych momentów, kiedy liczymy na ratunek kogokolwiek znajomego, ponieważ poziom niezręczności przekraczał wszelkie granice. Teraz jednak nikt nie czuł się niezręcznie. James zwyczajnie cieszył się z towarzystwa Evans, a ona czuła się przy nim na tyle swobodnie, że nie musieli rozmawiać. Lily wkrótce usiadła w podobnej pozycji do pozycji Jamesa. Chwyciła małą figurkę niebieskiego smoka ze stolika i obracała nią w dłoniach. Smok od czasu do czasu poruszał się.
- Uważaj, nie chcesz tego zepsuć. Syriusz dostał to od Regulusa, jak byli mali – poinformował ją.
Lily czasem zapominała, że Syriusz miał brata, tak rzadko ktokolwiek o nim wspominał. Nie mówiąc już o tym, że nigdy nie widziała ich stojących obok siebie, a co dopiero rozmawiających. Lily ostrożnie odłożyła pamiątkę na swoje miejsce. Jeśli James jej czegoś zabraniał, to musiało być to ważne.
- Nigdy ze sobą nie rozmawiają. Syriusz i Regulus. Dlaczego?
- Syriusz jest moim przyjacielem od bardzo dawna. Prawie od zawsze. I tematy rodziny Black są dla niego tematem tabu. Rozmawiamy o tym tylko wtedy, kiedy sytuacja tego wymaga, a już z pewnością nie chciałby, żebym rozmawiał o tym z kimś innym. – Spojrzał na nią przepraszająco. – Widzisz? Nie jestem pijany. Gdybym był, wszystko bym ci wygadał. – Zaśmiał się.
Lily wspomniała coś o upiciu go i wyciągnięcia z niego wszystkich tajemnic, ale James już nie słuchał. W pewnym momencie spojrzał na nią i nie mógł już oderwać wzroku. Oto ona. Lily Evans siedziała tuż obok niego, stykając się ramionami i śmiejąc się z jego żartów. Merlinie, jaki miała ona piękny uśmiech. Za to śmiech przypominał mu piękną melodię, której nawet syreny nie potrafiłyby tak pięknie zanucić. Te oczy… Ach, te zielone oczy! Przepełnione mądrością, szczęśliwe, z iskierką na brzegu tęczówki. Stanęły w nich łzy, ale nie smutku, a radości. Lily była aż tak rozbawiona, a z twarzy Jamesa również nie schodził uśmiech. Nawet nie widział, z czego się śmiali. Jej różowe usta kusiły go i to bardzo. Od sześciu lat starał się wyczuć idealny moment. I coś mu mówiło, że to właśnie była ta okazja. Czekał całe sześć lat…

Coraz częściej do Syriusza podchodzili znajomi i składali mu życzenia, żegnając się. Miała zaraz wybić północ, a następnego dnia mieli lekcje. Nie dziwił się więc, kiedy w pokoju wspólnym został tylko on, Remus, Peter i Ruby. Jedna z koleżanek Dorcas (nie tylko nie pamiętał jej imienia, on jej w ogóle nie znał) podeszła jeszcze do Petera i wyszeptała mu coś na ucho. Glizdogon długo nie chciał się podzielić informacją, co powiedziała mu Gryfonka, aż w końcu pod presją się wygadał.
- Powiedziała mi, żebym czasem do niej podszedł i z nią porozmawiał. To tyle – odpowiedział obojętnie.
- Glizdek, przecież ona próbowała cię poderwać! – prawie krzyknął podekscytowany Syriusz i poklepał przyjaciela po ramieniu. Peter wpatrywał się w podłogę przez jakiś czas, aż trybiki w jego głowie zeskoczyły i zdziwiony spojrzał na Huncwotów.
- Naprawdę tak myślicie? – Wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Peter uśmiechnął się do siebie, nawet nie próbował ukryć dumy. Nic dziwnego, rzadko kiedy jakakolwiek dziewczyna (i to jeszcze ładna) z nim rozmawiała, a jeszcze rzadziej z własnej woli, o flirtach już nie mówiąc. Później siedział tak bezczynnie, cofając się ciągle do tej chwili i rozkoszował się nią. Nawet nie słyszał, kiedy Huncwoci sobie z niego żartowali.
Syriusz wypił ostatnią ilość whisky z angielki i odsunął ją i pustą butelkę po Ognistej na bok. Ruby i Remus zaczęli sypać żartami na temat tego, ile Syriusz potrafił wypić i jeszcze nie bełkotać, mimo tak młodego wieku.
- Hej, urodziny są tylko raz w roku – stwierdził. Miał też niemałą wprawę z alkoholem, ale tym nie chciał się chwalić. Szczerze, to czasem się tego wstydził i powodów, dla których zaczął tak młodo. Pierwszego papierosa też miał dawno za sobą, ale więcej ich nie zapalił.
Ruby, wciąż siedząc na stołku barowym, zaczęła ściągać swoje buty. Potem zeskoczyła z niego na podłogę.
- Znalazłam powód, dla którego nie mogłam stać prosto na nogach. – Wskazała na buty w rękach, a Remus parsknął śmiechem. – A teraz, panowie wybaczą, ale chciałabym wrócić do swojej sypialni.
- Ta, my też będziemy się zbierać. – Remus szturchnął Petera, budząc go ze snu na jawie i całą trójką odprowadzili Ruby pod schody, prowadzące do dormitoriów dziewczyn.
Remus czułby się lepiej, gdyby mógł odprowadzić ją pod sam pokój, ale magiczna „przeszkoda” nie pozwalała na to żadnemu z chłopców. Miałby wtedy pewność, że nic jej się nie stało po drodze. 
Ruby pożegnała się z każdym z nich, Syriuszowi złożyła jeszcze raz życzenia urodzinowe, a nawet go przytuliła. W tym celu musiała wspiąć się na palce u stóp, ale Syriusz jej to nieco ułatwił, bo sam się schylił.
- Buziak na dobranoc? – zapytał z figlarskim uśmiechem. Ostatnim razem podziałało, więc głęboko w duchu miał małą nadzieję.
- Nie przeginaj, Black. – Mrugnęła do niego.
- Na gargulce, ależ ty jesteś piękna.
- Na gargulce, chyba na mnie już czas – urwała, nie chcąc jakichkolwiek więcej komplementów od Blacka.
Zaczęła wchodzić po schodach, ale już na drugim się potknęła i wszyscy byli gotowi złapać ją, w razie upadku. Ruby jednak chwyciła się poręczy przy ścianie i odwróciła się, aby zobaczyć, czy Huncwoci nadal stali za nią i czy widzieli wszystko. Tak, Remus obserwował ją uważnie z rękami założonymi na piersi, tak samo jak Syriusz, który na chwilę obecną przywdział maskę Batmana na twarz. Batman, Robin i dinozaur. Świetna drużyna, pilnująca bezpieczeństwa pijanych ludzi na świecie.
- Jesteś pewna, że to było przez buty? – Remus zmarszczył brwi, a pozostali zawtórowali mu śmiechem.
- Ha-ha – skomentowała z przekąsem. Duma zrobiła swoje i Ruby zaczęła wchodzić po schodach bardziej uważnie, ale też nie za wolno, aby nie pokazać, jak dużo starań w to wkładała. Już się za siebie nie odwracała.
- Chyba powinniśmy postać tu jeszcze chwilę, dla jej własnego bezpieczeństwa – mruknął Syriusz do Lupina.
- Słyszałam!

James już nie czuł się odurzony przez jakikolwiek inny czynnik, który nie był Lily. Odzyskał trzeźwość umysłu, jakby specjalnie na tę chwilę. Wahał się. Teraz albo nigdy, powtarzał sobie w myślach, ale wcale go to nie zachęcało. W tej chwili mógł wszystko zepsuć. Wszystko, na co pracował przez sześć lat.
Nieśmiało uniósł dłoń, w miarę jak bardziej przybliżał twarz do Lily. Patrzyła mu w oczy i jeszcze go nie odepchnęła, a to już coś znaczyło. To dodało stanowczości do jego ruchów. Delikatnie, jakby skóra Lily była zrobiona z bardzo kruchej porcelany, opuszkami palców dotknął jej twarzy, a potem ujął ją, nie widząc sprzeciwu. Serce waliło mu jak oszalałe. Teraz albo nigdy, James. Teraz albo nigdy. Opuścił wzrok na wargi rudowłosej, jakby chciał się upewnić, że one nigdzie nie uciekają i znów spojrzał jej w tęczówki. Te niesamowite zielone tęczówki. Znaleźli się tak blisko siebie, że zamknął powoli oczy i rozchylił wargi. Teraz albo nigdy.
Teraz.
- Nie mam pojęcia, jak wytrzymamy jutro na lekcja-
Lily odruchowo odskoczyła. Do sypialni weszła reszta Huncwotów, całkowicie pochłonięta rozmową. Cała trójka jednak stanęła w miejscu jak skamieniała, gdy pojęli sytuację. Lily wstała w łóżka Jamesa, poprawiła sukienkę i uśmiechnęła się nerwowo do wszystkich. Niezręcznie poprawiła włosy i powoli wycofała się do wyjścia.
- Och – wymsknęło się Syriuszowi, który wciąż był zdziwiony zaistniałym obrazem.
- Um… Dobranoc, James – powiedziała na odchodne. – Dobranoc wszystkim – dodała speszona i zamknęła za sobą drzwi.
James zacisnął szczękę, rozzłoszczony. Odchylił głowę i mocno uderzył jej tyłem o ramkę łóżka. Nigdy. 

16 komentarzy:

  1. Fajne, fajne, fajne ❤
    To było słodkie jak James powiedział Lili że Syriusz dostał to od Regulusa jak byli mali ;*
    I w ogóle oni tacy śmieszni w tym rozdziale ;)
    Weny życzę ��
    ~Nasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny! Lily i James... Było tak blisko, a teraz pewnie będziemy musieli trochę poczekać na taką okazję. Ruby trochę podchmielona ale nie tak jak Potter. Mega zabawne było jak tańczył przy Lily.
    Syri zasluzyl na ten policzek od Dorcas. Musiała sie wtedy okropnie czuć :/
    Moim zdaniem długość jest w porządku, tak więc bardzo mi sie podoba.
    Pozdrawiam i zycze weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. aby zajął się Jamesem, co, tak czy inaczej miał, zamiar zrobić. - przesuń przecinek przed miał.
    nie tylko nie pamiętał jej imienia, on go w ogóle nie znał - szybko zmieniła płeć, skubana.

    Naczekałam się na ten rozdział, nie powiem. Grunt, że jest długi i treściwy. Nie żebym cieszyła się z rozwoju związku Jim-Lily, bo nie lubię jego drugiej części, ale cóż począć, przynajmniej dobrze zostało to poprowadzone. Szkoda tylko, że związek Cahan-Black się nie zmienił. Grunt, że Dorcas dała sobie spokój (chociaż Syriusz zachował się jak świnia, ale wiadomo, hormony, z nimi nie wygrasz). Ciekawi mnie tylko, co jest między Syriuszem a Regulusem (no i co będzie z Ruby w tym przypadku) i czy kiedyś dowiedzą się o tym, że na zewnątrz jest wojna i te sielanki się skończą. Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
    Pozdrawiam, Niah.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, już poprawione.
      Właśnie, m.in. dlatego chcę przepisać Huncwotów od nowa, jestem na siebie zła, że całkowicie zlałam sobie sprawę wojny, która mimo wszystko tutaj będzie. Tak samo żałuję, że wcześniej nie wprowadziłam Regulusa, to taka barwna postać, ale cóż... Obecnie staram się naprawić, co mogę, i to niezbyt drastycznymi środkami.
      Również pozdrawiam, Devereaux.

      Usuń
  4. Nic nie mam do zaczynania od nowa (w końcu nie jestem tutaj od początku, więc mnie by to tak bardzo nie bolało ;D) i myślę, że to nie głupi pomysł, gdybyś do obecnej fabuły - która przecież nie jest zła, to naprawdę dobry wątek romantyczno-komediowy - dołączyła wątki wojny i... no i może wymagam zbyt wiele, ale poprowadzenia narracji też z punktu widzenia osób z innych domów? Tak dla pokazania, jak wygląda to wszystko z innych stron. Ale to już taka sugestia. No i Regulus! Regulus! Bo Syriusz mówił, że oni się potajemnie spotykają, płaczą sobie w rękawy i ... poniosło mnie. No, ale fajnie byłoby przeczytać o jednym ich spotkaniu, naprawdę.
    Życzę powodzenia i pozdrawiam, Niah.

    OdpowiedzUsuń
  5. #RóżoweCiasteczka #SłoneCiacha

    Na początku chciałabym bardzo Cię przeprosić, że tak długo musiałaś czekać na komentarz ode mnie. Po prostu wiele spraw nałożyło się na siebie i nie miałam za dużo czasu, żeby doczytać do końca kilka ostatnich rozdziałów. Dlatego mam nadzieję, że wybaczysz mi tak długi czas oczekiwania.

    A teraz jeśli chodzi o Twoje opowiadanie:
    Na początku traktowałam je z lekkim przymrużeniem oka. Widziałam błędy językowe, czasami nawet ortograficzne i kuło mnie to w oczy niesamowicie, ale każdy przecież popełnia błędy, a piszemy po to, żeby się rozwijać, prawda? Dlatego zignorowałam to i czytałam dalej. Niestety, już na początku trochę się zawiodłam. Akcja wydawała się się gnać do przodu w zastraszającym tempie i tu nie minął nawet jeden dzień, a Ruby już myślała o Syriuszu jak o jakimś przystojniaku, choć zastrzegała się, że tak nie jest. Za szybko. Ich przyjaźń jak dla mnie też rozwinęła się za szybko, bo przecież trzeba najpierw się poznać i dowiedzieć czegokolwiek o sobie, żeby móc nazwać kogoś przyjacielem... Poza tym sama Ruby wydawała mi się taką niezdecydowaną dziewuchą, która ciągle zaprzecza samej sobie. Aż chciałam krzyknąć: "Kobieto, to niezdrowe dla Twojej psychiki!".
    Był też Syriusz - bardziej rozpieszczony i zapatrzony w siebie niż sam Draco Malfoy, a to już wyczyn. Nie lubiłam go. Naprawdę. I szczerze liczyłam na to, że Ruby znajdzie sobie jakiego faceta, a Blackowi żyłka pęknie. Trochę smutne, bo zwykle go uwielbiam.
    Muszę Cię jednak pochwalić za postać Remusa, który, moim skromnym zdaniem, został ukazany bardzo realistycznie. Jest taki ciepły, uroczy i kochany... Uwielbiam go <3
    Chciałabym, żeby znalazł sobie kogoś, kto zobaczy w nim tego prawdziwego, cudownego chłopaka.
    James - on też jest bardzo realistyczny... taki prawdziwy James Potter. Nawet lubię jego postać, choć nie znoszę, kiedy robi psikusy Sevovi, ale jestem w stanie to przełknąć. A to jego latanie za Lily jest nawet słodkie i na jej miejscu już dawno bym się z nim umówiła. Właśnie, co do Lily. Nie lubię jej. Naprawdę. Zawsze wydawało mi się, że Lily była taką ciepłą, uczynną osobą, a tutaj... jest dumna, trochę wyniosła, wiecznie zmienia zdanie i kręci nosem. Czuję, że chyba jej nie polubię...
    Pojawił się też Dorian i myślałam, że rozwiniesz jego wątek, ale on tak naprawdę został rozpoczęty i... pominięty. Gdzieś się to zapodziało i szkoda, bo mogłoby wyjść z tego coś fajnego. Mam nadzieję, że tak samo nie stanie się z Gabrielem, który też może mieć potencjał.
    Gdzieś tak w połowie zaczęłam zmieniać zdanie co do tego opowiadania. Błędów już prawie nie było, więc moje oczy odpoczęły, a fabuła stała się znacznie ciekawsza, czasami nawet trochę zabawna. Podoba mi się, że Ruby i Syriusz się przyjaźnią, bo przynajmniej nie muszę czytać o jej wewnętrznych rozterkach. Dobijają mnie...
    Sam Syriusz też przeszedł jakąś zmianę. Wydaje mi się, że przestał być aż tak w sobie zapatrzony, co sprawiło, że zaczęłam darzyć go jakąś sympatią. Nikłą, ale zawsze coś.
    Brakuje mi w tym opowiadaniu Severusa. Bardzo. Z tego co wszystkim wiadomo, życie Huncwotów w dużym stopniu kręciło się wokół uprzykrzania życia Snape'owi, a tutaj tego... nie ma. Wiem, że chłopcy o tym rozmawiali i zgodzili się nawet na zostawienie go w spokoju, ale czy oni tak łatwo potrafiliby z tego zrezygnować? Nie wydaje mi się. Poza tym sam Sev też często im dogryzał, soł...
    Brakuje mi również jakiegoś dreszczyku emocji, bo jasne, wszystko kręci się wokół tego, co dzieje się z Ruby i Syriuszem, ale jakby wprowadzić coś bardziej... zaskakującego? Albo dramatycznego? Akurat tutaj są już moje sugestie, więc spokojnie możesz je zignorować ;)
    Reasumując, w końcu przekonałam się do Twojej historii i od teraz masz nową czytelniczkę.
    Pozdrawiam,
    rehab-e

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, i całkowicie zapomniałam. Nominuję Cię do Liebster Blog Aword: http://hurricane-rehab-e.blogspot.com/2015/02/liebster-blog-aword-iv.html

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o pierwsze rozdziały, to rzeczywiście, ja sama nie mogę tego czytać od początku. Huncwotów zaczęłam jednak pisać po długiej przerwie od jakichkolwiek opowiadań i można powiedzieć, że wyszłam z wprawy. Później nauczyłam się pełno przydatnych wskazówek, zauważyłam swoje błędy, których jednak w trakcie fabuły nie mogę zmienić – a te, które mogę, zmieniam, choć nie chcę tego robić zbyt drastycznie. Wiele się nauczyłam, szczególnie jeśli chodzi o kreowanie postaci, co jak zauważyłaś, u Syriusza już zaczynam działać.
      Dziękuję za szczerą opinię i mam nadzieję, że na trochę Cię zatrzymam ;x Ach, te nieszczęsne Liebstery… Nie uczestniczę w nich, choć dostałam wiele nominacji, dla Ciebie zrobię wyjątek, skoro nominowałaś tylko mnie xd

      Usuń
  6. Jak zawsze cudownie, nie potrafię pisać długich komentarzy, jednak muszę powiedzieć, że jestem zachwycona Jamesem w tym rozdziale, był taki prawdziwy i zabawny :) Tak go widzę w kanonie.
    Syriusza zachował się jak dupek dla Dorcas, no ale za to z Ruby co raz lepiej :)
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No dobra, napiszę ten komentarz raz jeszcze - chyba bardzo nie chce się tu znaleźć :)
    Nie wiem, jak mogłam pominąć ten rozdział, może to dlatego,że korzystałam z archiwum (...) W każdym razie, mimo, że Syriusz zachował się jak gnojek, wiemy przynajmniej, że jest zdecydowany i chyba byłoby gorzej, gdyby nie wypsnęła mu się ta mała sylaba :)
    To teraz 16! Czekam z niecierpliwością! :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział i fajnie że Ruby wybrała Catwoman w swoim stylu ,a nie tym co jej wymyślił Syriusz ;). Fajnie że rozdziały są takie dłuuugie ,bo jest w nich dużo akcjii i niespodzianek. W sumie dobrze że nie ma już Syriusz-Dorcas ,bo bym się pożygała patrząc (czytając) jak sobie spijają z dziubków choć smutno że w taki sposób. Kiedy już znajdzie się moja sowa zabiję Remusa, Syriusza i Petera za zniszczenie chwili Pottera i Evans! JAK ONI MOGLI?! Abyło tak pięknie! Rzucam na nich klątwe! Niechaj Peterowi skończą się słodycze, Remusowi książki a, Syriuszowi żel do włosów!XD
    No cóż pozostaje mi czekać na 16-nastke. Mam nadzieje że będzie szybko ,bo na ciebie też rzucę jakąś okrutną klątwe!!!(strzesz się)

    ~JA®

    OdpowiedzUsuń
  9. Halo halo? Chyba nie jestem jedyną osobą, która (o zgrozo) od miesiąca czeka na kolejny rozdział D:

    OdpowiedzUsuń
  10. to było genialne!
    A ta końcówka?
    omg! poryczałam się:(
    Biedny James :'(

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejjj? Napiszesz cos jeszcze prawda? Bo w dwa dni przeczytallam twoje opowiadanie i jest genialne! A jak zobaczylam date opublikowania ostatniego rozdzialu to sie lekko przerazilam... mam nadzieje ze napiszesz cos niedlugo...
    Julk ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napiszę, napiszę, spokojnie ;x miło mi, że ktoś wyczekuje nowego rozdziału :3 Po więcej informacji zapraszam na facebooka/Google+, nie ma co się martwić C:

      Usuń
  12. Biedny James... Musieli wejść w takiej chwili!? Urodziny udane (nareszcie koniec z Dorcas :D). Zycę dużo weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń