28.07.2014

Rozdział 11 - Plotki, ploteczki, plotunie


Kilka słów od Devereaux
EDIT: zainteresowaych miniaturkami/one-shotami zapraszam na Myślodsiewnię!
Ponad 10 stron, a kiedy czytałam i poprawiałam miałam wrażenie, jakbym całkowicie zmarnowała prąd w moim domu, pisząc to wszystko. Przez 4 miesiące nic nie pisałam, aż nagle coś mnie wzięło i siedziałam przy tym dzień w dzień  i przez to znów pojawiła się moja obsesja na punkcie Bena Barnesa. Dzieje się niewiele poza kilkoma... Przekonacie się czytając. O ile ktoś jeszcze do czytania się znajdzie. Będę zaszczycona, jeśli będę mogła przeczytać Wasze opinie w komentarzach. Właśnie czytałam je kilka dni temu i to mnie niesamowicie zmotywowało :3 No i moglibyście polecić mi kilka fajnych opowiadań? Niekoniecznie o HP, ale większość opowiadań, które czytałam już się skończyły, zostały zawieszone lub usunięte. Czyli tak, możecie się bezkarnie reklamować pod tym postem! Spam jest usuwany. Ale to nieważne. Zachęcam do czytania i komentowania, bo to bardzo motywuje!

 Obserwując sytuację, Remus uśmiechnął się mimowolnie, ale kiedy uzmysłowił sobie dlaczego to robi poczuł nieznane mu dotąd uczucie, towarzyszące lekkiemu ukłuciu w klatce piersiowej. Z drugiej strony, czuł jakby pierś miała mu eksplodować.
 Na początku zmartwił się o Ruby i o jej stan po tym niefortunnym spotkaniu z wodą. Wanna była w tamtym miejscu najgłębsza, a Syriusz sięgał stopami dna tylko dzięki swojemu niemałemu wzrostowi. Ruby była niższa od niego o jakieś dwadzieścia centymetrów. Potem zobaczył troskę także w oczach Łapy, który szybko zareagował i iskierkę w jego tęczówkach, kiedy spotkał go bliski kontakt z Ruby. Następnie poczuł rozbawienie, kiedy ta szarpała się z jego przyjacielem i bezmyślnie próbowała go zmusić, żeby ją puścił. Z kolei, ukłucie w piersi, jak się domyślał, spowodowała... zazdrość? Kiedy Ruby siedziała na krawędzi wanny całkiem przemoczona i zła, a Syriusz patrzył na nią z radością i sprawiał jej komplementy. Nie chodziło nawet o jego słowa ani jego czyny. Chodziło o jego wzrok. Było to takie odmienne od tego jak Black patrzył na wszystkie inne kobiety czy nawet na Dorcas. W jego ciemnych oczach pojawiał się pewien błysk, za każdym razem, gdy patrzył na Ruby. Taki błysk w oczach widział wcześniej tylko u jednej osoby, a mianowicie u Jamesa Pottera.
 Był szczęśliwy z uczucia przyjaciela. Zazdrosny był o to, że on sam – Remus John Lupin – nie patrzył tak na nikogo.

 Tak jak myśleli pan woźny nawet nie domyślił się, że uczniowie korzystali z łazienki. Okazało się, że James nie oddał swojej prawdziwej różdżki. Oddał tą której używał w pierwszej klasie, która się połamała i którą skleił niewidocznie. Zaklęciem wysuszył ubrania Ruby i włosy reszty przyjaciół.
 Obowiązkiem Pringle'a było odprowadzenie uczniów do ich pokoju wspólnego, z czego niewątpliwie ubolewał, ponieważ całą drogę do wieży Gryffindoru Syriusz i James na przemian zadawali mu głupie, niekomfortowe lub nieprzyzwoite pytania. Woźny odpowiadał zgryźliwie.
 Następnego dnia, w sobotę, niemal cała szkoła była opustoszała. Wycieczka do Hogsmeade. Profesor McGonagall kategorycznie zabroniła Huncwotom, Lily i Ruby na wyjazd. Na dodatek wieczorem czekał ich kolejny – już ostatni – szlaban u woźnego.
 - Dziś będziemy się świetnie bawić – oznajmił oschle Apollion Pringle. - Macie posprzątać tę salę. Ściągnąć wszystkie obrazy, ozdoby i inne duperele, a potem posegregować je do odpowiedniego kartonu. - Wskazał na kilka brązowych kartonów na środku pomieszczenia. Każdy był odpowiednio podpisany. - Każdy jest zaczarowany, więc powinno się wszystko pomieścić. Do roboty.
 Byli w jakimś zagraconym pomieszczeniu na trzecim piętrze. Drzwi do "schowka" były zawsze zamknięte, a i żadne tajne przejście do niego nie prowadziło. Krótko mówiąc, nawet Huncwoci byli tu po raz pierwszy. Sala była duża, ale ilość rzeczy w niej przechowywanych nie pozwalała na zrobienie dwóch kroków, czy to w bok, czy to naprzód.
 - Mamy to wszystko posprzątać dzisiaj? - zdziwiła się Ruby. - Czy to jest w ogóle możliwe?
 - Jest was szóstka, więc niewątpliwie jest to możliwe.
 Trochę się ociągali, ale w końcu wzięli się do pracy. Wydawało im się, że tych rzeczy wcale nie ubywa. Woźny przychodził ich kontrolować co jakiś czas.
 Znaleźli kilka całkiem fajnych rzeczy, a Huncwoci nie omieszkali sobie kilka "zapożyczyć". Jednym z ich znalezisk była stara drewniana skrzynia o szerokości około metra.
 - Hej, James. Popatrz - zawołał Syriusz, przyglądając się antykowi. - Tylko nie dotykaj.
 - O co... Och. - Zdumiał się, kiedy między szczelinami w skrzyni zobaczył kilka małych brązowych stworzeń. Były to brodawkolepy. Kiedy gryzły, na skórze pojawiały się brązowe skorupy, które do złudzenia przypominały brodawki. - Czy myślisz o tym samym co ja, Łapo? - uśmiechnął się figlarnie.
 - To chyba ty myślisz o tym samym co ja, ale tak.
 Objaśnili swój plan reszcie, dopracowali go, a jeden ze starych znalezionych portretów wyraził swoją dezaprobatę:
 - Toż to wielce nieodpowiedzialne! Za moich czasów-
 Nikt nie dowiedział co było za czasów tej damy z obrazu, ponieważ Remus zakrył go jakąś chustą.
 - Ten portret ma rację! Nie zamierzam w tym uczestniczyć - oburzyła się Lily.
 - Evans, czy ktokolwiek cię prosi, żebyś w tym uczestniczyła? Zresztą, ty nigdy chyba nie zamierzasz mieć radości z życia, nie? - parsknął James.
 - Tak, właśnie dlatego zgodziłam się na tę randkę... W zasadzie, to zapomnij o niej, Potter. - Skrzyżowała ramiona na piersi i odwróciła się na pięcie. James stał z otwartymi ustami.
 - Lily, to był mój pomysł. Nie wyżywaj się na biednym Rogaczu. Zresztą, co to ma wspólnego? - Wtrącił Syriusz, ale Ruda nic nie odpowiedziała i kontynuowała sprzątanie. James parsknął i pokręcił głową z niedowierzaniem.

 Atmosfera między nimi była nieco napięta, czasem tylko ktoś rzucił jakiś żart na temat nowo znalezionego przedmiotu, ale poza tym sprzątali głównie w ciszy. Zabawa zaczęła się pod koniec szlabanu. Właściwie, to nie dla wszystkich było to zabawne, dla niektórych zaledwie w połowie, ale czy nie zawsze tak jest? Każdy ma inne poczucie humoru.
 Zwykle na koniec szlabanu przychodzi "opiekun" ukaranych, aby zwolnić ich ze swoich obowiązków, dlatego Ruby, Lily, James, Remus, Syriusz i Peter czekali cierpliwie. Kiedy Pringle w końcu zjawił się rozejrzał się, żeby ocenić ich pracę. Z jego twarzy mogli wyczytać, że był całkiem zadowolony.
 - A co z tą skrzynią? - zapytał zrzędliwie. 
 Lily pokręciła głową z dezaprobatą i z założonymi rękoma wycofała się pod ścianę. Ruby stała obok regału na książki. Wcześniej otoczony był milionem innych rzeczy, więc kiedy go odkopali byli bardzo zdziwieni na jego widok. Ona, Remus i Lily byli zawiedzeni, że nie znaleźli na nim żadnych starych książek.
 James i Syriusz posłali sobie szybkie, niemal niezauważalne, porozumiewawcze spojrzenia. Zaczęli mówić.
 - Właśnie nie byliśmy pewni co z nią zrobić - zaczął James.
 - Coś jest w środku? - zapytał podejrzliwie woźny. Huncwoci przez chwilę zastanawiali się nad odpowiedzią.
 - Nie otwieraliśmy. Na lekcjach ostrzegają nas przed otwieraniem takich rzeczy... - wyjaśnił Peter.
 Pringle przez chwilę zastanawiał się co zrobić, ale w końcu zdecydował się otworzyć skrzynię. Chłopcy w duchu błagali, żeby nie używał do tego swojej różdżki. Lily otworzyła usta, ale z nich nie wydobyło się nic poza cichym jękiem. Woźny położył dłonie na drewnianym wieku skrzyni i uniósł je. W tym samym momencie wyskoczyły z niej małe brązowe potworki i z zapałem kąsały woźnego w skórę. W miejscach ugryzień, skóra nabrzmiała, zrobiły się na niej całkiem spore pęcherze, które po chwili przybrały brązowego koloru. Wyglądem przypominały brodawki, a cały proces ich powstawania był szczególnie nieprzyjemny do oglądania. Pringle skakał w miejscu próbując zrzucić z siebie brodawkolepy, co wyglądało dosyć komicznie.
 - Zdejmijcie to ze mnie! - wołał. Pospiesznie wyjął różdżkę, ale ta wypadła mu z rąk.
 Lily nie chciała dłużej na to patrzeć i wyrwała do przodu. Podniosła różdżkę starca i zaklęciem usunęła brodawki z jego ciała. Brodawkolepy wskoczyły z powrotem do skrzyni zamykając ją z trzaskiem. Zasapany przez wysiłek z jakim zrzucał z siebie stworzenia odebrał swoją różdżkę od uczennicy i uniósł wzrok. Na jego twarzy pojawił się okropny grymas, a w oczach płonęła złość. Jego twarz poczerwieniała jeszcze bardziej, kiedy napotkał wzrokiem ukrywających uśmiechy Huncwotów. Był wściekły i święcie przekonany, że to była ich sprawka, nawet jeśli nie miał na to dowodów.
 Złapał najbliżej stojącego Huncwota za ramię. Chwilę później zdał sobie sprawę, że był to Syriusz Black z czego był zadowolony. Jego nie lubił najbardziej.
 - Co pan robi? - Próbował się wyrwać.
 - Nauczę cię szacunku, smarkaczu! 
 Zaprowadził go do Sali Wyjściowej. Syriusz szarpał się, ale po chwili zrozumiał, że tylko pogarszał swoją sytuację. I tak nie może mi nic złego zrobić, pomyślał. Stanęli na schodach. Pringle chwycił za swoją różdżkę i machnął nią w stronę Blacka. Sekundę później Syriusz nie czuł gruntu pod stopami. Zaczął się unosić. Pomyślał, że Pringle chce mu zrobić ten sam żart, co Huncwoci robili Severusowi, ale potem wbrew jego woli jego ręce także zaczęły się podnosić. Poczuł delikatne szarpnięcie w dół i zrozumiał, że zaklęcie przestało działać. Spojrzał w górę. Syriusz Black zawisnął za nadgarstki na żyrandolu.
 - Serio, Pringle? Serio?! - krzyknął zirytowany.
 Nawet z tej wysokości miał szansę zobaczyć swoich przyjaciół wyglądających zza rogu korytarza. Nie widział ich wszystkich, ale mógł zobaczyć Jamesa śmiejącego się do rozpuku. Miał jedynie nadzieję, że jego decyzja o niezakładaniu paska do spodni nie była zła, a jego spodnie nie spadną na twarz jednej z jego wielbicielek. Niecierpliwie czekał, aż przez salę przejdzie choć jeden nauczyciel. Tylko tyle mógł zrobić.
 - Warto było - stwierdził James uśmiechając się od ucha do ucha.
 - Ta cała akcja wydaje ci się śmieszna, Potter? Twój przyjaciel wisi w Sali Wejściowej!
 - Uspokój się, Evans. Przeżywaliśmy już gorsze rzeczy. To jest przyjaźń, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
 - Na waszym miejscu poszukałabym nauczyciela, bo ten sposób kary został zabroniony kilka lat temu. - Lily odwróciła się na pięcie i odeszła.
 - A może niech sobie jeszcze powisi? Należy mu się - zaproponowała nieśmiało Ruby.
 Cała reszta podeszła bliżej Syriusza, tak że bez problemu mogli ze sobą rozmawiać. Black przez ponad dwadzieścia minut dzielnie znosił docinki Huncwotów, czasem żartując sam z siebie. Próbował nawet rozhuśtać żyrandol, ale to okazało się niełatwym zadaniem. Z błoni przez Salę Wejściową wracało kilku uczniów i również oni naśmiewali się z chłopaka.
 - Teraz widzisz, że nie jest tak miło po drugiej stronie żartu, Black!
 - Cicho tam, Duluth - odparował Syriusz. - To zdejmiecie mnie w końcu? - zwrócił się do przyjaciół.
 - Dobra, niech ci będzie. Idę po Dumbledore'a.
 James już zrobił kilka kroków w stronę gabinetu dyrektora, ale w tym samym momencie ogromne drzwi wejściowe do Hogwartu otworzyły się, a zza nich wysypała się gromadka uczniów. Za nimi wyszła profesor McGonagall. Hogwartczycy od razu ujrzeli Syriusza i zareagowali bardzo różnie. Większość chłopców wybuchnęła śmiechem, dziewczyny westchnieniami (koszulka Huncwota uniosła się i odkrywała kawałek jego umięśnionego brzucha), a nauczycielka oburzeniem.
 - Co to ma znaczyć, panie Black?! - zawołała.

 - Ale to nie była moja wina! Woźny oszalał! - tłumaczył Syriusz w gabinecie dyrektora, kiedy cała piątka świadków opowiedziała co się stało. - Przecież uczono nas na lekcjach, że nie należy otwierać takich przedmiotów, a już szczególnie gołymi rękoma!
 - Proszę się nie unosić, Syriuszu - ostrzegł go Dumbledore. - Rozumiem twoje oburzenie, ale też rozumiem przyczyny zachowania się pana Pringle. Sam możesz przyznać, że twoja reputacja nie jest zbyt pochlebna wśród nauczycieli. Niewątpliwie będę musiał porozmawiać jeszcze z panną Evans, ale jeśli i ona opowie się po pańskiej stronie, cóż... Moim obowiązkiem jest wyciągnięcie konsekwencji w stosunku do pana woźnego Pringle'a. Na chwilę obecną, nic więcej nie mogę zrobić. - Siwobrody rozłożył ręce w geście bezradności.
 McGonagall przewierciła wzrokiem każdego z osobna. Jej surowa mina wyrażała wszystko. Rozmawiali jeszcze przez chwilę, odzyskali swoje różdżki, po czym profesor puściła ich wolno. Huncwoci odetchnęli z ulgą, że McGonagall i Dumbledore uwierzyli im i jeszcze nie dostali kolejnej kary.
 Uczniowie rozeszli się do swoich dormitoriów. Ruby znów spotkała się z Dorcas na schodach, ale tym razem brunetka nie obrzuciła jej nienawistnym spojrzeniem.
 - Wiesz może gdzie jest Syriusz? - zapytała miłym tonem. Ruby ukryła zdziwienie, które przyszło wraz z tymi słowami. W jej głosie nie było słychać ani krzty kpiny czy wymuszenia.
 - Um, chyba poszedł z resztą do dormitorium. Powinnaś go jeszcze złapać na schodach.
 - Dziękuję - brunetka uśmiechnęła się i niemal w podskokach poszła we wskazanym kierunku.
 Ruby nie wiedziała do końca co o tym myśleć. Jasne, niby nic wielkiego, ale taka zmiana nie mogła przyjść ot tak. Może ludzie w końcu zrozumieli, że Ruby nijak zagraża cudzym związkom z Blackiem.
 Weszła do swojej sypialni, w której zastała Lily bawiącą się z kotem Ruby.
 - Już po sprawie? - zapytała. - Słyszałam, że profesor McGonagall zdjęła Syriusza.
 - Ta, zdjęła. Jestem prawie pewna, że ciebie też będzie pytać o to wszystko... - Ruby usiadła na brzegu swojego łóżka i patrzyła się na Shadow, swoją kotkę.
 - I pewnie wszyscy oczekują ode mnie, że będę was kryć, co? - parsknęła, po czym uniosła wzrok na lokatorkę. - Powiedz mi, Ruby. Czy to było naprawdę aż takie śmieszne, kiedy pana woźnego obskoczyły brodawkolepy? Bo mnie nie bawiło i dawnej Ruby, też nie byłoby do śmiechu.
 - Wcale się nie śmiałam, Lily. Zresztą, jaka "dawna Ruby"? - pokręciła głową z niedowierzaniem.
 - Dawna Ruby, ta niewinna, ta cicha i zwykła! Ta, która nie zadawała się z Huncwotami. Oni cię zmienili, dziewczyno. Nie widzisz tego? Starasz się być taka fajna, wyluzowana, więc robisz to czego oni chcą. Kryjesz ich, kłamiesz, siadasz z nimi na przerwie-
 - Lily, przestań. To co wymieniasz, to czynności, które robią przyjaciele, wiesz? I kiedy ja skłamałam dla nich?
 - Chociażby dziś u profesor McGonagall. Chociażby wtedy, kiedy mówiłaś mi, że Potter się zmienił, ale teraz jestem pewna, że prosił cię, żebyś tak powiedziała.
 - Czy ty obwiniasz mnie za to, że James zrobił coś, czego mu zabroniłaś? Po pierwsze, nie kryłam tylko ich, ale także siebie i ciebie, żebyśmy nie mieli kłopotów. Po drugie, ciągle powtarzasz, że chcesz aby James się zmienił, ale może to nie on potrzebuje zmiany? On się przynajmniej stara, ale nie możesz wciąż liczyć, że będzie się tobie podporządkowywał. Mówisz mu, bądź taki i taki, to może się umówimy, ale przez twój temperament wszyscy wiemy, że to nie nastąpi. Ciągle mu odmawiasz, a potem masz pretensje, że wyszedł z inną dziewczyną. Albo zrób coś z tym, albo przestań mu dawać fałszywą nadzieję. - Ruby nawet nie zauważyła kiedy obie wstały, a ich tony przybrały groźny dźwięk.
 - I kto to mówi. Ja przynajmniej staram się go unikać, a nie spędzam z nim całego dnia i całych przerw. Jasne, nie zawsze mi wychodzi, ale staram się! Nie przytulam się z nim w wannie, zwłaszcza kiedy wiem, że ma dziewczynę!
 Ruby uniosła brwi ze zdziwienia, nawet lekko rozwarła usta. Założyła ręce na piersi, nie dowierzając słowom rudej. W końcu parsknęła śmiechem.
 - Nie przytulałam się z Syriuszem, ja tonęłam, Lily! Nie moja wina, że wciągnął mnie do wody!
 - Och, naprawdę? Ta wanna nawet nie jest tak głęboka... Ślepy zauważyłby te wasze flirciki i niby niewinne spojrzenia. Zresztą, od kiedy wy jesteście takimi dobrymi przyjaciółmi? Myślałam, że nie chcesz mieć z Blackiem nic wspólnego, a teraz...
 Cahan pokręciła głową, przetarła oczy palcem wskazującym i kciukiem i westchnęła ciężko.
 - Co niby jest teraz? To że spędzam z nim trochę czasu i nie odtrącam go całkowicie, to coś złego? Nigdy nie myślałam, że myślisz o mnie w ten sposób. - Przegryzła dolną wargę i odgarnęła włosy z twarzy. - Nie możesz się na mnie wyżywać przez zachowanie Jamesa, Lily. Znajdź sobie innego kozła ofiarnego.
 Ruby skierowała się w stronę wyjścia z pokoju, ale przed drzwiami stały Mary i Anastazja z oszołomionymi minami. Ani ona, ani Lily nie zauważyły kiedy współlokatorki dołączyły do nich do pokoju. Ruby zatrzymała się przed nimi i czekała aż się odsuną, co stało się po chwili ich wahania. Westchnęła głośno na myśl o późniejszych prawdopodobnych plotkach i wyszła z sypialni. Zbiegła z krętych kamiennych schodów, aż weszła do pokoju wspólnego Gryfonów. Zdecydowała, że usiądzie gdzieś na błoniach i ochłonie trochę. Miała tylko nadzieję, że po drodze nie spotka nikogo znajomego. 
 Szybkim i stanowczym krokiem przeszła przez cały Hogwart, niecierpliwie czekała aż schody magicznie przesuną się w jej stronę, a kiedy już wyszła na zewnątrz zamku ślepiło ją nagłe światło zachodzącego słońca. Usiadła nieopodal szklarni, przy klifie nad jeziorem. Nie widziała jeszcze, żeby ktoś poza nią tam chodził, choć ona sama przebywała tam rzadko. Prawdę mówiąc, nie była tam od co najmniej dwóch lat. Przesiadywała tam, aby uciec od wrednych docinek na swój temat od innych dziewczyn. Potem nie musiała szukać osamotnionego miejsca, bo właściwie nikt nie chciał z nią przebywać.
 Kolejny raz westchnęła i podciągnęła kolana pod brodę. Zaczęła rozmyślać nad słowami Lily i zastanawiała się czy choć w połowie miała rację. Lily myślała, że chcę odbić Syriusza Dorcas? Przecież to bzdury! Tak, Black flirtował ze mną, ale nigdy tego nie odwzajemniałam. Zresztą, nie tylko ja byłam obiektem jego komplementów, przecież to kobieciarz. Komplementował każdą, nie opuszczał żadnej okazji. Po prostu musiała się na kimś wyżyć za zachowanie Pottera i padło na mnie. Ale czy naprawdę tak o mnie myśli? Że uwodzę Blacka? Że daję sobą manipulować Huncwotom? Ja nie widzę żadnej zmiany w moim zachowaniu, może poza większą pewnością siebie. Przetarła twarz dłońmi i położyła się na trawie. Jasne, nie uważała dzisiejszego dowcipu chłopaków za niesamowicie zabawnego, ale wiedziała, że nie udałoby się jej ich powstrzymać. To nieco straszne, że uważali cierpienie kogoś za śmieszne, ale to cali Huncwoci. Jak już coś sobie zaplanują to trudno sprawić, żeby im się odwidziało. Tak w ogóle, to Lily miała do niej pretensje, że Ruby przebywa z nimi na przerwie? Naprawdę? Zwykle to oni podchodzą do niej, nie na odwrót. Nie będę przejmować się jej słowami, postanowiła. Większość z nich powiedziała w złości, a inne były całkowitą nieprawdą... Miała jeszcze coś, nad czym powinna się zastanowić. A mianowicie była to jej rozmowa z Syriuszem w łazience prefektów. Rozmawiali o Remusie, o agresji wobec ludzi, kiedy on jest w swojej "drugiej" formie. Syriusz wtedy powiedział, że Remus nie jest agresywny wobec zwierząt. Właściwie nie powiedział tego, ale jego słowa właśnie taki miały sens. Miała podejrzenia, że Black, Potter i Pettigrew wyruszają na nocne wyprawy wraz z Lunatykiem, ale to byłoby bardzo niebezpieczne. Czy to możliwe, że używali wtedy magii, być może iluzji, żeby Lunio widział ich jako zwierzęta? Albo...
 - Co tak się wylegujesz?
 Uświadomiła sobie, że leży z zamkniętymi oczami, a kiedy je otworzyła ujrzała nad sobą Remusa. O wilku mowa..., pomyślała z ironią.
 - Myślę sobie. - Lupin usiadł obok niej. Objął ramionami swoje kolana.
 - O czym myślisz?
 - Na przykład, skąd wiedziałeś, że tu jestem? - Poprawiła się do pozycji siedzącej.
 - Mam swoje sposoby - uśmiechnął się tajemniczo. Nie mogła się powstrzymać i sama uśmiechnęła się nieśmiało. Miała wrażenie, że nie rozmawiali od wieków.
 Na nosie nosił kwadratowe okulary z czarnymi oprawkami. Od lewej skroni do kości policzkowej miał świeżego jeszcze strupa, z kolei z prawej strony brody aż do dolnej wargi widniało czerwone jeszcze zadrapanie. Na sobie miał luźną fioletową koszulkę z długim rękawem i zwykłe jeansy.
 - To co cię dręczy, co? - Pocieszająco objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
 - Czemu zakładasz, że coś mnie dręczy?
 - Cóż, twoje włosy mówią wszystko - znów uśmiechnął się, a ta całkiem zapomniała, że jej włosy zmieniły swój kolor na czerń, a końcówki na krwistą czerwień.
 Ruby zaczęła zastanawiać się, czy mówić mu o kłótni z Lily. W końcu się przyjaźnili, tak? Wiedziała, że ta kłótnia to po prostu impuls rudowłosej i miała nadzieję, że szybko jej przejdzie. Ale czy na pewno? Wiedziała też, że Remus również przyjaźni się z Evans i nie chciała popsuć ich stosunków. Patrzyła przed siebie w nieokreślony punkt i oparła głowę na jego ramieniu.
 - A więc?
 - Pokłóciłam się z Lily. Nic wielkiego... Nic, czym powinieneś się przejmować. - Zerwała kawałek trawy i miętosiła go w dłoni.
 - Nie złościsz się aż tak łatwo, więc to chyba coś, czym jednak będę się przejmować. Mów.
 - Ona zwyczajnie była zła na Pottera, więc wyżyła się na mnie - zamilkła. - A przynajmniej mam nadzieję, że naprawdę tak o mnie nie myśli. Wyobraź sobie, że uważa, że ja chcę przeszkodzić związkowi Dorcas i Syriusza. Ale nie chcę. Myśli, że te wszystkie podrywy Blacka w moją stronę są odwzajemniane, ale nie są i nie chcę żeby były. Myśli też, że mną manipulujecie i że staram się wam podpasować, byle ktoś mnie lubił, a to też nieprawda.
 - Skoro to wszystko nie jest prawdą, to co się przejmujesz? - objął ją mocniej i pocałował w skroń.
 - Bo to boli...
 - Chcesz, żebym z nią porozmawiał? - Spojrzał na Ruby, a ona po raz pierwszy od pewnego czasu popatrzyła mu w oczy.
 - Nie - powiedziała stanowczo. - Dam sobie radę.
 - Skoro tak mówisz.
 Przytulił ją mocno, a ona odwzajemniła gest, opierając głowę na jego klatce piersiowej. Siedzieli tak przez chwilę, rozmawiali o zwykłych rzeczach, aż się ściemniło i Remus odprowadził Ruby na kolację.
Usiedli razem, a przynajmniej chcieli, bo towarzystwo Remusa zawsze poprawiało Ruby humor, ale zaraz potem dosiedli się do nich James, Syriusz, Peter i oczywiście Dorcas. Lepsze to niż Lily, pomyślała ponuro, jednak po kilku minutach zmieniła zdanie. Dorcas kleiła się do Blacka jak lizak do... czegokolwiek.
 Całowała go w policzek co pięć sekund, nawet kiedy przeżuwał jedzenie, o pocałunkach z językiem i litrami śliny nie wspominając. Podawała mu jedzenie ze sztućców lub z ręki, zwykle mówiąc "Moje smakuje lepiej". Nie chodziło o to, że była zazdrosna. Chciała po prostu coś zjeść, jak zresztą wszyscy inni, a ich ciągłe cmokanie odsysających się od siebie ust przeszkadzało niemiłosiernie. Nie wiedziała czy Dorcas robiła to ze względu na obecność Ruby, czy po prostu każde spotkanie tej pary tak wyglądało.
 - Ej, Ruby. Spróbuj, moje smakuje lepiej - powiedział Remus z dobrze słyszalną ironią w głosie i podstawił widelec, z kawałkiem truskawki na nim, pod usta Ruby.
 - Mówisz? - udała zdziwioną i otworzyła usta, żeby skonsumować owoc. - Mm, rzeczywiście, chociaż przede mną właśnie leży identyczna!
 - Niee, nie może być. Spróbuj tej, pewnie jest jeszcze lepsza, bo przecież nie potrafisz sama jeść. - Znów podłożył jej widelec pod usta, starając się zachować całkowitą powagę, ale kąciki ust już mu drgały. Ruby zacisnęła wargi, żeby się nie roześmiać, ale i tym razem zjadła owoc, wydając pomruki zadowolenia.
 - No nie wiem, Remusie. Dalej nie jestem przekonana. - Pokręciła głową niby ze zrezygnowaniem.
 - Może spróbuj prosto z moich ust, na pewno-
 - Dobra, rozumiemy - przerwał mu Syriusz i rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie.
 - Nie, nie rozumiemy - głos Dorcas był przesączony jadem.
 - Chodzi im o to, że my tu jemy, Meadowes. Syriusz jest na tyle dorosły, że potrafi to robić sam i jestem pewien, że produkuje wystarczająco dużo śliny i nie musisz mu w tym pomagać. Więc znajdźcie sobie pokój albo zajmijcie się swoimi talerzami, okej? - wyjaśnił James, spoglądając na nią poważnie. Kiedy uświadomił sobie, że jego ton głosu był zbyt wredny, uśmiechnął się sztucznie. - Teraz rozumiecie?
 Dorcas zacisnęła szczękę, ale nic nie powiedziała. Wzięła ostatni kęs swojego dania, po czym wstała od stołu i popatrzyła pytająco na Blacka.
 - Dalej jestem głodny, Dorcas. - Wzruszył ramionami. Dziewczyna machnęła włosami i wyszła z Wielkiej Sali. Syriusz westchnął z nieukrywaną ulgą, ale też skarcił spojrzeniem przyjaciół.
 - Dzięki - odetchnął z ulgą. - Ale nie musieliście być tacy wredni.
 Remus parsknął śmiechem i pokręcił z niedowierzaniem głową. On już sam nie wie, czego chce, pomyślał.
Po kolacji wszyscy razem wrócili do pokoju wspólnego Gryffindoru. I choć Huncwoci wrócili do swojego dormitorium, to Ruby jakoś nie śpieszyło się z powrotem do sypialni. Nie chciała kolejnej konfrontacji, więc usiadła zwyczajnie na kanapie przed kominkiem i... I właściwie to nic więcej nie robiła. Człowiek czasem musi usiąść i odpocząć, nie myśleć o niczym i patrzyć się w bliżej nieokreślony punkt. Niestety, myśli nie opuściły jej na długi czas. Znów zaczęła myśleć o Lily i o tym, że to w końcu też sypialnia Ruby i ma prawo w niej przebywać, kiedy tylko chce. Jeśli Evansówna zacznie mieć do niej jakieś problemy, może ją zwyczajnie zignorować. Wstała więc z kanapy i ruszyła do swojego pokoju. Cieszyła się, że tym razem na schodach nie spotkała żadnej zazdrosnej wielbicielki Blacka czy też po prostu jego dziewczyny.
 Gdy przekroczyła próg drzwi, zastała tam tylko Mary i Anastazię. Miała nadzieję, że Lily nie ma w ogóle, a nie, że przebywa w łazience czy coś w tym stylu. Spojrzała jednak na zegarek i przypomniała sobie, że o tej godzinie rudowłosa jest na patrolu korytarzy, co należy do jej obowiązków prefekta. Ruby od razu skierowała się do łazienki i to nie żeby uciec od krzywego spojrzenia Mary. Chciała wziąć prysznic i czytać książkę do późnego wieczora. Bardzo późnego. Po zimnym prysznicu poczuła się o wiele lepiej. Założyła na siebie luźne dresowe spodnie i czarną koszulkę ze szkarłatnym nietoperzem na piersi. Był to symbol jej ulubionej drużyny Quidditcha, Nietoperzy z Ballycastle. Związała włosy, które były już swojego naturalnego koloru, w koński ogon, umyła zęby i wyszła z łazienki.
 Pod jej nogi od razu podbiegła Shadow miaucząc cicho. Schyliła się, żeby ją pogłaskać i uniosła wzrok. Na jej łóżku siedział Remus Lupin.
 - A ty co? Śledzisz mnie? - zażartowała, chcąc ukryć zdziwienie.
 - Wydaje mi się, że w głowie mam taki dzwoneczek, że kiedy źle się czujesz, to ja to czuję i przychodzę na pomoc. I przyniosłem karty. - Uniósł pudełko z talią mugolskich kart do gry. - Będziemy się świetnie bawić - zapewnił.
 - A jak tutaj wszedłeś? - zmarszczyła brwi.
 - Dziewczyny mnie wpuściły. - Kiwnął głową za plecy Ruby, a gdy ona obejrzała się za siebie zobaczyła dwie współlokatorki siedzące na jednym łóżku i cicho rozmawiające.
 - Wiesz, że nie o to mi chodzi.
 - Mam swoje sposoby. - Drugi raz w ciągu tego dnia wypowiedział to zdanie i znów tajemniczo się uśmiechnął. - To gramy?
 Ruby usiadła obok niego ze skrzyżowanymi nogami. Remus usiadł w tej samej pozycji naprzeciw niej, po środku zostawiając miejsce na rozgrywkę. Zdecydowali, że zagrają w makao. Remus rozdawał.
 - To... Powiesz mi jak tutaj wszedłeś? - Ruby uniosła brwi, patrząc na niego.
 - Jestem Huncwotem, my zawsze znajdziemy drogę. Ukryte przejścia, miotła, Leviosa... Cokolwiek, byle nie dotykać schodów, bo wtedy zmieniają się w ślizgawkę.
 - Jest jakieś ukryte przejście do dormitoriów? - Rozszerzyła oczy w zdumieniu. - Pokażesz mi?
 - Do wszystkiego prowadzi jakieś ukryte przejście. I nie pokażę ci, bo jeszcze przyjdziesz w nocy i mnie zadźgasz. Nie, dzięki - uśmiechnął się półgębkiem.
 - Czyli ty możesz przyjść i mnie zadźgać we śnie, ale ja ciebie nie?
 - Dokładnie.
 Zaczęli grać. Ruby przyłapała resztę dziewczyn na ukradkowych spojrzeniach na nią, wiedziała więc, że rozmawiają o niej. Jednak nie przejmowała się tym, a przynajmniej starała się. Nie chciała myśleć, że dziewczyny słyszą każde jej słowo. Nawet kiedy zapytała czy Syriusz odnalazł się ze swoją miłością, żeby produkować kolejne litry śliny.
 - Nie, chyba nie. Łapa chyba musi od tego trochę odpocząć.
 - To mi przypomina o kolacji. Naprawdę byś mnie pocałował gdyby nikt cię nie zatrzymał? - Przegryzła dolną wargę. Remus wyjrzał zza kart i zmierzył ją wzrokiem.
 - Chyba sobie żartujesz. Ciebie? Bleh, nigdy - wykrzywił się, a Ruby uderzyła go z pięści w ramię. - Żartuję - zaśmiał się i rozmasował bolące miejsce. - Zresztą, wiedziałem że Łapa mnie zatrzyma.
 - Skąd? - Przechyliła głowę nieco na bok.
 - Po prostu wiedziałem. - Wzruszył ramionami.
 Po kilku rozgrywkach, które przegrał Remus, do pokoju wróciła Lily. Rzuciła tylko wzrokiem na Lupina i Ruby, i zajęła się swoimi czynnościami. Remus był zdumiony, że nawet z nim nie przywitała się. Mimo to, wciąż rozmawiał z Ruby nieskrępowanie o różnych rzeczach. To o Quidditchu, to o Syriuszu, to o rodzinie i wakacjach. Chciał, żeby zrozumiała, że nie musi rozmawiać ściszonym głosem w swoim własnym pokoju i ma prawo wyrażać własne opinie nie bojąc się o późniejsze plotki. Godzinę przed północą Lily oznajmiła chłodno:
 - Remusie, moim obowiązkiem jest skłonienie cię do wyjścia.
 Lupin zdziwił się nieco z formalnego tonu dziewczyny, tak jakby obraziła się za to, że spędzał czas z Ruby, ale dziesięć minut później sam stwierdził, że czas iść. Ruby odprowadziła go do drzwi. Po drodze jej kot naskoczył na nogę Lunatyka, jakby na nią polował. Huncwot wymamrotał coś na temat piekielnego kota i Ruby odciągnęła futrzaka od przyjaciela. Razem wyszli na korytarz, a Ruby zamknęła za sobą drzwi.
 - Dziękuję - uśmiechnęła się delikatnie.
 - Nie musisz mi dziękować za bycie przyjacielem. Nie przejmuj się Lily, to pewnie tylko okres - dorzucił, a dziewczyna zaśmiała się.
 Ruby przytuliła go, a on nieco zaskoczony tym niespodziewanym gestem odwzajemnił uścisk. Trwał nieco zbyt długo niż powinien, ale nikt nie miał nic przeciwko temu. Opiekuńczo pocałował ją jeszcze w policzek.
 - Trzymaj się, Cahan - uśmiechnął się pocieszająco i odszedł. Gryfonka weszła z powrotem do pokoju. Nie patrzyła na nikogo, bo nie chciała ponownie otrzymać krzywych spojrzeń. Kiedy wpełzała pod kołdrę na swoim łóżku, kątem oka zobaczyła, że Lily otwiera usta, aby coś powiedzieć, jednak zamyka je w następnej sekundzie.

 Następnego dnia, w niedzielę, znów odbywał się wyjazd do Hogsmeade. Tym razem ani Huncwoci ani Ruby i Lily nie mieli zakazu uczestniczenia, tylko nie każdy jeszcze wiedział, czy rzeczywiście chce uczestniczyć. Ruby słyszała jak Mary namawiała Lily na zakupy, mówiąc: Od razu humor ci się polepszy!, a zaraz potem rzuciła brunetce oskarżające spojrzenie. Zupełnie jakby "zły humor" Lily to była wina Ruby. Osobiście Cahan nie czuła się w ogóle winna. Może przed rozmową z Remusem było inaczej, ale po niej zrozumiała pewne rzeczy.
 Natomiast Huncwoci nie przegapiali prawie żadnego wyjazdu z własnej woli, więc naturalnie już się szykowali. James czuł się, jakby nie pił kremowego piwa od wieków, dlatego też od razu ustalili, że najpierw udadzą się do Pubu pod Trzema Miotłami. Syriusz tym razem ubrał się szybciej niż zwykle, ponieważ chciał zajść do Ruby. Dlaczego? Przypuszczał, że Ruby nie będzie skłonna iść z nimi do Hogsmeade, a on stęsknił się nieco za jej towarzystwem i postanowił, że on ją do tego skłoni. Podejrzewał też, że zajmie mu to trochę czasu, lecz w zapasie miał co najmniej godzinę. Przeczesał jeszcze palcami włosy i wyszedł z pokoju.
 Nie zastał jej w pokoju wspólnym Gryfonów. Skorzystał z jednego z tajnych przejść przy kominku i wspiął się po ukrytych schodach do dormitorium dziewczyn. Przeszedł długim korytarzem, znalazł drzwi sypialni Cahan i zapukał trzykrotnie. Otworzyła mu Anastazja, która była nieco zdezorientowana, ale wpuściła go do środka bez pytań. Syriusz zapytał o obecność Ruby, która okazała się być w łazience. Usiadł na jej łóżku i czekał.
 Kiedy tylko otworzyła drzwi usłyszała oschłe "Ktoś do ciebie" od Mary. Przekroczyła próg całym ciałem i wtedy zobaczyła Blacka na swoim łóżku. Uśmiechnął się szeroko na jej widok. W jego oczach tańczyła iskierka radości, którą nawet ona zauważyła.
 - Jak wy tutaj, na Merlina, wchodzicie? - Opuściła bezradnie ramiona. - Czy to jakaś magia? Bo za każdym razem kiedy wychodzę z łazienki, na moim łóżku siedzi jakiś facet!
 - A, tak. Słyszałem o odwiedzinach Remusa. A zareagowałabyś lepiej, gdybym leżał nagi? - Poruszył brwiami. Ruby oparła dłonie na biodrach i popatrzyła na niego karcąco, zaciskając usta. Bardzo chciała zachować powagę, ale chwilę później uśmiechnęła się delikatnie. Pokręciła głową z nadzieją, że może to ukryć.
 - Czego chcesz, Black?
 - Planujesz iść dzisiaj do Hogsmeade? - Wstał z łóżka i podszedł nieco bliżej Ruby.
 - Wyglądam jakbym planowała? - Rozłożyła ręce wskazując na swój ubiór. Syriusz nie zwracał wcześniej uwagi, że była w piżamie. Choć jego zdaniem wyglądała całkiem seksownie w sportowej koszulce, powstrzymał się od mówienia tego na głos.
 - To już planujesz. Ubieraj się.
 - Żartujesz, tak?
 - A czy wyglądam jakbym żartował? Ruchy, Cahan, nie ma czasu do stracenia. Chcę zjeść jeszcze śniadanie. - Postanowił, że będzie stanowczy, ale przy tym przekonujący.
 - Nie, nie idę nigdzie - zaśmiała się nerwowo. Czy on naprawdę miał zamiar ją do tego zmusić?
 - Bo wezmę cię siłą. - Chwycił ją za ramię.
 W jej głowie pojawiło się milion myśli, jakież to plotki mogą wymyślić jej współlokatorki. Ta jednak dalej upierała się, że nie idzie do Hogsmeade. Nie miała na to ochoty, a już szczególnie nie z Syriuszem. Po prostu uważała to za nieodpowiedni moment.
 - Bo załaskoczę cię na śmierć - zagroził.
 - Oo, groźnie. Mogłabym iść, ale nie z tobą. - Skrzyżowała ramiona na piersi.
 - Teraz to mnie ranisz. - Demonstracyjnie chwycił się za serce i zrobił smutne oczy. - Dlaczego?
 - Bo nie.
 Po kilku minutowej kłótni, dlaczego "bo nie" nie jest argumentem, Syriusz zrozumiał o co chodziło. A przynajmniej intuicja podpowiadała mu, że tak było.
 - Nie przejmujesz się chyba tymi plotkami, co? - zmarszczył brwi, a kiedy nie uzyskał odpowiedzi, a jedynie zmieszane spojrzenie, roześmiał się głośno. Zwrócił tym na siebie uwagę pozostałych dziewczyn, choć tak czy inaczej wiedział, że słuchały ich całej rozmowy.
 - Nie przejmuję się, ale nie chcę, żeby one były.
 - Ale plotki zawsze są i zawsze będą! Dzisiaj rano słyszałem jakąś o przytulaniu się z tobą, i co z tego? Pieprzyć to, Ruby. - Lecz ona dalej miała nieszczęśliwą minę. Syriusz westchnął ze zrezygnowaniem i przyciągnął ją do siebie. Otoczył ją ramionami i mocno przytulił. Zachęcał ją, żeby zrobiła to samo i trochę zajęło, zanim ona odwzajemniła uścisk. I nikt nie przeczył, że tak było im dobrze, ale też nikt nie przyznał tego na głos. Natomiast Syriusz miał wrażenie jakby jego serce miało eksplodować.
 - Widzisz, Mary? To było przytulanie się - powiedział dobitnie. Miał świadomość, że to ona rozpowiada większość tych wszystkich historii, a na dodatek przyjaźni się z Destiny, a ta zawsze wie o wszystkim, co dzieje się w szkole. - To idziesz do tego Hogsmeade, Ruby? Postawię ci piwo. - Wahała się jeszcze przez chwilę, a kiedy miała się już zgodzić, Syriusz dodał: - Pokażę ci jak chłopak może wejść do waszego dormitorium - uśmiechnął się zachęcająco.
 - Daj mi się tylko przebrać.
 Syriusz zadowolony z siebie oznajmił, że będzie czekać i usiadł z powrotem na łóżko. Ruby zamknęła się w łazience, a on został sam z dziewczynami. Przy okazji przekazał Anastazji informacje o jutrzejszym treningu Quidditcha. Mary zapytała go czy Dorcas też zaprosił do Hogsmeade. Bez skrępowania odpowiedział, że nie, a na pytanie dlaczego zaprosił Ruby, również bez skrępowania, odpowiedział, że zwyczajnie się stęsknił. Usłyszał tylko parsknięcie Lily.
 Ruby wyszła ubrana w zwykłą białą koszulkę z długimi beżowymi rękawami, a na nogach miała zwykłe jasne jeansy.
 - Nareszcie, umieram z głodu. Możemy już iść jeść? - zapytał z nadzieją w głosie.
 - Prowadź. - Machnęła ręką w stronę drzwi, a ku jej zdumieniu Syriusz złapał za tę rękę i pociągnął przed siebie. Ledwo wyszli z pokoju, a już usłyszała jak Syriusz klnie pod nosem. Kilka metrów dalej mogli zobaczyć tył szaty profesor McGonagall. Na szczęście szła w przeciwnym kierunku, choć wystarczyło żeby się obejrzała za siebie i zobaczyłaby Blacka. Poczuła mocniejsze szarpnięcie do przodu, nawet nie zdążyła zamknąć drzwi. Syriusz szedł bardzo szybko, wciąż oglądając się za siebie.
 Niektóre z miniętych na korytarzu dziewczyn obejrzało się za nimi zdziwione i zaciekawione, a inne nie zwracały na nich uwagi pochłonięte rozmową z przyjaciółkami. Już chciała upominać Syriusza, że wcale nie muszą się trzymać za ręce, ale wtedy skręcił ostro w lewo. Wyjął z kieszeni różdżkę i stuknął nią w ścianę. Ku zdumieniu Ruby cegły zaczęły rozsuwać się na boki, aż w ścianie ukazało się przejście o szerokości około metra. Gdy tylko przeszli na drugą stronę od razu byli na krętych schodach. Te prowadziły jeszcze wyżej w górę i w dół. Cegły za nimi zaczęły się zasuwać.
 Ruby spojrzała w górę, gdzie niecałe trzy metry wyżej prześwitywał kawałek ściany tworzący podobne drzwi, przez które przed chwilą przeszli. To musiało być następne piętro. Potem spojrzała na zamykającą się za nimi ścianę i kiedy wszystkie cegły wróciły na swoje miejsce, ten kawałek ściany zrobił się półprzeźroczysty.
 - Jak to działa? - Ruby dotknęła nieśmiało przeźroczystej ściany i była zdziwiona, że poczuła szorstki kamień. Wyglądało jej to na iluzję, na rzecz niematerialną i była przekonana, że kiedy jej dotknie, dłoń zwyczajnie "przejdzie" na drugą stronę. Spojrzała na Syriusza pytającym wzrokiem. On z kolei przyglądał jej się z rozbawieniem.
 - Jakby ci to wytłumaczyć... - zastanowił się. - Kiedy szukasz tajnego przejścia, to no... Musisz szukać. Nie widzisz go, bo jest... No cóż, ukryte. Ale kiedy już je znajdziesz i jesteś w środku niego, to tak jakby widzisz gdzie prowadzi. Hmm, może nie gdzie prowadzi, ale widzisz wyjście. Tutaj jest ich całkiem sporo, ale zwykle jest ono tylko jedno. Człowiek by oszalał, gdyby musiał szukać tajnych przejść i jeszcze wyjścia z niego, szczególnie jeżeli pomieszczenie jest takie wielkie. Ty widzisz tę ścianę lekko przeźroczystą, ale ktoś po drugiej stronie nie ma szans zobaczenia ciebie. Rozumiesz? - uniósł brwi.
 - Skąd wiesz to wszystko? - Ruby zdziwiła się.
 - Nie jestem aż takim idiotą, za jakiego mnie masz.
 - Nie uważam cię za idiotę - spojrzała mu w oczy. Dopiero kiedy stał kilka stopni niżej był w jej wzroście.
 - Nie? - uśmiechnął się półgębkiem i zmrużył oczy. Podszedł bliżej utrzymując kontakt wzrokowy.
 - Nie. Nie całkowicie, w każdym razie.
 Z każdym jego krokiem w jej stronę mówiła nieco ciszej, aż znalazł się tak blisko, że czuła na sobie jego oddech. Wtedy pomyślała, że Syriusz Black ma najciemniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziała. Dopiero z takiej odległości potrafiła określić różnicę między jego tęczówkami a źrenicą. Syriusz opuścił wzrok na jej usta po czym powrócił do oczu. Nie, nie, nie, pomyślała. Takie spojrzenia zawsze skutkują pocałunkami. Nie.
 - Chciałeś iść na śniadanie, tak? - powiedziała, całkowicie psując atmosferę.
 - Sprytnie - skomentował i odwrócił się od niej.
 - A tak właściwie to jak stąd wyjdziemy? - zapytała. Zaczęli schodzić ze schodów. Syriusz przez chwilę się nie odzywał, aż pomyślała z niepokojem, że Huncwot obraził się.
 - Tak samo jak weszliśmy. Wystarczy dotknąć odpowiedniej cegły. To tutaj. - Zatrzymał się i już wyciągał różdżkę. Rzeczywiście, przez ścianę mogła zobaczyć czerwony fotel i kominek, znajdujące się w pokoju wspólnym Gryfonów.
 Ruby spojrzała w dół i ze zdumieniem stwierdziła, że schody dalej się ciągną.
 - Można zejść jeszcze niżej? - dopytywała.
 - Tak, ale niżej nie ma już nic ciekawego. Trzeba zejść jakieś dziewięć czy dziesięć pięter i wtedy dochodzi się do starych lochów. Są nieużywane od lat. To zwykłe kwadratowe pomieszczenie bez przejść do innych pokojów. A wracanie po tych piekielnych schodach to katorga, więc nie warto.
 Stuknął w końcu różdżką w ścianę i cegły odsunęły się.
 - Znasz więcej takich przejść? - zapytała, kiedy stwierdziła, że w pokoju nie ma nikogo poza nimi.
 - Jasne, prawie wszystkie. - Syriusz wzruszył ramionami jakby to nie było nic wielkiego.
 - Pokażesz mi? - uśmiechnęła się zachęcająco.
 - Hm, może jedno. Za pocałunek. - Podrapał się po karku i poruszył brwiami.
 - To ja już wolę żyć w niewiedzy.
 - Nie wiesz co tracisz.
 Zeszli razem na śniadanie ciągle przekomarzając się. Ruby żartowała sobie z dziewczyn, które z zachwytem witały się z Blackiem. Za to kiedy Dorian przywitał się z Ruby, Syriusz z krzywą miną dopytywał dlaczego ona tak właściwie jeszcze rozmawia z Duluthem. Czasem kiedy przechodzili obok rozgadanej grupki dziewczyny, te milknęły natychmiast, rzucając im krzywe spojrzenia. W Wielkiej Sali Ruby czuła na sobie dziesiątki spojrzeń.
 - Syriuszu Black, rujnujesz mi życie - powiedziała ponuro.
 Syriusz odnalazł przy stole resztę Huncwotów i dosiedli się do nich. Ruby siedziała między Syriuszem a Peterem. Naprzeciwko niej siedział Remus i po jego prawej stronie był James. Kilka miejsc dalej Ruby zauważyła Dorcas z przyjaciółkami. Kiedy ona zaś zauważyła Syriusza, gestami namawiała go, żeby się do nich przysiadł. Krzyknął, że tu było mu dobrze i wrócił do jedzenia. Widział, że jego dziewczyna zrobiła urażoną minę, ale musiał od niej trochę odpocząć. Znacznie wolał towarzystwo Ruby.
 Po sali rozległ się dźwięk uderzanego metalu o szkło. Wszyscy spojrzeli na stół nauczycielski. Dumbledore stał gotowy coś ogłosić. Po jego prawicy znajdował się niewysoki mężczyzna z brązowymi włosami sięgającymi nieco za ramiona. Na sobie nosił obskurny brązowy, zamszowy płaszcz. Na nogach wisiały mu luźne ciemne spodnie utrzymywane paskiem na wysokości pępka. Na nieco zżółkłej koszuli nosił znoszoną, tkaną, szarą kamizelkę do garnituru, którą włożył za pasek spodni. Szyję miał obwiązaną czarnym krawatem. Zmarszczki na jego czole i wokół ust oraz wory pod oczami, przekonały uczniów, że ów mężczyzna był dawno po trzydziestce, a przynajmniej tak wyglądał. Być może po prostu był ciągle niezadowolony. Wbrew pozorom, wcale nie wyglądał elegancko.
 - Proszę o uwagę - zaczął ochrypłym głosem Dumbledore. - Z powodów dyscyplinarnych, pan Apollion Pringle musiał opuścić Szkołę Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. - Na sali rozległy się radosne okrzyki i śmiech uczniów. Dyrektor uniósł dłonie, aby uciszyć dzieci. - Jednakże, jego stanowisko obejmie teraz pan Argus Filch.  

13 komentarzy:

  1. Aż sie mimowolnie uśmiechnęłam na końcu ;)
    chytrze wpleciony nowy wożny ;)
    wgl n dlaczego rozdziała ci się nie podoba :/ nie znasz się :P

    pozdowionka
    Cherry Blossom
    (gumisiek98)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wierzę, że nadal tutaj jesteś po tym długim czasie. Cieszę się, że Ci się podoba, pomimo tego długiego czasu oczekiwania ;x

      Usuń
    2. To opowiadanie jest warte czekania ^^ Widze kaażda nową notke i każda czytam ;)

      Usuń
  2. Świetny rozdzial,myslalam,ze przestalas pisac opowiadanie,a tu taka niespodzinaka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie się nie poddaje, a jeżeli przestanę pisać, to na pewno opublikuje post z tą informacją :x I dziękuję :3

      Usuń
  3. No i skończyły mi się rozdziały... Normalnie aż mi się smutno zrobiło, mam nadzieję, że dalej będziesz pisać, bo te opowiadanie jest jednym z fajniejszych :)
    Pozdrawiam i weny życzę
    nie-oceniaj-po-pozorach-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och bogowie, dziękuję za te wszystkie Twoje komentarze, aż uśmiech sam mi wpełznął na twarz :3 Mam nadzieję, że z racji na to, że są wakacje, będę pisać trochę częściej. Wcześniej dodawałam co kilka dni, ale to dlatego, że miałam napisane "na zapas". Cieszę się, że zyskałam nową czytelniczkę i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej (nawet jeśli nowy rozdział ukaże się za 4 miesiące) C:
      I oczywiście wpadnę na Twojego bloga jak znajdę czas :D

      Usuń
  4. Rozdział wyszedł ci świetny :) Ucieszyłam się gdy zobaczyłam u ciebie nowy rozdział. Po takiej długiej przerwie coś w końcu zawitało, nawet nie wiesz jaka to radość dla mnie. Uwielbiam twoje opowiadanie i już myślałam, że przestałaś pisać.
    Nie mogę doczekać się na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak ja się cieszę, że moje wypociny sprawiają komuś radość :3 A tak między nami, to nowego rozdziału są już 4 strony, więc może nie będziecie musieli aż tyle czekać ;x

      Usuń
  5. Kocham świat Huncwotów i nie mogłam się oprzeć.
    Przeczytałam jednym tchem i po prostu napiszę że cudowne.
    Mam wrażenie że bohaterowie żyją w Tobie.
    Najbardziej jestem zakochana oczywiście w Blacku a u Ciebie to mój wymarzony bohater.
    Stworzyłaś tak niezwykłą postać której w żaden sposób nie można się oprzeć a ja osobiście poddałam się urokowi.
    Naprawdę jesteś cudowna że pokazałaś wszystjko w taki sposób.
    Jedna z najwspanialszych historii jakie przyszło mi czytać.
    naprawdę jestem osobiście zachwycona.
    pozdrawiam mocno.

    http://amara-ultionis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nie mówisz tego każdemu, a nawet jeśli to bardzo mi miło :3 Cieszę się, że tak polubiłaś moich bohaterów i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej.
      Postaram się zajrzeć na Twojego bloga, kiedy będę miała czas i również pozdrawiam.

      Usuń
  6. Hej, piszę tutaj, bo nie wiem gdzie indziej bym mogła, była bym bardzo wdzięczna gdybyś sprawdziła moją miniaturkę "za barem", Twoja propozycja bardzo mnie zaskoczyła, ale chętnie na nią przystanę :)
    Z góry dziękuję i proszę o kontakt na maila poprostujuliak@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Notka genialna (jak zwykle). mam nadzieję, że w Hogsmeade coś się wydarzy, i że Łapcia wreszcie zerwie z Dorcas. Ona zaczyna mnie już denerwować. Dużo weny życzę.

    OdpowiedzUsuń