Kilka słów od Devereaux
Ponad 10 stron, a kiedy czytałam i poprawiałam miałam wrażenie, jakbym całkowicie zmarnowała prąd w moim domu, pisząc to wszystko. Przez 4 miesiące nic nie pisałam, aż nagle coś mnie wzięło i siedziałam przy tym dzień w dzień
Obserwując sytuację, Remus
uśmiechnął się mimowolnie, ale kiedy uzmysłowił sobie dlaczego
to robi poczuł nieznane mu dotąd uczucie, towarzyszące lekkiemu
ukłuciu w klatce piersiowej. Z drugiej strony, czuł jakby pierś
miała mu eksplodować.
Na początku zmartwił się o Ruby i o
jej stan po tym niefortunnym spotkaniu z wodą. Wanna była w tamtym
miejscu najgłębsza, a Syriusz sięgał stopami dna tylko dzięki
swojemu niemałemu wzrostowi. Ruby była niższa od niego o jakieś
dwadzieścia centymetrów. Potem zobaczył troskę także w oczach
Łapy, który szybko zareagował i iskierkę w jego tęczówkach,
kiedy spotkał go bliski kontakt z Ruby. Następnie poczuł
rozbawienie, kiedy ta szarpała się z jego przyjacielem i bezmyślnie
próbowała go zmusić, żeby ją puścił. Z kolei, ukłucie w
piersi, jak się domyślał, spowodowała... zazdrość? Kiedy Ruby
siedziała na krawędzi wanny całkiem przemoczona i zła, a Syriusz
patrzył na nią z radością i sprawiał jej komplementy. Nie
chodziło nawet o jego słowa ani jego czyny. Chodziło o jego wzrok.
Było to takie odmienne od tego jak Black patrzył na wszystkie inne
kobiety czy nawet na Dorcas. W jego ciemnych oczach pojawiał się
pewien błysk, za każdym razem, gdy patrzył na Ruby. Taki błysk w
oczach widział wcześniej tylko u jednej osoby, a mianowicie u
Jamesa Pottera.
Był szczęśliwy z uczucia
przyjaciela. Zazdrosny był o to, że on sam – Remus John Lupin –
nie patrzył tak na nikogo.
Tak jak myśleli pan woźny nawet nie
domyślił się, że uczniowie korzystali z łazienki. Okazało się,
że James nie oddał swojej prawdziwej różdżki. Oddał tą której
używał w pierwszej klasie, która się połamała i którą skleił
niewidocznie. Zaklęciem wysuszył ubrania Ruby i włosy reszty
przyjaciół.
Obowiązkiem Pringle'a było
odprowadzenie uczniów do ich pokoju wspólnego, z czego niewątpliwie
ubolewał, ponieważ całą drogę do wieży Gryffindoru Syriusz i
James na przemian zadawali mu głupie, niekomfortowe lub
nieprzyzwoite pytania. Woźny odpowiadał zgryźliwie.
Następnego dnia, w sobotę, niemal
cała szkoła była opustoszała. Wycieczka do Hogsmeade. Profesor
McGonagall kategorycznie zabroniła Huncwotom, Lily i Ruby na wyjazd. Na dodatek wieczorem czekał ich kolejny – już ostatni – szlaban
u woźnego.
- Dziś będziemy się świetnie bawić
– oznajmił oschle Apollion Pringle. - Macie posprzątać tę salę.
Ściągnąć wszystkie obrazy, ozdoby i inne duperele, a potem
posegregować je do odpowiedniego kartonu. - Wskazał na kilka brązowych kartonów na środku pomieszczenia. Każdy był odpowiednio
podpisany. - Każdy jest zaczarowany, więc powinno się wszystko
pomieścić. Do roboty.
Byli w jakimś zagraconym
pomieszczeniu na trzecim piętrze. Drzwi do "schowka" były
zawsze zamknięte, a i żadne tajne przejście do niego nie
prowadziło. Krótko mówiąc, nawet Huncwoci byli tu po raz
pierwszy. Sala była duża, ale ilość rzeczy w niej przechowywanych
nie pozwalała na zrobienie dwóch kroków, czy to w bok, czy to
naprzód.
- Mamy to wszystko posprzątać
dzisiaj? - zdziwiła się Ruby. - Czy to jest w ogóle
możliwe?
- Jest was szóstka, więc
niewątpliwie jest to możliwe.
Trochę się ociągali, ale w końcu
wzięli się do pracy. Wydawało im się, że tych rzeczy wcale
nie ubywa. Woźny przychodził ich kontrolować co jakiś czas.
Znaleźli kilka całkiem fajnych
rzeczy, a Huncwoci nie omieszkali sobie kilka "zapożyczyć".
Jednym z ich znalezisk była stara drewniana skrzynia o szerokości około
metra.
- Hej, James. Popatrz - zawołał
Syriusz, przyglądając się antykowi. - Tylko nie dotykaj.
- O co... Och. - Zdumiał się, kiedy
między szczelinami w skrzyni zobaczył kilka małych brązowych
stworzeń. Były to brodawkolepy. Kiedy gryzły, na skórze pojawiały
się brązowe skorupy, które do złudzenia przypominały brodawki. -
Czy myślisz o tym samym co ja, Łapo? - uśmiechnął się
figlarnie.
- To chyba ty myślisz o tym samym co
ja, ale tak.
Objaśnili swój plan reszcie,
dopracowali go, a jeden ze starych znalezionych portretów wyraził
swoją dezaprobatę:
- Toż to wielce nieodpowiedzialne! Za
moich czasów-
Nikt nie dowiedział co było za
czasów tej damy z obrazu, ponieważ Remus zakrył go jakąś chustą.
- Ten portret ma rację! Nie zamierzam
w tym uczestniczyć - oburzyła się Lily.
- Evans, czy ktokolwiek cię prosi,
żebyś w tym uczestniczyła? Zresztą, ty nigdy chyba nie zamierzasz
mieć radości z życia, nie? - parsknął James.
- Tak, właśnie dlatego zgodziłam
się na tę randkę... W zasadzie, to zapomnij o niej, Potter.
- Skrzyżowała ramiona na piersi i odwróciła się na pięcie.
James stał z otwartymi ustami.
- Lily, to był mój pomysł. Nie
wyżywaj się na biednym Rogaczu. Zresztą, co to ma wspólnego? - Wtrącił Syriusz, ale Ruda nic
nie odpowiedziała i kontynuowała sprzątanie. James parsknął i
pokręcił głową z niedowierzaniem.
Atmosfera między nimi była nieco
napięta, czasem tylko ktoś rzucił jakiś żart na temat nowo
znalezionego przedmiotu, ale poza tym sprzątali głównie w ciszy.
Zabawa zaczęła się pod koniec szlabanu. Właściwie, to nie dla
wszystkich było to zabawne, dla niektórych zaledwie w połowie, ale
czy nie zawsze tak jest? Każdy ma inne poczucie humoru.
Zwykle na koniec szlabanu przychodzi
"opiekun" ukaranych, aby zwolnić ich ze swoich obowiązków,
dlatego Ruby, Lily, James, Remus, Syriusz i Peter czekali cierpliwie.
Kiedy Pringle w końcu zjawił się rozejrzał się, żeby ocenić
ich pracę. Z jego twarzy mogli wyczytać, że był całkiem
zadowolony.
- A co z tą skrzynią? - zapytał
zrzędliwie.
Lily pokręciła głową z dezaprobatą i z założonymi
rękoma wycofała się pod ścianę. Ruby stała obok regału na
książki. Wcześniej otoczony był milionem innych rzeczy, więc
kiedy go odkopali byli bardzo zdziwieni na jego widok. Ona, Remus i
Lily byli zawiedzeni, że nie znaleźli na nim żadnych starych
książek.
James i Syriusz posłali sobie
szybkie, niemal niezauważalne, porozumiewawcze spojrzenia. Zaczęli
mówić.
- Właśnie nie byliśmy pewni co z
nią zrobić - zaczął James.
- Coś jest w środku? - zapytał
podejrzliwie woźny. Huncwoci przez chwilę zastanawiali się nad odpowiedzią.
- Nie otwieraliśmy. Na lekcjach
ostrzegają nas przed otwieraniem takich rzeczy... - wyjaśnił
Peter.
Pringle przez chwilę zastanawiał się
co zrobić, ale w końcu zdecydował się otworzyć skrzynię.
Chłopcy w duchu błagali, żeby nie używał do tego swojej różdżki.
Lily otworzyła usta, ale z nich nie wydobyło się nic poza cichym
jękiem. Woźny położył dłonie na drewnianym wieku skrzyni i
uniósł je. W tym samym momencie wyskoczyły z niej małe brązowe
potworki i z zapałem kąsały woźnego w skórę. W miejscach
ugryzień, skóra nabrzmiała, zrobiły się na niej całkiem spore
pęcherze, które po chwili przybrały brązowego koloru. Wyglądem
przypominały brodawki, a cały proces ich powstawania był
szczególnie nieprzyjemny do oglądania. Pringle skakał w miejscu
próbując zrzucić z siebie brodawkolepy, co wyglądało dosyć
komicznie.
- Zdejmijcie to ze mnie! - wołał.
Pospiesznie wyjął różdżkę, ale ta wypadła mu z rąk.
Lily nie chciała dłużej na to
patrzeć i wyrwała do przodu. Podniosła różdżkę starca i
zaklęciem usunęła brodawki z jego ciała. Brodawkolepy wskoczyły
z powrotem do skrzyni zamykając ją z trzaskiem. Zasapany przez
wysiłek z jakim zrzucał z siebie stworzenia odebrał swoją różdżkę
od uczennicy i uniósł wzrok. Na jego twarzy pojawił się okropny
grymas, a w oczach płonęła złość. Jego twarz poczerwieniała
jeszcze bardziej, kiedy napotkał wzrokiem ukrywających uśmiechy
Huncwotów. Był wściekły i święcie przekonany, że to była ich
sprawka, nawet jeśli nie miał na to dowodów.
Złapał najbliżej stojącego
Huncwota za ramię. Chwilę później zdał sobie sprawę, że był
to Syriusz Black z czego był zadowolony. Jego nie lubił
najbardziej.
- Co pan robi? - Próbował się
wyrwać.
- Nauczę cię szacunku, smarkaczu!
Zaprowadził go do Sali Wyjściowej.
Syriusz szarpał się, ale po chwili zrozumiał, że tylko pogarszał
swoją sytuację. I tak nie może mi nic złego zrobić,
pomyślał. Stanęli na schodach. Pringle chwycił za swoją różdżkę
i machnął nią w stronę Blacka. Sekundę później Syriusz nie
czuł gruntu pod stopami. Zaczął się unosić. Pomyślał, że
Pringle chce mu zrobić ten sam żart, co Huncwoci robili Severusowi,
ale potem wbrew jego woli jego ręce także zaczęły się podnosić.
Poczuł delikatne szarpnięcie w dół i zrozumiał, że zaklęcie
przestało działać. Spojrzał w górę. Syriusz Black zawisnął za
nadgarstki na żyrandolu.
- Serio, Pringle? Serio?! - krzyknął
zirytowany.
Nawet z tej wysokości miał szansę
zobaczyć swoich przyjaciół wyglądających zza rogu korytarza. Nie
widział ich wszystkich, ale mógł zobaczyć Jamesa śmiejącego się
do rozpuku. Miał jedynie nadzieję, że jego decyzja o niezakładaniu
paska do spodni nie była zła, a jego spodnie nie spadną
na twarz jednej z jego wielbicielek. Niecierpliwie czekał, aż przez
salę przejdzie choć jeden nauczyciel. Tylko tyle mógł zrobić.
- Warto było - stwierdził James
uśmiechając się od ucha do ucha.
- Ta cała akcja wydaje ci się
śmieszna, Potter? Twój przyjaciel wisi w Sali Wejściowej!
- Uspokój się, Evans. Przeżywaliśmy
już gorsze rzeczy. To jest przyjaźń, jeden za wszystkich, wszyscy
za jednego.
- Na waszym miejscu poszukałabym
nauczyciela, bo ten sposób kary został zabroniony kilka lat temu. -
Lily odwróciła się na pięcie i odeszła.
- A może niech sobie jeszcze powisi?
Należy mu się - zaproponowała nieśmiało Ruby.
Cała reszta podeszła bliżej
Syriusza, tak że bez problemu mogli ze sobą rozmawiać. Black przez
ponad dwadzieścia minut dzielnie znosił docinki Huncwotów, czasem
żartując sam z siebie. Próbował nawet rozhuśtać żyrandol, ale
to okazało się niełatwym zadaniem. Z błoni przez Salę Wejściową
wracało kilku uczniów i również oni naśmiewali się z chłopaka.
- Teraz widzisz, że nie jest tak miło
po drugiej stronie żartu, Black!
- Cicho tam, Duluth - odparował
Syriusz. - To zdejmiecie mnie w końcu? - zwrócił się do
przyjaciół.
- Dobra, niech ci będzie. Idę po
Dumbledore'a.
James już zrobił kilka kroków w
stronę gabinetu dyrektora, ale w tym samym momencie ogromne drzwi
wejściowe do Hogwartu otworzyły się, a zza nich wysypała się
gromadka uczniów. Za nimi wyszła profesor McGonagall. Hogwartczycy
od razu ujrzeli Syriusza i zareagowali bardzo różnie. Większość
chłopców wybuchnęła śmiechem, dziewczyny westchnieniami (koszulka Huncwota uniosła się i odkrywała kawałek jego
umięśnionego brzucha), a nauczycielka oburzeniem.
- Co to ma znaczyć, panie Black?! -
zawołała.
- Ale to nie była moja wina! Woźny
oszalał! - tłumaczył Syriusz w gabinecie dyrektora, kiedy cała
piątka świadków opowiedziała co się stało. - Przecież uczono
nas na lekcjach, że nie należy otwierać takich przedmiotów, a już
szczególnie gołymi rękoma!
- Proszę się nie unosić, Syriuszu -
ostrzegł go Dumbledore. - Rozumiem twoje oburzenie, ale też
rozumiem przyczyny zachowania się pana Pringle. Sam możesz
przyznać, że twoja reputacja nie jest zbyt pochlebna wśród
nauczycieli. Niewątpliwie będę musiał porozmawiać jeszcze z
panną Evans, ale jeśli i ona opowie się po pańskiej stronie,
cóż... Moim obowiązkiem jest wyciągnięcie konsekwencji w
stosunku do pana woźnego Pringle'a. Na chwilę obecną, nic więcej
nie mogę zrobić. - Siwobrody rozłożył ręce w geście
bezradności.
McGonagall przewierciła wzrokiem
każdego z osobna. Jej surowa mina wyrażała wszystko. Rozmawiali
jeszcze przez chwilę, odzyskali swoje różdżki, po czym profesor
puściła ich wolno. Huncwoci odetchnęli z ulgą, że McGonagall i
Dumbledore uwierzyli im i jeszcze nie dostali kolejnej kary.
Uczniowie rozeszli się do swoich
dormitoriów. Ruby znów spotkała się z Dorcas na schodach, ale tym
razem brunetka nie obrzuciła jej nienawistnym spojrzeniem.
- Wiesz może gdzie jest Syriusz? -
zapytała miłym tonem. Ruby ukryła zdziwienie, które przyszło
wraz z tymi słowami. W jej głosie nie było słychać ani krzty
kpiny czy wymuszenia.
- Um, chyba poszedł z resztą do
dormitorium. Powinnaś go jeszcze złapać na schodach.
- Dziękuję - brunetka uśmiechnęła
się i niemal w podskokach poszła we wskazanym kierunku.
Ruby nie wiedziała do końca co o tym
myśleć. Jasne, niby nic wielkiego, ale taka zmiana nie mogła
przyjść ot tak. Może ludzie w końcu zrozumieli, że Ruby nijak
zagraża cudzym związkom z Blackiem.
Weszła do swojej sypialni, w której
zastała Lily bawiącą się z kotem Ruby.
- Już po sprawie? - zapytała. -
Słyszałam, że profesor McGonagall zdjęła Syriusza.
- Ta, zdjęła. Jestem prawie pewna,
że ciebie też będzie pytać o to wszystko... - Ruby usiadła na
brzegu swojego łóżka i patrzyła się na Shadow, swoją kotkę.
- I pewnie wszyscy oczekują ode mnie,
że będę was kryć, co? - parsknęła, po czym uniosła wzrok na
lokatorkę. - Powiedz mi, Ruby. Czy to było naprawdę aż takie
śmieszne, kiedy pana woźnego obskoczyły brodawkolepy? Bo mnie nie
bawiło i dawnej Ruby, też nie byłoby do śmiechu.
- Wcale się nie śmiałam, Lily.
Zresztą, jaka "dawna Ruby"? - pokręciła głową z
niedowierzaniem.
- Dawna Ruby, ta niewinna, ta cicha i
zwykła! Ta, która nie zadawała się z Huncwotami. Oni cię
zmienili, dziewczyno. Nie widzisz tego? Starasz się być taka fajna,
wyluzowana, więc robisz to czego oni chcą. Kryjesz ich, kłamiesz,
siadasz z nimi na przerwie-
- Lily, przestań. To co wymieniasz, to
czynności, które robią przyjaciele, wiesz? I kiedy ja skłamałam
dla nich?
- Chociażby dziś u profesor
McGonagall. Chociażby wtedy, kiedy mówiłaś mi, że Potter się
zmienił, ale teraz jestem pewna, że prosił cię, żebyś tak
powiedziała.
- Czy ty obwiniasz mnie za to, że
James zrobił coś, czego mu zabroniłaś? Po pierwsze, nie kryłam
tylko ich, ale także siebie i ciebie, żebyśmy nie mieli kłopotów.
Po drugie, ciągle powtarzasz, że chcesz aby James się zmienił,
ale może to nie on potrzebuje zmiany? On się przynajmniej stara,
ale nie możesz wciąż liczyć, że będzie się tobie
podporządkowywał. Mówisz mu, bądź taki i taki, to może się
umówimy, ale przez twój temperament wszyscy wiemy, że to nie
nastąpi. Ciągle mu odmawiasz, a potem masz pretensje, że wyszedł
z inną dziewczyną. Albo zrób coś z tym, albo przestań mu dawać
fałszywą nadzieję. - Ruby nawet nie zauważyła kiedy obie wstały,
a ich tony przybrały groźny dźwięk.
- I kto to mówi. Ja przynajmniej
staram się go unikać, a nie spędzam z nim całego dnia i całych
przerw. Jasne, nie zawsze mi wychodzi, ale staram się! Nie przytulam
się z nim w wannie, zwłaszcza kiedy wiem, że ma dziewczynę!
Ruby uniosła brwi ze zdziwienia,
nawet lekko rozwarła usta. Założyła ręce na piersi, nie
dowierzając słowom rudej. W końcu parsknęła śmiechem.
- Nie przytulałam się z Syriuszem,
ja tonęłam, Lily! Nie moja wina, że wciągnął mnie do wody!
- Och, naprawdę? Ta wanna nawet nie
jest tak głęboka... Ślepy zauważyłby te wasze flirciki i
niby niewinne spojrzenia. Zresztą, od kiedy wy jesteście takimi
dobrymi przyjaciółmi? Myślałam, że nie chcesz mieć z Blackiem
nic wspólnego, a teraz...
Cahan pokręciła głową, przetarła
oczy palcem wskazującym i kciukiem i westchnęła ciężko.
- Co niby jest teraz? To że spędzam
z nim trochę czasu i nie odtrącam go całkowicie, to coś
złego? Nigdy nie myślałam, że myślisz o mnie w ten sposób.
- Przegryzła dolną wargę i odgarnęła włosy z twarzy. - Nie
możesz się na mnie wyżywać przez zachowanie Jamesa, Lily. Znajdź
sobie innego kozła ofiarnego.
Ruby skierowała się w stronę
wyjścia z pokoju, ale przed drzwiami stały Mary i Anastazja z
oszołomionymi minami. Ani ona, ani Lily nie zauważyły kiedy
współlokatorki dołączyły do nich do pokoju. Ruby zatrzymała się
przed nimi i czekała aż się odsuną, co stało się po chwili ich
wahania. Westchnęła głośno na myśl o późniejszych
prawdopodobnych plotkach i wyszła z sypialni. Zbiegła z krętych
kamiennych schodów, aż weszła do pokoju wspólnego Gryfonów.
Zdecydowała, że usiądzie gdzieś na błoniach i ochłonie trochę.
Miała tylko nadzieję, że po drodze nie spotka nikogo znajomego.
Szybkim i stanowczym krokiem przeszła przez cały Hogwart,
niecierpliwie czekała aż schody magicznie przesuną się w jej
stronę, a kiedy już wyszła na zewnątrz zamku ślepiło ją nagłe
światło zachodzącego słońca. Usiadła nieopodal szklarni, przy klifie nad
jeziorem. Nie widziała jeszcze, żeby ktoś poza nią tam chodził,
choć ona sama przebywała tam rzadko. Prawdę mówiąc, nie była
tam od co najmniej dwóch lat. Przesiadywała tam, aby uciec od
wrednych docinek na swój temat od innych dziewczyn. Potem nie
musiała szukać osamotnionego miejsca, bo właściwie nikt nie
chciał z nią przebywać.
Kolejny raz westchnęła i podciągnęła
kolana pod brodę. Zaczęła rozmyślać nad słowami Lily i
zastanawiała się czy choć w połowie miała rację. Lily
myślała, że chcę odbić Syriusza Dorcas? Przecież to bzdury!
Tak, Black flirtował ze mną, ale nigdy tego nie odwzajemniałam.
Zresztą, nie tylko ja byłam obiektem jego komplementów, przecież
to kobieciarz. Komplementował każdą, nie opuszczał żadnej
okazji. Po prostu musiała się na kimś wyżyć za zachowanie
Pottera i padło na mnie. Ale czy naprawdę tak o mnie myśli? Że
uwodzę Blacka? Że daję sobą manipulować Huncwotom? Ja nie widzę
żadnej zmiany w moim zachowaniu, może poza większą pewnością
siebie. Przetarła twarz dłońmi
i położyła się na trawie. Jasne, nie uważała dzisiejszego
dowcipu chłopaków za niesamowicie zabawnego, ale wiedziała, że
nie udałoby się jej ich powstrzymać. To nieco straszne, że
uważali cierpienie kogoś za śmieszne, ale to cali Huncwoci. Jak
już coś sobie zaplanują to trudno sprawić, żeby im się
odwidziało. Tak w ogóle, to Lily miała do niej pretensje, że Ruby
przebywa z nimi na przerwie? Naprawdę? Zwykle to oni podchodzą do
niej, nie na odwrót. Nie będę przejmować się jej
słowami, postanowiła.
Większość z nich powiedziała w złości, a inne były
całkowitą nieprawdą... Miała
jeszcze coś, nad czym powinna się zastanowić. A mianowicie była
to jej rozmowa z Syriuszem w łazience prefektów. Rozmawiali o
Remusie, o agresji wobec ludzi, kiedy on jest w swojej "drugiej"
formie. Syriusz wtedy powiedział, że Remus nie jest agresywny wobec
zwierząt. Właściwie nie powiedział tego, ale jego słowa właśnie
taki miały sens. Miała podejrzenia, że Black, Potter i Pettigrew
wyruszają na nocne wyprawy wraz z Lunatykiem, ale to byłoby bardzo
niebezpieczne. Czy to możliwe, że używali wtedy magii, być może
iluzji, żeby Lunio widział ich jako zwierzęta? Albo...
- Co
tak się wylegujesz?
Uświadomiła
sobie, że leży z zamkniętymi oczami, a kiedy je otworzyła ujrzała
nad sobą Remusa. O wilku mowa...,
pomyślała z ironią.
- Myślę sobie. -
Lupin usiadł obok niej. Objął ramionami swoje kolana.
- O czym myślisz?
- Na przykład,
skąd wiedziałeś, że tu jestem? - Poprawiła się do pozycji
siedzącej.
- Mam swoje
sposoby - uśmiechnął się tajemniczo. Nie mogła się powstrzymać
i sama uśmiechnęła się nieśmiało. Miała wrażenie, że nie
rozmawiali od wieków.
Na
nosie nosił kwadratowe okulary z czarnymi oprawkami. Od lewej skroni
do kości policzkowej miał świeżego jeszcze strupa, z kolei z
prawej strony brody aż do dolnej wargi widniało czerwone jeszcze
zadrapanie. Na sobie miał luźną fioletową koszulkę z długim
rękawem i zwykłe jeansy.
- To co cię
dręczy, co? - Pocieszająco objął ją ramieniem i przyciągnął
do siebie.
- Czemu zakładasz,
że coś mnie dręczy?
- Cóż, twoje
włosy mówią wszystko - znów uśmiechnął się, a ta całkiem
zapomniała, że jej włosy zmieniły swój kolor na czerń, a
końcówki na krwistą czerwień.
Ruby zaczęła zastanawiać się, czy mówić mu o kłótni z
Lily. W końcu się przyjaźnili, tak? Wiedziała, że ta kłótnia
to po prostu impuls rudowłosej i miała nadzieję, że szybko jej
przejdzie. Ale czy na pewno? Wiedziała też, że Remus również
przyjaźni się z Evans i nie chciała popsuć ich stosunków.
Patrzyła przed siebie w nieokreślony punkt i oparła głowę na
jego ramieniu.
- A więc?
- Pokłóciłam
się z Lily. Nic wielkiego... Nic, czym powinieneś się przejmować.
- Zerwała kawałek trawy i miętosiła go w dłoni.
- Nie złościsz
się aż tak łatwo, więc to chyba coś, czym jednak będę się
przejmować. Mów.
- Ona zwyczajnie
była zła na Pottera, więc wyżyła się na mnie - zamilkła. - A
przynajmniej mam nadzieję, że naprawdę tak o mnie nie myśli.
Wyobraź sobie, że uważa, że ja chcę przeszkodzić związkowi
Dorcas i Syriusza. Ale nie chcę. Myśli, że te wszystkie podrywy
Blacka w moją stronę są odwzajemniane, ale nie są i nie chcę
żeby były. Myśli też, że mną manipulujecie i że staram się
wam podpasować, byle ktoś mnie lubił, a to też nieprawda.
- Skoro to
wszystko nie jest prawdą, to co się przejmujesz? - objął ją
mocniej i pocałował w skroń.
- Bo to boli...
- Chcesz, żebym z
nią porozmawiał? - Spojrzał na Ruby, a ona po raz pierwszy od
pewnego czasu popatrzyła mu w oczy.
- Nie -
powiedziała stanowczo. - Dam sobie radę.
- Skoro tak
mówisz.
Przytulił ją
mocno, a ona odwzajemniła gest, opierając głowę na jego klatce
piersiowej. Siedzieli tak przez chwilę, rozmawiali o zwykłych
rzeczach, aż się ściemniło i Remus odprowadził Ruby na kolację.
Usiedli
razem, a przynajmniej chcieli, bo towarzystwo Remusa zawsze
poprawiało Ruby humor, ale zaraz potem dosiedli się do nich James,
Syriusz, Peter i oczywiście Dorcas. Lepsze to niż Lily,
pomyślała ponuro, jednak po kilku minutach zmieniła zdanie. Dorcas
kleiła się do Blacka jak lizak do... czegokolwiek.
Całowała go w
policzek co pięć sekund, nawet kiedy przeżuwał jedzenie, o
pocałunkach z językiem i litrami śliny nie wspominając. Podawała
mu jedzenie ze sztućców lub z ręki, zwykle mówiąc "Moje
smakuje lepiej". Nie chodziło o to, że była zazdrosna.
Chciała po prostu coś zjeść, jak zresztą wszyscy inni, a ich
ciągłe cmokanie odsysających się od siebie ust przeszkadzało
niemiłosiernie. Nie wiedziała czy Dorcas robiła to ze względu na
obecność Ruby, czy po prostu każde spotkanie tej pary tak
wyglądało.
- Ej, Ruby.
Spróbuj, moje smakuje lepiej - powiedział Remus z dobrze słyszalną
ironią w głosie i podstawił widelec, z kawałkiem truskawki na
nim, pod usta Ruby.
- Mówisz? - udała
zdziwioną i otworzyła usta, żeby skonsumować owoc. - Mm,
rzeczywiście, chociaż przede mną właśnie leży identyczna!
- Niee, nie może
być. Spróbuj tej, pewnie jest jeszcze lepsza, bo przecież nie
potrafisz sama jeść. - Znów podłożył jej widelec pod usta,
starając się zachować całkowitą powagę, ale kąciki ust już mu
drgały. Ruby zacisnęła wargi, żeby się nie roześmiać, ale i
tym razem zjadła owoc, wydając pomruki zadowolenia.
- No nie wiem,
Remusie. Dalej nie jestem przekonana. - Pokręciła głową niby ze
zrezygnowaniem.
- Może spróbuj
prosto z moich ust, na pewno-
- Dobra, rozumiemy
- przerwał mu Syriusz i rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Nie, nie
rozumiemy - głos Dorcas był przesączony jadem.
-
Chodzi im o to, że my tu jemy, Meadowes. Syriusz jest na tyle
dorosły, że potrafi to robić sam i jestem pewien, że produkuje
wystarczająco dużo śliny i nie musisz mu w tym pomagać. Więc
znajdźcie sobie pokój albo zajmijcie się swoimi talerzami, okej? -
wyjaśnił James, spoglądając na nią poważnie. Kiedy uświadomił
sobie, że jego ton głosu był zbyt wredny, uśmiechnął się
sztucznie. - Teraz rozumiecie?
Dorcas zacisnęła
szczękę, ale nic nie powiedziała. Wzięła ostatni kęs swojego
dania, po czym wstała od stołu i popatrzyła pytająco na Blacka.
- Dalej jestem
głodny, Dorcas. - Wzruszył ramionami. Dziewczyna machnęła włosami
i wyszła z Wielkiej Sali. Syriusz westchnął z nieukrywaną ulgą,
ale też skarcił spojrzeniem przyjaciół.
- Dzięki - odetchnął z ulgą. - Ale nie musieliście
być tacy wredni.
Remus
parsknął śmiechem i pokręcił z niedowierzaniem głową. On
już sam nie wie, czego chce,
pomyślał.
Po kolacji wszyscy
razem wrócili do pokoju wspólnego Gryffindoru. I choć Huncwoci
wrócili do swojego dormitorium, to Ruby jakoś nie śpieszyło się
z powrotem do sypialni. Nie chciała kolejnej konfrontacji, więc
usiadła zwyczajnie na kanapie przed kominkiem i... I właściwie to
nic więcej nie robiła. Człowiek czasem musi usiąść i odpocząć,
nie myśleć o niczym i patrzyć się w bliżej nieokreślony punkt.
Niestety, myśli nie opuściły jej na długi czas. Znów zaczęła
myśleć o Lily i o tym, że to w końcu też sypialnia Ruby i ma
prawo w niej przebywać, kiedy tylko chce. Jeśli Evansówna zacznie
mieć do niej jakieś problemy, może ją zwyczajnie zignorować.
Wstała więc z kanapy i ruszyła do swojego pokoju. Cieszyła się,
że tym razem na schodach nie spotkała żadnej zazdrosnej
wielbicielki Blacka czy też po prostu jego dziewczyny.
Gdy przekroczyła
próg drzwi, zastała tam tylko Mary i Anastazię. Miała nadzieję,
że Lily nie ma w ogóle, a nie, że przebywa w łazience czy coś w
tym stylu. Spojrzała jednak na zegarek i przypomniała sobie, że o
tej godzinie rudowłosa jest na patrolu korytarzy, co należy do jej
obowiązków prefekta. Ruby od razu skierowała się do łazienki i
to nie żeby uciec od krzywego spojrzenia Mary. Chciała wziąć
prysznic i czytać książkę do późnego wieczora. Bardzo późnego.
Po zimnym prysznicu poczuła się o wiele lepiej. Założyła na
siebie luźne dresowe spodnie i czarną koszulkę ze szkarłatnym
nietoperzem na piersi. Był to symbol jej ulubionej drużyny
Quidditcha, Nietoperzy z Ballycastle. Związała włosy, które były
już swojego naturalnego koloru, w koński ogon, umyła zęby i
wyszła z łazienki.
Pod jej nogi od
razu podbiegła Shadow miaucząc cicho. Schyliła się, żeby ją
pogłaskać i uniosła wzrok. Na jej łóżku siedział Remus Lupin.
- A ty co?
Śledzisz mnie? - zażartowała, chcąc ukryć zdziwienie.
- Wydaje mi się,
że w głowie mam taki dzwoneczek, że kiedy źle się czujesz, to
ja to czuję i przychodzę na pomoc. I przyniosłem karty. - Uniósł
pudełko z talią mugolskich kart do gry. - Będziemy się świetnie bawić -
zapewnił.
- A jak tutaj
wszedłeś? - zmarszczyła brwi.
- Dziewczyny mnie
wpuściły. - Kiwnął głową za plecy Ruby, a gdy ona obejrzała się
za siebie zobaczyła dwie współlokatorki siedzące na jednym łóżku
i cicho rozmawiające.
- Wiesz, że nie o
to mi chodzi.
- Mam swoje
sposoby. - Drugi raz w ciągu tego dnia wypowiedział to zdanie i
znów tajemniczo się uśmiechnął. - To gramy?
Ruby usiadła obok
niego ze skrzyżowanymi nogami. Remus usiadł w tej samej pozycji naprzeciw
niej, po środku zostawiając miejsce na rozgrywkę. Zdecydowali, że
zagrają w makao. Remus rozdawał.
- To... Powiesz mi
jak tutaj wszedłeś? - Ruby uniosła brwi, patrząc na niego.
-
Jestem Huncwotem, my zawsze znajdziemy drogę. Ukryte przejścia,
miotła, Leviosa...
Cokolwiek, byle nie dotykać schodów, bo wtedy zmieniają się w
ślizgawkę.
- Jest jakieś
ukryte przejście do dormitoriów? - Rozszerzyła oczy w zdumieniu. -
Pokażesz mi?
- Do wszystkiego
prowadzi jakieś ukryte przejście. I nie pokażę ci, bo jeszcze
przyjdziesz w nocy i mnie zadźgasz. Nie, dzięki - uśmiechnął się
półgębkiem.
- Czyli ty możesz
przyjść i mnie zadźgać we śnie, ale ja ciebie nie?
- Dokładnie.
Zaczęli
grać. Ruby przyłapała resztę dziewczyn na ukradkowych
spojrzeniach na nią, wiedziała więc, że rozmawiają o niej.
Jednak nie przejmowała się tym, a przynajmniej starała się. Nie
chciała myśleć, że dziewczyny słyszą każde jej słowo. Nawet
kiedy zapytała czy Syriusz odnalazł się ze swoją miłością,
żeby produkować kolejne litry śliny.
- Nie, chyba nie.
Łapa chyba musi od tego trochę odpocząć.
- To mi przypomina
o kolacji. Naprawdę byś mnie pocałował gdyby nikt cię nie
zatrzymał? - Przegryzła dolną wargę. Remus wyjrzał zza kart i
zmierzył ją wzrokiem.
- Chyba sobie
żartujesz. Ciebie? Bleh, nigdy - wykrzywił się, a Ruby uderzyła
go z pięści w ramię. - Żartuję - zaśmiał się i rozmasował
bolące miejsce. - Zresztą, wiedziałem że Łapa mnie zatrzyma.
- Skąd? -
Przechyliła głowę nieco na bok.
- Po prostu
wiedziałem. - Wzruszył ramionami.
Po kilku
rozgrywkach, które przegrał Remus, do pokoju wróciła Lily.
Rzuciła tylko wzrokiem na Lupina i Ruby, i zajęła się swoimi
czynnościami. Remus był zdumiony, że nawet z nim nie przywitała
się. Mimo to, wciąż rozmawiał z Ruby nieskrępowanie o różnych
rzeczach. To o Quidditchu, to o Syriuszu, to o rodzinie i wakacjach.
Chciał, żeby zrozumiała, że nie musi rozmawiać ściszonym głosem
w swoim własnym pokoju i ma prawo wyrażać własne opinie nie bojąc
się o późniejsze plotki. Godzinę przed północą Lily oznajmiła
chłodno:
- Remusie, moim
obowiązkiem jest skłonienie cię do wyjścia.
Lupin zdziwił się
nieco z formalnego tonu dziewczyny, tak jakby obraziła się za to,
że spędzał czas z Ruby, ale dziesięć minut później sam
stwierdził, że czas iść. Ruby odprowadziła go do drzwi. Po
drodze jej kot naskoczył na nogę Lunatyka, jakby na nią polował.
Huncwot wymamrotał coś na temat piekielnego kota i Ruby odciągnęła
futrzaka od przyjaciela. Razem wyszli na korytarz, a Ruby zamknęła
za sobą drzwi.
- Dziękuję -
uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie musisz mi
dziękować za bycie przyjacielem. Nie przejmuj się Lily, to pewnie
tylko okres - dorzucił, a dziewczyna zaśmiała się.
Ruby przytuliła
go, a on nieco zaskoczony tym niespodziewanym gestem odwzajemnił
uścisk. Trwał nieco zbyt długo niż powinien, ale nikt nie miał
nic przeciwko temu. Opiekuńczo pocałował ją jeszcze w policzek.
- Trzymaj się,
Cahan - uśmiechnął się pocieszająco i odszedł. Gryfonka weszła
z powrotem do pokoju. Nie patrzyła na nikogo, bo nie chciała
ponownie otrzymać krzywych spojrzeń. Kiedy wpełzała pod kołdrę
na swoim łóżku, kątem oka zobaczyła, że Lily otwiera usta, aby
coś powiedzieć, jednak zamyka je w następnej sekundzie.
Następnego dnia,
w niedzielę, znów odbywał się wyjazd do Hogsmeade. Tym razem ani
Huncwoci ani Ruby i Lily nie mieli zakazu uczestniczenia, tylko nie
każdy jeszcze wiedział, czy rzeczywiście chce uczestniczyć. Ruby
słyszała jak Mary namawiała Lily na zakupy, mówiąc: Od razu
humor ci się polepszy!, a zaraz potem rzuciła brunetce oskarżające
spojrzenie. Zupełnie jakby "zły humor" Lily to była wina Ruby. Osobiście Cahan nie czuła się w ogóle winna. Może przed
rozmową z Remusem było inaczej, ale po niej zrozumiała pewne
rzeczy.
Natomiast Huncwoci
nie przegapiali prawie żadnego wyjazdu z własnej woli, więc
naturalnie już się szykowali. James czuł się, jakby nie pił
kremowego piwa od wieków, dlatego też od razu ustalili, że
najpierw udadzą się do Pubu pod Trzema Miotłami. Syriusz tym razem
ubrał się szybciej niż zwykle, ponieważ chciał zajść do Ruby.
Dlaczego? Przypuszczał, że Ruby nie będzie skłonna iść z nimi
do Hogsmeade, a on stęsknił się nieco za jej towarzystwem i
postanowił, że on ją do tego skłoni. Podejrzewał też, że
zajmie mu to trochę czasu, lecz w zapasie miał co najmniej godzinę.
Przeczesał jeszcze palcami włosy i wyszedł z pokoju.
Nie zastał jej w
pokoju wspólnym Gryfonów. Skorzystał z jednego z tajnych przejść
przy kominku i wspiął się po ukrytych schodach do dormitorium
dziewczyn. Przeszedł długim korytarzem, znalazł drzwi sypialni
Cahan i zapukał trzykrotnie. Otworzyła mu Anastazja, która była
nieco zdezorientowana, ale wpuściła go do środka bez pytań.
Syriusz zapytał o obecność Ruby, która okazała się być w
łazience. Usiadł na jej łóżku i czekał.
Kiedy tylko
otworzyła drzwi usłyszała oschłe "Ktoś do ciebie" od
Mary. Przekroczyła próg całym ciałem i wtedy zobaczyła Blacka na
swoim łóżku. Uśmiechnął się szeroko na jej widok. W jego
oczach tańczyła iskierka radości, którą nawet ona zauważyła.
- Jak wy tutaj, na
Merlina, wchodzicie? - Opuściła bezradnie ramiona. - Czy to jakaś
magia? Bo za każdym razem kiedy wychodzę z łazienki, na moim łóżku
siedzi jakiś facet!
- A, tak.
Słyszałem o odwiedzinach Remusa. A zareagowałabyś lepiej, gdybym
leżał nagi? - Poruszył brwiami. Ruby oparła dłonie na biodrach i
popatrzyła na niego karcąco, zaciskając usta. Bardzo chciała
zachować powagę, ale chwilę później uśmiechnęła się
delikatnie. Pokręciła głową z nadzieją, że może to ukryć.
- Czego chcesz,
Black?
- Planujesz iść
dzisiaj do Hogsmeade? - Wstał z łóżka i podszedł nieco bliżej
Ruby.
- Wyglądam jakbym
planowała? - Rozłożyła ręce wskazując na swój ubiór. Syriusz
nie zwracał wcześniej uwagi, że była w piżamie. Choć jego
zdaniem wyglądała całkiem seksownie w sportowej koszulce, powstrzymał się od mówienia tego na głos.
- To już
planujesz. Ubieraj się.
- Żartujesz, tak?
- A czy wyglądam
jakbym żartował? Ruchy, Cahan, nie ma czasu do stracenia. Chcę
zjeść jeszcze śniadanie. - Postanowił, że będzie stanowczy, ale
przy tym przekonujący.
- Nie, nie idę
nigdzie - zaśmiała się nerwowo. Czy on naprawdę miał zamiar ją
do tego zmusić?
- Bo wezmę cię
siłą. - Chwycił ją za ramię.
W jej głowie
pojawiło się milion myśli, jakież to plotki mogą wymyślić jej
współlokatorki. Ta jednak dalej upierała się, że nie idzie do
Hogsmeade. Nie miała na to ochoty, a już szczególnie nie z
Syriuszem. Po prostu uważała to za nieodpowiedni moment.
- Bo załaskoczę
cię na śmierć - zagroził.
- Oo, groźnie.
Mogłabym iść, ale nie z tobą. - Skrzyżowała ramiona na piersi.
- Teraz to mnie
ranisz. - Demonstracyjnie chwycił się za serce i zrobił smutne
oczy. - Dlaczego?
- Bo nie.
Po kilku minutowej
kłótni, dlaczego "bo nie" nie jest argumentem, Syriusz
zrozumiał o co chodziło. A przynajmniej intuicja podpowiadała mu,
że tak było.
- Nie przejmujesz
się chyba tymi plotkami, co? - zmarszczył brwi, a kiedy nie uzyskał
odpowiedzi, a jedynie zmieszane spojrzenie, roześmiał się głośno.
Zwrócił tym na siebie uwagę pozostałych dziewczyn, choć tak czy
inaczej wiedział, że słuchały ich całej rozmowy.
- Nie przejmuję
się, ale nie chcę, żeby one były.
- Ale plotki
zawsze są i zawsze będą! Dzisiaj rano słyszałem jakąś o
przytulaniu się z tobą, i co z tego? Pieprzyć to, Ruby. - Lecz ona
dalej miała nieszczęśliwą minę. Syriusz westchnął ze
zrezygnowaniem i przyciągnął ją do siebie. Otoczył ją ramionami
i mocno przytulił. Zachęcał ją, żeby zrobiła to samo i trochę
zajęło, zanim ona odwzajemniła uścisk. I nikt nie przeczył, że
tak było im dobrze, ale też nikt nie przyznał tego na głos.
Natomiast Syriusz miał wrażenie jakby jego serce miało
eksplodować.
- Widzisz, Mary?
To było przytulanie się - powiedział dobitnie. Miał świadomość,
że to ona rozpowiada większość tych wszystkich historii, a na
dodatek przyjaźni się z Destiny, a ta zawsze wie o wszystkim, co
dzieje się w szkole. - To idziesz do tego Hogsmeade, Ruby? Postawię
ci piwo. - Wahała się jeszcze przez chwilę, a kiedy miała się
już zgodzić, Syriusz dodał: - Pokażę ci jak chłopak może wejść
do waszego dormitorium - uśmiechnął się zachęcająco.
- Daj mi się
tylko przebrać.
Syriusz zadowolony
z siebie oznajmił, że będzie czekać i usiadł z powrotem na
łóżko. Ruby zamknęła się w łazience, a on został sam z
dziewczynami. Przy okazji przekazał Anastazji informacje o
jutrzejszym treningu Quidditcha. Mary zapytała go czy Dorcas też
zaprosił do Hogsmeade. Bez skrępowania odpowiedział, że nie, a na
pytanie dlaczego zaprosił Ruby, również bez skrępowania,
odpowiedział, że zwyczajnie się stęsknił. Usłyszał tylko
parsknięcie Lily.
Ruby wyszła
ubrana w zwykłą białą koszulkę z długimi beżowymi rękawami, a
na nogach miała zwykłe jasne jeansy.
- Nareszcie,
umieram z głodu. Możemy już iść jeść? - zapytał z nadzieją w
głosie.
- Prowadź. -
Machnęła ręką w stronę drzwi, a ku jej zdumieniu Syriusz złapał
za tę rękę i pociągnął przed siebie. Ledwo wyszli z pokoju, a
już usłyszała jak Syriusz klnie pod nosem. Kilka metrów dalej
mogli zobaczyć tył szaty profesor McGonagall. Na szczęście szła
w przeciwnym kierunku, choć wystarczyło żeby się obejrzała za
siebie i zobaczyłaby Blacka. Poczuła mocniejsze szarpnięcie do
przodu, nawet nie zdążyła zamknąć drzwi. Syriusz szedł bardzo
szybko, wciąż oglądając się za siebie.
Niektóre z
miniętych na korytarzu dziewczyn obejrzało się za nimi zdziwione i
zaciekawione, a inne nie zwracały na nich uwagi pochłonięte
rozmową z przyjaciółkami. Już chciała upominać Syriusza, że
wcale nie muszą się trzymać za ręce, ale wtedy skręcił ostro w
lewo. Wyjął z kieszeni różdżkę i stuknął nią w ścianę. Ku
zdumieniu Ruby cegły zaczęły rozsuwać się na boki, aż w ścianie
ukazało się przejście o szerokości około metra. Gdy tylko
przeszli na drugą stronę od razu byli na krętych schodach. Te
prowadziły jeszcze wyżej w górę i w dół. Cegły za nimi zaczęły
się zasuwać.
Ruby spojrzała w
górę, gdzie niecałe trzy metry wyżej prześwitywał kawałek
ściany tworzący podobne drzwi, przez które przed chwilą przeszli.
To musiało być następne piętro. Potem spojrzała na zamykającą
się za nimi ścianę i kiedy wszystkie cegły wróciły na swoje
miejsce, ten kawałek ściany zrobił się półprzeźroczysty.
- Jak to działa?
- Ruby dotknęła nieśmiało przeźroczystej ściany i była
zdziwiona, że poczuła szorstki kamień. Wyglądało jej to na
iluzję, na rzecz niematerialną i była przekonana, że kiedy jej
dotknie, dłoń zwyczajnie "przejdzie" na drugą stronę.
Spojrzała na Syriusza pytającym wzrokiem. On z kolei przyglądał
jej się z rozbawieniem.
- Jakby ci to
wytłumaczyć... - zastanowił się. - Kiedy szukasz tajnego
przejścia, to no... Musisz szukać. Nie widzisz go, bo jest... No
cóż, ukryte. Ale kiedy już je znajdziesz i jesteś w środku
niego, to tak jakby widzisz gdzie prowadzi. Hmm, może nie gdzie
prowadzi, ale widzisz wyjście. Tutaj jest ich całkiem sporo, ale
zwykle jest ono tylko jedno. Człowiek by oszalał, gdyby musiał
szukać tajnych przejść i jeszcze wyjścia z niego, szczególnie
jeżeli pomieszczenie jest takie wielkie. Ty widzisz tę ścianę
lekko przeźroczystą, ale ktoś po drugiej stronie nie ma szans
zobaczenia ciebie. Rozumiesz? - uniósł brwi.
- Skąd wiesz to
wszystko? - Ruby zdziwiła się.
- Nie jestem aż
takim idiotą, za jakiego mnie masz.
- Nie uważam cię
za idiotę - spojrzała mu w oczy. Dopiero kiedy stał kilka stopni
niżej był w jej wzroście.
- Nie? -
uśmiechnął się półgębkiem i zmrużył oczy. Podszedł bliżej
utrzymując kontakt wzrokowy.
- Nie. Nie
całkowicie, w każdym razie.
Z każdym jego
krokiem w jej stronę mówiła nieco ciszej, aż znalazł się tak
blisko, że czuła na sobie jego oddech. Wtedy pomyślała, że Syriusz Black
ma najciemniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziała. Dopiero z
takiej odległości potrafiła określić różnicę między jego
tęczówkami a źrenicą. Syriusz opuścił wzrok na jej usta po czym
powrócił do oczu. Nie, nie, nie, pomyślała. Takie
spojrzenia zawsze skutkują pocałunkami. Nie.
-
Chciałeś iść na śniadanie, tak? - powiedziała, całkowicie
psując atmosferę.
- Sprytnie -
skomentował i odwrócił się od niej.
- A tak właściwie
to jak stąd wyjdziemy? - zapytała. Zaczęli schodzić ze schodów.
Syriusz przez chwilę się nie odzywał, aż pomyślała z
niepokojem, że Huncwot obraził się.
- Tak samo jak
weszliśmy. Wystarczy dotknąć odpowiedniej cegły. To tutaj. -
Zatrzymał się i już wyciągał różdżkę. Rzeczywiście, przez
ścianę mogła zobaczyć czerwony fotel i kominek, znajdujące się
w pokoju wspólnym Gryfonów.
Ruby spojrzała w
dół i ze zdumieniem stwierdziła, że schody dalej się ciągną.
- Można zejść
jeszcze niżej? - dopytywała.
- Tak, ale niżej
nie ma już nic ciekawego. Trzeba zejść jakieś dziewięć czy
dziesięć pięter i wtedy dochodzi się do starych lochów. Są
nieużywane od lat. To zwykłe kwadratowe pomieszczenie bez przejść
do innych pokojów. A wracanie po tych piekielnych schodach to
katorga, więc nie warto.
Stuknął w końcu
różdżką w ścianę i cegły odsunęły się.
- Znasz więcej
takich przejść? - zapytała, kiedy stwierdziła, że w pokoju nie
ma nikogo poza nimi.
- Jasne, prawie
wszystkie. - Syriusz wzruszył ramionami jakby to nie było nic
wielkiego.
- Pokażesz mi? -
uśmiechnęła się zachęcająco.
- Hm, może jedno. Za pocałunek. - Podrapał się po karku i poruszył brwiami.
- To ja już wolę
żyć w niewiedzy.
- Nie wiesz co
tracisz.
Zeszli razem na
śniadanie ciągle przekomarzając się. Ruby żartowała sobie z
dziewczyn, które z zachwytem witały się z Blackiem. Za to kiedy
Dorian przywitał się z Ruby, Syriusz z krzywą miną dopytywał
dlaczego ona tak właściwie jeszcze rozmawia z Duluthem. Czasem
kiedy przechodzili obok rozgadanej grupki dziewczyny, te milknęły
natychmiast, rzucając im krzywe spojrzenia. W Wielkiej Sali Ruby
czuła na sobie dziesiątki spojrzeń.
- Syriuszu Black,
rujnujesz mi życie - powiedziała ponuro.
Syriusz odnalazł
przy stole resztę Huncwotów i dosiedli się do nich. Ruby siedziała
między Syriuszem a Peterem. Naprzeciwko niej siedział Remus i po
jego prawej stronie był James. Kilka miejsc dalej Ruby zauważyła
Dorcas z przyjaciółkami. Kiedy ona zaś zauważyła Syriusza, gestami
namawiała go, żeby się do nich przysiadł. Krzyknął, że tu było
mu dobrze i wrócił do jedzenia. Widział, że jego dziewczyna
zrobiła urażoną minę, ale musiał od niej trochę odpocząć.
Znacznie wolał towarzystwo Ruby.
Po sali rozległ
się dźwięk uderzanego metalu o szkło. Wszyscy spojrzeli na stół
nauczycielski. Dumbledore stał gotowy coś ogłosić. Po jego
prawicy znajdował się niewysoki mężczyzna z brązowymi włosami
sięgającymi nieco za ramiona. Na sobie nosił obskurny brązowy, zamszowy płaszcz. Na nogach wisiały mu luźne ciemne spodnie
utrzymywane paskiem na wysokości pępka. Na nieco zżółkłej
koszuli nosił znoszoną, tkaną, szarą kamizelkę do garnituru,
którą włożył za pasek spodni. Szyję miał obwiązaną czarnym
krawatem. Zmarszczki na jego czole i wokół ust oraz wory pod oczami, przekonały uczniów, że ów mężczyzna był dawno po trzydziestce, a przynajmniej tak wyglądał. Być może po prostu był ciągle niezadowolony. Wbrew pozorom, wcale nie wyglądał elegancko.
- Proszę o uwagę
- zaczął ochrypłym głosem Dumbledore. - Z powodów
dyscyplinarnych, pan Apollion Pringle musiał opuścić Szkołę
Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. - Na sali rozległy się radosne
okrzyki i śmiech uczniów. Dyrektor uniósł dłonie, aby uciszyć
dzieci. - Jednakże, jego stanowisko obejmie teraz pan Argus Filch.
Aż sie mimowolnie uśmiechnęłam na końcu ;)
OdpowiedzUsuńchytrze wpleciony nowy wożny ;)
wgl n dlaczego rozdziała ci się nie podoba :/ nie znasz się :P
pozdowionka
Cherry Blossom
(gumisiek98)
Nie wierzę, że nadal tutaj jesteś po tym długim czasie. Cieszę się, że Ci się podoba, pomimo tego długiego czasu oczekiwania ;x
UsuńTo opowiadanie jest warte czekania ^^ Widze kaażda nową notke i każda czytam ;)
UsuńŚwietny rozdzial,myslalam,ze przestalas pisac opowiadanie,a tu taka niespodzinaka:)
OdpowiedzUsuńNa razie się nie poddaje, a jeżeli przestanę pisać, to na pewno opublikuje post z tą informacją :x I dziękuję :3
UsuńNo i skończyły mi się rozdziały... Normalnie aż mi się smutno zrobiło, mam nadzieję, że dalej będziesz pisać, bo te opowiadanie jest jednym z fajniejszych :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę
nie-oceniaj-po-pozorach-dramione.blogspot.com
Och bogowie, dziękuję za te wszystkie Twoje komentarze, aż uśmiech sam mi wpełznął na twarz :3 Mam nadzieję, że z racji na to, że są wakacje, będę pisać trochę częściej. Wcześniej dodawałam co kilka dni, ale to dlatego, że miałam napisane "na zapas". Cieszę się, że zyskałam nową czytelniczkę i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej (nawet jeśli nowy rozdział ukaże się za 4 miesiące) C:
UsuńI oczywiście wpadnę na Twojego bloga jak znajdę czas :D
Rozdział wyszedł ci świetny :) Ucieszyłam się gdy zobaczyłam u ciebie nowy rozdział. Po takiej długiej przerwie coś w końcu zawitało, nawet nie wiesz jaka to radość dla mnie. Uwielbiam twoje opowiadanie i już myślałam, że przestałaś pisać.
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i życzę weny :*
Nawet nie wiesz, jak ja się cieszę, że moje wypociny sprawiają komuś radość :3 A tak między nami, to nowego rozdziału są już 4 strony, więc może nie będziecie musieli aż tyle czekać ;x
UsuńKocham świat Huncwotów i nie mogłam się oprzeć.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam jednym tchem i po prostu napiszę że cudowne.
Mam wrażenie że bohaterowie żyją w Tobie.
Najbardziej jestem zakochana oczywiście w Blacku a u Ciebie to mój wymarzony bohater.
Stworzyłaś tak niezwykłą postać której w żaden sposób nie można się oprzeć a ja osobiście poddałam się urokowi.
Naprawdę jesteś cudowna że pokazałaś wszystjko w taki sposób.
Jedna z najwspanialszych historii jakie przyszło mi czytać.
naprawdę jestem osobiście zachwycona.
pozdrawiam mocno.
http://amara-ultionis.blogspot.com
Mam nadzieję, że nie mówisz tego każdemu, a nawet jeśli to bardzo mi miło :3 Cieszę się, że tak polubiłaś moich bohaterów i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej.
UsuńPostaram się zajrzeć na Twojego bloga, kiedy będę miała czas i również pozdrawiam.
Hej, piszę tutaj, bo nie wiem gdzie indziej bym mogła, była bym bardzo wdzięczna gdybyś sprawdziła moją miniaturkę "za barem", Twoja propozycja bardzo mnie zaskoczyła, ale chętnie na nią przystanę :)
OdpowiedzUsuńZ góry dziękuję i proszę o kontakt na maila poprostujuliak@gmail.com
Notka genialna (jak zwykle). mam nadzieję, że w Hogsmeade coś się wydarzy, i że Łapcia wreszcie zerwie z Dorcas. Ona zaczyna mnie już denerwować. Dużo weny życzę.
OdpowiedzUsuń