6.09.2013

Rozdział 7 - Gryffindor vs Ravenclaw


Kilka słów od Devereaux
Nie wiem co myśleć o tym rozdziale, no ale... Krótki, ma zaledwie 9 stron, ale nie miałam pojęcia jak to pociągnąć i inaczej zakończyć. A jak tam w szkole? Nawiązujac do tego, nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział, właśnie z powodów szkolnych. Dodajcie mnie do swoich kręgów na google+, a będziecie na bieżąco! Jeśli przeczytałeś, zostaw komentarz. To motywuje!

 - Aua! Oszalałaś, kobieto?! - Black stanął gwałtownie na nogi. Odwrócił się w stronę Ruby i od razu podszedł do niej.
 - Okłamałeś mnie! - Gdy był wystarczająco blisko, ponownie uderzyła go książką w tors. - Kłamałeś w żywe oczy, a ja ci zaufałam! - Bam, kolejne uderzenie. I kolejne. Byłoby jeszcze jedno gdyby Syriusz nie złapał książki i nie wyrwał jej z rąk Ruby. Odrzucił ją na wolne miejsce na sofie, gdzie przed chwilą siedział on sam. Wtedy zaczęła go obkładać pięściami. Była naprawdę zła. Chwycił ją za nadgarstki i starał się ograniczyć jej zamaszyste ruchy. 
 - O co tym razem chodzi, Ruby? - zapytał spokojnie patrząc jej w oczy. 
 - O to, że nawet w takich sprawach, nie potrafisz nie oszukiwać! Potrafisz zrobić wszystko, byle osiągnąć swój cel - jej głos był pełen jadu.
 - Ale o czym ty mówisz? - Syriusz zmarszczył brwi. Wzrok każdego Huncwota był skierowany na nich. Peter zajadał się Fasolkami Wszystkich Smaków, jakby oglądał film w kinie.
 - O naszym cholernym zakładzie! Myślałeś, że się nie dowiem, że nie wytrzymałeś i gnębiłeś tego dnia Severusa?
 - Duluth tak ci powiedział? - dopytywał.
 Jasne, że on, bo kto inny? Przed rozmową z nim, Ruby nic nie wiedziała. Może nie powinien jej okłamywać, ale zrobił to po to, aby lepiej ją poznać i spędzić z nią czas. Czy to coś złego? Już wcześniej zauważył jak Duluth szczerzył się do brunetki, a teraz próbował usunąć Syriusza z gry? Nie ma mowy, nie będzie tak łatwo.
 - Nieważne kto, ważne, że nie ty! Wiedziałam, że ci się nie uda i miałam przeczucie, że tak było, a mimo wszystko uwierzyłam ci i poszłam do tej głupiej kawiarni! I nie dość, że kłamałeś w żywe oczy, to jeszcze to... coś w nocy! I nie mów, że nie wiesz o co mi chodzi, bo wiesz doskonale! - krzyczała. Wyszarpnęła się z jego uścisku i rozmasowała miejsca na nadgarstkach gdzie Black ją trzymał.
 - Dobra, przepraszam! To właśnie chcesz usłyszeć? Chociaż myślę, że nie mam za co przepraszać, bo nie żałuję. Dobrze się bawiliśmy, a ty jeszcze masz mi to za złe - rozłożył bezradnie ręce. Wyglądał jak mały chłopiec, który nieustannie powtarza, że nie on to zrobił, choć wina była zdecydowanie po jego stronie.
 - Nie chodzi o to, co chcę usłyszeć, ale o to co czujesz i co chcesz mi powiedzieć. SZCZERZE! I jakim prawem wchodzisz do mojej głowy?! - zapytała oburzona.
 - Cóż, to nie jest nielegalne! Wiem, że ci się podobało, o co się tak wściekasz? Wyolbrzymiasz...
 Czyli jednak był w jej śnie. Teraz miała jasne potwierdzenie, miała rację od samego początku. Ale on uparcie twierdził, że nic nie wie... W tym momencie wygadał się, a Ruby ogarnęła jeszcze większa wściekłość.
 - Nie do wiary... Ależ z ciebie dupek, Black!
 - Och, czy... - zawiesił na niej spojrzenie, a dokładniej na końcówkach jej włosów. Podszedł o krok bliżej i wyciągnął rękę w stronę Ruby, ale ta od razu się cofnęła. - Czemu twoje końcówki są... czerwone? - zauważył. Czerwone kosmyki podkreślały rumieńce na jej twarzy. Była piękna kiedy się złościła.
 - Uch, nie twoja sprawa! - odwróciła się na pięcie, zmierzając wprost do swojego dormitorium. Nagle przed jej twarzą pojawiła się srebrna postać. Ruby stanęła gwałtownie, przestraszając się.
 - Cóż to za krzyki w biały dzień? Nie chcemy mieć tutaj rozlanej krwi, prawda?
 - Sir Nicholasie, to naprawdę nic wielkiego - powiedziała siląc się na uprzejmość i wyminęła ducha, choć mogła po prostu przez niego przejść.
 - Skoro to nic wielkiego, to dlaczego jesteś taka zła?! - krzyknął jeszcze Syriusz.
 - Pieprz się, Black! - usłyszał i Ruby zniknęła mu z oczu wchodząc do dormitorium dziewczyn.
 Syriusz spojrzał na przyjaciół, jakby nic nie rozumiał. To było małe, niewinne kłamstewko, o co ta awantura? No i tak, był w jej śnie, ale przecież nic złego nie zrobił. Tylko tak mógł się dowiedzieć co Ruby o nim sądzi. Sam zresztą nie kontrolował swoich czynów. Robił to, co chciało zrobić jego serce. Bo sny to ukryte pragnienia serca, tak czytał. Jego chciało pocałować Ruby, więc to zrobił, a ona nie stawiała oporu, więc najwyraźniej sama tego chciała. Ta dziewczyna zaprzeczała sama sobie. Pragnęła go i nie twierdził tak, ponieważ, jak to ona określiła, "był dupkiem", ale ponieważ wiedział to dzięki temu snu. Mogła przeczyć ile chciała, ale on wiedział. Wiedział, że ma szanse.
 Huncwoci patrzyli na niego. Kompletnie nie wiedzieli co się właśnie stało.
 - Dlaczego jej włosy były czerwone? - zapytał jakby sam siebie. Uświadomił sobie, że wciąż stał w miejscu gdzie Ruby go zostawiła.
 - Ona tak ma, kiedy jest bardzo zła - odpowiedział niespodziewanie Remus, a wszystkie pary oczu skierowały się na niego. Lupin był nieco zakłopotany. - Jej prababcia była metamorfomagiem. Ruby tego nie kontroluje - wyjaśnił i przegryzł dolną wargę. - O co chodziło z tym "wchodzeniem do głowy"?
 Syriusz wytłumaczył sytuację przyjaciołom. Powiedział, że użył Eliksiru Słodkiego Snu i włosa Ruby, aby śnić razem z nią i że ją pocałował. Nie wstydził się tego i nie uważał, że to naruszenie prywatności, czy coś w ten deseń. James był wręcz z niego dumny, a Remus zaskoczony. Z twarzy Petera nie dało się odczytać jakiś jasnych odczuć. Może był nieco zmieszany.
 - Cóż, na razie zostaw swoje sprawy sercowe i chodź przygotować się do meczu, Łapo - przypomniał mu James.
 - Ach, mecz, no tak... - westchnął i razem z Rogaczem ruszyli ku swojej sypialni, aby przebrać się w stroje do gry.
 Weszli razem po krętych schodach na siódme piętro i przekroczyli próg drewnianych drzwi, w których były wyryte ich pseudonimy. Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz. Tak właśnie oznaczyli swoje terytorium, kiedy byli w piątej klasie, bowiem wtedy nauczyli się bycia animagami i stąd wzięły się ich ksywki.
 - Więc, jak tam sprawy z Evans? - ciszę przerwał Syriusz.
 - Nijak. Wciąż odmawia randki, ale niedługo się zgodzi. Czuję to w kościach - James uśmiechnął się. - Myślałem, żeby wrobić ją w jakiś szlaban ze mną i przygotować jakieś romantyczne... coś - zdradził Blackowi.
 - Ale to Evans, nie będzie zadowolona, jeżeli zarobi przez ciebie szlaban. Zresztą, zawsze może się jakoś wymigać, bo to Evans, ulubienica wszystkich nauczycieli. Ty się narobisz, a ona wyjdzie z tego bez szwanku - napomknął Syriusz i przełożył przez głowę koszulkę bez rękawów w barwach domu. Nieprzepisowy strój, ale Syriusz był pałkarzem. Często musiał wziąć potężny zamach, aby dobrze uderzyć tłuczek, a długi rękaw zwykle my w tym przeszkadzał. Z tyłu koszulki widniało jego nazwisko i numer gracza. Po co komu peleryna z kapturem? W nią łatwo można było się zaplątać, nie potrzebował jej. Black musiał łamać zasady nawet w regulaminowym ubiorze gracza Quidditcha. Ale dzięki temu był najlepszym pałkarzem Gryffindoru od lat. Ochraniacze zakładał tylko na piszczele. Właśnie zapinał je na jasnych, luźnych spodniach do gry. Wsunął na dłonie brązowe rękawice i był prawie gotowy, podczas gdy Potter zakładał swoją pelerynę i ochraniacze na barki.
 - Accio Nimbus 1000 - powiedział niedbale Syriusz, a jego miotła już znalazła się przy nim. - Gotowy? - zwrócił się do Jamesa.
 - Prawie. Wiesz, powinieneś zakładać więcej ochraniaczy, coś ci się może stać - rzucił cicho.
 - Jestem panem tłuczków, co ty do mnie mówisz, Potter - zaśmiał się Syriusz, a Rogacz pokręcił głową z niedowierzaniem.
 - Chodźmy - oznajmił James i obaj wyszli z dormitorium, wprost do szatni Gryffindoru.

 Ruby poważnie zastanawiała się, czy powinna iść na mecz. Jeszcze kilka godzin wcześniej była pewna, że pójdzie, ale teraz była wpieniona i nie miała ochoty patrzeć na Syriusza. Już sama jego twarz ją denerwowała. Przez chwilę pomyślała, czy nie zachowała się zbyt ostro, ale później skarciła sama siebie za taką myśl. Potraktowała go zbyt delikatnie. Powinna nawrzeszczeć na niego, tak aby zaczął ją szanować i przestał okłamywać. Ale nie zamierzała się do niego odezwać dopóki, dopóty jej szczerze nie przeprosi.
 - Ruby, rusz się, bo zajmą nam najlepsze miejsca - upomniała ją Lily.
 - Przecież ty nienawidzisz Quidditcha! Co się takiego stało, że zaczęłaś się tym interesować? - zapytała Ruby nieco nieuprzejmym tonem. Pokłóciła się z Syriuszem, ale to nie znaczy, że może wyżywać się teraz na innych.
 - Cóż... pomyślałam, że warto zobaczyć, czym wszyscy się tak podniecają. Zresztą, często uczniowie się kłócą podczas takich meczy, więc prefekt jest raczej wskazany... - tłumaczyła się. - Idziesz czy nie?
 Ruby westchnęła i podniosła się z łóżka. Na zewnątrz było ciepło, aczkolwiek wiał zimny wiatr, dlatego brunetka zarzuciła na siebie rozpinaną bluzę z kapturem w barwach Gryffindoru i była gotowa do wyjścia. Postanowiła, że nie będzie patrzeć na Syriusza jak na Syriusza, tylko jak na pałkarza.
 Wraz z Evans opuściły sypialnię i skierowały się na trybuny. Na nich roiło się od koloru złotego i czerwonego. Gryfoni śpiewali jakąś radosną, dopingującą pieśń unosząc w górę chorągiewki z lwem oraz szaliki. Na trybunach naprzeciw działo się mnie więcej to samo, tyle że dominował tam błękit i brąz, a na chorągiewkach widniał kruk. Ruby i Lily zajęły miejsca na samym przodzie. "Zarezerwowała" im je Destiny. Przez tłum przepychał się Remus i Peter.
 - Remusie! - zawołała Ruby i pomachała mu, zachęcając go, aby podszedł.
 Wymamrotał kilka "przepraszam", aby uczniowie mu ustąpili i pozwolili przejść. Peter dążył za nim. W końcu Lupin pojawił się po lewej stronie Cahan.
 - Batonika? - zaproponował wyciągając w jej stronę Snickersa. Przyjęła go i odwinęła z folii. Remus z kieszeni wyjął drugiego. - Nie myślałem, że przyjdziesz. Wiesz, po tej kłótni z Syriuszem...
 - Przez Blacka miałabym sobie odmówić Quidditcha? Nigdy - uśmiechnęła się do niego. - Cześć, Peter - przywitała się z blondynem, na co on kiwnął głową, zarumienił się i odwrócił spojrzenie.

 - W porządku, ludzie - zaczął Potter. Drużyna Gryffindoru stała w szatni, wszyscy już ubrani i gotowi do gry. Zawodnicy ustawili się twarzą do kapitana i słuchali jego każdego słowa. - Ravenclaw jak najbardziej nie należy lekceważyć. Mają dobrą drużynę...
 - My mamy lepszą! - przerwała mu Anastazja Leon, a kilka osób poparło ją.
 - Oczywiście, że mamy lepszą, ale mimo to nie powinniśmy się uważać za najlepszych. Liczę od was na dobrą, czystą grę, jasne? Pamiętacie strategię? - zapytał, ale tylko kilka osób pokiwało głową. - Visby broni za wszelką cenę, zapomnij o kontuzjach, to da się wyleczyć. Ja, jako kapitan startuję ze środka, Leon po mojej prawej, Bollin po lewej - przeleciał wzrokiem po twarzach Gryfonów sprawdzając czy nadążają. - Skupcie się, to ważne. Nie chcę, żebyście przetrzymywali kafla, podajcie od czasu do czasu komuś. Ich obrońcę, Fitzgeralda, łatwo zmylić, więc możecie to robić, ale nie za często, bo z pewnością to wyłapie. Syriusz i Duluth, uważajcie na ich pałkarza, Auricha. Ostry z niego zawodnik, jego tłuczki pewnie będą bardzo bolesne i brutalnie zadane. Pewnie będą celować w Walsha, więc Black, pilnujesz wschodniej części boiska, a ty, Duluth, zachodniej. Opuszczacie swoje połowy tylko jeżeli widzicie, że tłuczek leci wprost na naszego gracza, a drugi pałkarz tego nie widzi. Walsh, jeśli będziesz mógł, poczekaj ze złapaniem znicza do czasu aż zdobędziemy co najmniej osiemdziesiąt punktów, okej? Wszystko jasne? A więc na boisko! Dajcie z siebie wszystko! - dopingował ich Potter. Ustawili się parami. Oczywiście, Syriusz stał obok Jamesa.
 - Zrób to dla mnie i choć na chwilę zapomnij o Dorianie i Ruby, okej? - szepnął do niego Potter.
 Zauważył jak Łapa wrogo patrzy na chłopaka, ale byli razem w drużynie i musieli współpracować. Syriusz nic nie odpowiedział i ruszył przed siebie gdy rozległ się gwizdek, który oznaczał iż drużyny miały wyjść na boisko. Zacisnął tylko szczękę i chwycił mocniej pałkę w prawej dłoni.

 Profesor Hooch oznajmiła, że chce czystej gry, zresztą jak na każdym meczu. Kapitanowie obu drużyn, Potter i Fitzgerald, podali sobie ręce i zawodnicy wzlecieli w powietrze kiedy zabrzmiał gwizdek.
 - Piłki w grze! To będzie ciekawa rozgrywka. Oba domy mają dobre drużyny, a jest to pierwszy mecz w tym roku szkolnym, w związku z czym... Och! Czy to nie było piękne? Zaledwie kilka sekund po gwizdku, a Potter już zdobył dziesięć punktów dla Gryffindoru! - komentował Miles Murray, Puchon. Obok, jak zawsze, siedziała pani McGonagall i nadzorowała każde słowo Milesa. - Czyżby Walsh wypatrzył złotego znicza? Ten to ma oko! Szukająca Krukonów już poleciała ku niemu z zawrotną prędkością. Aaach, klasyczna zmyłka! Carrigaline dostała tłuczkiem od Blacka.
 Syriusz spojrzał na nią i wzruszył ramionami przepraszająco. Pomknął przed siebie.
 - Black po raz kolejny nie ma przepisowego stroju, co jak widać mu służy - zauważył Miles.
 Huncwot wypatrywał twarzy Ruby pośród widowni i oczywiście ją znalazł. Przyłapał ją na patrzeniu na niego, a kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, ta natychmiast odwróciła wzrok. Syriusz chwycił mocniej pałkę i skręcił gwałtownie w lewo.
 - Black chyba ma kogoś na swoim celowniku, zrobił bardzo ostry zakręt...
 Podleciał do tłuczka i zamachnął się, uprzednio odwracając się i patrząc, czy jego cel wciąż tam jest. Tłuczek poleciał za plecy Syriusza i przeleciał tuż nad ramieniem Fitzgeralda trafiając Doriana w koniec miotły. Duluth zachwiał się i przechylił nieco do tyłu. Spojrzał na Syriusza i wzrokiem zapytał go, o co mu chodzi.
 - Syriusz Black wykonał właśnie odbicie do tyłu, trafiając przypadkiem jednego ze swoich. To trudny manewr, nie ma co się dziwić. Amelia Whiton właśnie zdobyła 10 punktów dla Ravenclaw!
 Taa, przypadkiem, pomyślał Syriusz. On był zadowolony z wyniku swojej sztuczki. Znów zerknął na Ruby, a ta posłała mu groźne spojrzenie. Gdyby nie Duluth, Ruby o niczym by nie wiedziała i wciąż odzywałaby się do niego. Koleś musi zrozumieć, że z Blackiem się nie zadziera. Zauważył jak Aurich posyła tłuczka w stronę Jamesa. Syriusz gwałtownie przyspieszył miotłę i zdążył dolecieć do przyjaciela i obronić go przed ciosem. Odbił piłkę w Fitzgeralda, zrzucając go tym z miotły.
 Gryffindor prowadził czterdziestoma punktami. Walka była zacięta, w pewnym momencie Ravenclaw wyrównał punkty, ale wtedy Potter zarabiał dla Gryffindoru drugie tyle. Syriusz niemal dostał tłuczkiem, ale odruchowo go odbił w przypadkowym kierunku. Trafił na Doriana. Kto by się spodziewał...
 - Black posyła tłuczki w własnego zawodnika, świat oszalał - dopowiedział Miles.
 - Chyba chce się zemścić... - mruknął Remus do Ruby. Dziewczyna skierowała spojrzenie na Syriusza, który nie spodziewał się, że drugi tłuczek nadleci z innej strony. Posłał go Dorian Duluth, a Black spadł z miotły i wylądował na ziemi na brzuchu. Na jego twarzy widać było ból.
 Ruby zaniepokojona wychyliła się, aby zobaczyć co dokładnie się stało. Syriusz nie był w stanie wstać przez kilka dobrych minut. Mecz przerwano. Brunetka zauważyła, że Remus wychodzi z trybun, więc ta pobiegła za nim. W ciągu kilku sekund znaleźli się na boisku.
 - Odsuńcie się - poleciła wszystkim pani Hooch. Potter uklęknął przy przyjacielu, a ten przewrócił się na plecy. Otworzył szeroko oczy.
 - Nie przerywajcie sobie, zaraz do was dołączę - wymamrotał i usiłował usiąść, co mu się udało.
 Przez chwilę przed oczami zrobiło mu się ciemno, a w głowie mu zawirowało. Całą siłą woli usiłował nie krzyknąć z cierpienia.
 - Możesz grać? - zapytał Potter.
 - Jasne, daj mi chwilę. - Po kilku sekundach Syriusz wstał na nogi i rozruszał prawy bark. Sprawiło mu to niesamowity ból, ale nie dał tego po sobie poznać.
 - Wydaje się, że Black i Duluth prowadzą jakiś spór, który przenieśli na boisko. Nie wyjdzie to na dobre drużynie - skomentował Miles.
 - Co ci odbiło?! - wykrzyczał James w kierunku Doriana.
 - Przecież nie zrobiłem tego specjalnie! Zresztą, to on non stop mnie atakuje tłuczkami! - tłumaczył się. - Ale oczywiście nasz świetny kapitan tego nie zauważył, bo przecież Black to jego najlepszy kumpel! - Potter podszedł do sędzi.
 - Chciałbym zdjąć Dulutha i wziąć Fusa - powiedział do Hooch. Ta zagwizdała i Christian Fus wszedł na boisko. Dorian wściekły rzucił pałkę na trawę i wszedł do szatni.
 - Zaczynamy? - zapytał Syriusz gotowy do gry. Nie okazywał tego, ale wydawało mu się, że coś złamał w prawym ramieniu. Już szedł w pałką w dłoni, gdy zatrzymał go Remus.
 - Jesteś pewny, że możesz grać? - dopytywał zatroskany. Obok Remusa stała Ruby, której Łapa wcześniej nie zauważył.
 - Czyli jednak się o mnie troszczysz - uśmiechnął się szczerze zdziwiony do brunetki.
 Otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, ale kompletnie nie wiedziała co. Chciała zaprzeczyć, ale kłamanie nie leżało w jej naturze. I właśnie wtedy zdała sobie sprawę, że jednak Black coś ją obchodził. Wybiegła z trybun za Remusem, niewiele myśląc. Chciała się tylko upewnić, czy nic mu nie jest. I najwyraźniej nie było. Cofnęła się razem z Lupinem na trybuny.
 Ostateczny wynik: Gryffindor 230 - 140 Ravenclaw. Anastazja w porę złapała znicz i zarobiła sto pięćdziesiąt punktów dla Gryfonów.

 W pokoju wspólnym Gryfoni triumfowali, ale Ruby nie miała ochoty na imprezowanie. Usiadła na swoim łóżku i pogłaskała swoją kotkę, która słodko zamruczała. W sypialni nie było nikogo oprócz brunetki. Muzyka dochodziła do niej, ale nie przeszkadzała.
 Miała wreszcie nieco czasu określić, co czuje do Syriusza. Uch, jeszcze niedawno upierała się, że nic. A teraz, sama sobie się dziwiła, że wybiegła na to boisko. Upadek wyglądał groźnie. Spadł z dosyć sporej wysokości i to jeszcze mocno uderzony. Ruby wydawało się, że na chwilę stracił przytomność. I dlaczego Dorian to zrobił? Mówił, że to niespecjalnie... Widziała jak chłopcy całą grę posyłali sobie groźne spojrzenia i czasem odbijali w siebie "przypadkiem" tłuczki. Dlaczego faceci zawsze muszą ze sobą rywalizować? Najpierw Dorian dostał od Syriusza, to ten oczywiście musiał się odwdzięczyć.
 Ale postawmy sprawę jasno. Bez okłamywania siebie. Syriusz był czarujący. Przystojny. Zabawny. Odważny. Arogancki. Narcystyczny... Ale coś w sobie miał. Coś, co kusiło każdą dziewczynę. Okłamał ją, żeby zdobyć jedną głupią randkę.
 A Dorian? Mądry, przystojny, zabawny, nie był nawet zapatrzony w siebie. Jasne, mocno uderzył Syriusza tłuczkiem, ale nie miała dowodów, że zrobił to specjalnie. Nikt nie miał.
 Głośno westchnęła.
 - Co mam robić, Shadow? - szepnęła zwracając się do kota.
 Na zegarze była zaledwie osiemnasta, ale Ruby wyciągnęła z szafki nocnej Eliksir Słodkiego Snu. Skoro jedna kropla starczy średnio na dwie godziny... Podstawiła pod fiolkę szklankę i wlała do niej sześć kropli, po czym niemal od razu zasnęła.

 Syriusz wypatrywał Ruby w pokoju wspólnym, ale nigdzie jej nie widział. Triumfował nie tylko wygraną meczu, ale też dowiedział się, że Ruby może coś do niego czuć. Już nie przejmował się Duluthem. Chciał tylko znaleźć dziewczynę i ją przeprosić.
 - Widziałaś Ruby? - zapytał Lily, a ta odparła, że ostatnio była w sypialni.
 Syriusz podszedł do ściany po lewej stronie kominka, wyjął różdżkę z kieszeni spodni i stuknął trzy razy w jedną z ciemniejszych cegieł. Przed nim ukazało się przejście, przez które szybko przeszedł, aby nikt go nie zauważył. Przed oczami miał spiralne schody, którymi mógł iść do dormitorium dziewczyn. Znalazł drzwi sypialni Ruby i zapukał nieśmiało.
 - Ruby, to ja, Syriusz. Mogę wejść? - zapytał, ale nie doczekał się odpowiedzi. Zacisnął zęby i wszedł do środka.
 Cahan leżała na swoim łóżku, całkowicie nieprzytomna. Wyglądała tak słodko kiedy spała. No i chociaż teraz na niego nie krzyczała. Cóż, dzisiaj chyba jej nie przeprosi. Mógł napisać liścik... Kot Ruby obudził się i wrogo spojrzał na Syriusza. Głośno syknął i najeżył się, gotowy do skoku. Co jest nie tak z tym zwierzakiem?, zastanowił się w duchu i usiadł na łóżku obok posłania Ruby.
 Na stoliku obok jej łóżka zauważył fiolkę z eliksirem. Zapewne Słodkiego Snu. Mógł pójść do swojej sypialni i także go zażyć, ale wtedy znów pojawiłby się w jej śnie i po raz kolejny, nie mógłby kontrolować tego co robi. Ale także bardzo chciał, żeby ponownie zaczęła z nim rozmawiać, więc musiał ją przeprosić. A jeżeli tego chciał, to jego serce chyba też, nie? Ewentualnie mogło dojść do kolejnego pocałunku, a to spowodowałoby jeszcze większą burzę w realnym świecie. A tego nie chciał.
 - Syriusz? - usłyszał swoje imię. Spojrzał w kierunku drzwi, gdzie stała Lily. - Co ty tutaj robisz?
 - Ja, yy... Siedzę sobie - odparł. Siedzę sobie? Przecież to najgłupsze co mógł powiedzieć, skarcił sam siebie. - I myślę.
 - Pomóc ci w tym... rozmyślaniu? - zaoferowała. Wiedział, że Evans to jedna z osób, której można powierzyć swoje życie, ale czy on potrzebował komuś się zwierzyć? Cóż, od tego miał Jamesa. Lecz James nie jest kobietą, nie myśli jak one...
 - Nie, chyba nie...
 - Słyszałam, że się kłóciliście dzisiaj. Plotki krążą... - mruknęła Lily.
 - Taa, muszę ją przeprosić. Po to tu jestem, ale jak widać, śpi.
 - Mogę zapytać, o co poszło? - usiadła obok Huncwota na brzegu łóżka.
 - Ach, tak jakby pojawiłem się w jej śnie. Świadomie. I pocałowałem ją. A ona mnie i przez to się wścieka. To znaczy, ja wiem, że to przez to jest zła. Mówi, że jest zła, bo wszedłem jej do głowy, ale nie robiłaby z tego afery, gdyby nic do mnie nie czuła i po prostu zignorowała ten sen, nie? - Syriusz spojrzał na Rudą, która starała się nadążyć.
 - Czekaj... Jak dostałeś się do jej snu? - dopytywała.
 - Zgarnąłem trochę Eliksiru Słodkiego Snu i dodałem jej włosa. Czy Panna Evans nie znała takiej możliwości? - zdziwił się.
 - Oczywiście, że znałam - oburzyła się, choć nie była to prawda, a Syriusz to wiedział. - Więc, myślę, że mimo wszystko Ruby cię lubi - odparła Lily. - Może po prostu odtrąca cię, bo widzi jak traktujesz inne dziewczyny i nie chce być zraniona... - powiedziała cicho. O dziwo, zauważyła, że nie mówi o współlokatorce, ale o samej sobie. A przed oczami pojawiła jej się twarz Pottera. Lecz było bardzo możliwe, iż Ruby czuła to samo w kierunku Syriusza.
 - Hm, może to prawda... No cóż, będę się zbierać. Ten kot wygląda, jakby zaraz miał wystrzelić laserami z oczu wprost we mnie - westchnął i wstał z łóżka.
 - Powiem jej, że byłeś. I chyba nie chcę wiedzieć, jakim sposobem się tutaj dostałeś - znów mruknęła jakby do siebie.
 - Zapominasz, że jestem Huncwotem, Evans - powiedział, gdy już wychodził z ich sypialni. - A Huncwoci potrafią wszystko - i zamknął za sobą drzwi.
 W pokoju wspólnym impreza wciąż trwała. Kiedy Black schodził ze schodów z dormitorium dziewcząt, całkiem zapomniał, że schody zmienią się w swego rodzaju ślizgawkę. Upadł na podłogę czując ostry ból w prawym barku. Skrzywił się, ale wstał i dołączył do przyjaciół.
 - Gdzie nam tak tajemniczo zniknąłeś, Łapo? - ramieniem objął go James i wręczył mu butelkę piwa korzennego.
 - Musiałem chwilę pomyśleć - odparł i upił łyk z butelki.
 Na kanapie przed kominkiem zauważył Doriana rozmawiającego z jakimś kolesiem. Syriusz uwolnił się z objęć Pottera i ruszył ku pałkarzowi. Usiadł swobodnie obok niego, oparł się i znów napił się piwa. Zaczął nucić piosenkę, która grała w pokoju wspólnym i wkrótce oparł łokcie na kolanach i przeczesał palcami gęste, ciemne włosy. Syriusz znacząco odchrząknął, a wtedy Duluth spojrzał na niego.
 - Dulu... Dorian, słuchaj - zaczął. To było dla niego ciężkie, ale czuł, że musiał to zrobić. Upewnił się, że chłopak słuchał i kontynuował. - Ja, ten... Sorry, że się tak zachowałem. No wiesz, na meczu - wyjaśnił. Black przegryzł dolną wargę i szukał w głowie odpowiednich słów.
 - To ja przepraszam, że trafiłem cię tłuczkiem. Ale to było naprawdę przypadkowo - wyznał.
 - Tsa, wciąż czuję to uderzenie, wiesz? - zaśmiał się cicho, ponieważ gdy wydawał z siebie głośniejsze dźwięki, ból się nasilał. - Ale chodzi mi o to, że... Zależy mi na Ruby - Black podrapał się nerwowo po karku. - I jeżeli tobie też, to okej. Tylko musisz wiedzieć, że ja się łatwo nie poddaję i jeśli będzie trzeba, to będę walczyć. Możesz próbować usunąć mnie z drogi, ale ja i tak na nią wrócę - powiedział i w tym momencie podszedł do nich Potter i Peter, więc nie kontynuowali tej rozmowy. James powiedział jakiś żart odnośnie meczu i zachowania Doriana i Syriusza i wszyscy dobrze się bawili. Nawet Lily zeszła na chwilę na dół, do pokoju i przez kilkanaście sekund tańczyła z Potterem, ale potem wyszarpała się z jego objęć i poszła gdzie indziej.
 - Evans, poczekaj, proooszę - zawołał za nią.
 - Czego chcesz, Potter? - zapytała, gdy odwróciła się do niego.
 - Chciałbym tylko trochę porozmawiać, to wszystko. Wiesz, spędzić ze sobą trochę czasu, jak to robią ludzie...
 - Cóż, Potter, niestety nie mogę skorzystać z oferty. Muszę iść patrolować korytarz, już cisza nocna, ale ubolewam nad tym, że nie spędzę z tobą czasu, naprawdę - niby próbowała go przekonać, ale w jej głosie brzmiała nuta kpiny.
 - Dlaczego wciąż to robisz? Ciągle mnie unikasz, jakbym był jakimś... złym kimś - wyjąkał. - A nie jestem. I choć znam odpowiedź, to i tak zapytam. Umówisz się ze mną, Lily? - spojrzał jej w oczy. Uwielbiał w nie patrzeć. Takie zielone i głębokie, bardziej niż wszystko. Potrafił się w nich zatopić na kilka godzin.
 Dlaczego ona nie była w stanie pojąć, jak bardzo on ją kochał? Już kiedy tylko ją poznał, wiedział, że to ta jedyna, ale nie zapowiadało się na to, aby Lily kiedykolwiek zgodziła się na randkę z nim. A wtedy stało się niemożliwe.
 - Niech ci będzie, Potter - odparła i uśmiechnęła się delikatnie. Odwróciła się i powoli wyszła z pokoju wspólnego Gryfonów.
 Najpierw wygrana w Quidditchu, a teraz randka z Lily Evans. Po imprezie, James zasnął bez najmniejszych kłopotów z uśmiechem na twarzy.
 Peter słodko chrapał, a Remus przewracał się w łóżku podczas snu. Za to Syriusz nie mógł się ułożyć. Wciąż było mu niewygodnie, a ból z ramienia promieniował. Wcześniej, zanim poszedł spać, po kąpieli przeglądał się w lustrze. Prawy obojczyk był cały siny. Zwykle była to prosta kość, a teraz wyglądała na zniekształconą. Miejsce było opuchnięte, a każdy ruch prawą ręką sprawiał cierpienie. W głowie co jakiś czas mu się kręciło, ale na szczęście, żaden z przyjaciół tego nie zauważył.
 Gdy leżał w łóżku, jedynie pozycja na plecach nie bolała aż tak bardzo. Syriusz zamknął oczy i próbował zasnąć. Robił tak już chyba od dwóch godzin. W końcu zdecydował się na Eliksir Słodkiego Snu. Miał już gdzieś, że będzie w śnie Ruby. Jego błędem, było to, że dodał jej włos do całej zawartości fiolki, a nie do jakiejś wyodrębnionej części. Chciał tylko wreszcie zasnąć i zapomnieć o bólu. Zażył trzy krople i odpłynął.

14 komentarzy:

  1. Jaki ty masz talent *o*
    Nie udało mi się wyłapać żadnego błędu, a rozdział naprawdę ciekawy. Zdziwiło mnie, że Syriusz tak bardzo poświęcił się dla Ruby i przeprosił Doriana. Słodko ^^
    Tylko boję się trochę, że zrobi się z tego Zmierzch 2 :/// Wiesz, dziewczyna nie wie kogo ma wybrać i wgl. Mimo wszystko wciąż mam nadzieję, że Cahan uświadomi sobie, co czuje do Syriusza.
    No i jestem ciekawa co wydarzy się we śnie ^^
    Czekam na kolejny rozdział ;D
    (Czyżbym była pierwsza??)
    PS. Zapraszam na mojego ukończonego już bloga Flarry:
    http://flarryforever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmierzch... fu ble fuj fuj fuj, nie cierpię tego shitu ;-;
      Co do Doriana, to jeśli chcesz znać sekret, to nie sądzę, żeby został tutaj na długo, choć z pewnością czasem będzie się przewijać przez historię ;x

      Usuń
    2. Też nie znoszę Zmierzchu ;D
      I cieszę się, że Dorian zniknie, szczerze mówiąc xD

      Usuń
  2. Kieeeeeeeeedy nowy rozdział???????! Bo juz nie moge sie doczekać !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominuję cię do Versatile Blogger na http://flarryforever.blogspot.com/p/the-versatile.html

    OdpowiedzUsuń
  4. No prosze dodaj nowy rozdział. Prooooooooooooooooooooooooooooosze!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym, ale nie mam weny, napisałam kawałek rozdziału i nie mogę się ruszyć dalej. No i jestem tylko człowiekiem, na dodatek jeszcze się uczę i nie mam czasu na pisanie (:

      Usuń
  5. Ja naprawdę rozumiem lekcje, szkoła o chroniczny brak czasu, ale naprawdę mamy az tyle czekać????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, wiem, ale przez dłuuugi czas nie miałam weny, a tak pisać na przymus? Ale spokojnie, na 95% rozdział ukarze się dzisiaj (:

      Usuń
  6. zajebiste! sorka, ze dopiero teraz,a le nie codziennie patrzyłam na liste blogów i nie wyswietliło mi sie, że coś dodałać. dopiero dzisiaj patrze a tam 8! mysle,a le 7 nie byo i atzre a tam BUCH! są oba. tpo czytam i tu napisz etylko Brwo james, biedny syriusz i głupi dorian. ide czytać dalej

    OdpowiedzUsuń
  7. ten blog jest genialny, miałam iść spać, ale jeszcze jeden rozdział :D więc lecę na ostatni rozdział przed snem (przynajmniej mam taka nadzieję)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. mam jeszcze trochę czasu, więc czytam dalej i... boziu, ja bym nie mogła się na niego gniewać *-*
    Ale to było the best jak się na niego darła, soł macz. Shippuję ich, hehe ^^

    OdpowiedzUsuń