28.08.2013

Rozdział 6 - Brakująca strona

Kilka słów od Devereaux
Nie jestem jakoś szczególnie zadowolona z tego rozdziału. Poprawiam go i poprawiam, ale coś mi nie wychodzi. Może to dlatego, że właśnie jakoś w połowie tego utraciłam kilka dobrych stron i nie mogłam się wczuć i pisać dalej ;-; I nie wiem jak się pozbyć tych ogromnych akapitów ;__; Może Wam się spodoba, a jeśli nie - zawsze przyjmuję krytykę na klatę. Możecie dodać mnie do swoich kręgów na google+, aby być na bieżąco. Jeśli przeczytałeś, zostaw komentarz. To motywuje!

 Wciąż nie doszła do siebie po tej jakże dziwnej nocy. Ale z jakiej racji miałaby śnić o Blacku? Jakoś nie chciało jej się wierzyć, że pojawił się w jej głowie dobrowolnie. Choć może „dobrowolnie” nie jest właściwym słowem, ale jak inaczej mogła to określić? Miała przeczucie, że Black coś zrobił, aby tej konkretnej nocy jej się przyśnić. Brzmiało to głupio, ale to w końcu Huncwot! Ponoć sny są ukrytymi pragnieniami serca, ale uważała to za kompletną bzdurę. Gdyby była to prawda, zadźgałaby tam Syriusza, czy tym podobne... Ale ona go pocałowała! A raczej on ją, ale Ruby odwzajemniła pocałunek. To musiał być sen, bo Gryfonka nawet nie wyobrażała sobie, żeby taka sytuacja mogła się zdarzyć w realnym świecie. Po prostu nie pozwoliłaby mu na to.
 Założyła na siebie jakąś bluzkę z nadrukiem i zwykłe, jasne jeansy. Nie chciała zbudzić nikogo z sypialni, dlatego chwyciła podręcznik od Zielarstwa, rolkę pergaminu i pióro i opuściła dormitorium. Miała do napisania wypracowanie o swojej wiedzy na temat Kłaposkrzeczki. Co prawda Zielarstwo miała dopiero za dwa dni, ale dlaczego by nie zrobić tego teraz skoro nic innego nie przychodziło jej na myśl?
 Zeszła do pokoju wspólnego. Było krótko przed szóstą rano, więc Ruby spodziewała się, że w pokoju nie będzie żywej duszy. I miała rację, dzięki Bogu. Usiadła na kanapie ze skrzyżowanymi kolanami, otworzyła książkę, a pergamin położyła obok. Między palcami obracała pióro i gdy odszukała w podręczniku jakąś informację o Kłaposkrzeczkach zaczęła uważnie ją czytać. Poprawka – chciała uważnie czytać, ale jej myśli wciąż błądziły przy Blacku.
 Westchnęła. Przecież nie podejdzie do niego i nie zapyta, czy może manipulował dziś jej snem. Owszem, miała przeczucie, że tak było. Była pewna na osiemdziesiąt procent. Ale tylko tyle, nic więcej, lecz uparcie w to wierzyła.
 Rozwinęła pergamin i przesunęła po nim piórem.

 Kłaposkrzeczki to bardzo wybredne rośliny, choć na ich temat wiadomo niewiele...

 Odłożyła pióro, czując, że nic z siebie nie wyciśnie. Nie dziś. Wpatrywała się w ogień w kominku. Jeszcze chyba nigdy nie widziała, żeby w kominku nie palił się ogień. Teraz wydawało się, że płomienie służyły jedynie dla ozdoby, nie ogrzewały. Czerwone macki pochłaniały drewno wypalając w nich dziury. Nie przejmowały się niczym. Jakby myślały, "to co, że na dworze jest ponad dwadzieścia stopni Celsjusza, my i tak będziemy trwać"
 Ponownie westchnęła. Odgarnęła włosy z twarzy. Rozejrzała się po pokoju. Zerknęła na ogłoszenia na tablicy. Dziś mecz Quidditcha. Gryffindor kontra Ravenclaw. Oczywiście Ruby musiała na nim być. Nie byłaby sobą, gdyby opuściła tę rozgrywkę, choć dziś wyjątkowo nie miała na nic ochoty.
 Nie wiedziała ile tak siedziała ze wzrokiem wlepionym w tablicę, w ogień, w pustkę, ale w pokoju wspólnym zaczęło przebywać więcej uczniów.
 - Cześć, Ruby – przywitał się i usiadł obok niej.
 - Och. Cześć, Dorian – uśmiechnęła się delikatnie.
 - Nie możesz spać, czy jesteś takim porannym skowronkiem? – zapytał.
 - Um, raczej to pierwsze.
 - To coś nas łączy – uśmiechnął się.
 Ale ciebie Black nie całował we śnie..., pomyślała i ledwo się powstrzymała, aby nie powiedzieć tego na głos.
 - Cóż, starałam się zrobić coś pożytecznego przez ten czas, kiedy nie ma mnie w łóżku, ale mój mózg nie funkcjonuje prawidłowo o takiej porze – stwierdziła. Dorian przechylił głowę bardziej w stronę Ruby i zerknął w otwarty podręcznik.
 - Dobra jesteś z Zielarstwa?
 - Chyba – Ruby nie należała do osób, które chwaliły się, że robią coś dobrze. Jeśli coś jej wychodziło, to w porządku, niech wychodzi dalej. Nie ma się co nad tym rozczulać. Oczywiście, w przyszłości chciała zostać Uzdrowicielką, dlatego jej wiedza o eliksirach, roślinach, transmutacji i zaklęć była dość spora.
 - Miałabyś ochotę kiedyś mnie z tego poduczyć? Kompletnie nie mam ręki do roślin... – zaczął nieśmiało.
 - Jasne, czemu nie – powiedziała.
 - To może... – zaczął Dorian, ale w tym samym momencie podszedł do nich Syriusz i wepchnął swój tyłek między nich. Rozpychał się jeszcze kilka dobrych sekund.
 - Co tam, kochanie? – wyszczerzył się do niej w uśmiechu. Syriusz patrzył na jej twarz, która zajęła się rumieńcem, ale ona nie podniosła na niego wzroku.
 - ...może przed meczem? – kontynuował Dorian zwracając się do Ruby.
 - Tak, świetnie – spojrzała na Doriana skutecznie unikając oczu Syriusza. Nie mogła się zdobyć na odwagę, aby na niego spojrzeć.
 - Muszę się zbierać – mruknął brunet i wstał z kanapy. Widać, że miał już dość siedzieć tak blisko Syriusza i stykać się z nim ramionami i udami. – Do później – puścił do niej perskie oczko i odszedł. Ruby odprowadziła go wzrokiem.
 - Co będzie przed meczem? – zainteresował się Black i oparł się o nią plecami.
 - Nie za wygodnie ci? – zironizowała i przewróciła stronę w podręczniku, choć tak naprawdę jej nie przeczytała. Znów zaczęła obracać pióro między palcami i starała się przeczytać i zrozumieć przynajmniej jedno zdanie. Nie udało jej się. Teraz to tylko udawała, że czyta. Wszystko inne, byle nie patrzeć na Blacka. Dostrzegła w kącie pokoju wspólnego Remusa i Jamesa, kręcących z rozbawieniem i niedowierzaniem głowami. Posłała Remusowi spojrzenie zabierz-go-stąd-bo-zaraz-go-zabiję. Ale ten się nawet nie ruszył, choć była pewna, że zrozumiał treść spojrzenia.
 - Wyspałaś się dzisiaj? – zapytał niby od niechcenia, kiedy milczenie trwało zbyt długo. Ruby wyprostowała się. On wiedział. Cholera, on był w jej śnie i on to wiedział! Syriusz także zmienił swoją pozycję, ponieważ teraz nie mógł swobodnie opierać głowy na jej ramieniu. Również się wyprostował i spojrzał na Ruby.
 Jej oczy były teraz wielkości sykli. Nie wiedziała czy ma być przerażona, czy wściekła. Syriusz Black w jakiś sposób dostał się do jej głowy. Odwróciła się w jego stronę i spojrzała w te ciemne tęczówki.
 - Czy ja widzę rumieniec, Cahan? – uśmiechnął się i przybliżył się, jakby chciał się jej przyjrzeć.
Wydawało jej się, że znowu chce ją pocałować. Znowu... Przecież wciąż nie miała pewności, że we śnie zrobił to specjalnie... że specjalnie się tam pojawił. Że to nie jest wymysł jej chorej psychiki. Teraz jednak różnica polegała na tym, że mogła się ruszyć. Mogła go odtrącić i to właśnie zrobiła. Dwa palce położyła na jego brodzie i odwróciła jego głowę w przeciwną stronę. Pospiesznie zebrała pergamin, książkę i pióro i powędrowała do dormitorium dziewczyn. Współlokatorki już się obudziły. Mary stała przed lustrem i nakładała na twarz "odrobinę" makijażu, Anastazja czytała jakąś książkę o Quidditchu, a Lily siedziała znudzona na brzegu swojego łóżka już ubrana i ogarnięta. Gdy Mary zwolniła lustro, wyszła razem z Anastazją z dormitorium.
 Lily wstała i podeszła do zwierciadła i zaczęła poprawiać rude włosy. Odkąd Ruby weszła do sypialni, żadna z Gryfonek nie odezwała się słowem. Czyżby nastąpiła mała wymiana zdań podczas nieobecności brunetki? Chciała o to zapytać, ale po chwili pomyślała, czy to nie będzie niestosowne. Chyba nie powinna się wtrącać w ich sprawy...
 - Nie mogę w to uwierzyć! - wybuchnęła nagle Lily odwracając się twarzą do Ruby.
 - Ale... w co? - zapytała ciemnowłosa.
 - Wyobraź sobie, że Mary... nasza Mary! umówiła się z Potterem po meczu! I co oni niby będą robić? No powiedz mi, co? - skrzyżowała ramiona na piersi.
 - Lily, spokojnie. To nic wielkiego... Przecież Potter umawia się codziennie z inną, dlaczego tak szalejesz? - Ruby ściągnęła brwi.
 - Nie szaleję, tylko... Jeśli podobam się Potterowi, to po co umawia się z innymi?
 - Na jego miejscu robiłabym to samo. To znaczy, nie może przecież wiecznie czekać aż zdecydujesz się pójść z nim na randkę, nie? Życie idzie dalej, a nie może ciągle uganiać się za jedną kobietą z nastawieniem, że może kiedyś się zgodzi z nim umówić - odpowiedziała Ruby, dziwiąc się sama sobie, co własnie powiedziała.
 - Ach, odezwała się Ruby Cahan, dziewczyna, za którą szaleje Syriusz Black - parsknęła Lily.
 - Hej, nie odwracaj kota ogonem! Zresztą, od kiedy jesteś zazdrosna o Jamesa?
 - Nie jestem - zaprzeczyła Ruda i opuściła ręce. - Nie wiem czy jestem, czy nie. A już z pewnością nie wiem dlaczego. To jak tam z Blackiem? Poszłaś z nim na tę randkę, czy nie? Bo niby zostałaś w pokoju, ale słyszałam od Destiny coś innego...
 - Słuchaj się Destiny, a daleko nie zajdziesz - mruknęła Ruby.
 Powiedzieć Lily czy jednak nie? Przecież żadna z tego tajemnica... Spotkała się dwójka znajomych w kawiarni, ot tak, nic poważnego. Ruby bardziej ciekawił jej sen. Jak on mógł się dostać do jej głowy? No jak? Z jakiegoś powodu nie mogła uwierzyć, że śniła o nim dobrowolnie. No i ten sen zdecydowanie różnił się od innych. Ten był bardzo, ale to bardzo, realistyczny. Mogła poczuć zapach, poczuć dotyk, poczuć... No co poczuć? Coś negatywnego czy raczej pozytywnego? Nie, to Black. Tu zawsze będzie coś negatywnego. Ale przecież Evans to chodząca encyklopedia. Gdyby się jej zapytać...
 - Więc? - dopytywała Lily.
 - Okej, byłam. Ale to było zwykłe spotkanie znajomych, nic więcej. - Powiedziała.
 - Yhym, skoro tak twierdzisz... - mruknęła śpiewnie Evans i znów odwróciła się do lustra, aby się w nim poprawić.
 - Lily, mogę cię o coś zapytać? - zagadnęła Ruby.
 - Jasne, o co tylko chcesz.
 - Czy jest możliwość... To znaczy... Uch... - Dziewczyna zastanawiała się, jak sformułować pytanie, aby Lily nie domyśliła się o co na prawdę chodzi. - Czy istnieje zaklęcie albo cokolwiek, dzięki czemu można by dostać się do czyjejś głowy? - To nie zabrzmiało dobrze i dziewczyna zdawała sobie z tego sprawę.
 - Ruby, zaczynam się obawiać, tego co planujesz zrobić - powiedziała całkiem poważnie Ruda.
 - Nic nie planuję, po prostu... Martwię się o przyjaciółkę, to ona ma problem - skłamała.
 - No dobra... Jest takie coś jak Legilimencja, ale tylko bardzo potężni czarodzieje potrafią jej użyć bez przebywania z daną osobą w pokoju. Może są jakieś uroki, nie wiem... Ewentualnie zaklęcie Imperiusa, ale użycie go jest karane Azkabanem. Nic innego aktualnie nie przychodzi mi na myśl. Mogę wiedzieć co się stało? - zaniepokoiła się.
 - Nic poważnego, na prawdę - uśmiechnęła się delikatnie. - Dzięki.
 - Nie ma za co... No cóż, to idę. Życzę powodzenia... twojej przyjaciółce - powiedziała i wyszła z sypialni dziewczyn, zostawiając Ruby samą.
 Legilimencja? Z tego co wiedziała ciemnowłosa Legilimencja służyła do wydobywania wspomnień, a nie wchodzenia w cudze sny... A Imperius... Czy Syriusz byłby zdolny do rzucenia na nią zaklęcia niewybaczalnego? Zresztą, nie była pewna czy Imperiusem można posługiwać się, gdy druga osoba śpi. Nie, to musiało być coś innego. Mogła jakoś inaczej zadać pytanie Lily, ale jak miała to zrobić, nie mówiąc jej od razu o co chodzi? Może znajdzie coś w bibliotece... Zerknęła na zegarek. Zostały trzy godziny do meczu. Pewnie zdąży poczytać coś na ten temat i spotkać się z Dorianem. Musi zdążyć.

 Ruby zeszła na czwarte piętro, do biblioteki. Nie wiedziała dlaczego, zawsze gdy przekraczała próg jej drzwi ogarniał ją błogi spokój. Nawet kiedy zewsząd otaczały ją osoby, których nie cierpiała, jak na przykład Adrianna, to i tak wyczuwała zapach starych książek i to koiło jej wszystkie nerwy.
 Nie wiedziała od jakiego działu zacząć. Jedyne co przyszło jej na myśl to jakiś sennik, ale co on jej może dać? Zaledwie dowie się, co oznaczał jej sen. Mimo wszystko podeszła do działu z Wróżbiarstwa i sięgnęła po najnowsze wydanie sennika. Sennik dla zaawansowanych. Cóż, nie była jakąś mistrzynią we Wróżbiarstwie, ale jak wysokie trzeba posiadać zdolności, aby przeczytać kilka słów o znaczeniu?
 Przeszła obok wszystkich regałów, czytając tytuł każdej książki, aż przeszła do działu Eliksirów. Czy eliksir pomógł Syriuszowi dostać się do jej snu? Wątpiła, bo niby... Głupia! Idiotka! Jak ona mogła wcześniej nawet o tym nie pomyśleć?!
 Znalazła Eliksiry i ich najpraktyczniejsze zastosowania i egzemplarz już znalazł się w jej dłoni. Pospiesznym krokiem powędrowała w stronę biurka i jako pierwszy otworzyła Sennik. Jedyne czego się dowiedziała, to że nieco się namęczy, ale osiągnie sukces. To znaczy, że Black w końcu się od niej odczepi? Jej wiedza pogłębiła się też o informację, że ktoś ją przejrzy na wylot, bardziej niż by tego chciała. Ech, co za nonsens. Nigdy nie lubiła Wróżbiarstwa. Zawsze uważała, że to tylko stek bzdur. Że niby ktoś potrafi odczytać przyszłość z gwiazd i ułożenia planet? Idiotyzm. Zamknęła Sennik dosyć brutalnie i otworzyła księgę o eliksirach. Na samym początku natknęła się na spis treści. W oczy rzucił jej się eliksir o numerze dwadzieścia cztery - Eliksir Słodkiego Snu, na stronie 394. Szybko przekartkowała szukając danej strony, niestety nie natknęła się na nią. Szukała kilka razy, a jednak nie było jej tam gdzie być powinna. Było to nowe wydanie książki. Okładka była nowa i zadbana, to samo wewnątrz. Lecz brakowało strony 394. Została wyrwana, choć po wyrwaniu nie było śladu. Halooo, dziewczyno, to Hogwart! Jeżeli Black ją wyrwał, to oczywiste, że chciał "zatuszować" dowód, a odrobina magii na pewno mu w tym pomogła.
 - Co tak siedzisz tylko z nosem w książkach, hm? - Ruby usłyszała wesoły głos Heliotropy. Nerwowo zamknęła księgę i spojrzała na przyjaciółkę. - Sennik? - zielonowłosa chwyciła w dłoń lekturę i przyjrzała się jej. - Od kiedy interesujesz się Wróżbiarstwem?
 - No wiesz, nigdy nie zaszkodzi się poduczyć...
 - Łżesz - stwierdziła Heli mrużąc oczy. - Śniło ci się coś strasznego, czy jak?
 Dziewczyna nie miała pojęcia jak blisko prawdy jest. Ruby stanęła przed poważną decyzją, powiedzieć przyjaciółce o śnie czy nie? Z jednej strony brunetka miała coraz większą pewność, że Syriusz wykorzystał Eliksir Słodkiego Snu choć nie miała na to twardych dowodów. Owszem, kilka dni temu wykonywali ten eliksir na lekcji, a Syriusz pomógł Ruby się pozbierać po lekcji, więc z łatwością mógł zabrać trochę mikstury dla siebie. Owszem, strona o właśnie tym wywarze została wyrwana, ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Jeżeli wyjdzie na idiotkę i okaże się, że to tylko wymysł jej chorej wyobraźni, już na zawsze pozostanie dziewczyną, która śniła o Blacku. Nawet jeżeli o tym będzie wiedziała tylko ona. Mimo wszystko, zawsze chyba lepiej zaczerpnąć drugiej opinii, prawda?
 - Prawdziwy koszmar - mruknęła i oparła się ciężko plecami o krzesło, na którym siedziała.  - Piśniesz o tym komuś słówko, a już nie żyjesz - zagroziła Ruby poważnym tonem.
 - Przecież wiesz, że możesz mi zaufać - powiedziała niby oburzona Heli, ale obie wiedziały, że czasami zielona ma za długi język.
 - Śnił mi się Black. I nie leżał on sobie na łące i nie wąchał kwiatków, tylko... Byliśmy w bibliotece i całowaliśmy się - wydusiła z siebie, czuła się zażenowana. Przyjaciółka rozchyliła delikatnie wargi w geście zdziwienia. - To znaczy, on mnie całował - sprostowała.
 - Wiedziałam, że on ci się podoba! - pisnęła podekscytowana, jakby zapomniała, że jest w miejscu, gdzie powinna siedzieć cicho.
 - Właśnie w tym rzecz, że w ogóle mi się nie podoba! - szepnęła. - To tylko arogancki dupek, zbyt zapatrzony w siebie. Nie wytrzymałabym z nim nawet sekundy w związku! I właśnie dlatego myślę, że nie przyśnił mi się przypadkowo.
 - Oczywiście, że nieprzypadkowo. Syriusz cię pociąga, to nawet logiczne. No bo, kogo on nie pociąga? - parsknęła śmiechem Modliszka.
 - Mnie! Nie słuchasz...
 - Okej, może nie tyle co z charakteru, ale z wyglądu jest bardzo pociągający, musisz to przyznać.
 - Dobra, jest przystojny i atrakcyjny, ale nic poza tym. Ale to Huncwot, wiem, że coś zrobił, żeby dostać się do mojej głowy. Po prostu to czuję - powiedziała, ponieważ inaczej potrafiła tego wyjaśnić. Tak mówił jej instynkt, a jemu często ufała. - Idę to odłożyć, poczekasz? - Ruby wstała z krzesła.
 - Daj Sennik, to go odłożę - zaproponowała swoją pomoc, którą Gryfonka chętnie przyjęła.
 Przycisnęła do piersi egzemplarz o eliksirach i ruszyła w stronę odpowiednich regałów. Stanęła na palcach stóp, chcąc odłożyć książkę tam gdzie była, ale zwyczajnie tam nie sięgała. Wyciągnięcie jej było znacznie łatwiejsze. Z ciekawości sprawdziła, czy jest może drugi egzemplarz, jednak bez powodzenia.
 - Potrzebujesz pomocy? - usłyszała znajomy głos.
 - Czy wyglądam jakbym jej potrzebowała? - odpowiedziała szorstko pytaniem na pytanie. Jednak już jej dłoni dotknęła druga i wyjęła książkę z jej rąk. Syriusz odstawił ją na miejsce bez najmniejszych problemów. Jeszcze nie opuścił ramienia, a Ruby odwróciła się chcąc odejść, jednak stanęła z nim twarzą w twarz. Ale brunetka nie patrzyła na niego. Z jakiegoś powodu nie mogła się do tego zmusić. - Dzięki - mruknęła i odwróciła się na pięcie, lecz Syriusz złapał ją za lewy nadgarstek i odwrócił z powrotem w swoją stronę.
 - Ruby, co się dzieje? - zapytał cicho, niemal szeptem. - Jedyne co dziś słyszę z twoich ust, to jakieś szorstkie uwagi na mój temat, unikasz mojego spojrzenia... nawet teraz błądzisz gdzieś wzrokiem, byle na mnie nie patrzeć. Co się stało?
 - Myślę, że dobrze wiesz co się stało - odpowiedziała i wreszcie spojrzała w te ciemne tęczówki. Poczuła się słabo, jakby uginały jej się kolana. Nie chodziło o jakieś zauroczenie Blackiem, nie, skądże. Ale właśnie zrozumiała, że stoją dokładnie w tym samym miejscu, w którym stali we śnie. Dokładnie tutaj. 
 - Nie, nie wiem i mogłabyś mi wytłumaczyć - kiedy Ruby znów opuściła wzrok, Syriusz ujął jej podbródek i zmusił by na niego patrzyła.
 Naprawdę nie wiedział czy może tak dobrze udawał? Ona z pewnością nie powie o co chodzi, wyjdzie na kompletną idiotkę, jeśli to okaże się nieprawdą. W końcu to Huncwot, nie można mu ufać.
 - Syriusz, puść mnie - rozkazała próbując wyciągnąć rękę z jego uścisku.
 - Przestań się szarpać i powiedz w czym problem, bo to dręczy mnie cały dzień...
 - Nie, nie przestanę się szarpać, bo tym razem mogę się ruszyć...
 - Ignorujesz mnie i zdajesz się nie widzieć tego jak się staram, żeby choć zwrócić twoją uwagę. Ruby, lubię cię, nawet bardzo i widzę, że chociaż trochę ty lubisz mnie. Musisz mnie nieustannie odtrącać? Nie możemy zostać przyjaciółmi, a może nawet kimś więcej? - w jego głosie słychać było... nadzieję. Namiętność i sympatię. 
 - Problem w tym, Black, że nie tego chce moje serce - szepnęła, a zdziwiony chłopak rozluźnił uścisk, co Ruby wykorzystała i uwolniła się od niego.
 Pomiędzy regałami spostrzegła Heliotropę, bacznie im się przyglądającą. Szybkim krokiem Ruby dołączyła do niej i odeszły razem do wyjścia z biblioteki. Cahan nie widziała tego, ale czuła, jak Black uśmiecha się triumfalnie.

 - Całowaliście się? - Zapytała Heli zaciekawiona. Zdaniem Ruby czasem powinna powstrzymać się od pytań tego typu. Ale to była Heliotropa Everett, czego tutaj się spodziewać? Zielonowłosa słynęła z nadmiernej ciekawości i ekscytacji.
 - Oczywiście, że nie - Ruby stanowczo zaprzeczyła i skierowała przyjaciółkę w stronę wyjścia z biblioteki.
 Za żadne galeony świata nie pocałowałaby dobrowolnie Blacka, a szczególnie w miejscu publicznym. I to jeszcze w bibliotece! Uważała, że biblioteka to swego rodzaju miejsce święte. Były tam zbiory ich przodków, historie zmiany świata i żeby je takim bezczelnym zachowaniem hańbić? Trzeba okazać trochę szacunku. Ruby zwykle przychodziła do niej odprężyć się, pouczyć, poczytać, pobyć przez chwilę w ciszy i osamotnieniu. A zwłaszcza po to, żeby odpocząć od nieustającego widoku zakochanych par wymieniających się płynami ustrojowymi. Black dla wielu panów z Hogwartu był (o zgrozo!) przykładem. Tak, to prawda i właśnie przez ten fakt traciła wiarę w ludzkość. Jeśli Syriusz całowałby się w bibliotece, niewątpliwie stałoby się to nowym trendem mody i ta świątynia mądrości zmieniłaby się w świątynię ociekającą śliną. Przykre, ale prawdziwe.
 Straciła przez niego nie tylko wiarę w ludzkość, ale także w swoją rację. Co prawda znalazła książkę, która mogła popierać jej pomysł, ale... Black nie miał pojęcia o czym ona mówiła i dlaczego wstydziła się chociażby na niego spojrzeć! To świadczyło o tym, że albo nie rozumiał jak ta sytuacja ją przytłaczała albo nie pamięta tego snu albo po prostu go w nim nie było. Ależ to aż za piękny zbieg okoliczności, żeby nie przypisać go Blackowi! Wszystko co jest dziwne i zwykle nienormalne, przypisuje się Huncwotom. Zresztą... Black nie czyta książek, a już na pewno nie takich, więc skąd mógł wiedzieć? I co on, do diabła, robił teraz w bibliotece? Wiedział, że ona tam będzie? Może to zaplanował? Sam Remus twierdził, że jeśli ktoś szukałby Syriusza, to ostatnie miejsce, które powinno się sprawdzić, to właśnie biblioteka.
 Ruby zapytała Heliotropę o godzinę, na co odparła, że jest równo dwunasta. Spędziła w bibliotece aż kilka godzin? Niemożliwe.
 Przypomniała sobie, że umówiła się przed meczem z Dorianem, a do rozgrywki została zaledwie godzina. Ruby zostawiła przyjaciółkę i pobiegła do pokoju wspólnego, gdzie, jak przeczuwała, czekał Dorian.
 - O, jesteś - uśmiechnął się na jej widok, a ona nie mogła się powstrzymać, aby nie odwzajemnić gestu. Tak się składało, że Duluth posiadał jeden z tych uśmiechów, które potrafiły rozjaśnić najciemniejszy pokój. Aż kolana jej się ugięły, dobrze, że stała tuż przy samym krześle i nie było tego aż tak widać.
 - Tak, jestem. Przepraszam, ale zasiedziałam się w bibliotece i straciłam poczucie czasu... - usiadła naprzeciw niego przy małym biurku... Chociaż bardziej pasowało określenie ławka.
 - Spokojnie, nie musisz mi się tłumaczyć.
 - Jasne... Więc w czym dokładnie potrzebujesz pomocy? - Zapytała i nachyliła się w jego stronę zerkając do otwartej książki.
 - No cóż... Za karę za nie uważanie muszę napisać co powinien robić dobry zielarz i kiedy należy zbierać zioła... A ja się kompletnie na tym nie znam - wyznał.
 - Hm, to całkiem proste, z samym podręcznikiem dałbyś sobie radę - stwierdziła. - To w tym mam ci pomóc?
 - Jeśli mogłabyś - znów uśmiechnął się, tym razem prosząco. - No i chciałbym też spędzić z tobą trochę czasu, to chyba nic złego, nie? - uniósł brwi. Ruby zarumieniła się lekko. Nic nie mogła poradzić na to, że była taka nieśmiała!
 W tym samym momencie do pokoju wspólnego weszli Huncwoci. Cała czwórka była rozgadana i głośno się śmiali. Syriusz zerknął tylko na chwilę na brunetkę i pałkarza, ale szybko odwrócił wzrok, gdy chłopak również na niego spojrzał. Potter objął ramieniem Petera, który wyglądał jakby był wniebowzięty, i szeptał mu coś do ucha. Jedynie Remus uśmiechnął się do Ruby i pomachał jej, a dziewczyna odwzajemniła gesty.
 - To zaczynamy od czego? Od dobrego zielarza? - zagadnęła Gryfonka.
 - Obojętnie, może być - odpowiedział i wyciągnął z torby rolkę pergaminu.
 - Więc jak myślisz, co powinien robić dobry zielarz?
 - No... Dbać o rośliny chyba - bardziej zapytał niż stwierdził. Ruby kiwnęła twierdząco głową. Zamoczył pióro w atramencie i przeciągnął nim po pergaminie odważnie stawiając litery tworzące słowa. Ciemnowłosa pomyślała, że Dorian ma ładne pismo. A przy dużych literach, robił ciekawe zawijasy. - Dalej, hm... No nie wiem - zaciął się na kilka sekund. - Ostatnio kiedy starałem się napisać to sam, jedyne co mi wyszło, to że zielarz powinien być zielarzem - westchnął, a Ruby zaśmiała się cicho. - Tak bardzo chciałbym być Uzdrowicielem, pomagać ludziom, ale na Zielarstwie w ogóle się nie znam - użalał się nad sobą, choć w jego ustach nie brzmiało to ani trochę żałośnie.
 - Otworzenie podręcznika powinno być dobrym początkiem - zaproponowała niezłośliwie.
 - Wiesz co? Walić to, porozmawiajmy o czymś innym - westchnął i spojrzał na Ruby. Oparł się plecami o drewniane oparcie krzesła. - Będziesz na dzisiejszym meczu?
 - Jasne, nie mogłabym tego opuścić... - odparła, a w tym samym momencie usłyszała świst tuż przy swojej głowie. Wkrótce tuż przed jej twarzą, na ławkę opadł skowronek zrobiony z kartki papieru. Zaćwierkał słodko i rozłożył się z ptaszka w zwykły prostokąt, odsłaniając swoją zawartość. Ruby wzięła kartkę do rąk i przeczytała treść.


Duluth to strata czasu 
S. 

 Odwróciła głowę i napotkała spojrzenie Blacka, który siedział na sofie przy kominku. Nie ulegało wątpliwości, że to on był nadawcą liściku. Uśmiechnął się zalotnie, a Ruby nie spuszczając z niego wzroku podarła papier na drobne kawałeczki i odwróciła się z powrotem do Doriana. 
 Brunet podejrzliwie na nią patrzył. 
 - To nic takiego - mruknęła i zrzuciła śmieci na podłogę, które chwilę później same zniknęły. 
 - Nie wygląda na "nic takiego" - skomentował. - Mogę cię o coś zapytać? - czekał, aż Gryfonka da mu zgodę, którą było kiwnięcie głową i Dorian kontynuował. - Co tak dokładniej jest między tobą a Blackiem? Nie chcę być niemiły czy coś, ale chciałbym wiedzieć, czy nie wtrącam się w coś... ważnego - powiedział. 
 - Dlaczego wszyscy wciąż o to pytają? - jęknęła. - Miedzy mną a Syriuszem Blackiem nie ma nic i nigdy nie będzie.  
 - A randka? To znaczy, słyszałem że byliście na randce.
 - To nie była randka, jedynie koleżeńskie spotkanie. Poza tym, przegrałam z nim zakład i musiałam spełnić obietnicę, którą było SPOTKANIE. Może on ma jakieś większe wyobrażenia o tym wszystkim, ale nic do niego nie czuję i nie będę. Oprócz niechęci. I daję mu to wyraźnie do zrozumienia, ale Black jest chyba jakiś upośledzony i nie odpuszcza. Wystarczająco jasne? - zdała sobie sprawę, że nieco się rozpędziła, ale mimo wszystko nie żałowała. Dorian uśmiechnął się promiennie, jakby był zadowolony z jej odpowiedzi. 
 - Jak słońce. Byłbym zbyt napastliwy jeśli zapytam na czym polegał wasz zakład? - zmienił pozycję i oparł się łokciem o ławkę, a głowę podparł dłonią zaciśniętą w pięść. 
 - Nie. Byłam przekonana, że nie wytrzyma dnia bez dręczenia Snape'a, ale myliłam się...
 - Czekaj... Kiedy to było? - zmarszczył brwi. Ruby uniosła wzrok ku górze, starając się sobie przypomnieć, ile czasu już minęło.
 - Założyliśmy się w drugi dzień szkoły.
 - Hm, chyba Black coś pokręcił - stwierdził. - Widziałem tego dnia jak manipulowali Snapem w powietrzu nad jeziorem, prawie wylądował w wodzie. 
 - Co... jesteś pewny? - zapytała, a on kiwnął głową i powiedział, że pamięta, iż właśnie tego dnia dostał dodatkową pracę z Zielarstwa.
 Ruby skierowała spojrzenie gdzieś za sylwetką Doriana. Nie mogła w to uwierzyć. Choć może to nie jest prawda... Ale dlaczego więc Dorian miałby kłamać? Może chciał wyeliminować Blacka, aby nie mieć rywali podczas podbijania jej serca? Ruby, popadasz w paranoję. Nie każdy chłopak, który z tobą rozmawia, od razu chce z tobą być, pouczyła sama siebie. Ale każdy chłopak chciałby zgarnąć dziewczynę tuż sprzed nosa Blacka. Czy taki właśnie był Dorian?
 Brunet odchrząknął.
 - Chyba powinienem iść przygotować się do meczu - powiedział. - Dzięki za pomoc - dodał, choć wiele mu nie pomogła. - Mam nadzieję, że następnym razem nie będę musiał wykorzystywać nauki, żeby się z tobą spotkać - mruknął jeszcze niepewnie, jakby sam nie wiedział, czy chce żeby Ruby to usłyszała, czy nie.
 - Jasne, że nie - uśmiechnęła się do niego. Dorian wstał, zebrał swoje książki i powędrował do swojego dormitorium machając jej na odchodne.
 Ruby westchnęła. Wcale nie musiała iść na tę cholerną randkę... Spotkanie! To było spotkanie. I na tę jedną konkretną chwilę, zaufała Syriuszowi, opowiedziała mu kilka chwil przełomowych z jej życia, podczas gdy on nieustannie ją okłamywał, że niby poradził sobie i nie znęcał się nad Severusem. Nie do wiary... Właściwie, do wiary, bo to przecież Syriusz Black, Huncwot! Ogarnęła ją nagła złość. Kłamał w żywe oczy!
 Wstała i powolnym krokiem szła w stronę swojego dormitorium, kiedy jej wzrok napotkał jakąś starą, grubą książkę. Ruby nie patrzyła na jaki temat jest dana lektura. Po prostu wzięła ją i podeszła do sofy, na której siedzieli Huncwoci. James widział Gryfonkę, ale Syriusz siedział oparty plecami o oparcie i opowiadał jakiś kawał przyjaciołom. Brunetka zamachnęła się chwytając księgę w obie dłonie i z całej siły uderzyła nią Blacka w tył głowy. 

5 komentarzy:

  1. znowu pierwsza? nie wiem co cio nie pasuje w tym rozdziele. akapity nie są wcale takie straszne. mi nie przeszkadza, ze są mocno wcięte. rozdział jest super. poejrzewałam, że Syriusz uzył leglimencję, ale nie brałam pod uwagę eliksiru. ten dorian chyba cos kręci. nie wierze, zeby syriusz ją okłamał. za bardzo muj zalezy.
    Pozdrawiam
    Gabi xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny, nie wiem co ty od niego chcesz :/
    Dorian mi nie pasuje. Nie wierzę, żeby Syriusz mógł okłamać Ruby.
    To takie słodkie, kiedy ona unika jego spojrzenia :3 i wmawia sobie,że nic do Blacka ni czuje. Wiem, że czuje xD
    UROCZE <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział, ale Dorian mnie irytuje... Ciekawa jestem czy powiedział prawdę o Blacku i Snapie :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle świetny :)
    Nie lubię Doriana, czuję, że jeszcze bedą przez niego kłopoty.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co za... ten Dorian to jakaś szuja XD niech umrzy!
    A Black to najcudowniejsze bóstwo na tym cholernym świecie *-*
    Niech Ruby go pokoooooooocha :c

    OdpowiedzUsuń