23.05.2013

Rozdział 3 - Koniec Psot


Kilka słów od Devereaux

Wiem, że długo czekaliście. Wiem, że w rozdziale prawie nic się nie dzieje. Ale wiedzcie, że postaram się dodać nowy rozdział jak najszybciej w ramach rekompensaty :x Z dedykacją dla Fidżi, która jest najbardziej upierdliwym człowiekiem jakiego znam. 
Jeśli przeczytasz, zostaw komentarz. To motywuje!

 Po dwóch godzinach zaklęć uczniowie mieli trochę czasu wolnego przed obiadem. Ruby chciała go spędzić w ciszy w swojej sypialni. Jak najdalej od Syriusza. Wydawało się, że nie opuszczał jej na krok. Do tego nie przywykła i nie miała zamiaru. Naturalnie, w ciągu jednego dnia Ruby stała się trzy razy popularniejsza. Przez Blacka (który spędził z nią dotychczas niemal całą dobę) oczy wszystkich dziewczyn skierowane były w ich stronę. Nie twierdziła, że nie lubiła jego towarzystwa, bo skłamałaby mówiąc tak. Syriusz był zabawny, a czas z nim spędzony mijał jak piasek przez palce, ale nie lubiła tych wszystkich spojrzeń. Tych pełnych zazdrości, a nawet nienawiści. Jakby była kolejną dziewczyną Syriusza Blacka. Rzecz w tym, że nie chciała być tą „kolejną”. Nie chciała być jego dziewczyną – od tego zacznijmy. Jeszcze nie, bo była pewna, że kiedyś podda się zalotnym uśmiechom i flirtom, choć tego nie chciała.
 Usiadła na swoim łóżku po lewej stronie okna. Shadow, jej kotka, odnalazła kolana Ruby i ułożyła się na nich wygodnie. Do dormitorium weszła Lily. Uśmiechnęła się promiennie i zasiadła na swoim łóżku, tuż naprzeciw Ruby. Były same w pomieszczeniu, a między nimi panowała cisza przerywana mruczeniem Shadow.
 - Spędzasz ostatnio dużo czasu z Syriuszem, prawda? – zapytała, a Ruby zastanawiała się co odpowiedzieć. Musisz się z nią zaprzyjaźnić, w czaszce Ruby echem odbił się głos Jamesa. Nie chciała być tą fałszywą, ale przecież nie musiała nią być, tak? Nie musiała wszystkiego mówić Potterowi. Cholera. Nic nie musiała. Chciała mieć z kim porozmawiać o dręczących ją sprawach, a Lily wydawała się godna zaufania. A raz czy dwa mogła rzec dobre słowo o Jamesie.
 - Tak, ostatnio tak – odparła, kiedy stwierdziła, że za długo milczy.
 - Więc skoro przyjaźnisz się z Syriuszem, to przyjaźnisz się także z Jamesem – zauważyła rudowłosa.
 - Nie wiem czy można to nazwać przyjaźnią, ale teoretycznie tak.
 - Proszę, powiedz mi szczerze, czy Potter się zmienił? Wydoroślał?
 - Szczerze... Nie znam go długo, ale myślę, że się stara. James się stara, Syriusz się stara, Remus nie musi się starać, bo przychodzi mu to z łatwością, a Peter zrobi to, co zrobi James – zaśmiała się pod nosem. Nie była do końca szczera, choć o to prosiła Lily. Nie wiedziała, czy James na stałe odpuścił Snape’owi, czy tylko ten jeden raz, aby wspierać Blacka.
 - Ale twoim kobiecym okiem, myślisz, że Potter jest gotowy na związek? – dopytywała.
 - Nie wiem... Nie znałam go wcześniej, więc nie wiem jaki dokładnie był, ale chyba tak. Tylko musisz dać mu szansę – Ruby uśmiechnęła się nieśmiało. Sama już nie wiedziała czy mówiła o Jamesie, czy o Syriuszu. - Chwila, czy ty myślisz o związaniu się-
 - Dzięki za pomoc – przerwała i odwzajemniła uśmiech. Zrobiła to o wiele pewniej niż Ruby. – Wiesz, były byśmy dobrymi przyjaciółkami – stwierdziła ni stąd, ni zowąd. Ruby nieco się zdziwiła.
 - Tak... Chyba tak – powiedziała, ponieważ tylko to przyszło jej na myśl. Wyobraziła sobie minę Jamesa, gdy mówi mu, co zaproponowała jej Lily. Ale przecież nie musiała opierać wszystkich swoich decyzji na Huncwotach. Mogła zrobić coś dla siebie. Mogła zaprzyjaźnić się z Lily Evans.


 - Czyli co? Kończymy ze Smarkeusem? – zapytał zaskoczony Syriusz.
 Wszyscy Huncwoci siedzieli w swoim pokoju. Remus stał oparty ramieniem o framugę drzwi wejściowych, James leżał na swoim łóżku bawiąc się zniczem, Peter naturalnie podziwiał Pottera, a Syriusz siedział oparty o parapet okna skąd miał idealny widok na wszystkich przyjaciół. Przyszedł czas, aby porozmawiać o rzeczach, które kilkukrotnie odkładali.
 - Myślę, że Lily jest na tym etapie podjęcia decyzji czy jestem warty zainteresowania. Znaczy... Muszę wydorośleć, a jeśli jej nie pokażę, że tak jest, to ona nigdy się ze mną nie umówi – stwierdził James. – A ty – wskazał palcem Syriusza. – kręcisz się cały czas wokół Ruby, więc jeśli chcesz coś z nią tego, to raczej też musisz zostawić Wycierusa w spokoju i to dłużej niż na jeden dzień.
 - „Coś z nią tego”? – zaśmiał się Lupin ze słownictwa przyjaciela.
 - No ale czasami możemy dopiec Snape’owi, nie? – dopytywał Syriusz zwracając się głównie do Jamesa.
 - Czyli nie zaprzeczasz, że chcesz „coś z nią tego”! – zaśmiał się Potter.
 - Nie, nie zaprzeczam – nieśmiało uśmiechnął się Black. On chciał „coś z nią tego”, ale czy ona chciała coś z nim? – Schodzimy z tematu – upomniał ich.
 Tak naprawdę, to żaden z nich nie miał ochoty rozmawiać o przestaniu dręczenia Severusa. Nadszedł czas, gdy słynni Huncwoci dorosnęli. Nadszedł czas, gdy słynni Huncwoci porzucili... cząstkę siebie. Tak, bo bycie złośliwym, aż do przesady (nie tylko dla Snape’a) było cząstką ich samych. Ich charakteru. Nadszedł czas, gdy słynni Huncwoci musieli wybrać między sercem a rozumem (a raczej brakiem tego drugiego). Cóż, James był zakochany po uszy w Lily niemal od zawsze, ale Syriusz spotkał Ruby zaledwie wczoraj. Nie był pewny swoich uczuć wobec niej. Wiedział, że Ruby Cahan była najpiękniejszą kobietą jaką dotychczas miał szansę zobaczyć – to mógłby przysiąc z ręką na sercu. Była mądra, zabawna i zdecydowana. I miała piękny uśmiech. Tak, za każdym razem kiedy Syriusz mówił coś śmiesznego Ruby obdarowywała go szerokim, szczerym uśmiechem. W takich chwilach ledwo stał na nogach, bo kolana uginały się pod nim wbrew jego woli. Uwielbiał, kiedy jej porcelanowa twarz oblewała się rumieńcem, gdy mówił coś miłego. Opuszczała wtedy głowę, za wszelką cenę chcąc ukryć wypieki... Syriusz rozmarzył się, a w głowie przelatywały mu wspomnienia związane z ową Gryfonką. Zszedł na ziemię dopiero kiedy dostał poduszką w twarz.
 - Na Merlina, całkiem odpłynąłeś – skomentował Peter.
 - Tak... Chyba tak...
 - I chyba nikt nie musi dodawać gdzie powędrowałeś myślami – uśmiechnął się blondyn, a James i Remus zachichotali i wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia.
 - To o czym mówiliście? – zapytał już żywszym tonem. Spostrzegł, że James odłożył złotego znicza i zamiast niego trzymał duży kawałek pergaminu. Mapa Huncwotów.
 - Patrz, siedzą razem – powiedział Potter, a ponieważ nikt nie odpowiedział Syriuszowi, ten stwierdził, że najwidoczniej nic ważnego go nie ominęło. James wskazał miejsce na mapie, gdzie znajdowało się dormitorium dziewczyn. Syriusz rzucił okiem. Rzeczywiście, na mapie widniały dwie pary stóp w odległości jakiegoś centymetra od siebie, a tuż obok nich były napisy „Lily Evans” i „Ruby Cahan”. Ciekawe, czy rozmawiają o mnie..., przeleciało Blackowi przez myśl, że aż sam się zdziwił. Albo o Jamesie... Cóż, o czymś musiały rozmawiać, inaczej między nimi trwałaby niezręczna cisza, a w dormitorium były same.
 - Dobra, nieważne. Ustalimy wreszcie, co robimy ze Snapem? – Remus powrócił do tematu. – Jeśli o mnie chodzi, to nie mam nic przeciwko, żebyśmy mu dali przedostatni spokojny rok w Hogwarcie... – Lupin wzruszył ramionami i czekał na decyzję przyjaciół. Lunatykowi było tak naprawdę wszystko jedno, bo jakoś nigdy nie zadręczał specjalnie Snape’a.
 - Przecież nie przestaniemy robić żartów do końca, prawda? W końcu nie bez powodu nazywają nas Huncwotami! A Snape może czasami oberwać „przez przypadek”, no nie? – zapytał Peter.
 - Glizdek ma słuszność – stwierdził Potter. – Posumowując, robimy więcej żartów „ogólnych”, a mniej żartów Smarkeusowych? – skrzywił się. – Będę za nim tęsknić – dodał jeszcze siląc się na poważny ton, ale każdy wiedział, że Potter sobie żartował.
 - Ja się zgadzam. Jeśli nie chcesz być kawalerem do końca życia, to chyba wskazane – rzekł Lupin. – Czy wszyscy zebrani się zgadzają? – zapytał oficjalnym głosem przelatując spojrzeniem po twarzach przyjaciół.
 - Ta... – mruknął Syriusz, a Peter tylko kiwnął głową.
 - Ach, dorastanie jest trudne – westchnął James. Wyjął z kieszeni spodni swoją mahoniową różdżkę. Przytknął ją do pergaminu, który trzymał i powiedział dobitnie:
 - Koniec psot

11 komentarzy:

  1. Dzięki mnie ten rozdział w ogóle się pojawił. Bo ten cygan by go chyba wstawił za rok :x ~Fidżi

    OdpowiedzUsuń
  2. Cytuję:
    Ja:"Może wstaw dzisiaj rozdział?"
    Ty:"Nie chce mi się"
    Tak było przez ponad tydzień, więc...
    Jesteś głupia XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy nowy rozdział????? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominuję cię do Liebster Award
    http://flarryforever.blogspot.com/p/liebster-award.html
    PS. No bo ten, he he...
    PISZ NOWY ROZDZIAŁ!

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Jejku, nie mam pojęcia. Aktualnie od dłuższego czasu mam spalonego laptopa, a tam było wszystko ;o;

      Usuń
  6. Te opowiadanie jest cudne, ale gdy widzę częstotliwość z jaką dodawałaś posty to chce mi się płakać, że też będę musiała tyle czekać... no ale cóż, warto, bo te opowiadanie jest przecudowne :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. W pełni zgadzam się ze zdaniem przedmówczyni. Rozdział rewlacyjny, ale przerwy jaki są po między kolejnymi wpisami są taki dłuuuuuuuuuuuuugie, że już się martwię na przyszłość.

    Piszesz CUDNIE

    OdpowiedzUsuń
  8. Piszę krótko, bo lecę czytać następną notkę: GENIALNE

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zwykle soł macz mi się podoba, hehe - lecę dalej, bo umieram z ciekawości.
    A chyba nie chcemy zgonu na sali...? XD

    OdpowiedzUsuń