9.05.2013

Rozdział 2 - Uprzejmość może doprowadzić wroga do szału


Kilka słów od Devereaux

Wstawiam dziś, bo jutro i pojutrze nie ma mnie w domu... Jeśli przeczytasz, zostaw komentarz. To motywuje!

 Syriusz wszedł do Wielkiej Sali, a wszystkie Gryfonki, Krukonki, Puchonki, a nawet kilka Ślizgonek odwróciły się w jego stronę. Do tego już przywykł. Podszedł do stołu Gryfonów szukając wolnego miejsca. Właściwie to wcale nie musiał go szukać, bo tam gdzie się pojawiał od razu ktoś przesuwał się z nadzieją, że Syriusz Black usiądzie właśnie obok niego. Ale on zazwyczaj mijał ich z obojętnym wyrazem twarzy. Witał się z kolegami przyjaznymi uśmiechami, a z koleżankami już bardziej zalotnymi. Przeleciał wzrokiem wpatrzone w niego twarze, ale nie zauważył tej, którą chciałby zauważyć. Stracił nadzieję i już chciał usiąść przy grupie rozchichotanych dziewczyn, ale wtedy ją spostrzegł. 
 Siedziała kilka metrów dalej z nosem w zeszycie. Syriusz podszedł do niej i dyskretnie spojrzał jej przez ramię. Nie siedziała nad zeszytem, ale nad szkicownikiem. Blackowi zaparło dech w piersi. Wszystkie szczegóły były starannie dopracowane, wręcz idealne. Mały pieprzyk pod prawym okiem, warga jedna nieco pełniejsza od drugiej, odpowiednio uniesiony łuk brwiowy nad ciemnymi oczami... Krawat w barwach Gryffindoru oplatający szyję postaci utwierdzał go w przekonaniu, że rysunek przedstawiał... jego samego we własnej osobie. Przez chwilę czuł się jakby spoglądał w lustro.
 - Na brodę Merlina... – mruknął cicho nie mogąc się powstrzymać.
 Ruby podskoczyła w miejscu i odruchowo zamknęła szkicownik. Serce biło jej szybko ze strachu, lecz po chwili się uspokoiło. Uniosła głowę, a obok zobaczyła Syriusza.
 - Nie możesz się tak podkradać do ludzi! – nakrzyczała na chłopaka, ale ten jakby jej nie słuchał.
 - Pokaż mi – powiedział, wskazując na szkicownik i usiadł obok niej. Był to bardziej rozkaz niż prośba.
 - Nie. To prywatna rzecz – odmówiła. Patrzyła na niego z lekkim wyrzutem. Nie dość, że się do niej podkradał, wystraszył ją, to teraz jeszcze chce zaglądać do jej osobistych rzeczy!
 - Proszę. Daj mi zerknąć ten ostatni raz – poprosił patrząc w jej zielone oczy. Widział w nich wyraźne wahanie. – Ruby... – wypowiedział jej imię tym swoim dźwięcznym głosem z brytyjskim akcentem i wiedział, że już była jego. W jakimś sensie. Oddała mu z westchnieniem szkicownik. Zaczął kartkować blok szukając swojej podobizny, ale daleko szukać nie musiał. Znalazł rysunek, który widział przed chwilą, a oprócz niego znalazł trzy inne... Na wszystkich był Syriusz Black.
 - Żeby nie było, nie na wszystkich jesteś ty. Nie schlebiaj sobie – odparła, chcąc się usprawiedliwić, ale na jej bladej twarzy pojawił się rumieniec. Nieudolnie próbowała go skryć.
 - Uff, już myślałem, że mnie prześladujesz czy coś – mruknął żartobliwie i z udawaną ulgą. – Ale Lupina też tutaj masz... I Petera, i Jamesa... Nawet Lily... – Kartkował dalej. – Croucha, Regulusa, Smark... Severus? – zapytał, wskazując na rysunek chłopca o czarnych włosach siedzącego pod drzewem. Tym samym przypomniał sobie o obowiązującym go zakładzie.
 Ruby zabrała mu swój szkicownik, gdy do nich dosiadła się reszta Huncwotów.
 - Już cię dopadł? – zaśmiał się Potter. – Nie bądź nachalny, Syriuszu – powiedział i chwycił ze stołu bułkę.
 - Nie jestem. Zresztą kto to mówi... – mruknął Black i również sięgnął po jedzenie.
 - Nie jesz? – zapytał Ruby Remus, który już miał pełne usta.
 - Nie jestem głodna – odparła. Remus spojrzał na nią spod byka. Odłożył swoją kanapkę, chwycił czysty talerz i nałożył na niego dwie kromki chleba z sałatą i innymi warzywami. Pełny talerz postawił przed Ruby, na jej szkicowniku.
 - Co robisz? – Zmarszczyła brwi zdezorientowana.
 - Nie ruszę się stąd, dopóki to nie zniknie z talerza. – Postanowił twardo Lupin. Spojrzała na niego oburzona, a on jakby telepatycznie zachęcał ją do jedzenia. Jego wzrok zdawał się przekazywać: jeśli będę musiał wepchnąć to w ciebie siłą, nawet się nie zawaham. Teraz cała grupka patrzyła na nich jak na dziwaków. Nie przerywając kontaktu wzrokowego z miodowymi oczami Remusa Ruby chwyciła jedną kanapkę i ugryzła ją.
 - Czy ktoś ma jakieś pojęcie, co się tutaj stało? – zapytał Syriusz, ale nikt mu nie odpowiedział. Przy stole nastała cisza. – Ekhym – Syriusz odchrząknął. – Remusie, pamiętasz że masz dziś pilnować mnie przed obrażaniem Snape’a?
 - Ach, tak. Omal zapomniałem. Nie sądzę, żebyś wytrzymał. – Wyznał szczerze i wziął potężny łyk soku pomarańczowego. Ruby wydawało się, że z tym jednym łykiem ubyło pół szklanki.
 - Wytrzymam. To będzie twoja najlepsza randka w życiu, kochanie. – Syriusz uśmiechnął się do Ruby.
 - Nie sądzę, Syriuszku. – Przekomarzała się z nim, a Lupin zachichotał pod nosem.
 - Och, sowia poczta! – krzyknął ktoś przy stole Krukonów. I rzeczywiście. Przez zaczarowany dach nad Wielką Salą przeleciało kilka setek sów. Do nóżek miały przywiązane listy lub, w niektórych przypadkach, paczki. Brązowa sowa podleciała do Ruby i zrzuciła list, po czym odleciała. Od rodziców, domyślała się. Rozerwała kopertę i przeczytała treść listu.

Droga córeczko!

Mamy nadzieję, że bezpiecznie dotarłaś do szkoły!
Babcia bardzo dramatyzuje odkąd w Proroku Codziennym opublikowali ten artykuł o Sama-Wiesz-Kim, więc proszę Cię odpisz jak najszybciej. Powodzenia w nauce, kochanie! Nie daj się rozproszyć, szczególnie przez tych panów z peronu!
Kochająca mama i tata,

PS Pozdrów Remusa!

Niżej innym pismem i tuszem jej ojciec dopisał:

PS2 Trzymaj się z daleka od tej bandy napalonych rozrabiaków! Z nimi będą same kłopoty!

 Po śniadaniu, gdy prawie każdy dostał kontrolny list od rodziców (list Ruby był aż za kontrolny!) Ruby wybrała się na lekcję eliksirów. Jak się niestety (albo stety) okazało, na te lekcje uczęszczali także Huncwoci, więc trudno było spełnić prośbę (a raczej rozkaz) z listu od taty. Kiedy Syriusz się o tym dowiedział, zaczął coraz intensywniej myśleć, dlaczego nigdy wcześniej nie zaczepił Ruby. Bo przecież jeśli teraz chodził z nią na eliksiry do Slughorna, to znaczyło, że chodzili do jednej klasy co najmniej on piątego roku.
 Dziś Gryffindor miał lekcję ze Slytherinem.
 Wszyscy zajęli miejsca, a Syriusz postarał się, aby dostać miejsce jak najbliżej Ruby. Kto by się spodziewał, co?
 - Dobrze, dobrze. Usiądźcie, proszę! Wspaniale... – mruknął Horacy Slughorn, nauczyciel eliksirów. – Mam nadzieję, że po przerwie wakacyjnej nie wyszliście z formy! Zaraz się okaże. Dziś uwarzymy łatwy, lecz groźny, eliksir Słodkiego Snu. Na tablicy – Machnął różdżką, a na niej pojawił się przepis. – a także w podręcznikach macie składniki i sposób przyrządzania tego eliksiru  Na uwarzenie macie dokładnie dwie godziny lekcyjne, choć szczerze myślę, że zdążycie przed czasem. A przynajmniej większość z was. Wiecie skąd wziąć składniki, jeśli są pytania to śmiało. Czas, start!
 Ludzie zaczęli przepychać się do szafki, ale Ruby została na miejscu. Z eliksirów była dobra, ba, najlepsza razem z Severusem. Eliksir Słodkiego Snu to jeden z najłatwiejszych jakie kiedykolwiek uwarzyła, a robiła to już nie raz. Dlatego wiedziała, że uwinie się przed czasem. Jej tata prowadził Aptekę pod Hipogryfem na ulicy Pokątnej, a Ruby często pomagała mu w wyrobach. Nie spieszyło jej się. 
 Odczekała kilka minut patrząc jak uczniowie zmagają się ze sobą o najlepszej jakości składniki. Ojciec nauczył ją, że najlepszy czarodziej poradzi sobie nawet z zepsutymi składnikami. Kiedy tłum przy szafce znacząco się zmniejszył, brunetka podeszła do niej i wzięła duży bezoar, dwa rogi dwurożca, kieł węża i muchy siatkoskrzydłe. Zasiadła do stanowiska i położyła wszystko na stół. U niektórych woda w kociołku już wrzała, inni już wrzucali składniki do środka.
 - Nie boisz się, że nie zdążysz? – zapytał Syriusz, który mierzył temperaturę w kociołku.
 - Nie – odpowiedziała spokojnie. – Aquamenti – powiedziała i skierowała różdżkę w stronę kotła, napełniając go wodą. Odmierzyła dokładnie litr, następnie wymówiła zaklęcie Incendio, a z końca jej różdżki wyleciał snop iskier, prosto na palenisko pod kotłem. Iskry w ciągu kilku sekund zamieniły się w ogień. Przyłapała Syriusza nad podglądaniem jej ruchów. Kiedy woda osiągnęła sto stopni Celsjusza Ruby powoli wrzuciła do niej jeden róg dwurożca w całości, choć w podręczniku wyraźnie pisali, aby dodać dwa na raz.
 - Co robisz? Przecież z podręczniku... – Zaczął Syriusz wskazując na otwarte strony książki, ale Ruby mu przerwała.
 - Nie lubię, gdy ktoś kwestionuje co robię, więc proszę, zamknij się i zajmij swoim eliksirem. – Spojrzała na niego ostro.
 - Lubię cię taką władczą, Cahan. – Syriusz uśmiechnął się po raz ostatni i skupił na swoim wywarze.
 Ruby odetchnęła z ukrywaną ulgą, bo na jej policzki znów wpłynął rumieniec. Cieszyła się, że Black odwrócił od niej swoją uwagę. Cóż mogła poradzić? Nie przywykła do komplementów, szczególnie od kogoś takiego jak Syriusz Black. Zawsze myślała o nim jak o nieosiągalnym. Jak o czymś co widzi się na wystawie w sklepie, ale nie stać cię na to, mimo że tak bardzo tego pragniesz. Nie, chwila. Stanęła w bezruchu z ręką nad kociołkiem pełną bezoaru pokrojonego w kostki i zaczęła zastanawiać się o czym właśnie pomyślała. Nie, nie pragnę Syriusza. Tak mi się po prostu pomyślało. To była tylko metafora. Chodziło mi o to, że miło usłyszeć komplement od tak powszechnie lubianego i pożądanego chłopaka w szkole..., tłumaczyła się sama przed sobą. Skup się!, rozkazała sobie. Pokroiłam bezoar. Teraz muszę go wrzucić i zamieszać. Rozluźniła pięść, bezoar wpadł do kociołka. Mieszała powoli według ruchu wskazówek zegara i odliczała przez dziesięć sekund, aż eliksir zmienił swój kolor na żółty.
 Syriusz znów zerkał do jej kociołka. Jego eliksir wciąż był bezbarwny. Ruby zauważyła to.
 - Musisz zamieszać powoli przez dziesięć sekund, a nie dziesięć razy. – Poradziła mu szeptem, a ten od razu zastosował jej wskazówki.
 - Dzięki – powiedział, a jego wywar wyglądał tak, jak wywar Ruby.
 Dorzuciła połowę much do kociołka, zamieszała i eliksir znów przybrał inną barwę. Dodała pozostały róg dwurożca i dalej postępowała według podręcznika.
 Jak się spodziewała, skończyła na długo przed czasem, lecz dosłownie kilka sekund po Severusie. Ale przecież nie liczy się prędkość, a jakość, prawda? Przelała gęsty, biały eliksir do małej fiolki w kształcie półksiężyca i czekała, aż profesor Slughorn zacznie sprawdzać ich wyroby.
 Ruby spojrzała na czynności Syriusza. Jego eliksir miał kolor czerwony.
 - Zostało dziesięć minut, moi drodzy! – zawołał Slughorn. Syriusz spanikował. Według Ruby wyglądał wtedy dość zabawnie. Nie wiedział co powinien zrobić, aby eliksir miał właściwy kolor.
 - Dodałeś resztę much? – zapytała chcąc mu pomóc.
 - Jaką „resztę” much? – Zdziwił się.
 - Na początku miałeś dodać piętnaście dekagramów, a pod koniec drugie tyle. Chyba nie wrzuciłeś ich wszystkich na raz? – Uniosła brwi czekając na odpowiedź, ale Syriusz skrzywił się. Jego ciemne oczy wzywały o pomoc. – A zamieszałeś już? – Przytaknął ruchem głowy. – A więc spieprzyłeś to.
 - Och, wiem... – Przyznał rację Ruby i bezradnie opuścił ręce wzdłuż tułowia.
 - Dobrze, odkładamy wszystko, odsuwamy się od stołów. – Zarządził profesor i zajrzał do kociołka Severusa, który siedział w pierwszej ławce. – Ach, tak. Nasz znakomity Severus pozostał znakomity. Pięćdziesiąt punktów dla Slytherinu!
 - Stronniczy du... – Zaklął pod nosem Syriusz, ale Ruby uciszyła go ruchem ręki. Horacy chodził kolejno rzędami ławek i sprawdzał każdą miksturę przydzielając punkty lub nie robiąc nic. Ruby jeszcze nie widziała, żeby Slughorn odejmował komuś punkty. Doszedł do trzeciego rzędu, w którym siedziała Ruby i Syriusz. Najpierw jednak zajął się miksturą Blacka.
 - Hmm, Syriuszu, widzę że chyba pomyliły ci się ilości składników... No szkoda, szkoda. A co mamy tutaj? – Skierował się w stronę Ruby. Nachylił się nad kociołkiem i wciągnął powietrze przez nos. – Ach, tak. – Zachwycił się. – Usypiający zapach, gęsta konsystencja... Za ten idealnie uwarzony eliksir panna Cahan zdobywa sto punktów dla Gryffindoru! A panienka może zatrzymać dla siebie fiolkę eliksiru. Jedna kropla starczy na dwie godziny snu, ale nie należy przesadzać! Ach, i... Lepiej, żeby nikt tego nie pił. – Slughorn wskazał na kocioł Syriusza i wyciągnął różdżkę. – Tergeo – powiedział, a zawartość kotła Blacka zniknęła. – Koniec lekcji, posprzątajcie po sobie i możecie wyjść – oznajmił. – A panna Cahan zgodnie z regułami napełni dla mnie jeszcze dwie fiolki. – Mężczyzna uśmiechnął się promiennie. Uczniowie zaczęli po sobie sprzątać za pomocą zaklęć lub własnoręcznie, a Slughorn podał Ruby dwie swoje fiolki.
 - Pomogę ci – powiedział Syriusz z uśmiechem i już zabierał się za napełnianie naczynia eliksirem.
 - Nie trzeba, dzięki...
 - Ale nie ma problemu! Spakuj się, ja je napełnię. – Tak jak powiedział, nalał eliksiru do pełna do dwóch fiolek dla Slughorna, ale kiedy Ruby nie widziała, wziął swoją buteleczkę i wlał do niej kilka kropel, po czym schował naczynie w kieszeni wewnętrznej swojej szaty.
 Gdy Ruby opuszczała klasę ponownie zaczepił ją Syriusz. Ten to mi nie da spokoju..., jęknęła w duchu.
 - Psst – syknął i pociągnął ją za rękaw.
 - Co?
 - Patrz. – Dyskretnie wskazał palcem na otwarte drzwi od klasy, z której właśnie wyszli. Z miejsca, w którym stali mogli dokładnie zobaczyć biurko Slughorna i Severusa, który do niego podchodził.
 - Coś się stało, Severusie? – zapytał profesor chowając fiolki z eliksirem do szuflady biurka.
 - Myślę, że chyba zaszło tutaj pewne nieporozumienie. Otóż... nie oszukujmy się, mój eliksir był świetny. Więc dlaczego przydzielił pan więcej punktów tej całej Cahan? – powiedział pewnym siebie tonem, a jego szorstki głos odbijał się echem po pomieszczeniu. Nie powinniśmy tu stać, chciała powiedzieć, ale sama była ciekawa co Slughorn ma do powiedzenia.
 - Co za bezczelny... – Zaczął Syriusz.
 - To co mówiłeś o tej randce? – Upomniała go, czego od razu pożałowała. Sama sobie działała na niekorzyść.
 - Cicho, ostatnie dwie sekundy się nie wydarzyły. Wytrzymam. – Oświadczył dziarsko.
 - Wprawdzie twój eliksir był dobry, Severusie, panny Cahan jednak miał gęstszą konsystencję, czyli taką jaką powinien mieć. Ma wtedy przyjemniejszy smak i działa szybciej. – Kontynuował Slughorn. – Twój eliksir był świetny, ale Ruby był idealny. Lecz to nie znaczy, że jesteś w czymś gorszy, Severusie. Po prostu pracuj tak dalej, a daleko zajdziesz. – Profesor uśmiechnął się do ucznia.
 - Rozumiem, panie profesorze – mruknął markotny, że nie udało mu się wyłudzić więcej punktów dla domu. – Miłego dnia – powiedział, a po lochach rozległ się dźwięk kroków Snape’a.
 Syriusz i Ruby nie robiąc żadnego hałasu szybko wybiegli z podziemia i znaleźli się na korytarzu na parterze.
 - A wy gdzie się podziewaliście? – Zaskoczył ich James z resztą Huncwotów. Stali tuż przy schodach.
 - Byliśmy u Slughorna. – Wytłumaczył Syriusz.
 - Przecież lekcja skończyła się już kilka minut temu... – Dokładnie sekundę po tym, jak Remus wypowiedział to zdanie, ze schodów prowadzących do lochów wyszedł Snape. I dla reszty Huncwotów wszystko stało się jasne.
 Snape speszył się na widok swoich prześladowców, ponieważ wiedział, że głupie żarty były nieuniknione. Szczególnie, gdy Huncwoci zajmowali całą szerokość korytarza, a innej drogi nie było. Przynajmniej on o niej nie wiedział.
 - Mogę przejść? – wykrztusił słabym głosem, tak innym od tego, który słyszała przed chwilą Ruby z Syriuszem.
 - Ależ oczywiście, Severusie. – Syriusz mówiąc to spojrzał na Ruby, chcąc jej udowodnić, że potrafi nazwać Snape’a po imieniu, a nie po głupim przezwisku. Ślizgon spojrzał na nich podejrzliwie. James i Peter odsunęli się kawałek do tyłu ustępując mu miejsca, aby mógł przejść, uprzednio wymieniając znaczące spojrzenia.
 W oczach Severusa ta sytuacja nie wyglądała dobrze. Spodziewał się, że gdy nadepnie na niewłaściwie miejsce spadnie na niego część sufitu czy tym podobne. Ale nic złego się nie stało. Podłoga pod nogami nie zmieniła się w bagno, nawet włos mu z głowy nie spadł. Nie wierzył w to co się działo. Uwierzyłby we wszystko, tylko nie w to, że Huncwoci przestali go dręczyć. Czuł na sobie ich spojrzenia, które odprowadziły go aż do chwili, gdy zniknął za rogiem. I nic się nie stało.
 - Dziwne uczucie. – Podsumował James, ale nie kontynuował swojej opinii, ponieważ w tłumie uczniów zauważył rude włosy. Rozpoznałby je wszędzie. Lily Evans patrzyła na Huncwotów tak podejrzliwym wzrokiem, jak Snape przed kilkoma sekundami. – Widzisz, Evans?! Dorosłem! – krzyknął James ukazując dwa rzędy równych, białych zębów w olśniewającym uśmiechu,
 - Zobaczymy! – odkrzyknęła i ruszyła się z miejsca, aby pójść w ślady Severusa.
 - A umówisz się ze mną, Evans?!
 - Śnij dalej! – Zdążyła odpowiedzieć i zniknęła dokładnie tam gdzie Snape. James jeszcze długo wpatrywał się w to miejsce i zwrócił się do Ruby.
 - Cholera. Musisz się z nią zaprzyjaźnić.
 - Słucham?
 - Zaprzyjaźnisz się z nią, ona ci się zwierzy, będziesz pytać co o mnie myśli, a potem mi wszystko opowiesz.
 - Mam być fałszywą przyjaciółką? Zapomnij. – Oburzyła się. Jak mógł w ogóle o coś takiego pytać.
 - Wolę określenie „podwójny agent”. – Wyznał Potter.
 - Nie. Nie będę dwulicowa.
 - Proszę. Błagam. Z tego co zauważyłem, to nie masz wiele przyjaciółek...
- Ale z ciebie dupek, Potter – powiedziała Ruby szorstkim głosem patrząc prosto w jego orzechowe oczy. 

9 komentarzy:

  1. Jeeej, genialne <3 Syriusz był taki szarmancki, że ojeju. To słodkie, że Remus tak troszczy się o Ruby i wgl ^^ Lily i Snape są faaajni xD
    Pisz dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah świetne!!!! Syriusz..no po prostu bomba. Jedyne do czego mam zastrzeżenie to ten tekst Jamesa na końcu...bo może on i był niedojrzały,ale takie zachowanie jakoś mi do niego nie pasuje...no ,ale to Toje opowiadanie.
    Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę.
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. BOMBA! i to chyba wystarczy . . .

    OdpowiedzUsuń
  4. Może byś ruszyła się i wstawiła kolejny rozdział? XOXOXOX
    Twoja naj Przyjaciółka(hater)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo :D Dziewczyno, czy ktoś Ci już mówił że jesteś genialna? jak nie to ja to mówię z czystym sumieniem :D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Mogę to tylko skomentować tak- Po prostu znakomity tekst

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne! Huncwoci genialni, dokładnie tacy jaki powinni być (koffam ich❤️❤️❤️). Już czuję, że Ruby mógłaby być moją najlepszą przyjaciółką.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przez ciebie znowu mam ochotę napisać jakiś potterowski fanfick XD inspirujesz mnie nieco, bo nigdy nie wiedziałam co pisać z Huncwotami, ale teraz wszystko wydaje mi się... prostsze? XDDD jesteś świetna <3

    OdpowiedzUsuń