Kilka słów od Devereaux
Więc, jak możecie zobaczyć, jest to prolog. Nie ma tu wiele akcji, aczkolwiek chciałam przybliżyć Wam postacie i ich relacje. Myślę, że pierwszy rozdział będzie za tydzień, a teraz zapraszam do czytania, ale najpierw polecam "obczajenie" zakładki "bohaterowie", która jest nieco wyżej (: Jeśli przeczytasz, zostaw komentarz! To motywuje. Enjoy!
Ruby Cahan zbliżała się do stacji
King’s Cross. W jednej dłoni trzymała bilet na pociąg Hogwart Express na peron
9¾, a drugą ręką pchała wózek z kufrem i klatką kota. Cieszyła się, że
wracała do szkoły. Był pierwszy wrzesień. Na ten czas prawdopodobnie miliardy
dzieci na świecie stękały z powodu powrotu do nauki, ale nie ona. Nie uczniowie
Hogwartu. Kto nie chciałby wrócić do Szkoły Magii i Czarodziejstwa? Uczniowie
nawet z żalem opuszczali szkołę na wakacje i święta! Przyznawała się bez bicia, że ubolewała
nad faktem, że to już jej przedostatni rok nauki. W tegoroczne wakacje poznała
Remusa Lupina i zaprzyjaźniła się z nim, więc była pewna, że ten rok będzie
zabawny i pełen niespodzianek.
Rodzice
stąpali za nią krok za krokiem i wypytywali czy na pewno wzięła z domu
wszystko, co potrzebne. Stanowczo przytaknęła, a wtedy rodzice chwycili wózek z
obu stron. Upewnili się, że w pobliżu nie ma wielu mugoli, rozpędzili się i
zniknęli w ścianie między peronem dziewiątym a dziesiątym. Ruby zawsze bała
się, że uderzy głową w ścianę, jak to było na jej pierwszym roku, choć od
tamtego czasu minęło już prawie sześć lat.
-
Nie uważacie, że jestem nieco za stara, żebyście odprowadzali mnie pod sam
pociąg? – zapytała Ruby, gdy znaleźli się na odpowiednim peronie.
-
Nikt nie odbierze mi tej radości z patrzenia jak znikasz na cały rok. – Uśmiechnął się do niej ojciec, a zaraz po tym dostał kuksańca w bok od żony.
Gordon
Cahan to bardzo życzliwy człowiek, choć jego surowe rysy twarzy (które
odziedziczyła po nim Ruby) stwarzały o nim opinię szorstkiego. Miał ciemne
włosy z pasmem siwizny po bokach. Wbrew pozorom był dobrym rodzicem i
człowiekiem, co nie znaczyło, że nie lubił sobie pożartować. Aż dziw, że za
czasów szkolnych należał do Slytherinu. Nigdy tam nie pasował, prawdopodobnie
trafił tam ze względu na rodzinę. Nie wyznawał tego, że czarodziej czystej krwi jest w
czymś lepszy od półkrwi lub mugolaka.
Za to matka Ruby, Sheila, została niegdyś przydzielona do Gryffindoru. Nic
dziwnego. Posiadała wszystkie cechy idealnego Gryfona. Była sprawiedliwa,
mądra, szczera i szlachetna. Odwagi także jej nie brakowało. Miała długie włosy w kolorze
ciemnego blondu oraz delikatne rysy owalnej twarzy. Wokół zielonych oczu
widniały już zmarszczki.
Ruby była natomiast bardziej podobna do ojca niż do
matki. Dziewczyna wiele zmieniła się w te wakacje. Miała bladą cerę, surowe rysy
twarzy i nieco szeroką szczękę. Posiadała duże zielone oczy, malinowe,
kształtne usta i brązowe włosy, sięgające nie dalej niż do piersi. Co
dziwniejsze, co jakiś czas (zwłaszcza gdy była wściekła) końcówki włosów
zmieniały swą barwę na rubin. Jej tata domyślał się, że to prawdopodobnie
odziedziczyła po swojej prababci, która była metamorfomagiem. Ojciec mówił
także, że miała ślizgońską urodę, choć Tiara Przydziału umieściła ją w
Gryffindorze.
Dziewczyna
rozejrzała się po peronie. Panował tam lekki chaos. Czerwony pociąg, który miał zabrać ich z Londynu do Hogwartu stał już z otwartymi drzwiami, żeby uczniowie
mogli zająć sobie miejsca, lecz niewielu to robiło. Mimo dzieciaków, które
biegały z kuframi w tę i z powrotem, dało się wyczuć rodzinną i przyjazną
atmosferę. Wielu uczniów przytulało się do rodziców na pożegnanie, ponieważ
następnym razem będą mogli zobaczyć się dopiero w grudniu, na święta. W tłumie
zauważyła kilka znajomych twarzy, a wśród nich chłopaka o ciemnych blond
włosach i miodowych oczach. Jego spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem
Ruby. Remus, pomyślała. Nie zważając na przyjaciół i rodziców, podeszli do siebie, ciągnąc za sobą swoje kufry. Ruby rzuciła się mu na szyję, a ten ją przytulił
przyjacielsko.
- Lunatyk! – niemal pisnęła ze szczęścia. – Stęskniłam się – przyznała, gdy się
od siebie oderwali.
-
Ja za tobą też... Wyobrażałem sobie tę chwilę. Kiedy mówisz mi jak za mną
tęskniłaś i jak bardzo mnie uwielbiasz i jak świetnie bawiłaś się w te
wakacje... – Zaśmiał się.
-
Nie schlebiaj sobie. – Upomniała go. - Nic takiego się nie stanie.
-
To jak ci minął czas spędzony beze mnie?
-
Dlaczego jak normalny człowiek, nie zapytasz co u mnie słychać? – zastanowiła się na głos. Ale przecież
to Remus Lupin, czego ona od niego oczekiwała? – Całkiem dobrze. Chociaż... mój
tata się wściekł, kiedy za każdym razem, gdy robił tosty, te wystrzeliwały w
górę jak z procy i zmieniały się w proch. – Spojrzała na niego podejrzliwie, choć i tak wiedziała, że to
jego sprawka. Zachichotała na wspomnienie przekleństw ojca.
-
Czułem, że jak tak po prostu wyjadę, to szybko o mnie zapomnisz. Na to nie
mogłem pozwolić. – Zaśmiał się łobuzersko. – Taki tam szczeniacki żarcik...
-
Po Huncwocie spodziewałam się czegoś większego – przyznała złośliwie.
-
Ej, miałem mało czasu. Zresztą twój tata mnie lubi, nie chciałem tego zepsuć –
odparł.
Idiota – cisnęło jej się na
usta, ale powstrzymała się od wypowiedzenia tego na głos. Gdy usłyszeli ciche
miauczenie, Remus schylił się do klatki z kotem należącym do Ruby i włożył palec wskazujący
między jej kraty, chcąc pogłaskać kota.
-
Cześć, Shadow. – Kiedy jego palec dotknął jej czarnego futerka, kot zasyczał i najeżony odsunął się jak najdalej, jak pozwalała mu na to klatka. – Ona mnie
nienawidzi, prawda? – Zaśmiał się.
-
Trochę tak... – przyznała Ruby.
-
Luniaczku, mój skarbie! – Za plecami Lupina rozległo się nawoływanie. O dziwo
był to męski, a nie damski głos. Remus nie musiał się odwracać, aby wiedzieć
kto go wołał. W następnej sekundzie w ich stronę kroczyła dwójka chłopaków, a
trzeci już skoczył na plecy przyjaciela.
Byli
to słynni Huncwoci, a raczej trójka z nich, czyli James Potter, Syriusz Black i
Peter Pettigrew. Oraz Remus Lupin, ale jego już znacie. To James siedział
Remusowi na karku.
-
Kim jest ta piękność, z którą sobie tak gawędzisz? – James uśmiechnął się
szarmancko do Gryfonki i wyciągnął dłoń w jej stronę. - James Potter. – Przedstawił się.
-
Ruby Cahan – odparła nieśmiało i chciała uścisnąć mu dłoń, ale gdy ledwo
dotknęła jej palcami, ten musnął wargami jej grzbiet. Zarumieniła się.
Była pewna, że jej rodzice ich obserwują.
-
Tak... To jest Peter – Wskazał na niskiego, nieco pulchnego blondyna z
niebieskimi oczami, a on tylko uśmiechnął się niemrawo. – a to jest Syriusz. – Pokazał na tego ostatniego. Był przystojny i miał czarne włosy ledwo sięgające
do ramion.
Prawdą
było to, że nie musieli się przedstawiać, lecz Ruby nie przerywała im z
grzeczności. Cały Hogwart, a nawet wioska nieopodal - Hogsmeade, znali słynnych Huncwotów. Szczególnie Syriusza
Blacka i Jamesa Pottera. Nie przesadzając ani trochę stwierdzeniem, że Syriusz
był najprzystojniejszym chłopakiem w Hogwarcie. Była pewna, że wszystkie
uczennice tak twierdziły, nawet ona sama, choć nie był on w jej typie. No ale
kto mógłby oprzeć się tym ciemnym, głębokim oczom i czarującemu uśmiechowi?
Natomiast James był uważany za najprzystojniejszego zaraz po Syriuszu, lecz nie z tego
słynęła ta dwójka. To oni „zapoczątkowali” grupę Huncwotów i to oni zaczęli
robić żarty w całym Hogwarcie. Później zaprzyjaźnili się z Remusem i Peterem.
Każdy także wiedział, co James czuł do Lily Evans. Był w niej zakochany po uszy
już od pierwszego roku szkolnego, ale otwarcie zaczął to ogłaszać dopiero w
piątej klasie. Przy każdej okazji proponował jej randkę, ta jednak wciąż
odmawiała. Wiedział, że to przez to, iż dręczył od czasu do czasu Severusa
Snape’a, z którym Lily niegdyś się przyjaźniła. Ale o tym później.
-
Za osiem minut odjeżdżamy, więc radzę pakować tyłki do pociągu – poradził
James.
Ruby
odwróciła się na pięcie w stronę rodziców, którzy patrzyli na nią naglącym
wzrokiem. Powiedziała chłopakom, że idzie się pożegnać i pociągnęła za sobą
kufer.
-
Wiesz... Może powinnaś odpuścić sobie ten rok? – zaczął jej tata, gdy tylko
podeszła do rodziców. Patrzył wrogo na Huncwotów wsiadających do pociągu.
-
Daj spokój, Gordon – powiedziała jej mama i przytuliła córkę. – Uważaj na siebie
– szepnęła.
-
Nie życzę sobie, żeby jakaś zgraja napalonych gnojków patrzyła na moją córkę jak na kawałek mięsa! – oburzył się.
- Tato!
To przyjaciele! – powiedziała, aby uspokoić ojca, ale tak naprawdę przyjacielem
mogła nazwać tylko Remusa. Resztę poznała dopiero dzisiaj... No cóż, oficjalnie w każdym razie. – Muszę jechać,
więc albo mnie przytulisz albo pojadę bez pożegnania – powiedziała pewnym
tonem, a pan Cahan wreszcie objął Ruby. Po pożegnaniu Gryfonka podeszła szybkim
krokiem do otwartych drzwi pociągu i ostatni raz pomachała swoim starszym.
Kiedy znalazła się wewnątrz pociągu niemal od razu podszedł do niej James.
-
Może zechce pani usiąść z nami w przedziale? – zapytał z żartobliwą
uprzejmością w głosie. Czemu nie?, pomyślała. Lepsze to niż siedzieć
kilka godzin samej z nosem w książce... Gdy się zgodziła Potter przejął od
niej kufer i puścił ją przodem.
- Przedział numer
dziewięć – poinstruował i chwilę później Ruby siedziała z Huncwotami.
Ha ha, genialne. Uwielbiam Huncwotów <3 Świetnie ich przedstawiłaś. No i cieszę się, że wspomniałaś o Lily i Sevie ^^ Świetnie się zapowiada :D
OdpowiedzUsuńŚwietne! Uwielbiam opowiadania o Huncwotach! Mam nadzieję, że będzie tutaj dużo o Remusie Lupinie ( to mój ulubiony bohater <3 ) !!! Lecę dalej!
OdpowiedzUsuńA ja licze na to że dużą role odegrają tu Lily i James bo uwielbiam tą dwujkę. Piszesz super
OdpowiedzUsuńBoskie :D i mówię to całkowicie szczerze, mało czytam opowiadań o Huncwotach, ale tu wystarczył prolog by ich polubić. Szarmancki Potter, przyjacielski Lunatyk :D cudo :D Ja chcę być na miejscu Ruby :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Świetne, długo szukałam bloga tematyce Huncwotów, odpowiadającym moim wyobrażeniom na ich temat. I coś czuję, że właśnie na taki trafiłam.
OdpowiedzUsuńJestem też zachwycona szatą graficzną i przedstawieniem postaci (zdjęcia, które mają przedstawiać bohaterów są świetne)
Ja się już rozpływam, a to dopiero prolog.
Już nie mogę się doczekać by przeczytać kolejne wpisy
Pozdrawiam fenomenalną autorkę, Grace di Angelo
:) Nie będe pisac ze swietne, bo chyba kazdy to wie. Hahaha <3
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze fanfiction i takie dobre :) Super :D
OdpowiedzUsuńNo to zaczynamy... Nadal zastanawiam się dlaczego wcześniej tego nie znalazłam xD podoba mi się soł macz ^^ najbardziej liczę na Ruby i Syriusza, bo Black i tak zawsze będzie najlepszy x'DD
OdpowiedzUsuń