Kilka słów od Devereaux
Wstawiam rozdział po dwóch tygodniach, bo trochę boję się tych gróźb w komentarzach. Dziękuję za każde odjaniepawlanie pod poprzednim rozdziałem, za każdym razem bardzo mnie to cieszyło :D Rozdział napisałam prawie od razu po opublikowaniu poprzedniego, więc Wasze prośby odnośnie tego, co chcecie w rozdziale, będą wcielone dopiero w następnym, przynajmniej takie mam plany. Dziękuję za Wasze komentarze i błagam, wyrażajcie swoją opinię!
I moglibyście chcieć odwiedzić zakładkę CZARODZIEJE, tak tylko mówię... Zapraszam do czytania!
I moglibyście chcieć odwiedzić zakładkę CZARODZIEJE, tak tylko mówię... Zapraszam do czytania!
Lily wbiegła po schodach
prowadzących do dormitorium najszybciej, jak potrafiła. Była w pokoju wspólnym,
kiedy się dowiedziała. Musiała szybko obudzić Ruby. Otworzyła drzwi tak
zamaszyście, że Mary się obudziła i mruknęła coś pod nosem, ale Lily jej nie zrozumiała,
więc ją zignorowała. Nieco zdyszana podeszła do łóżka Ruby i potrząsnęła jej
ramieniem.
- Hej, Ruby… Ruby, obudź się. –
Gryfonka powoli otworzyła oczy.
- Hm? – mruknęła zaspana,
przecierając oczy.
- Musisz zejść do pokoju
wspólnego, szybko.
- Co? Dlaczego? – Pospieszana
Ruby usiadła na krawędzi materaca. Chwyciła czerwoną bluzę z kapturem, która
wisiała na ramie łóżka i założyła ją na t-shirt, w którym spała. Jej włosy były
w całkowitej rozsypce, a Lily nadal nie wytłumaczyła Ruby, o co chodziło.
Jedyne co robiła, to pospieszała ją, więc Ruby uznała to za zbyt pilne, żeby
przebierać spodnie od piżamy na jeansy.
Lily ciągnęła ją po schodach,
podobnie jak poprzedniego dnia Syriusz i również nie za bardzo chciała się
tłumaczyć. Dopiero kiedy kazała Ruby usiąść na kanapie naprzeciw kominka,
powiedziała:
- To twoja mama. Chce z tobą
porozmawiać. – Wskazała palcem kominek.
Ruby przez chwilę nie
rozumiała, ale po chwili zauważyła, że w kominku nie płonął ogień, ledwie
żarzyło się drewno. Żar ułożył się w taki sposób, że zarysował rysy twarzy mamy
Ruby. Pierwsze co pomyślała Gryfonka to: ojcu stało się coś poważnego, że musi
powiedzieć mi to „twarzą w twarz”. Zależało mamie na szybkim kontakcie, w innym
wypadku mogła napisać list…
- Ruby, jesteś tam? – usłyszała
głos matki, który wyrwał ją z zamyślenia.
- Tak, tak, jestem. – Nachyliła
się bardziej w stronę kominka. – Co się stało? Dostaliście mój list?
- Tak, właśnie jakąś godzinę
temu przyleciała sowa. – Twarz w żarze uśmiechnęła się.
- Jak się czuje tata? Czemu nic
mi nie powiedzieliście?
- To nic poważnego, kochanie.
Nie chcieliśmy ci zaprzątać tym głowy. Masz tyle nauki, musisz się na niej
skupić. – Ruby chciała się wtrącić. Powiedzieć, że naukę stawiała niżej niż
swoją rodzinę, ale jej mama nie przestawała mówić. - Tata już doszedł do
siebie, dziś go wypisują z Munga. Widzisz, nie masz czym się martwić.
Ruby poczuła, jakby z jej serca
spadł kamień, ważący tonę. Wszyscy dookoła powtarzali jej, że pewnie jej ojciec
ma się dobrze, ale dopiero kiedy usłyszała to od źródła zmartwień… Czuła się
sto razy lepiej.
- A jak ty się trzymasz, mamo?
- Dobrze, dziękuję, że pytasz.
Też prawie zwariowałam, kiedy się dowiedziałam o tym całym ataku, ale tak się
cieszę, że… Że nic się nie stało. Jestem teraz w domu, muszę zawieźć tacie
świeże ubrania. Tak pusto w tym domu bez was. Oczywiście przyjedziesz do domu
na święta, prawda?
- Tak, jasne. – Ruby
uśmiechnęła się. Już sama nie mogła się doczekać, aż zobaczy się znów z
rodzicami.
- Może nawet zaprosisz
Heliotropę i tego miłego chłopca… Syriusza? – zmarszczyła brwi, próbując
przypomnieć sobie jego imię. Ruby była tak zaskoczona, że nie zauważyła nawet, że Syriusz ciągle siedział obok niej. To przez ten pośpiech w ogóle nie zwróciła uwagi na otoczenie. Kilku Gryfonów już krzątało się po pokoju wspólnym.
- Bardzo chętnie, pani Cahan. –
Obdarzył ją tym uśmiechem za milion galeonów i choć jej mama widziała jego
twarz w żarze i tak pewnie wyglądał olśniewająco. Ruby spojrzała na niego
pytająco. – Zanim przyszłaś, rozmawiałem z twoją mamą przez kilka minut –
wyjaśnił, jakby było to normalne i oczywiste.
- Mamo, chyba muszę kończyć.
Pozdrów tatę i piszcie do mnie w razie czego, dobrze?
- Dobrze, dyniuszku. Papa! –
Pani Cahan pomachała im i jej twarz zniknęła w ogniu.
Syriusz spojrzał na Ruby
rozbawiony, a ona na niego pytająco. Jej pofalowane i poplątane włosy opadały
na czerwoną bluzę. Znów były brązowe, co bardzo go cieszyło. Nie lubił, kiedy
jego przyjaciele byli smutni, szczególnie Ruby. Nie miała na twarzy żadnego makijażu, co było do zrozumienia, w końcu wstała z łóżka zaledwie kilka minut temu. Na jej twarzy
mimowolnie pałętał się uśmiech przez wieści, które dostarczyła jej mama. Taki
błogi i naturalny wygląd przypadł Syriuszowi do gustu.
- Wyglądasz bardzo słodko…
dyniuszku. – Roześmiał się głośno. Ruby uderzyła go w ramię, ale on nie
przestawał.
- Chcesz mi powiedzieć,
dlaczego rozmawiałeś beze mnie z moją mamą? – Ruby zmarszczyła brwi, czekając
na odpowiedź.
- Hm, byłem w trakcie
spisywania zadania od Remusa, a muszę to robić tutaj, odkąd James się pindrzy
przy lustrze, i nagle słyszę jakiś głos. Nachyliłem się i zapytała, czy znam
Ruby Cahan, no to powiedziałem jej, że bardzo dobrze i że w sumie może już na
ciebie mówić Ruby Black--
Syriusz znów zarobił uderzenie
w ramię, tym razem jednak Ruby włożyła w to więcej siły.
- Auć, żartuję! Powiedziałem,
że się przyjaźnimy, to tyle! Przestań mnie bić, dyniuszku! – Skulił się na
kanapie roześmiany. – Potem przechodziła Lily, więc powiedziałem, żeby cię
zawołała… Narobisz mi siniaków!
Ruby wywróciła oczami i
stwierdziła, że dalsza przemoc nie miała sensu. Choć z pewnością dawało jej to
wiele satysfakcji. Wstała z miejsca i ruszyła w stronę swojej sypialni.
Wypadałoby się ubrać w mundurek szkolny i pójść na śniadanie, które trwało już
od pół godziny.
Weszła do pokoju i zobaczyła,
że pozostałe dziewczyny także już wstały i ubierały się. Jedynie Lily nie było
w sypialni i Ruby była pewna, że w pokoju wspólnym też jej nie było. Była
ciekawa, jak poszła jej rozmowa z Jamesem. Gdy wczoraj wieczorem Ruby wróciła
do pokoju, Lily wychodziła do łazienki prefektów, a kiedy Lily wróciła, Ruby
już spała. Nie miały okazji porozmawiać. I teraz też gdzieś zniknęła.
Ruby ubrała białą koszulę i
włożyła ją w czarną spódniczkę. Pod szyją zawiązała czerwono-złoty krawat w
paski. Przeczesała grzebieniem pofalowane włosy i zrobiła delikatny makijaż. Zanim
wyszła, zarzuciła na siebie szatę z herbem Gryffindoru.
Na wejściu do Wielkiej Sali
pomyślała, że usiądzie razem z Heli, jednak nie zauważyła nigdzie zielonych
włosów. Skierowała się więc do stołu Gryfonów i mimo, że widziała Huncwotów już
z oddali, Syriusz krzyknął:
- Tutaj, dyniuszku!
Stanęła w miejscu i posłała mu
zabójcze spojrzenie. Dzięki, mamo.
Black uśmiechnął się złośliwie. Ruby usiadła obok niego.
- Jeszcze raz tak do mnie
powiesz, to załatwię ci więcej siniaków – zagroziła mu, jednak Syriusz nie
wziął tego ani trochę na poważnie.
- Dyniuszku? A tak nie mówiła
twoja mama? – zapytał Remus, przeżuwając kawałek chleba.
- Co? Wiedziałeś o tym cały czas
i mi nie powiedziałeś? – oburzył się Syriusz.
- Gdzie jest James? – Ruby
pragnęła zmienić temat. Modliła się, aby dyniuszka
nie zapadła w pamięć Blacka na długo. – Jak mu poszło wczoraj z Lily? Nic mi nie opowiadała.
- Całowali się. Rogacz będzie
teraz nieznośny – rzucił żartobliwie Peter. Ruby otworzyła usta ze zdziwienia.
Wiedziała, że mieli się pogodzić. Nie wiedziała, że poszło mu aż tak dobrze. –
Zresztą już jest, nie może przestać o tym mówić – dodał.
- O, idzie pan młody – zauważył
Łapa, wskazując drzwi.
Ruby najpierw zauważyła Lily,
dopiero chwilę później podbiegł do niej od tyłu Potter. Objął ją ramieniem i
uśmiechnął się do niej zachęcająco, ponieważ rudowłosa była wyraźnie
zaskoczona. Ruby wydawało się, że trochę też się speszyła. Mimo to cieszył ją
ich widok razem i chyba nie tylko ją.
Niemal cała szkoła wiedziała o
uczuciu, jakim pałał James wobec Lily, więc wiele obecnych na Wielkiej Sali
uczniów spoglądało na nich. Ruby poczuła jak Syriusz trącił ją łokciem.
- Smarkeusowi się to nie
spodobało – powiedział cicho, lecz z szerokim uśmiechem na twarzy.
Przez drzwi wszedł właśnie
Ślizgon i na chwilę oszołomiony stanął w miejscu. Zdał sobie sprawę z tego, ile
osób musiało go widzieć, więc dosyć szybko się opamiętał i wolnym krokiem
poczłapał ku stołowi Slytherinu, który znajdował się na drugim końcu
pomieszczenia. Ruby aż zrobiło się go szkoda. Każdy podejrzewał, że Snape czuł coś do Lily i chciał czegoś więcej niż przyjaźń. Widok jego lubej z znienawidzonym przez niego facetem musiało złamać mu serce.
- Cześć, Evans. Jak tam? –
zapytał zaczepnie Syriusz, kiedy Lily i James usiedli obok Remusa.
Syriusz czuł się z sukcesem
Jamesa tak dobrze, jakby był jego własny. Nie dość, że pomagał Rogaczowi, to
jeszcze wpłynął w pewnym stopniu na Lily, podczas ich kłótni w Zakazanym Lesie.
Miał rację co do niej i jej uczuć od samego początku i mógł teraz rozkoszować
się słodkim zwycięstwem. Jeszcze bardziej cieszyło go to, że Lily doskonale
zdawała sobie sprawę ze swojej porażki, jeśli chodziło o udawanie braku uczuć
do Jamesa.
- Dobrze, Black. Bardzo dobrze.
Po śniadaniu czekała ich lekcja
obrony przed czarną magią. Już prawie wszyscy słyszeli, że od tego dnia mieli
mieć zajęcia z nowym nauczycielem, jednak nikt nie widział go na Wielkiej Sali,
gdzie wszyscy nauczyciele siadają przy jednym stole. Nikt nawet nie znał nazwiska
zastępcy, więc na wszystkich czekała niespodzianka. Chodziły plotki, że
nauczycielem będzie po prostu Dumbledore.
Już przed dzwonkiem na lekcje
większość grupy była w klasie. Ruby siedziała z Heli w ławce w środkowym
rzędzie, a Remus i Syriusz w ławce za nimi. Dziewczyny siedziały odwrócone do
nich. Ruby starała się nie zwracać uwagi na palące spojrzenie Dorcas, która
siedziała tuż za Syriuszem. Syriusz dalej nie powiedział Ruby, dlaczego zerwał
z Dorcas. Od tamtej pory Dorcas nawet nie stara się być dla niej miła.
- Mam nadzieję, że na zastępstwo
przyjdzie jakaś młoda i piękna profesorka – wyznał Syriusz z łobuzerskim
uśmiechem. – Zwróciliście kiedyś uwagę na to, ile lat mają nasi nauczyciele?
Najmłodsza jest chyba Trelawney, a ona też musi mieć co najmniej tysiąc lat.
- Heli, to ty jesteś mistrzynią
plotek, musiałaś coś o tym słyszeć. – Ruby trąciła ją łokciem.
- Schlebiasz mi – uśmiechnęła
się. – Ale nie, nie tym razem. Każdy mówił co innego, nie ma nic
potwierdzonego.
- Czekaj, Łapo… Gdyby to była
piękna i młoda profesorka, to co? – dopytywał zaintrygowany Remus.
- To… Lekcje byłyby
przyjemniejsze. I może czas po lekcjach też – zaśmiał się Black. Lupin pokręcił
głową z niedowierzaniem i rozbawieniem.
- A co z tą Ślizgonką, Black?
Leną czy jak jej tam? – Syriusz spojrzał na Heli zdziwiony. – Hej, słyszałam,
że jestem mistrzynią plotek. Nie dziw się, że wiem takie rzeczy.
Black od razu popatrzył
podejrzliwie na Ruby.
- Ja jej nie mówiłam, ale też
mnie to ciekawi, więc mów. – Ruby oparła głowę na pięści i przyglądała się
Syriuszowi. Przez nieułożone włosy, których kosmyki opadały mu na czoło,
wyglądał na niewyspanego, jakby dopiero wstał z łóżka.
- Oprócz tego, że najwyraźniej
jest we mnie po uszy zakochana to nic. Zresztą nie jest tą, którą jestem
zainteresowany. – Spojrzał uśmiechnięty na Ruby, aż zrobiło się jej głupio. Na
szczęście nie zawiesił swojego spojrzenia na niej na długo. Chciał jej dać znać,
o kim mówił, ale nie w aż tak oczywisty sposób. – I jest dla mnie za młoda –
dodał.
- Ale nauczycielkę byś podrywał?
– Remus zmarszczył brwi. W tym samym momencie rozbrzmiał dzwon rozpoczynający
lekcję. Ruby i Heli odwróciły się twarzą do tablicy. Usłyszały jeszcze
odpowiedź Syriusza:
- Jasne, że tak.
Jeszcze przez kilka minut Syriusz
i Remus prowadzili namiętną wymianę zdań na temat teoretycznej pani profesor,
Heli opowiadała Ruby o zbliżającej się imprezie w pokoju wspólnym Puchonów, a
przez drzwi wchodziła reszta uczniów, którzy już myśleli, że zaliczą punkty
ujemne za spóźnienie, jednak odetchnęli z ulgą, kiedy zobaczyli, że nauczyciela
nadal nie było w klasie.
- Impreza tak bez okazji?
- Destiny organizuje, powinno być
zabawnie. Czuj się zaproszona. – Heli uśmiechnęła się do Ruby. – Możesz zabrać
kogoś ze sobą – dodała. Mimo że nie powiedziała dokładnie imienia i nazwiska,
Ruby wiedziała, kogo Puchonka miała na myśli.
- Pomyślę o tym – odparła, choć
szczerze wątpiła, aby zabrała ze sobą Blacka.
Cała klasa pogrążona w rozmowach,
nagle zamilkła. Przez próg drzwi przeszedł nauczyciel. Mężczyzna, więc Syriusz
niechętnie porzucił swoje zamiary. Ubrany był w bordową koszulę, ciemny krawat
w jaśniejsze paski, granatową marynarkę i spodnie tego samego koloru. Miał
brązowe włosy i ciemne oczy, a szczękę pokrywał dwudniowy zarost. Był
nieprzyzwoicie przystojny.
Ruby zamarła. W klatce piersiowej
poczuła ucisk ze zdenerwowania. Wpatrywała się w niego swoimi zielonymi oczyma,
mimowolnie delikatnie rozchylając usta z szoku, jaki przeżywała. Nie, nie, nie, nie, błagam, nie, prosiła
w duchu, ale wiedziała, że nic to da.
- Ruby – szepnęła Heli,
nachylając się w jej stronę. Były równie zdziwione. – Dlaczego twój
chłopak jest naszym nowym nauczycielem?
- Witam. Nazywam się – Odwrócił
się, aby zapisać swoje imię na tablicy – Gabriel Kingston i będę waszym
nauczycielem obrony przed czarną magią przez kilka tygodni – oznajmił z
uśmiechem i rozejrzał się po klasie. Spojrzenia jego i Ruby skrzyżowały się. Z
początku Gabriel uciekł wzrokiem, jednak szybko nim wrócił, jakby dopiero zdał
sobie sprawę z tego, że to faktycznie ona tam siedziała.
Ruby nie wiedziała, co zrobić.
Zastanawiała się, jak w ogóle do tego doszło. Miała z nim porozmawiać czy
udawać, że nic się nie działo? Gabriel opowiadał im o smokach, często dodawał
informacje spoza podręcznika. Ogółem Ruby odniosła wrażenie, że odnajdował się
w tym zawodzie, a uczniowie (szczególnie uczennice) go polubili. W końcu nie
był dużo starszy od nich. Ruby starała się go słuchać, lecz nie mogła przestać
myśleć, co powinna zrobić.
Gdy dzwon oznajmił koniec lekcji,
wszyscy zerwali się ze swoich miejsc, spakowali książki do toreb i wyszli z
klasy. Ruby nieco się z tym ociągała, głównie dlatego, że Heli przekonywała ją
do rozmowy z Gabrielem, więc w trakcie pakowania kłóciły się, szepcząc. W
głowie postanowiła sobie, że porozmawia z nim… kiedy indziej. Ruszyła więc ku
wyjściu, nawet na niego nie patrząc
- Panno Cahan, mogłaby pani
zostać chwilę po lekcji? – zapytał Gabriel, kiedy Ruby przeszła tuż obok niego.
– Chciałbym omówić kilka kwestii w pani wypracowaniu – wytłumaczył. Zanim to
nieszczęście przytrafiło się profesor Merrythought, musieli napisać
wypracowanie na temat najbardziej powszechnych ras smoków. Teraz to oczywiście
Gabriel musiał je sprawdzić.
- Jasne – odpowiedziała cicho i
przystanęła przy nim.
- Poczekam na zewnątrz – szepnął
jej do ucha Syriusz, kładąc dłoń na jej talii. Powoli ją zdjął i wyszedł z
klasy. Ruby znała go na tyle długo, że wiedziała, że zrobił to wszystko celowo. Szczególnie powoli, aby Gabriel na pewno to zauważył. I nie ulegało
wątpliwości, że faktycznie podziałało. Gabriel wrogim spojrzeniem, z uniesioną
brwią, odprowadził Syriusza do wyjścia. Powoli chwycił do rąk pergamin
i dopiero kiedy upewnił się, że wszyscy poza nimi wyszli z pomieszczenia,
odłożył go z powrotem na biurko.
- Coś się stało, profesorze
Kingston? – dopytywała Ruby, naciskając na ostatnią część zdania. Krępowała się i to bardzo. Domyśliła się, że wcale
mu nie chodziło o wypracowanie.
- Wiesz, że możesz mi mówić
Gabriel – uśmiechnął się, zamykając drzwi klasy. Nie chciał, aby ktokolwiek ich
usłyszał. Ponownie podszedł bliżej Ruby. Oparł się tyłem o swoje biurko. Ruby
przybrała podobną pozycję przy najbliżej ławce.
- Hm, nie myślałam, że
kiedykolwiek będę musiała nazywać cię profesorem.
- Nie dostałaś mojego listu? –
Zmarszczył brwi, lustrując jej twarz. Ruby zastanawiała się nad tym pytaniem
przez chwilę. Miała ochotę uderzyć się otwartą dłonią w czoło.
- Dostałam, tylko… Nie miałam
czasu go przeczytać. – Gabriel pokiwał powoli głową. W tamtym momencie, kiedy
otworzyła od niego list, dowiedziała się o wypadku swojego ojca, więc
całkowicie o tym zapomniała. Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy, którą przerwał nowy nauczyciel.
- Mam nadzieję, że nie jesteś na
mnie zła, że przyjąłem tą posadę? – Spojrzał na nią z nadzieją widoczną w ciemnych
oczach. – Napisałem ci o tym i o innych rzeczach w liście, więc byłbym wdzięczny, gdybyś
jednak go przeczytała.
- Nie jestem zła, tylko
zaskoczona. – Odgarnęła włosy z twarzy. Nawet nie zauważyła, kiedy zniknęło z
niej napięcie. Z Gabrielem rozmawiało jej się tak przyjemnie, nawet jeśli był
jej nauczycielem. – Czy to dlatego byłeś w Hogwarcie kilka dni temu?
- Tak, tylko że wtedy pytałem
Dumbledore’a czy miałbym jakiekolwiek szanse na pracę w następnym roku
szkolnym. Rozmawialiśmy i chyba zrobiłem dobre wrażenie. – Włożył ręce do
kieszeni spodni i podszedł bliżej Ruby. Odległość między nimi można było pokonać jednym krokiem. Przyglądał się jej z
uśmiechem, czego Ruby w ogóle nie rozumiała. Był nauczycielem, a ona uczennicą!
Nie mogła mu nie przyznać, że wyglądał cholernie dobrze.
- Chyba po prostu masz ten urok –
uśmiechnęła się nieśmiało.
- Tak myślisz?
- Tak. I do twarzy ci w tym
garniturze. – Dotknęła klapy jego marynarki w miejscu, w którym nieznacznie
odstawała.
- Dziękuję. Ty też wyglądasz
ślicznie jak zawsze. – Uśmiech nie schodził mu z twarzy. W głowie Ruby
zadzwonił alarm ding! ding! ding! halo,
to nauczyciel! Zabrała swoją dłoń i odchrząknęła po chwili ciszy. Czuła, że
się zarumieniła. – Nie będę kazał twojemu koledze dłużej czekać. – Oddalił się
od niej i spojrzał na zegarek. Wydawało jej się, że Gabriel speszył się równie
mocno jak ona. Może jemu w głowie też zabrzmiał alarm? – Po prostu, błagam,
przeczytaj mój list, okej? I powiedz mi, co sądzisz. – Nalegał, składając ręce
w geście modlitwy. Otworzył przed nią drzwi.
- Tak jest, panie profesorze –
odparła i wyszła na korytarz.
Syriusz czekał przy ścianie tuż
przy drzwiach od klasy. Rozmawiał z Heli, co nie było codziennym widokiem. Ruby miała wrażenie, że podsłuchiwali. Oboje
patrzyli na nią wyczekująco, jednak nic nie mówiła. Ruszyła do klasy, w której
mieli mieć następne zajęcia. Syriusz i Heli podążyli za nią. Na szczęście na
korytarzach było dosyć zimno i jej rumieniec zszedł dosyć szybko.
- I? – zapytali jednocześnie.
- Co? Chciał porozmawiać o
wypracowaniu, to tyle – skłamała. Dlaczego skłamała? Sama nie wiedziała,
wypłynęło to z jej ust zbyt naturalnie, odruchowo. Więc dlaczego dalej w to brnęła?
– I pytał, jak mu poszła jego pierwsza lekcja. Nic więcej.
Wydawało się, że nikt w to nie uwierzył.
Wydawało się, że nikt w to nie uwierzył.
Po lekcjach weszła do sypialni,
gdzie zastała wszystkie współlokatorki. Ruby chciała porozmawiać z Lily na
temat Jamesa, ale domyślała się, że przy Mary i Anastazji nie będzie skłonna
się zwierzać. Po pięciu minutach szukania, znalazła list wsadzony między strony
książki Bracia Krwi, którą kiedyś dał
jej Gabriel. Nawet nie pamiętała, żeby go tam wsadzała, musiała to zrobić
przypadkowo.
- Czego szukasz? – zapytała zaciekawiona
Lily. Usiadła na krawędzi łóżka Ruby.
- Listu. Zresztą nieważne, już
znalazłam – uśmiechnęła się nieśmiało i usiadła obok Lily. Zastanawiała się,
czy powinna przeczytać go przy niej. Nie wiedziała, co napisał Gabriel. Nie
wiedziała, czego się spodziewać i jak na to zareaguje. Lily patrzyła na nią
przenikliwie. Ruby podniosła wzrok na Gryfonkę. – Co? Mam coś na twarzy? –
zażartowała. – Chcesz pogadać?
- Tak, ale nie teraz. – Niemal
niezauważalnie kiwnęła głową w stronę Mary i Anastazji. Ruby chciała zacząć
czytać list, ale Lily nadal siedziała na łóżku Ruby i nie spuszczała z niej
spojrzenia. Ruby czuła się niekomfortowo. Czy ona widziała, słyszała, była w
tamtej klasie?
- Okej, co? – Włożyła list z
powrotem w książkę i odłożyła ją na pościel. – Lily, jeśli chcesz coś
powiedzieć, to mów.
- Um… Pójdziesz ze mną do Huncwotów?
– zapytała nieśmiało i uśmiechnęła się zachęcająco. – Chcę do nich iść, ale nie
chcę iść sama.
- Rany, tylko to? – odetchnęła z
ulgą. – Nie można było od razu? – Ruby zaśmiała się. Nie wiedziała, czy James
był pierwszym chłopakiem Lily, ale wiedziała, że ta za każdym razem wstydziła
się samej wchodzić do dormitorium chłopców. Szczególnie, jeśli szła do swojego chłopaka. Cóż, w pewnym stopniu było to zakazane. – Możesz poczekać w pokoju wspólnym, zaraz do ciebie dojdę, okej? Chcę tylko
przeczytać list.
Lily zgodziła się na to, więc
przebrała się i wyszła z sypialni. Ruby zniecierpliwiona ponownie wzięła list
do ręki. A w nim Gabriel dosyć szybko przeszedł do sedna. Ruby ominęła wstęp
jego wypowiedzi i zaczęła czytać to, co ją interesowało. Rzuciła tylko okiem na
współlokatorki, które rozmawiały ze sobą i wydawały się nie przejmować Ruby.
Chciałbym Ci coś powiedzieć i ufam, że zachowasz to tylko dla siebie.
Przynajmniej do pewnego momentu. Dostałem pracę w Hogwarcie. To może być szok –
dla mnie był – ale piszę Ci o tym, abyś nie była zaskoczona, kiedy zobaczysz
mnie w roli nauczyciela OPCM. To tylko na kilka tygodni, aż obecna nauczycielka
dojdzie do siebie, później znów będę tym zwykłym Gabrielem.
Mimo to, nie jestem w stanie sobie odpuścić. Nie chcę porzucać tego, co
mamy, dla tymczasowej pracy. Wiem, że to jest nie do końca legalne, ale nie
chciałbym przerwać naszych spotkań. Oczarowałaś mnie już w tamtym momencie, w
którym spotkaliśmy się w księgarni i bardzo często o Tobie myślę. I nie
zniósłbym tego, że będę Cię widział dzień w dzień, nie mogąc spędzać z Tobą
czasu.
Co o tym sądzisz? Oczywiście nasza relacja musiałaby pozostać sekretem.
Nie chcę Ci sprawiać kłopotów i nie chce być tym kłopotem, jeśli Ty sobie tego
nie życzysz. Jednak bardzo pragnę, abyś chciała mnie jako swój kłopot. Przemyśl
to, dobrze?
Ruby była zaskoczona. Pozytywnie?
Sama tego nie wiedziała. Ona także lubiła Gabriela i to bardzo, ale… On był
nauczycielem. Gdyby ktoś się dowiedział, mogliby być w wielkich tarapatach. Z
drugiej strony skoro była to tylko tymczasowa praca, mogliby wykorzystać ten
czas na bliższe poznanie się, aby było lepiej już po jego zastępstwie.
Widywaliby się codziennie, a nie tylko weekendami w Hogsmeade. Ta wizja bardzo
się spodobała Ruby. O ile ich relacja pozostawałaby na poziomie rozmów, nie było w tym nic zakazanego. Pomyślała, że byłoby ciekawie, mieć jakiś sekret i nie być
otwartą księgą. I cholera, bardzo lubiła Gabriela. Z każdą spędzoną z nim
chwilą, coraz głębiej popadała w zauroczenie.
Złożyła list w połowie i wrzuciła
go do szuflady w szafce nocnej. Prawie zapomniała, że Lily czekała na nią w
pokoju wspólnym. Szybko przebrała mundurek szkolny na codzienny strój, którym
był zwykły biały t-shirt, czerwona bluza
i ciemne jeansy.
Ruby zeszła do pokoju wspólnego i
razem z Lily podążyły do dormitorium Huncwotów.
- Więc, ty i James jesteście
teraz parą? – zapytała Ruby w drodze.
- Hm, sama nie wiem. Tak jakby,
ale nie oficjalnie. To znaczy… Nie zapytał mnie wprost, po prostu jakoś tak
wyszło – uśmiechnęła się z rumieńcem na twarzy.
- O matko, jesteście tacy słodcy –
zaśmiała się Ruby, za co dostała kuksańca w bok.
Stanęły przed drzwiami do
sypialni Huncwotów i otworzyły je bez pukania. Wszystkie twarze zwróciły się w
ich kierunku. Cóż, oprócz twarzy Remusa. On najwidoczniej spał. Ruby zamknęła
za sobą wejście najciszej, jak potrafiła.
- Chciałbym zaznaczyć, że sam
fakt, że teraz się ze sobą umawiacie, nie daje ci zezwolenia na wchodzenie do
naszego sanktuarium bez pozwolenia – powiedział Syriusz, kierując swoją
wypowiedź do Lily.
- Wow, a ja myślałam, że ty nie
wiesz, czym jest prywatność. Ciągle mnie zaskakujesz, Black – Lily uśmiechnęła
się złośliwie i usiadła na łóżku Jamesa, ponieważ Syriusz zajmował jedyne
krzesło w pokoju.
- Ha, ha – skwitował Syriusz.
Ruby popatrzyła na Remusa, który
leżąc na lewym boku, zatopił twarz w poduszce. Mimowolnie westchnęła. Lunatyk
wyglądał tak słodko, że nie mogła się mu oprzeć. Poza tym dawno nie spędzała z
nim czasu, właśnie zdała sobie z tego sprawę.
Ruby powoli podeszła do jego
łóżka i bardzo delikatnie położyła się obok Remusa, przytulając się mocno do
jego pleców. Obudził się i półprzytomny sprawdził, go do niego przywarł.
- O, cześć – wymamrotał i położył
swoją dłoń na dłoni Ruby, która go oplatała w talii. Opadł z powrotem głową na
poduszkę.
- Cześć, Remus. – Uśmiechnęła się,
choć on tego nie widział. Ale widział każdy, kto ich obserwował w tej chwili. –
Kocham cię, Remus.
- Ja ciebie też, Ruby. – On również
się uśmiechnął, a Ruby nie mogła tego zobaczyć. Mimo to wiedziała, w jakiś
sposób po prostu wiedziała. Zamknęła oczy i słuchała rozmów reszty towarzystwa.
Syriusz musiał przyznać, że był
piekielnie zazdrosny. Mimo że wiedział, że Ruby i Lupina nie łączyło nic
romantycznego, to i tak musiał odwrócić od nich wzrok. Po kilku sekundach
zauważył, że mocno zaciskał szczękę, z czego nie zdawał sobie sprawy.
Odchrząknął.
- Chyba mieliśmy z nimi o czymś
pogadać, co nie, Remus? – Lupin tylko mruknął twierdząco w odpowiedzi. Nie
otwierał oczu ani nie puszczał dłoni Ruby. Black by się zdenerwował, gdyby nie
wiedział, że Remus musiał czuć się okropnie, zważając na to, że zbliżała się
pełnia. No i gdyby Remus nie był jego najlepszym przyjacielem. Syriusz
zwyczajnie nie potrafił się na niego złościć. Ani na niego, ani na Ruby.
- Lily – zaczął James. – I Ruby,
byłoby miło gdybyś też słuchała. – Ruby powiedziała, że słucha, choć nadal
miała zamknięte oczy. James westchnął. – Czy wiecie coś o Zakonie Feniksa?
Lily spojrzała na niego
zdziwiona. Remus poruszył się i położył się na drugim boku, aby mógł widzieć Jamesa.
Objął Ruby i oparł brodę na czubku jej głowy. Ruby powiedziała, że nigdy o
Zakonie nie słyszała.
- A ja tak – powiedziała Lily. –
To znaczy, wiem tylko, co to jest. I kto w nim jest, tak mniej więcej. Czemu
pytasz?
- Dowiedzieliśmy się od… nieważne,
ale wiemy, że to tajne stowarzyszenie, które ma na celu zwalczenie Voldemorta i
jego bandy. Hagrid myślał, że już do Zakonu należymy, czyli jest taka możliwość
– głos zabrał Syriusz.
- Czy wy chcecie…
- Myślimy, że powinniśmy dołączyć
to Zakonu Feniksa.
Pisanie w niedługich odstępach czasu baardzo Ci służy! Niesamowicie przyjemny rozdział! :) Wydaje mi się, że piszesz na tyle dobrze, by nie było koniecznym odwiedzanie wspomnianej przez Ciebie zakładki - wystarczy uruchomić wyobraźnię.
OdpowiedzUsuńCzytam Twoje opowiadanie już od jakiegoś czasu, chociaż raczej nic po sobie nie zostawiałam. Tym razem muszę! Tyle się wydarzyło - siedziałam napięta jak struna, zwłaszcza pod koniec!
Przesyłam inspirujące wibracje i mam nadzieję, że nie będziesz kazała czekać na ciąg dalszy zbyt długo (bo chyba umrę z ciekawości!) :)
VJ
Co Gabriel obie wyobraża?! :O
OdpowiedzUsuńJest teraz N A U C Z Y C I E L E M ;__;
Zdenerwował mnie :/ A Ruby do niego lgnie zamiast do Syriusza :'(
A co do zakonu to tak. Powinni wstąpić ^^
Pozdrawiam! :*
Z jednej strony uwielbiam Syriusza, ale Ruby i Gabriel są tacy slodcy. Mam nadzieję, że rozegrasz to w odpowiedni sposób. Np:tak że Ruby na początku byłaby z Gabrielem, sceny zazdrości Syriusza, aż w końcu Ruby uświadomiłaby sobie, że zakochała się w Syriuszu i tutaj trzeba by przytoczyć cytat "Jeśli kochasz dwie osoby, wybierz tą drugą, bo jeśli naprawdę kochałbyś tą pierwszą osobę, nigdy nie zakochałbyś się w tej drugiej" (czy jakoś tak xD)
OdpowiedzUsuńWięc na koniec Ruby i tak byłaby z Syriuszem ale mogłabym się nacieszyć także chwilami z Gabrielem... O taaaaak, to byłoby cudowne :D
O kurcze blade! Tak sobie kliknęłam by sprawdzić komentarze pod wcześniejszym rozdziałem i patrzę a tu nowy! Ale niespodziankę mi zrobiłaś :))
OdpowiedzUsuńRozdział tak miło się czyta, że najchętniej przeczytałabym jeszcze z 5 stron. Moment z Remusem i Ruby, był bardzo słodki, ich przyjaźń wydaje się bardzo prawdziwa, Gabriel nauczycielem? Od razu mi się skojarzyło z Ezrą i Arią z PLL. Nawet fajnie, cieszę się, będziesz miała o czym pisać :)
Bardzo Ci dziękuję o wstawienie tak szybko postu, nie spodziewałam się i zrobiłaś mi wielką niespodziankę! Świetny rozdział, jeden z moich ulubionych! <3
Ja też pierwsze o czym pomyślałam to Ezra i Aria, a jeszcze w kartach bohaterów jest nasz ukochany lekarz Wren, a sam Gabriel ma na nazwisko Kingston - tak jak doktorek z PLL :D
Usuńtak, kocham Ezrę i Wrena ok XD wydało się, a wszystkie inne nazwiska, które sobie wymyśliłam dla Gabriela, jakoś mi nie pasowały, więc poszłam na łatwiznę .-. poza nazwiskiem nie mam zamiaru nic ściągać z PLL, po prostu uwielbiam relacje nauczycielxuczeń i mam nadzieję, ze uda mi się to poprowadzić jakoś zgrabnie :D
UsuńI dziękuję za wszystkie miłe słowa <3
Moim zdaniem świetny pomysł! Sama jestem wielką fanką PLL, a zwłaszcza Ezry i jego relacji z Arią. Myślę, że to świetnie ubarwi ten blog <3
UsuńCzy ja jestem w niebie?! Dwa posty w tak krótkim czasie? No po prostu cud! Rozdział jest świeetny, tak szybko się czytało i w ogóle klimat super. Syriusz i Ruby <3 (chociaż Remus i Ruby to była najsłodsza rzecz w życiu haha).
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, też będzie tak szybko? <3
Oo jak miło widzieć kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba, szczególnie moment kiedy Lily prosi Ruby by poszła z nią do Huncwotów... To takie życiowe haha :D
Gabriel nauczycielem i wciąż chce podtrzymać znajomość z Ruby hmmm, coś czuje że będzie nieźle się działo! Chociaż mimo wszystko Syriusz i Ruby to dla mnie idealne połączenie, jeszcze ta ręka na jej biodrze! Chciałabym to sobie wyobrazić haha:)
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział!
właśnie przeglądałam blogi i narzekałam, że nigdzie nic nowego i już miałam wyłączyć kompa, a tu patrzę u ciebie i cudowna niespodzianka. Przez cały rozdział śmiałam się i prawie krzyczałam z radości
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, że Ruby wybierze Syriusza, chociaż z Gabrielem byłoby zabawnie, bo musieliby się spotykać po kryjomu
czekam na następny i życzę więcej weny (jeśli da się więcej):)
Gabriel mnie wkurza. Jezu Remus i Ruby są tacy słodcy i to ''kocham Cię Remus''. Mam nadzieję,że Ruby i Syriusz będą razem. Oby kolejny post był znowu tak szybko :D
OdpowiedzUsuńJezu, to jest przeurocze *-*
OdpowiedzUsuńNaprawdę, dzięki Tobie mam taką ochotę wznowić moje ff o Huncwotach ^^ dzięki, dzięki <3
i przeraża mnie fakt, że został mi tylko jeden rozdział do przeczytania... :C