tag:blogger.com,1999:blog-73775425038963612582024-03-13T09:38:11.965-07:00Magia nie zmienia zbytnio świata, właściwie jeszcze bardziej go komplikuje.Panowie Glizdogon, Lunatyk, Łapa i Rogacz, zawsze uczynni doradcy czarodziejskich psotników, mają zaszczyt... wejść w okres dojrzewania mentalnego. Ruby Cahan staje przed najtrudniejszym zadaniem: nie dać się uwieść ciemnym oczom i czarującemu uśmiechowi pana Blacka. Dodatkowo zbliżają się mroczne czasy. W świecie czarodziejów robi się niebezpiecznie. Czy Huncwoci wypowiedzą w końcu Koniec Psot?Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.comBlogger25125tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-50423726677938530052019-10-03T14:18:00.000-07:002019-10-03T14:18:10.809-07:00Rozdział 23 - Koszmary<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Ubranie przesiąkło mu do suchej nitki. Z chmur
ciemnych, jakby zaraz nastąpić miał koniec świata, padał deszcz. Czarny
garnitur przyległ Jamesowi do ciała, ale nie szukał schronienia. Nikt nie
szukał. Wokół niego stali ludzie, również ubrani na czarno. Rozpoznał Lily,
Syriusza, Remusa, Petera, Dumbledore’a i kilku innych uczniów Hogwartu. Wszyscy
mieli zrzedłe miny, niektórzy nawet zanosili się płaczem. Jednak kiedy spojrzał
na Syriusza, ten uśmiechnął się do Jamesa. Wydawało się to takie nieodpowiednie.
Całe miejsce było pozbawione jakiegokolwiek szczęścia. Otaczały ich szare,
kamienne nagrobki. To musiał być cmentarz. Dopiero wtedy zobaczył przed sobą
drewnianą trumnę, otoczoną kwiatami. Była otwarta, ale nie widział, kto w niej
leżał. Nic się nie działo, ludzie po prostu stali w miejscu i rozpaczali. Ciekawość
z nim wygrała. Coś popchnęło go do przodu. Deszcz nagle stał się bardziej
intensywny, jakby postawił przed nim ścianę. James powolnym krokiem zbliżył się
do trumny. Był przerażony, ale nachylił się nad nią. I oto leżał w niej on,
Severus Snape. </span></i><span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Niemożliwe, przecież cię uratowałem…<i>,
pomyślał. Zamarł w bezruchu. Trumna przybierała wody, ale nikt nie był ruszony
tym, że ciało Snape’a mokło. James wpatrywał się w bladą twarz Severusa. Czarne,
długie włosy przykleiły się do jego mokrej skóry. Potter dalej nie mógł w to
uwierzyć. Woda w trumnie zaczynała mieć czerwoną barwę. Snape dalej krwawił z
rozcięcia na brzuchu. </i>Nie, nie, nie… Niemożliwe<i>, powtarzał. Kręcił głową
z niedowierzeniem. Snape gwałtownie otworzył oczy. Ciemne tęczówki ze strachem
wpatrywały się w Jamesa, który aż odskoczył od ciała. Trumna zamknęła się z
trzaskiem, a z niej wydobywał się przeraźliwy krzyk. Severus uderzał pięściami
w wieko od środka, ale nikt mu nie pomógł. Huk, huk, huk. <o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Puk, puk, puk. James otworzył oczy prawie tak
samo gwałtownie jak Snape i głęboko wciągnął powietrze. Poprawił się do pozycji
siedzącej na łóżku i próbował uspokoić oddech. Puk, puk, puk. Zdenerwowany
spojrzał na drzwi. Rozejrzał się po pokoju. W sypialni był tylko on. Wiedział,
że Syriusz gdzieś poszedł, jeszcze zanim zasnął, ale nie wiedział, gdzie się
podział Glizdogon. Już miał wstawać i otworzyć temu, kto się dobijał, ale gość
sam poczuł się zaproszony. James nie wiedział, kogo się spodziewać, ale
odetchnął z ulgą, kiedy zobaczył, że była to Lily. Spojrzała na niego
zatroskana. Podbiegła do łóżka i ujęła jego twarz w dłonie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Jeju, James, wszystko w porządku? – Niemal
natychmiastowo się uspokoił. Zlustrował wzrokiem jej twarz. Zmartwione zielone
oczy wyczekiwały na odpowiedź. Położył swoją dłoń na jej i cmoknął ją z
czułością. – Jesteś cały spocony, wiesz o tym? – James mimowolnie wybuchł
śmiechem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Wszystko w porządku, Evans. – Uśmiechnął
się. Nie chciał, żeby się martwiła, ale jednocześnie się z tego cieszył. Cieszył
się, że Lily na nim zależało i że w końcu dopiął swego. Było to takie wspaniałe
uczucie, że nie wiedział, czy kiedykolwiek do niego przywyknie. – Miałem tylko
koszmar. Co tu robisz? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Przyszłam do swojego chłopaka, nie wolno mi?
– Odwróciła wzrok. Nie chciała od razu zasypywać go pytaniami o to, co
usłyszała w Wielkiej Sali. James zmrużył oczy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Wiesz, co mam na myśli. Wparowałaś tu, a
zazwyczaj tego nie robisz. Więc pewnie coś się stało. – Lily zagryzła dolną
wargę. Naprawdę nie wiedziała, czy udawał, że nie wiedział, dlaczego przyszła? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Słyszałam, że coś się stało Severusowi. I że
byłeś w to zamieszany. Chciałam najpierw ciebie zapytać, co się stało. - James
westchnął ciężko. Milczał dłuższą chwilę, badając Lily spojrzeniem. Nie
wiedział, ile mógł jej powiedzieć. Nie wiedziała o sekrecie Remusa, a ten
odgrywał w całej sprawie dosyć istotną rolę. Przetarł twarz dłońmi i przeczesał
nimi włosy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Gdzie o tym słyszałaś? – zmarszczył brwi. Był
prawie pewien, że nikt ich nie widział w drodze do pani Pomfrey.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- W Wielkiej Sali jakieś dzieci o tym
rozmawiały. Czy to ważne skąd wiem? Wolałam zapytać u źródła.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Znalazłem go rannego koło Bijącej Wierzby i
zaniosłem do skrzydła szpitalnego. Na chwilę obecną tylko tyle mogę ci
powiedzieć, Lily. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- <i>Znalazłeś</i> go? Tak po prostu sobie
przechodziłeś obok Bijącej Wierzby? Liczysz, że ci w to uwierzę?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Dlaczego miałbym kłamać? Po prostu <i>jeszcze</i>
nie mogę powiedzieć ci wszystkiego. – Zauważył, że się zdenerwowała. Zaróżowiły
jej się policzki, chociaż według Jamesa wyglądało to co najmniej uroczo. Chciał
ją trochę uspokoić i chwycić za dłoń, która leżała na kołdrze. Kiedy tylko ją
dotknął, cofnęła się jak poparzona. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Dlaczego byłeś koło Bijącej Wierzby o tej
porze? – naciskała. James patrzył na nią błagalnym wzrokiem, ale nie odzywał
się. W głowie kłębiło mu się mnóstwo myśli. – Wiedziałam, że jakoś dziwnie się
zachowywałeś wieczorem, kiedy Dumbledore nas nakrył. Co on wtedy powiedział… <i>Pański
przyjaciel już czeka</i>? Co to miało znaczyć? – Dalej milczał. Lily była
sfrustrowana tym, że nie uzyskiwała żadnych informacji. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Może spiszę ci cały raport, co robiłem od
tamtej pory? – Chciał zażartować, aby rozładować atmosferę i natychmiastowo
tego pożałował.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Przydałoby się, skoro ciągle coś przede mną
ukrywasz! – podniosła głos i zaczęła gwałtownie gestykulować. Nie mogła już
wytrzymać na siedząco, więc wstała. James zrobił to samo. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Nie ukrywam, tylko…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Nie mówisz całej prawdy, tak? – Parsknęła,
kiedy przytaknął. – Myślałam, że podstawą związku jest zaufanie, ale jak widać,
nawet nie stać cię na to, żeby mi zaufać. – James zauważył, że w jej oczach
pojawiły się łzy, a jej głos się załamał. Aż go to zabolało wewnątrz. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- To po prostu nie jest mój sekret… -
powiedział cicho. Lily przełknęła ślinę. Zrezygnowana odwróciła się na pięcie w
stronę wyjścia. James szybko jednak sobie przypomniał, za co kochał tę kobietę.
Zawsze dostrzegała w każdym dobro. Nie pozwalała, żeby stereotypy lub plotki o
kimś skreśliły go. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>A już na pewno nie
rozpowiadałaby ich dalej. Remus prawie nikomu nie mówił o swojej przypadłości,
ponieważ myślał, że ludzie zaczną się go bać. Myślał, że się od niego odwrócą
albo, że ktoś powie o tym swoim rodzicom, oni innym i dyrektor wyrzuci go ze
szkoły. To wszystko nie groziło mu ze strony Lily. <i>Tylko nie bądź na mnie
zły, Remusie</i>. Lily uniosła już dłoń, żeby otworzyć drzwi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Remus jest wilkołakiem. – Powiedział
dobitnie. Jej ręka zawisła w powietrzu. Lily powoli się odwróciła twarzą do
Jamesa. Stał zrezygnowany z ramionami zwisającymi wzdłuż ciała. – A my… -
Rozłożył ramiona, jakby chciał wskazać na cały pokój. – Ja, Syriusz i Peter zostaliśmy
animagami, żeby być przy nim przy przemianie. Chcesz zostać i posłuchać, co się
stało tej nocy? - Lily z entuzjazmem pokiwała głową i zamieniła się w słuch.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Syriusz dalej zanurzony był w głębokim śnie,
kiedy Ruby wstała, żeby się ubrać. Wyglądał na naprawdę zmęczonego, jak do niej
przyszedł, więc nie chciała go budzić. Czas jednak mijał, a ona nie zmierzała
przespać całego dnia. Na szybko pomalowała rzęsy i użyła delikatnego
błyszczyku. Rozczesując włosy, spojrzała na Huncwota. Ciekawiło ją, dlaczego
nie spał w nocy. Raczej nie wrócił tak późno z przyjęcia Puchonów, więc
domyśliła się, że robił coś jeszcze. <i>Czyżby był z Leną?</i>, pomyślała, ale
zaraz potem poczuła się z tego powodu źle. Mimo że to tylko myśli, to nie
chciała zagłębiać się w ten temat. Czuła się, jakby wtykała nos w nie swoje
sprawy. Swoją drogą, gdyby ktoś jej powiedział we wrześniu, że w jej łóżku
będzie spać Syriusz Black, to pomyślałaby, że ten ktoś oszalał. A jednak w jej
pościeli leżał na brzuchu ciemnowłosy Gryfon. Kto by pomyślał, że do tego
dojdzie. Obudził się, zupełnie jakby wyczuł jej spojrzenie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Możemy się już na stałe zamienić pokojami? –
wymamrotał z głową w poduszce. – Masz dużo wygodniejsze łóżko niż ja.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Dlatego nie mogłeś spać u siebie i tu
przyszedłeś? – Uniosła jedną brew i skrzyżowała ramiona na piersi. Syriusz
przekręcił się na plecy i dalej leżał z rękami założonymi za głową. Wpatrywał
się w sufit sypialni. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Pokłóciłem się z Jamesem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Oho, kłopoty w raju?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Chyba nigdy nie słyszała, żeby Potter i Black
się kłócili. Przekomarzania i złośliwości, które rzucali w swoją stronę, były
na porządku dziennym, ale żaden z nich się za to nie obrażał. Upewniwszy się,
że byli w pokoju sami, Syriusz jej wszystko opowiedział. Twierdził, że
dowiedziałaby się prędzej czy później. Wolał sam jej o tym powiedzieć, a potem
przekonać ją, żeby go nie znienawidziła. Na początku była trochę rozjuszona
tym, co zrobił, ale widziała, że tego żałował. I nawet wierzyła mu, że nie
chciał, aby tak to się potoczyło. Żałował, że nie poszło mu tak łatwo z
Jamesem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Może by się przekonał, gdybyś przeprosił
Snape’a, a nie Jamesa? – zasugerowała Ruby. Parsknął śmiechem i pokręcił głową.
Nie wiedział, czy potrafił się na to zdobyć. Szczerze, nawet nie potrafił sobie
tego wyobrazić. – Okej, może jakbyś chociaż z nim porozmawiał. Skoro Snape’owi
nie stało się nic poważnego, to mógłbyś zadbać o to, żeby i Remus nie
ucierpiał. Lepiej żeby Snape nikomu nic nie mówił. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Na Merlina, faktycznie będę musiał z nim
porozmawiać, co? – Skrzywił się. Ruby pokiwała twierdząco głową. Syriusz nie
wyglądał na zadowolonego, ale też wiedział, że miała rację. Nie mógł naprawić
tego, co się stało. Jednak mógł zadbać o to, żeby nie stało się więcej już nic
złego. W głowie zaczął sobie planować całą rozmowę z Severusem. Spodziewał się,
że będzie trudno. Będzie musiał powstrzymywać się od złośliwości, a Ślizgon
pewnie nie będzie niczego ułatwiać. Westchnął ciężko i usiadł na brzegu łóżka,
gotowy by wstać i wykonać swoje zadanie bojowe. – Ładnie wyglądasz, Cahan. -
Ruby lekko się zarumieniła i zmierzyła go wzrokiem. Jego mokre włosy już
wyschły, kiedy spał, ale były powykręcane w każdą stronę. Powstrzymała śmiech. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Dziękuję. Za to ty wyglądasz… zabawnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Wow, mogłabyś spróbować być milsza. Tak troszeczkę,
tyci tyć. – Zbliżył do siebie kciuk i palca wskazującego, zostawiając między
nimi milimetry wolnej przestrzeni. Wzruszyła ramionami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Pozwoliłam ci tu spać, nie przeginaj. Poza
tym to tylko przyjacielskie złośliwości. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- O, ładne określenie. Powiem tak Snape’owi. <i>Black,
czemu to zrobiłeś? Mogłem wtedy umrzeć</i> – Syriusz przybrał ponury, ale nieco
wyższy ton niż jego własny, imitując Severusa, aby zaraz powrócić do swojego
normalnego głosu. – A daj spokój, Smarkeusie, to tylko przyjacielska
złośliwość. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Severus niewiele spał tej nocy. Doskwierał mu
ból nie tylko przez ranę, której nabawił go wilkołak, ale też nie mógł
przeboleć tego, że tak się to potoczyło. Chociaż pani Pomfrey dała mu leki i
mikstury znieczulające, fale bólu i tak napływały co jakiś czas ze zdwojoną
siłą. Martwił się też, że sam zarazi się likantropią. Już wyobrażał sobie swoje
życie z tą chorobą, a każdy kolejny scenariusz był jeszcze gorszy niż
poprzedni. Niestworzone sytuacje, które powstawały w jego głowie, budziły w nim
jeszcze więcej złości i nienawiści. Wiedział też, że był to irracjonalny
strach. Likantropią można było się zarazić tylko przez ugryzienie wilkołaka, a
więc dzięki ślinie. Severus był niemal pewien, że ze śliną tego potwora nie
miał styczności. Tak zresztą zapewniała go pani Pomfrey, uprzedzając go tylko o
bliźnie, którą mogła zostawić po sobie rana.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Przez noc miał wiele czasu na przemyślenia.
Odgrywał wszystko w swojej głowie w spowolnionym tempie i analizował, bo sam
nie do końca wiedział, czego się dowiedział. Nie zajęło mu dużo czasu dopasowanie
do siebie puzzli. Chwilę się zastanawiał, kto z ich czwórki był wilkołakiem. Wykluczał
Pottera, bo to on pod postacią jelenia wyprowadził go z tunelu. Wykluczał
Blacka, bo widział go w normalnej postaci, kiedy już trwała pełnia księżyca.
Pozostawał Lupin i Pettigrew. Ten ostatni miał sens tylko dlatego, że zawsze
trzymał się na uboczu i nigdy nie zwracał na siebie wiele uwagi. To jednak u
Lupina widział wielokrotnie zadrapania i czasem opuszczał lekcje. To musiał być
on. Jak tylko się tego domyślił, wołał panią Pomfrey i wypytywał ją o wszystko.
Domagał się spotkania z Dumbledorem, chciał mu wszystko powiedzieć. Pielęgniarka
tylko go uspakajała i kazała czekać, bo dyrektor miał inne sprawy na głowie.
Snape’owi chciało się śmiać z tego powodu. A ktoś by pomyślał, że uczeń chory
na likantropię to poważny problem w Hogwarcie. Nie mógł się doczekać, aż mu
wszystko powie. Już wyobrażał sobie wyrazy twarzy Pottera i Blacka, kiedy się dowiedzą,
że są wydaleni ze szkoły. Myślał, że sobie to wyobraził zbyt dokładnie, bo w
stronę jego szpitalnego łóżka właśnie wędrował Black z rękami schowanymi w
kieszeniach spodni dresowych. Wyglądał, jakby dopiero wstał z łóżka. Severus aż
zamrugał kilka razy z niedowierzenia. Szybko jednak uzmysłowił sobie, po co
odwiedził go Syriusz i parsknął pogardliwie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Jeśli przyszedłeś tutaj prosić mnie, żebym
nic nie mówił o tobie Dumbledore’owi to możesz sobie darować – oznajmił
szorstko. Syriusz uniósł jedną brew i pokręcił głową. Wyglądał na rozbawionego,
a to tylko bardziej rozzłościło Severusa. Problem w tym, że dla niego Huncwot
zawsze tak wyglądał. Zawsze miał tę iskierkę w oczach, przez którą Snape
myślał, że Black z niego kpi. Ten jednak chwycił drewniane krzesło i
przyciągnął je do łóżka Ślizgona. Rozsiadł się na nim wygodnie, niemal
arogancko. Przez chwilę tylko patrzyli na siebie przymrużonymi oczyma.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Jak mniemam, to chyba należy do ciebie? – Syriusz
przerwał ciszę i zwinnym ruchem wyciągnął różdżkę Snape’a z rękawa bordowej
bluzy, którą miał na sobie. No tak, upuścił różdżkę, kiedy go zaatakowano.
Prawie całkiem o tym zapomniał. Bez słowa Snape wyciągnął po nią dłoń, a
Syriusz bez oporów oddał mu własność. Znowu żaden z nich nic nie mówił.
Atmosfera była gęsta od złości i niezręczności. Severus już miał go wyprosić,
kiedy Black zajął głos. – Nie przyszedłem prosić, żebyś nic nie mówił o mnie
Dumbledore’owi. Możesz mówić, droga wolna. – Rozłożył ramiona i westchnął. – Dużo
bardziej zależy mi na tym, żebyś nie mówił nic o Remusie. Nikomu. I wiem, że
być może proszę o sporo, biorąc pod uwagę co się stało…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Serio? – Severus mu przerwał. Skrzyżował na
piersi ramiona w obronnym geście. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Słuchaj, Snape. Możesz mi wierzyć lub nie,
nie chciałem, żeby tak to się potoczyło. Nawet jeśli nie wierzysz mi w tej
kwestii, to po prostu pomyśl o Remusie. Wiem, że mnie nie cierpisz. Wiem, że
nie cierpisz Jamesa… i vice-versa. Możesz mówić o nas różne rzeczy, nie
obchodzi mnie to już. Popełniłem błąd i zmierzę się z konsekwencjami jeśli
będzie trzeba. I może jestem naiwny, skoro myślę, że dasz się przekonać, ale
muszę spróbować. Remus jest niewinny i na pewno nie chciał ci tego zrobić. To
ja popełniłem błąd, mówiąc ci o tym miejscu i to na mnie powinna spaść
odpowiedzialność. Jeśli któryś z uczniów by się dowiedział, że Lupin jest
wilkołakiem, to by go zniszczyło. Rozeszłoby się to po całym Hogwarcie, pewnie
rodzice innych by się dowiedzieli i nie chcieliby, żeby ich dzieci uczyły się z
kimś takim. Ale sam wiesz, że to dobry chłopak. Jest nieszkodliwy, pomocny i
wszyscy go lubią. Do dziś nigdy nikogo nie skrzywdził. I uwierz mi, jest na tym
punkcie bardzo wrażliwy. Znienawidziłby się, gdyby coś ci zrobił. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Ale zrobił. Myślisz, że leżę tu dla zabawy?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Daj spokój, jesteś tylko zadrapany. Obaj
wiemy, że mogło to się skończyć dużo gorzej. Nie rób z siebie takiej ofiary. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Jesteś po prostu bezczelny, Black. Przychodzisz
do mnie, bo się boisz. Wiesz, że mogę wam wszystkim zniszczyć życie, jeśli
tylko powiem komuś o was prawdę. Ale nawet w takiej sytuacji, nie możesz
przestać mnie obrażać. Mówisz, że zmierzysz się z konsekwencjami, ale to
właśnie to są te konsekwencje. To karma, która do was wraca. Tak bardzo
zajęliście się niszczeniem mojego życia, że teraz ja mogę się odpłacić. Nieprzyjemne
uczucie, prawda? – Syriusz zacisnął usta w złości. Na języku już miał całą
wiązankę przekleństw, ale starał się z całych sił opanować.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Remus nigdy cię nawet nie dotknął. Złego
słowa o tobie nie powiedział – wycedził przez zęby. – Jeśli chcesz się zemścić,
zrób to na mnie i Jamesie. Chociaż to właśnie James uratował twoje życie, a ty
pozostajesz niewdzięcznym gnojkiem. – Nie zamierzał dłużej dyskutować. Wstał z
krzesła i już chciał odejść od łóżka Ślizgona.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Śmieszny jesteś. Tak bardzo chcesz, żebym
wybaczył Lupinowi, a nawet nie usłyszałem od ciebie głupich przeprosin. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- A ty podziękowałeś Jamesowi? – Syriusz obejrzał
się na niego przez ramię. Odpowiedziało mu milczenie. Odwrócił się jeszcze na
chwilę do Snape’a i nachylił się nad jego łóżkiem. – Tak właśnie myślałem.
Gdybym to był ja, pozwoliłbym ci się wykrwawić – dodał cicho i opuścił
szpitalne skrzydło.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Black miał wrażenie, że jego serce chciało się
wydostać z piersi. Od złości szumiało mu w uszach. Był zły na Snape’a, ale w
większości na samego siebie. Nie chciał tego mówić, nie tak miał skończyć tę
rozmowę. Jeśli dało się pogorszyć sprawę, to tylko w taki sposób. Przez
korytarze szedł szybkim krokiem, nie zważając na ludzi dookoła. Miał łzy w
oczach i nie chciał tego okazywać przy wszystkich. Chciał zniknąć. Najbardziej zezłościło
go to, że było w tym ziarno prawdy. Bał się, że faktycznie pozostawił by Snape’a
na pastwę losu. Był prawie pewien, że po drodze minął gdzieś Lily, która go
wołała, ale zignorował ją. Znalazł pustą salę i wszedł do niej, aby się
uspokoić. Chyba nigdy wcześniej w niej nie był. Była zagracona… wszystkim.
Stały w niej stare meble, ozdoby, dziwne rzeźby, stare kotły, skrzynie i
książki. Dużo książek. <i>Idealnie</i>, pomyślał.<i> Idealnie by zniknąć.<o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Tymczasem Snape tylko utwierdził się w
przekonaniu, że nie powinien ukrywać prawdy. Czuł się jeszcze bardziej
upokorzony. Ta cała rozmowa w ogóle nie powinna mieć miejsca. Black miał rację
w kilku kwestiach, ale cały czar prysł, kiedy dobitnie powiedział Severusowi,
że pozwoliłby mu umrzeć. Nienawidził go, och, jak bardzo go nienawidził. Wręcz
nie mógł się doczekać, aż prawda go pogrąży. Jego i Pottera, który zabrał mu
miłość jego życia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Severusie? – Z zamyślenia wyrwał go łagodny,
cichy głos. Bardzo znajomy głos, który niemal ukoił jego złość i ból. Od dawna
go nie słyszał. Piękna, rudowłosa Lily stała przed nim i nieśmiało zajęła
krzesło przy jego łóżku. Snape nie mógł się powstrzymać i mimowolnie uśmiechnął
się szeroko. Nie rozmawiali ze sobą odkąd zaczęła umawiać się z Potterem. –
Trzymasz się? Wszystko w porządku? – Położyła swoją dłoń na jego. Jej troska
rozczuliła go. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Tak, wszystko dobrze. Cieszę się, że
przyszłaś. – Zaczął się zastanawiać, czy ujrzała, jaki Potter i jego znajomi
byli naprawdę. I czy to dlatego wróciła do niego? Znów mogliby się przyjaźnić,
mogłoby być jak dawniej. W głębi duszy marzył o tym.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Właściwie, przyszłam cię o coś prosić… -
Uśmiech spełzł mu z twarzy. – Nie mów nikomu o Remusie. Proszę. – Poczuł, jakby
ktoś mu wbił nóż w serce.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>W okno z impetem uderzały krople deszczu. Wiatr
był tak intensywny, że nawet Bijąca Wierzba ruszała się pod jego wpływem. Jesienne
liście hulały w tańcu na zewnątrz Hogwartu. Dla Gabriela był to kojący widok.
Dzięki wsłuchaniu się w deszcz, mógł się w pełni skupić na sprawdzaniu esejów
uczniów. Oparł głowę o lewą pięść i już nieco znużony poprawiał błędy na
pergaminie. Robiło się późno i ciemno, a biurko oświetlała mu tylko lampka stojąca
na nim. Ucieszył się, kiedy usłyszał pukanie do drzwi swojego gabinetu.
Potrzebował przerwy i trochę rozrywki. Drzwi powoli się rozchyliły, a zza nich
wyłoniła się jego ulubiona uczennica. Nieśmiało weszła do środka, a Gabriel
wyprostował się na krześle zdezorientowany.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Dzień dobry – powiedział, chociaż zabrzmiało
to bardziej jak pytanie. Żadne z nich nie wiedziało, jak się zachować, chociaż
w gabinecie byli sami. Nie spodziewał się też jej wizyty.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Właściwie dobry wieczór – poprawiła go Ruby
i zamknęła za sobą drzwi. – Miałam przyjść na szlaban, pamiętasz? – Podeszła do
krzesła, które stało naprzeciwko jego biurka. Położyła dłonie na oparciu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Ach, pamiętam! – Pokiwał głową i zaśmiał się
nerwowo. – Nie wiedziałem, że już tak późno. Szybko mi zleciało. Siadaj,
rozgość się. – Wskazał ręką krzesło, którego dotykała Gryfonka. Ona jednak
rozglądała się po gabinecie. Gabriel również wstał i podszedł do szafki w rogu
pomieszczenia. – Kawy, herbaty? – Spojrzał na nią przez ramię, gotów podgrzewać
czajnik z wodą. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- A masz coś mocniejszego? – zapytała
żartobliwie. Gabriel powoli się do niej odwrócił z ukrywanym uśmiechem i
podszedł bliżej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- A dowodzik jest? – Skrzyżował ręce na
piersi, patrząc jej prosto w oczy. Ruby zaśmiała się i wywróciła oczami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Niech będzie herbata.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Tak właśnie myślałem. – Usiadła w końcu przy
biurku i obserwowała ruchy Gabriela. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Wydawało jej się, że wszystko robił z taką
gracją. Może tylko jej się wydawało, ponieważ idealizowała jego postać, a może faktycznie
tak było. Nie potrafiła obiektywnie tego ocenić. Po prostu przyjemnie się jej
na niego patrzyło. Nosił czarny garnitur, czarną koszulę zapiętą pod szyję oraz
krawat w ciemnozieloną kratkę. Gdyby nie słabe światło lampki na biurku, jego
postać zniknęłaby na tle ciemnych mebli. Jego gabinet był niewielki. Na środku
stało duże biurko z ciemnego drewna do pary z resztą wyposażenia. Komody i
szafki, wypełnione książkami i dziwnymi przedmiotami, których Ruby nie była w
stanie nazwać, stały wzdłuż ścian. Gdzieniegdzie na szafkach stały zielone
rośliny w doniczkach, nadając wystrojowi trochę życia. Ze wszystkim
kontrastowały białe ściany, chociaż i tak mało było ich widać. Wszystko
wyglądało bardzo elokwentnie. Gabriel postawił na minimalizm lub po prostu nie
chciało mu się dekorować swojego gabinetu. Za biurkiem były drzwi, prowadzące
do jego prywatnego dormitorium. Postawił przed nią filiżankę z herbatą i usiadł
za biurkiem ze szklanką whisky w dłoni. Ruby spojrzała na niego oskarżycielsko.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- No co? Ja przynajmniej mogę i miałem męczący
dzień. – usprawiedliwił się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Mhm, a co robiłeś dzisiaj? – Nachyliła się bardziej
nad biurkiem w jego stronę. Zrobił to samo. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Sprawdzałem od rana eseje o boginach, bo
najwyraźniej profesor Merrythought uwielbiała wam je zadawać i zostawiła mi ich
milion do sprawdzenia. – Bezradnie rozłożył ramiona. – Ale nie chcę cię tym
zanudzać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Już się bałam, że będziesz mi kazał to
sprawdzać za karę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Hm, może później. Wolę wykorzystać ten czas
nieco inaczej. – Uśmiechnął się zalotnie i upił łyk alkoholu ze szklanki. Ruby
nie wiedziała jak na to zareagować, ani co miał na myśli Gabriel, więc posłała
mu pytające spojrzenie. – Jak tam samopoczucie po wczoraj? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Dobrze. Rano było trochę gorzej, ale już
jestem jak nowonarodzona. – Wypięła dumnie pierś. - Poza tym wcale nie wypiłam
tak dużo, żeby czuć się źle. – Przysunęła swoją dłoń bliżej jego i wyjęła mu z
niej szklankę wolnym ruchem. Badała wzrokiem reakcję Gabriela, kiedy sama upiła
z niej łyk. Pokręcił głową z dezaprobatą i widocznym rozbawieniem w oczach, ale
nie zabronił jej niczego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Merlinie, gdyby ktoś to zobaczył… Wyrzuciliby
mnie stąd jeszcze szybciej niż jak dostałem tę pracę. – Oparł się wygodnie o
krzesło i obserwował cierpliwie Ruby. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Nagle się tym przejmujesz? – zaśmiała się.
Oczywiście, że nie chciała, aby Gabriel stracił pracę, ale wydawało jej się to
ironiczne, biorąc pod uwagę jak zachowywał się wobec niej. Pokręcił głową.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Nie za bardzo. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- A więc, wiemy oboje, dlaczego byłam tak
późno w nocy poza domem. – Ruby wstała z miejsca i powoli zaczęła chodzić po
gabinecie. Oglądała różne przedmioty na półkach z zaciekawieniem. – A ty? Czemu
nie spałeś? – Gabriel również wstał i oparł się tyłem o szafkę, przy której
stała Ruby. Nerwowo podrapał się po karku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- To trochę żenujące.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Teraz chcę wiedzieć jeszcze bardziej. –
Spojrzała na niego z nadzieją, aż prawie z dłoni wypadła jej lupa, którą
znalazła na szafce. Obracała ją w palcach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Ostatnio w ogóle nie mogę spać. Więc
wymyśliłem, że ten bezsenny czas spożytkuję na poznawanie zamku. W ciągu dnia
to trochę śmieszne, jak się gubię w Hogwarcie na oczach uczniów, a w nocy jest
łatwiej jak jest pusto. A zamek jest naprawdę uroczy nocą. Nie spodziewałem
się, że spotkam w nim równie uroczą dziewczynę. – Uśmiechnął się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Dla mnie Hogwart nocą jest trochę
przerażający – odpowiedziała. Nie wiedząc, jak zareagować na komplement, jej
mózg zadziałał obronnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- No cóż, wszystko, co nieznane, jest nieco
przerażające. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Może powinnam pozwiedzać Hogwart nocą z
tobą. – Przybliżyła lupę do swojego oka i spojrzała na niego przez
zniekształcone odbicie. Gabriel nachylił się, przykładając swoje oko z drugiej
strony lupy i puścił jej oczko. Serce przez chwilę zabiło jej szybciej.
Pospiesznym ruchem odłożyła ją na miejsce. – A to co? – Wyciągnęła dłoń po
kolejny przedmiot, ale Gabriel ją powstrzymał swoją ręką. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Naprawdę nie powinnaś dotykać tu
wszystkiego, co zobaczysz. – Był szczerze rozbawiony jej dziecięcą ciekawością.
– Nie wszystkie rzeczy należą do mnie, a mogą być zaczarowane – wyjaśnił,
widząc jej zawiedzione spojrzenie. Po chwili jednak chwycił obiekt, którego
Ruby była ciekawa i trzymał go między nimi. – Z kolei to jest magiczne pudełko.
– Był to czerwony sześcian wielkości pięści. - Jeśli dotkniesz go różdżką,
zacznie grać muzykę odpowiednią do nastrojów osób przebywających w pobliżu, ale
kiedy zbliży się do niego inna osoba, udzieli jej się nastrój, panujący
dookoła. Rzadko jest to używane, szczególnie na spotkaniach grupowych. Łatwo
wywołać w ten sposób bójkę. Z drugiej strony, łatwo kogoś zmanipulować. Najbezpieczniej
chyba jest używać tego tylko w obecności dwóch osób. Zazwyczaj nastroje się wyrównują
i żaden nie przewyższa drugiego. Jeśli dwa samopoczucia są kompletnie różne,
muzyka nie zagra w ogóle. – Gabriel odłożył pudełko na miejsce. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Serio, nawet go nie włączymy? – Spojrzała na
niego zdziwiona. Wydęła dolną wargę, chcąc go przekonać. Zadziałało. Gabriel
westchnął.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Nigdy go nie używałem. Tylko wiem, jak
działa. – Wzruszył ramionami, ale ponownie wziął przedmiot do ręki i ustawił go
na biurku. Powoli i bardzo delikatnie dotknął go różdżką, jakby bał się coś
popsuć. Przez kilka sekund obserwowali pudełko. Rozległo się ciche klikanie i wkrótce
wydobyła się z niego melodia. Była spokojna, ale też wesoła momentami i najbardziej
przypominała R&B. Atmosfera zrobiła się nieco romantyczna i oboje się zawstydzili,
choć nikt tego nie przyznał na głos. Gabriel ściągnął swój krawat i powiesił go
na oparciu krzesła, na którym potem usiadł. Ruby podążyła za nim i tym razem usiadła
na jego miejscu. Na miejscu nauczyciela. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- A więc, panie Kingston… Dlaczego obrona
przed czarną magią? – zagaiła Ruby. Splotła dłonie na środku biurka, jakby
chciała wyglądać bardziej poważnie. Gabriel nieco się zgarbił. Ruby lustrowała
jego twarz i mimowolnie się uśmiechnęła. Rozpiął guzik przy kołnierzyku. Po chwili
również wyłożył ręce blisko jej własnych, ale nie dotykali się. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Odpowiedź zależy od tego, jak dużo chcesz wiedzieć.
– Spojrzał jej w oczy z lekko przekrzywioną głową. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Jak najwięcej. W końcu mamy czas, żeby się
lepiej poznać. – Uśmiechnęła się. Gabriel zastanawiał się, gdzie powinien
zacząć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- To chyba miało początek odkąd byłem mały. Moi
rodzice od zawsze straszyli mnie złym czarownikiem, jeszcze zanim rozumiałem,
czym jest magia. Im bardziej nabroiłem, tym bardziej złowieszcze scenariusze
wymyślali. Jestem pewien, że chcieli dobrze i działało to do jakiegoś czasu. Czasem
działało aż za dobrze. Wiesz, jak to jest z dziecięcą wyobraźnią. Potrafiła
szaleć, a ja nie umiałem jej powstrzymać, więc sam siebie nakręcałem jeszcze
bardziej. Potem strach się wzmógł, kiedy zrozumiałem magię i jakie możliwości stwarza.
Zdałem sobie sprawę z tego, że taki czarownik może faktycznie istnieć i wtedy
zaczęły się koszmary. – Ruby odruchowo ścisnęła jego dłoń w geście pocieszenia.
Zaraz jednak chciała ją cofnąć, ale Gabriel odwzajemnił uścisk. Przejeżdżał powoli
kciukiem po jej knykciach, gdy kontynuował historię. – Trochę się tego
wstydziłem, więc przez długi czas nie mówiłem o tym rodzicom. Twierdziłem, że w
kilka dni mi przejdzie i po problemie. Nie przeszło i rodzice coraz częściej
budzili się przez moje krzyki w nocy i sami byli zaniepokojeni. Rozmawialiśmy i
ojciec zabrał mnie do biblioteki w Ministerstwie Magii. Jako dziecko
nienawidziłem czytać i poszedłem tam z bólem. Znaleźliśmy jednak książki o czarnej
magii i wtedy mi powiedział, że muszę się nauczyć przezwyciężyć strach. Że on
będzie przy mnie, żeby mnie obronić przed „strasznym panem”, ale czasem może go
zabraknąć, więc muszę nauczyć się bronić sam. I wtedy bardzo mnie to
zaciekawiło, ale przede wszystkim chciałem móc znowu spokojnie spać. Zacząłem
bardziej się wgłębiać w temat obrony i tak oto skończyłem tutaj. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- I koszmary się skończyły? – zapytała zatroskana.
Gabriel przegryzł dolną wargę i spuścił z niej wzrok. Nie chciał się użalać
przed kobietą, do której coś czuł, ale nie chciał jej też okłamywać. Ruby
zauważyła, że trochę posmutniał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Wtedy tak. Ostatnio jednak wolę nie
zasypiać. – Uśmiechnął się niemrawo. Połączyła fakty z tym, co mówił wcześniej
o zwiedzaniu zamku. Myślała, że nie mógł spać przez bezsenność. Nie podejrzewała,
że zwyczajnie bał się zasypiać. Zrobiło jej się go szkoda i od razu zaczęła się
zastanawiać nad sposobami, które pomogłyby z koszmarami. Nagle rozległo się
pukanie do drzwi. Oboje jak oparzeni oderwali od siebie swoje dłonie. Muzyka z
pudełka stała się bardziej chaotyczna odpowiednio do ich zachowania. Ruby spanikowała,
kiedy Gabriel pozwolił gościowi wejść, mimo że siedziała przy biurku na miejscu
nauczyciela. W jej głowie zaczęły się formować już przeróżne wymówki. Gabriel
jednak wyglądał na spokojnego. Do gabinetu weszła niewysoka postać, którą Ruby rozpoznała
prawie od razu. Regulus czarne włosy miał zaczesane do tyłu, a sweter w zielone
paski w pewien sposób łagodził jego rysy twarzy. Od razu rzucił Ruby
zdezorientowane spojrzenie, marszcząc brwi. Dłonie splecione miał za plecami. Wyglądał
bardzo dostojnie. Ku uldze Gryfonki nie zadawał pytań. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Profesorze Kingston, w imieniu profesora
Slughorna chciałbym zaprosić pana na spotkanie Klubu Ślimaka, które już trwa w
jego gabinecie. Profesor bał się, że przeoczył pan jego zaproszenie i poprosił,
abym przyprowadził pana osobiście. – Na koniec jego usta wykrzywiły się w
przesadnie miłym uśmiechu, a w policzkach uformowały się dołeczki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Ach, tak. Pamiętałem, ale musiałem opuścić
spotkanie z powodu szlabanu, który nałożyłem na pannę Cahan. – Wskazał ją
dłonią, a Regulus pokiwał głową ze zrozumieniem. Ruby nie potrafiła rozczytać,
czy był to szczery gest. Gabriel spojrzał demonstracyjnie na zegarek. – Na
Merlina, ale już późno! Myślę, że mogę już cię zwolnić z tego przykrego obowiązku
– zwrócił się do Ruby. – Z chęcią dołączę do profesora Slughorna. – Oboje wstali
ze swoich miejsc i podeszli do drzwi, kolejno wychodząc z gabinetu. Ruby
pospiesznie pożegnała się, życząc miłej nocy i powędrowała w stronę swojego
dormitorium. Odwróciła się na odchodne, licząc, że spotka wzrok Gabriela, ale
to Regulus się odwrócił. Kolejny raz nie potrafiła rozszyfrować tego spojrzenia.
<o:p></o:p></span></div>
<br />Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-68312698478433587032019-08-23T04:38:00.000-07:002019-08-23T04:38:05.229-07:00Rozdział 22 - Dokąd nocą tupta Huncwot?<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Kiedy Syriusz i Lena wyszli z ciasnego
pomieszczenia, do którego wsadziła ich Destiny, chłopak czuł się nieco inaczej.
Z jednej strony cieszył się, że tak się to wszystko potoczyło. Zwykła czułość
bez zobowiązań. Z drugiej strony jednak czuł się winny. Niejednokrotnie powtarzał
Huncwotom, co czuł do Ruby i był pewien, że było to prawdziwe uczucie. Gryfonka
całkowicie go oczarowała, ale sama nie podejmowała inicjatywy. Nie byli razem,
nie byli nawet blisko związku. Dlaczego więc Syriusz czuł, jakby właśnie ją
zdradził? Był też prawie pewny, że Ruby nie miała nic przeciwko jego romansom.
Bo czemu miałaby mieć? Flirciarski nastrój Syriusza minął szybko. Wzrokiem
szukał Ruby, ale nie mógł jej znaleźć. Z tłumu wypatrzył burzę zielonych włosów.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Ej, Modliszko – zagadał do Heli. Puchonka
spiorunowała go wzrokiem. Wyglądało na to, że było to już tradycyjnym elementem
rozpoczęcia ich rozmów. Mimo że nawzajem sobie dokuczali i udawali, że się nie
lubili, w głębi oboje wiedzieli, że jest inaczej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Ruby wyszła kilka minut temu –
odpowiedziała, wyprzedzając jego pytanie. – I nie, nie wyszła przez ciebie.
Wylosowało ją i Doriana, więc tak jakby mu uciekła. – Syriusz zmrużył oczy. Był
pod wrażeniem. Heliotropa upiła łyk drinka ze szklanki, którą trzymała w dłoni,
nie przerywając kontaktu wzrokowego. Chciała wyjść na cwaną. Poniekąd się to
udało.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Akurat o to drugie nie chciałem pytać, ale
ta informacja poprawiła mi humor. – Rzucił szybkie spojrzenie na Doriana,
rozmawiającego z kolegami i Black mimowolnie się uśmiechnął. Ruby nie chciała
się całować z Dorianem. Nie wiedział, czy to ze względu na niego, czy po prostu
ze względu na Doriana, ale Syriusz cieszył się z tego niezmiernie. – Dobra, też
będę się zbierać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Akurat nie chciałam o to pytać, ale ta
informacja poprawiła mi humor – Heli powtórzyła słowa Blacka i złośliwie się
uśmiechnęła. Syriusz parsknął śmiechem. Podziękował za przyjęcie i wyszedł z
pokoju wspólnego Puchonów. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Korytarz był ciemny w porównaniu z oświetlonym
salonem. Wzrok Syriusza potrzebował chwili, żeby się przyzwyczaić. Nawet nie
wiedział, która była godzina. Pokonując kilka pierwszych schodów w stronę wieży
Gryffindoru, zaczął się zastanawiać, jak miał cicho wejść do pokoju, aby nie
obudzić reszty Huncwotów. Wtedy dopiero zdał sobie sprawę z tego, że Huncwotów
przecież w swojej sypialni nie będzie. Tej nocy wypadała pełnia księżyca, a on
całkiem o tym zapomniał. Nerwowo przeczesał palcami ciemną czuprynę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Co pełnię, razem przekradali się do
Wrzeszczącej Chaty, żeby towarzyszyć Remusowi podczas jego przemian. Zawsze
mieli przy sobie mapę i pelerynę niewidkę. Byli nieuchwytni, ale teraz nie miał
przy sobie tych rzeczy. Syriusz stanął w miejscu, żeby zastanowić się, co
zrobić. Rozejrzał się dookoła. Tylko kilka pięter wyżej widział wątłe światło
lampy. Jaka była szansa, że ktoś by zauważył, jak wychodzi z zamku? Westchnął i
zawrócił w stronę drzwi wyjściowych. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Podszedł do nich szybkim krokiem i pchnął je
lekko, aby otworzyć je tylko na tyle, żeby mógł się przez nie przecisnąć
niezauważony. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Wybierasz się gdzieś, Black? – Syriusz
niemal podskoczył na niespodziewany głos za jego plecami. Szybko przypisał go
do osoby i zdenerwowany zacisnął usta. Huncwot nawet się nie odwrócił. Otworzył
drzwi i wyszedł na zewnątrz zamku. – Zadałem ci pytanie!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Nie twój interes, Snape – rzucił Syriusz
przez ramię. Kierował się w stronę bijącej wierzby. Chciał pokazać Severusowi,
jak bardzo lekceważył jego obecność. Snape pociągnął Syriusza za ramię, chcąc
go zatrzymać. Black stanął w miejscu i głęboko wciągnął powietrze. Sam nie
wiedział, dlaczego aż tak się zdenerwował. Spieszył się, aby dołączyć do
przyjaciół. Nie wiedział jak spławić Snape’a, a jego złość jeszcze bardziej
podsycił dotyk Ślizgona. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Zapytałem, czy się gdzieś wybierasz –
powtórzył Snape bardziej szorstkim głosem. Stali na błoniach przed Hogwartem. Snape
w swojej czarnej szacie był widoczny tylko dzięki księżycowi, który odbijał
promienie słoneczne, oświetlając ich. W tym świetle przypominał wampira. Jego skóra
wyglądała na jeszcze bledszą niż była, a czarne włosy, sięgające do ramion,
kontrastowały z nią. Syriusz miał wrażenie, że księżyc go poganiał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- A ja powiedziałem, że to nie twój interes.
Chcesz się w to bawić całą noc? Odejmij mi punkty, daj szlaban i zajmij się
swoimi sprawami. I nie dotykaj mnie więcej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Severus wyglądał na zmieszanego. Tak naprawdę
nieco się wystraszył tonu Blacka, choć to on sam chciał wywołać na Gryfonie
taki efekt. Nie chciał dać tego po sobie poznać. Syriusz był lepiej zbudowany i
wysportowany. Mógłby pokonać Snape’a nawet bez pomocy magii. Obaj byli tego
świadomi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Black, jesteś naiwny, jeśli myślisz, że tak
to zostawię. Nie pierwszy raz widzę, jak któryś z was się wykrada z Hogwartu. Dokąd tak naprawdę nocą chodzą Huncwoci, co? Na pewno wszyscy by się chcieli
dowiedzieć. A Dumbledore już w szczególności. – Severus uśmiechnął się
półgębkiem. Był przekonany, że to ruszy Syriusza. Ten w odpowiedzi tylko uniósł
brwi, udając zaskoczonego groźbami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Nagle taki jesteś odważny, Smarkeusie? –
Syriusz przechylił nieco głowę. Wpadł na szalony pomysł. Wiedział, jak
przegonić Snape’a. – Sam się przekonaj. – Zachęcająco rozłożył ręce i zaczął
iść tyłem do bijącej wierzby. – Tylko musisz nadążyć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Syriusz odwrócił się od Ślizgona, który był
całkowicie zaskoczony reakcją Blacka. Stał i obserwował go chwilę. Biegiem
zbliżał się do magicznego drzewa na błoniach Hogwartu. Severus myślał, że Syriusz
oszalał. Wiedział, że wierzba odrzuci go z impetem i zrobi mu krzywdę. Myślał,
że pewnie właśnie na to miał nadzieję Syriusz, zachęcając go do podążania za
nim. Chciał, żeby Snape’owi stała się krzywda. Był bardzo nieufny. Black jednak
podbiegł do wierzby bez zahamowania. Omijał sięgające ku niemu konary. Jego
refleks zaimponował Snape’owi, ale nie chciał tego przyznać nawet przed samym
sobą. W końcu wierzba znieruchomiała. Ślizgon nigdy nie widział jej w takim
stanie. Był pod takim wrażeniem, że nawet nie zauważył, kiedy Black zniknął mu
z oczu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Biegł tunelem, po drodze zmieniając się w
dużego, czarnego psa. Co jakiś czas oglądał się za siebie. Sprawdzał, czy Snape
ośmielił się iść za nim. Syriusz starał się robić to wszystko bardzo szybko.
Nie wiedział też, na jak długo bijąca wierzba pozostanie nieruchoma. Miał
nadzieję, że na tyle krótko, żeby Snape nie zdążył przedostać się do tunelu,
którym właśnie biegł Syriusz. Kiedy dobiegł do końca korytarza, znalazł się w
zabrudzonym pomieszczeniu. Tak jak przypuszczał, reszta Huncwotów już tam była.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>We Wrzeszczącej Chacie było ciemno. Okna były
zabite deskami. Światło księżyca prześwitywało tylko przez niewielkie szpary
między nimi. Oprócz tego w chacie były świeczki, ale rzadko kiedy mieli
potrzebę ich używać. Pod postacią zwierząt mrok w ogóle nie przeszkadzał
Huncwotom. Dom był umeblowany, lecz w trakcie kolejnych przemian Remusa mebli ubywało.
Remus w przypływie frustracji, bólu lub złości niszczył je. Z tego samego
powodu tapeta ze ścian w niektórych miejscach była rozdrapana. W innych miejscach
już sama odchodziła ze starości. W chacie często działy się rzeczy rodem z
horrorów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Na środku pomieszczenia, do którego od razu
prowadził tunel, leżał Remus. Był już w formie wilkołaka. Tylko dlatego Syriusz
trochę się cieszył, że się spóźnił. Nie musiał oglądać przemiany Remusa. Ba,
sam widok nie był taki straszny. Szło się do niego przyzwyczaić. Najbardziej
przerażał go towarzyszący przemianie krzyk bólu. Syriusz nie potrafił pojąć,
jak wielkie musiało to być cierpienie. Remus musiał przez nie przechodzić co
miesiąc. To dlatego mieszkańcy Hogsmeade myśleli, że chata jest nawiedzona. To
dlatego nazywali ten budynek Wrzeszczącą Chatą. Wilkołak spojrzał na niego,
badając sytuację. Nie przejął się nowym gościem. Wilkołaki z reguły były
przyjazne dla zwierząt. Remus podszedł do zabitego deskami okna i obserwował
dwór przez niewielką szparę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>W rogu pomieszczenia leżał jeleń, a na
obdartej kanapie pod ścianą wypoczywał szczur. Na niewtajemniczonych mogło to
robić wrażenie. Syriusz sam był nieco zaskoczony, że Remus był taki spokojny.
Wciąż był nerwowy, ale przynajmniej nie był w szale. Obecność innych zwierząt
uspokajała go. Rogacz posłał Syriuszowi zimne spojrzenie. Zabawne jak dobrze
rozumieli się nawet bez słów. Kiedy wszyscy byli pod postaciami zwierząt, ich
język porozumiewawczy działał na podstawie instynktu. Łapa wiedział, że James
był na niego zły. Glizdogon za to był zmieszany. Wyczuwał napiętą atmosferę i
zbliżającą się kłótnię. Wrzeszcząca Chata miała to do siebie, że nie mieli
więcej w niej do roboty, jak po prostu być tam dla Remusa. Syriusz powoli
podszedł do wilkołaka i usiadł u jego boku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Remus wiedział, że czarny pies, który zjawił
się w chacie, był jego przyjacielem. Nie wiedział, czemu nie było go tam od
początku, ale też za bardzo go to nie ruszyło. Kiedy zmieniał się w wilkołaka,
znikało też jego człowieczeństwo. Nie czuł nic innego poza zmęczeniem, złością
i frustracją. Ściskało go w żołądku. Miał tę dziwną żądzę krwi, musiał się
czymś posilić lub odwrócić swoją uwagę. Pragnienie jakby rozrywało go od
środka, a on nie mógł nic z tym zrobić. Zazwyczaj ta katorga trwała około dwóch
dni. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Skupił się na dźwiękach. Zazwyczaj go to
uspakajało. Jego wyostrzony zmysł był czasem przekleństwem, a czasem
błogosławieństwem. Ciche rozmowy ludzi, granie świerszczy, oddechy. Osypujący
się piasek. To była nowość. Kroki. Wilkołak nastawił uszu. To samo zrobił pies
siedzący obok. Szepty, a raczej przekleństwa. Ktoś się zbliżał. Ktoś nieznany.
Nowy zapach. Frustrację zastąpiło ożywienie i podekscytowanie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Pies posłał zaniepokojone spojrzenie
jeleniowi. Badał każdy ruch Remusa. Ten powoli odwrócił się. Najpierw głowę,
zaraz potem całe ciało. Ciałem również przypominał wilka, jednak jego kończyny
były dłuższe i mniej owłosione, przez co bardziej wyglądał człowieczo, a
zarazem bardziej przerażająco. Pies podbiegł do zaspanego Rogacza. Trącał go
łapami, jakby chciał mu coś przekazać. Na to było jednak za późno. Rogacz nie
wiedział, co się działo, bo działo się to tak szybko. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Severus wszedł do ciemnego salonu, nie wiedząc
czego się spodziewać. Kilka sekund zajęło mu dojrzenie czegokolwiek w tej
ciemności. Sięgnął po różdżkę. Serce mu zamarło na widok świecących ślepi.
Upuścił ją, gdy stwór skoczył na niego. Wtedy do Snape’a dotarło, z czym miał
do czynienia. Tunel pod Bijącą Wierzbą prowadził do schronu dla wilkołaka. Był
w tak ciężkim szoku, że nie potrafił opanować paniki. Zaczął się wierzgać.
Wilkołak z rykiem podrapał go w brzuch. Nagle usłyszał szczekanie i warczenie,
które nie pochodziło od potwora. Łzy stanęły mu w oczach. Zebrał w sobie całą
siłę, aby zrzucić z siebie kopniakiem wilkołaka. Coś z innej strony pociągnęło
go za szatę. Wiedział, że to już był jego koniec. Krwawił, ciągnięty po ziemi.
Coś prowadziło go na zewnątrz tunelu. W myślach przeklinał siebie i Blacka. Dlaczego
poszedł za tym szaleńcem, dlaczego on go to tego podpuścił? Dlaczego miał coś
wspólnego z takim potworem?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Wkrótce zrobiło się cicho i jedyne co słyszał
to szum wiatru. Wszystko działo się tak szybko. Znów był niedaleko wierzby, ale
na tyle daleko, że nie stanowiła zagrożenia. Leżał i trzymał się za brzuch.
Myślał, że już miał halucynacje, kiedy zobaczył nad sobą Jamesa Pottera. Nie
sądził, że to właśnie jego twarz zobaczy przed śmiercią. Jego nemezis. Severus
zaśmiał się krótko z ironii sytuacji. Potter uklęknął przy nim. Na jego twarzy
malowała się złość. Miał mocno zaciśniętą szczękę i głośno oddychał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Do cholery, co ci odbiło, że wpadłeś na taki
genialny pomysł, co?! – Zaczął odkrywać jego brzuch. Był wściekły, ale nie mógł
tak zostawić Snape’a. Musiał się upewnić, że nic poważnego mu się nie stało.
Snape’owi odebrało mowę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>James spanikowany spojrzał na swoje dłonie.
Były brudne od krwi Ślizgona, ale za nic nie mógł się dokopać do jego koszulki.
Szatę miał rozerwaną, a pod nią kilka warstw innych ubrań. Przegryzł dolną
wargę w zamyśleniu. Szarpnął Severusa w górę, zarzucił sobie jego ramię dookoła
swojej szyi i objął go w pasie. Snape czuł się nieco zażenowany, że to właśnie
przy Potterze był taki słaby i że to od niego uzyskał pomoc. Ze wszystkich
ludzi na świecie to James Potter prawdopodobnie uratował mu życie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Syriusz zastanawiał się, co się właśnie stało.
Czuł się niesamowicie winny i nie wiedział, czy mógłby sobie wybaczyć, gdyby
coś poważnego stało się Snape’owi. Remus w przypływie wściekłości rozwalił
fotel. Oderwał od niego nóżki, a obicie porwał. Syriusz właśnie siedział na nim
z opuszczonymi uszami. Wilkołak wędrował niespokojnie po chacie. Oprócz tego,
Lupin rozdrapał sobie skórę od szczęki po szyję z pragnienia. Na szczęście
Syriuszowi i Peterowi udało się go nieco uspokoić. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>James zniknął i do tej pory się nie pojawiał.
Blacka bardzo to martwiło. Myślał nad tym, jak wielkim śmieciem czyniło go to,
że bardziej martwił się o psychikę Remusa, gdyby stało się coś strasznego
Snape’owi, niż o samego Snape’a. Peter wspiął się na fotel i przysiadł obok
czarnego psa. Syriusz posłał mu smutne spojrzenie, a Peter myślał nad tym, jak
go pocieszyć. Przecież nie zrobił tego specjalnie. Nie pomyślał, że tak to się
mogło skończyć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Na zewnątrz robiło się coraz jaśniej. Zegar w
starej kuchni wskazywał na szóstą rano. Remus robił się coraz bardziej senny.
Syriusz nie mógł spać z niepokoju, ale nie mogli też zostawić Remusa samego w
nocy. Nie wiadomo, jaką krzywdę wtedy by sobie wyrządził. A na więcej krzywdy
Łapa nie mógł pozwolić. Razem z Peterem czekali, aż wilkołak zaśnie.
Standardowo. Kiedy to się wydarzyło, wbiegli w tunel, wychodząc tuż na błoniach
Hogwartu. Już w swojej ludzkiej postaci weszli do zamku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Jednym z najlepszych uczuć jest napicie się
wody, kiedy jest sucho w buzi po alkoholu. Tak przynajmniej uważała Ruby.
Popijała łyk za łykiem wody ze szklanki, stojącej na jej etażerce. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Tak myślałam, że ci się przyda – powiedziała
Lily. Czesała przy lustrze swoje rude włosy i przyjaźnie się uśmiechnęła. To
ona postawiła tam wodę dla współlokatorki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Ruby była jeszcze zaspana i dopiero po fakcie
doszło do niej to, co powiedziała Lily. Usiadła, ale wciąż była przykryta
kołdrą. Świat jej zawirował na chwilę, żeby zaraz wrócić do normy. Patrzyła na
wszystko zmrużonymi oczyma. Ciągle jeszcze jej wzrok przyzwyczajał się do
światła. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Dziękuję – odparła w końcu, znajdując w
sobie resztki sił. Podsumowując, czuła się dobrze, ale z chęcią pospałaby
jeszcze kilka godzin. – Która godzina? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Po ósmej. Zaraz idę na śniadanie. Mogę na
ciebie poczekać, jeśli chcesz. – Lily odłożyła szczotkę do włosów na komodę.
Ruby zastanawiała się dłuższą chwilę, a koleżanka obserwowała jej ruchy. A w
zasadzie ich brak. Ona tylko powoli mrugała. Jak już zdecydowała, jęknęła coś w
odpowiedzi i runęła z powrotem do pozycji leżącej. Ruby zawinęła się w kołdrę i
przewróciła się na drugi bok. – To chyba znaczy nie. – Lily zarzuciła na siebie
rozpinany sweterek i wyszła z pokoju.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Liczyła na to, że w Wielkiej Sali spotka
Jamesa. Poprzedniego wieczoru tak szybko zniknął, że chciała się upewnić, czy
wszystko było w porządku. Wiele miejsc przy stołach jednak było pustych.
Zazwyczaj tak było w sobotnie poranki. Większość uczniów chciała się wyspać,
kiedy miała taką możliwość. Lily była już przyzwyczajona do wczesnego wstawania,
stąd również była przyzwyczajona do widoku prawie pustej sali. Jamesa nigdzie
nie widziała, co też jej specjalnie nie dziwiło. Huncwoci obudzeni o tej porze
w weekendy to rzadki widok. Dlatego zjadła w spokoju śniadanie, uprzednio
pożyczając od kogoś najnowszy numer Proroka Codziennego. Nawet nie zauważyła,
kiedy niedaleko niej usiadło dwóch chłopców. Przyciągnęli jej uwagę, ponieważ
wielokrotnie wymawiali dwa imiona: James i Severus. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- … jaki Snape musi być za to wściekły? –
zapytał jeden z nich. Na oko byli młodsi od Lily o dwa lata. Wyglądali na
podekscytowanych. Ich głosy były ożywione, dlatego Lily dobrze słyszała ich
rozmowę, kiedy już się na niej skupiła.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Ciekawe, co się między nimi stało naprawdę.
Ja słyszałem, że się bili i Snape użył niewybaczalnego zaklęcia. – Puls Lily
gwałtownie przyspieszył. <i>O czym oni mówią? Jeśli James znowu znęcał się nad
Severusem, to przysięgam…<o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Ja słyszałem w sumie wiele plotek. Nie ma co
na razie o tym mówić, póki nie wiadomo co się stało. – Nie mogła już dłużej
wytrzymać. W końcu chodziło o dwie bliskie jej osoby. Przysunęła się bliżej
chłopców.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- A co się stało? – zapytała zmartwiona.
Młodzi Gryfoni spojrzeli na siebie zdezorientowani. Wyglądali jakby
telepatycznie razem obmyślali drogi ucieczki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Yy, no… Ponoć Snape leży w skrzydle
szpitalnym. Ale nikt nie wie dlaczego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- A co ma wspólnego z tym James? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- On go tam zaniósł. A to ciekawe skąd tych
dwóch znalazło się w nocy obok siebie, prawda? – odpowiedział drugi. On
zdecydowanie lubił wymyślać historie spiskowe. Wcześniej Lily słyszała inne
jego przypuszczenia, ale nie wsłuchiwała się aż tak, skoro nie wiedziała, że
chodziło o jej chłopaka i dawnego przyjaciela.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Skąd o tym wiecie? – Chłopcy znów spojrzeli
po sobie i jak jeden organizm wzruszyli ramionami. Lily wzięła głęboki oddech i
zacisnęła usta. Nie wiedziała, czy miała być wściekła czy zmartwiona, więc
buzowała w niej mieszanka tych dwóch emocji. Gwałtownie wstała od stołu i
wyszła z sali, nie kończąc swojego śniadania. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Kiedy James doczłapał w nocy ze Snapem do
skrzydła szpitalnego, od razu powiedział pani Pomfrey o pochodzeniu jego rany.
Szkolna pielęgniarka wiedziała, że Remus był wilkołakiem. Wiedziała też, że na
pewno nie zrobił tego celowo, a ranę od wilkołaka należało opatrzyć szybko.
Dawniej ona z Dumbledorem dawała Huncwotom cały wykład o tym, jakim zagrożeniem
może być Remus i jak sobie z tym poradzić. Miał nadzieję, że nigdy nie musiałby
korzystać z tej wiedzy. Ale oto stał on, James Potter przy pielęgniarce, kiedy
ona nakładała na ranę Severusa specjalnie przygotowaną substancję ze srebra i lebiody.
Miała ona sprawić, żeby rana zagoiła się bez większego problemu. Na szczęście
zadrapanie nie było zbyt głębokie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Wolałbym, żeby Potter tego nie oglądał. –
Powiedział w końcu Severus. Leżał na łóżku szpitalnym bez koszulki i krępował
się przy nim. James parsknął, ale odwrócił się i odszedł w głąb sali. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Nie mógł uwierzyć w to, że uratował mu życie,
a Ślizgon dalej traktował go podle. Na rękach wciąż miał jego krew. Całkiem o
tym zapomniał w przypływie adrenaliny. Podszedł do umywalki na zapleczu
skrzydła i dokładnie szorował dłonie, jakby krew Snape’a była skażona. W końcu
mógł odetchnąć. Nie musiał się już martwić o niego. Miał zapewnioną opiekę.
Taka huśtawka emocjonalna, jaka spotkała go tej nocy, wykończyła go
psychicznie. Czuł się tak zmęczony, że mógłby się położyć na jednym z łóżek w
skrzydle i zasnąłby natychmiastowo. Skórę miał już czystą, ale nie mógł przestać
jej myć. W końcu pani Pomfrey zakręciła mu kran powolnym ruchem i wręczyła
chusteczki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Wiesz, że zachowałeś się bardzo porządnie?
Znając waszą relację, można było się spodziewać czegoś innego. Ale nie dałeś
się ponieść emocjom. To bardzo dobra postawa, James – powiedziała cicho.
Położyła dłoń na jego ramieniu. Chłopak opierał się po obu stronach umywalki i
nie patrzył na pielęgniarkę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Miałem go zostawić na błoniach na śmierć?
Nie było w tym nic bohaterskiego. Każdy by zrobił to samo. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Jak to się w ogóle stało? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Nie wiem. – Po raz pierwszy na nią spojrzał.
Po takim wzroku wiedziała od razu, że nie kłamał. – Nie wiem, skąd on tam się
znalazł. Po prostu wyszedł przesz tunel prosto do chaty i wtedy… Wyciągnąłem go
szybko. Nie wiem, skąd się o nim dowiedział. Nie powiedział ani słowa odkąd
stamtąd wyszliśmy. Pani Pomfrey, co teraz będzie z Remusem? Nie wyrzucą go ze
szkoły, prawda? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Nie sądzę, ale nie ja o tym decyduję, James.
Najpierw musimy powiedzieć dyrektorowi, a on porozmawia z Severusem. Może uda
się go przekonać, aby zachował tajemnicę Remusa. Może powinieneś iść do pokoju
i się przespać? – zaproponowała łagodnym tonem. James pokiwał powoli głową.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Skierował się ku wyjściu ze skrzydła
szpitalnego. Rzucił na Snape’a szybkie spojrzenie przez ramię i opuścił
pomieszczenie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Wśród poduszek i kołdry ciężko było się
domyślić, czy w tym łóżku leżał człowiek czy to tylko pościel. Syriusz
przyglądał się uważnie posłaniu Jamesa. W pewnym momencie kołdra się ruszyła i
chłopak odetchnął z ulgą. To oznaczało, że Rogacz był bezpieczny, a skoro mógł
spokojnie zasnąć, to prawdopodobnie i Snape’owi nic się nie stało. To zdjęło
nieco poczucia winy z jego ramion. Syriusz usiadł na brzegu swojego łóżka.
Przebrał się w czystą koszulkę, ściągnął spodnie i w bieliźnie wślizgnął się
pod kołdrę. Dopiero jak się wygodnie położył, poczuł, że jeszcze nie do końca
wytrzeźwiał po przyjęciu Hufflepuffu. Miał wrażenie, jakby odbyło się ono wieki
temu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- James? – wymamrotał Syriusz, leżąc w łóżku.
Wpatrywał się w sufit i poniekąd nawet nie oczekiwał jakiejkolwiek odpowiedzi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Hm? – wydobył z siebie Potter. Syriusz
odetchnął ciężko. Musiał wyrzucić to z siebie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- To ja podpuściłem Snape’a, żeby wszedł do
tunelu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Co? – Poprawił się do pozycji siedzącej i
nagle wyglądał na całkowicie rozbudzonego. Syriusz wciąż leżał w tej samej
pozycji. Spojrzał tylko na przyjaciela zaszklonymi oczami. Jego zbolały wzrok trochę
zmusił Jamesa do uspokojenia się, ale nie mógł mu tego tak szybko wybaczyć. Black
faktycznie przejął się tą sytuacją, za to James za nic nie mógł zrozumieć, jak
w ogóle do niej doszło.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Wszystko z nim w porządku? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Kurwa, dlaczego? Po co to zrobiłeś? –
zignorował pytanie Syriusza. Buzowała w nim złość. Miał nadzieję, że otrzyma od
przyjaciela sensowne wytłumaczenie. – Co ty w ogóle sobie myślałeś?! Że to
będzie zabawne czy co? Ja naprawdę nie rozumiem!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Na Merlina, nie wiem! Nic nie myślałem! –
Syriusz też usiadł, chowając twarz w dłoniach. – Snape przyłapał mnie na
wyjściu z zamku i nie chciał odpuścić. Wypytywał, gdzie idę, ale nie sądziłem,
że za mną pójdzie. Myślałem, że się wystraszy wierzby albo, że ona go odtrąci. Do
diabła, przecież po coś tam ona jest! Naprawdę, wszystko robiłem szybko i
miałem nadzieję, że go zgubię… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Masz szczęście, że to się tak potoczyło, a
nie inaczej. – James parsknął z wyczuwalną pogardą i pokręcił głową z
niedowierzeniem. – Mogło być dużo gorzej. Naraziłeś nas wszystkich, już nie
mówiąc o Remusie. Wiesz, jakby cię znienawidził, gdyby go zabił? I siebie
zresztą też, nie od dziś wiadomo, ze czuje do siebie odrazę, a co dopiero by
było, gdyby… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Czyli wszystko w porządku ze Snapem, tak? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Tak. Po prostu… Teraz wie o wszystkim. Wie o
przejściu pod wierzbą. – James zaczął wyliczać na palcach. – Wie o tajemnicy
Remusa, wie, że jestem animagiem i pewnie domyślił się, że wy też. – Spojrzał w
końcu na Petera, który też był z nimi w pokoju i z zamyśleniem przysłuchiwał
się kłótni. Czuł się jak dziecko, którego rodzice mają kryzys w małżeństwie. –
Czy muszę przypominać, że jesteśmy nimi nielegalnie? Może nas zgłosić do
Ministerstwa Magii i będziemy mieć poważne problemy. Może zgłosić Remusa.
Dumbledore może nas wyrzucić ze szkoły. Jest tyle możliwości, że nie mam
pojęcia, co się wydarzy. Nie mogę uwierzyć w to, jak nieodpowiedzialnie się
zachowałeś, Łapo. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Przepraszam. Naprawdę jest mi przykro. Nienawidzę
Snape’a, ale nie chciałem, żeby zginął. – Syriusz długo patrzył prosto w oczy
Jamesa, chcąc go przekonać. Bolało go, że jego najlepszy przyjaciel, wydawał
się mu nie wierzyć. I chyba nigdy wcześniej nie był na niego aż tak zły. Czy
był takim złym człowiekiem, że nawet James nie chciał mu uwierzyć? Przez głowę
przeszła mu myśl, że być może wcale nie różnił się wiele od pozostałych
członków rodu Blacków. Całe życie starał się być inny niż jego rodzina. Tylko
czy nie zgubił się gdzieś po drodze i nie pomylił kierunków? – Nie wierzysz mi?
– jego głos mimowolnie się załamał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Nie mogę teraz na ciebie patrzeć, Syriusz. –
James zacisnął szczękę, mówiąc mu to prosto w oczy. Położył się i odwrócił się
plecami do Blacka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>W pokoju nastała cisza. Atmosfera była wroga i
tak gęsta, że Syriusz nie mógł wytrzymać w sypialni dłużej, niż było to
konieczne. Czuł się, jakby miał się w niej zaraz udusić. Poruszając się cicho
niczym duch, wyszedł do łazienki. Miał wrażenie, że w sercu miał tysiące igieł,
które powbijał mu James i kompletnie nie wiedział, jak miał to naprawić. Musiał
zdać się na czas i liczyć, ze złość Pottera przejdzie sama. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Po zimnym prysznicu czuł, że trochę ochłonął. Tak
jakby zmywał z siebie wspomnienia tej nocy. Wytarł ręcznikiem mokre włosy, ale
nawet gdy mył zęby, z czarnych kosmyków pojedyncze krople wody spadały mu na
czoło. Delikatny zarost zawitał na jego twarzy. Syriusz spojrzał sobie w oczy w
swoim odbiciu w lustrze. Nie był złym człowiekiem. Każdy przecież popełnia
błędy. Nagle zdał sobie sprawę z tego, że jest tylko jedno miejsce, w którym chciałby
teraz być.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Ze swojej skrzyni przy łóżku wyciągnął wygodne
spodnie dresowe i białą koszulkę. Nie przejmował się mokrymi włosami. Wyszedł
po cichu z dormitorium i przekradł się do damskiej części wieży. Gryfoni powoli
wracali do życia, ale na szczęście nie było ich wielu. Dzięki temu mógł w miarę
swobodnie zmierzać ku sypialni Ruby i był prawie pewny, że nikt go nie widział.
Zapukał lekko dwa razy w drewniane drzwi i przez dłuższy czas nikt mu nie
otwierał. Ponowił próbę, co przyniosło już lepsze skutki. W progu stanęła
zaspana Ruby i miała bardzo zmieszany wyraz twarzy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Czy ja śnię, czy do mojej sypialni przyszedł
pan Syriusz Black? – zażartowała, a on uśmiechnął się delikatnie. Od razu czuł
się lepiej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Sen na jawie, moja droga. Mogę wejść? –
Dziewczyna skinęła głową i wpuściła go do środka. W pokoju była jeszcze
Anastazja Leon, ale leżała w swoim łóżku i czytała książkę. Syriusz przywitał
się z nią, a ona nie wyglądała jakby miała coś przeciwko jego wizycie. Nawet
nie wyglądała na zaskoczoną. Ruby usiadła na swoim łóżku i ziewnęła przeciągle.
– Spałaś?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- Próbowałam zasnąć od kilku minut. A coś się
stało, że tak wcześnie przyszedłeś? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 12.0pt; line-height: 106%;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>- W sumie to tak, ale miałem nadzieję, że
sobie pośpimy i nie będziemy o tym rozmawiać. Nie spałem całą noc. – Spojrzał na
nią błagalnym wzrokiem. Światło wpadające do pokoju przez okna, odbijało się od
jego ciemnych, niemal czarnych tęczówek. Nie potrafiła odmówić takiemu
spojrzeniu. Westchnęła głośno i przesunęła się, aby zrobić Syriuszowi więcej
miejsca.<o:p></o:p></span></div>
<br />Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-76998038587668733442019-07-02T13:28:00.001-07:002019-07-28T14:45:16.079-07:00Rozdział 21 - Siedem minut <br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Syriuszowi bardzo podobało się to, że Ruby pozwalała
mu na coraz odważniejsze ruchy. Kiedy się poznali, nawet nie przypuszczałby, że
pozwoliłaby mu obejmować się ramieniem i mówić prosto do ucha, kiedy odwracał
głowę i chciał jej coś powiedzieć. Nie musiałby tego robić, gdyby trybuny nie były
tak głośne. I w zasadzie nie były, musiał tylko znacząco podnieść głos, żeby
ktokolwiek go usłyszał, ale po co miał krzyczeć, jeśli były lepsze sposoby
komunikacji? Więc Syriusz bardzo dużo rozmawiał z Ruby, ciesząc się jej
bliskością w tamtym momencie. W dodatku miał wrażenie, że uzależnił się od
zapachu jej perfum.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Ruby natomiast przechodziły dreszcze za każdym razem,
kiedy Syriusz mówił jej coś do ucha. Nadal nie wiedziała, dlaczego tak działała
na nią głębia i bliskość jego głosu, nie potrafiła tego wytłumaczyć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Patrzyła na, uśmiechającego się od ucha do ucha,
Syriusza, kiedy Regulus złapał złoty znicz, zapewniając Ślizgonom zwycięstwo z
dosyć sporą przewagą punktową nad rywalami. Ciemne oczy starszego Blacka
przepełniała duma. Ze śmiechem radości na chwilę przytulił Ruby i odłączył się
do reszty Huncwotów, aby podzielić się z nimi swoją radością. Ruby patrzyła na
nich. Przybijali sobie<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">piątki, mimo że połowa z nich kibicowała drużynie
Ravenclaw. Nie słyszała, co mówili, ale zobaczyła, że Peter i James wyciągali z
kieszeni spodni galeony i położyli je na dłoniach Remusa i Syriusza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Oczywiście, że się założyli, jakżeby inaczej… Ruby
parsknęła pod nosem i wywróciła oczami. Odwróciła się i wzrokiem szukała Heli,
która najwidoczniej miała ten sam pomysł i znikąd znalazła się tuż przy
Gryfonce. Heli chwyciła ją pod ramię i pociągnęła w kierunku zejścia z
trybunów, dokąd kierował się duży tłum uczniów i nauczycieli.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Puchonka oczywiście zaczęła od tony niezręcznych
pytań, na które Ruby niekoniecznie chciała odpowiadać w tym tłumie ludzi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Wiesz, Gabriel Gabrielem, ale kiedy Syriusz cię
objął to myślałam, że dziewczyny za mną wybuchną. - Heli zaśmiała się, gdy
wchodziły do zamku. – Swoją drogą zdziwiłam się, że mu na to pozwoliłaś. Co się
stało z „nie chcę być jego kolejną dziewczyną”? – Zadziornie szturchnęła Ruby
łokciem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Heli, jesteśmy tylko przyjaciółmi, zresztą… Uch,
nieważne, nie rozmawiajmy o tym. – Ruby spojrzała na przyjaciółkę błagalnym
wzrokiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Dobra… Idziesz do mnie? Możemy zrobić zadanie na
zielarstwo razem. – Heli znów nie czekała na odpowiedź i pociągnęła Ruby w
stronę pokoju wspólnego Hufflepuffu. Ruby wywróciła oczami, bo wiedziała, że
zadania pewnie nawet nie ruszą, dlatego bardzo rzadko umawiały się na wspólną
naukę. Po prostu nigdy nie wychodziło im to na dobre. Zawsze znalazły się lepsze
zajęcia, lepsze tematy do omówienia niż to, co akurat miały robić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- O, skoro już mowa o zielarstwie to przypomniało mi
się, że obrazy mi powiedziały, że Sprout i Slughorna ciągnie coś do siebie. W
nocy wychodzili razem z zamku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Czekaj… co? Fuj. A po drugie… Obrazy ci powiedziały?
– Ruby zmarszczyła brwi. Obrazy w Hogwarcie faktycznie żyły własnym życiem.
Postacie, które one przedstawiały, ruszały się, mówiły, nawet mogły przechodzić
do sąsiednich ram. Większość uczniów raczej nie przywiązywała dużej wagi do ich
obecności, co mogło okazać się sporym błędem. Ruby dopiero teraz naszła ta
refleksja.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Właśnie nikt nie zwraca na nie uwagi, a one wiedzą o
rzeczach, o których nawet byś nie pomyślała. Ściany mają uszy, więc radzę
uważać. Szczególnie ty i nasz Kingston… albo Black – szepnęła wymownie, a Ruby uderzyła
ją w ramię.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Następnego dnia rano Huncwoci obudzili się przez huk,
jaki spowodował spadający z łóżka Peter. Mruknął coś cicho, kiedy spotkał się z
podłogą, ale to nie zakłóciło jego snu. Tak czy inaczej, była już pora, kiedy
nie było sensu próbować ponownie zasnąć. Za godzinę miało być śniadanie, lecz
nikomu się nie śpieszyło. Remus przewrócił się na drugi bok, Syriusz przykrył
sobie głowę poduszką, a James powoli usiadł na brzegu łóżka. Gdyby zamknął oczy
na dłuższą chwilę, mógłby zasnąć na siedząco.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Czy wam też się tak nie chce jak mi? – zapytał
Syriusz zaspanym głosem, uprzednio ściągając poduszkę z twarzy. Pogoda również
nie była zachęcająca, całą noc padał deszcz i nie zapowiadało się, aby w
najbliższej chwili miał przestać. Jedyna motywująca ich myśl to to, że dziś był
piątek. Dziś Hufflepuff organizowało imprezę, na którą Syriusz został
zaproszony przez Ruby. Uśmiechnął się delikatnie na to wspomnienie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Potter wziął okulary z szafki nocnej, nasunął je na
nos i wstał w materaca. Poczłapał do Petera i szturchnął go stopą w plecy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Wstawaj, Glizdek. – Peter otworzył oczy i po kilku
sekundach usiadł na łóżku, podnosząc z podłogi kołdrę, która spadła razem z
nim. Tak wyglądały ich typowe poranki. Nikt z nich nie wstawał chętnie na
lekcje, co przez ich lata nauki było stałym elementem. Szczególnie w piątki,
które każdy traktował jakby to już był dzień wolny. Coś jednak było nie tak. To
zawsze Remus wstawał pierwszy i skłaniał do tego innych.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Syriusz odrzucił poduszkę z głowy i spojrzał na
Lupina. Leżał w pozycji embrionalnej, miał zamknięte oczy i zmarszczone brwi.
Wyglądał jak zwinięta w kulkę kołdra.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Hej, Lunio, wszystko w porządku? – zapytał
zatroskany Syriusz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Mhm – mruknął. – Tylko źle się czuję – powiedział
cicho, otwierając oczy. – Nie wiem, czy dam radę iść dzisiaj na lekcje. –
Dzisiejszej nocy wypadała pełnia księżyca, więc Remus jako wilkołak naturalnie odczuwał
symptomy zbliżającej się przemiany. Tak było każdego miesiąca, więc Lupin
zdążył się już w tyle lat do tego przyzwyczaić. Nawet kolegom znudziły się już
żarty porównujące likantropię do comiesięcznej menstruacji.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Huncwoci wkrótce zebrali w sobie siły i oblegali
umywalkę w łazience, myjąc zęby. Nawet Remus już zapinał guziki pogniecionej, białej
koszuli, która była częścią mundurka szkolnego. Ręce mu się trzęsły i nie mógł nad
tym zapanować. Sfrustrowany, zacisnął je w pięści i po chwili kontynuował
poprzednią czynność. Byli już właściwie gotowi do wyjścia na śniadanie, kiedy
James przenikliwie obserwował ruchy Lunatyka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Lunio, nie wyglądasz najlepiej – przyznał James,
krzyżując ramiona na piersi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Nadal wyglądam lepiej od ciebie, Rogaczu – odgryzł
się Remus, zmierzając w stronę drzwi. Czuł się jak gówno i wszyscy o tym
wiedzieli, mimo że on zawsze udawał, że nic mu nie było. Lupin nie lubił robić
z siebie ofiary, nie potrzebował litościwych spojrzeń znajomych. Był słaby i
pękała mu głowa. Co kilka minut dzwoniło mu w uszach, a czasem wyostrzały mu
się losowe zmysły. Najmniejszy hałas był dla niego głośnym hukiem. Nawet czasem
mógł słyszeć rozmowy Gryfonów mieszkających piętro wyżej. Dla wielu osób
brzmiało to jakby było to czymś rewelacyjnym, super mocą, ale miało się to nijak
do rzeczywistości. Wszystkie te dźwięki mieszały się, powodując głośny szum.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Ha, ha. – James wywrócił oczami. – Ale poważnie,
chyba nie powinieneś iść na lekcje.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Remus westchnął ciężko, ale musiał przyznać
przyjacielowi rację. Bezradnie opuścił ramiona wzdłuż ciała i usiadł na brzegu
łóżka Syriusza, bo to było najbliżej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Dobra, zostanę. Nie czuję się najlepiej – przyznał.
Nawet nie miał ochoty na śniadanie. Huncwoci kiwnęli do niego głowami i wyszli
z pokoju. Remus ponownie westchnął i opadł plecami na materac, leżąc na nim i <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>trzymając nogi na podłodze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Zakrył dłońmi twarz, z chęcią by znów poszedł spać.
Poluzował krawat i przymknął oczy. Nie wiedział, ile minut minęło, kiedy
usłyszał otwierające się drzwi do sypialni. Powoli spojrzał w ich kierunku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Pomyślałem, że może nie chciałbyś być sam. – Syriusz
uśmiechnął się i usiadł obok niego. Również zdjął krawat i odpiął pierwszy
guzik koszuli. – Przyniosłem ci żarcie. – Łapa położył Remusowi na brzuchu
talerz pełen różnego jedzenia. Lunatyk ostrożnie podparł się na łokciach i
spojrzał na śniadanie. Zaburczało mu w brzuchu. Okej, jednak miał na nie
ochotę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Po prostu nie chciało ci się iść na lekcje, prawda? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Ruby zerwała się z łóżka, tak szybko jak tylko
spostrzegła, że nie było to jej łóżko. Zajęło to kilka sekund zanim jej mózg
zanotował, że był to pokój jej przyjaciółki. Heli nadal spała zwinięta w kłębek,
a na niej leżały kawałki pergaminu i książki. Ruby posprzątała swoje rzeczy i
wzięła swoje zadanie domowe. Była zaskoczona, ale nawet zdołały je zrobić. Nie
sądziła, że w ogóle się za nie zabiorą. Z łazienki wyszła Destiny – wysoka
dziewczyna w bardzo ciemnych włosach. Uśmiechnęła się do Ruby, jednak ona nie
potrafiła określić czy był to szczery uśmiech, czy też nie. Niestety Destiny
nie była osobą, do której Ruby pałała sympatią. Mogły ze sobą rozmawiać, ale
przy dłuższej konwersacji Puchonka działała jej na nerwy. Poza tym przy Destiny
trzeba uważać na słowa, jeśli nie chcesz, aby rozniosły się po całym Hogwarcie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Obudź Heli, zaraz śniadanie – Destiny oznajmiła
cicho, zapinając naszyjnik na szyi. To uprzedzało pytanie Ruby o godzinę. Cahan
szturchnęła Heliotropę, która powoli otworzyła oczy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Wstawaj, spóźnisz się – rzuciła Ruby, przyciskając
książkę do piersi. Ona sama musiała wrócić do wieży Gryffindoru i się przebrać,
wykonać wszystkie poranne czynności, a nie miała wiele czasu. Heli mruknęła tylko
coś nieprzytomnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Pospiesznie pożegnała się z Heli i szybkim krokiem
opuściła jej sypialnię, a następnie pokój wspólny Puchonów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Ich dom znajdował się w piwnicy, więc kiedy z niej
wyszła, była od razu na korytarzu przy głównych schodach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Ktoś tu spędził noc poza swoim domem. – Usłyszała za
plecami sugestywny ton Syriusza. Wywróciła oczami, a on dorównał jej kroku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Skąd wiesz? – Zmarszczyła brwi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Masz na sobie wczorajsze ubrania, Cahan. Poza tym
twój chłopak zaczął tutaj pracować, więc…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- To nie jest mój chłopak. – Ruby spiorunowała go
wzrokiem, a Black uśmiechnął się złośliwie. – Byłam u Heli, jeśli musisz
wiedzieć. Robiłyśmy wieczorem lekcje i zasnęłyśmy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Spokojnie, dyniuszko, tylko sobie żartuję. – Uśmiech
nie znikał mu z twarzy, kiedy wspinali się po schodach. Prawdę mówiąc, na samą
myśl, że Gabriel pracował teraz w Hogwarcie, Syriusz gotował się w środku. Z
drugiej strony ulżyło mu, ponieważ wiedział, że Ruby nie posunęłaby się do
czegoś takiego, jak romans z nauczycielem. Poniekąd stracił konkurencję, co go
cieszyło. Syriusz jeden, Gabriel zero. I tak nie mógł znieść widoku tego
najbardziej brytyjskiego Brytyjczyka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Zawsze rano jesteś taki denerwujący? – zapytała
retorycznie, patrząc mu w oczy. Dopiero wtedy zauważyła, że niósł w dłoniach talerz
z jedzeniem. – Co robisz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Niosę Luniowi jedzenie. Wiesz, źle się czuje, więc
chociaż mu umilę ten czas.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- To nawet miłe z twojej strony. – Syriusz przepuścił
ją przez portret Grubej Damy. Nie podobało mu się to, że Ruby brzmiała na
zaskoczoną.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Widzisz, nie taki Black straszny jak go malują. –
Puścił jej perskie oczko i po tych słowach rozeszli się w różne strony do
swoich dormitoriów. Ruby głośno westchnęła i pokręciła głową z niedowierzeniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Syriusz nawet lubił chodzić na lekcje, ale jeszcze bardziej
lubił je opuszczać. Przesiedział w pokoju z Remusem wszystkie godziny lekcyjne
i niczego nie żałował. Lupin czuł się beznadziejnie, ale cieszył się z obecności
Łapy. Próbował go wysłać na lekcje, ale ten uparcie mu towarzyszył, za co był
wdzięczny. Może i nie chciał litości przyjaciół, ale przynajmniej nie nudził
się tak, gdy wszyscy byli na lekcjach, a długa rozmowa odciągnęła jego uwagę od
złego samopoczucia. Syriusz zawsze chciał być dla kogoś tym, kim był dla niego
James i chyba mu się udało. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Wieczorem wszyscy Huncwoci byli w swojej sypialni,
kiedy Syriusz wyszukiwał w kufrze ubrań, które chciał założyć. Problem polegał
na tym, że sam nie był pewien, czego szukać. Bezradny przeczesał palcami swoje
ciemne włosy i złożył dłonie na karku. Przez ten gest jego fryzura straciła
swój kształt i wyglądała chaotycznie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Mówiłem wam, że Ruby mnie zaprosiła na imprezę? –
rzucił niby obojętnym tonem. James westchnął ciężko, ale w głębi duszy cieszył
się z radości przyjaciela.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Tylko jakieś trzy razy każdego dnia. Stary, czego ty
w ogóle szukasz? – Potter podszedł do niego. Spojrzał na rzucone na podłogę
ubrania. Śmieszyła go ta sytuacja, bo on zachowywał się dokładnie tak samo,
kiedy to Lily okazywała jakiekolwiek zainteresowanie jego osobą. Syriusz wyjął
z kufra czarny T-shirt i ciemne jeansy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Już niczego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Szybko się przebrał i przy lustrze jeszcze raz przeczesał
palcami włosy, próbując je jakoś znośnie ułożyć. – I jak? – Zaprezentował się
Jamesowi, rozkładając przed nim ramiona.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Jeśli Ruby na ciebie nie poleci, to zrobią to
wszyscy inni. – James próbował zachować powagę, a Peter parsknął śmiechem i
pokręcił głową. Syriusz trochę się stresował, chociaż sam nie znał dokładnie
powodu. Miał zamiar spędzić dużo czasu z Ruby, chciał jeszcze bardziej polepszyć
ich relację i chyba martwił się, że niechcący ją popsuje. Zachowywał się, jakby
szedł na randkę, mimo tego, że wiedział, że było to zwykłe przyjęcie, na które
zaprosiła go Ruby. Nic więcej. Odpędził od siebie negatywne myśli, pożegnał się
z Huncwotami i wyszedł z pokoju.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Przeszedł przez długi korytarz, mijając sypialnie
innych Gryfonów. Zszedł schodami do pokoju wspólnego. Ruby już tam na niego
czekała. Stała oparta o fotel i rozmawiała z jakąś dziewczyną, której Syriusz
nie znał. Nie zauważyła go, więc poświęcił chwilę na przyjrzenie się jej.
Ubrała prostą jasnoróżową bluzkę, przylegającą do jej ciała oraz białe spodnie
z wysokim stanem. Z włosami nie robiła nic, były naturalnie pofalowane. Według
Syriusza Ruby wyglądała bardzo uroczo, ale nie była to też żadna nowość.
Podszedł do niej z boku i objął ją ramieniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Ślicznie wyglądasz – powiedział, przerywając rozmowę
dziewczyn. Nawet nie spojrzał na jej rozmówczyni. Sprzedał przyjaciółce swój
najlepszy uśmiech. Ruby niemal natychmiast się zaczerwieniła. Nieznajoma
przywitała się z Syriuszem i dopiero wtedy zwrócił na nią uwagę. Zmierzyła go
od stóp do głów i już miała to spojrzenie, które Black widział setki razy. Nie
chciał brzmieć jak buc, ale musiał. Była to kolejna dziewczyna, która się w nim
„zakochała”. Nie dało się tego inaczej określić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Tymczasem Ruby nie wiedziała, czy miała strącić jego
rękę, czy też nie, jednak zrobiła to. Heli ostatnio uświadomiła ją, że zbyt
często z Syriuszem wyglądali jak para, a to jest coś, czego chciała uniknąć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Dziękuję. Możemy już iść? – zapytała z nadzieją w
głosie. Gryfonka obok jeszcze niedawno wypytywała ją o Syriusza. Ruby czuła się
wyjątkowo niezręcznie, szczególnie odkąd zjawił się on sam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Jasne. Panie przodem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">James tego dnia prawie nie widział się z Lily, więc
postanowił potowarzyszyć jej przy wieczornym patrolu korytarzy. Lily mówiła mu,
że nie było to coś pasjonującego. Miał zamiar się o tym przekonać lub sprawić,
aby stało się to co najmniej ciekawe.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Spacerowali wzdłuż korytarzu na parterze, gdzie mimo
dosyć późnej godziny, wciąż krzątało się sporo ludzi. Za pół godziny miała
wybić cisza nocna, a znajdowanie się poza swoim domem groziło utratą punktów
lub szlabanem. James zawsze chciał być prefektem właśnie ze względu na
możliwość rozdawania szlabanów. Szczególnie uczniom, których nie lubił.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Wiesz, że musisz sobie pójść po ciszy nocnej, nie? –
uświadomiła go Lily.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Och, daj spokój. Moja dziewczyna jest prefektem,
powinienem mieć jakieś korzyści z tego. Zresztą Hufflepuff urządza dziś
imprezę, dużo ludzi będzie poza domem. Chyba przymkniesz na nich oko?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Wiesz, to nie jest tak, że jeśli znasz się z
prefektem to nagle jesteś nietykalny. Poza tym oni wszyscy wiedzą, co im grozi,
jeśli nie będą dyskretni i…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Och, Evans. – James przerwał jej i przyciągnął do
siebie ramieniem, po czym pocałował ją w skroń. – Wyluzuj trochę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Właśnie dlatego to ja jestem prefektem, a ty nie. –
Dźgnęła go palcem w bok, a James zaśmiał się, chociaż trochę go to zabolało.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Szybkim krokiem zza ich pleców wyszła ciemna postać.
Snape minął ich tak szybko, że gdyby niczego nie powiedział, James pomyślałby,
że to tylko przeciąg.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Żałosne – mruknął, kiedy przeszedł obok nich. Czarna
peleryna powiewała za nim. Przypominał Jamesowi dementora. Severus nawet na
nich nie spojrzał. Wzrok miał wbity przed siebie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Przestań się mazać, Smarku – skomentował James. Nie
mógł się powstrzymać. Gość zwyczajnie grał mu na nerwach. Mógł się założyć, że Śligon
miał łzy w oczach i chciał to przekazać Lily, ale ta spojrzała na niego spod
byka. Zrzuciła jego rękę z ramienia. – To on zaczął – dodał cicho. Czasem miał
wrażenie, że rudowłosa nie zauważała wszystkiego, co robił Snape, ale zauważała
wszystkie docinki Jamesa, które zresztą ostatnio zdarzały się coraz rzadziej. A
uwaga Snape’a była jak najbardziej zbędna.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Severus niemal nigdy nie odpuszczał sobie złośliwej
uwagi, widząc Pottera, a ten nie był mu dłużny. Nie chciał być, lecz zwykle
powstrzymywał się przy Lily, aby później mu się odpłacić. Taka była ich relacja
i choć jedna strona chciała ją złagodzić, druga na to nie pozwalała. Po prostu
inaczej się nie dało. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Przyjęcie trwało już od dwóch godzin. Syriusz musiał
przyznać, że imprezy u Puchonów były najbardziej godne zapamiętania. Sam nie
wiedział dlaczego. Zawsze mu się wydawało, że to Hufflepuff miał najbardziej
wyluzowanych uczniów i to oni stwarzali świetną atmosferę. Nie działy się
niezwykłe rzeczy, poza grą, która w Hufflepuffie była już tradycją. Tylko u
nich w salonie było specjalne pomieszczenie, do którego wchodziło dwoje ludzi i
nie wychodzili, dopóki się w nim nie pocałowali. Teoretycznie powinni całować
się przez siedem minut. Dopiero po upływie tego czasu drzwi się otwierały, ale wystarczył
jeden całus i resztę czasu można było przesiedzieć w niezręcznej ciszy.
Syriuszowi podobał się ten pomysł. Destiny przedstawiła go wszystkim kilka
minut temu, a pierwsza para już była w środku. Osoby były losowane, na tym
polegała zabawa. Nie każdy brał w niej udział, nikt nie był zmuszany.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Syriusz siedział obok Ruby na żółtej sofie. Ruby
trzymała nogi na nogach Syriusza i to było dla niego jak najbardziej w
porządku. Oboje obserwowali uczniów wchodzących do tego pomieszczenia i dyskutowali
na ich temat. Zresztą nie tylko oni, robili to wszyscy siedzący nieopodal nich
przy stole. Można było to uznać już za stały element gry. Bierzesz w niej
udział – jesteś tematem rozmowy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Nawet pasują do siebie – skomentowała Ruby, patrząc
na nich. Przechyliła głowę na bok, jakby wyobrażała sobie już ich wspólną
przyszłość.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- No nie wiem, Susan jest strasznie nieśmiała, nie
zdziwię się, jeśli nie wyjdą stamtąd przez dziesięć minut, bo będzie się bała
go pocałować – zachichotała Heli, popijając piwo z butelki. Ruby również się zaśmiała.
Ogólnie dużo się śmiała, kiedy była pod wpływem alkoholu. Nic nie potrafiła na
to poradzić, tak się po prostu działo.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Było kiedyś tak, że ktoś tam wszedł i zostali parą?
– zapytał Syriusz, na co odpowiedziała mu Destiny.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Jasne, Jane i Chester.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Ruby spojrzała na nią z zaskoczeniem. O Jane i
Chesterze było całkiem głośno jakiś rok temu. Byli uroczą parą, każdy kto ich
widział, mógł zazdrościć im związku. Chester, zapraszając ją na bal ostatniej klasy,
zachęcił kilkadziesiąt portretów do zaśpiewania Jane piosenki. Ruby widziała to
na własne oczy, a brzmiało to wręcz cudownie. Nie wiedziała, że tak się zaczął
ich związek.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Chcesz tam wejść? – Syriusz uśmiechnął się zalotnie
do Ruby, a ona parsknęła śmiechem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Z tobą?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Tak. Bawi cię to?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Ruby wybuchła śmiechem i kiwnęła twierdząco głową.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Musiałabym wypić o wiele więcej niż do tej pory,
żeby to zrobić. – Wzięła kolejny łyk whisky. – Poza tym nie chciałabym robić
twojej adoratorce przykrości. – Złośliwie się do niego uśmiechnęła. Tak, na imprezie
była także Lena. Co jakiś czas spoglądała w ich kierunku, raz nawet próbowała
zagaić do Syriusza, ale kiedy wykończyli temat, nastała niezręczna cisza. Nawet
kiedy próbował pociągnąć rozmowę, Lena zamykała się w sobie, jakby wyuczyła się
scenariusza, którego Syriusz nie przestrzegał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Cóż, noc jest jeszcze młoda. – Wziął ze stołu
butelkę whisky. Dolał jej sobie i Ruby. Ruby nie mogła się nadziwić temu, co
robił Syriusz. Czasem desperacko próbował ją poderwać, co kończyło się tylko śmiechem
dziewczyny. Nie wiedziała nigdy jak ma zareagować. Poza tym wcale nie wypiła
dużo i nie zamierzała się upijać. Odrobinę bała się, że mogłaby zrobić z
Syriuszem coś, czego później by żałowała. I nie chodziło jej tylko o pocałunki
czy nawet seks. Bała się, że namówiłby ją do czegoś szalonego, przez co miałaby
poważne kłopoty. Jednak gdyby coś takiego miało miejsce, Ruby poprosiła
Heliotropę, aby ta ją za wszelką cenę powstrzymała. Tak na wszelki wypadek.
Ciągle miała też z tyłu głowy Gabriela. Czasem ogarniało ją poczucie winy, gdy
Syriusz z nią flirtował, a ona się nie opierała. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Przyjęcie trwało w najlepsze, z każdej strony
rozbrzmiewały śmiechy i rozmowy. Grała muzyka, a wszystko się ze sobą w pewien
sposób komponowało i nie tworzyło razem nieznośnego hałasu. Syriusz właśnie
opowiadał kawał jakiejś grupce dziewczyn, na co one wybuchły gromkim śmiechem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Wiedział, że żart nie musiał być nawet zabawny, aby
tak zareagowały, bo większość z nich chciała mu się tylko przypodobać. Był tego
świadomy, ale i tak pieściło to jego ego. Właśnie zaczęła grać jedna z jego
ulubionych piosenek The Beatles. Ożywiło go to. Uciekł od wielbicielek, mimo że
jedna z nich coś do niego mówiła. Ucięła w połowie zdania. Podbiegł do Ruby,
która rozmawiała z jakąś Puchonką. Miał nieodpartą ochotę z nią zatańczyć. Już
zaczynał odczuwać efekty alkoholu. Bez słowa chwycił ją za rękę i pociągnął na
środek pokoju wspólnego. Ruby na początku nie wiedziała, co się dzieje. Black
okręcił nią wokół jej własnej osi kilka razy, a wszyscy patrzyli się na nich
jak na wariatów. Chyba byli równie zaskoczeni co dziewczyna. Wkrótce do ich
tańca dołączyło więcej osób. Gdy piosenka na końcu zwolniła, Syriusz
przyciągnął Ruby do siebie. Trzymał jedną rękę na jej talii, a drugą w powietrzu,
ściskając jej dłoń. Spojrzał na jej rozpromienioną twarz. Uśmiechała się
szeroko, a jej włosy nieco pojaśniały. Podziwiał każdy szczegół jej twarzy, a
piosenka ucichła.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Jesteś niemożliwy – powiedziała nieco zdyszana,
zmęczona tańcem. Black wzruszył ramionami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Zdarza mi się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Evans, zróbmy coś szalonego. – James nie mógł
zliczyć, ile razy już ziewnął, podczas patrolowania korytarzy. Nudził się, a
także powoli łapało go zmęczenie. Chodzenie po całym Hogwarcie w jedną i drugą
stronę nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy, mimo że chodził po nim z Lily.
Co jakiś czas spotykali też Severusa, który także pełnił rolę prefekta. Na
szczęście trzymał się tylko okolic swojego domu, tak jak powinna to robić Lily,
ale na wcześniejszą prośbę Jamesa zmieniła trasę. W duchu przyznał jej rację.
Faktycznie nie było to coś pasjonującego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Uspokój się, James. Nikt ci nie każe tu być, wiesz o
tym?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Wiem, ale chcę tu być. Tylko wyobrażałem sobie to
nieco inaczej... – Potter złapał Lily za rękę i nieco przyciągnął ją do siebie.
Na korytarzach panował półmrok, a dźwięk ich kroków odbijał się od ścian zamku
i rozchodził się po nim echem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Niech zagadnę. Myślałeś, że pójdziemy do Działu
Ksiąg Zakazanych albo nie wiem, wymkniemy się z zamku?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- O, skoro już proponujesz! – Chłopak podekscytował
się, ale Lily nie podzielała jego entuzjazmu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">James rozejrzał się dookoła. Byli tam tylko oni, nie
zdarzało się to często. Chciał zobaczyć, co kryła biblioteka Hogwartu. Miał też
nadzieję, że Lily pokaże mu jakieś tajne przejścia, o których nie miał pojęcia.
Z chęcią dodałby je do mapy Huncwotów. Ale oni tylko spacerowali w tę i z
powrotem. Znalazł jednak dogodne miejsce i moment, na który czekał od dłuższego
czasu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Objął Lily w pasie i pocałował ją długo i namiętnie.
Zrobił krok w jej stronę, zmuszając ją, aby sama się cofnęła. Cicho pisnęła mu
w usta, gdy jej plecy spotkały się ze ścianą. Wystraszyła się, że wpadła na
osobę trzecią. W jej głowie już się pojawiły obrazy tego, że ktoś ich obserwuje
i zaczęła panikować w środku. Chciała odepchnąć Jamesa od siebie, ale nie mogła
znaleźć na to odpowiednio dużo silnej woli. W końcu on sam przerwał pocałunek i
oparł swoje czoło o czoło Lily.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Mniej więcej tak to sobie wyobrażałem. – Cmoknął ją
jeszcze w czoło i uśmiechnął się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Nagle całkiem blisko nich rozległ się dźwięk kroków.
Lily szybko oderwała się od ściany i poprawiła ubrania. James obejrzał się za
siebie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Panno Evans, myślę, że patrol na dziś można
zakończyć. Miłej nocy – powiedział Dumbledore i życzliwie skinął głową do pary.
– Panie Potter, pański przyjaciel już czeka – szepnął i odszedł nucąc pod nosem
jakąś melodię, która także roznosiła się po całym korytarzu. Jego długa, siwa
broda falowała z gracją przy każdym jego kroku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Nie wiedzieli, skąd wziął się tam nagle dyrektor
szkoły. Czy byli tak zajęci sobą, że w ogóle nie słyszeli, jak się zbliżał?
James czuł się natomiast bardzo niezręcznie, a rudowłosa Gryfonka zarumieniła
się na policzkach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Myślisz, że wszystko widział? – zapytała szeptem,
wpatrując się w oddalającą się sylwetkę Dumbledore’a. James nie odpowiedział. Zastanawiał
się, co miał na myśli starzec. <i>Pański przyjaciel już czeka</i>. Powtórzył sobie
to zdanie kilka razy w myślach, starając się zrozumieć. Sens tych słów dotarł
do niego tak nagle, że aż wciągnął gwałtownie powietrze. Nie wierzył, jak mógł
o tym zapomnieć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Miał rację, musimy już się zbierać. Jestem strasznie
zmęczony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Wszyscy w pokoju wspólnym Puchonów ucichli, kiedy
Destiny zabrała głos. Roześmiana podrzuciła swoją różdżkę, a ta obróciła się
kilka razy w powietrzu. Złapała ją i natychmiast wystrzeliły z niej dwa
promyczki światła. Wszyscy wiedzieli, co to oznaczało. Nastąpiło losowanie
kolejnych osób do 7 minut w niebie. Przez chwilę po pokoju wspólnym
rozbrzmiewała tylko muzyka. Zebrani czekali, aż światełka zatrzymają się,
ponieważ póki co, latały chaotycznie po pomieszczeniu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Ruby w głowie modliła się, żeby jej nie wybrały. Co
prawda w obecnym stanie miała do tego mieszane uczucia. Z jednej strony, nigdy
nikogo nie zmuszano do uczestnictwa. Z drugiej strony, co gdyby wylosowało ją i
Syriusza? Obawiała się, że mogłaby się zgodzić, a wtedy ich relacja nigdy nie
byłaby już taka sama. Alkohol jednak dodawał jej odwagi, a jej organizm zaczął
go odczuwać bardziej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Jedno ze światełek krążyło nad nią i Syriuszem, a
serce Ruby zamarło. <i>Nie, nie, nie</i>, pomyślała panicznie. Już zaczęła
myśleć nad milionem wymówek, których mogła użyć. Promyk zatrzymał się. Nad
głową Syriusza. Jego ciemne oczy szybko wyszukały, gdzie zatrzymało się światło,
które wyznaczało jego parę. Ku jego niezadowoleniu, nie była to Ruby Cahan. Los
wybrał równie ciekawą kandydatkę. Lena zarumieniła się i podbiegła do Huncwota.
Chwyciła go za dłoń i niemal zaciągnęła do niewielkiego pomieszczenia. Drzwi
się za nimi zamknęły i miały się otworzyć dopiero wtedy, kiedy para się
pocałuje. Black nawet nie miał kiedy zaprotestować.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Ruby zagryzła wargę. Stała za kanapą i opierała się o
nią. Na chwilę wbiła wzrok w dywan. Kiedy Syriusz wszedł do „nieba” z Leną, coś
ją ukłuło w środku. Szybko jednak wróciła do normy. Przecież Syriusz nie był
jej chłopakiem, nic do niego nie czuła. Tak szybko jak zdała sobie z tego
sprawę, zazdrość minęła. Zwaliła winę na alkohol we krwi. Pomyślała, że Syriusz
pewnie się ucieszył. Od dawna miał reputację uwodziciela. Nie raz bywał też na
imprezach Puchonów i zawsze brał udział w tej zabawie. Może to sprawi, że w
końcu przeniesie swoją uwagę z Ruby i obierze na cel Lenę? Poniekąd taką miała
nadzieję. Właściwie Ruby miała wiele nadziei w tamtym momencie. Wiele z nich
było sprzecznych ze sobą. Jej myśli wędrowały wszędzie. Ach, ile by dała, żeby
to los sparował ją i Gabriela i żeby mogli ze sobą spędzić te siedem cennych
minut. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Wszystko okej? – Z zamyślenia wyrwał ją znajomy
głos. Tuż obok niej stał Dorian. Ten sam Dorian Duluth, któremu pomagała w
zielarstwie. Jakkolwiek chamsko by to brzmiało, to jednak Ruby trochę zapomniała
o jego istnieniu. Zniknął z jej życia tak samo gwałtownie, jak się w nim
pojawił. Poza tym miała na głowie Gabriela i Syriusza. Swoją drogą to chyba
Syriusz „wypłoszył” Doriana z jej życia, odkąd prowadzili swoją wewnętrzną
rywalizację. Możliwe, że skoro Syriusz poszedł całować się z Leną, Dorian uznał
to za znak, że między Ruby a Syriuszem niczego nie ma. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Tak, tak. – Zapewniła go i uśmiechnęła się
delikatnie. – Chyba tylko trochę alkohol uderza mi do głowy. Jak się bawisz? –
Ruby nie do końca wiedziała, o czym rozmawiać z Dorianem. Nigdy nie spędzali
razem dużo czasu, rozmawiali zaledwie kilka razy. On westchnął ciężko. Chyba odpowiedź
też przychodziła mu z trudem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Całkiem okej. Trochę już mnie męczy bycie
skrzydłowym moich kumpli. I tak większość tych dziewczyn jest tu ze względu na
Blacka – parsknął śmiechem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- To chyba moja wina, bo sama go zaprosiłam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- O nie! – Zrobił zdziwioną minę. – To zdrada stanu i
gatunku męskiego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Może jakbyście trochę uwierzyli w siebie, zamiast
uważać się za gorszych od Syriusza, to by wam pomogło? – Ruby uniosła jedną
brew. – On naprawdę nie jest jakimś bogiem. To całkiem normalny chłopak jak wy
wszyscy. – Gryfonka przez chwilę sama nie mogła uwierzyć w to, co mówiła. To
znaczy naprawdę tak uważała, ale nie sądziła, że kiedykolwiek będzie bronić
Syriusza Blacka. Patrząc na to, jak podchodziła do ich znajomości na samym
początku, teraz widziała jak bardzo zmienił się jej stosunek do niego, odkąd
poznała go bardziej. Aż czuła lekkie poczucie winy, że wcześniej tak szybko go
oceniła. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Dopiero gdy drzwi zamknęły się za Syriuszem, dotarło
do niego, co miało się wydarzyć. On i Lena nie wyjdą stąd, jeśli się nie
pocałują. Sam nie wiedział, czy chciał to robić. Z jednej strony chciał być z
Ruby w drugim pokoju. Jednak od długiego czasu nie był z inną dziewczyną. No
cóż, długiego dla niego. Przecież był niedawno z Dorcas, która w zasadzie była
dla niego zabawą. Ruby nie miała nic przeciwko… chyba? Syriusz pokręcił głową,
chcąc odpędzić te myśli. Nie chciał drugi raz pomylić imion, całując się z kimś
innym. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Lena wyglądała na zestresowaną. Huncwot wiedział, że
blondynka była nim zauroczona i kilka razy próbowała z nim flirtować. Wszystkie
te spotkania kończyły się niezręcznie. Rozejrzał się po ciasnym pomieszczeniu.
Przypominało schowek na miotły. Było ciemno, ale jego wzrok już się
przyzwyczaił do ciemności i zauważył nad ich głowami półki z różnymi pudełkami.
Był już w tym miejscu kilka razy, ale pierwszy raz czuł się w nim dziwnie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Czy to nie zabawne, że wybrało akurat nas? – zaczęła
rozmowę Lena. Syriusz powstrzymał się od odetchnięcia z ulgą, bo on sam nie
miał pojęcia co zrobić i co powiedzieć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Dobra, stary. Musisz przybrać strategię</span></i><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">,
zaczął mówić do siebie w myślach Black. <i>Jeden cmok i wychodzimy, czy iść na
całość? Ruby jest na zewnątrz. Ale Ruby nie jest twoją dziewczyną, masz prawo
tu być. Ten pocałunek i tak nic nie znaczy. A Lena będzie się bardzo z tego
cieszyć. Spraw trochę radości dziewczynie. </i>Spostrzegł w ciemności jej oczy
i nagle zdał sobie sprawę z tego, że dziewczyna stała bardzo blisko niego. Wybrał
strategię. Uśmiechnął się do niej czarująco, choć nie wiedział, czy Lena w
ogóle to widziała.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Przypadek czy maczałaś w tym palce? – zapytał cicho.
Lena wzruszyła ramionami i jeszcze się do niego przybliżyła.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Hm, możliwe, że miałam z tym coś wspólnego –
odpowiedziała zalotnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Musisz mnie nauczyć tej sztuczki. Moglibyśmy się tu
spotykać częściej. – Syriusz nachylił się, a Lena oparła dłonie o jego klatkę
piersiową. Ich usta jeszcze się nie zetknęły, więc pozwoliła sobie przyspieszyć
ten proces. Zacisnęła dłonie na jego koszulce i przyciągnęła do siebie. Serce
jej załomotało, gdy poczuła jego usta, a Black zaczął delikatnie. Wkrótce
jednak zatracił się w pocałunku. Brakowało mu tego, zdecydowanie. Uniósł ją i
posadził na stoliku w rogu pokoju, nie przerywając pocałunku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Ruby już trochę nudziła rozmowa z Dorianem. Posyłała
kilka spojrzeń Heli, które miały przywołać przyjaciółkę i rozładować atmosferę.
Zielonowłosa chyba jednak myślała, że Ruby jest podekscytowana i zadowolona
uniosła jej dwa kciuki w górę, jakby życzyła powodzenia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Cahan spojrzała na zegarek. Jak długo może trwać
siedem minut? Nie powinni już stamtąd wyjść? Może jednak się nie pocałowali,
dlatego drzwi się nie otwierają. Jednak w tym samym momencie usłyszała skrzypienie
zawiasów. Drzwi już były uchylone, ale nikt nie wychodził z pomieszczenia. Destiny
zaczynała kolejne losowanie. Cały proces wyglądał tak samo. Ruby tylko
wpatrywała się w drzwi. <i>Dlaczego nie wychodzą?</i> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Dorian trącił ją łokciem, znów wyrywając ją z
zamyślenia. Drzwi otworzyły się szerzej i z pomieszczenia wyszedł w końcu
Syriusz z Leną. Dziewczyna wyglądała na zadowoloną. Syriusz zresztą też. W oczy
rzuciła się malinka na szyi Huncwota. Dorian trącił ją ponownie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Ruby, chyba nas wybrało. – Wskazał nad ich głowy.
Uniosła wzrok i ujrzała dwa światełka obok siebie. Spanikowała. Nie chciała
brać w tym udziału, ale głupio jej było odmówić koledze. Nie chciała, żeby było
mu przykro, ale nie potrafiła się do tego zmusić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Przepraszam, ale chyba źle się czuję – skłamała.
Przynajmniej trzymało się to kupy. – Naprawdę – zapewniała. – Będzie lepiej jak
już pójdę do siebie. – Dorian przybrał zatroskaną minę. <i>Udało się, kupił to.</i>
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Odprowadzić cię? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Nie! – Zaprzeczyła zdecydowanie za szybko. – Nie…
Dam sobie radę. Miłej zabawy! – Uśmiechnęła się jeszcze niemrawo i uścisnęła
jego dłoń. Potem szybkim tempem wyszła z pokoju wspólnego Puchonów. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Cisza jaka panowała na korytarzu była nieziemska w
porównaniu z hałasem, panującym na imprezie. Ruby delektowała się chwile tym
momentem. Ruszyła przed siebie. Szczególnie uważała na schodach, ponieważ było ciemno,
a nieruchome schody nagle były ruchome. Nie chciała być zauważona przez
prefektów lub woźnego Filcha, ale w końcu musiała wyciągnąć różdżkę i oświetlić
sobie drogę. Szła bardzo uważnie, powoli i cicho. Bała się konsekwencji, gdyby
ktoś ją przyłapał. Był środek nocy, a ona była nieletnia i nieco pijana. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Na Merlina, zgaś to światło, dziewucho! – Serce Ruby
załomotało, kiedy usłyszała skrzeczący głos kobiety. Przyłożyła dłoń do ust,
aby nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku, choć omal pisnęła ze strachu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Chwilę rozglądała się, kto mógłby to
powiedzieć. W końcu zauważyła obok siebie na ścianie jakiś portret staruszki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Jejciu przepraszam najmocniej! –
szepnęła Ruby. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Głucha jesteś? – Namalowana postać
zasłaniała sobie oczy przed rażącym ją światłem. – Ludzie chcą tu spać! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Och, litości! Masz, starucho, jeszcze
dużo czasu, żeby się wyspać! – Ruby zmieniła swoje nastawienie momentalnie. <i>Niby
co miała do roboty ta stara baba? I tak nie ma gdzie się wybrać</i>. Gryfonka
ruszyła dalej. Nie zgasiła światła, ale trzymała różdżkę w dole. Miała
nadzieję, że to poniekąd załatwi problem narzekających obrazów. Stanęła na
ruchomych schodach. Miała wrażenie, że zgrzytały głośniej niż zawsze i zaczęła
je uciszać, zupełnie jakby wierzyła, że się posłuchają. Nagle usłyszała kroki.
Nie wiedziała, co zrobić. Rozejrzała się za miejscem do schowania się, ale
wtedy wypadła jej z rąk różdżka. Przeklęła szeptem. Schyliła się, żeby ją
podnieść. <i>Szybko, Ruby myśl, co robić… </i>Wyprostowała się i
napotkała przed sobą oczy. Cicho pisnęła, a różdżka znów jej upadła. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Ruby? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- O matko, Gabriel… - Odetchnęła z ulgą. –
Wystraszyłeś mnie. – Oparła czoło o jego ramię, na chwilę zapominając, że nie
powinna tego robić. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Przepraszam, nie chciałem. Co ty tu
robisz o tej porze? – Objął ją, chcąc ją uspokoić. Profesor też na chwilę się
zapomniał i cmoknął Ruby w skroń. Choć był środek nocy, spotkanie kogokolwiek o
tej porze na korytarzu było mało prawdopodobne, a jedyne źródło światła leżało
na kamiennej podłodze kawałek od nich – oderwali się od siebie błyskawicznie,
gdy zdali sobie sprawę, że tkwią w tej pozycji za długo. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- A wiesz… Spaceruję sobie –
odpowiedziała, ale zabrzmiało to bardziej jak pytanie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- O tej porze? I czy ty jesteś pijana? –
zaśmiał się melodyjnie. Ruby przez chwilę zatraciła się w jego uśmiechu.
Panujący półmrok dodawał mu uroku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- A powiesz komuś, jeśli powiem, że tak? –
wyszeptała mu do ucha. Gabriel pokręcił głową trochę z dezaprobatą, a trochę
ze śmiechem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- To zostanie między nami. Chodź,
odprowadzę cię do Grubej Damy. – Nadstawił swoje ramię, a Ruby nie protestowała
i podjęła je. Gabriel dodatkowo podniósł jej różdżkę i zgasił ją. Dopiero wtedy
uczennica dostrzegła, że profesor Kingston miał ze sobą lampę naftową. Byli
bardziej widoczni, ale światło nie było tak oślepiające. Ku pocieszeniu obrazów. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- A więc? Impreza? – zagaił. Ruby chwilę
zastanawiała się, o czym mówił. Już zdążyła o niej zapomnieć. O wielu rzeczach
zapominała, kiedy była z Gabrielem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Aaa, tak. Puchoni organizowali. Wiesz
co, jeszcze trwa, może się załapiesz! – zażartowała, kiedy wchodzili po
kolejnych schodach. Nie chciała, żeby kiedykolwiek się one kończyły.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Ruby, chyba trochę mi nie wypada
imprezować z uczniami. – Spojrzał jej w oczy. Gabriel miał brązowe tęczówki. Od
razu pomyślała o tym, że Syriusz ma ciemniejsze. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Dużo rzeczy ci teraz nie wypada… panie
profesorze Kingston – przybrała poważny ton. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Tak, ale zakazy sprawiają, że życie jest
nieco ciekawsze, bo można je złamać. Wtedy pojawia się dreszczyk emocji… -
Oboje wiedzieli do czego dążył Gabriel, a Ruby tylko się uśmiechała. – W każdym
razie… Czemu wyszłaś z przyjęcia? I to sama? Coś mogło ci się stać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Spanikowałam, bo zostałam wylosowana do
„siedmiu minut w niebie”. Więc udałam, że źle się czuję i wyszłam. Trochę
potrzebowałam pobyć sama. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- I wtedy napatoczyłem się ja. Normalnie
mam świetne wyczucie czasu – odparł sarkastycznie, a Ruby znów się zaśmiała.
Najchętniej by ciągle chichotała. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Takie towarzystwo mi odpowiada. –
Uśmiechnęła się do niego. Zauważyła, że przestali iść. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Jesteśmy na miejscu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Faktycznie, gdy zamilkli, można było
usłyszeć ciche pochrapywanie Grubej Damy. Ruby cieszyła się, że akurat spała.
Gabriel powoli odłożył lampę na podłogę, starając się nie wywołać żadnego
hałasu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Dziękuję, że mnie pan profesor
odprowadził – wyszeptała. Gabriel również ściszył głos. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Taki mój obowiązek, panno Cahan. –
Położył dłonie na jej biodrach i się nachylił do jej ucha. – I przyjemność po
mojej stronie. – Ruby przełknęła ślinę i sama nie wiedziała, co miała zrobić z
rękoma. Stali przez chwilę w ciszy, wpatrując się w siebie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Powinnam już iść. – Przerwała milczenie,
ale sama nie brzmiała przekonująco. Gabriel odsunął się od niej i kiwnął głową. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">- Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru.
I proszę przyjść do mnie w celu odrobienia szlabanu. Bycie poza domem o tej
godzinie i spożywanie alkoholu jest wielce niewskazane. – Ruby patrzyła na
niego zdziwiona. – Taki mój obowiązek, panno Cahan. – Kingston puścił jej oczko,
a ona pokręciła głową z niedowierzaniem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Na pożegnanie przytuliła go, być może
trochę za długo. Poczuła jego lekki zarost na swoim policzku, kiedy się od
siebie oddalali. Gabriel odszedł. Kiedy zniknęła jego sylwetka, Ruby obudziła
Grubą Damę i powędrowała do swojej sypialni. Opadła na łóżko i zasnęła
błyskawicznie. Z uśmiechem na ustach.<o:p></o:p></span></div>
<br />Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-62855889398860508962016-03-08T12:15:00.001-08:002016-03-08T12:37:12.921-08:00Rozdział 20 - Sroki z Montrose<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal">
<div class="show">
<span style="font-size: x-small;"><i>Kilka słów od Devereaux</i></span></div>
<div class="hide">
<span style="font-size: x-small;">Dziś bez zbędnego gadania. Chcę tylko podziękować za komentarze pod ostatnim rozdziałem, za szczerą opinię. Cieszę się, że takich mam czytelników, którzy komentują treść i mają swoje zdanie na dany temat, dziękuję <3 Miłej nocy/miłego dnia w zależności, kiedy czytacie i jestem naprawdę wdzięczna za wszystkie wasze komentarze i motywację! Enjoy.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal">
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy powstała głębsza dyskusja
na temat tego, czy powinni dołączyć do Zakonu Feniksa, Ruby odsunęła się od
Remusa i usiadła ze skrzyżowanymi nogami na jego łóżku. Remus, wciąż leżąc na
boku, podparł głowę na pięści. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nawet nie wiemy, czym dokładnie
zajmuje się Zakon! Może powinniśmy się najpierw tego dowiedzieć – zaproponowała
Lily.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chcą pokonać Voldemorta. To
wszystko, co muszę wiedzieć. Nie zamierzam siedzieć bezczynnie i patrzeć, jak
to robią i dbać tylko o swój własny tyłek – odparł Syriusz nieco zbulwersowany.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Myślę, że zdecydowana większość
czarodziejów chce pozbyć się kogoś, kto wywołał wojnę, ale nie każdy z nich
zakłada tajne stowarzyszenie, aby to zrobić – do rozmowy włączyła się Ruby.
Wszystkie oczy skierowały się na nią. Wręcz czuła na sobie oburzony wzrok
Blacka. – Mówię tylko, że Lily ma rację. Powinniśmy się najpierw dowiedzieć,
jak dokładnie chcą pokonać Voldemorta. Czy mają na to jakiś plan, czy chcą się
za to wziąć agresywnie, czy może pokojowo? Zakładamy, że Zakon Feniksa jest
czymś dobrym, bo co? Bo prowadzi go Dumbledore? Może planują wymordować
wszystkich popleczników Sami-Wiecie-Kogo, w końcu władca bez ludu nie ma nad
kim władać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Czyli co? Zakon Feniksa to po
prostu sekta zabójców, to chcesz powiedzieć? – zapytał James. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Być może. Właśnie o to chodzi,
że nic nie wiemy o Zakonie. Chcecie się wkopać w coś, czego będziecie później
żałować? Sugeruję, żebyśmy wcześniej zapoznali się trochę, co się w Zakonie
robi, zamiast dołączać do niego w ciemno. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Rzecz w tym, że to TAJNE
stowarzyszenie. Dowiedzieliśmy się o nim przez przypadek. Tym bardziej nie
wiemy, gdzie szukać o nim informacji – Peter postawił przed nimi solidny
argument. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Cóż, skoro wiemy, że Dumbledore
jest jego założycielem, to pewnie on sam byłby dobrym źródłem. Nie wiemy tylko,
czy <i>możemy</i> wiedzieć o Zakonie
Feniksa. Co jeśli to jest tak tajne, że coś nam grozi chociażby za samą wiedzę
o nim? – Remus skierował pytanie do wszystkich, rozejrzał się po ich
zamyślonych twarzach. – Pytając go zaledwie o to, czym jest to stowarzyszenie,
będzie wiedział, że coś wiemy i może to automatycznie sprawi, że będziemy jego
członkami. A przed chwilą ustaliliśmy, że nie chcemy dołączać na ślepo, tak?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, ale Hagrid myślał, że już
jesteśmy członkami Zakonu. Może wie, że Dumbledore miał nas o Zakonie
powiadomić, ale nie wiedział kiedy. Hagrid się pospieszył, a Drops zapyta nas w
odpowiednim czasie. Dużo tutaj gdybania, ale nie mamy chyba innego wyjścia. –
Peter wzruszył ramionami. Reszta – niektórzy dosyć niechętnie - musiała się
zgodzić z Pettigrew. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Cóż, nie będę czekał w
nieskończoność, więc niech Dumbledore się lepiej pospieszy. Nie bardzo obchodzi
mnie jak, ale chcę zniszczyć tego skurwysyna, zanim on zrani moich przyjaciół –
postanowił Syriusz. <i>Za wszelką cenę</i>,
dodał w myślach zdeterminowany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Następny dzień wyglądał niewiele
lepiej od poprzedniego. W Hogwarcie wciąż było ponuro, czego powodem w
większości była brzydka pogoda. Niebo było szare, zachmurzone, a słońce nie
miało zamiaru się ukazać. To także sprawiało, że w zamku było ciemniej niż
zazwyczaj. Na ścianach przy schodach paliły się lampy, aby rozjaśnić ścieżkę.
Korytarze oświetlało światło zewnętrzne, wpadające przez olbrzymie okna. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Z samego rana przed śniadaniem
Lily wykorzystała nieobecność Anastazji i Mary, aby porozmawiać z Ruby. Musiała
się komuś zwierzyć, a obecnie to Ruby była jej najbliższą koleżanką.
Jednocześnie nie chciała, żeby cały Hogwart o wszystkim wiedział, dlatego
czekała na odpowiedni moment, który akurat się nadarzył. Jednak Lily marnie
wychodziły takie rozmowy, nieważne jak bardzo by się starała. Zwykle wolała
dusić wszystko w sobie, a jeśli już komuś się zwierzała, to był to Severus,
który obecnie był poza jej zasięgiem. Zresztą była na sto procent pewna, że Sev
o Jamesie nie chciałby rozmawiać. A Lily nie chciałaby słuchać wyzwisk
kierowanych w stronę Pottera.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Idziesz dzisiaj na mecz? –
zagadnęła Lily, stojąc naprzeciw lustra i wiążąc krawat pod szyją. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Raczej tak – odpowiedziała
trochę zdziwiona Ruby. – A ty? – Uniosła brwi. Lily przytaknęła. – Co? Przecież
ty nienawidzisz Quidditcha! – zaśmiała się, dopinając guziki koszuli. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie nienawidzę! Po prostu…
uważam, że to głupi sport. Pomyślałam, że jako prefekt muszę wspierać szkołę i-
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- I James kocha Quidditcha – Ruby
dokończyła zdanie za nią. – Lily, nie musisz szukać wymówek, żeby spędzać czas
ze swoim chłopakiem. – Ruby wzięła do rąk grzebień i powoli przeczesała nim
włosy. Następnie splotła ze sobą z tyłu głowy kosmyki włosów z okolicy skroni i
spięła je niewielką spinką. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- On nie jest… My nie jesteśmy…
Nie jesteśmy parą, okej? W każdym razie jeszcze nie. Kiedy Syriusz porwał cię
tamtego dnia z pokoju, przyszedł James i zaczął tą swoją słodką przemowę.
Powiedział mi, co do mnie czuje i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak długo
zwlekałam. Dlaczego nie posłuchałam was od razu, co jest ze mną nie tak. – Lily
splotła warkocza i oparła się o framugę drzwi od łazienki, kiedy Ruby myła
zęby. Skrzyżowała ramiona na piersi. – Pomyślałam, raz się żyje i wtedy James
mnie pocałował i to było… - westchnęła. – Naprawdę przyjemne. Mimo to James nie
zapytał mnie, czy będę jego dziewczyną, nie nazywa mnie tak przy kolegach i nie
trzyma mnie za rękę. I, kurde, nienawidzę tego, kiedy idziemy razem i gapią się
na nas wszyscy w pomieszczeniu! Jakby to było coś dziwnego, że się nie chcemy
już pozabijać i czuję się jak jakaś postać z książki, której losy śledzą
wszyscy, wiesz, o co mi chodzi? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ruby przepłukała usta wodą i
wypluła ją do umywalki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- No właśnie nie bardzo. To
znaczy rozumiem cię, ale skaczesz z tematu na temat i nie wiem, jaka jest tego
puenta. Po pierwsze, od pocałunku minęło ile, dwa dni? Dajcie sobie czas i w
końcu zobaczycie, co z tego będzie. Jeśli nie, to zwyczajnie z nim pogadaj,
nikomu korona z głowy nie spadnie. Po drugie, nie przejmuj się innymi, w końcu
im się znudzi. Na mnie i Syriusza już nie patrzą jak na dzikusów, a my nawet
nie jesteśmy blisko do jakiegokolwiek związku. Po trzecie, jeśli chcesz rady
odnośnie związku, nie pytaj kogoś, kogo potencjalny chłopak zaczął pracować
jako nauczyciel w jej szkole – zironizowała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hm, racja. Musiałam się wygadać
i wezmę pod uwagę, co powiedziałaś. Dziękuję. – Lily zacisnęła usta w cienką linię. Rozważała, czy powinna podjąć się tematu, który (jak się domyślała) był dla Ruby dosyć delikatny. W końcu odważyła się zagadnąć. –
Rozmawiałaś z… profesorem Kingstonem? – Ruby przez chwilę zastanawiała się nad
odpowiedzią. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie. Tak. Trochę. Pytał o
wypracowanie, całkiem profesjonalnie do tego podchodzi. – Przeklęła siebie w
myślach za kolejne kłamstwo. Najdziwniejsze było to, że zrobiła to odruchowo,
kolejny raz. Wtedy w tamtej klasie nie wydarzyło się nic szczególnego, jednak
czułaby się dziwnie, mówiąc o tym swobodnie. Gabriel chciał, żeby to był ich
sekret, mimo że w tamtym momencie jeszcze nie przeczytała listu od niego i nie
miała o niczym pojęcia. Ruby musiała zmienić szybko temat, aby Lily nie
zadawała jej więcej pytań. Nie była jeszcze gotowa o tym rozmawiać, szczególnie, kiedy sama nie wiedziała, na czym stała. – Rany, umieram z głodu. Idziemy już na śniadanie? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Po drodze do Wielkiej Sali spotkały
Heli, która dołączyła do nich z uśmiechem. Ruby i tak chciała się z nią zobaczyć,
ponieważ kogo jak kogo, ale Heli nie lubiła okłamywać i w zasadzie tylko z tym
czuła się źle. Miała też wrażenie, że Heliotropa jako jedna z nielicznych nie oceniała jej. Dlatego, gdy Heli chciała usiąść przy stole Gryfonów, gdzie
Huncwoci wyczekująco patrzyli na Ruby, ona odciągnęła Puchonkę do stołu
Hufflepuffu w najmniej zaludnione miejsce. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie jestem wystarczająco <i>fajna</i>,
żeby przebywać z twoimi znajomymi? – zapytała zdezorientowana, siadając przy
stole.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co? Nie, jeśli już, to oni nie
są wystarczająco fajni. – Ruby uśmiechnęła się. – Ale nie o to chodzi. Muszę z
tobą porozmawiać. – Ich zielone oczy spotkały się na moment. Heli zaczęła jeść
swoje ulubione płatki śniadaniowe, Ruby ukroiła widelcem kawałek naleśnika. –
Kłamałam. Wczoraj, kiedy wyszłam z klasy OPCM, a ty i Syriusz zadawaliście
pytania…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mnie okłamałaś? – Spojrzała
urażona na Ruby. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tylko dlatego, że był tam
Syriusz – szybko zaczęła się tłumaczyć. – Nie chcę, żeby cokolwiek wiedział. –
Przeżuwając jedzenie, odruchowo rzuciła okiem na stół nauczycieli, gdzie
również siedział Gabriel. Czytał gazetę. Zatrzymała na nim wzrok przez kilka sekund i
kontynuowała wypowiedź. – Gabriel nie pytał mnie o wypracowanie – ściszyła głos
prawie do szeptu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wiedziałam! – krzyknęła
szeptem, uśmiechając się szeroko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Musisz obiecać, że nikomu nie
powiesz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Obiecuję. Więc? Co się wydarzyło
w tej klasie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nic takiego, naprawdę.
Powiedziałam, że do twarzy mu w garniturze, a on, że jestem śliczna i, o
Merlinie, ja tylko dotknęłam jego marynarki i w mojej głowie odezwał się ten
głos, który mnie uświadomił, że przecież on jest nauczycielem i oboje się
odsunęliśmy. To tyle. Ważne jest to, że przypomniał mi o liście, który mi
napisał kilka dni temu i gdybym go wcześniej przeczytała, wiedziałabym, że
będzie nowym nauczycielem. Napisał mi o tym. Przeczytałam go, napisał takie
miłe słowa i wiesz, co jest najgorsze? Ani Gabriel, ani ja nie mamy nic
przeciwko temu, że on tutaj pracuje. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chwila, czy ty mówisz, że…
Ruby. Spójrz na mnie. – Ruby niechętnie wykonała polecenie, spojrzenie miała
zbolałe. – Zamierzasz mieć romans z nauczycielem? – zapytała bardzo cicho, była podekscytowana.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie! Nie, nie, nie, skąd. Nie
romans. To faktycznie brzmi źle, kiedy tak to ujmujesz. Utrzymywanie kontaktu,
budowanie relacji to nie romans. I nie jest nielegalne – zaznaczyła, gestykulując rękoma.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Aha – odparła nieprzekonana
Heli z uniesioną brwią, po chwili roześmiała się. – Jesteście tacy słodcy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie nabijaj się! Mam zamiar się
zgodzić. No wiesz, kontynuować to. Mam się zgodzić? – Ruby przegryzła dolną
wargę ze zdenerwowania. Głupio jej było o tym rozmawiać. Nigdy nie myślała, że
kiedykolwiek będzie w takiej sytuacji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Pytasz mnie o radę? Hm, okej. Nawet
trochę ci zazdroszczę. Gdyby Pietro był nauczycielem, poszłabym na całość.
Złamałabym wszystkie zasady dla niego. <i>Wszystkie</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Fuj. – Ruby skrzywiła się i
wepchnęła do ust kolejny kawałek naleśnika.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Profesor Slughorn na lekcji
eliksirów opowiadał o popularnych truciznach, lecz z oczywistych powodów nie
mówił nic o ich przyrządzaniu i nie miał zamiaru tego uczyć. Kazał przeczytać
rozdział w podręczniku i wtedy zaczęły się rozmowy wśród uczniów, którzy
czytaniem nie byli zainteresowani. Ruby rzuciła okiem na długi fragment o
eliksirze Ravenclaw. Nie zdążyła przeczytać nawet zdania. Skupienie ostatnio
przychodziło jej z wielką trudnością. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Rozejrzała się po klasie i
zawiesiła spojrzenie na jakimś Puchonie. Przypomniało jej się zaproszenie od Heli na
nadchodzącą imprezę, którą wyprawia Hufflepuff. Zagryzła wargę w zamyśleniu.
Myślała o tym w nocy, kiedy nie mogła zasnąć i wtedy zdecydowała, że jednak
przyjmie zaproszenie. Wspominała urodziny Syriusza i to, jak dobrze się wtedy
bawiła, mimo że wypiła tamtego wieczoru więcej alkoholu niż przez całe życie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzała na Blacka, wyglądał na
zaczytanego w książce. Znów nie ułożył swoich włosów, wyglądał jakby wstał tak
z łóżka i ich wcale nie poprawiał i pewnie tak właśnie było. W dodatku koszuli
nie miał dopiętej do końca, a krawat zawiązał niedbale. Syriusz sprawiał wrażenie, jakby chciał pokazać, że nie zależało mu na dobrym wyglądzie, a i tak wyglądał
nieziemsko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ruby, jesteś ode mnie o wiele
ładniejsza, ale ja przynajmniej staram się na ciebie gapić dyskretnie. To
trochę przerażające – wyszeptał i uśmiechnął się do niej szeroko. Wyrwał ją z
zamyślenia. Czy rzeczywiście robiła to tak perfidnie? Wydawało się, że Black
czytał jej w myślach. – Po prostu czułem na sobie twoje śliczne spojrzenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Gryfonka zastanawiała się, czy
spojrzenie mogło być śliczne, a potem poczuła palące policzki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Syriusz – zagadnęła, bijąc się
w myślach o to, czy powinna kontynuować wypowiedź. Czy naprawdę tego chciała?
Jego ciemne oczy wpatrywały się w nią pytająco. – Pójdziemy razem na imprezę
Puchonów? – wydusiła z siebie. Z drugiej strony miała nadzieję, że zaprzeczy,
jednak uśmiech nie schodził mu z twarzy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Myślałem, że już nigdy nie
zapytasz. To prawie jak randka – wyszeptał podekscytowany i puścił jej oczko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przez kolejne pięć minut kłócili
się o to czy to zaproszenie miało charakter randki, czy też nie. Ich sprzeczka
trwałaby dłużej, gdyby nie profesor Slughorn, który ich uciszył. Całkiem szybko
Ruby zaczęła żałować swojej decyzji. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Stresowała się przed lekcją OPCM,
choć starała się tego nie okazywać. Niby już przemyślała swoją decyzję i
chciała mu przekazać odpowiedź, ale nie wiedziała, jak to zrobić. Znów miała do
niego podejść po lekcji? Czy nie wzbudziłoby to podejrzeń? Zaczepienie go na
korytarzu też nie było świetnym pomysłem. Aż zniechęciła samą siebie. Nie chciała popaść w paranoję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W końcu Gabriel sam stworzył
okazję. Rozdał uczniom ich sprawdzone wypracowania, aby mogli zobaczyć, jakie
błędy popełnili. Do swojej pracy Ruby dostała w bonusie niewielką notatkę na
osobnej kartce. <i>Przeczytałaś?</i> pytała
notka. Cahan odetchnęła głęboko i wpatrywała się w zapisane słowo przez kilka
sekund. Widziała, że Heli obserwowała ją, czekała, aż coś zrobi. Ruby chwyciła
do ręki pióro, zamoczyła je w atramencie i zawiesiła dłoń nad karteczką.
Chciała odpisać, jednak ciągle się wahała. Zbliżała i oddalała dłoń od papieru.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Uniosła wzrok na profesora
Kingstona, który odpowiadał na pytanie jakiejś uczennicy. Zacisnęła szczękę.
Bardzo chciała nie czuć do niego tego, co czuła, ale nie potrafiła się do tego
zmusić. Przeklęła go w myślach i na tej samej kartce napisała mu odpowiedź. Gabriel
zaczął zbierać wypracowania uczniów. Wszystkie kolejno mechanicznie kładł na
wierzchu, a kiedy zebrał pergamin Ruby, zerknął szybko na karteczkę, którą mu
dołączyła. Minę miał tak obojętną, że niemal ją to zabolało. Dopiero kiedy odszedł
od niej kilka metrów, zbierając prace innych uczniów, odwrócił się do Ruby i
uśmiechnął się delikatnie. Odwzajemniła gest, podpierając brodę na pięści.
Później uświadomiła sobie, że nawet nie zobaczyła, jaką ocenę dostała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Korytarze Hogwartu były
opustoszałe. Połowa uczniów po obiedzie zamknęła się w swoich sypialniach, a
druga połowa szykowała się na mecz Quidditcha, w którym miały się zmierzyć
drużyny Ravenclaw i Slytherinu. Ruby uwielbiała Quidditcha, więc nie zamierzała
przegapić meczu pomimo złej pogody. I najwidoczniej nie była sama, niemal całe
trybuny były wypełnione uczniami i nauczycielami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ruby i Lily zatrzymały się na
schodach trybun i wzrokiem szukały Huncwotów. Nie było to proste zadanie. Na
szczęście Heliotropa znacznie im je ułatwiła, podchodząc do nich. Zaprowadziła
je w miejsce, gdzie zebrała się większość ich znajomych. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Możesz chcieć interweniować –
Heli powiedziała Ruby do ucha na tyle głośno, aby usłyszała ją tylko Ruby i jednocześnie aby
przekrzyczeć podekscytowanych uczniów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Puchonka głową wskazała barierki,
przy których stali Huncwoci i, oczywiście, Gabriel. Ruby jęknęła sfrustrowana.
Czy będzie się teraz natykać na Gabriela przy każdej okazji? Nie
przeszkadzałoby jej to, gdyby nie Syriusz, który zawsze był gdzieś w okolicy. I gdyby nie był to pieprzony Hogwart. Tym razem Syriusz stał tuż obok nowego nauczyciela, prowadzili rozmowę. Ruby podeszła
do nich i wepchnęła się między Blacka a Kingstona. Przywitała ich uśmiechem. Obaj
natychmiast przerwali rozmowę. W tym momencie na boisko wyszły dwie drużyny
Quidditcha reprezentujące Krukonów i Ślizgonów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Lubi pan Quidditcha,
profesorze? – zapytał zaczepnie Syriusz, próbując mówić głośniej od komentatora
i tłumu kibiców. Ruby popatrzyła na Gabriela, gdy ten odpowiadał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jasne, uwielbiam. – Gabriel
popatrzył na Syriusza. Nauczyciel schylając się, opierał się łokciami o barierki. Gracze
wzlecieli w powietrze na miotłach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Masz… Ma pan ulubioną drużynę?
– do rozmowy dołączyła Ruby. Pomyślała, że byłoby to niezręczne, gdyby po
prostu stała między nimi i nie odzywała się. <i>Zachowaj pozory, Cahan</i>, pomyślała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Właściwie to mam – przeniósł
wzrok na Ruby i uśmiechnął się. Mimowolnie, nic nie mógł na to poradzić. Ruby
wywoływała na jego twarzy uśmiech za każdym razem, gdy na nią patrzył. – Byłem
w Ravenclaw, więc teraz im kibicuję, ale tak na co dzień jestem skrytym fanem
Srok z Montrose – wyznał, a Syriusz zaśmiał się tak głośno, że zakrył usta
dłonią. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przepraszam – wydukał, wciąż
chichocząc. Ruby zacisnęła usta, też miała ochotę się roześmiać. Gabriel
patrzył na nich pytająco. – Wiedziałem, że coś musi z nim być nie tak –
powiedział do Ruby z szerokim uśmiechem zadowolenia. Zabawne, Ruby pomyślała dokładnie to samo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ulubiona drużyna Ruby, a także
Syriusza, to Nietoperze z Ballycastle. Nietoperze i Sroki nieustannie ze sobą
rywalizowali. Między nimi panowała wrogość od dawna, dlatego też fani tych
drużyn nie pałali do siebie sympatią. Ruby wyjaśniła, co tak ich rozbawiło, aż
profesor sam parsknął śmiechem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Cóż za ironia, prawda? –
powiedział cicho Gabriel, wymownie patrząc na Gryfonkę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Po kilku minutach Gabriel
spojrzał na zegarek i oznajmił, że musi wracać do pracy, więc Ruby niemal
odetchnęła z ulgą, kiedy odszedł. W innych okolicznościach zatrzymywałaby go,
ale kiedy już go nie było, nie musiała dbać o to, aby Syriusz nie powiedział do
niego nic głupiego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Współczuję ci, Ruby. Gdybym był
kobietą, kompletnie bym się w nim zakochał – wyznał Remus, a Ruby spojrzała na
niego zdziwiona, po czym roześmiała się. – On jest taki… brytyjski. – Wciąż nostalgicznie
patrzył w miejsce, w którym zniknęła sylwetka Gabriela. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wszyscy jesteśmy Brytyjczykami!
– zauważyła, ciągle się śmiejąc z przyjaciela. To co mówił, było tak losowe,
nikt się tego nie spodziewał. Ciekawiło ją, w jaki sposób Remus rozwinie swoją
myśl. Wszystkich ich ciekawiło, Remus miał na sobie kilka par oczu. James nawet
zachęcał go do dalszej wypowiedzi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chodzi mi o to, że ma taki
aksamitny głos, wiecie? – drążył dalej Lupin. Ruby powstrzymywała się od
śmiechu, zaciskając usta. Pokiwała głową ze zrozumieniem. Całkowicie się
zgadzała z Remusem. Gabriel mógłby powiedzieć coś bardzo sprośnego lub
wulgarnego, a dla niej nadal brzmiałoby to atrakcyjnie. W głębi duszy chciałaby, aby powiedział do
niej coś sprośnego lub wulgarnego. Huncwoci spojrzeli na nią z nieukrywanym
oburzeniem. Ruby oblała się rumieńcem. Za późno zdała sobie sprawę z tego, że
powiedziała to na głos. Po chwili niezręcznej ciszy Syriusz znacząco
odchrząknął. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Czy możemy porozmawiać o tym,
że mój brat gra dziś swój pierwszy mecz? – Ruby nie wiedziała o tym, że Regulus
grał w Quidditcha, więc była zdziwiona, gdy zobaczyła go w roli szukającego.
Radził sobie całkiem dobrze. Jego spojrzenie ciągle wodziło za złotym zniczem,
który musiał złapać. Szukający w przeciwnej drużynie często gubił znicz z oczu,
więc Regulus miał przewagę. Ruby miała wrażenie, że gdyby młodszy Black miał
szybszą miotłę, już dawno złapałby złoty znicz. Gra była zacięta, bardzo
wyrównana. Mimo że Ruby na początku kibicowała Krukonom, fakt, że Regulus grał
dla Ślizgonów, sprawił, że mimowolnie zaczęła dopingować drużynę Slytherinu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To u was rodzinne? – zapytała Syriusza,
który spojrzał na nią pytająco. – Że jesteście dobrzy w Quidditcha – wyjaśniła.
Syriusz uśmiechnął się szeroko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To okropny tekst na podryw,
Cahan – zaśmiał się i objął ją ramieniem, przyciągając do siebie. Próbowała się
wytłumaczyć, że wcale nie próbowała go podrywać, ale Syriusz ciągle się z niej
śmiał, więc sobie odpuściła. Nawet nie próbowała strącić jego ręki, po prostu
jej to nie przeszkadzało. W pewnym stopniu już się do tego przyzwyczaiła.
Tłumaczyła się tym, że bliżej Blacka było jej cieplej.<o:p></o:p></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com28tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-42576646014806941672016-02-23T12:51:00.002-08:002016-02-23T12:51:37.913-08:00Rozdział 19 - Nowy nauczyciel OPCM<div class="MsoBodyText">
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<div class="MsoBodyText">
<div class="show">
<span style="font-size: x-small;"><i>Kilka słów od Devereaux</i></span></div>
<div class="hide">
<span style="font-size: x-small;">Wstawiam rozdział po dwóch tygodniach, bo trochę boję się tych gróźb w komentarzach. Dziękuję za każde odjaniepawlanie pod poprzednim rozdziałem, za każdym razem bardzo mnie to cieszyło :D Rozdział napisałam prawie od razu po opublikowaniu poprzedniego, więc Wasze prośby odnośnie tego, co chcecie w rozdziale, będą wcielone dopiero w następnym, przynajmniej takie mam plany. Dziękuję za Wasze komentarze i błagam, wyrażajcie swoją opinię! </span><br />
<span style="font-size: x-small;">I moglibyście chcieć odwiedzić zakładkę <a href="http://rok-z-huncwotami.blogspot.com/p/czarodzieje.html" target="_blank">CZARODZIEJE</a>, tak tylko mówię... Zapraszam do czytania! </span></div>
<br />
<br />
<div class="MsoBodyText">
<div class="MsoBodyText">
<div class="MsoBodyText">
Lily wbiegła po schodach
prowadzących do dormitorium najszybciej, jak potrafiła. Była w pokoju wspólnym,
kiedy się dowiedziała. Musiała szybko obudzić Ruby. Otworzyła drzwi tak
zamaszyście, że Mary się obudziła i mruknęła coś pod nosem, ale Lily jej nie zrozumiała,
więc ją zignorowała. Nieco zdyszana podeszła do łóżka Ruby i potrząsnęła jej
ramieniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Hej, Ruby… Ruby, obudź się. –
Gryfonka powoli otworzyła oczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Hm? – mruknęła zaspana,
przecierając oczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Musisz zejść do pokoju
wspólnego, szybko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Co? Dlaczego? – Pospieszana
Ruby usiadła na krawędzi materaca. Chwyciła czerwoną bluzę z kapturem, która
wisiała na ramie łóżka i założyła ją na t-shirt, w którym spała. Jej włosy były
w całkowitej rozsypce, a Lily nadal nie wytłumaczyła Ruby, o co chodziło.
Jedyne co robiła, to pospieszała ją, więc Ruby uznała to za zbyt pilne, żeby
przebierać spodnie od piżamy na jeansy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Lily ciągnęła ją po schodach,
podobnie jak poprzedniego dnia Syriusz i również nie za bardzo chciała się
tłumaczyć. Dopiero kiedy kazała Ruby usiąść na kanapie naprzeciw kominka,
powiedziała: <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- To twoja mama. Chce z tobą
porozmawiać. – Wskazała palcem kominek. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Ruby przez chwilę nie
rozumiała, ale po chwili zauważyła, że w kominku nie płonął ogień, ledwie
żarzyło się drewno. Żar ułożył się w taki sposób, że zarysował rysy twarzy mamy
Ruby. Pierwsze co pomyślała Gryfonka to: ojcu stało się coś poważnego, że musi
powiedzieć mi to „twarzą w twarz”. Zależało mamie na szybkim kontakcie, w innym
wypadku mogła napisać list… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Ruby, jesteś tam? – usłyszała
głos matki, który wyrwał ją z zamyślenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Tak, tak, jestem. – Nachyliła
się bardziej w stronę kominka. – Co się stało? Dostaliście mój list? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Tak, właśnie jakąś godzinę
temu przyleciała sowa. – Twarz w żarze uśmiechnęła się. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Jak się czuje tata? Czemu nic
mi nie powiedzieliście?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- To nic poważnego, kochanie.
Nie chcieliśmy ci zaprzątać tym głowy. Masz tyle nauki, musisz się na niej
skupić. – Ruby chciała się wtrącić. Powiedzieć, że naukę stawiała niżej niż
swoją rodzinę, ale jej mama nie przestawała mówić. - Tata już doszedł do
siebie, dziś go wypisują z Munga. Widzisz, nie masz czym się martwić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Ruby poczuła, jakby z jej serca
spadł kamień, ważący tonę. Wszyscy dookoła powtarzali jej, że pewnie jej ojciec
ma się dobrze, ale dopiero kiedy usłyszała to od źródła zmartwień… Czuła się
sto razy lepiej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- A jak ty się trzymasz, mamo? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Dobrze, dziękuję, że pytasz.
Też prawie zwariowałam, kiedy się dowiedziałam o tym całym ataku, ale tak się
cieszę, że… Że nic się nie stało. Jestem teraz w domu, muszę zawieźć tacie
świeże ubrania. Tak pusto w tym domu bez was. Oczywiście przyjedziesz do domu
na święta, prawda? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Tak, jasne. – Ruby
uśmiechnęła się. Już sama nie mogła się doczekać, aż zobaczy się znów z
rodzicami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Może nawet zaprosisz
Heliotropę i tego miłego chłopca… Syriusza? – zmarszczyła brwi, próbując
przypomnieć sobie jego imię. Ruby była tak zaskoczona, że nie zauważyła nawet, że Syriusz ciągle siedział obok niej. To przez ten pośpiech w ogóle nie zwróciła uwagi na otoczenie. Kilku Gryfonów już krzątało się po pokoju wspólnym. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Bardzo chętnie, pani Cahan. –
Obdarzył ją tym uśmiechem za milion galeonów i choć jej mama widziała jego
twarz w żarze i tak pewnie wyglądał olśniewająco. Ruby spojrzała na niego
pytająco. – Zanim przyszłaś, rozmawiałem z twoją mamą przez kilka minut –
wyjaśnił, jakby było to normalne i oczywiste. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Mamo, chyba muszę kończyć.
Pozdrów tatę i piszcie do mnie w razie czego, dobrze? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Dobrze, dyniuszku. Papa! –
Pani Cahan pomachała im i jej twarz zniknęła w ogniu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Syriusz spojrzał na Ruby
rozbawiony, a ona na niego pytająco. Jej pofalowane i poplątane włosy opadały
na czerwoną bluzę. Znów były brązowe, co bardzo go cieszyło. Nie lubił, kiedy
jego przyjaciele byli smutni, szczególnie Ruby. Nie miała na twarzy żadnego makijażu, co było do zrozumienia, w końcu wstała z łóżka zaledwie kilka minut temu. Na jej twarzy
mimowolnie pałętał się uśmiech przez wieści, które dostarczyła jej mama. Taki
błogi i naturalny wygląd przypadł Syriuszowi do gustu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Wyglądasz bardzo słodko…
dyniuszku. – Roześmiał się głośno. Ruby uderzyła go w ramię, ale on nie
przestawał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Chcesz mi powiedzieć,
dlaczego rozmawiałeś beze mnie z moją mamą? – Ruby zmarszczyła brwi, czekając
na odpowiedź. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Hm, byłem w trakcie
spisywania zadania od Remusa, a muszę to robić tutaj, odkąd James się pindrzy
przy lustrze, i nagle słyszę jakiś głos. Nachyliłem się i zapytała, czy znam
Ruby Cahan, no to powiedziałem jej, że bardzo dobrze i że w sumie może już na
ciebie mówić Ruby Black--<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Syriusz znów zarobił uderzenie
w ramię, tym razem jednak Ruby włożyła w to więcej siły. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Auć, żartuję! Powiedziałem,
że się przyjaźnimy, to tyle! Przestań mnie bić, dyniuszku! – Skulił się na
kanapie roześmiany. – Potem przechodziła Lily, więc powiedziałem, żeby cię
zawołała… Narobisz mi siniaków!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Ruby wywróciła oczami i
stwierdziła, że dalsza przemoc nie miała sensu. Choć z pewnością dawało jej to
wiele satysfakcji. Wstała z miejsca i ruszyła w stronę swojej sypialni.
Wypadałoby się ubrać w mundurek szkolny i pójść na śniadanie, które trwało już
od pół godziny. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Weszła do pokoju i zobaczyła,
że pozostałe dziewczyny także już wstały i ubierały się. Jedynie Lily nie było
w sypialni i Ruby była pewna, że w pokoju wspólnym też jej nie było. Była
ciekawa, jak poszła jej rozmowa z Jamesem. Gdy wczoraj wieczorem Ruby wróciła
do pokoju, Lily wychodziła do łazienki prefektów, a kiedy Lily wróciła, Ruby
już spała. Nie miały okazji porozmawiać. I teraz też gdzieś zniknęła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ruby ubrała białą koszulę i
włożyła ją w czarną spódniczkę. Pod szyją zawiązała czerwono-złoty krawat w
paski. Przeczesała grzebieniem pofalowane włosy i zrobiła delikatny makijaż. Zanim
wyszła, zarzuciła na siebie szatę z herbem Gryffindoru. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Na wejściu do Wielkiej Sali
pomyślała, że usiądzie razem z Heli, jednak nie zauważyła nigdzie zielonych
włosów. Skierowała się więc do stołu Gryfonów i mimo, że widziała Huncwotów już
z oddali, Syriusz krzyknął:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tutaj, dyniuszku! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Stanęła w miejscu i posłała mu
zabójcze spojrzenie. <i>Dzięki, mamo.</i>
Black uśmiechnął się złośliwie. Ruby usiadła obok niego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jeszcze raz tak do mnie
powiesz, to załatwię ci więcej siniaków – zagroziła mu, jednak Syriusz nie
wziął tego ani trochę na poważnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dyniuszku? A tak nie mówiła
twoja mama? – zapytał Remus, przeżuwając kawałek chleba. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co? Wiedziałeś o tym cały czas
i mi nie powiedziałeś? – oburzył się Syriusz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Gdzie jest James? – Ruby
pragnęła zmienić temat. Modliła się, aby <i>dyniuszka</i>
nie zapadła w pamięć Blacka na długo. – Jak mu poszło wczoraj z Lily? Nic mi nie opowiadała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Całowali się. Rogacz będzie
teraz nieznośny – rzucił żartobliwie Peter. Ruby otworzyła usta ze zdziwienia.
Wiedziała, że mieli się pogodzić. Nie wiedziała, że poszło mu aż tak dobrze. –
Zresztą już jest, nie może przestać o tym mówić – dodał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- O, idzie pan młody – zauważył
Łapa, wskazując drzwi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ruby najpierw zauważyła Lily,
dopiero chwilę później podbiegł do niej od tyłu Potter. Objął ją ramieniem i
uśmiechnął się do niej zachęcająco, ponieważ rudowłosa była wyraźnie
zaskoczona. Ruby wydawało się, że trochę też się speszyła. Mimo to cieszył ją
ich widok razem i chyba nie tylko ją. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Niemal cała szkoła wiedziała o
uczuciu, jakim pałał James wobec Lily, więc wiele obecnych na Wielkiej Sali
uczniów spoglądało na nich. Ruby poczuła jak Syriusz trącił ją łokciem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Smarkeusowi się to nie
spodobało – powiedział cicho, lecz z szerokim uśmiechem na twarzy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przez drzwi wszedł właśnie
Ślizgon i na chwilę oszołomiony stanął w miejscu. Zdał sobie sprawę z tego, ile
osób musiało go widzieć, więc dosyć szybko się opamiętał i wolnym krokiem
poczłapał ku stołowi Slytherinu, który znajdował się na drugim końcu
pomieszczenia. Ruby aż zrobiło się go szkoda. Każdy podejrzewał, że Snape czuł coś do Lily i chciał czegoś więcej niż przyjaźń. Widok jego lubej z znienawidzonym przez niego facetem musiało złamać mu serce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć, Evans. Jak tam? –
zapytał zaczepnie Syriusz, kiedy Lily i James usiedli obok Remusa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Syriusz czuł się z sukcesem
Jamesa tak dobrze, jakby był jego własny. Nie dość, że pomagał Rogaczowi, to
jeszcze wpłynął w pewnym stopniu na Lily, podczas ich kłótni w Zakazanym Lesie.
Miał rację co do niej i jej uczuć od samego początku i mógł teraz rozkoszować
się słodkim zwycięstwem. Jeszcze bardziej cieszyło go to, że Lily doskonale
zdawała sobie sprawę ze swojej porażki, jeśli chodziło o udawanie braku uczuć
do Jamesa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dobrze, Black. Bardzo dobrze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Po śniadaniu czekała ich lekcja
obrony przed czarną magią. Już prawie wszyscy słyszeli, że od tego dnia mieli
mieć zajęcia z nowym nauczycielem, jednak nikt nie widział go na Wielkiej Sali,
gdzie wszyscy nauczyciele siadają przy jednym stole. Nikt nawet nie znał nazwiska
zastępcy, więc na wszystkich czekała niespodzianka. Chodziły plotki, że
nauczycielem będzie po prostu Dumbledore.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Już przed dzwonkiem na lekcje
większość grupy była w klasie. Ruby siedziała z Heli w ławce w środkowym
rzędzie, a Remus i Syriusz w ławce za nimi. Dziewczyny siedziały odwrócone do
nich. Ruby starała się nie zwracać uwagi na palące spojrzenie Dorcas, która
siedziała tuż za Syriuszem. Syriusz dalej nie powiedział Ruby, dlaczego zerwał
z Dorcas. Od tamtej pory Dorcas nawet nie stara się być dla niej miła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mam nadzieję, że na zastępstwo
przyjdzie jakaś młoda i piękna profesorka – wyznał Syriusz z łobuzerskim
uśmiechem. – Zwróciliście kiedyś uwagę na to, ile lat mają nasi nauczyciele?
Najmłodsza jest chyba Trelawney, a ona też musi mieć co najmniej tysiąc lat.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Heli, to ty jesteś mistrzynią
plotek, musiałaś coś o tym słyszeć. – Ruby trąciła ją łokciem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Schlebiasz mi – uśmiechnęła
się. – Ale nie, nie tym razem. Każdy mówił co innego, nie ma nic
potwierdzonego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Czekaj, Łapo… Gdyby to była
piękna i młoda profesorka, to co? – dopytywał zaintrygowany Remus. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To… Lekcje byłyby
przyjemniejsze. I może czas po lekcjach też – zaśmiał się Black. Lupin pokręcił
głową z niedowierzaniem i rozbawieniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- A co z tą Ślizgonką, Black?
Leną czy jak jej tam? – Syriusz spojrzał na Heli zdziwiony. – Hej, słyszałam,
że jestem mistrzynią plotek. Nie dziw się, że wiem takie rzeczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Black od razu popatrzył
podejrzliwie na Ruby.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ja jej nie mówiłam, ale też
mnie to ciekawi, więc mów. – Ruby oparła głowę na pięści i przyglądała się
Syriuszowi. Przez nieułożone włosy, których kosmyki opadały mu na czoło,
wyglądał na niewyspanego, jakby dopiero wstał z łóżka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Oprócz tego, że najwyraźniej
jest we mnie po uszy zakochana to nic. Zresztą nie jest tą, którą jestem
zainteresowany. – Spojrzał uśmiechnięty na Ruby, aż zrobiło się jej głupio. Na
szczęście nie zawiesił swojego spojrzenia na niej na długo. Chciał jej dać znać,
o kim mówił, ale nie w aż tak oczywisty sposób. – I jest dla mnie za młoda –
dodał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ale nauczycielkę byś podrywał?
– Remus zmarszczył brwi. W tym samym momencie rozbrzmiał dzwon rozpoczynający
lekcję. Ruby i Heli odwróciły się twarzą do tablicy. Usłyszały jeszcze
odpowiedź Syriusza:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jasne, że tak. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Jeszcze przez kilka minut Syriusz
i Remus prowadzili namiętną wymianę zdań na temat teoretycznej pani profesor,
Heli opowiadała Ruby o zbliżającej się imprezie w pokoju wspólnym Puchonów, a
przez drzwi wchodziła reszta uczniów, którzy już myśleli, że zaliczą punkty
ujemne za spóźnienie, jednak odetchnęli z ulgą, kiedy zobaczyli, że nauczyciela
nadal nie było w klasie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Impreza tak bez okazji? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Destiny organizuje, powinno być
zabawnie. Czuj się zaproszona. – Heli uśmiechnęła się do Ruby. – Możesz zabrać
kogoś ze sobą – dodała. Mimo że nie powiedziała dokładnie imienia i nazwiska,
Ruby wiedziała, kogo Puchonka miała na myśli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Pomyślę o tym – odparła, choć
szczerze wątpiła, aby zabrała ze sobą Blacka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Cała klasa pogrążona w rozmowach,
nagle zamilkła. Przez próg drzwi przeszedł nauczyciel. Mężczyzna, więc Syriusz
niechętnie porzucił swoje zamiary. Ubrany był w bordową koszulę, ciemny krawat
w jaśniejsze paski, granatową marynarkę i spodnie tego samego koloru. Miał
brązowe włosy i ciemne oczy, a szczękę pokrywał dwudniowy zarost. Był
nieprzyzwoicie przystojny. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ruby zamarła. W klatce piersiowej
poczuła ucisk ze zdenerwowania. Wpatrywała się w niego swoimi zielonymi oczyma,
mimowolnie delikatnie rozchylając usta z szoku, jaki przeżywała. <i>Nie, nie, nie, nie, błagam, nie, </i>prosiła
w duchu, ale wiedziała, że nic to da. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ruby – szepnęła Heli,
nachylając się w jej stronę. Były równie zdziwione. – Dlaczego twój
chłopak jest naszym nowym nauczycielem? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Witam. Nazywam się – Odwrócił
się, aby zapisać swoje imię na tablicy – Gabriel Kingston i będę waszym
nauczycielem obrony przed czarną magią przez kilka tygodni – oznajmił z
uśmiechem i rozejrzał się po klasie. Spojrzenia jego i Ruby skrzyżowały się. Z
początku Gabriel uciekł wzrokiem, jednak szybko nim wrócił, jakby dopiero zdał
sobie sprawę z tego, że to faktycznie ona tam siedziała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ruby nie wiedziała, co zrobić.
Zastanawiała się, jak w ogóle do tego doszło. Miała z nim porozmawiać czy
udawać, że nic się nie działo? Gabriel opowiadał im o smokach, często dodawał
informacje spoza podręcznika. Ogółem Ruby odniosła wrażenie, że odnajdował się
w tym zawodzie, a uczniowie (szczególnie uczennice) go polubili. W końcu nie
był dużo starszy od nich. Ruby starała się go słuchać, lecz nie mogła przestać
myśleć, co powinna zrobić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Gdy dzwon oznajmił koniec lekcji,
wszyscy zerwali się ze swoich miejsc, spakowali książki do toreb i wyszli z
klasy. Ruby nieco się z tym ociągała, głównie dlatego, że Heli przekonywała ją
do rozmowy z Gabrielem, więc w trakcie pakowania kłóciły się, szepcząc. W
głowie postanowiła sobie, że porozmawia z nim… kiedy indziej. Ruszyła więc ku
wyjściu, nawet na niego nie patrząc<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Panno Cahan, mogłaby pani
zostać chwilę po lekcji? – zapytał Gabriel, kiedy Ruby przeszła tuż obok niego.
– Chciałbym omówić kilka kwestii w pani wypracowaniu – wytłumaczył. Zanim to
nieszczęście przytrafiło się profesor Merrythought, musieli napisać
wypracowanie na temat najbardziej powszechnych ras smoków. Teraz to oczywiście
Gabriel musiał je sprawdzić. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jasne – odpowiedziała cicho i
przystanęła przy nim. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Poczekam na zewnątrz – szepnął
jej do ucha Syriusz, kładąc dłoń na jej talii. Powoli ją zdjął i wyszedł z
klasy. Ruby znała go na tyle długo, że wiedziała, że zrobił to wszystko celowo. Szczególnie powoli, aby Gabriel na pewno to zauważył. I nie ulegało
wątpliwości, że faktycznie podziałało. Gabriel wrogim spojrzeniem, z uniesioną
brwią, odprowadził Syriusza do wyjścia. Powoli chwycił do rąk pergamin
i dopiero kiedy upewnił się, że wszyscy poza nimi wyszli z pomieszczenia,
odłożył go z powrotem na biurko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Coś się stało, profesorze
Kingston? – dopytywała Ruby, naciskając na ostatnią część zdania. Krępowała się i to bardzo. Domyśliła się, że wcale
mu nie chodziło o wypracowanie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wiesz, że możesz mi mówić
Gabriel – uśmiechnął się, zamykając drzwi klasy. Nie chciał, aby ktokolwiek ich
usłyszał. Ponownie podszedł bliżej Ruby. Oparł się tyłem o swoje biurko. Ruby
przybrała podobną pozycję przy najbliżej ławce. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hm, nie myślałam, że
kiedykolwiek będę musiała nazywać cię profesorem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie dostałaś mojego listu? –
Zmarszczył brwi, lustrując jej twarz. Ruby zastanawiała się nad tym pytaniem
przez chwilę. Miała ochotę uderzyć się otwartą dłonią w czoło. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dostałam, tylko… Nie miałam
czasu go przeczytać. – Gabriel pokiwał powoli głową. W tamtym momencie, kiedy
otworzyła od niego list, dowiedziała się o wypadku swojego ojca, więc
całkowicie o tym zapomniała. Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy, którą przerwał nowy nauczyciel.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mam nadzieję, że nie jesteś na
mnie zła, że przyjąłem tą posadę? – Spojrzał na nią z nadzieją widoczną w ciemnych
oczach. – Napisałem ci o tym i o innych rzeczach w liście, więc byłbym wdzięczny, gdybyś
jednak go przeczytała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie jestem zła, tylko
zaskoczona. – Odgarnęła włosy z twarzy. Nawet nie zauważyła, kiedy zniknęło z
niej napięcie. Z Gabrielem rozmawiało jej się tak przyjemnie, nawet jeśli był
jej nauczycielem. – Czy to dlatego byłeś w Hogwarcie kilka dni temu? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, tylko że wtedy pytałem
Dumbledore’a czy miałbym jakiekolwiek szanse na pracę w następnym roku
szkolnym. Rozmawialiśmy i chyba zrobiłem dobre wrażenie. – Włożył ręce do
kieszeni spodni i podszedł bliżej Ruby. Odległość między nimi można było pokonać jednym krokiem. Przyglądał się jej z
uśmiechem, czego Ruby w ogóle nie rozumiała. Był nauczycielem, a ona uczennicą!
Nie mogła mu nie przyznać, że wyglądał cholernie dobrze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chyba po prostu masz ten urok –
uśmiechnęła się nieśmiało. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak myślisz? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak. I do twarzy ci w tym
garniturze. – Dotknęła klapy jego marynarki w miejscu, w którym nieznacznie
odstawała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dziękuję. Ty też wyglądasz
ślicznie jak zawsze. – Uśmiech nie schodził mu z twarzy. W głowie Ruby
zadzwonił alarm <i>ding! ding! ding! halo,
to nauczyciel! </i>Zabrała swoją dłoń i odchrząknęła po chwili ciszy. Czuła, że
się zarumieniła. – Nie będę kazał twojemu koledze dłużej czekać. – Oddalił się
od niej i spojrzał na zegarek. Wydawało jej się, że Gabriel speszył się równie
mocno jak ona. Może jemu w głowie też zabrzmiał alarm? – Po prostu, błagam,
przeczytaj mój list, okej? I powiedz mi, co sądzisz. – Nalegał, składając ręce
w geście modlitwy. Otworzył przed nią drzwi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak jest, panie profesorze –
odparła i wyszła na korytarz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Syriusz czekał przy ścianie tuż
przy drzwiach od klasy. Rozmawiał z Heli, co nie było codziennym widokiem. Ruby miała wrażenie, że podsłuchiwali. Oboje
patrzyli na nią wyczekująco, jednak nic nie mówiła. Ruszyła do klasy, w której
mieli mieć następne zajęcia. Syriusz i Heli podążyli za nią. Na szczęście na
korytarzach było dosyć zimno i jej rumieniec zszedł dosyć szybko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- I? – zapytali jednocześnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co? Chciał porozmawiać o
wypracowaniu, to tyle – skłamała. Dlaczego skłamała? Sama nie wiedziała,
wypłynęło to z jej ust zbyt naturalnie, odruchowo. Więc dlaczego dalej w to brnęła?
– I pytał, jak mu poszła jego pierwsza lekcja. Nic więcej.<o:p></o:p><br />
Wydawało się, że nikt w to nie uwierzył.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Po lekcjach weszła do sypialni,
gdzie zastała wszystkie współlokatorki. Ruby chciała porozmawiać z Lily na
temat Jamesa, ale domyślała się, że przy Mary i Anastazji nie będzie skłonna
się zwierzać. Po pięciu minutach szukania, znalazła list wsadzony między strony
książki <i>Bracia Krwi</i>, którą kiedyś dał
jej Gabriel. Nawet nie pamiętała, żeby go tam wsadzała, musiała to zrobić
przypadkowo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Czego szukasz? – zapytała zaciekawiona
Lily. Usiadła na krawędzi łóżka Ruby. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Listu. Zresztą nieważne, już
znalazłam – uśmiechnęła się nieśmiało i usiadła obok Lily. Zastanawiała się,
czy powinna przeczytać go przy niej. Nie wiedziała, co napisał Gabriel. Nie
wiedziała, czego się spodziewać i jak na to zareaguje. Lily patrzyła na nią
przenikliwie. Ruby podniosła wzrok na Gryfonkę. – Co? Mam coś na twarzy? –
zażartowała. – Chcesz pogadać? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, ale nie teraz. – Niemal
niezauważalnie kiwnęła głową w stronę Mary i Anastazji. Ruby chciała zacząć
czytać list, ale Lily nadal siedziała na łóżku Ruby i nie spuszczała z niej
spojrzenia. Ruby czuła się niekomfortowo. Czy ona widziała, słyszała, była w
tamtej klasie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Okej, co? – Włożyła list z
powrotem w książkę i odłożyła ją na pościel. – Lily, jeśli chcesz coś
powiedzieć, to mów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Um… Pójdziesz ze mną do Huncwotów?
– zapytała nieśmiało i uśmiechnęła się zachęcająco. – Chcę do nich iść, ale nie
chcę iść sama.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Rany, tylko to? – odetchnęła z
ulgą. – Nie można było od razu? – Ruby zaśmiała się. Nie wiedziała, czy James
był pierwszym chłopakiem Lily, ale wiedziała, że ta za każdym razem wstydziła
się samej wchodzić do dormitorium chłopców. Szczególnie, jeśli szła do swojego chłopaka. Cóż, w pewnym stopniu było to zakazane. – Możesz poczekać w pokoju wspólnym, zaraz do ciebie dojdę, okej? Chcę tylko
przeczytać list.<br />
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Lily zgodziła się na to, więc
przebrała się i wyszła z sypialni. Ruby zniecierpliwiona ponownie wzięła list
do ręki. A w nim Gabriel dosyć szybko przeszedł do sedna. Ruby ominęła wstęp
jego wypowiedzi i zaczęła czytać to, co ją interesowało. Rzuciła tylko okiem na
współlokatorki, które rozmawiały ze sobą i wydawały się nie przejmować Ruby. <o:p></o:p><br />
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i>Chciałbym Ci coś powiedzieć i ufam, że zachowasz to tylko dla siebie.
Przynajmniej do pewnego momentu. Dostałem pracę w Hogwarcie. To może być szok –
dla mnie był – ale piszę Ci o tym, abyś nie była zaskoczona, kiedy zobaczysz
mnie w roli nauczyciela OPCM. To tylko na kilka tygodni, aż obecna nauczycielka
dojdzie do siebie, później znów będę tym zwykłym Gabrielem.<o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i>Mimo to, nie jestem w stanie sobie odpuścić. Nie chcę porzucać tego, co
mamy, dla tymczasowej pracy. Wiem, że to jest nie do końca legalne, ale nie
chciałbym przerwać naszych spotkań. Oczarowałaś mnie już w tamtym momencie, w
którym spotkaliśmy się w księgarni i bardzo często o Tobie myślę. I nie
zniósłbym tego, że będę Cię widział dzień w dzień, nie mogąc spędzać z Tobą
czasu.<o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i>Co o tym sądzisz? Oczywiście nasza relacja musiałaby pozostać sekretem.
Nie chcę Ci sprawiać kłopotów i nie chce być tym kłopotem, jeśli Ty sobie tego
nie życzysz. Jednak bardzo pragnę, abyś chciała mnie jako swój kłopot. Przemyśl
to, dobrze?<o:p></o:p></i><br />
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal">
Ruby była zaskoczona. Pozytywnie?
Sama tego nie wiedziała. Ona także lubiła Gabriela i to bardzo, ale… On był
nauczycielem. Gdyby ktoś się dowiedział, mogliby być w wielkich tarapatach. Z
drugiej strony skoro była to tylko tymczasowa praca, mogliby wykorzystać ten
czas na bliższe poznanie się, aby było lepiej już po jego zastępstwie.
Widywaliby się codziennie, a nie tylko weekendami w Hogsmeade. Ta wizja bardzo
się spodobała Ruby. O ile ich relacja pozostawałaby na poziomie rozmów, nie było w tym nic zakazanego. Pomyślała, że byłoby ciekawie, mieć jakiś sekret i nie być
otwartą księgą. I cholera, bardzo lubiła Gabriela. Z każdą spędzoną z nim
chwilą, coraz głębiej popadała w zauroczenie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Złożyła list w połowie i wrzuciła
go do szuflady w szafce nocnej. Prawie zapomniała, że Lily czekała na nią w
pokoju wspólnym. Szybko przebrała mundurek szkolny na codzienny strój, którym
był zwykły biały t-shirt, czerwona bluza
i ciemne jeansy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ruby zeszła do pokoju wspólnego i
razem z Lily podążyły do dormitorium Huncwotów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Więc, ty i James jesteście
teraz parą? – zapytała Ruby w drodze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hm, sama nie wiem. Tak jakby,
ale nie oficjalnie. To znaczy… Nie zapytał mnie wprost, po prostu jakoś tak
wyszło – uśmiechnęła się z rumieńcem na twarzy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- O matko, jesteście tacy słodcy –
zaśmiała się Ruby, za co dostała kuksańca w bok. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Stanęły przed drzwiami do
sypialni Huncwotów i otworzyły je bez pukania. Wszystkie twarze zwróciły się w
ich kierunku. Cóż, oprócz twarzy Remusa. On najwidoczniej spał. Ruby zamknęła
za sobą wejście najciszej, jak potrafiła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chciałbym zaznaczyć, że sam
fakt, że teraz się ze sobą umawiacie, nie daje ci zezwolenia na wchodzenie do
naszego sanktuarium bez pozwolenia – powiedział Syriusz, kierując swoją
wypowiedź do Lily. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wow, a ja myślałam, że ty nie
wiesz, czym jest prywatność. Ciągle mnie zaskakujesz, Black – Lily uśmiechnęła
się złośliwie i usiadła na łóżku Jamesa, ponieważ Syriusz zajmował jedyne
krzesło w pokoju. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ha, ha – skwitował Syriusz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ruby popatrzyła na Remusa, który
leżąc na lewym boku, zatopił twarz w poduszce. Mimowolnie westchnęła. Lunatyk
wyglądał tak słodko, że nie mogła się mu oprzeć. Poza tym dawno nie spędzała z
nim czasu, właśnie zdała sobie z tego sprawę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ruby powoli podeszła do jego
łóżka i bardzo delikatnie położyła się obok Remusa, przytulając się mocno do
jego pleców. Obudził się i półprzytomny sprawdził, go do niego przywarł. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- O, cześć – wymamrotał i położył
swoją dłoń na dłoni Ruby, która go oplatała w talii. Opadł z powrotem głową na
poduszkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć, Remus. – Uśmiechnęła się,
choć on tego nie widział. Ale widział każdy, kto ich obserwował w tej chwili. –
Kocham cię, Remus.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ja ciebie też, Ruby. – On również
się uśmiechnął, a Ruby nie mogła tego zobaczyć. Mimo to wiedziała, w jakiś
sposób po prostu wiedziała. Zamknęła oczy i słuchała rozmów reszty towarzystwa.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Syriusz musiał przyznać, że był
piekielnie zazdrosny. Mimo że wiedział, że Ruby i Lupina nie łączyło nic
romantycznego, to i tak musiał odwrócić od nich wzrok. Po kilku sekundach
zauważył, że mocno zaciskał szczękę, z czego nie zdawał sobie sprawy.
Odchrząknął.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chyba mieliśmy z nimi o czymś
pogadać, co nie, Remus? – Lupin tylko mruknął twierdząco w odpowiedzi. Nie
otwierał oczu ani nie puszczał dłoni Ruby. Black by się zdenerwował, gdyby nie
wiedział, że Remus musiał czuć się okropnie, zważając na to, że zbliżała się
pełnia. No i gdyby Remus nie był jego najlepszym przyjacielem. Syriusz
zwyczajnie nie potrafił się na niego złościć. Ani na niego, ani na Ruby. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Lily – zaczął James. – I Ruby,
byłoby miło gdybyś też słuchała. – Ruby powiedziała, że słucha, choć nadal
miała zamknięte oczy. James westchnął. – Czy wiecie coś o Zakonie Feniksa? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Lily spojrzała na niego
zdziwiona. Remus poruszył się i położył się na drugim boku, aby mógł widzieć Jamesa.
Objął Ruby i oparł brodę na czubku jej głowy. Ruby powiedziała, że nigdy o
Zakonie nie słyszała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- A ja tak – powiedziała Lily. –
To znaczy, wiem tylko, co to jest. I kto w nim jest, tak mniej więcej. Czemu
pytasz? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dowiedzieliśmy się od… nieważne,
ale wiemy, że to tajne stowarzyszenie, które ma na celu zwalczenie Voldemorta i
jego bandy. Hagrid myślał, że już do Zakonu należymy, czyli jest taka możliwość
– głos zabrał Syriusz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Czy wy chcecie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Myślimy, że powinniśmy dołączyć
to Zakonu Feniksa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-55580479262372884332016-02-07T06:52:00.001-08:002016-02-08T11:19:38.638-08:00Rozdział 18 - Teraz.<div class="MsoNormal">
<br />
<div class="show">
<span style="font-size: x-small;"><i>Kilka słów od Devereaux</i></span></div>
<div class="hide">
<span style="font-size: x-small;">Tak, to znowu ja. Pojawiam się wtedy, kiedy najmniej się mnie spodziewacie, ale jestem. Świadomość tego, że ktoś po połowie roku nadal tutaj zagląda i dopytuje o rozdziały dosyć mnie ruszyła. Mam wrażenie, że wyszłam z wprawy, bo naprawdę nic nie pisałam przez dłuuugi czas .-. Może znów troszkę pod szlifuję styl, skoro sporo się cofnęłam pod tym względem, a to wymaga ćwiczenia, które mam nadzieję objawi się w postaci kolejnych rozdziałów. Czy ktokolwiek pamięta, co działo się w poprzednich rozdziałach? Będę mile zaskoczona jeśli tak :D Nawet nie wiem, czy ktoś to czyta, ale bardzo doceniłabym, gdybyście wyrazili swoje zdanie na temat rozdziału w komentarzach, które jak widać przynoszą skutek motywując! psst jeśli nadal to czytasz, wpisz tajne hasło w komentarzu, które brzmi... '<i>co tu się odjaniepawla?</i>" ok? Liczę na Was! Miłego dnia i enjoy! </span><br />
<span style="font-size: x-small;">psst2 wbijajcie na Google+!</span></div>
<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="MsoNormal">
<div class="MsoBodyText">
<div class="MsoBodyText">
Ruby czuła jakby minęły wieki odkąd napisała list do
swoich rodziców. Na następny dzień nadal nie otrzymała odpowiedzi na pytanie czy jej tacie nic się nie stało podczas ataku Śmierciożerców na ulicę Pokątną.
Każda lekcja ciągnęła jej się niemiłosiernie. Nie potrafiła się
na niczym skupić. Huncwoci czasem rzucali jakimiś żartami, wygłupiali się, w
zasadzie za wszelką cenę próbowali ją rozbawić, co im nie wyszło ani razu.
Nadal pamiętała dzień, w którym dowiedziała się o śmierci swojej starszej
siostry, nie chciała tego ponownie przeżywać. Wszystko byle nie to. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Na lekcji obrony przed czarną magią musieli przeczytać i
opracować temat samodzielnie. Ich dotychczasowa nauczycielka profesor Galatea
Merrythought również była na Pokątnej tamtego dnia, o czym uczniowie
dowiedzieli się dopiero na lekcji. Zastanawiali się, co robiła aż w Londynie. Ona również wylądowała w szpitalu,
Śmierciożercy po prostu wyparowali z niej wszystkie kości. Lily powiedziała, że
regeneracja może potrwać nawet kilka miesięcy, więc pewnie do Hogwartu
przyjdzie nowy zastępczy nauczyciel OPCM. Dumbledore nie chciał zdradzać więcej
szczegółów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Przez cały dzień Hogwart wydawał się być bardziej ponury
od Filcha, co było bardzo wyjątkowym stanem. Wyglądało na to, że uczniowie
nareszcie zdali sobie sprawę z tego, kim są i co potrafią Śmierciożercy oraz
to, że sielanka, w której żyli w Hogwarcie nie potrwa już długo. Świat
czarodziejów był w stanie wojny i to trzeba było przyznać głośno, a nie udawać,
że wszystko było w porządku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText">
James myślał, że jego problemy w porównaniu z czym musieli zmierzyć się jego przyjaciele to błahostka. Nie miał ochoty zaprzątać im tym głowy. Mimo wszystko, to nadal był problem dla niego o dosyć sporej wadze. Widział Lily już kilka razy w ciągu dnia, ale
wydawało się mu, że Lily nie widziała go ani razu. Śledził ją wzrokiem, kiedy
wracała z lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami. Postanowił sobie, że tego
dnia z nią porozmawia. Nie mógł odpuścić sobie po tylu latach i to jeszcze z
takiego głupiego powodu. Poczuł gwałtowne klepnięcie w plecy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Rogaczu, musimy pogadać. – Syriusz objął go ramieniem.
Przyprowadził ze sobą Lunatyka i Glizdogona. Aż zdziwił się, że Ruby z nimi nie
było. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- O czym? – James odruchowo przeczesał palcami kruczoczarne
włosy. Syriusz zaciągnął go w bardziej ustronne miejsce, czyli pod ich ulubione
drzewo przy jeziorze na błoniach. Usiedli na ziemi. Peter zaczął rzucać
kamykami do wody, James oparł się plecami o korę drzewa, Remus usiadł ze
skrzyżowanymi nogami obok Syriusza, który podciągnął kolana do góry i oplótł je
ramionami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Wczoraj miałem szlaban. U Hagrida – zaczął mówić
Syriusz. – Jak zwykle się wygadał, sami wiecie jak to z nim bywa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Syriusz opowiadał o tym już Remusowi, ponieważ spodziewał
się, że on będzie znał odpowiedzi na dręczące go pytania. Nie znał, ale razem
przemyśleli sprawę i postanowili, że nie jest to coś, co można puścić płazem.
Black rozejrzał się, aby się upewnić, że nikogo przy nich nie było. Przyjaciele
wpatrywali się w niego wyczekująco.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Powiedział coś o Zakonie Feniksa. Że mówił
Dumbledore’owi, że najpierw nauka, a później Zakon czy coś takiego… I że
jesteśmy na to jeszcze zbyt młodzi, no to oczywiście mnie to zainteresowało. –
Syriusz uśmiechnął się półgębkiem. Remus wywrócił oczami i zaczął mówić za
Syriusza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- W każdym razie chcieliśmy to sprawdzić. Nigdy nie
czytałem o czymś takim w książkach, ale obiło mi się o uszy raz czy dwa, kiedy
nauczyciele o tym rozmawiali. To znaczy, że Zakon wiąże się w jakiś sposób z
czarodziejami wokół nas. Wywnioskowaliśmy, że to musi być coś w stylu grupy,
zgromadzenia. I Hagrid najwyraźniej myślał, że do niej należymy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Ale nie należymy, prawda? Nikt z was nie dołączył do
żadnego zakonu bez naszej wiedzy? – dopytywał się Peter, rozglądając się po
Huncwotach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Nie, Glizdek, ale może powinniśmy? – Syriusz wydawał się
być bardzo podekscytowany. – Słuchajcie, jeśli Hagrid myślał, że należymy do
Zakonu Feniksa, to może mamy należeć? Może powinniśmy, ale za jakiś czas, a
Hagrid po prostu się pośpieszył? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Ale my nawet nie wiemy, co to jest! Dlaczego mielibyśmy…
- James zamilknął zrezygnowany, próbując sam rozgryźć sprawę Zakonu. Popatrzył
na błonia bliżej zamku. Z odległości kilkudziesięciu metrów rozpoznał włosy
Lily, rozmawiała z koleżankami z pokoju. Może Lily wiedziała coś o Zakonie Feniksa?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Może pogadajmy o tym z Hagridem? – zaproponował Peter. <i>Może pogadajmy o tym z Lily</i>, pomyślał
James. <i>To byłby dobry pretekst do
rozmowy.</i> <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Myślę, że to może się udać. – Wzruszył ramionami Lunio.
- Wieczorem? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- W nocy, Lunio. W nocy. – Syriusz pokiwał powoli głową.
Wieczór był zbyt ryzykowny, ktoś mógł zobaczyć, że idą do gajowego i jeśli
przypadkiem nauczyciele dowiedzieliby się, że Huncwoci wiedzą, czym jest Zakon
Feniksa, każdy połączyłby fakty i pomyślał, że to właśnie Hagrid im powiedział.
Lepiej było utrzymać ich wizytę w tajemnicy. – Rogaczu, coś ty taki zgaszony
dzisiaj? – Black trącił przyjaciela łokciem i uśmiechnął się do niego
pocieszająco. Łapa podążył za spojrzeniem Pottera. Również zauważył rudowłosą
osóbkę w oddali. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Ja… Nic, nieważne – mruknął James i wbił wzrok swoje
dłonie. Kręcił młynki kciukami. Syriusz widział, że coś było nie tak. I
wiedział nawet co. Widząc Jamesa w takim stanie, jego serce się łamało, bo
wiedział, że jego przyjaciel zasługiwał na wszystko, co najlepsze. Syriusz
jednak dopytywał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Stary, co jest? Chodzi o Evans, tak? Kiedy zamierzasz z
nią pogadać? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
James westchnął ciężko, wciąż unikał kontaktu wzrokowego.
Wyrwał źdźbło trawy i bawił się nim w dłoni. Najwyraźniej uważał to za
ciekawsze zajęcie niż rozmowa na <i>ten</i>
temat. W końcu rozerwał źdźbło na kilka kawałków i zrzucił na ziemię. Uniósł
głowę i znów spojrzał na widoczną w oddali Lily. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Ja… Kocham ją – mruknął cicho. – Tęsknię za nią, wiecie?
– Zmarszczył brwi, jakby było dla niego wielkim wyczynem powiedzieć to na głos.
Pewnie było. Ale Huncwoci już od dawna wiedzieli, co James czuł do Evans, mimo
że przyznał to głośno dopiero pierwszy raz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Więc idź z nią porozmawiaj. Nie wygrywają ci, którzy nie
grają, James – powiedział Remus. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Pomożemy ci, jeśli chcesz – zaproponował Peter, a reszta
mu przytaknęła. James spojrzał na nich z wdzięcznością. W jego głowie już
układał się plan. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText">
Jeszcze wczesnym wieczorem Huncwoci zaczęli realizować
plan Jamesa, który o dziwo nie był ani głupi, ani skomplikowany. Potrzebowali
tylko tego, żeby się udał. Najpierw przebiegli cały zamek, żeby przedostać się
do wieży Gryffindoru. Gruba Dama jak na złość wdała się z nimi w rozmowę i
chyba poczuła się obrażona, kiedy chłopcy powiedzieli jej, że nie mają czasu na
pogawędki. Z niechęcią otworzyła im przejście do pokoju wspólnego Gryfonów. W
pokoju wspólnym jeszcze zatrzymało ich kilka osób, ale zbyli ich tak samo jak
Grubą Damę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Pobiegli w górę schodów, przeszli przez korytarz i weszli
do swojej sypialni. James od razu podszedł do łóżka Syriusza i wyciągnął spod
niego niewielkie pudełko po butach. Usiadł z nim na kolanach na krawędzi
materaca i podniósł jego pokrywkę. Bardzo delikatnie wyjął z kartonu kawałek
pergaminu. Odłożył pudełko na bok i rozłożył pergamin. Syriusz podał Jamesowi
jego różdżkę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego –
powiedział James, dotykając pergaminu końcem różdżki. Stopniowo jak rozlewana
woda, ukazywały się ciemne kształty, linie, napisy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Potter za cel obrał sobie pomieszczenie, w którym
spodziewał się zastać Lily, czyli oczywiście jej sypialnię. Gdyby się okazało,
że jej tam nie ma, pewnie znalazłby ją w bibliotece. Na szczęście pierwszy
strzał był trafny, co najbardziej mu odpowiadało. W pokoju poza nią znajdowała
się także Ruby, co nie stanowiło problemu, o ile nie będzie stawiać oporu. Ich
współlokatorki, Anastazja i Mary, były w dwóch różnych miejscach. Mary
siedziała w klasie, w której mieli lekcje eliksirów. Albo miała szlaban, albo zajęcia
dodatkowe. Tak czy inaczej Peter miał zadbać, aby nie wróciła do pokoju zbyt
wcześnie. Miał pełnić wartę w lochach i ewentualnie zatrzymać Mary. Anastazja
siedziała w bibliotece. Tutaj pojawił się mały problem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Okej, więc Remus zajmie się Aną, a ja Ruby – postanowił
za nich Syriusz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- A może ja chcę pogadać z Ruby? – sprzeciwił się Remus. –
Jestem jej przyjacielem…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Ja też! Słuchaj, Anastazja cię lubi, ja lubię Ruby.
Odrobisz z nią lekcje czy coś. Zresztą już moja obecność w bibliotece wzbudza podejrzenia. – Remus posłał mu naburmuszone, ale jednocześnie
rozbawione spojrzenie. W końcu zgodził się na takie rozwiązanie. On też lubił
Anastazję. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
James odłożył mapę z powrotem do kartonu, wsunął go pod
łóżko i spojrzał jeszcze szybko na zdjęcie Lily, które miał na ścianie. <i>Teraz albo nigdy</i>, pomyślał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText">
Black i Potter użyli tajnego przejścia obok kominka, aby
wejść do dormitorium dziewczyn. Wspinali się po krętych schodach, aż nie
znaleźli się na odpowiednim piętrze. James powiedział, że poczeka w przejściu,
dopóki nie zobaczy, że Syriusz wychodzi z Ruby. Był bardzo zdenerwowany, ale
już wiedział, co chciał powiedzieć Lily. Łapa uspokajał go i to w pewnym
stopniu działało. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Syriusz więc wyszedł na korytarz pierwszy. Zapukał do
drzwi sypialni Gryfonek i, nie czekając nawet na zaproszenie, wszedł do środka.
Lily siedziała na swoim łóżku, oparta plecami o ścianę i czytała książkę.
Spojrzała na niego lekko oburzona. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Syriusz
zwrócił się do Ruby, która najwyraźniej wstała, aby otworzyć mu drzwi, ale
zaskoczona jego wejściem stanęła w miejscu. Black podszedł do niej i chwycił ją
za rękę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Ruby, to pilne, nie ma czasu na pytania, wyjaśnię ci
wszystko później, tylko musisz ze mną teraz pójść. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Po raz kolejny nie czekał na żadną zgodę z jej strony.
Właściwie w połowie tego zdania zaczął ją ciągnąć w stronę wyjścia. Mimo
zdziwienia, poszła za nim, więc nic nie musiał robić siłą. Cahan nie zdążyła
nawet zamknąć za sobą drzwi. Syriusz szedł szybkim tempem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Okej, o co chodzi? – zapytała, podbiegając, aby Syriusz jej nie ciągnął. Zjednała tempo, dzięki czemu w zasadzie tylko szli, trzymając
się za ręce. Ruby nie puściła go, bo nie wiedziała, dokąd ją prowadził. – Halo,
Black, mów do mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Syriusz obejrzał się za siebie, oceniając, jak daleko od
pokoju już byli. Wiedział, że James w pewnym stopniu widział go przez ściany,
mimo że Syriusz nie widział go w ogóle. Z tej strony była to tylko zwykła ceglana ściana. Tak
właśnie działało to przejście. Jednak Syriusz korzystał z niego tak często, że
nawet patrząc na zwykłą ścianę, wiedział, gdzie przejście się znajdowało.
Dlatego puścił oko do – pozornie ściany – Jamesa, dając mu tym znak, że droga
wolna. Syriusz nie zatrzymywał się, nawet żeby uśmiechnąć się do dziewczyn,
które były zaskoczone jego obecnością w ich dormitorium. Normalnie też
wchodziłby głównymi schodami, gdyby te nie zamieniały się pod nim w ślizgawkę.
Do wchodzenia używa tajnego przejścia, do wychodzenia już nie musiał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Gdzie idziemy? – dopytywała Ruby.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Do mnie. – Uśmiechnął się zalotnie, aż Gryfonka wywróciła
oczami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dlaczego?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- James będzie rozmawiać Lily. Nie chcemy, żeby ktoś im
przeszkadzał, prawda? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Naprawdę? – Na tę wiadomość Ruby jakby się ożywiła.
Nawet się uśmiechnęła. To coś, na co Syriusz czekał cały dzień. Aż sam ponownie
się wyszczerzył na ten widok. – Nareszcie, może w końcu się zorientują, co do
siebie czują. – Nie przestawali iść. Zeszli z ostatniego stopnia schodów,
przeszli przez pokój wspólny i znów na nie weszli, tylko tym razem prowadziły
one do dormitorium chłopców. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Taki jest plan, ale wiesz, jaka uparta potrafi być Lily.
Wiesz, że wczoraj mnie uderzyła w twarz? – roześmiał się. Co prawda nie
zostawiła żadnych śladów, lecz nadal miał rozciętą dolną wargę przez uderzenie
Jamesa. Syriusz przepuścił ją w progu drzwi do sypialni Huncwotów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Poważnie? – Otworzyła zdziwiona usta. – Dlaczego? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText">
<i>Co się właśnie wydarzyło?</i> Lily zadawała sobie to pytanie,
oczekując, że w końcu zrozumie. Syriusz właśnie wparował do jej sypialni i
porwał Ruby, bez żadnego wyjaśnienia. Nie byłoby to takie dziwne, gdyby chociaż
Ruby wiedziała o co chodzi, ale i ona wydawała się być zagubiona. Dziwne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Lily czekała chwilę, myślała, że Cahan zaraz wróci, ale
tak się nie stało. Westchnęła głośno, odłożyła książkę na bok i wstała, żeby
zamknąć drzwi. Chwyciła za gałkę i kilka centymetrów od framugi napotkała opór. Drzwi zatrzymały się. Otworzyła je szerzej, chcąc zobaczyć przeszkodę. Przed jej oczami stanął James Potter, trzymający jedną dłoń na drzwiach, a
drugą w kieszeni ciemnych spodni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Wydawało jej się, że serce jej stanęło, zaczęła uruchamiać
się w niej panika. Krótką chwilę myślała, czy nie zamknąć mu drzwi przed nosem.
Nie wiedziała, co zrobić, więc po prostu stała i patrzyła w jego orzechowe
oczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
James zapomniał wszystkiego, co sobie przygotował na tę
rozmowę. Kiedy nareszcie stali twarzą w twarz, przed oczami miał sytuację z
urodzin Syriusza, ten prawie-pocałunek. Z trudem przełknął ślinę i wydusił z
siebie dwa słowa:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Mogę wejść? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText">
Ruby siedziała ze skrzyżowanymi nogami na środku łóżka, a
Syriusz siedział oparty plecami o jego drewnianą ramę, naprzeciwko Gryfonki.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Musiałeś to powiedzieć, prawda? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- No co? Podziałało, mimo że dostałem w twarz. Czasem
trzeba użyć ostatecznych środków. – Wzruszył ramionami. Syriusz opowiadał Ruby
jego rozmowę z Lily w Zakazanym Lesie. – Jeśli James to teraz spieprzy, to
przysięgam… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Chyba ci na nim zależy, co?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Jasne, że tak. James jest praktycznie moim bratem. Jest
mi bliższy niż ktokolwiek z mojej rodziny, więc… Tak, zależy mi na nim.
Szczególnie, kiedy robi z siebie idiotę dla Evans przez sześć lat i nagle
poddaje się, przez coś strasznie głupiego, co dla mnie w ogóle nie ma sensu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Lily nic mi nie mówiła o tym prawie-pocałunku. To znaczy
zauważyłam, że siebie unikali, ale nie wiedziałam dlaczego. Nawet teraz to też
nie ma dla mnie sensu. Prawie mu się udało, a on się poddał?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Syriusz wzruszył ramionami. Stresował się całą sprawą
chyba bardziej niż sam James, mimo że starał się tego nie okazywać. Jeśli Evans
coś odbije i odrzuci Rogacza, to aż nie chciał myśleć, ile ten będzie do siebie
dochodził. Syriusz nie chciał go widzieć więcej w takim stanie, w jakim był dzisiaj.
Ale nie chciał za bardzo o tym rozmawiać, wolałby się tym nie przejmować. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
W dodatku zauważył u Ruby pewną zmianę w wyglądzie. Cóż, trudno
było jej nie zauważyć, a Ruby nie potrafiła tego kontrolować. Jej włosy
pojaśniały do blondu, a Black spędził z nią już tyle czasu, że wiedział, co to
znaczyło. Między innymi właśnie dlatego tak się cieszył za każdym razem, kiedy
udało mu się ją rozweselić. Ruby była bardzo przybita.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Wszystko w porządku? Jakieś wieści od rodziców? –
zagaił. Ruby westchnęła ciężko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Nie, nic a nic… Heli mówiła, że pewnie dopiero do nich
doleciała sowa, pewnie ma rację – odpowiedziała cicho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Tak, pewnie tak… Myślę, że gdyby stało się coś
poważnego, to od razu by ci powiedzieli. – Ruby powoli pokiwała głową, ale nie
wyglądała na przekonaną. – Hej, mogę coś zrobić, żebyś chociaż na chwilę o tym
zapomniała? – celowo użył żywszego tonu głosu. Nawet się do niej uśmiechnął,
choć wydawało się to być nie na miejscu. – Wiesz, mogę nawet zdjąć koszulkę,
jeśli to coś zmieni – rzucił żartobliwie i zanim zdążył przełożyć t-shirt przez
głowę, Ruby zatrzymała go.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Nie, nie, nie! Lepiej nie. – Na jej twarzy błąkał się
delikatny uśmiech, kiedy nachyliła się do przodu, żeby ściągnąć ubiór Syriusza
na dół, zakrywając jego brzuch. Popatrzyła w jego ciemne, rozbawione oczy z
odległości kilkudziesięciu centymetrów, nadal trzymając swoje dłonie na jego
brzuchu. – Po prostu… - przerwała, a Syriusz widział zawahanie w jej
spojrzeniu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Nagle przytuliła się do niego mocno, głowę przywarła do
jego klatki piersiowej. Łapa zastanawiał się, czy słyszała jak szybko biło mu
serce, ale nie wiedział, jakim sposobem miałaby nie słyszeć. Jasne, że chciała
się w takiej chwili przytulić. To właśnie tego potrzebowała. Był tak
zaskoczony, że zajęło mu kilka sekund zanim odwzajemnił uścisk. Kiedy w końcu
to zrobił, nie miał ochoty jej puszczać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText">
Lily niechętnie otworzyła przed Jamesem drzwi szerzej i wolnym krokiem weszła w głąb pokoju. James zamknął drzwi i nabrał
głębokiego wdechu. Lily stanęła na środku sypialni i odwróciła się twarzą do
Jamesa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Chyba musimy pogadać – zaczął James. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Tak, chyba tak – cicho przyznała Lily, patrząc prosto w
oczy Jamesa. Nie podobało mu się, że skrzyżowała ręce na piersi. Przybrała
pozycję obronną, jakby przygotowywała się do kłótni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Potrzebuję cię, Lily – wypalił. Może nie do końca tak
chciał zacząć rozmowę, ale skoro to już się stało, postanowił to ciągnąć. Cała
przemowa, którą sobie ustalił, wypadła mu z głowy. Musiał improwizować, ale
słowa jakby same wychodziły mu z ust. Stał z rękoma opuszczonymi wzdłuż ciała,
po prostu nie miał już siły trzymać tego wszystkiego w sobie i Lily była w stanie wyczytać to z jego mowy ciała. – Potrzebuję cię
i nie mogę znieść tego, że po tamtej nocy unikamy siebie jak ognia. Jakbyśmy
zrobili wtedy coś złego, jakby to było warte zerwania tego, co mamy między
sobą. Bo nie jest. To moja ciężka praca, trwająca sześć lat i zdecydowanie nie
warto psuć tego przez jedną głupią noc. Nawet nie wiem, dlaczego mielibyśmy to
robić! Pewnie wiesz, że bardzo cię lubię. Bardzo. Dawałem ci o tym znać niemal
każdego dnia, odkąd się znamy. I od pewnego czasu nie mogę wytrzymać dnia bez
rozmowy z tobą. Więc wyobraź sobie, jak bardzo mi ciebie brakuje, skoro
ignorujemy siebie od dwóch dni. Te dwa dni dla mnie trwały wieczność.
Kiedy widziałem cię na korytarzu czy w klasie, po prostu… Świat się dla mnie
zatrzymuje, bo liczysz się tylko ty. Jesteś dla mnie kimś specjalnym. Nie potrafię znieść tego, jak pięknie
wyglądasz także w tym momencie. Jak słodko, kiedy się złościsz i jak uroczo,
kiedy cię komplementuję. Tak jak teraz – uśmiechnął się mimochodem, Lily
również. Nadal zwyczajnie stała i nie przerywała Jamesowi. Po prostu wpatrywała
się w niego. Jedyne co zauważył to, że z czasem zmieniała rodzaj spojrzenia.
Na początku było ono zimne, podirytowane. Teraz przypominało to bardziej…
czułość. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- I wiem, że moja przemowa jest do kitu, ale kompletnie zapomniałem tego, co sobie przygotowałem. - Nerwowo podrapał się po karku. - Chcę, żebyś wiedziała, że gdybym mógł jeszcze raz przeżyć tamtą noc, zmieniłbym
tylko jedną rzecz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Więc zrób to. Zmień to – Lily odezwała się po raz
pierwszy. James nie zamierzał dłużej czekać. <i>Teraz albo nigdy</i>. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Podszedł do rudowłosej dziewczyny i bez żadnego
przedłużania pocałował ją jak namiętniej jak potrafił. Miał wrażenie, że jego serce eksplodowało. Ujął w dłonie
jej twarz, kiedy Lily odwzajemniła pocałunek. Modlił się tylko, aby to nie był
sen.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
<br /></div>
<div class="MsoBodyText">
Dwie godziny po rozpoczęciu obowiązującej ciszy nocnej,
Huncwoci mieli jeszcze jedną sprawę do załatwienia. James wyjął z kufra swoją pelerynę
niewidkę, a Remus trzymał w dłoniach ich mapę. Uchylili ostrożnie drzwi
sypialni i wyjrzeli na korytarz, który wiał pustkami i ciemnością. Szkolny
woźny Filch, patrolujący korytarze, z pewnością nie mógł zauważyć w tych
ciemnościach czarnego psa i szczura, a już z pewnością nie mógł dostrzec dwóch
nastolatków pod peleryną, która sprawiała, że byli niewidzialni. Nawet kiedy
przeszli tuż obok niego. Filch podejrzliwie zaczął się miotać z lampą naftową w
dłoni, gdy James pociągnął go za jego stary płaszcz. Z trudem stłumił chichot. Był w świetnym humorze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Remus dalej poprowadził ich tak, aby nie napotkać nikogo
po drodze. Było to dosyć łatwe zadanie, skoro prawie wszyscy uczniowie
siedzieli już w swoich sypialniach. Oprócz pewnej dwójki, którą minęli, ale
tamta para wydawała się być zajęta tylko sobą i na pewno też nie chcieli, żeby
ktokolwiek nakrył ich na schadzce. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Wreszcie Huncwotom udało się niespostrzeżenie wyjść z
zamku. Gdy tylko dotarli na błonia, James i Remus zrzucili z siebie pelerynę, a
Syriusz i Peter przybrali swoje naturalne, ludzkie postacie. Stanęli przy
niewielkiej chatce gajowego i zapukali w jej drzwi. Trochę zajęło Hagridowi ich
otwieranie, aż chłopcy zwątpili w to, że gajowy był u siebie. W końcu jednak
pół-olbrzym stanął przed ich oczami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Hagrid widząc ich, zdziwił się, lecz zaraz potem wesoło
się roześmiał i powitał ich. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Wchodźcie, szybko, szybko – ponaglił Huncwotów,
wpuszczając ich do środka. Miał na sobie beżową koszulę, która nawet na niego
wyglądała na za dużą, oraz brązowe luźne spodnie. Domyślili się, że gajowy
musiał już spać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Już myślałem, że nigdy nie odwiedzicie starego gajowego –
zaśmiał się, kiedy wszyscy już się u niego rozgościli. – To co, chłopacy,
napijecie się czegoś? – Oparł dłonie na biodrach z uśmiechem na ustach.
Wyglądał na naprawdę uradowanego tym, że Huncwoci nareszcie do niego przyszli,
aż Remus żałował, że nie zrobili tego wcześniej. Widocznie nawet nie przeszkadzało mu, że zrobili to w środku nocy. – Herbaty, soku z dyni…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- A masz coś mocniejszego, Hagridzie? – Syriusz uśmiechnął
się półgębkiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Ohoho, nie dla ciebie, Syriusz. – Hagrid poklepał go po
plecach przyjacielsko, jednak gajowy był o wiele silniejszym mężczyzną niż on
sam przypuszczał, więc ten gest okazał się być dosyć bolesny. Syriusz starał
się tego nie okazywać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Jak się masz, Hagrid? – zagadał Remus. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- No cóż… – Hagrid usiadł na stołku naprzeciwko nich, aby
móc mieć ich wszystkich na oku podczas rozmowy. – Cholibka, jutro wyjeżdżam w
podróż i wiecie, no… Stresuję się trochę, to jedna z moich poważniejszych misji
dla Zakonu, mam nadzieję, że mi się uda. Wiecie, nie chciałbym zawieść naszego
dobrego psora Dumbledore’a.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- No co ty, Hagrid! Na pewno dasz radę – zapewnił go
James, mimo że nie miał pojęcia, o czym mówił gajowy. Hagrid zachichotał i
spojrzał na Pottera z wdzięcznością. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Hagridzie… Czym jest dokładnie Zakon? – Remus przeszedł
do sedna, kiedy zauważył ku temu okazję. W końcu po to tutaj przyszli. Jasne,
lubili rozmawiać z Hagridem i powinni odwiedzać go częściej, a nie tylko gdy
czegoś potrzebowali, ale była północ i nie mogli ryzykować aż tak długim
pobytem poza zamkiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Hagrid spojrzał na nich pytająco. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- No jak to czym jest Zakon? Zakon Feniksa to tajne
stowarzyszenie, które prowadzi psor Dumbledore – odpowiedział, jakby była to
oczywistość. No cóż, w zasadzie już połowy Huncwoci sami się domyślili. – Sami-wiecie-kto
zyskuje władzę, a z Zakonem możemy go powstrzymać. A wy… nie powinienem tego
mówić. Cholibka, mam za długi język, za długi język… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Spokojnie, Hagridzie, nikomu nie powiemy – uspokajał go
Peter. – Ale skoro już zacząłeś wyjaśniać, to mógłbyś dokończyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Cholibka – mruknął. – Byłem pewny, że o tym wiecie –
wyglądał na bardzo zaskoczonego, zarazem na przejętego. – Bo kto jak kto, ale
wy Huncwoci powinniście już dawno do Zakonu należeć, gdyby kto mię pytał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Jak możemy dołączyć? – dopytywał Syriusz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Dumble... Nie powinienem wam tego mówić. Chłopacy, nie
chcę, żebyście mieli przeze mnie kłopoty. – Hagrid wstał ze stołka. –
Powinniście wrócić do Hogwartu, toby wam się nic nie stało, o. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
Huncwoci także wstali ze swoich miejsc. Widocznie Hagrid
wypraszał ich ze swojej chatki, a oni nawet nie śmieli się z nim kłócić. Gajowy otworzył przed nimi drzwi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Spokojnie, Hagrid, twoje sekrety są z nami bezpieczne –
rzucił na odchodne Remus i James zarzucił na nich z powrotem pelerynę niewidkę.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoBodyText">
- Powodzenia na misji! – Hagrid usłyszał głos Jamesa,
zamykając drzwi.</div>
<div class="MsoBodyText">
- Mam za długi jęzor… - mruknął do siebie gajowy Hogwartu. </div>
<div class="MsoBodyText">
<o:p></o:p></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-71905880524206997702015-07-30T06:14:00.000-07:002016-01-17T11:36:43.719-08:00Rozdział 17 - Więzy rodzinne<div class="MsoNormal">
<br />
<div class="show">
Kilka słów od Devereaux</div>
<div class="hide">
Jak widać blog nie jest zawieszony, ani porzucony, nic z tych rzeczy. Po prostu ma bardzo leniwą, czasem zajętą, czasem mało kreatywną właścicielkę. Postanowiłam, że nie będę się ograniczać do kilku stron na rozdział, a po prostu napisze to, co chcę napisać, nieważne ile stron mi to zajmie... Ten rozdział ma 11 stron. Naprawdę, chociaż przy korekcie czytało mi się go bardzo szybko. Mam nadzieję, że Wy też go tak odczujecie. I mimo że nie dzieje się tutaj zbyt wiele rzeczy, nie ma wybuchów i pościgów, to chciałabym, żebyście zwrócili uwagę na relacje bohaterów, które staram się zaciskać, choć nie wiem, czy mi to wychodzi. Pod ostatnim rozdziałem było dużo komentarzy, wielu z Was także upominało się o nowy rozdział. Przyznam, że dodało mi to kopa, kiedy już się za pisanie zabrałam. To że ktoś prawdziwy tam jest i czeka na moje wypociny, jest motywujące, jak i zarazem nieco przytłaczające, ale hej! nie można mieć wszystkiego. Poza tym, jeśli chodzi o crossover, o którym pisałam na <b><a href="https://www.facebook.com/fdevereauxwastaken">FB</a></b>, to jeśli w ogóle się pojawi, to dopiero za jakiś czas, kiedy będę miała przynajmniej pół historii. To tyle.
Komentujcie, bo to naprawdę motywuje i zapraszam do czytania! I przepraszam, że musieliście czekać aż tak długo! </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Syriusz jeszcze chwilę wpatrywał się w okienko, a raczej w
to, co było za nim. Nigdy nie chciał się narzucać Ruby, mimo że zawsze
wyglądało to odwrotnie. W głowie wymyślał kolejny scenariusz,
najodpowiedniejszy, aby do Cahan podejść. Chciał to zrobić, ale nic nie
przychodziło mu do głowy poza oklepanymi tekstami. Może to dlatego, że nie miał
humoru. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Mimo wszystko było mu szkoda Dorcas. Wiedział, że ją zranił
i nie czuł się z tym najlepiej. Z drugiej strony, cieszył się, że wreszcie
wszystko z nią sobie wyjaśnili. Zresztą, Meadowes wiedziała, na co się pisała.
Wszystkim wiadome było, że Syriusz nie był z żadną dziewczyną dłużej niż cztery
miesiące. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hm, to trochę przerażające. – Usłyszał za sobą znajomy
głos. Znajomy, lecz tak rzadko go słyszał. Był nawet troszeczkę podobny do jego
własnego. Syriusz odwrócił się powoli z pytającym wyrazem twarzy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co takiego? – Uniósł jedną brew. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Patrzysz się na nią już… trzecią minutę. – Regulus
spojrzał demonstracyjnie na zegarek, który wyjął z kieszeni swojej szaty.
Schował go, a ręce włożył do kieszeni ciemnych spodni. Syriusz zmierzył brata wzrokiem
od stóp do głów i zauważył, że obaj stali w tej samej pozycji. Syriusz szybko
chciał ją zmienić, chcąc zaprzeczyć jakiemukolwiek podejrzeniu, że byli choć
trochę do siebie podobni. Najwyraźniej Regulus myślał tak samo, bowiem szybko
skrzyżował ręce na piersi i oparł się ramieniem o gablotę z pucharami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Byłeś tu przez cały ten czas? – Mimowolnie także i Syriusz
przyjął pozycję obronną. Regulus uśmiechnął się półgębkiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie chciałem wam przeszkadzać. Zawsze tak beznadziejnie
radzisz sobie z kobietami? – zaśmiał się młodszy Black. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Super, słyszałeś wszystko. Wspaniale – mruknął Syriusz i
za nic nie chciał pokazać swojego zawstydzenia. – Co ty w ogóle robisz w Izbie
Pamięci? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Musiałem, hm, coś załatwić. – Regulus zignorował kolejne
pytające spojrzenie brata. Nie miał zamiaru mu się tłumaczyć. Nagle klasnął w
dłonie, przypominając sobie o czymś ważnym. – Hej, sto lat, bracie! – Uśmiechnął
się szeroko i rozłożył ręce zachęcająco. Bracia podeszli do siebie i nastąpiła
chwila, którą warto byłoby zapisać w kalendarzu, ponieważ zdarzała się ona raz
na kilka lat. Blackowie przytulili się, Regulus poklepał Syriusza po plecach,
aż w końcu tęsknie oderwali się od siebie. – Chciałem wczoraj użyć lustra, ale--<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wiem. Twoi Ślizgońscy przyjaciele byli w pobliżu, a o
reputację trzeba przecież dbać, prawda? – głos Syriusza był przepełniony
emocjami, choć bardzo chciał okazać obojętność. Jednak życie z Syriuszem pod
jednym dachem nauczyło Regulusa, jak te emocje rozszyfrować. Wiedział, co
oznaczały pojedyncze gesty, jego mimika twarzy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tutaj nie chodzi o reputację, tylko o coś bardziej
skomplikowanego, przecież wiesz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiem, bo nic nie chcesz mi na ten temat powiedzieć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Bo nie chcę cię w to mieszać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Obaj starali się opanować. Musieli kontrolować ton swojego głosu,
nie tylko ze względu na to, że ktoś mógłby ich usłyszeć. Wystarczyłoby, żeby
tylko jeden z nich się uniósł, a kłótnia trwałaby w nieskończoność. A Regulus
był ostatnią osobą ze wspaniałego rodu Blacków, z którą Syriusz w miarę się
dogadywał i nie chciał tego zepsuć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Rodzice się do ciebie odezwali? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- A skąd. Nawet nie otrzymałem żadnego krzykacza, który
zwyzywałby mnie za to, że tak długo żyję i jak śmiałbym jeszcze nie umrzeć. Bo
życzeń to za nic bym się nie spodziewał. – Syriusz parsknął śmiechem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Do bani – krótko skomentował Regulus. – Dobra, na mnie
czas. Więc jeśli nie masz nic przeciwko, to wolałbym, żebyś wyszedł pierwszy. –
Dłonią wskazał drzwi wyjściowe. – Wiesz, nie możemy wyjść w tym samym czasie,
bo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jasne – Syriusz zaśmiał się z przekąsem i pokręcił głową z
niedowierzaniem. – Jeszcze pomyślą, że jesteśmy parą i co wtedy? – zażartował,
lecz dokładnie wiedział, co miał na myśli Regulus. Powędrował w stronę drzwi i
z ręką na klamce odwrócił się jeszcze do brata. – Dzięki, Reg. – Młodszy Black
tylko uśmiechnął się w odpowiedzi, a Syriusz zniknął za drzwiami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Po lekcji eliksirów, na której profesor Slughorn opowiadał o
eliksirze postarzającym i sposobie jego przyrządzania, Huncwoci skierowali się
w stronę swojego drugiego ulubionego miejsca w Hogwarcie – kamiennej ławki w
rogu dziedzińca, skąd mieli widok na jego całość. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Dziedziniec był w kształcie kwadratu. Otaczały go ściany
korytarza szkolnego zrobione z brązowego kamienia. W całości były pokryte
wnękami na okna z ostrymi łukami i kolumnami w stylu gotyckim, w które można by
umieścić odpowiednie szyby czy też witraże, aczkolwiek tych tam nie było.
Ziemię w większości pokrywała zielona trawa, lecz jej „obramowanie”, które
oddzielało ją o metr od ściany, było z nieco ciemniejszego kamienia niż ściany.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Listopadowa pogoda dawała już o sobie znać. Huncwoci musieli
na siebie założyć coś grubszego niż sam mundurek szkolny. Syriusz zdecydował
się założyć swój sweter w czerwone i żółte poziome paski, w którym czasem grał
w Quidditcha. Na plecach miał swój numer gracza i nazwisko. James zarzucił na
siebie tylko zwykłą czerwoną bluzę, Remus czarny kardigan, a Peter poszedł w
ślady Blacka i założył sweter w barwach Gryffindoru oraz czarną szatę. Inni
uczniowie chodzili już nawet w szalikach, choć wcale nie było aż tak zimno. Z
powodu niskiej temperatury na zewnątrz było mniej osób niż zwykle, co Huncwotom
bardzo się podobało. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Rozmawiałeś z Lily? – zaczął temat Remus. James westchnął
ciężko. Próbował się zmusić do rozmowy z rudowłosą, ale za każdym razem, gdy
chciał do niej podejść, jego nogi nie chciały się ruszać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Powiedzmy, że
jestem w trakcie przemyśleń na temat tego, co jej powiem – odpowiedział, co
wcale kłamstwem nie było. To że kompletnie nic nie przychodziło mu do głowy, to
już co innego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
James zauważył powód, dla którego Lunatyk poruszył ten
temat. Naprzeciw nich po korytarzu szła Lily i Ruby. Rozmawiały przez jakiś
czas, aż Lily odłączyła się od Cahan i poszła w swoją stronę. Ruby, już
przebrana w ciepły sweter Gryffindoru, kroczyła w kierunku Huncwotów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie chcę się wtrącać, ale Evans właśnie idzie sama przez
korytarz, właśnie teraz masz świetną okazję, którą marnujesz, bo jeszcze tutaj
siedzisz – zauważył Syriusz, mówiąc coraz szybciej w zależności od tego, jak
blisko nich była Ruby. O ile Lily nic jej nie powiedziała o wczorajszym
wieczorze, to najprawdopodobniej nie wiedziała o całym zajściu między Jamesem a
Evans, a on nie chciał być znów tym, który się jej wygada. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Więc się nie wtrącaj – spokojnym tonem odpowiedział mu Rogacz.
– Hej – Potter przywitał się uśmiechem z Ruby. Dziewczyna odwzajemniła gest i
usiadła na ławce na miejscu, które zwolnił jej Syriusz. Ten oparł się plecami o
kamienną ścianę, stojąc nieco bokiem do przyjaciół. Ta pozycja jednak podobała
mu się bardziej niż poprzednia, ponieważ lubił widzieć swojego rozmówcę. Bądź,
co bądź, kontakt wzrokowy był bardzo ważny do budowy jakiejkolwiek relacji, tak
przynajmniej uważał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Remus właśnie rozmawiał z Ruby o jakiejś książce, o której
Black kompletnie nie słyszał, więc nie włączał się w rozmowę, tylko obserwował.
Syriusz lubił czasem poczytać, ale robił to głównie w domu, aby odciąć się od
swojej rodziny. I zwykle były to mugolskie książki fantastyczne, które musiał
ukrywać przed rodzicami, bowiem wszystko, co mugolskie nie było godne nawet
przelotnego spojrzenia wspaniałego rodu Black. Zauważył, że reszta także się
przysłuchiwała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zastanowił się, czy inni też zauważali perfekcję, jaką
emanowała Ruby. Syriusz nie mógł się oprzeć szerokiemu uśmiechowi Gryfonki i
temu zafascynowaniu w jej oczach, gdy rozmawiała na dogodny jej temat, jakim
były książki. Czy inni też to dostrzegali? Po kilku sekundach zbył tę myśl,
ponieważ gdy w końcu oderwał od Ruby spojrzenie, zobaczył, że tak naprawdę
każdy inny patrzył w innym kierunku, a jeśli już zerknęli na dwójkę
rozmawiających przyjaciół, to nikt nie zawiesił na nich wzroku na dłużej niż
kilka sekund. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Gapisz się – szepnął mu James ledwie słyszalnie, aby nikt
inny poza Syriuszem tego nie usłyszał. A to że Rogacz siedział na brzegu ławki,
czyli najbliżej miejsca, w którym stał Łapa, nie utrudniło mu zadania. Jednak
dla niepoznaki Potter jeszcze kaszlnął cicho, tak na wszelki wypadek. Syriusz
spojrzał na Rogacza z uniesioną brwią i niemal niezauważalnym uśmiechem na
twarzy. W brązowych oczach Jamesa widać było nieukrywane politowanie i
rozbawienie. Ich mentalną rozmowę, a także standardową rozmowę Ruby i Lunatyka
przerwały trzy nastolatki, które przechodziły korytarzem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wiecie, że Syriusz Black znów jest wolny?! – zapytała swoich
koleżanek podekscytowana dziewczyna. Syriusz słyszał je tuż obok siebie.
Przeszły jeszcze kawałek wolnym tempem, aż całkiem się zatrzymały. <i>To chyba z tej ekscytacji</i>, pomyślał
kpiąco Syriusz. Najwyraźniej nie zdawały sobie sprawy z obecności Huncwotów.
Wszyscy powstrzymywali się od śmiechu głośniejszego niż parsknięcie, chcąc podsłuchać
dalszej rozmowy. Łapa wciąż opierał się o ścianę, tym razem jednak ramieniem.
Tym sposobem miał widok na twarz jednej z dziewczyn, która robiła za jeden z wierzchołków
w powstałym trójkącie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Naprawdę? – niedowierzała – jak Syriusz sprytnie zauważył
po szaliku – Krukonka. Pozostałe dziewczyny, w tym główna plotkara, pochodziły
ze Slytherinu. Nie wiedział jednak, z którego były roku. – I zamierzasz coś
zrobić, Lena?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Syriusz ciągle zastanawiał się czy wysłuchiwać rozmowy
dalej, czy coś podziałać. Zdecydował się na to drugie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Właśnie, Lena. Zamierzasz? – przyłączył się do konwersacji
z szerokim, zalotnym uśmiechem na twarzy. Dziewczyna mogła go bez problemu
zobaczyć przez okno, zaraz po tym jak się odwróciła w jego stronę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Była całkiem ładna, nie kojarzył jej z lekcji, więc musiała
być nieco młodsza lub rok starsza. Wyglądała na młodszą, więc na tę opcję
stawiał. Blondwłosa Lena wytrzeszczyła na niego swoje lodowato niebieskie oczy,
a jej blada skóra zaróżowiła się na policzkach. Próbowała coś odpowiedzieć, ale
wyraźnie się zawstydziła, więc mruknęła coś w odpowiedzi i odwróciła się na
pięcie, aby zaraz potem pognać przez korytarz. Koleżanki pobiegły za nią, a
Syriusz odwrócił się znów twarzą do przyjaciół. Zaśmiał się, ale nie tak głośno
jak James. Najwyraźniej bardzo go to rozbawiło, bardziej niż wszystkich. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przestań, przynajmniej się starała. – Ruby broniła Leny i
choć wcale jej nie znała, to wyobrażała sobie, co Ślizgonka mogła czuć. Mimo to
Cahan nie była zbyt przekonująca, skoro sama nie potrafiła ukryć uśmiechu. –
Zresztą nic nie mówiłeś, że nie jesteś już z Dorcas – Ruby zwróciła się do
Syriusza. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- A co miałem mówić? Wczoraj się pokłóciliśmy, dzisiaj
trzeba było dokończyć sprawy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ruby nie wiedziała, co na to odpowiedzieć. Syriusz
powiedział to jak taką zwyczajną błahostkę, jakby była to jego rutyna. Dalej
wielu rzeczy o nim nie wiedziała, ale wiedziała, że często zgrywał twardziela,
kiedy tak naprawdę buzowały w nim emocje. Dlatego wątpiła, aby i to było
błahostką, mimo tego, że Syriusz chciał za wszelką cenę sprawić, żeby właśnie
tak to wyglądało. Jak błahostka. Z drugiej strony wiedziała też, jakim dupkiem
potrafił być Black. Kto wie, może to naprawdę była jego rutyna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
James schylił się nad etażerką przy swoim łóżku. Swoją
drogą, był wdzięczny skrzatom domowym, za schludne zaścielenie posłania jego i
reszty współlokatorów. Pamiętał, w jakim stanie swój pokój zostawili i
wiedział, że gdyby nie skrzaty ich pokój wyglądałby jak wysypisko śmieci. Był
im też wdzięczny za to, że zawsze na etażerkach leżały podręczniki z lekcji, z
których mieli do zrobienia zadania domowe. W tym przypadku był to podręcznik do
lekcji Obrony przed czarną magią. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Chwycił ją pod pachą, a z szuflady wyjął nowe opakowanie
Fasolek Wszystkich Smaków. Po otworzeniu go szybko wybrał fasolki, których
dobrego smaku był pewien i całą ich garść wsypał do ust. Nawet jeśli trafiły mu
się fasolki o niefortunnym smaku, to zostały zdominowane przez te o owocowe i
na szczęście nie czuł zniesmaczenia. Teraz będzie mógł delektować się widokiem
zdegustowanego Syriusza, kiedy to James zaproponuje mu smakołyki. Jeden zero
dla Jamesa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy już zamknął pudełko z fasolkami, aby te się nie
wysypały, James uniósł wzrok i rozejrzał się po pokoju, myśląc, czy czegoś nie
zapomniał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Niefortunnie jego spojrzenie napotkało fotografię, wiszącą
na ścianie. Zdjęcie, na które kiedyś patrzył całymi dniami. Lily, czytająca
książkę w bibliotece szkolnej, raz po raz odgarniała z twarzy rude kosmyki
włosów. Lubił je, zawsze uważał, że wyglądała na nim naturalnie, niemal zbyt
pięknie. Dopiero kiedy zabrakło mu powietrza, uświadomił sobie, że wstrzymywał
oddech. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- A niech cię, Evans – mruknął do siebie z małym uśmiechem i
zerwał delikatnie zdjęcie ze ściany. Popatrzył na nie jeszcze przez kilka
sekund i włożył je między strony podręcznika. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przed samym wyjściem z sypialni przypomniał sobie o jednej
rzeczy. Ważnej rzeczy, która niezmiernie poprawiłaby jego humor. Podszedł do
szafki nocnej Glizdogona i otworzył ją. Pospiesznie wyjął z niej fiolkę z
białym płynem w środku i duszkiem wypił jej zawartość.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Gdy tylko wyszedł z pokoju, eliksir już zaczynał działać, a
kac po urodzinach Syriusza poszedł w zapomnienie. Zdawał sobie sprawę, że nie było
to do końca uczciwe wobec reszty Huncwotów, ponieważ eliksir nie tylko należał
do Petera, ale też on sam chciał zdecydować, komu ten eliksir dać. James
pomyślał, że kac prędzej sam by mu przeszedł, zanim Glizdek by się zdecydował.
Mruknął pod nosem ciche <i>no trudno</i> i
pognał skocznym krokiem do Wielkiej Sali. Nareszcie światła żyrandoli mu nie
przeszkadzały, a śmiejący się ludzie na korytarzach, nie sprawiali mu ogromnego
bólu głowy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Na Sali odszukał Huncwotów i usiadł obok Remusa, który
najwyraźniej był już w połowie tematu z podręcznika, który mieli przeczytać.
Syriusz i Peter, siedzący naprzeciwko nich, grali w karty, choć ani jeden z
nich nawet nie zabrał się za zadanie domowe. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
James otworzył przed sobą podręcznik. Na jedną sekundę
wysunęło się z niego zdjęcie Lily i zanim Potter zdążył je schować, już
znalazło się w dłoniach Syriusza. Jego ciemne oczy wpatrywały się przez chwilę
w fotografię. James spodziewał się jakiegoś ciętego komentarza, ten jednak nie
nadszedł. Syriusz oddał Potterowi jego własność. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Czyli się poddajesz? – zapytał Łapa i rzucił kolejną kartę
na stos między nim a Peterem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co? – James zmarszczył brwi, jednak sekundę później
zrozumiał, o czym mówił jego przyjaciel. – Oczywiście, że nie – automatycznie
zaprzeczył. Do tej pory sam nie wiedział, co robić wobec Lily. Teraz
odpowiedział tak odruchowo, że wszystko stało się dla niego jasne. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nie mógł się w tym momencie poddać. Nie bez powodu zabiegał
o Lily Evans od sześciu lat. Miałby porzucić wszystkie plany, tylko dlatego, że
raz nie udało mu się jej pocałować? Przez te sześć lat nawet nie był z nią tak
blisko jak wczoraj i wtedy się nie poddał. Czemu miałby to zrobić teraz?
Powinien się cieszyć, że do prawie-pocałunku w ogóle doszło. <i>Umówisz się ze mną, Evans?,</i> pytał tyle
razy, że mógłby wyryć to sobie na nagrobku. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zastanowił się, gdzie podział się stary Potter. Ten gnojek,
który był tak bezpośredni, że aż bezczelny. Być może nikt za nim nie tęsknił,
lecz sam Rogacz tęsknił za jego odwagą i czas najwyższy nastąpił, aby tę odwagę
przywrócić. James zauważył, że Syriusz mówił coś do niego już od dłuższego
czasu, ale ten tak się zamyślił, że nie słyszał ani słowa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Porozmawiam z nią – postanowił nagle, co sprawiło, że Łapa
uciął w środku zdania i nie mówił nic więcej, a Remus i Peter spojrzeli na
niego badawczo. – Serio, porozmawiam. Muszę sobie przemyśleć, co dokładnie
powiem i mam nadzieję, że nie pogorszę sprawy jeszcze bardziej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie ma problemu! – Syriusz odrzucił karty na bok i
radośnie klasnął w dłonie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zwinnie przeskoczył nad stołem i usiadł na nim, kładąc nogi
na ławce między Remusem a Potterem. Machnął swoją różdżką tak szybko, że nikt
tego prawie nie zauważył, dopóki na głowie Remusa nie pojawiła się opaska do
włosów z czerwoną kokardką. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Rogaczu, wyobraź sobie, że to Luniaczek jest Lily.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co do Merlina? – Lupin pomacał kokardkę ze zmieszanym
spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Lily nie ma takiej opaski, a poza tym, wybacz mi, Lunio,
ale nie jesteś w moim typ—<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Cśś, tutaj już nie ma Lunia, Potter. Jest Lily, która
kupiła sobie nową opaskę. – Black wywrócił oczami. – Spotykasz ją na korytarzu.
Co jej powiesz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Z jakiegoś dziwnego powodu Syriusz zawsze był
podekscytowany, kiedy miał wpływ na czyjeś życie miłosne. Tak było i tym razem.
Z zapałem inicjował rozmowę Jamesa i sztucznej Lily. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hm, okej. Ekhm… - James odchrząknął i poprawił kaptur
swojej bluzy. Odruchowo rozczochrał dłonią kruczoczarne włosy i poprawił
okulary na nosie. Bardzo chciał zobaczyć swoją lubą na miejscu Remusa, ale
opaska na włosy nie spełniała do końca swojej roli. Tak czy inaczej, starał się
kontynuować. – Lily, czy możemy pogadać? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jasne, James – odparł Remus nienaturalnie wysokim głosem.
Peter nie mógł wytrzymać ze śmiechu, musiał więc zakryć usta dłonią, aby nie
wybuchnąć i nie przerwać farsy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ale jesteście beznadziejni… - Łapa był tak zażenowany, że
ukrył twarz w dłoniach. – Po pierwsze, James, nie pytaj jej, czy możecie
pogadać. Stawiam na to, że ona zawsze coś wymyśli i będzie chciała uciec.
Zamiast tego oznajmij jej to, że chcesz porozmawiać. Po drugie, Lily nie zwraca
się do Rogacza per James, jeśli jest na niego zła, ale per Potter. – Westchnął
głośno i ciężko. Syriusz nachylił się nad Remusem i zdjął mu opaskę z głowy i
założył ją na swoją czuprynę. – Jesteś mało wiarygodną Lily. Pozwól, że ja nią
będę. – Wydawało się, że James wolał się śmiać z Blacka, aniżeli „ćwiczyć”
swoje spotkanie z Evans, więc tym razem to Syriusz zaczął. – Och, cześć, Potter
– on również użył wysokiego tonu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć, Lily. Słuchaj, chciałbym porozmawiać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie mam wiele czasu, muszę odrobić lekcje, do tego
obowiązki prefekta, sam wiesz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Och, w porządku. Innym razem. – James nawet uśmiechnął się
delikatnie i przez krótką chwilę potrafił wyobrazić sobie na miejscu Syriusza
Lily. Usłyszał klnącego pod nosem Syriusza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zamierzasz z nią w końcu porozmawiać czy poczekasz do
końca szkoły i jeszcze kilka lat, aż sowa zrzuci ci zaproszenie na ślub panny
Evans z szanownym panem Smarkeusem? – zapytał dobitnie już zmęczony sytuacją
Syriusz. Zrezygnowany Łapa ściągnął ponownie opaskę ze swojej głowy i oddał ją
Jamesowi. Jakby ta sprawiała, że noszący momentalnie zmieniał się w rudowłosą
dziewczynę. Teraz, kiedy James o tym pomyślał, wpadł na to, że ten pomysł był
wart miliony galeonów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ty będziesz Evans, ja będę tobą. Taki marny żywot mi
przypadł… - skomentował cicho. Zanim zaczął, ściągnął jeszcze z nosa Jamesa
kwadratowe okulary i założył je na siebie. Musiał zsunąć kontakty na czubek
nosa, ponieważ zbyt mocne szkła rozmazywały mu obraz. James pomyślał, że jego
przyjaciel przypominał McGonagall. – Lily, zaczekaj. – Syriusz chwycił Jamesa
za dłoń, jakby dopiero złapał go… ją na korytarzu. – Cześć. Słuchaj, chcę
pogadać. – Rzucił przyjacielowi jeden z tych czarujących półuśmiechów. James
chciał coś powiedzieć, ale Syriusz natychmiast mu przerwał. Rogacz zdążył
jedynie otworzyć usta. – Wiem, że jesteś pewnie zawalona robotą i że musisz
odrobić pracę domową co najmniej dwa tygodnie na zapas, ale daj mi mówić. Jeśli
nie chcesz, ty nie musisz mówić nic. – James naprawdę się poddał temu
błagalnemu spojrzeniu, którym obdarzył go Black. Wciąż nie puścił dłoni Rogacza,
a drugą ręką udawał, że odgarniał z twarzy rude kosmyki dziewczyny. Tylko że w
przypadku Jamesa nie było co odgarniać, więc w rezultacie Syriusz tylko smagnął
delikatnie Pottera po twarzy. Rogacz postanowił to przerwać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dobra, rozumiem! Wystarczy, bo jeszcze się w tobie
zakocham, Łapo – James zaśmiał się i odzyskał swoje okulary z nosa Blacka.
Zanim je założył, wytarł ich szkiełka materiałem bluzy. Prawie zapomniał o
opasce, którą miał na głowie. Rzucił ją na stół. – Dużo kontaktu wzrokowego i
fizycznego, przejść do sedna, nie dać sobie przerwać i nie dać jej uciec.
Załapałem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
James podziękował Blackowi, choć sam nie wiedział, ile z
nowo pozyskanej wiedzy wykorzysta. Jeśli chodziło o rozmowy z Lily, to ten
zawsze wolałby pozostać sobą, aniżeli zachowaniem podchodzić bardziej pod
Syriusza. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Mimo że chciał wrócić, a właściwie dopiero zacząć odrabiać
pracę domową, to zwyczajnie nie potrafił się skupić. Syriusz wciąż siedział na
stole, grzebiąc w paczce Fasolek Wszystkich Smaków w poszukiwaniu takich, które
nie wyglądały jak wymiociny. Te były najgorsze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
James schował zdjęcie Lily z powrotem do podręcznika i
dołączył do rozmowy Remusa i Petera o legendarnej Komnacie Tajemnic, która
ponoć została otwarta nie aż tak dawno temu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- A co cię to tak interesuje, Glizdek? – zapytał
podejrzliwie, ale także żartobliwie James.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie interesuje… Po prostu Jęcząca Marta ostatnio o tym
mówiła, więc zastanowiło mnie to. – Peter wzruszył ramionami i wyjął z kieszeni
spodni czekoladowego batonika. James postanowił nie drążyć tematu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nagle Wielką Salę wypełniły sowy. Wlatywały przez okna i
zaczarowany sufit jedna po drugiej, aż były ich dziesiątki. Każda miała list w
dziobie lub przywiązany do nóżki. Większe paczki trzymały w szponach. <i>Sowia poczta!,</i> ktoś krzyknął
podekscytowany. Wszyscy obecni na Sali uczniowie patrzyli nad siebie i wzrokiem
śledzili sowy. Wzdłuż stołów pospadały listy, paczki i gazety. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Syriusz otrzymał kolejny numer miesięcznika „Dla gracza
Quidditcha”, a James „Vox Quidditch”. Później i tak wymieniali się gazetami, po
ich przeczytaniu. Oprócz tego zrzucono Potterowi list od rodziców, a Black
niespodziewanie dostał kopertę od wuja Alfrada. Gdy tylko ją otworzył, koperta
wyleciała mu z rąk i przeczytała swoją zawartość na głos, a były nią życzenia
urodzinowe. Następnie wybuchła, tworząc kolorowe confetti. To były jedyne
życzenia jakie Syriusz dostał od rodziny, poza tymi od Rega. Peter również
dostał list, a Remus już wziął się za czytanie artykułu z pierwszej strony
Proroka Codziennego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Coś ciekawego, Lunatyku? – zapytał Peter, widząc, z jaką
zaintrygowaną miną Remus śledził tekst. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chyba muszę porozmawiać z Ruby – oznajmił pustym, nieco
poddenerwowanym tonem, nie odrywając oczu od gazety. Ten ton zaniepokoił
Huncwotów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ruby siedziała w Wielkiej Sali przy stole Gryfonów, jednak
postanowiła trzymać się całkiem daleko od Huncwotów, których mogła zobaczyć
kątem oka, siedzących w oddali. Spodziewała się listu, a ten chciała otworzyć w
samotności. Ucieszyła się, gdy sowa podleciała do Ruby i zrzuciła kopertę
prawie pod jej nos. Ruby złamała czerwoną pieczęć i wyjęła list. Ledwie zdążyła
rozwinąć pergamin i przeczytać pierwsze zdanie, gdy za swoimi plecami usłyszała
znajome głosy, które z każdą sekundą wydawały się być coraz bliżej. To Remus i
Syriusz sprzeczali się o coś. Usiedli po obu jej stronach, Ruby była teraz
między nimi. <i>Żadnej drogi ucieczki</i>,
pomyślała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Och, piszecie do siebie listy, jak słodko – skomentował
złośliwie Black. Zdążył tylko przez sekundę rzucić okiem na list, który
trzymała Ruby, zanim zgięła go w pół. Sekunda wystarczyła, aby zauważył podpis
u samego dołu pergaminu. Gabriel. Normalnie poczułby się… urażony, lecz w
tamtym momencie liczyło się tylko to, aby odwieść Remusa od jego planu. A
przynajmniej chciałby go trochę zmodyfikować, żeby był choć trochę delikatniejszy.
Syriusz spojrzał na Ruby, która właśnie piorunowała go wzrokiem. – Widzisz,
jaka jest szczęśliwa, Remusie? Może by tak--<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ruby zdała sobie sprawę, że odkąd dostała kopertę w swoje
ręce, mimowolnie na jej twarzy pojawił się uśmiech i utrzymywał się do chwili,
gdy Syriusz zwrócił się do Remusa. Wtedy ogarnęło ją podejrzenie i uśmiech
spełznął niemal natychmiastowo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Powinna wiedzieć, Łapo
– spławił go Remus. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co się dzieje? – Zmarszczyła brwi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Miałaś ostatnio jakiś kontakt z rodzicami? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie pisaliśmy od jakiegoś czasu… C-co się stało, Remusie? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Lupin rozłożył Proroka Codziennego przed twarzą Ruby.
Zdezorientowana zaczęła czytać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Najpierw rzucił jej się w
oczy krzykliwy nagłówek: <i>Śmierciożercy
napadli na ulicę Pokątną!</i> Następnie zwróciła uwagę na zdjęcia. Nie było ich
wiele, zaledwie dwa. Na z nich jedynym ukazano kogoś leżącego na noszach, które
wlatywały do ambulansu. Pracownik zamknął jego drzwi, na których ukazała się
różdżka skrzyżowana z kością. Ambulans odjechał, niestety nie było widać, kogo
ze sobą zabrał. Drugie zdjęcie przedstawiało jedną z alejek, gdzie stali
poturbowani ludzie, którzy znaleźli się w złym miejscu o złej porze. Zajmowali
się nimi sanitariusze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ruby przeszła do tekstu, choć
prawie w ogóle nie mogła się na nim skupić. Pamiętała tylko tyle, że napadli na
sklep Ollivandera, skąd zabrano sporo asortymentu, a sam właściciel został
potraktowany Cruciatusem. Ponoć zabrano go do szpitala św. Munga, lecz nic
poważnego się mu nie stało. Dalej przeczytała, że Śmierciożercy poszukiwali
czegoś w pobliskich aptekach. Wtedy Ruby wstrzymała oddech. Na ulicy Pokątnej
były tylko dwie apteki. Apteka Sluga i Jiggera oraz apteka Pod Hiopogryfem,
która należała do Gordona Cahana, ojca Ruby. Artykuł nie mówił wiele, poza tym,
że właściciele obu aptek zostali znalezieni porażeni klątwą petryficusa.
Przyznali także, że zostali poddani działaniu zaklęcia Imperius, które
pozwalało rzucającemu przejąć kontrolę nad ciałem ofiary. Jednak żaden z nich
nie pamiętał, czego chcieli od nich Śmierciożercy. Prorok nie mógł podać wielu
informacji, napisano jednak, że ojciec Ruby aktualnie przebywał w szpitalu św.
Munga i być może okazała trochę samolubności, ale tylko ta informacja ją
obchodziła. Nawet nie przeczytała artykułu do końca. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Łzy, które stanęły w jej
oczach, rozmazały jej cały obraz, więc po prostu odrzuciła od siebie gazetę.
Szybko mrugała, chcąc pozbyć się łez. Nie chciała okazywać słabości. Nie w Wielkiej
Sali, nie przy wszystkich. Gwałtownie wstała, aż zakręciło się jej w głowie.
Syriusz uratował ją przed utratą równowagi. Ruszyła przed siebie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ruby, gdzie idziesz? –
dopytywał Remus, próbując dotrzymać jej kroku. Przekroczyła tylko próg Wielkiej
Sali, gdy Lupin złapał ją za rękę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mam list do napisania –
powiedziała cicho i szybko, bowiem wiedziała, że przy dłuższym zdaniu załamałby
się jej głos. Wyrwała się przyjacielowi z uścisku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jeśli potrzebujesz
porozmawiać…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ruby pokręciła głową i
zakryła dłonią usta, byle nie ukazać drżącej wargi, a przy okazji ją przed tym
powstrzymać. Szybko otarła łzy, które jednak pojawiały się w coraz większej
ilości, w miarę jak zbliżała się do swojego dormitorium. Z każdym kolejnym
krokiem miała wrażenie, że jej nogi stawały się coraz cięższe. Jakby brodziła w
głębokim błocie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Gdy tylko zatrzasnęła za sobą
drzwi od sypialni i zobaczyła, że ta była pusta, chwyciła się za czubek głowy,
zatapiając palce w brązowych włosach. I pozwoliła sobie na wypuszczenie z
siebie emocji, które popłynęły istnym wodospadem. <i>Wszystko z nim w porządku</i>, powtarzała sobie i skuliła się przy
podłodze. <i>Nie mogę ponownie stracić
kolejnej drogiej mi osoby. Nie znów i nie w ten sposób</i>. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zajęło jej to kilka minut,
nim doszła do siebie. Wstała z kucek i podeszła do swojej szafki nocnej. Wyjęła
z niej pergamin i pióro z atramentem. Usiadła na swoim łóżku i napisała list z
miękkim materacem jako podkładką, co sprawiło, że list nie wyglądał zbyt
estetycznie. Ale Ruby nie bardzo się tym przejmowała i gdy tylko skończyła
zadawać pytania odnośnie stanu ojca, wykonała szybki podpis i desperackim
krokiem powędrowała do Sowiarni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przepychała się między
uczniami na schodach i korytarzach. Niektórzy nawet rzucili w jej stronę
niemiłe słowa, lecz Ruby ich nie słyszała. Była ogłuszona własnym celem i
myślami z nim związanymi. Nie miała pojęcia, czego Śmierciożercy mieliby szukać
u jej ojca. I do czego potrzebowali tyle różdżek?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W Sowiarni było jak zawsze
zimno i ponuro. Nic dziwnego, skoro w oknach nie było żadnych szyb. Na poziomie
Ruby znajdowały się może cztery sowy. Wyżej, bo Sowiarnia miała co najmniej
trzy piętra wysokości, było ich więcej, ale Ruby nie widziała żadnego sensu w
wybrzydzaniu w sowach, więc podeszła do pierwszej lepszej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Och, Ruby – usłyszała za
sobą głębokie westchnienie. Ledwie zdążyła się odwrócić, a Heli już zarzuciła
ramiona na jej szyję. – Czytałam Proroka – powiedziała cicho, nie wypuszczając
Ruby z objęć. Wciąż trzymając list w drżących dłoniach, Ruby odwzajemniła
uścisk. Tego potrzebowała, choć nie zdawała sobie z tego sprawy. – Jak się
czujesz? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ruby otworzyła usta, ale nie
wydobył się z nich żaden dźwięk, poza szlochem. Nie potrafiła się powstrzymać i
mimowolnie wybuchła płaczem. Przyległa mocniej do przyjaciółki, zwilżając łzami
jej zielone włosy, opadające na ramię. W jej ramionach Ruby czuła się
najbezpieczniej i chciałaby pozostać tak jak najdłużej. Heli powoli głaskała
włosy Ruby, co bardzo ją uspokajało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Będzie dobrze…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nawet nie chciałaby sobie
wyobrazić, jakby to było, gdyby straciła kiedyś Heli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Syriusz martwił się o Ruby.
Nie chciał zrzucać na nią tamtej informacji o jej ojcu, chciał zrobić to
bardziej delikatniej. Wieczorem Cahan siedziała już od dłuższego czasu w swoim pokoju,
a jak twierdziła Modliszka – Ruby ma się dobrze, chciała pobyć sama w spokoju i
ciszy. Tylko tyle musiał wiedzieć i miał wielką nadzieję, że Heli go nie
okłamała, ponieważ nie miał czasu na wydobywanie z niej więcej informacji. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Musiał postawić się na swoim
szlabanie, którym McGonagall ukarała go za nauczenie ptaka mówić <i>Smarkeus cuchnie</i>. Tak jakby się z tym
nie zgadzała. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zarzucił na sweter czarną
skórzaną kurtkę i wyszedł z Hogwartu, tak jak kazała mu profesor McGonagall. Kilkoro
uczniów już czekało przed chatką Hagrida na odbycie szlabanu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak żem się zastanawiał,
kiedy wy huncwoci w końcu do mnie przyjdziecie! Ach, tak… Sto lat, Syriusz! –
Syriusz usłyszał za sobą radosny chrapliwy głos z charakterystycznym akcentem.
Odwrócił się z uśmiechem i zobaczył Hagrida, który schodził właśnie ze schodków
przy swojej chatce. Podziękował mu za pamięć o jego urodzinach, czego naprawdę
się nie spodziewał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Rzeczywiście, w ciągu roku
szkolnego Huncwoci nie widzieli się zbyt często z Hagridem, ale Syriusz
widział, że Hagrid nic się nie zmienił. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Hagrid był półolbrzymem i
choć Syriusz również był wysoki, to Hagrid przewyższał go wzrostem o dobre kilka
stóp. Właściwie przewyższał go o kilka stóp wzdłuż i wszerz. Na głowie miał
burzę długich, ciemnych, kręconych włosów, które, opadając wzdłuż jego pulchnej
twarzy, w pewien sposób łączyły się z długą ciemną brodą. Gajowy Hogwartu miał
na sobie stary płaszcz, sięgający mu do kostek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Już myślałem, że zapomnieliście
o starym gajowym. No ale co zrobisz, pewnie macie pełno roboty w tej szkole. A
mówiłem profesorowi Dumbledore’owi, że za dużo na was zrzuca. – Uśmiechnięty poklepał
się po odstającym brzuchu. – Najpierw nauka, potem Zakon Feniksa… Gdyby kto
mnie pytał, to jesteście jeszcze zbyt mło—<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zakon Feniksa? – przerwał mu
Syriusz zdezorientowany. Nigdy wcześniej o tym nie słyszał. – Czym jest Zakon
Feniksa, Hagridzie? – Gajowy popatrzył na Blacka przymrużonymi oczami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Cholibka, mam za długi
język – mruknął i odwrócił się w stronę pozostałych uczniów. – Czy to już
wszyscy? Ach, no dobrze… - Podszedł kaczym krokiem bliżej Zakazanego Lasu. –
Dziś musimy pójść do Zakazanego Lasu. – Syriusz usłyszał zarówno przestraszone,
jak i podekscytowane głosy drugorocznych Ślizgonów. Wcześniej tego nie
zauważył, ale na szlabanie pojawiła się także blondwłosa Ślizgonka o imieniu
Lena, a także Lily Evans we własnej osobie. To było zaskakujące odkrycie. –
Zakazany Las jest pełen niebezpiecznych stworzeń, to prawda. Ale one są zwykle
w ciemnej części lasu. Broń Merlinie, nie wolno wam zapuszczać się zbyt daleko –
pogroził im palcem. - Szukamy małego centaura. To takie pół ludzie, pół konie –
wyjaśnił młodszym uczniom. – Odłączył się od stada i to my musimy pomóc go
znaleźć. Podzielimy się na grupy. Kiedy już coś znajdziecie, wystarczy, że
wystrzelicie w górę z różdżki snop iskier, o-o właśnie tak. - Polecił dłonią
zademonstrowanie tego Lily. Rudowłosa skierowała różdżkę ku niebu, skąd
wystrzeliły iskry, podobne do fajerwerków. – Ja wezmę młodszych, a panienka
Evans… no cóż, resztę. No to w drogę. – Zanim Hagrid ruszył przed siebie w głąb
lasu, wręczył Syriuszowi lampę naftową. Krzyknął do swoich młodych Ślizgonów,
aby trzymali się blisko i zniknęli za drzewami. To Lily przypadło zadanie
przewodnika, jak wywnioskował Syriusz po słowach Hagrida, więc to ona szła
przodem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Och, po prostu cudnie… -
mruknął z przekąsem Syriusz. Chciał żeby Lily to usłyszała. Jeśli mógł w jakiś
sposób pomóc Jamesowi, to zawsze potrafił wykorzystać okazję. Jego plan powiódł
się. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jakiś problem, Black? –
zapytała Lily, siląc się na uprzejmy ton. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Oprócz tego, że po
Zakazanym Lesie prowadzi nas największy tchórz w historii Hogwartu, to nie,
wszystko jest… hm, cudnie. – Spojrzał na Lenę, która trzymała się blisko niego
głównie ze względu na to, że to on trzymał światło, i uśmiechnął się do niej
delikatnie. Speszyła się. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Słucham? – Lily rzuciła mu
ostre spojrzenie zza swojego ramienia, nie przerywała jednak marszu naprzód. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Słyszałaś. No bo nie
wmówisz mi, że wcale nie unikałaś przez cały dzień Jamesa. A kto tak robi? Na
pewno nie prawowity Gryfon. – Postanowił poszarpać trochę jej ambicje i dumę.
Zdawał sobie sprawę, że być może nie był to najlepszy krok, ale jeśli mogło to zadziałać
w jakikolwiek sposób, to był skłonny zaryzykować. – Poza tym, co panna Evans robi
na szlabanie i to jeszcze bez pomocy Huncwotów? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Panna Evans jest prefektem
i musi się zajmować niedorozwiniętym Syriuszem Blackiem, który z jakiegoś powodu
musi ciągle wszystkich obrażać, za co dostaje szlabany, na których ja muszę
być, bo jestem na tyle miła, że gdy nauczyciel mnie o coś prosi, to to
wykonuję. – Syriusz słyszał, że ze wszystkich sił Lily próbowała mówić
spokojnym tonem, co nie bardzo jej wychodziło, ponieważ podnosiła go z każdym
kolejnym słowem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hm, jesteś <i>na tyle miła</i> czy nie masz odwagi, aby
odmówić? – Uniósł jedną brew. Lily zatrzymała się gwałtownie i odwróciła się
twarzą do Leny i Syriusza. Blondynka ani razu się nie odezwała, najwyraźniej nie
chciała się wtrącać w ich wymianę zdań. Stała na uboczu. A Lily była zła i
Syriusz mógł to zobaczyć w jej zielonych oczach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jeszcze jedno słowo, Black
i przysięgam…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co, rzucisz na mnie urok? Nie
<i>boisz się</i> konsekwencji? – Z uśmiechem
ją prowokował i sam nie wiedział czemu, ale nie potrafił przestać. Nie kiedy
zobaczył, że jego słowa wpływają na Lily i wzrastały szanse na to, że w końcu
coś wskóra. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zwątpił w siebie, gdy Evans
uderzyła go w twarz. Lena stłumiła pisk, zasłaniając usta dłońmi. Lily nie spoliczkowała
go, ale użyła pięści. Co prawda nie miało to porównania do uderzenia, którym
obdarzył go rano James i po którym nadal nosił na sobie ślad na rozciętej
wardze. Uderzenie Lily było… cóż, słabe. Chociaż ona sama chwyciła się za dłoń,
co nieco przeklinając z bólu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Bijesz jak baba – zaśmiał się
cicho Syriusz i gdy tylko krótko rozmasował kość policzkową, w którą wycelowała
Lily, już prawie zapomniał, że w ogóle to zrobiła. Nic już po uderzeniu nie
czuł. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jestem babą! – krzyknęła
Evans, wciąż trzymając się za pięść. – Cholera…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Możecie przestać, proszę? –
wtrąciła się Lena cichym głosem. Lily westchnęła ciężko i znów ruszyła przed
siebie z różdżką i aktywowanym zaklęciem <i>Lumos</i>,
które dawało światło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przejdź do sedna, Black –
mruknęła zrezygnowana. Nie wiedział, dlaczego chciała go słuchać dalej, ale Syriusz
bardzo ucieszył się z tego powodu. Być może oberwał nie na darmo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Proszę bardzo. Myślę, że
chcesz być szczęśliwa i oboje wiemy, jak mogłabyś to osiągnąć… z kim mogłabyś
to osiągnąć. Jednak boisz się, że ludzie będą cię za to oceniać, a w szczególności
ta jedna osoba z wiecznie tłustymi włosami, która traktuje cię jak śmiecia, gdy
tylko za bardzo zaprzyjaźnisz się z nami, Huncwotami. Może boisz się, że go
stracisz, ale czy warto sobie odmawiać szczęścia tylko dlatego, że czegoś się
boisz? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Między nimi nastała cisza
przez dłuższy czas. Lily w żaden sposób nie skomentowała tego, co powiedział
Syriusz. Przynajmniej nie na głos. Nagle rozbłysnęło niedaleko nich czerwone światło.
Równocześnie spojrzeli na niebo i ujrzeli na nim czerwone iskry posłane przez
drugą grupę. Musieli znaleźć już centaura.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wracamy – postanowiła cicho
Lily, a reszta posłuchała jej polecenia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W myślach sprzeczała się
wciąż ze sobą. Jedna jej strona uważała, że Syriusz miał rację. Druga strona, bardziej
uparta, chciała się wszystkiego wyprzeć. Wiedziała jednak, że wypieranie swoich
uczuć nie miało żadnego sensu.<o:p></o:p></div>
</div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-12967600563365525192015-03-29T09:24:00.002-07:002015-07-06T04:13:02.204-07:00Rozdział 16 - To nie jest takie proste<div class="MsoNormal">
<br />
<div class="show">
Kilka słów od Devereaux</div>
<div class="hide">
Nareszcie jest! Wybaczcie za tak długi czas oczekiwania. Po prostu na początku myślę, że zawiniło lenistwo, a później nie miałam czasu nawet dla siebie, ponieważ musiałam przygotowywać się do ważnego konkursu (ustnego!) z polskiego. Ale konkurs się skończył w piątek, a ja zamiast nadrabiać materiały ze szkoły, piszę rozdział... No cóż. Wiedzielibyście o tym, gdybyście czytali <a href="https://www.facebook.com/fdevereauxwastaken">facebooka</a> (lajki mają się sypać, k?). Pojawił się też na blogu wpis o LBA, do którego swoją drogą, proszę, abyście mnie <b>nie</b> nominowali, jeśli chcecie uzyskać jakąś odpowiedź. Schlebia mi to, ale nie biorę w tym udziału C: Nie przedłużając, zapraszam do czytania i komentowania. Enjoy!</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ruby obudziła się z silnym bólem
głowy, czemu wcale się nie dziwiła. Gdy Mary upadła torebka z kosmetykami, a te
wysypały się na podłogę, Ruby miała wrażenie, jakby walec drogowy – ten
śmieszny pojazd, którego mugole używają do zgniatania wszystkiego, co spotka na
swojej drodze - przejechał jej po czaszce. Przeklinała Blacka w myślach za to,
że wlał w nią tyle alkoholu i samą siebie, za to że mu na to pozwoliła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Marnie wyglądasz – skomentowała
Lily, czesząc szczotką rude włosy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dzięki – mruknęła i na łokciach
podźwignęła się do pozycji siedzącej. Dłońmi przetarła zaspane oczy, a gdy je
ponownie otworzyła, mimowolnie spojrzała na okno. Przez chwilę na powiekach
osiadły łzy, a po głowie rozniósł się ból, jak gdyby ktoś wbijał jej w mózg igłę. Nie był
to przyjemny poranek. Ruby siłą woli zmusiła się do wstania z łóżka. Wyjęła z
kufra swój mundurek szkolny i poszła do łazienki, aby się przebrać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lily ogarnęło współczucie, gdy
patrzyła na koleżankę. Syriusz nie przemyślał tego, że po niedzieli jest
poniedziałek, co oznacza szkołę niemal zaraz po imprezie. Szczególnie, że ich
pierwszą lekcją w poniedziałki była transmutacja, a wydaje się, że McGonagall
zawsze wie więcej o życiu swoich uczniów, niż się do tego przyznawała. Lily
miała tylko nadzieję, że nauczycielka od nikogo nie wyczuje woni alkoholu,
który w szkole jest surowo zabroniony. Żałowała tylko, że nie miała eliksiru,
który błyskawicznie usunąłby kaca Ruby i wymazała z pamięci Lily ostatnią noc w
dormitorium Huncwotów. Gdy tylko sobie o tym przypomniała, z nerwów zakręciło
się jej w głowie, aż musiała usiąść. Opadła na swoje łóżko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chciała wszystko zgonić na te
pięć łyków whisky, które wczoraj wypiła. Może na początku szumiało jej nieco w
głowie, ale była prawie pewna, że po patrolu korytarzy polepszyło jej się i
wypity alkohol nie miał na nią wpływu. Tak, chciała powiedzieć, że się upiła i
że nie miała kontroli nad swoimi czynami. Ale tak nie było. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Prawie dała się pocałować
Jamesowi Potterowi, największemu dupkowi na świecie, którego przecież tak
bardzo nienawidziła. Nie – nie <i>prawie</i>
- ona <i>dała mu się</i> pocałować, to
Huncwoci wszystko przerwali. Jak teraz ma się zachowywać w ich towarzystwie?
Udawać, że nic się nie stało czy kompletnie ich unikać, może zapomną? James na
pewno nie zapomni. Może powinna z nim porozmawiać… Problem w tym, że nie
wiedziała, co miała zrobić, bo nie potrafiła się określić. Nie potrafiła
określić swoich uczuć do Jamesa i swoich planów. Co ona sobie wtedy myślała?
Zadręczała się tym pytaniem i próbowała wpaść na sensowną odpowiedź, ale nie
mogła. Aż ta niespodziewanie nadeszła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie myślała, nie rozważała
każdego za i przeciw w swoich czynach. Żyła chwilą i czuła się z tym dobrze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Najlepiej z nich czuł się Peter.
Peter, ukochany Glizdogon, który swe smutki i radości zatapiał w niezdrowym jedzeniu i
słodyczach, a nie w litrach alkoholu. Ukochany Glizdogon, bo tylko on miał
jeszcze jedną flaszkę eliksiru na kaca, której nie potrzebował, a której
chcieli jego koledzy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
James był zły na nich wszystkich.
Jego złe samopoczucie potęgowało złość, ale dla Petera starał się być miły.
Tak bardzo chciał ten eliksir. Gdy zapinał białą koszulę pod szyję, czuł się
nieprzyjemnie osaczony, więc musiał odpiąć jeden guzik. Tak samo miał z
krawatem, zaciskanie go pod samą szyję skutkowało mdłościami, dlatego zwisał on swobodnie z szyi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
James nie odzywał się do
przyjaciół ani słowem. Raz tylko warknął coś w odpowiedzi do Syriusza, co
zdziwiło wszystkich na tyle, że zdecydowali się zacząć interweniować. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
James i
Syriusz mieli specyficzny związek. Nie tylko byli przyjaciółmi, ale traktowali
się jak bracia. Syriusz nawet lubił panią Potter bardziej niż własną matkę!
Przetrwali razem najtrudniejsze chwile i nikt nigdy nie widział, aby kiedyś się
pokłócili. Ani jeden, ani drugi, nie potrafili się na siebie gniewać, więc
kiedy Rogacz warknął do Blacka, musiało być to coś poważnego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wszyscy założyli swoje mundurki
szkolne – mniej lub bardziej nieprzepisowo – i byli gotowi do wyjścia na śniadanie.
James miał wyjść pierwszy, już kroczył ku drzwiom, które szybko zablokował
Remus swoim ciałem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chyba musimy porozmawiać,
Rogaczu – powiedział Remus, gdy Potter spojrzał na niego pytająco. Rogacz
rozejrzał się po przyjaciołach, ale żaden z nich nie wyglądał, jakby zamierzał
mu pomóc. Dał za wygraną. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O czym? – Westchnął ciężko,
opuszczając nisko ramiona. Nerwowo przeczesał dłonią swoje kruczoczarne włosy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobrze wiesz o czym – dołączył
się Syriusz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie bardzo chcę o tym mówić…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To bardzo mi przykro, <i>mi amigo</i>, ale musisz. Przepraszaliśmy
cię już milion i dwa razy, za to, że weszliśmy do pokoju w złym momencie! A ty
tylko chodzisz naburmuszony i na nas warczysz, jakby to była nasza wina.
Przecież wiesz, że gdybyś nam coś wspomniał, że zamierzasz się miziać z Evans,
to moglibyśmy nawet spać w pokoju wspólnym! Ale ty o tym nie wiedziałeś, my o
tym nie wiedzieliśmy, to był tylko niefortunny przypadek. Nawet nie
wiedzieliśmy, że wciąż była w naszym pokoju. - James zacisnął mocno szczękę i
pięści w reakcji na słowa Syriusza. Nie uniknęło to niczyjej uwadze. Był skacowany, obaj byli, więc drażniło go
wszystko, co możliwe. Nie spał pół nocy, ponieważ nie mógł zaakceptować tego,
co się stało. I nie mógł przestać myśleć o tym, co mogłoby się stać, gdyby
Gryfoni nie wrócili do pokoju lub wróciliby trochę później. Dlatego nie
przyjmował do wiadomości, że to nie była ich wina, iż nie doszło do pocałunku
jego i Lily. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie możesz być na nas za to
zły, James – Lupin poparł Syriusza. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Oczywiście, że mogę! Wszystkie
moje wieloletnie marzenia miały się spełnić w tamtym momencie! Doskonale
wiecie, co czuję do Lily i wiecie, ile lat się starałem, aby zajść tak daleko,
jak byłem wczoraj. Gdybyście tylko nie weszli, mógłbym-<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Najprawdopodobniej nic byście
nie zrobili, bo Evans jest najbardziej niezdecydowaną kobietą, jaką znam i
pewnie stchórzyłaby. Tak samo jak to zrobiła, kiedy my weszliśmy – wypalił
Syriusz. Wiedział, że mówienie w obecności Jamesa czegokolwiek negatywnego na
temat Lily nie było dobrym posunięciem, szczególnie w tej chwili. Ale Black nie
mógł już wytrzymać napięcia, nie mógł tego trzymać w sobie, bo tak właśnie
uważał. I nie próbował zrzucić winy na kogoś innego, taka po prostu była jego
opinia. Lily Evans była tchórzem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nawet nie wiesz, jak bardzo
chcę cię teraz uderzyć – wycedził przez zęby Potter. Teraz zaciskał pięści tak
mocno, aż kostki mu pobielały, a ze zniecierpliwienia podskakiwał lekko w
miejscu, próbując się uspokoić. Black rozłożył ręce w zachęcającym geście. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Więc bij. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
James uderzył. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lily już na samym śniadaniu miała
trudności z unikaniem Jamesa. Właściwie… Zdecydowała, że nie będzie się z nim
spoufalać, dopóki on sam do niej nie podejdzie lub zanim ona nie będzie gotowa
zrobić tego sama. Więc na razie go unikała, nie przyspieszała w żaden sposób
ich nieuniknionego spotkania. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Huncwoci szli razem do Wielkiej
Sali, byli tuż kilka kroków przed nią. Specjalnie patrzyła, gdzie usiedli, aby
ona mogła usiąść jak najdalej. Na początku miała nadzieję na towarzystwo Ruby
przy śniadaniu. Potem pomyślała, że ona mogłaby „zwabić” Huncwotów, bo gdzie
był Syriusz, tam był i James. Na szczęście nie musiała wypraszać od siebie
dziewczyny. Ruby już wcześniej zaplanowała sobie, że usiądzie przy stole
Puchonów ze swoją przyjaciółką. No i też nie wiedziała nic o tym, co się stało
między Lily a Jamesem. A taką przynajmniej miała nadzieję Lily. Kiedy do sali
wszedł Severus, Lily zawołała go i zjadła z nim śniadanie. Nic nie wspominała o
Potterze, a ten nawet do niej nie podszedł, tak jak to robił przez ostatnie
kilka dni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dobrze się czujesz? – Tak
brzmiało pierwsze zdanie, jakie powiedziała do Ruby Heliotropa tego ranka. To
już druga osoba, która sugerowała, że Ruby nie wyglądała najlepiej, a dzień się dopiero zaczął. Gryfonka
usiadła obok przyjaciółki i od razu chwyciła tost ze stołu. – Ktoś tu zabalował
wczoraj – zaśmiała się zielonowłosa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Daj mi spokój, kobieto. Na
chwilę obecną, czuję się jak trup – mruknęła w odpowiedzi i ugryzła posmarowany
dżemem chleb. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Masz szczęście, że masz taką
kochaną przyjaciółkę. – Uśmiechnęła się i postawiła przed Ruby niewielkie
naczynie z białą substancją w środku. – Wypij po śniadaniu, a od razu ci przejdzie
– poradziła i zaczęła jeść swoje płatki śniadaniowe. Ruby wyszczerzyła oczy ze
zdziwienia i uśmiechnęła się delikatnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Heli, skąd to masz? – Everett
była ostatnią osobą, którą Ruby podejrzewałaby o posiadanie eliksiru, który
wyleczyłby jej kaca. Z drugiej strony, pewnie miał też inne zastosowania, ale
nigdy się w to nie zagłębiała, więc nie wiedziała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Hm, nie wiem, czemu ludzie
uważają Puchonów za takich nudziarzy. My też potrafimy urządzać dobre imprezy.
– Wzruszyła ramionami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dziękuję, kocham cię. – Ruby
uściskała przyjaciółkę. Była jej bardzo wdzięczna i zarówno zdziwiona, że
Heliotropa spodziewała się, że Ruby będzie pić dużo alkoholu na urodzinach
Syriusza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Wiem. I jak było? Działo się
coś ciekawego? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie nudziłam się, ale też nie
działo się nic nadzwyczajnego. Przez większość czasu siedziałam z Remusem albo
Syriuszem przy barze. Cóż, na początku z Remusem, potem prawie całą imprezę
zajmował mnie Syriusz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O, naprawdę? – Heli poruszyła
brwiami. <i>Och, zaczyna się</i>, pomyślała
Ruby. Nigdy nie rozumiała, dlaczego Heli tak bardzo lubiła słuchać o czyimś
życiu, a już szczególnie tym miłosnym. – A czy między wami działo się coś
ciekawego? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Oczywiście, że nie. Może trochę
podbudowaliśmy przyjaźń, to wszystko. – Widząc powątpiewające spojrzenie Heli,
dodała: - To wszystko, Heli. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Szkoda. Chociaż w sumie nie.
Sama już nie wiem. Słyszałam, że Dorcas wyszła z przyjęcia w samym środku i
była bardzo zła. Nikomu nie chciała powiedzieć, co się stało. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To była kolejna rzecz w Heli,
która dziwiła Ruby. Z jakiegoś powodu ta dziewczyna wiedziała o wszystkim, co
działo się w Hogwarcie i jego okolicach. Ruby wiedziała, że swoją zasługę miała
w tym Destiny Bresanott, która żyła w jednym pokoju z zielonowłosą i właściwie
potrafiła zaprzyjaźnić się ze wszystkimi, skąd mogła czerpać wiele informacji.
Ale urodziny Syriusza skończyły się zaledwie około ośmiu godzin temu, plus
zaproszeni byli sami Gryfoni, więc ciekawiło ją, jakim cudem wieści tak szybko
się rozprzestrzeniły. Może jednak miała rację co do mniemanych przyjaciółek
Dorcas.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ruby zauważyła, że Heli patrzyła
na nią wyczekująco.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Pomyślałam, że może ty coś
wiesz? – wyjaśniła swój pytający wzrok, gdy Ruby po pół minucie nie załapała,
czego chciała od niej przyjaciółka. Ruby pokręciła głową, zarówno z
dezaprobatą, jak i ze zrezygnowaniem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie miałam z tym nic wspólnego,
a Syriusz wyjątkowo mało mówił na ten temat. Czy możemy choć raz nie rozmawiać
o nim przy śniadaniu? – Westchnęła znużona. Zaczęła nakładać dżem na kolejną
kromkę chleba. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Okej – zgodziła się Heli i
przez chwilę zajęła się jedzeniem. Nagle żując płatki śniadaniowe, jęknęła,
jakby coś ważnego się jej przypomniało i czuła wielką potrzebę natychmiastowego
podzielenia się wiadomościami. Otworzyła usta, a z nich kapnęło mleko, prosto
na żółto-czarny sweter. Heli nie bardzo się tym przejęła. Przeżuła i połknęła
jedzenie najszybciej, jak potrafiła, aby zadać ważne pytanie. – Czemu nic nie
mówisz o spotkaniu z Gabrielem? – Trąciła Ruby łokciem. Cahan wywróciła oczami.
– No co? Doskonale wiesz, że potrzebuję dziennej dawki… wiadomości. Opowiadaj.
– Otarła chusteczką mleko z brody oraz z ubrania. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ruby spotkała się z Gabrielem w
Hogsmeade w sobotę, dzień przed urodzinami Syriusza. Nie mogła uwierzyć samej
sobie, ale właśnie zdała sobie sprawę, że przez dłuższy czas od spotkania
prawie o nim zapomniała. Po prostu działo się tyle rzeczy, że nie miała czasu
nawet o tym pomyśleć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Co było dziwne, ponieważ sobotę
spędziła wręcz niesamowicie. Na początku miała nadzieję, że dołączą do nich
Heli i Pietro, ponieważ bała się, że razem z Gabrielem nie będą mieli tematów
do rozmowy, a to byłoby wielce niezręczne. Szybko jednak wyzbyła się tych
oczekiwań. Okazało się, że Gabriel był świetnym rozmówcą i Ruby mogła z nim
rozmawiać na każdy temat, nawet o błahostkach. Prawie w ogóle nie odczuwała ich
różnicy wieku, która właściwie nie była aż taka wielka. Kupili sobie po przekąskach i gorącej czekoladzie w Herbaciarni
u pani Puddifoot i usiedli na ławce niedaleko Wrzeszczącej Chaty, tak że mieli
na nią widok. Najlepszą rzeczą z tego wszystkiego było to, że Ruby pierwszy raz
od jakiegoś czasu nie czuła się obserwowana i oceniana przez innych. Uznała, że
to uczucie musiało jej towarzyszyć tylko, gdy była z Syriuszem. Ruby i Gabriel
mieli całkowity spokój od ciekawskich uczniów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Teraz gdy Heli wspomniała o
Gabrielu, Ruby nie mogła przepędzić ze swojej głowy wspomnienia jego
dźwięcznego śmiechu i czarującego uśmiechu. Wciąż nie do końca wierzyła, że
Gabriel w ogóle istniał – był po prostu zbyt idealny, aby był prawdziwy. Ruby
chciała nienawidzić Heliotropy za poznanie jej z Francuzem, ale jednocześnie
nie potrafiła. Chciała jej nienawidzić za to, że gdy Ruby słyszała chociażby
samo imię chłopaka, jej organizm reagował zadziwiająco obco. Czasem czuła, że
jej klatka piersiowa była za mała, aby pomieścić bębniące serce, a czasem jej
mózg zapominał jak funkcjonować i jak składać zdania tak, aby miały sens. Ruby
bardzo lubiła Gabriela. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To właśnie powiedziała przyjaciółce
i poczuła się świetnie, gdy w końcu podzieliła się z kimś swoimi uczuciami. Z
jej ust zabrzmiało to bardzo tandetnie, bo zdała sobie sprawę, że tak właśnie
mówią wszystkie nastolatki, których rozmowy, chcąc nie chcąc, kiedyś usłyszała.
Ruby nigdy się nie spodziewała, że stanie się jedną z nich. Na tę myśl aż
przeszły ją ciarki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wargę wciąż miał obolałą. I
spuchniętą. Niewiele, ale jednak. Kiedy James go uderzył, rozciął sobie dolną
wargę zębem. Skóra w okolicy rany poczerwieniała. Ale Syriusz nie był zły na
Rogacza. A co ważniejsze, Rogacz nie był już zły na niego. Zaledwie sekundę po
uderzeniu James zaczął go przepraszać. Jeśli był sposób, aby złagodzić gniew
przyjaciela, Syriusz był gotów podjąć każde ryzyko. Więc Łapa nie przyjął jego
przeprosin, ponieważ twierdził, że James nie miał na to powodów. Syriusz sam
się przecież prosił, sam go prowokował! W głębi duszy wiedział też, że sam tego
chciał. Ostatnio zaczął myśleć, że takie skromne uderzenia mają na niego
pozytywny wpływ. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ten niewielki ból i tak ginął
wśród dyskomfortu, jaki odczuwał po urodzinach. Ciągle miał sucho w ustach,
głowa bolała go nawet przy najmniejszym hałasie, a na światło w ogóle nie mógł
patrzeć. A Peter jeszcze nie zdecydował się, komu dać eliksir. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Do klasy, gdzie zawsze odbywały
się zajęcia z transmutacji, wszedł jako jeden z ostatnich uczniów. Większość z
nich już siedziała na swoim miejscu. Mimowolnie skierował wzrok na ławkę
Dorcas. Czuł się tak podle po ostatniej nocy. Mógł sobie tylko wyobrażać, jak
czuła się ona. Dosyć niezręcznie ich spojrzenia skrzyżowały się. Ku jego
zdziwieniu, nie uciekła wzrokiem, więc tylko delikatnie się do niej uśmiechnął.
Nie odwzajemniła gestu. Syriusz zajął swoje miejsce za ławką Ruby obok Jamesa.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie czekali długo na przybycie
profesor McGonagall. Ku nieszczęściu uczniów, lekcja zaczęła się punktualnie. Początkowo
słuchał z uwagą każdego słowa nauczycielki. Trwało to tylko kilka minut, aż
zaczął ze znużeniem rozglądać się po klasie. Uważnie studiował papugę zamkniętą
w klatce obok jego ławki. W każdym razie myślał, że była to papuga. Miała
wielokolorowe pióra i co jakiś czas cicho powtarzała losowe słowa, lecz nie
przeszkadzała tym w lekcji. <i>Ciekawe ile
te ptaki potrafią wypowiedzieć słów?</i>, zaczął się zastanawiać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Smarkeus cuchnie – wyszeptał do
papugi. James spojrzał na niego pytająco. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co robisz? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czekaj. Smarkeus cuchnie –
ponownie zwrócił się do ptaka. Ciągle obserwował McGonagall, aby widzieć, na
czym skupiała aktualnie swoją uwagę. W tym momencie odpowiadała komuś na
pytanie, więc Syriusz zdobył się na delikatne podniesienie tonu głosu. Papuga
patrzyła na niego z zainteresowaniem. Powtarzał daną frazę raz za razem. Nawet
nawiązał z nią kontakt wzrokowy, chcąc ją zachęcić do nauki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Panie Black! – Wyprostował się
na krześle, gdy usłyszał swoje imię. McGonagall stała na środku klasy z
założonymi rękoma i wpatrywała się w niego swoim przeszywającym wzrokiem.
Profesor nigdy nie unosiła głosu, nie zniżała się do poziomu uczniów, lecz gdy
przemawiała, słychać było oziębłość. Wstał, jak zawsze, gdy nauczyciel się do
niego zwracał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak, pani profesor? – Uniósł
brwi, udając zdziwienie, a jednocześnie robiąc to swoje niewinne spojrzenie
szczeniaczka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Myślę, że cała klasa nie
wytrzymuje z ciekawości, aby dowiedzieć się, cóż tak interesującego ma do powiedzenia
panu ta papuga? – W klasie rozległy się ciche śmiechy. Syriusz już otworzył
usta, aby się jakoś wytłumaczyć, a wtedy nagle rozległ się donośny skrzek:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Smarkeus cuchnie!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Syriusz nie mógł sobie życzyć
lepszego wyczucia czasu od ptaka. Klasa wybuchła śmiechem, nawet Ruby zakryła
usta, powstrzymując chichot. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Co za ostre słowa! Próbowałem
nauczyć tego ptaszyska dyscypliny, etykiety! Przecież to nie do pomyślenia, kto
w ogóle mógł mu powiedzieć coś takiego… Nie mogę w to uwierzyć. – Syriusz oparł
dłonie o biodra i z niedowierzaniem kręcił głową. Uczniowie śmiali się z niego,
ale z twarzy McGonagall nie mógł wyczytać nic poza wielką dezaprobatą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Smarkeus cu-<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Syriusz nawet nie zdążył
zauważyć, kiedy pani profesor wyciągnęła swoją różdżkę. Kolorowy ptak był teraz
zwitkiem papieru, który przez kraty od klatki przeleciał w ręce Syriusza.
Badająco patrzył na nauczycielkę, gdy rozwijał wiadomość. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<i>Wieczorny szlaban. Po więcej informacji należy zgłosić się po lekcji. <o:p></o:p></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<i>Profesor Minerwa McGonagall<o:p></o:p></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po przeczytaniu Syriusz
uśmiechnął się tylko. Papier sam zwinął się, w locie formując się znów w
kształt ptaka i osiadł z powrotem w klatce. Tym razem gdy zwierzę otworzyło
dziób, nie wydobył się żaden dźwięk. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Tak jest, pani profesor. –
Zasalutował i usiadł na krześle z lekkim uśmiechem zadowolenia. – Warto było –
szepnął jeszcze do przyjaciela i przybili swoje pięści. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jak się okazało, profesor
McGonagall omawiała drugie Prawo Wyjątków Gampa. Syriusz nie wiedział, jak
brzmiało pierwsze, nie mówiąc już o drugim. Oczywiście, logicznie rzecz biorąc,
nie widział sensu w zagłębianiu się w dalszą część lekcji, skoro nie rozumiał
tej poprzedniej. Do dzwonu siedział i rysował coś na pergaminie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdy większość uczniów opuściła
salę, Syriusz podszedł do biurka nauczycielki. Spojrzała na niego znad
okularów, przerywając notowanie czegoś. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Chciałbym przeprosić za swoje
zachowanie – powiedział nie do końca szczerze. Po prostu myślał, że tak wypadało. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Ile razy już to słyszałam…
Zachował się pan bardzo niestosownie, panie Black. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przegryzł policzek od wewnątrz.
Wiele razy go karcono, i w szkole, i w domu, ale dezaprobaty od McGonagall były
w jakiś sposób inne. Przez dłuższy czas nie mógł znieść jej spojrzenia. Czasem
nawet wzbudzała w nim poczucie winy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Dziś i jutro masz się stawić u
mnie o osiemnastej. Możesz odejść. – Chwyciła pióro i znów zaczęła pisać na
swoim kawałku pergaminu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Syriusz skocznym krokiem wyszedł
z pomieszczenia, aż poczuł oczyszczenie się atmosfery. W klasie nawet ciężej mu
się oddychało. Niedaleko drzwi od klasy stali jego przyjaciele. Podszedł do
nich. Na powitanie uśmiechnął się do Ruby, z którą jeszcze tego dnia nie
rozmawiał. Od razu zwróciła uwagę na jego ranę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A tobie co się znowu stało? –
Wpatrywała się w opuchnięte miejsce zmrużonymi oczyma. Ramionami obejmowała
podręcznik do transmutacji oraz do zaklęć, które były ich następną lekcją.
Grupką ruszyli w stronę kolejnej klasy do zajęć, ponieważ planowo mieli tylko
pięć minut na dojście do niej zaraz po transmutacji. Syriusz odruchowo dotknął
swojej wargi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A to… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Moja zasługa. – Szeroko
uśmiechnął się James i uniósł lekko rękę, jakby się zgłaszał do odpowiedzi. Ruby
spojrzała na nich ze zmarszczonymi brwiami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czemu nagle każdy cię bije? I
kiedy będzie moja kolej? – zapytała najpierw poważnie, lecz starała się ukryć
uśmiech, gdy Syriusz rzucił jej oskarżycielskie spojrzenie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Może od dziś będziecie mnie
okładać po twarzy, tak na powitanie? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- No cóż, jeśli nie masz nic
przeciwko… - Remus wzruszył ramionami. Dostał za to kuksańca w bok od Łapy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ich rozmowy umilkły w momencie,
kiedy weszli do klasy. Profesor Flitwick już siedział za biurkiem, ale pisał
coś w swoim notatniku, pozwalając uczniom jeszcze chwilę rozmawiać. Ruby i
Huncwoci zajęli swoje miejsca, a tymczasem do sali weszła Lily, co nie umknęło
uwadze Jamesa. Dziewczyna jednak szła ze wzrokiem wbitym w ziemię, a gdy
usiadła przy ławce, patrzyła tylko przed siebie i ewentualnie na koleżankę
obok. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dziś Flitwick omawiał Zaklęcia Niewybaczalne,
co najwyraźniej nie sprawiało mu radości. Wciąż się jąkał i chodził w tę i z
powrotem po klasie, jakby się denerwował. Syriusz już te zaklęcia znał. Wspominano o nich w czwartej klasie, a także były bardzo popularnym tematem do rozmów w jego rodzinie. Tym razem jednak profesor omawiał ich działania, skutki, przyczyny i powody, dla których nie powinno się ich używać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Kiedy zamierzasz z nią
porozmawiać? – zaczął Syriusz, zwracając się do Jamesa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Z kim? – zapytał głupio. Nawet
nie spojrzał na Blacka, tylko patrzył na otwartą przed sobą książkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Z Trelawney oczywiście –
zironizował Łapa. James wywrócił oczami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie wiem. Nie wiem, czy chce ze
mną rozmawiać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- A od kiedy to cię interesuje?
Zawsze zaczepiałeś Evans bez względu na to, czy tego chciała. I tak ją w
zasadzie zdobyłeś. Chcesz się poddać po tylu latach? – W głosie Blacka słychać
było niedowierzanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Jasne, że nie, ale… - Zawzięcie
gestykulował dłońmi, jakby chciał się tymi gestami wyrazić, ale nie mógł. W
głowie szukał odpowiednich słów. – To o wiele bardziej złożone, niż sobie
wyobrażasz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Panie Black i panie Potter – po pomieszczeniu rozniósł się głos Flitwicka. – Byłoby mi miło, gdybyście
skupiali uwagę na temacie lekcji, a nie na rzeczach mniej ważnych. Dziękuję –
powiedział i kontynuował lekcję.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Syriusz zachęcał Jamesa do rozmowy
z Lily, a sam zapomniał o swoim problemie. Musiał porozmawiać z Dorcas.
Przeprosić ją, złagodzić nieco sytuację… Zerwać z nią, choć tak naprawdę nigdy
nie byli razem. Zaczął się zastanawiać, czy Dorcas właściwie już z nim nie
zerwała w momencie, w którym go uderzyła. Czy w takim razie nie uznałaby tego
„ponownego” zerwania za kpinę? Za wywyższanie się Syriusza? Że w końcu to on
musi zerwać z nią, a nie na odwrót… Kobiety były zdecydowanie zbyt
skomplikowane na skacowany umysł Blacka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mimo wszystko Syriusz nie lubił
hipokryzji. Choć James mu tego nie wytknął, to Syriusz i tak myślał, że pełne
prawo do pouczania przyjaciela będzie miał dopiero, kiedy sam upora się ze
swoją sytuacją. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po lekcji mieli godzinną przerwę.
Huncwoci mieli spędzić ją przy jeziorze jak zwykle, lecz na zewnątrz wiał silny
wiatr, a niebo było szare i nie pozwalało promieniom słońca przedrzeć się przez
chmury. Stali więc na korytarzu przy ścianie przy długim rzędzie gotyckich okien.
Z drugiej strony, Syriusz wolałby jednak wyjść na dwór. Czuł napiętą atmosferę,
gdy obok nich przeszła Lily. Ominęła ich łukiem, ale Ruby odłączyła się od ich
grupy i odeszła z Evans. Syriusz zastanowił się, czy Ruby wiedziała, co
wydarzyło się między rudowłosą a Rogaczem. Szczerze wątpił, żeby Lily jej się z
tego zwierzała. Całkiem niedaleko nich w rogu korytarza usłyszał znajomy głos. Syriusz
odwrócił się w tamtą stronę i natknął się na spojrzenie Dorcas. Od razu
odwróciła wzrok w inne miejsce, byle na niego nie patrzeć. A może udawała, że go nie widziała?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Łapa zostawił przyjaciół i wolnym
krokiem podszedł do grupki, w której stała Meadowes. Potrafił dobrze ukryć
swoje zdenerwowanie. W głowie powtarzał sobie, aby się uspokoił. Nie
zadziałało, ale miał wrażenie, że nikt tak naprawdę tego po nim nie dostrzegał.
Złudną pewność siebie miał już wyćwiczoną. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Cześć, Dorcas. Znajdziesz dla
mnie chwilę? – Uśmiechnął się półgębkiem, ignorując jej koleżanki, które
pojedynczo chciały się z nim przywitać. – Na osobności – dodał, rzucając
wymowne spojrzenie na ich towarzystwo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dorcas tylko westchnęła i
wystąpiła z grupki. Przeszli przez wielkie drewniane drzwi za rogiem korytarza.
Znaleźli się w Izbie Pamięci. Było to dosyć sporej wielkości pomieszczenie, w
którym Syriusz wielokrotnie odbywał swój szlaban. Prawie pod każdą ścianą stał
rząd szafek z przeźroczystymi drzwiczkami. Każda z nich była zapełniona
przeróżnymi trofeami. Na wolnych kawałkach ściany wisiały gablotki, medale oraz
zdjęcia zwycięzców ze swoimi nagrodami. Przy potężnych kolumnach stały kolejne
trofea na kamiennych piedestałach. Syriusz lubił przebywać w tym miejscu, lecz
teraz wydało mu się szare i ponure, głównie ze względu na pogodę na zewnątrz i
niewielką ilość światła, jakie wpadało przez okna. Niektóre klasy, takie jak na
przykład klasa od transmutacji, miały także okna z widokiem na korytarz. Takie
miała też Izba Pamięci. Nawet przez przyciemnione witraże w każdej chwili
mogliby dostrzec, gdyby ktoś próbował ich podglądać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dorcas stanęła przed nim z
założonymi rękoma. Patrzyła na niego wyczekująco. Po chwili zmieniła
spojrzenie, jakby dopiero teraz dostrzegła rozcięcie na jego wardze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czy to…? – zaczęła. Syriusz
uśmiechnął się. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie, nie ty mi to zrobiłaś.
Najwyraźniej wszyscy stwierdzili, że potrzebuję lania – powiedział żartobliwym
tonem. Mógłby przysiąc, że widział, jak odetchnęła z ulgą. Odgarnęła z twarzy
brązowe włosy. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale Syriusz jej przerwał,
ponieważ po jej spojrzeniu widział, co chciała mu przekazać. – Daj spokój,
Dorcas. Zasłużyłem sobie. To ja chciałbym przeprosić ciebie. Czuję się okropnie
po tym…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- <i>Ty</i> się czujesz okropnie? – przerwała mu i parsknęła śmiechem. –
Pomyślałeś jak ja się poczułam? Bo w tamtym momencie czułam się jak najgorszy
śmieć – głos się jej załamał, a ten dźwięk dźgnął Syriusza w pierś jak nóż. –
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przez pewien czas naprawdę mi zależało. I
to nie dlatego, że chciałam być dziewczyną najprzystojniejszego i
najpopularniejszego chłopaka w Hogwarcie, jak wiele osób sobie myśli. Ja cię
lubiłam, Syriusz. I znam twoje podejście do dziewczyn, więc starałam się
ignorować większość twoich… specyficznych zachowań. Ale tamto… - W oczach
stanęły jej łzy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie płacz, Dorcas. Nie jestem tego
wart. Jesteś piękna, mądra, zabawna… Zasługujesz na kogoś lepszego niż jakiegoś
tam Blacka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dorcas zagryzła dolną wargę i
pokiwała głową, zgadzając się z każdym słowem Syriusza. Ironicznie pomyślała,
że więcej komplementów prawił jej teraz przy rozstaniu niż w czasie, gdy byli
razem. Gdy mrugnęła, po policzku popłynęła pojedyncza łza. Szybko ją otarła,
pozbyła się także łez z drugiego oka i odetchnęła ciężko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Czy ona wie? – Kiwnęła głową,
wskazując mu, aby się odwrócił. I choć domyślał się, o kim mówiła Dorcas, i tak
podążył za jej wskazówkami. Przez witraż mógł zobaczyć Ruby, śmiejącą się razem
z Heliotropą i Lily. Ze swojej pozycji nie mogła go zobaczyć, stała na zakręcie
korytarza. Szeroki uśmiech z jej twarzy długo nie schodził, a Syriusz już miał
tysiąc różnych epitetów odnośnie jej urody. Odwrócił się z powrotem do Dorcas. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- O tym, co się stało? Nie, nie
mówiłem jej. – Jak zwykle, gdy czuł się niezręcznie, włożył ręce do kieszeni
spodni i przygarbił się lekko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dorcas znów mimowolnie pokiwała
głową, przyswajając sobie wiadomości. W końcu minęła Syriusza i podeszła do
drzwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Powinieneś jej powiedzieć, co
do niej czujesz – dodała na odchodne i wyszła z Izby Pamięci. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Syriusz został sam w
pomieszczeniu. Nerwowo podrapał się po karku i rozejrzał się po otaczających go
nagrodach innych uczniów. Niechcący znów skierował swój wzrok na okno z widokiem
na korytarz i nie potrafił go od niego oderwać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Brązowe włosy Ruby związane w
koński ogon falowały łagodnie, jak tafle jeziora, gdy kiwała głową w rozmowie z
przyjaciółkami. Syriusz zacisnął usta i splótł dłonie na czubku głowy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To nie jest takie proste –
powiedział sam do siebie, a jego słowa rozniosły się głucho po pokoju. <o:p></o:p></div>
</div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-56969977921344100212015-02-02T09:35:00.000-08:002015-02-03T11:04:49.656-08:00Rozdział 15 - Teraz albo nigdy<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div class="show">
Kilka słów od Devereaux</div>
<div class="hide">
O kurde, 16 stron i jedna linijka w Wordzie. Mówiłam, że rozdziały będą krótsze i będą, ale ten opisuje urodziny Syriusza, w związku z czym zawiera sporo dialogów, a ja nie chciałam zostawiać Was z samymi dialogami, więc zrobiłam wyjątek. Chciałam też Was poinformować o <b><a href="https://www.facebook.com/fdevereauxwastaken" target="_blank">FACEBOOKU</a></b>, który założyłam kilka dni temu, bo nikt nie używa Google+ *chlip chlip*, gdzie na pewno będziemy mieli lepszy kontakt (zamiast odpowiadać w komentarzach na blogu) i gdzie znajdzie się wiele ciekawych rzeczy, więc lajkować! Bo jak nie... To... Nie mam prawa Wam grozić, więc lajkujcie plox. Jest też druga sprawa dla autorów własnych blogów i trzecia sprawa z tym niezwiązana... ale o tym możecie przeczytać na FB, aco. Pozwolę sobie. Rozdział poprawiany na szybko, więc jeśli są błędy, proszę, wymieńcie mi je.<br />
Komentujcie, bo to motywuje niesamowicie, wytykajcie mi błędy, bo tego potrzebuję! Enjoy!</div>
<br />
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Lily
machnęła różdżką na płytę winylową AC/DC <i>Dirty Deeds Done Dirt Cheap </i>i na
papier na prezenty. Prezent uniósł się w powietrze i zapakował płytę, tak że z
zewnątrz miała kształt niewielkiej figurki. Uwielbiała robić prezenty! Znała
tyle przydatnych zaklęć, że solenizant nigdy się nie domyślał, co było w
papierze. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Rudowłosa
zapięła trzy pierwsze guziki czerwonej pelerynki, która sięgała jej do pasa.
Zapięła je, aby w ten sposób zakryć dekolt, jaki miała jej biało-czarna
sukienka. Nie był głęboki, odsłaniał tylko obojczyki i niewielką przestrzeń pod
nimi, ale czuła się nieswojo odkrywając aż tyle. Na szczęście pelerynka
zażegnała ten problem. Sukienka miała czarny gorset i biały dół, sięgający
kolan. Na głowę nasunęła kapturek i to było w zasadzie jej całe przebranie.
Czerwony Kapturek. Gdy była mała, rodzice straszyli ją złym wilkiem, kiedy
robiła coś złego. Miała sentyment do tej baśni. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
A gdzie twój kostium? - zapytała oburzona, kiedy tylko Ruby wyszła z łazienki. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Cahan
nosiła wtedy czerń i wyglądała w niej bardzo dobrze, ponieważ kontrastowała z
jej jasną karnacją. Nogi opijały jej skórzane ciasne spodnie, które z Lily
kojarzyły się tylko z punkami. W nie włożyła koszulę z rękawami dzwonami, które
zwieńczał mankiet. Ruby usiadła na swoim łóżku i zaczęła zakładać koturny -
również czarne. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Mam go na sobie - odparła. - Syriusz miał dla mnie o wiele bardziej skąpą
wersję, ale postarałam się o swoją własną. Nad uszami jeszcze pracuję. -
Stanęła na prostych nogach i zachwiała się. Ruby Cahan nie chodziła na co dzień
na wysokim obcasie, dlatego chwilę jej zajęło zanim się przyzwyczaiła.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
To twoja Catwoman?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Improwizowałam. Nie mam dla niego prezentu, nie chciałam się przebierać, ale
najwyraźniej nie mam innego wyjścia. - Gdy stanęła przed lusterkiem w łazience,
znów się zachwiała. Wyszła z niej pomalowanymi czerwoną szminką ustami. - Nienawidzę
siebie - jęknęła. <o:p></o:p></span><br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Wszystkiego najlepszego! - krzyknęła Dorcas i zarzuciła ramiona na szyję
Blacka. Chwilę po tym pocałowała go namiętnie. Za nią stały jej trzy koleżanki
i chichotały cicho. Najwyraźniej były bardzo dumne, że ich przyjaciółka umawia
się z Syriuszem Blackiem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Ruby
patrząc na to, pomyślała, że wcale nie zdziwiłaby się, gdyby jej świta podczas
pocałunku wyobrażała sobie, że to właśnie one całują Huncwota i że co noc
planują, jak odbić chłopaka „przyjaciółce”. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Grupka
stała przy barze, który był tam, gdzie zwykle znajduje się stolik z szachami.
Ruby zastanowiła się, skąd Huncwoci wytrzasnęli własny bar. Zaczarowali go tak,
aby sam robił drinki i inne napoje, które zamówią goście. Kiedy Black tylko
zauważył Ruby i Lily, od razu zawołał je do siebie. Chcąc, nie chcąc, podeszły. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
No nie, gdzie twoje przebranie, Cahan? - zapytał zrezygnowany. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- Daj mi chwilę. - Wyciągnęła palca w jego stronę, na znak, aby zaczekał.
Spojrzała na podłogę, zacisnęła usta, zmarszczyła brwi i zmrużyła oczy. Syriusz
przyglądał się jej z zaciekawieniem.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Ruby
nie miała wprawy w kontrolowaniu swojej metamorfomagii, jednak tę sztuczkę
ćwiczyła potajemnie od kilku dni. Najpierw wyobraziła sobie postać, do której
chciała się upodobnić. Potem wyobraziła sobie, że coś wychodzi z jej czaszki,
aż poczuła ból, jakby ktoś wbijał jej igłę w mózg. Trwał on mniej niż sekundę,
bowiem następnie przekształcił się w delikatne łaskotanie na czubku głowy, aż
Ruby poczuła, że musi wstrząsnąć głową, aby pozbyć się tego uczucia.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Black
uśmiechnął się szeroko, gdy zauważył, że spomiędzy ciemnych włosów Ruby
wystawały kocie uszy. Ruby pokręciła głową, a on czuł się, jakby patrzył na
słodkie kocię. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Czy to moja Catwoman? - zapytał ucieszony i objął ją ramieniem, przysuwając do
siebie. Przyjaciółki Dorcas spojrzały po sobie porozumiewawczo, co nie umknęło
uwadze ani Dorcas, ani Syriusza, ani Ruby. Syriusz zignorował wszelkie oznaki
tego, że powinien puścić Cahan wolno. Jako że był o głowę wyższy od niej,
spojrzał z góry na uszy, które właśnie wyczarowała Ruby. Nie mógł się
powstrzymać i z uśmiechem zmierzwił jej gładkie włosy. Ta odepchnęła go i
zaczęła poprawiać swoją fryzurę. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Lily! Wyglądasz świetnie, jako… um…?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Czerwony Kapturek – wyjaśniła Evans Blackowi. W tym samym czasie dołączył do
nich James, zawieszając się radośnie ramieniem na Syriuszu.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
O, Czerwony Kapturek! – James udawał, że wiedział od samego początku, za kogo
przebrała się jego luba i że nie słyszał tego, co chwilę wcześniej powiedziała. – To moja
ulubiona… - Zaczął gorączkowo myśleć, kim był Czerwony Kapturek, ale nic nie
wpadło mu do głowy. Dlatego wybełkotał coś, co nawet dla niego samego nie było
zrozumiałe i pociągnął łyk piwa z butelki. W ten sposób mógł zgonić winę na
butelkę, że to ona zniekształciła wypowiedź. Na szczęście Lily nie dopytywała,
tylko spojrzała na Pottera z powątpiewaniem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Po
mimice twarzy Dorcas Lily zauważyła, że Meadowes czuła się ignorowana i była
żądna uwagi. Kapturek postanowił dać jej to, czego pragnęła. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Dorcas
przebrana była za wróżkę. Nosiła na sobie zieloną sukienkę bombkę bez
ramiączek. Materiał od pasa w dół (a nie było go wiele) był tak pofałdowany, że
przypominał duże liście. Spódnica miała przedłużenie z fioletowej koronki. W
pasie przewiązała się ciemnożółtym paskiem z wielkim fioletowym kwiatem na
boku. Z przodu u góry materiał znów imitował liście, ale zostawił głęboki
dekolt, który „zasłonił” zielony tiul. Przez niego można było zobaczyć to i
owo, jak na przykład to, że Meadowes założyła dziś biustonosz typu push-up. Zza
pleców rozpościerały się niewielkie przezroczyste skrzydełka, jak u ważki.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- A
ty, Dorcas? Czy to wróżka? – zapytała Lily. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Tak! – ucieszyła się dziewczyna. – Znasz tę bajkę „Piotruś Pan”? – Lily kiwnęła
twierdząco głową. Była zdziwiona, że Dorcas znała literaturę mugolską, nawet
jeśli były to tylko bajki. – Jak byłam mała, zawsze marzyłam o byciu jak
Dzwoneczek.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Lily
uśmiechnęła się tylko uprzejmie i choć chciała kontynuować rozmowę, to jakoś
jej nie szło, więc zaniechała. Postanowiła się trzymać Ruby, bo tylko z nią
czuła się dobrze, poza Huncwotami. Może dlatego, że tylko ich dobrze znała. Nie
była nawet fanką Quidditcha, a na urodzinach była cała drużyna Gryffindoru. Nie
czuła potrzeby nawiązywania więzi z Dorcas lub z jej przyjaciółkami. Z Mary
Macdonald bała się rozmawiać, bo to dziewczyna głodna plotek, a z Anastazją
miała mało wspólnego, mimo że razem mieszkały. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Usiadła
więc razem z Ruby na kanapie niedaleko kominka w towarzystwie Doriana i Petera.
Ruby rozmawiała z Dorianem o zielarstwie, a Lily w akcie desperacji zaczęła
nawet konwersację z Peterem, który okazał się równie niezręczny towarzysko jak
ona, więc rozmawiali o ludziach na imprezie, których nie znali. Ich plotki nie
trwały długo, bo przerwał je Syriusz, który zaproponował grę „Nigdy,
przenigdy…”. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Wszyscy wiedzą, na czym to polega? – zapytał, ale kilka osób zaprzeczyło. – Siadamy
w kółku z piwem lub z innym alkoholem pod ręką. Jedna osoba mówi nam, czego
nigdy nie robiła. Jeżeli znajdzie się ktoś, kto rzeczywiście tego nie robił,
wiadomo – nie pije. Jeżeli ktoś jednak miał taki epizod – przyznaje się poprzez
łyk. Powiedzmy, że każdy ma pięć „żyć”. Przegrywasz, jeśli napijesz się pięć
razy. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Wszyscy
szybko popchnęli meble pod ściany, robiąc miejsce na środku Pokoju Wspólnego. Czternaście
osób usiadło w kółku na wzorzystym dywanie ze szklankami w dłoniach (ustalono,
że na cztery osoby przypada jedna butelka Ognistej Whisky). <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Lils, nie grasz? – zapytał James, jakby zaskoczony tym faktem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Chyba sobie odpuszczę. – Skrzyżowała ramiona na piersi. James westchnął ciężko.
<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
No dalej, dziewczyno! Nic ci się nie stanie, jeśli zabawisz się chociaż raz –
uśmiechnął się zachęcająco i wyciągnął w jej stronę niewielką szklankę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Lily
przez chwilę biła się z myślami. Nie miała wprawy w piciu alkoholu, dlatego jej
organizm nie był do tego przyzwyczajony. A Lily nie chciała się upokorzyć. Z
drugiej strony pomyślała, że nie może ciągle zastanawiać się, co będzie później.
Evans chwyciła szklankę i usiadła z Jamesem w kółku.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nigdy, przenigdy… - zaczął Syriusz i wpatrzył się w sufit, myśląc, jak pogrążyć
innych. – nie byłem w mugolskim kinie. – Uśmiechnął się szeroko, gdy cztery
osoby się napiły. W tym Lily i Ruby. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nigdy, przenigdy nie śmiałem się z czyjegoś nieszczęścia – powiedział Dorian.
Wszyscy Huncwoci, Ruby, Mary Macdonald i Dorcas z paczką upili łyk whisky ze
swoich szklanek. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Po
kilku rundach zostali prawie wszyscy, wiele osób miało tylko jedną szansę, gdy
nadeszła kolej Petera. Wiedział dokładnie, co powiedzieć, choć być może było to
trochę zawstydzające. Szczerze zdziwiłby się, gdyby ktoś oprócz niego się nie
napił.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nigdy, przenigdy się nie całowałem – wyznał z uśmiechem. Tak jak myślał,
wszyscy sięgnęli po szklanki. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Po
grze ktoś zapytał, czy Syriusz otworzy prezenty. Black niczego od nikogo nie
oczekiwał. Nie prosił o prezenty, ale kiedy już jakieś dostawał, miał wysokie
oczekiwania. Dlatego nie chciał udawać przy wszystkich radości, podziękował i stwierdził,
że odpakuje je później w pokoju. Podeszła do niego Dorcas i szepnęła mu do
ucha, że prezent od niej czeka na niego w jego dormitorium.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Możemy teraz po niego pójść. – Uśmiechnęła się i pociągnęła go za rękę. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Przecisnęli
się przez ludzi i weszli po schodach do męskiej części Wieży Gryffindoru. Syriusz
nawet nie prowadził jej do swojego pokoju, to Dorcas ciągnęła go za sobą, jakby
nie mogła się doczekać. <i>Czy ten prezent
jest aż tak dobry?,</i> zapytał sam siebie. Dziewczyna bez wahania pozwoliła
sobie otworzyć drzwi od sypialni Huncwotów. Przekroczyli próg, a gdy tylko
Syriusz zamknął za sobą drzwi, rozejrzał się po pokoju, pogrążonym w ciemnościach. Cóż, nic się w nim nie
zmieniło, przynajmniej na pierwszy rzut oka Na „drugi rzut”
Dorcas mu nie pozwoliła. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Syriusz
poczuł na swoich ustach usta dziewczyny. Dorcas namiętnie go całowała, a ten –
z początku zaskoczony sytuacją – poddał się jej i objął jej twarz w obie
dłonie. Ich usta wciąż były złączone, kiedy Meadowes zaczęła rozplątywać
sznurek od peleryny przy szyi Syriusza. Materiał opadł na podłogę. Syriusz
instynktownie pokierował ją w stronę swojego łóżka, ale Dorcas objęła go
mocniej. Syriusz uniósł jej drobne ciało i umieścił na szafce nocnej, zrzucając kilka rzeczy.
Stał więc między jej nogami. Szybko i zgrabnie odpiął skrzydełka wróżki od
pleców, które również spadły na ziemię. Nikt się tym nie przejmował. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Znów
zalała go falą pocałunków. Syriusz chciał się zatrzymać, bo bądź co bądź, czuł,
że nie postępowali dobrze. Przecież mieli tylko po szesnaście lat! Jednak nie
potrafił zdjąć z niej swoich dłoni, które błądziły po ciele Gryfonki. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Nie
wiedział nawet kiedy, a góra od kostiumy Batmana została opuszczona do pasa.
Syriusz odważył się przenieść pocałunki na szyję dziewczyny. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Och, Syriusz – wyszeptała. Chwilę później sięgnęła do żółtego pasa od spodni
Blacka. Nie była pewna, jak się go odpina, ale…<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- Ru… - zaczął, ale nie skończył. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Zdał
sobie sprawę ze swojego błędu, jeszcze zanim Dorcas odepchnęła go od siebie. Otworzył
usta, żeby coś powiedzieć. Cokolwiek starał się z siebie wydusić. Zachował się jak najgorszy palant.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Prze-<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Nie
zdążył dokończyć z powodu siarczystego policzka, jaki wymierzyła mu Meadowes.
Był tak zaskoczony, a jednocześnie czuł, że na to zasłużył. I to od jak dawna
sobie na to zbierał… Dorcas pospiesznie chwyciła część swojego kostiumu z
podłogi.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Dorcas, ja… Dorcas. Dorcas! – krzyknął raczej do siebie niż do niej. Zresztą
sam siebie nie usłyszał przez trzask drzwi od sypialni. Zanim wyszła, zdążył
zobaczyć, że w jej oczach stanęły łzy. Splótł dłonie na karku i zacisnął mocno
powieki, modląc się o możliwość cofnięcia czasu. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Czuł
się źle. Czuł się jak najgorszy człowiek na Ziemi. <o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Remus
był nieco zażenowany stanem Jamesa. Potter właśnie stał na środku Pokoju
Wspólnego i głośno wyśpiewywał pojedyncze linijki tekstu The Beatles <i>Twist and Shout</i>. Próbował zmusić innych
do śpiewania, jak wokalista na koncercie, ale próby Jamesa kończyły się
fiaskiem. Nieważne jak bardzo śmieszyło go zachowanie Rogacza, wiedział, że
musi mu pomóc, jeśli nie chciał, aby James się upokorzył. A już szczególnie nie
przy Lily, która patrzyła na niego z politowaniem. Podeszła do Lupina i
poprosiła go, aby zajął się Jamesem, co, tak czy inaczej, miał zamiar zrobić.
Lily tymczasem musiała iść na patrol korytarza, jako prefekt. Remus podszedł
więc do Jamesa i objął jego kark ramieniem, niby zaczepnie i przyjacielsko, ale
na celu miał odciągnięcie go na bok, aby ludzie przestali na niego patrzeć. Gdy
James miał publiczność, zawsze czuł się pewniej i był zdolny do coraz to
dziwniejszych rzeczy. Krok pierwszy: pozbyć się gapiów. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Hej, Rogaczu. Chodź na słówko – zaczął i zaciągnął go do barku. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Dla ciebie wszystko, Luniaczku – odparł troszeczkę bełkocząc. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Okej… Dla ciebie już tego wystarczy. – Remus wyjął z dłoni Pottera butelkę z
piwem. Z początku przyjaciel protestował, potem jednak rozproszył swoją uwagę i
krzyknął:<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Łapciu, skąd ta smutna mina? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Remus
odwrócił się i zobaczył, że ze schodów, prowadzących do dormitoriów, zszedł
właśnie Syriusz. Uśmiechnął się szybko, jakby chciał pokazać Jamesowi, że się
myli. Black chciał do nich podejść, ale w tym samym czasie zawołał go ktoś
inny. Spojrzał przepraszająco na przyjaciół i podszedł do gości. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Chodź, Rogaczu. Odpoczniesz sobie, co? – Lupin chwycił go pod ramię i
delikatnie pociągnął w stronę chłopięcych dormitoriów. Potter opierał się i
wybełkotał coś. – Słuchaj, nie chcesz się chyba upokorzyć przed Lily, co? –
Uniósł brwi. – Wypiłeś za dużo, idź się połóż. – Zaczęli wchodzić po schodach,
ale James nadal polemizował, dlaczego powinien zostać na dole. – Jeśli coś się
będzie działo, to na pewno ci powiem! – skłamał Lupin dla dobra przyjaciela. –
Impreza nie będzie trwała długo, nic cię nie ominie – znów skłamał, ale
przecież James nie będzie tego pamiętać. Tak się przynajmniej usprawiedliwiał. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Odprowadził
Rogacza do pokoju, a on potulnie położył się na swoim łóżku. Remus zgasił
światło i poczekał jeszcze chwilę, aby upewnić się, że James niczego nie planuje
i wyszedł. James prawie natychmiast wstał z materaca.<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Ruby
siedziała sama przy barze. Wcześniej miejsce obok zajmowała Lily, ale musiała
„wypełniać swoje obowiązki prefekta”, jak to nazwała. Kończyła swoje piwo
kremowe i obserwowała zachowywania pijanych nastolatków. W zasadzie to nie byli
bardzo pijani, w każdym razie nie tak jak James, ale niektórym uderzało już coś
do głowy i Ruby zaobserwowała całkiem ciekawe sytuacje. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ognistą – mruknął ktoś obok niej. Jak rozpoznała po głosie, był to oczywiście
Syriusz. Wyglądał na nieco zmarnowanego. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
A tobie co się stało? – zapytała. Syriusz spojrzał na nią zdziwiony, jakby jej
w ogóle nie zauważył. Coś nowego.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ach, nic – westchnął i wypił cały płyn na raz z niskiej szklanki. – Dawaj
butelkę Ognistej i drugą angielkę – rozkazał. Magiczny bar wykonał jego
polecenie i zza lady wyfrunęły pożądane rzeczy. Rozlał alkohol do obu szklanek,
jedną podsunął Ruby. Nawet nie pytał jej, czy miała ochotę. Dziewczyna mimo to
przyjęła ją. – Jestem palantem, idiotą, debilem, chamem, prostakiem i… tu
powinnaś mi przerwać i powiedzieć coś miłego. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
O nie, nawet nie śmiem tego zrobić. Dziwi mnie tylko, jak długo zajęło ci
zdanie sobie z tego sprawy. – Syriusz spiorunował ją wzrokiem. – Okej. Hm, miła
rzecz… Jesteś przystojny, niech ci będzie – zaśmiała się, Black pokręcił
głową z niedowierzaniem. Cholera, czuł się beznadziejnie, a mimo to nie mógł
powstrzymywać się od uśmiechu. – Więc, co ci leży na sercu? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Black
znów westchnął ciężko i upił łyk whisky. Zastanawiał się, ile z tego mógł
powiedzieć Ruby. Oczywiście mógł powiedzieć wszystko, ważniejsze było: jaka jest
rozsądna granica jego opowieści? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Cóż, chyba właśnie zerwaliśmy z Dorcas. A jeśli nie teraz, to na pewno zrobi to
później. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Czy ona… cię uderzyła? – dopytywała zaciekawiona. Syriusz tylko spojrzał na nią
zdziwiony. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Skąd wiesz? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Wydedukowałam z czerwonego odcisku w kształcie dłoni na twojej twarzy. Co się
stało? – Również ona zasmakowała alkoholu i skrzywiła się. Oprócz tego
wyglądała na dosyć zmartwioną, jak na osobę, która właśnie dowiedziała się, że
szkolny casanova znów jest singlem.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Aby nie kompromitować się dalej, powiem tylko, że wymsknęło mi się coś
nieodpowiedniego w nieodpowiednim momencie. – Zanim Ruby zadała kolejne
pytanie, Syriusz powstrzymał ją ruchem dłoni. – Koniec tematu. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Chciałabym jej tylko pogratulować. Sama chciałam cię uderzyć kilka razy –
wyznała. Przestała mówić, gdy zauważyła niedowierzanie w jego ciemnych oczach, pomieszane z rozbawieniem. – ale przyjaźnimy się i uważam, że przemoc jest
niepotrzebna – wybrnęła, choć naprawdę nie było dnia, w którym nie chciała
czegoś zrobić Blackowi. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Czasem
był miły i sympatyczny, ale trwało to chwilę. Później nadrabiał złośliwością i…
Cóż, był jeszcze bardziej <i>miły</i>, aż
właściwie podchodziło to pod flirt, którego Ruby nie lubiła (a przynajmniej,
gdy był skierowany w jej stronę), a to ją denerwowało. Czasem był tak
bezczelny, że jedno uderzenie by nie wystarczyło, aby przywrócił się do normy.
Czyli po prostu był Syriuszem, a już samo to mogło drażnić. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Radziłbym ci nie zbliżać się do Dorcas przez jakiś czas. Jest… rozjuszona.
Jakikolwiek kontakt z nią wiąże się z niebezpieczeństwem – dodał, ponieważ Ruby
mogłaby pomyśleć, że uraz Dorcas to coś osobistego. Co prawda, zaliczałoby się
to pod tę kategorię, ale nie uważał, aby Cahan musiała o tym wiedzieć. – A
jeśli kiedykolwiek poczujesz potrzebę uderzenia mnie, to się nie krępuj. –
Rozłożył ramiona, jakby był otwartą księgą.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Zapamiętam. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Po
dwóch kolejkach Ognistej Whisky, wymienieniem się najbardziej upokarzającymi
momentami życia, śmianiem się do rozpuku i wykładzie Remusa, który ostrzegał
Ruby przed daniem upić się przez Syriusza, Ruby zdecydowała, że był to
odpowiedni moment, na zadanie pytania, które męczyło ją już przez pewien czas. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Syriusz
przez alkohol wydawał się być bardziej otwarty i Ruby mogłaby zapytać o to, co
się stało między nim a Dorcas, ale tego nie zrobiła, ponieważ nie chciała
interesować się nie swoimi sprawami. Co prawda nie miała wprawy w piciu alkoholu,
nie robiła tego często, co wiąże się z tym, że miała słabą głowę do takich
rzeczy. Coraz trudniej było jej trzymać język za zębami, lecz zawsze
powstrzymywała się w ostatniej chwili od mówienia pewnych rzeczy. Kiedy
wstawała z krzesła, pokój się kręcił wokół niej, a w uszach tylko szumiało,
więc pozostawała na swoim miejscu. Huncwot wyglądał, jakby był w o wiele
lepszym stanie od Ruby. Syriusz właśnie wlewał do jej szklanki kolejną porcję
Ognistej, a gdy Ruby chciała zaprotestować, Black tylko ją uciszył gestem ręki.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- Muszę
cię o coś zapytać – zaczęła powoli, bo nie bardzo wiedziała, jak sformułować
pytanie. – Ale musisz odpowiedzieć szczerze. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
A jak nie, to co? – Uśmiechnął się zalotnie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Po prostu opowiedz szczerze – nalegała. – Chodzi mi o- <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie, nie nauczę cię animagii, Cahan – jego głos nagle spoważniał, jakby
naprawdę myślał, że o to zamierzała zapytać. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Siedź cicho, Black i pozwól mi dokończyć. Eliksir Słodkiego Snu jest jednym z
najłatwiejszych i nie mam pojęcia, czemu Slughorn kazał nam go uwarzyć na
szóstym roku, ale nawet tego nie potrafiłeś zrobić. – Ruby zawzięcie
gestykulowała rękami. Syriusz wywrócił oczami. Już wiedział, co dręczyło Cahan. - A teraz przychodzisz sobie na lekcję, mówisz mi o
swoich wysokich stopniach i idealnie sporządzasz Amortencję! Więc albo robiłeś
ją już wiele razy, albo nagle cię olśniło, albo… Nie wiem, może udawałeś, że
jesteś beznadziejny. Proszę, wytłumacz mi. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Syriusz
głośno się roześmiał. Zwróciło to uwagę kilku par oczu, ale chwilę później
stracili zainteresowanie. Czy jej prośba zabrzmiała irracjonalnie? Czy wykonała
jakiś podtekst, który tak go rozbawił? Zanim Ruby zdążyła zapytać, co było dla
niego takie zabawne, Syriusz podjął rozmowę. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Merlinie, to takie kompromitujące. – Wciąż się śmiał, ale wtedy Ruby
zrozumiała, że śmiał się on z siebie. Oparł czoło o rozstawionego kciuka i
palca wskazującego, resztą dłoni zasłaniając sobie pół twarzy. Oblizał
spierzchnięte wargi poddenerwowany. Zdał sobie sprawę z tego, jak głupio będzie
brzmiało jego wyjaśnienie, ale i tak postanowił być szczery. – Cóż, to prawda,
że sprzedawałem Amortencję na czwartym roku w Hogwarcie – przyznał i zebrał się
na to, aby spojrzeć Ruby w oczy. Dziewczyna zaciskała wargi, powstrzymując
śmiech, zupełnie jak Syriusz. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie mówisz poważnie. – Spojrzała na niego z niedowierzaniem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Sprzedałem zaledwie cztery fiolki, zanim Slughorn się dowiedział i zatuszował
sprawę. – W tym momencie Ruby roześmiała się wniebogłosy, a Syriusz znów zakrył
twarz dłońmi, w akcie zawstydzenia. Wciąż nie powiedział jej całej prawdy.<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Lily
wróciła do pokoju wspólnego Gryfonów z obchodów korytarza. Ludzi nie ubyło, a
nawet kilku przybyło, co ją bardzo zdziwiło. Rozejrzała się po tłumie, ale na
szczęście nie zauważyła nikogo z młodszego rocznika. Odetchnęła też z ulgą, gdy
nie zobaczyła nigdzie pijanego Jamesa. Czyli Remus spełnił jej prośbę. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Wzrokiem
odszukała Ruby. Siedziała przy barze, właśnie tam, gdzie Lily ją zostawiła. Tym
razem jednak towarzyszył jej Syriusz. Pierwszym odruchem Evans była myśl, o
tym, jak ją uratować przed niechcianym towarzystwem. Gdyby to Lily spotkała
kogoś, z kim nie chciałaby rozmawiać, marzyłaby o ratunku przez przyjaciółkę,
ale… Po dłuższym przyglądaniu się Catoman i Batmanowi, natychmiast odepchnęła
od siebie pomysł bycia dobrą koleżanką. Ruby wcale nie wyglądała, jakby
potrzebowała pomocy. Prowadziła z Syriuszem ożywioną rozmowę, śmiali się, Ruby
nawet czasami dotykała jego ramię, dłoń czy klatkę piersiową. Żartobliwie lub
aby podkreślić sposób wypowiedzi, bo Lily nie widziała w tym żadnych
podtekstów. Nawet ciemne kocie uszy Cahan odznaczały się wyraźniej w
rozjaśnionych włosach. Lily, nie chcąc im przerywać, podeszła do Remusa i
Petera.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
James drzemie sobie na górze – poinformował ją Lupin. – Był bardzo oporny, ale
jakoś mi-<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span lang="EN-US"><span style="font-family: inherit;">- <i>Carry on my wayward son, there’ll be peace when you are done!</i> <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Wszyscy
odwrócili się w stronę źródła nieudolnej próby śpiewania refrenu piosenki
Kansas. Najwyraźniej śpiewanie nie wystarczyło i James robił z siebie
pośmiewisko, tańcząc. Chciał się wmieszać w tłum na środku pokoju, ale tak
machał rękami, że każdy się od niego odsuwał, aby przez przypadek nie mieć
podbitego oka. Z początku wyglądało to nieco żałośnie, po chwili wszyscy
zrozumieli, że to po prostu James i śmiali się razem z nim, a nie z niego. Raz
nawet błysnął flesz aparatu. Remus musiał zapamiętać, aby popytać kogoś o to
zdjęcie i wkleić je do ich wspólnego albumu. Niepowtarzalna okazja. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Cała
trójka zaczęła podchodzić do Pottera, ale Syriusz był bliżej, jako iż bar
znajdował się niedaleko schodów do męskich dormitoriów, skąd przybłąkał się
Potter. Syriusz wstał ze stołka, zachwiał się, ale szybko złapał równowagę.
Podszedł do przyjaciela, zawiesił mu ramię na szyi i powiedział coś do ucha, po
czym zaśmiali się głośno. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Rozkręćmy imprezę! – krzyknął James, a tłum zawtórował mu głośno. Ktoś
pogłośnił muzykę. Syriusz wręczył mu do ręki butelkę piwa. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">W
Lily się zagotowało. Sama nie wiedziała, dlaczego aż tak ją to obchodziło, ale
nie uważała, aby James powinien więcej pić. Syriusz chyba sam powinien to
zauważyć, a nie jeszcze bardziej go upijać. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-Heej,
Lils! – ucieszył się James, aż z radości uniósł ręce w górę. Lily sięgnęła po
alkohol w jego dłoni i oddała go Syriuszowi. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Wydaje mi się, że jemu już wystarczy. – Spiorunowała Blacka wzrokiem. Otworzył
usta, aby coś powiedzieć, ale Lily została rozproszona przez tańczącego wokół
niej Jamesa. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Rękami
machał w górze, zginał kolana, znajdując się coraz niżej i machał wymownie
biodrami. Kiedy zszedł na sam dół, podniósł się z powrotem i znów, tym razem na
prostych nogach, wymachiwał biodrami, to w lewo, to w prawo. Ramiona wciąż miał
uniesione. Lily bardzo nie chciała się śmiać, chciała uważać to za żałosne,
ale… Przed nią tańczył pijany wampir, kręcąc tyłkiem i klaszcząc do rytmu <i>T.N.T. </i>AC/DC. Evans pojęła komizm
sytuacji. Co więcej, zachęcał ją samą, aby zatańczyła z nim. Jest tylko
człowiekiem. Nie była w stanie powstrzymać wpełzającego na twarz uśmiechu. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Miałeś zostać w pokoju – wspomniał Remus, śmiejąc się z przyjaciela. James
popatrzył tylko na niego. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- <i><span style="background: white;">I’m
dirty, mean and mighty unclean, I’m a wanted man</span></i><span style="background: white;"> – zawył w
odpowiedzi. Remus pomyślał, jak bardzo piosenka pasuje do Jamesa. On sam
najwyraźniej na to wpadł, ponieważ roześmiał się, śpiewając dalej.</span><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Właśnie, jesteś pijany, James. – Lily odłożyła żarty na bok i znów posłała
znaczące spojrzenie Blackowi. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Wypraszam s-sobie – czknął i postarał się zrobić poważną minę. - Jestem jak
najbardziej-j trześfy. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jamesie Potterze, jako prefekt, nakazuję ci wrócić do swojej sypialni i nie
uczestniczyć w tej imprezie albo zostaniesz ukarany tygodniowym szlabanem u
profesor McGonagall. – Skrzyżowała ramiona na piersi. James zdziwiony wydął
wargi. <i>Co za słodki rudzielec</i>,
pomyślał i mimowolnie się uśmiechnął. <i>Nasze
dzieci były by takie piękne</i>. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
A czy pani prefekt mnie odprowadzi do pokoju? – Uniósł brwi pytająco. Lily
westchnęła ciężko, ale kto inny mógł przypilnować Jamesa lepiej niż ona sama.
Evans dała za wygraną i obróciła go w stronę schodów do dormitoriów. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Syriusz
jeszcze chciał ocalić swój honor przyjacielski i zatrzymał na chwilę Lily. Nachylił
się nad nią i, o dziwo, wcale nie śmierdział alkoholem, którego wypił
niewątpliwie sporo. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
To piwo imbirowe, bezalkoholowe - powiedział na tyle głośno, aby usłyszała go
przez muzykę, ale na tyle cicho, aby nie usłyszał go James, bo jemu wmówił, że
jednak pewne procenty zawierało. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Przez
kilka setnych sekundy Lily posłała mu przepraszające spojrzenie, a potem
została pociągnięta za rękę przez Pottera. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Ruby
próbowała wstać z miejsca, gdy Potter się popisywał swoimi ruchami tanecznymi,
ale i tak wiedziała, że niewiele pomoże całej reszcie. No i gdy już zebrała się
na wstanie, musiała podeprzeć się o bar, przy próbie zrobienia kroku potknęła
się o własne nogi, więc nie przeszła nawet pół metra. Na szczęście wszyscy byli
zafascynowani Rogaczem, więc nikt nie widział jej porażki. Usiadła z powrotem
na swoje miejsce, udając, że nic się nie stało. Zamówiła sobie zwykłą wodę z
lodem i twardo stwierdziła, że więcej nie będzie piła. Syriusz wrócił do niej
razem z Remusem i Peterem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Merlinie, co to za idiota – zaśmiał się. Ruby domyśliła się, że chodziło o
Jamesa, który zniknął gdzieś z Evans. Zauważyła, że Remus przygląda się jej
badawczo.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Co? – zapytała. – Mam coś na twarzy? – Uniosła brwi pytająco. Pewnie gdyby była całkiem trzeźwa, zarumieniłaby się, bo cała uwaga została skupiona na niej, ale teraz najbardziej interesowała ją odpowiedź na zadane pytanie, a nie co robili inni. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- Łapo,
coś ty jej zrobił? – Zmarszczył brwi. Na twarzy Lupina widniał delikatny
uśmiech. Przypatrywał się Ruby, jakby oglądał jakiś niespotykany gatunek w zoo.
– A niech mnie, udało ci się upić Ruby Shay Cahan. – Niespodziewanie zaczął
klaskać. Syriusz teatralnie ukłonił się. Ruby zrozumiała, że Remus składał mu aplauz. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie jestem pijana! – powiedziała, choć sama w to nie wierzyła. Miała pełną
kontrolę nad swoimi czynami… No może półpełną, ponieważ właśnie zdała sobie
sprawę z tego, że ciągle miała na sobie wysokie obcasy, co niewątpliwie
utrudniało jej chodzenie w obecnym stanie. Znalazła winowajcę. Skarciła samą siebie w myślach za taką bezmyślność. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
To samo powiedział przed chwilą James – wtrącił Peter, a pozostali zaśmiali
się. Ruby też, choć nie wiedziała, o co mu chodziło, ponieważ nie słyszała nic
z ich rozmowy z Potterem. Po prostu ją to bawiło, a śmiech wyrwał się
niekontrolowanie. Okej, miała ćwierć kontroli nas swoimi czynami. To jeszcze o
niczym nie świadczyło. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Remus
podsunął jej jakąś bombonierkę, kiedy dowiedział się, że Syriusz nie
zaproponował jej nic do jedzenia, a pili już którąś kolejkę. Pusty żołądek
wyjaśniałby ich stan. Poniekąd.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
O nie, nie radziłbym. – Syriusz odpakował czekoladki i powąchał je. – Tak,
zdecydowanie do wyrzucenia. – Już odwrócił się w stronę śmietnika w kącie przy
barze, ale Peter go powstrzymał. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Co? Czemu chcesz wyrzucać słodycze? – zapytał z wyrzutem, jakby była to
największa zbrodnia na świecie. Syriusz dał mu je do powąchania i spytał, co
czuje. – Świece, hm, kwiaty…<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Amortencja. Nie polecam. – Pettigrew już bez protestów pozwolił Syriuszowi
wyrzucić bombonierkę, którą przyjaciel dostał na urodziny.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ktoś ci daje czekoladki z Amortencją? – zdziwiła się Ruby, aż rozdziawiła usta.
– Nie wierzę… Co za desperacja! – roześmiała się. – A właśnie. Wiedzieliście,
że Syriusz kiedyś sprzedawał ją w Hogwarcie na <i>czarnym
rynku</i>? – Myślała, że będzie to dla reszty Huncwotów jakaś nowa wiadomość,
ale oni tylko parsknęli śmiechem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- Proszę cię... Pomagałem mu ją uwarzyć – przyznał się Remus. Ruby jeszcze szerzej otworzyła
buzię. Ten niewinny, grzeczny i najspokojniejszy z Huncwotów, pomagał Syriuszowi
w rzeczy, w której udziału Lupina Ruby spodziewała się najmniej. Ciężko było
jej w to uwierzyć, ale coś jej mówiło, że to prawda. To było po prostu takie…
huncwockie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
A to nie wszystko. Przygotuj się. - Black podparł jej podbródek dwoma palcami
dłoni i zamknął jej usta. Upił kolejny łyk whisky, skrzywił się i w duchu
zmusił się do mówienia. Miał być szczery i zamierzał ten warunek spełnić.
Nieważne, jak kompromitujące to teraz dla niego było. Może to swego rodzaju
sumienie, a może i alkohol go do tego skłaniały…<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Przed pierwszymi eliksirami w tym roku podsłuchałem niechcący rozmowę Slughorna
z McGonagall. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Niechcący? – przerwała mu Cahan. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Całkowicie niezamierzanie – upierał się przy swojej wersji. Przypomniał sobie
całą sytuację, i co wtedy sobie myślał, i uśmiechnął się nerwowo. To zabawne, jak bardzo się zmienił przez te kilka miesięcy, że nawet swoje stare pomysły uważał za godne pożałowania. Lunatyk
i Glizdek zaczęli słuchać z uwagą. Syriusz spojrzał w zielone oczy Ruby i próbował się
nie roześmiać. Udało mu się po drugiej próbie. – Usłyszałem, że Ślimak chciał
zrobić pewien „przegląd” nowych uczniów w klasie i sprawdzić, kto jest słabszy,
a kto lepszy. Oraz że kolejna lekcja będzie pracą w parach. Że lepsi uczniowie
będą pomagać słabszym. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie… Nie zrobiłeś tego… – Ruby już wiedziała, co Syriusz chciał powiedzieć.
Tego samego spodziewał się Remus, gdyż w środku opowieści, przypomniał sobie,
jak Syriusz kiedyś zapytał go, czy Ruby jest dobra z eliksirów. Syriusz
kontynuował, ale już opuścił wzrok z Gryfonki.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Myślałem, że jeśli będę udawał słabego i że jeśli usiądę obok ciebie, to ty mi
przypadniesz jako pomoc przy następnym eliksirze – zaśmiał się i znów spojrzał
na nią, aby sprawdzić jej reakcję. Kiedyś wydawało mu się, że był to dobry
plan. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Ruby
uniosła brwi ze zdziwieniem, a jej szczęka znów była nisko. Na jej twarzy
błąkał się też uśmiech, który niewątpliwie by się ukazał w pełnej formie, gdyby
tylko zamknęła usta. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Stój, Czerwony Kapturku. – James zatrzymał się na korytarzu. – Tutaj mam pokój.
– Oparł się ramieniem o framugę drzwi. Wyszło mu to dopiero za drugim razem. Za
pierwszym minął się z nią o kilka centymetrów i na chwilę stracił równowagę. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">James
nie bał się gróźb Evans, miał już tyle szlabanów u McGonagall, że przyzwyczaił
się do jej towarzystwa i przestała siać w nim przerażenie. Pomyślał tylko, że
jeśli pozwoliłby odprowadzić się Lily, to ona mogłaby żyć spokojnie z poczuciem
spełnienia obowiązku, a on prędzej czy później wróciłby na imprezę. Przecież to
urodziny jego najlepszego przyjaciela! <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
O nie, poczekam tutaj, aż zaśniesz, aż będę miała pewność, że już nie wrócisz
na dół. – Przybrała pozycję obronną. Odpiął jej się jeden guzik od pelerynki,
odsłaniając kawałek dekoltu, ale James nie śmiał mówić o tym Evansównej.
Zresztą, zasypianie przy Lily brzmiało jak spełnienie jego marzeń, więc nie
protestował. James otworzył drzwi i dłonią wykonał gest zapraszający Lily do
środka.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Stojąc pod drzwiami, raczej szybko nie zauważysz, jak zasypiam. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Lily
wywróciła oczami i weszła do pokoju. Potter wszedł za nią i zamknął drzwi. Lily
przez chwilę się wystraszyła. Znajdowała się w całkiem ciemnym pomieszczeniu,
zamknięta z pijanym nastolatkiem, który podkochiwał się w niej od kilku lat.
Panicznie wzrokiem szukała włącznika światła, ale najwyraźniej James znalazł go
przed nią, ponieważ w jednej chwili sypialnia rozświetliła się. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Pierwszy
raz była w dormitorium Huncwotów czy nawet ogółem w dormitoriach męskich i nie
wiedziała, czego się spodziewać. Jednak słynna czwórka miała całkiem normalną
sypialnię. Była podobna do jej własnej. Pod każdą ścianą stało jedno łóżko
dwuosobowe, a pokój miał kształt czworokąta, choć był całkiem mocno
zaokrąglony. Pościel na każdym łóżku była ubarwiona na czerwono. Na pierwszy
rzut oka to zwykły pokój w Hogwarcie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Więc… to jest moje łóżko. – Wskazał jej łóżko naprzeciw wejścia. Lily prawie
natychmiast rzuciła mu złowrogie spojrzenie. James szybko uniósł dłonie,
usprawiedliwiając się. – Tylko mówię, w razie gdybyś chciała usiąść, jejku. Ma
pani bardzo zbereźne myśli, panno Evans. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Lily
speszona uciekła wzrokiem i nerwowym ruchem odgarnęła rude włosy, które
zasłaniały jej oczy. I co, miała teraz usiąść i czekać, aż James zaśnie? Taki
był początkowy plan, ale całkowicie go nie przemyślała. Zrobiło się jej gorąco.
Nie lubiła znajdować się w nieprzewidywalnych sytuacjach. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">James
najwyraźniej też nie bardzo miał pomysł na jakiekolwiek działanie. To znaczy,
pomysł miał, ale niekoniecznie był on adekwatny do sytuacji. Lily nie
wyglądała, jakby miała się zgodzić, aby James powrócił na imprezę, więc usiadł
na brzegu pierwszego łóżka po swojej lewej, na łóżku Petera, i zaczął
rozwiązywać sznurówki u swoich eleganckich czarnych butów. Zdjął je i rzucił
gdzieś pod ścianę. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Wiesz, nie musisz tu siedzieć – powiedział i zaczął odplątywać apaszkę z szyi.
Miał z nią nieco większe problemy, ale w końcu wyswobodził się. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jakoś ci nie ufam z tym, że potulnie zostaniesz w pokoju. – Wciąż miała ręce
skrzyżowane na piersi. Zaczęła robić małe kroki przed siebie i rozglądała się
po pomieszczeniu. Huncwoci zawiesili na ścianach całkiem sporo zdjęć,
tajemniczych obrazków i innych rzeczy, które Lily chciałaby potrafić
zidentyfikować. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie wiem, czemu ci tak zależy, ale pójdę chyba wziąć zimny prysznic, żeby
trochę wytrzeźwieć, bo chciałbym zapamiętać tę chwilę, w której Lily Evans jest
sam na sam ze mną w mojej sypialni. – Uśmiechnął się zalotnie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Mam tylko nadzieję, że nie będziesz się przede mną cały rozbierać – zbyła jego
zaloty. Na twarzy Pottera zauważyła wpływające rumieńce. Wycofał się do
łazienki i zamknął za sobą drzwi. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Tak,
na pierwszy rzut oka, był to zwykły pokój w Hogwarcie. Lily miała trochę czasu,
aby oswoić się z otoczeniem i zrozumiała, jak bardzo była w błędzie. Przyjrzała
się fotografiom na ścianach. Syriusz najwyraźniej musiał mieć łóżko tuż obok
Jamesa, ponieważ właśnie między tymi dwoma meblami było najwięcej… rzeczy. Nie
tylko na ścianach. Na szafce nocnej, na podłodze, coś wystawało spod łóżka,
ubrania wisiały na baldachimie, na pościeli Syriusza walały się podręczniki
szkolne i przybory do pisania. Lily podeszła jednak bliżej ściany i zawiesiła
na niej wzrok. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Mimowolnie
się uśmiechnęła, widząc zdjęcia uśmiechniętych Huncwotów. Jedno z nich
przedstawiało Syriusza i Jamesa ganiających się po plaży, gdzie indziej James
siedział na plecach Petera i wskazywał palcem niebo, chcąc wyglądać
majestatycznie. Kolana Petera tylko trzęsły się pod ciężarem przyjaciela. Zauważyła
też wiele zdjęć Jamesa w ubraniu do Quidditcha lub nawet w trakcie gry.
Wystarczyło spojrzeć na fotografie jego i Blacka, a już było jasne, że łączyła
ich wielka przyjaźń. To ją nawet przez chwilę wzruszyło, aż zeszła spojrzeniem
w dół. Tuż obok zdjęcia rodzinnego Potterów wisiało zdjęcie jej samej.
Siedziała na nim najprawdopodobniej w bibliotece i czytała książkę. Nie
pamiętała, aby James kiedykolwiek podszedł do niej z aparatem, a na fotografii
nie pozowała, nawet nie zerknęła w obiektyw. Wywnioskowała, że Potter musiał
sfotografować ją po kryjomu. Dodatkowo w rogu narysował białym tuszem
niewielkie serce. To ją trochę zmieszało i przez chwilę była tak zła, że
chciała zrobić Jamesowi awanturę, ale… Po prostu jej przeszło. Zamiast się
złościć, zrobiło jej się dziwnie ciepło w środku i uznała, że to, że trzymał
jej zdjęcia przy łóżku, było całkiem słodkie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">W
końcu usiadła na materacu, który należał do Pottera i czekała, aż wyjdzie z
łazienki. Na jego pościeli panował porządek, oprócz kawałku pergaminu, który
leżał na środku. Lily chwyciła go do ręki. W tym samym czasie do sypialni
wszedł James. Zjawił się z uśmiechem na twarzy, który natychmiast z niej
spełznął, gdy zobaczył, co robiła Evans. W rękach trzymał swój kostium wampira,
a na sobie miał czerwone spodnie dresowe i szary podkoszulek. Rzucił przebranie
na ziemię i szybkim krokiem podszedł do rudowłosej. Wyrwał jej pergamin z rąk,
nieco agresywniej niż zamierzał. Wystarczyło rzucić na niego okiem i odetchnął
z ulgą. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Co to jest, że jest aż tak ważne dla ciebie? – zapytała zaskoczona reakcją
Pottera. – To tylko opusty pergamin…<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Przepraszam, ja… Myślałem, że to coś innego – skłamał i rzucił pergamin na szafkę
nocną, udając, że był dla niego obojętny. Na szczęście Lily nie wiedziała, że
przed chwilą trzymała Mapę Huncwotów. Przestraszył się, że nie „wyłączył” jej,
zanim wyruszył ponownie na imprezę. Potrzebował wtedy sprawdzić, czy Lily
znajdowała się w pokoju wspólnym i jak daleko od niego była, aby nie zauważyła
jego powrotu aż tak wcześnie. Trochę mu to nie wyszło, ale teraz tylko się
cieszył, że mapa nie była aktywna. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">James
stał po przeciwnej stronie łóżka. Rzucając mapą, strącił coś z szafki nocnej
Petera, ale nie bardzo się tym przejmował. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ładne zdjęcia – ton Lily był wymowny i nie tylko on coś sugerował, ale robił to
także jej wzrok. Uśmiechnęła się z przekąsem, gdy James zaczął się tłumaczyć. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Najpierw
musiał przetworzyć w myślach jej słowa. Trochę mu zajęło, zanim połączył ze
sobą fakty. Odruchowo wplątał palce dłoni w swoje kruczoczarne włosy i zacisnął
na nich pięść. Zrobił jej to zdjęcie na samym początku szóstej klasy, kiedy to
jeszcze nie zwracała na niego uwagi bardziej niż zwykle (po incydencie ze Snape’em
w pociągu). Uwielbiał na nie patrzeć, Lily była tam taka naturalna. A on kochał
jej piękno, zarówno zewnętrzne jak i wewnętrzne. Nigdy nie pomyślał o tym, że
Evans mogłaby znaleźć się w jego sypialni (a tym bardziej w sypialni w
Hogwarcie, gdzie było to wbrew regułom), że nawet przez myśl mu nie przemknęło,
aby ukryć fotografię. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ach, to… To tylko… Um… - Podrapał się po karku i podparł dłonie na biodrach.
Cholera, nigdy nie wiedział, co robić z rękami w takich sytuacjach. – Lily,
jestem pijany, odłóżmy tę rozmowę na później, dobrze? – dał za wygraną. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
O, więc przyznajesz, że jesteś pijany. – James nawet nie wszedł pod kołdrę, ale
usiadł na miejscu, gdzie zwykle podczas snu trzymał głowę i oparł się plecami o
drewnianą ramę łóżka. Tym sposobem znalazł się na równi ze wzrokiem Lily, choć
musiał odwracać głowę, aby ją widzieć w całości. Lily siedziała obok niego. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Cóż… Nie jestem pijany, ale nie jestem też całkiem trzeźwy. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Och, oczywiście, Potter. Całkiem logiczne – zironizowała żartobliwie. Ona sama
trochę wypiła podczas gry „Nigdy, przenigdy”, więc nie chciała go tępić za coś,
co sama zrobiła. – Czy zawsze zasypiasz na siedząco? – Zmierzyła go wzrokiem. James
westchnął ciężko. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
A uwierzyłabyś mi, gdybym powiedział, że tak? – Uśmiechnął się. – Chyba nie
chcesz <i>naprawdę</i> patrzeć jak zasypiam,
co? – zdziwił się. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Chcę i będę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jestem w piżamie! Nie poszedłbym na imprezę w piżamie. – W tym momencie Lily
wybuchła perlistym śmiechem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Oczywiście, że byś poszedł! <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
No, może masz rację. – Miała rację i oboje o tym wiedzieli. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Zaśmiewali
się jeszcze cicho, aż w końcu siedzieli tak w ciszy. James wprost nienawidził,
kiedy ktoś do niego podchodził, zaczynał rozmowę, a potem czekał cicho, aż
Potter ją pociągnie dalej. To jedne z tych momentów, kiedy liczymy na ratunek kogokolwiek
znajomego, ponieważ poziom niezręczności przekraczał wszelkie granice. Teraz jednak
nikt nie czuł się niezręcznie. James zwyczajnie cieszył się z towarzystwa Evans,
a ona czuła się przy nim na tyle swobodnie, że nie musieli rozmawiać. Lily
wkrótce usiadła w podobnej pozycji do pozycji Jamesa. Chwyciła małą figurkę niebieskiego
smoka ze stolika i obracała nią w dłoniach. Smok od czasu do czasu poruszał
się.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- Uważaj,
nie chcesz tego zepsuć. Syriusz dostał to od Regulusa, jak byli mali –
poinformował ją. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Lily
czasem zapominała, że Syriusz miał brata, tak rzadko ktokolwiek o nim
wspominał. Nie mówiąc już o tym, że nigdy nie widziała ich stojących obok siebie,
a co dopiero rozmawiających. Lily ostrożnie odłożyła pamiątkę na swoje miejsce.
Jeśli James jej czegoś zabraniał, to musiało być to ważne. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- Nigdy
ze sobą nie rozmawiają. Syriusz i Regulus. Dlaczego? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Syriusz jest moim przyjacielem od bardzo dawna. Prawie od zawsze. I tematy
rodziny Black są dla niego tematem tabu. Rozmawiamy o tym tylko wtedy, kiedy
sytuacja tego wymaga, a już z pewnością nie chciałby, żebym rozmawiał o tym z
kimś innym. – Spojrzał na nią przepraszająco. – Widzisz? Nie jestem pijany.
Gdybym był, wszystko bym ci wygadał. – Zaśmiał się. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Lily
wspomniała coś o upiciu go i wyciągnięcia z niego wszystkich tajemnic, ale
James już nie słuchał. W pewnym momencie spojrzał na nią i nie mógł już oderwać
wzroku. Oto ona. Lily Evans siedziała tuż obok niego, stykając się ramionami i
śmiejąc się z jego żartów. Merlinie, jaki miała ona piękny uśmiech. Za to
śmiech przypominał mu piękną melodię, której nawet syreny nie potrafiłyby tak
pięknie zanucić. Te oczy… Ach, te zielone oczy! Przepełnione mądrością,
szczęśliwe, z iskierką na brzegu tęczówki. Stanęły w nich łzy, ale nie smutku,
a radości. Lily była aż tak rozbawiona, a z twarzy Jamesa również nie schodził
uśmiech. Nawet nie widział, z czego się śmiali. Jej różowe usta kusiły go i to
bardzo. Od sześciu lat starał się wyczuć idealny moment. I coś mu mówiło, że to
właśnie była ta okazja. Czekał całe sześć lat…<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Coraz
częściej do Syriusza podchodzili znajomi i składali mu życzenia, żegnając się.
Miała zaraz wybić północ, a następnego dnia mieli lekcje. Nie dziwił się więc,
kiedy w pokoju wspólnym został tylko on, Remus, Peter i Ruby. Jedna z koleżanek
Dorcas (nie tylko nie pamiętał jej imienia, on jej w ogóle nie znał) podeszła
jeszcze do Petera i wyszeptała mu coś na ucho. Glizdogon długo nie chciał się
podzielić informacją, co powiedziała mu Gryfonka, aż w końcu pod presją się
wygadał. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Powiedziała mi, żebym czasem do niej podszedł i z nią porozmawiał. To tyle –
odpowiedział obojętnie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Glizdek, przecież ona próbowała cię poderwać! – prawie krzyknął podekscytowany
Syriusz i poklepał przyjaciela po ramieniu. Peter wpatrywał się w podłogę przez
jakiś czas, aż trybiki w jego głowie zeskoczyły i zdziwiony spojrzał na
Huncwotów. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Naprawdę tak myślicie? – Wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Peter uśmiechnął się
do siebie, nawet nie próbował ukryć dumy. Nic dziwnego, rzadko kiedy
jakakolwiek dziewczyna (i to jeszcze ładna) z nim rozmawiała, a jeszcze
rzadziej z własnej woli, o flirtach już nie mówiąc. Później siedział tak bezczynnie,
cofając się ciągle do tej chwili i rozkoszował się nią. Nawet nie słyszał,
kiedy Huncwoci sobie z niego żartowali. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Syriusz
wypił ostatnią ilość whisky z angielki i odsunął ją i pustą butelkę po Ognistej
na bok. Ruby i Remus zaczęli sypać żartami na temat tego, ile Syriusz potrafił
wypić i jeszcze nie bełkotać, mimo tak młodego wieku. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Hej, urodziny są tylko raz w roku – stwierdził. Miał też niemałą wprawę z
alkoholem, ale tym nie chciał się chwalić. Szczerze, to czasem się tego
wstydził i powodów, dla których zaczął tak młodo. Pierwszego papierosa też miał
dawno za sobą, ale więcej ich nie zapalił. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Ruby,
wciąż siedząc na stołku barowym, zaczęła ściągać swoje buty. Potem zeskoczyła z
niego na podłogę. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Znalazłam powód, dla którego nie mogłam stać prosto na nogach. – Wskazała na
buty w rękach, a Remus parsknął śmiechem. – A teraz, panowie wybaczą, ale
chciałabym wrócić do swojej sypialni. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ta, my też będziemy się zbierać. – Remus szturchnął Petera, budząc go ze snu na
jawie i całą trójką odprowadzili Ruby pod schody, prowadzące do dormitoriów
dziewczyn. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Remus
czułby się lepiej, gdyby mógł odprowadzić ją pod sam pokój, ale magiczna „przeszkoda”
nie pozwalała na to żadnemu z chłopców. Miałby wtedy pewność, że nic jej się nie stało po drodze. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Ruby
pożegnała się z każdym z nich, Syriuszowi złożyła jeszcze raz życzenia
urodzinowe, a nawet go przytuliła. W tym celu musiała wspiąć się na palce u
stóp, ale Syriusz jej to nieco ułatwił, bo sam się schylił. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Buziak na dobranoc? – zapytał z figlarskim uśmiechem. Ostatnim razem podziałało,
więc głęboko w duchu miał małą nadzieję.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie przeginaj, Black. – Mrugnęła do niego. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- Na
gargulce, ależ ty jesteś piękna. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- Na
gargulce, chyba na mnie już czas – urwała, nie chcąc jakichkolwiek więcej
komplementów od Blacka. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Zaczęła
wchodzić po schodach, ale już na drugim się potknęła i wszyscy byli gotowi
złapać ją, w razie upadku. Ruby jednak chwyciła się poręczy przy ścianie i
odwróciła się, aby zobaczyć, czy Huncwoci nadal stali za nią i czy widzieli
wszystko. Tak, Remus obserwował ją uważnie z rękami założonymi na piersi, tak
samo jak Syriusz, który na chwilę obecną przywdział maskę Batmana na twarz.
Batman, Robin i dinozaur. Świetna drużyna, pilnująca bezpieczeństwa pijanych
ludzi na świecie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jesteś pewna, że to było przez buty? – Remus zmarszczył brwi, a pozostali
zawtórowali mu śmiechem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ha-ha – skomentowała z przekąsem. Duma zrobiła swoje i Ruby zaczęła wchodzić po
schodach bardziej uważnie, ale też nie za wolno, aby nie pokazać, jak dużo
starań w to wkładała. Już się za siebie nie odwracała. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Chyba powinniśmy postać tu jeszcze chwilę, dla jej własnego bezpieczeństwa – mruknął
Syriusz do Lupina. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Słyszałam!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">James
już nie czuł się odurzony przez jakikolwiek inny czynnik, który nie był Lily.
Odzyskał trzeźwość umysłu, jakby specjalnie na tę chwilę. Wahał się. <i>Teraz albo nigdy</i>, powtarzał sobie w
myślach, ale wcale go to nie zachęcało. W tej chwili mógł wszystko zepsuć.
Wszystko, na co pracował przez sześć lat. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Nieśmiało
uniósł dłoń, w miarę jak bardziej przybliżał twarz do Lily. Patrzyła mu w oczy
i jeszcze go nie odepchnęła, a to już coś znaczyło. To dodało stanowczości do
jego ruchów. Delikatnie, jakby skóra Lily była zrobiona z bardzo kruchej
porcelany, opuszkami palców dotknął jej twarzy, a potem ujął ją, nie widząc
sprzeciwu. Serce waliło mu jak oszalałe. <i>Teraz
albo nigdy, James. Teraz albo nigdy. </i>Opuścił wzrok na wargi rudowłosej,
jakby chciał się upewnić, że one nigdzie nie uciekają i znów spojrzał jej w tęczówki.
Te niesamowite zielone tęczówki. Znaleźli się tak blisko siebie, że zamknął
powoli oczy i rozchylił wargi. <i>Teraz albo
nigdy. <o:p></o:p></i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: inherit;">Teraz. <o:p></o:p></span></i></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie mam pojęcia, jak wytrzymamy jutro na lekcja- <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Lily
odruchowo odskoczyła. Do sypialni weszła reszta Huncwotów, całkowicie
pochłonięta rozmową. Cała trójka jednak stanęła w miejscu jak skamieniała, gdy
pojęli sytuację. Lily wstała w łóżka Jamesa, poprawiła sukienkę i uśmiechnęła
się nerwowo do wszystkich. Niezręcznie poprawiła włosy i powoli wycofała się do
wyjścia. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Och – wymsknęło się Syriuszowi, który wciąż był zdziwiony zaistniałym obrazem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">-
Um… Dobranoc, James – powiedziała na odchodne. – Dobranoc wszystkim – dodała speszona
i zamknęła za sobą drzwi. <o:p></o:p></span></div>
<span style="font-family: inherit; text-align: justify;">James
zacisnął szczękę, rozzłoszczony. Odchylił głowę i mocno uderzył jej tyłem o
ramkę łóżka. </span><i style="font-family: inherit; text-align: justify;">Nigdy. </i><br />
<div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-70921331687757834902014-12-26T13:46:00.000-08:002014-12-26T13:46:19.173-08:00Rozdział 14 - Amortencja<div class="show">
Kilka słów od Devereaux</div>
<div class="hide">
Chcieliście krótsze rozdziały, ale częściej, więc są. Może nie tak szybko jak bym chciała, ale jednak nie minęły jeszcze trzy miesiące, tylko miesiąc! I to już mój drugi post w tym tygodniu :O Szaleństwo. Jeśli nie wiecie, o czym mówię, to <a href="http://rok-z-huncwotami.blogspot.com/2014/12/swieta-z-huncwotami.html">TUTAJ</a> jest świąteczna miniaturka, zapraszam do czytania. No i standardowo, ten rozdział nie zadowala mnie w pełni, ale nic nie potrafię w nim zmienić, aby wydawał mi się lepszy.
Komentujcie, bo to bardzo motywuje!</div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Mówię wam, że tak właściwie, to zrobiliście mi przysługę, ale
jednocześnie was za to nienawidzę - powiedział Syriusz z ustami
pełnymi jedzenia. Gestykulował rękami, tak że jego kanapka latała
im ciągle przed twarzami. Popatrzył na zegarek na dłoni siedzącej
obok niego nieznajomej osoby. - Minęło pół godziny, odkąd się
obudziłem, a już usłyszałem trzy komplementy na temat swojego
wyglądu. Podsumowując, jeszcze bardziej podobam się kobietom. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
I za to nas nienawidzisz? - Remus zmarszczył brwi.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Dokładnie. Bo ja nie chcę się podobać kobietom. Nie aż tylu, w
każdym razie. - Black ugryzł kromkę chleba, czym pochłonął aż
jej połowę. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Dobrze ci tak. W końcu to miała być kara - dodał pospiesznie
James. - Wybaczcie, panowie. Dziś nie będę jadł z wami. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">James
wstał z ławki, potargał włosy i powoli szedł w kierunku drzwi
Wielkiej Sali, przez które właśnie weszła Lily Evans. Rudowłosa
piękność, której szata zawinęła się za ramię, a kiedy szła,
wyglądała jak superbohaterka w pelerynie. Potter uśmiechnął się
do niej szeroko, a ona nie wiedziała, co zrobić, więc odwzajemniła
gest. Huncwoci śledzili ich wzrokiem, aż para zajęła odrębne
miejsce przy stole Gryffindoru. W tym samym momencie przysiadła się
do nich Dorcas. Syriusz dalej się zajadał, więc tylko kiwnął jej
głową, a ona pocałowała go w policzek. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Co masz dziś pierwsze? - zapytała i chwyciła z tacy jabłko. Black
zmarszczył czoło. Wiedział, że Dorcas znała odpowiedź. W końcu
chodziła z nim na prawie wszystkie zajęcia. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Eliksiry - odpowiedział. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Och, możemy pójść razem. - Uśmiechnęła się. Syriusz wzruszył
ramionami, bo w zasadzie było mu wszystko jedno. Słyszał, jak
odgryzła kawałek jabłka z chrupnięciem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Hej, Ruby! Tutaj jesteśmy! - Black pomachał Ruby, kiedy zauważył
ją przechodzącą po drugiej stronie stołu. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Przy
pasie trzymała książki. Brązowe włosy spadały na ramiona, a
przedziałek dziś zrobiła na boku. W białej koszuli i w czarnej
spódnicy, która sięgała nieco nad kolana, wyglądała pięknie.
Tak uważał Syriusz. Czerwonozłoty krawat sprawiał, że wyglądała
zbyt poważnie. Zastanowił się, dlaczego nie miewał takich myśli
o Dorcas. Jasne, była ładna, ale teraz nawet nie zwrócił uwagi na
jej fryzurę czy ubiór. Chciałby móc o niej tak myśleć, ale po
prostu nie przychodziło mu to tak naturalnie, jak przy Ruby. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Cahan
zatrzymała się przy nich bokiem i zacisnęła wargi. Zaledwie z jej
profilu wyczytał, że wyglądała na zakłopotaną. Odwróciła się
w ich stronę na pięcie. Rozejrzała się po ich towarzystwie, a
Syriuszowi posłała znaczące spojrzenie. Nie wiedziała tylko, czy
zrozumiał, że nie chciała siedzieć z nimi <i>i</i> z Dorcas.
Czasem Meadowes była dla niej miła, a czasem wyglądała, jakby
chciała ją zabić wzrokiem, jak na przykład w tej chwili. Nie
chodziło o to, że Ruby była zazdrosna i nie mogła patrzeć na
nich flirtujących ze sobą. Chodziło o to, że Ruby w jej obecności
stresowała się, by nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego, co ta
może uznać za zagrożenie, co skutkuje zniszczeniem życia
towarzyskiego wśród wszystkich dziewczyn w Hogwarcie, przez -
najczęściej nieprawdziwe - plotki. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Obiecałam, że dziś zjem z Heli - skłamała. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">Remus
popatrzył na nią z powątpiewaniem, a potem pokręcił głową z
dezaprobatą. Ruby wywróciła oczami. Kiedy przechodziła obok
niego, Lupin dźgnął ją lekko palcem wskazującym pod żebrami.
Odwzajemniła się zmierzwieniem mu włosów i odeszła. Ku swojemu
szczęściu szybko znalazła wyróżniające się z tłumu zielone
włosy i powędrowała w stronę Puchonki. Lunatyk wrócił do
jedzenia swoich płatków śniadaniowych.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Widzę, że macie się ku sobie - zagadnęła Dorcas. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Remus
dopiero po kilku sekundach zrozumiał, że dziewczyna mówiła do
niego, bo Peter trącił go łokciem. Zamarł z łyżką mleka,
uniesioną w stronę swoich ust. Zdziwił się najbardziej tym, że
Dorcas nie mówiła tego złośliwie. Brzmiała jak najbardziej
szczerze. Remus mimo woli rzucił Syriuszowi szybkie spojrzenie.
Black zacisnął szczękę. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Ja? I Ruby? - Uniósł brwi. Powoli odłożył łyżkę z powrotem do
miseczki. - Nie, tylko się przyjaźnimy. - Wzruszył ramionami i
sięgnął po szklankę soku. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Tylko mówię, co widzę. Gdzie się poznaliście? - dopytywała.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Wybacz, ale to nie twoja sprawa - odpowiedział, siląc się na miły
ton. Remus wiedział, że Dorcas nie pyta ot tak, a i nie czuł
potrzeby mówienia jej prawdy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Słyszałam, że na jakimś obozie dla...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Dorcas - przerwał jej Syriusz. - Remus już ci odpowiedział. To nie
twoja sprawa. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Dziewczyna
popatrzyła na niego urażona. Uniosła wysoko głowę, chcąc
pokazać dumę. Odgryzła kolejny kawałek owocu. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Tak tylko pytam. Dla mnie to dziwne, że wszyscy z was nagle
</span><span style="color: black;">„przyjaźnią się” z nią,
kiedy nie tak dawno była obiektem waszych żartów. - Odgarnęła
kosmyk brązowych włosów za ucho. Brodę podparła na pięści. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">- I
nie jesteśmy z tego dumni - skomentował Peter. Dorcas tylko
mruknęła coś pod nosem, ale nikt nie kontynuował dyskusji.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Powinnaś jej pokazać, że się jej nie boisz - poradziła
Heliotropa. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Ale ja się nie boję. Po prostu czuję się przy niej niezręcznie.
Szczególnie kiedy Syriusz flirtuje ze mną, a ona siedzi obok.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Och, Ruby, on nawet nic nie musi mówić i powinnaś czuć się
niezręcznie. Wystarczy, że się na ciebie popatrzy i wszystko
wiadomo. - Ruby uniosła brwi pytająco. - Naprawdę nie zauważyłaś?
- Heli otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. - Nie zauważyłaś, że
kiedy tylko pojawiasz się w towarzystwie Syriusza, on od razu staje
się żywszy, a kiedy na ciebie patrzy ma tę iskierkę w oczach.
Porównaj sobie któregoś razu, jak patrzy na ciebie, a jak na
Dorcas czy na kogokolwiek innego. To samo zresztą z Dorianem,
Gabrielem, Peterem czy Remusem. Jesteś prawdziwą uwodzicielką. -
Heli uśmiechnęła się i uniosła do ust widelec z jajecznicą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Remusem? - Ruby otworzyła usta ze zdziwienia. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Wiem, tylko się przyjaźnicie, ale jednak coś jest w tym jego
spojrzeniu. Peter stara się z tym kryć, bo przecież Black by go
wyśmiał, gdyby się dowiedział. Dorian też się z tym jakoś nie
obnosi, ale lubi cię. No i Gabriel też cię bardzo polubił. - Ruby
dostała kuksańca od przyjaciółki. - Pietro napisał mi list i
powiedział mi, że Gabriel ciągle o tobie mówi. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">Ruby
westchnęła ciężko. Wplątała palce rąk we włosy i oparła
łokcie o stół. Wkrótce niemal leżała na nim.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Chyba wrócę do bycia grubą Ruby, która przesiadywała całe dnie
w bibliotece i nie musiała się martwić, że jakiś przystojniak
przerwie jej czytanie - mruknęła i zamknęła oczy, kiedy czołem
dotknęła stołu. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><i>Po
co komu faceci?</i></span><span style="color: black;">, pomyślała. W
głowie pojawiło się wspomnienie uśmiechającego się Gabriela.
Ona też go polubiła. Tylko że ona nie mogła ciągle o nim mówić,
bo nie miała komu. A chciałaby. Gdyby wspomniała coś przy
Syriuszu, on pewnie udawałby, że nie słyszy albo powiedziałby coś
zgryźliwego. Remus pewnie by jej wysłuchał, może by coś
poradził, ale rozmawianie z facetem o facetach, nigdy nie kończy
się dobrze. Z Dorianem czasem rozmawiała na korytarzu, a z Peterem
to już w ogóle, więc nie było o czym mówić. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Ruby, żyjesz? - zapytała Heli niskim głosem z wymuszonym
silniejszym akcentem brytyjskim. Mimo nieudolnej próby, Ruby
wiedziała, kogo imituje Puchonka. Podniosła głowę. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Przestań, natychmiast. - Skarciła ją wzrokiem. - Musisz jeszcze
trochę poćwiczyć, jeśli chcesz udawać Gabriela. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Ale polubiłaś go, co? - Zielonowłosa uśmiechnęła się szeroko. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Muszę iść na lekcje, Heli - zmieniła temat Ruby i wstała z
miejsca.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Mnie nie okłamiesz, Cahan - powiedziała jeszcze, kiedy Ruby
zbierała swoje książki. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">Ruby
zaśmiała się i pokręciła głową, idąc do wyjścia z Wielkiej
Sali. Po drodze do lochów zdała sobie sprawę, że nic nie zjadła
na śniadaniu. Nie miała czasu, żeby zawrócić, dlatego
zignorowała ssanie w żołądku i weszła do lochów. Już na samym
wejściu natknęła się na Blacków. Najpierw na Regulusa, który
uśmiechnął się do niej i już otwierał usta, żeby coś
powiedzieć, ale poczuła dotyk na swoich plecach i za sobą
zobaczyła Syriusza. Łapa niewątpliwie zauważył uśmiech brata i
spojrzał na Ruby pytająco. Regulus przeszedł obok niej. Usłyszała
od niego ciche <i>ups. </i>Zaraz po
tym ujrzała Dorcas tuż przy ramieniu Syriusza.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Od kiedy znasz się z moim ślizgońskim bratem? - zapytał.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Od kiedy to jest zabronione? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Pchnęła drzwi od sali lekcyjnej.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Nie jest zabronione, pytam z ciekawości. - Przytrzymał drzwi, aby
przepuścić w nich Dorcas. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Ruby
powędrowała na swoje miejsce, a za nią Syriusz wciąż zadawał
pytania. Meadowes chciała go przekonać, aby usiadł z nią, ale on
coś odburknął i usiadł przy swojej stałej ławce obok Ruby. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Chcę tylko powiedzieć, że Regulus to nie jest chłopak dla
ciebie...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Zamkniesz się kiedyś, Black? - Ruby uniosła jedną brew i
popatrzyła na niego. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
On potrafi być niebezpieczny i...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">Ruby
przyciągnęła go do siebie za krawat i pstryknęła go palcem w
czoło, jakby siedział na nim robak, tak mocno, że usłyszała to
uderzenie. Po chwili to miejsce zaczerwieniło się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Syriusz, przestań być denerwującym dupkiem. Rozmawiałam z nim
raz, bo pomógł mi zanieść eliksiry dla pani Pomfrey. Zrozumiałeś?
- W jego ciemnych oczach widziała swoje odbicie. - Nie potrzebuję
drugiego Blacka na głowie. - W jego ciemnych oczach widziała
znajomą iskierkę. - I nie muszę ci się spowiadać z każdej
rozmowy z płcią męską. - Zmrużył swoje ciemne oczy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Ale Dorcas będzie zazdrosna - wyszeptał z uśmiechem. - Wiesz, że
nie dzieli nas nawet dziesięć centymetrów? </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Ruby
wywróciła oczami, puściła krawat, poprawiła kołnierzyk jego
białej koszuli i odepchnęła go od siebie. Westchnęła ze swego
rodzaju ulgą, kiedy rozbrzmiał dzwon. Do sali wsypało się więcej
uczniów, w tym Remus. W ustach trzymał czekoladowego batona,
którego nie zdążył zjeść przed lekcją. Usiadł, a Ruby
odwróciła się w jego stronę i chwyciła za batonika. Zanim Lupin
zdążył zaprotestować, Ruby już żuła czekoladę. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Nic nie jadłam - wytłumaczyła się i zgniotła papierek po
słodyczach. Remus tylko pokręcił głową z dezaprobatą.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Po
kilku minutach, kiedy Syriusz zaczął drażnić się z Ruby, do
klasy wszedł profesor Slughorn. W dłoni trzymał czarną teczkę, a
za nim latały trzy kartony, z których dochodził dźwięk obijanego
szkła. Ustawiły się obok biurka, za którym usiadł Slughorn.
Uśmiechał się od ucha do ucha. Różdżką machnął w stronę
ciemnozielonej tablicy za swoimi plecami. Kreda uniosła się i
zaczęła coś na niej pisać. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Witam, moich drogich uczniów - zaczął. - Na poprzedniej lekcji
omawialiśmy eliksir miłosny Amortencję. Widzieliście, jak go
przyrządzać, jak powinien wyglądać na końcu. Pamiętamy? Na
tablicy są wypisane wymagane składniki. Znajdują się one w tych
pudłach. Świeżutkie, dopiero odebrane od profesor Sprout. -
Zachichotał pod nosem. - Macie dwie godziny, zaczynając od teraz. -
Znów machnął różdżką, a z kartonów wyleciały słoiki i
zaczęły ustawiać się przed każdym uczniem. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Podczas
gdy prawie każda uczennica skakała z radości na wieść o warzeniu
Amortencji, Ruby westchnęła ciężko. Jej zdaniem był to jeden z
najbardziej bezużytecznych eliksirów na świecie. Nie dlatego, że
tylko czasami jej wychodził poprawnie, ale dlatego, że nie
zwiastował on niczego dobrego. Nigdy. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Szło
jej całkiem dobrze, pomagała też czasem Peterowi, ale kiedy
spojrzała na Syriusza, zdziwiła się. Działał uważnie, a jednak
swobodnie, co w ogóle nie przypominało jej jego zachowania na ich
pierwszej „prawdziwie wspólnej” lekcji. Gdy zauważył, że Ruby
mu się przygląda, zamarł z dłonią nad kociołkiem. Zmarszczył
czoło i spojrzał na nią kątem oka. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Coś nie tak? - zapytał. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Nie, po prostu... - Ruby wzruszyła ramionami. - Jestem zaskoczona,
że tak <i>nagle </i>zacząłeś sobie świetnie radzić.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Nagle? Z SUMów miałem Powyżej Oczekiwań. Niewiele mi brakowało
do Wybitnego. - Z dumą uniósł wyżej głowę, a Ruby nie była
pewna, czy żartował. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Więc czemu nie potrafiłeś zrobić eliksiru Słodkiego Snu? -
Zmarszczyła brwi, wspominając pierwszą lekcję w semestrze. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Syriusz
tylko uśmiechnął się tajemniczo i wrócił do swojego kociołka.
Ruby przegryzła dolną wargę i zrobiła to samo co Syriusz.
Kontynuowała przyrządzanie Amortencji. Kiedy wszyscy uczniowie
skończyli, do dzwonka zostało dwadzieścia minut. Slughorn
zarządził zgaszenie ognia, odłożenie wszystkiego i zaczął
chodzić od ucznia do ucznia, zaglądając w jego kociołek i
komentując głośno. Ten zbyt gęsty, ten zły kolor... Wytykał
błędy, aż doszedł do stanowiska Snape'a. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Jak zwykle nie zawodzisz, Severusie. - Na twarzy profesora pojawił
się szeroki uśmiech i poszedł dalej. - Syriuszu, widzę, że
wróciłeś do formy - pochwalił go. - Świetnie, panno Cahan. Pan
Potter już nie tak dobrze, eliksir jest zbyt ciemny.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
No, no, widzę, że w sprawach miłosnych większość klasy jest
niezawodna! - Znów zachichotał Slughorn. Spojrzał na swój zegarek
kieszonkowy. - Cóż, mamy jeszcze trochę czasu. Ktoś się chce
podzielić, jaki zapach czuje? - uniósł pytająco brwi i rozejrzał
się po klasie. Kilkoro uczniów podniosło rękę. Większość z
nich to rozchichotane dziewczyny, tak przynajmniej sądziła Ruby, do
czasu aż usłyszała głos Jamesa. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Cóż, ja czuję zapach świeżego, mroźnego powietrza i... -
Spojrzał na rząd ławek pod ścianą. Uśmiechnął się szeroko. -
I panny Evans. - Puścił jej perskie oczko i choć rudowłosa szybko
odwróciła wzrok, widział, że się zarumieniła. Co prawda czuł
zapach lilii, ale oczywiście widział, że oznacza to Evansównę.
Po sali rozległo się kilka westchnień. James potargał palcami
swoje kruczoczarne włosy.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
A ty, Syriusz? - zawołała jakaś Puchonka z końca klasy. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Black
podrapał się ze zdenerwowania po karku i nie chciał odpowiadać,
lecz uległ pod presją zachęcających go dziewczyn. Dłonią
skierował w swoją stronę parę znad kotła. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Ja czuję maliny - powiedział krótko i wbił wzrok w kocioł. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Ruby
usłyszała niedaleko siebie podekscytowany szept: - Ach, ja
uwielbiam maliny! i wywróciła oczami. Ona też czuła maliny, choć
nie miała ochoty się tym dzielić. Oprócz tego rozpoznała zapach
tojadu i książek. Był jeszcze jeden, ale nie potrafiła określić,
co to było. Na szczęście, Ruby nie miała w Hogwarcie takich fanów
jak Syriusz i nikt nie zapytał jej o zdanie. Slughorn zabronił
komukolwiek napełniać sobie fiolki Amortencją ze względów
bezpieczeństwa i bezmyślności niektórych uczniów. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Gdy
Ruby zbierała swoje rzeczy, znów pomyślała o Syriuszu. Właściwie,
to nie o nim, ale o tym, co robił. To naturalne, że musiał mieć
całkiem wysoką ocenę z SUMów, skoro dalej uczęszczał na lekcje
eliksirów. Coś jednak jej nie pasowało. Eliksir Słodkiego Snu to
jeden z najłatwiejszych eliksirów, a Syriusz miał z nim całkiem
spore trudności. Albo przyrządzał Amortencję nie pierwszy raz,
albo był rzeczywiście dobry. Obie możliwości były prawdopodobne.
</span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Przy
wyjściu z lochów, gdy jednym krokiem była już w Sali Wejściowej,
ktoś położył dłoń na ramieniu Ruby. <i>Przeklęte lochy</i>,
pomyślała. Kiedy się odwróciła, ku swojemu zdziwieniu, nie
zobaczyła żadnego z Huncwotów, ale Lily Evans. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Hej. - Uśmiechnęła się sztywno, jakby się speszyła. <i>Miała
nadzieję, że się nie odwrócę czy co? </i>Ruby również się
przywitała. - Pewnie domyślasz się, czemu do ciebie przychodzę. -
Lily wyprostowała plecy, jakby chciała dodać sobie odwagi. - Chcę
cię przeprosić. - Odgarnęła kosmyk włosów za ucho i spuściła
wzrok na podłogę. - Za te wszystkie straszne rzeczy, które
mówiłam. I za to, co powiedziałam, a co później stało się
plotką... Ja... Miałaś rację. Nie we wszystkim, ale... Zbyt
naciskałam na Jamesa, żeby mi się podpasował, a to ja mogłam się
czasem z nim zamienić miejscem. Nie powinnam była wchodzić w to,
co jest między tobą a Syriuszem, może ja zwyczajnie to inaczej
widzę. - Przegryzła dolną wargę. - Przepraszam. Zgoda? -
Wyciągnęła dłoń. Ruby uścisnęła ją. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Więc James nie jest w końcu taki zły? - Zaśmiała się Ruby.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Powiedzmy, że nie. - Rudowłosa uśmiechnęła się, a na jej
policzki wpłynął róż. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Za co się przebieramy, Cahan? - zapytał z uśmiechem Syriusz na
przerwie na lunch. Ruby stała na korytarzu na drugim piętrze razem
z Heliotropą, kiedy podeszli do nich Huncwoci. Ruby pytająco
uniosła brwi. - Halo, Noc Duchów, Halloween, przebieranki. Ja
proponuję Batmana i Robina. Oczywiście wiadomo, kto będzie kim...</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Black, o czym ty mówisz? - Ruby przerwała mu. - Mam się przebrać
na twoje urodziny? Czyś ty już całkiem zgłupiał?</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Tak. Na marginesie, Modliszka też może przyjść. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
O niczym innym nie marzę, Black - powiedziała Heli przesadnie
słodkim głosem. - Niestety, mam już plany na weekend. - Posłała
mu fałszywe przepraszające spojrzenie. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Cóż, będzie mi ciebie brakować - odparł Syriusz równie
fałszywie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Ruby
wywróciła oczami. Bała się, że kiedyś popełni ten błąd i
zostawi tę dwójkę w jednym pomieszczeniu, a po powrocie zobaczy
tylko krew na ścianach i wnętrzności na podłodze. Bała się, że
Black i Everett dosłownie rozszarpią się na strzępy. A coś jej
mówiło, że byliby do tego zdolni. Z drugiej strony czuła też, że
gdyby chcieli, znaleźliby wspólny język. Syriusz jednak był
złośliwy z natury i nic na to nie mogła poradzić. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Kontynuując, mogłabyś też być Catwoman. Mam nawet kostium.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Masz...? Ach, nie będę pytać, oczywiście, że masz. Poproś kogoś
innego, Syriusz. Nie będę się przebierać, a już szczególnie nie
w skórzany obcisły strój. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Pytałem Dorcas, ale ona nie wie nawet kim jest Catwoman. James i
Remus mi odmówili, a Peter się zgodził. Ale nie chciałbym oglądać
go w skórzanym obcisłym stroju. - Skrzywił się na tę myśl. -
Proszę. - Pochylił głowę i spojrzał jej w oczy. Jego ciemne
tęczówki odbijały światło, a Ruby przypominało to wzrok
szczeniaka. Wydął jeszcze dolną wargę, a pod brodą złożył
dłonie jak do modlitwy. Wtedy Ruby zdała sobie sprawę z tego, że
właśnie próbował zrobić minę biednego szczeniaczka i, cholera,
wychodziło mu to. Syriusz ściągnął brwi. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
To nie zadziała, Black. - Ruby przybrała pozę obronną i
utrzymywała kontakt wzrokowy. Miała zamiar wygrać ten pojedynek. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Proszę - powtórzył. - To taki prezent na urodziny. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Ruby
przymrużyła oczy i zastanowiła się nad czymś. W myślach
rozważała, czy warto mu zaproponować coś w zamian i przywdziać
ten strój Catwoman, w razie gdyby Syriusz się zgodził. Wiedziała
jednak, że odmówi jej natychmiast i prawdopodobnie zostawi ją w
spokoju, więc spróbowała. Pamiętała też o obecności
Heliotropy, dlatego nie powiedziała tego wprost. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
A nauczysz mnie tej swojej... sztuczki? - uniosła brwi. Black
wydawał się nie rozumieć. - Tej sztuczki, o której nie powinnam
wiedzieć, <i>Łapo</i>. - Gdy zobaczyła zmianę w jego spojrzeniu,
uśmiechnęła się delikatnie. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Zapomnij, Cahan. - Opuścił dłonie i przeniósł wzrok gdzie
indziej, byle nie w jej oczy. Pokręcił głową z niedowierzaniem.
Potem znów na nią spojrzał i pogroził jej palcem. - Jeszcze się
spotkamy. - I odszedł w kierunku schodów w dół, na które wstąpił
w ostatniej chwili i omal nie spadł, ponieważ schody przesunęły
się w powietrzu. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Ruby
obejrzała się i parsknęła śmiechem. Odwróciła się z powrotem
do Heli. Zielonowłosa uśmiechała się. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Co? - Ruby zmarszczyła brwi. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Nic, nic. - Zagryzła dolną wargę, powstrzymując poszerzanie się
uśmiechu. - Idziesz do Wieży Gryffindoru? - Ruby kiwnęła głową,
więc ruszyły razem. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Gryfonka
oplotła ramionami książki, które miała przy sobie i ruszyła z
przyjaciółką do schodów, tłumacząc zachłannie Heliotropie, kim
była Catwoman. Heli słuchała uważnie, ale na sam koniec
zapamiętała tylko, że Catwoman to bliska koleżanka Batmana. Nie
pałała miłością do czytania książek, a pojęcie <i>komiksy</i>
było dla niej nowością, którą, jak się domyślała, wymyślili
mugole. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Ruby
tak się skupiła na opowiadaniu, że dopiero teraz uświadomiła
sobie, jak powoli szły. Stały dopiero przy schodach. Spojrzała w
dal i wypatrywała, czy schody czasem nie mają ochoty przesunąć
się w inną stronę. I dobrze, że tak zrobiła, ponieważ schody
ruszyły do uczniów piętro wyżej. Najwyraźniej wredne skamieliny
stwierdziły, że nie chciało im się czekać na Ruby i Heliotropę.
Ruby westchnęła ciężko i nagle zachwiała się pod wpływem
czyjegoś pchnięcia. Serce przyśpieszyło swoje bicie trzy razy,
gdy jej prawie ramię i pół buta znalazły się poza krawędzią
podłogi. Heli zdusiła krzyk. Ruby szybko jednak poczuła podparcie
w talii. Znów poczuła grunt pod obiema stopami i została
odciągnięta od krawędzi co najmniej o krok. Przez pierwsze kilka
sekund była zbyt zszokowana. Zakładała, że Hogwart jest jakoś
zabezpieczony przed tego typu wypadkami, ale nie chciała tego
testować. Po raz pierwszy spojrzała na twarz swojego wybawcy i
odetchnęła z ulgą, ale jednocześnie ze zdziwieniem. To Gabriel
prawie zepchnął ją z drugiego piętra i to on oplatał ją
ramieniem w talii. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Cholera, musimy przestać spotykać się w ten sposób. - Również
odetchnął z nieskrywaną ulgą i uśmiechnął się delikatnie
patrząc jej w oczy. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Byłoby miło - odpowiedziała wciąż zdziwiona. Gabriel odsunął
się od niej, zanim ich bliskość wprawiła ich w zakłopotanie.
Ruby odgarnęła nieco rozjaśnione włosy za ucho. Próbowała
uspokoić oddech. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Już nigdy nie będę czytać w chodzie. - Uniósł w górę kartkę
papieru. - Wszystko w porządku? - zapytał, kładąc dłoń na
ramieniu Ruby. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Oprócz tego, że właśnie mogłam umrzeć i jeszcze jestem
śmiertelnie przestraszona, to tak. Jest okej. - Niemrawo uśmiechnęła
się, a później pożałowała, że nie mogła oszczędzić sobie
pierwszego zdania. Gabriel wyglądał teraz na bardzo przejętego. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Przepraszam, Ruby. Jakoś ci to wynagrodzę, przysięgam. - Przyłożył
dłoń do piersi. - Och, cześć, Heli - uśmiechnął się do niej,
jakby dopiero teraz ją zauważył. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Cześć. Co ty tutaj robisz? - zapytała, a Ruby pomyślała, że to
dobre pytanie.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Byłem u dyrektora Dumbledore'a. - Kciukiem wskazał za siebie. -
Muszę powiedzieć, że pamięć ma jak nową. Pamiętał o mnie
rzeczy, które ja już zapomniałem. - Pokręcił głową z
niedowierzaniem. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Przyszedłeś na wspominki? - zdziwiła się Puchonka. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Nie, przyszedłem porozmawiać o... Zakazał mi się tym chwalić -
spojrzał na nią przepraszająco, ale i z uśmiechem. <i>Merlinie,
ale on jest przystojny</i>, pomyślała Ruby, a zaraz potem skarciła
się za takie myśli. Spojrzał na zegarek na nadgarstku. - Cholibka,
muszę lecieć - oznajmił, po czym spojrzał na Ruby. - Masz może
czas w następny weekend? - Ruby zastanowiła się.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">-
Jestem wolna.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">-
Miałabyś coś przeciwko, gdybyśmy spotkali się w Hogsmeade? -
Znów uśmiechnął się szeroko. </span>
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Syriusz
stanął przed lustrem i poprawił swoją ciemnoniebieską pelerynę
przy szyi. James przepchnął go, aby zrobić sobie miejsce przy
zwierciadle. Potter wepchnął czarną apaszkę, którą obwiązał
kark pod białą koszulę rozpiętą na trzy pierwsze guziki.
Postawił jej kołnierzyk i przyjrzał się ponownie swoim wydłużonym
zaklęciem kłom. Remus jakimś cudem wcisnął się w ciasne białe
rajstopy i czerwoną kamizelkę z literką R na piersi. Peter
natomiast nie wysilał się zbytnio i właśnie zapinał zamek
błyskawiczny swoich zielonych śpiochów z ogonem na pupie. </span>
</span></div>
<span style="font-family: inherit;"></span>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">Huncwoci
byli zadowoleni ze swoich przebrań, nawet jeśli niektórzy z nich
nie chcieli ich nosić. Remus spojrzał na siebie. Wyglądał jak
idiota i tak też się czuł. Westchnął zrezygnowany. <i>Czego nie
robi się dla przyjaciół...</i>, pomyślał.</span></div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-830172351803730942014-12-24T14:50:00.000-08:002014-12-24T14:50:29.176-08:00Święta z Huncwotami<div class="show">
<b>WAŻNE SŁOWA - KLIKNIJ</b></div>
<div class="hide">
Nie wiem, ile osób wie, że w te ramki się klika. W każdym razie, na samym początku chciałabym powiedzieć, że ta historia NIE MA NIC WSPÓLNEGO Z OBECNYM OPOWIADANIEM, jest to taki one-shot, o którym w następnych rozdziałach nie będzie nic. To co wydarzyło się tutaj, nie dzieje się w rozdziałach! To bardzo ważne.
Teraz, chcę Wam życzyć wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku, ponieważ nie wiem, czy do Sylwestra pojawi się tutaj coś nowego. Chciałam opublikować rozdział dawno temu, ale nie miałam czasu, musiałam pomagać mamie. Dlatego mówię - możliwe, że coś będzie, ale nie obiecuję. Wracając do życzeń... Życzę Wam wytrwałości z moim blogiem, wiary, że w końcu otrzymacie list z Hogwartu (ja otrzymałam swój wczoraj <3), żeby Wasze ulubione postacie nie umierały (nieco nierealne ;-;) i żebyście spotkali swoje celebrity-crush i w ogóle, czego sobie byście nie wymarzyli!
I tak na koniec, chciałabym też Wam powiedzieć o świetnym huncwockim blogu, który nie ma tyle uwagi, na jaką zasługuje. <a href="http://lorem-plenitudinis.blogspot.com/">Błękitna Pełnia</a> jest świetną historią i zdecydowanie powinniście to "obczaić". Tak tylko mówię.
Zapraszam do czytania i komentowania, bo to BARDZO motywuje do pracy!
</div>
<br>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #222222;"><span style="font-size: 8pt;"> </span></span><span style="color: #222222;"><span style="font-size: 13pt;">Stojąc
przed drzwiami domu Petunia machała ręką i uśmiechała się, aż
zabolała ją twarz. Wpatrywała się za znikającą za zakrętem
sylwetką samochodu, a gdy wzrokiem już do niego nie sięgała, z
ulgą pozbyła się uśmiechu, który powoli przekształcał się w
grymas. Zadowolona weszła z powrotem do domu. Rozejrzała się po
pokoju. Przed nią piętrzyły się schody z ciemnego drewna
prowadzące w górę. Po lewej stronie schodów przez łuk drzwiowy
można było przejść do kuchni. Z niej wydobywał się aromat
pieczonego ciasta. Petunia kilka minut temu włożyła do piekarnika
dwie blaszki z ciastkami z cynamonem. Wciągnęła jeszcze raz
powietrze, aby delektować się zapachem. Z zachwytu aż uniosła się
na palcach u stóp. Natomiast po prawej stronie znajdował się
salon. Nie był oddzielony od przedpokoju (w którym właśnie stała
Petunia) ani ścianą, ani drzwiami czy łukiem. Ściany pomalowane
były białą farbą, choć i tak większą ich powierzchnię
zasłaniały meblościanki z jasnego drewna. To, kamienny kominek,
przy którym stały dwa brązowe fotele i kanapa dla trzech osób
oraz duży czerwony dywan leżący na jasnych panelach sprawiały, że
pokój był przytulny i przyjemnie się w nim przebywało. Kilka
metrów przed kominkiem na stoliku stał mały telewizor, a na nim
odtwarzacz kaset VHS. W rogu nieopodal telewizora stała prawdziwa
choinka. W bombkach odbijało się światło lampek świątecznych, a
srebrny łańcuch oplatający drzewko sprawiał wrażenie śniegu.
Pod choinką stały już prezenty zapakowane w papier świąteczny.
Rodzina Evans wyglądała na rodzinę zamożną, choć wcale taka nie
była.</span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #222222;"><span style="font-size: 13pt;"> Petunia
uwielbiała święta. Obróciła się na pięcie, a za nią do kuchni
podążyła jej kremowa sukienka. Petunia zajrzała do piekarnika i z
uśmiechem stwierdziła, że ciasteczka już się rumienią. Uśmiech
spełznął jej z twarzy, gdy usłyszała zbliżające się po
schodach kroki. </span></span><span style="color: #222222;"><span style="font-size: 13pt;"><i>No
tak</i></span></span><span style="color: #222222;"><span style="font-size: 13pt;">,
pomyślała. Tak się wciągnęła w tę świąteczną atmosferę, że
zapomniała o swojej młodszej siostrze. Siostrze </span></span><span style="color: #222222;"><span style="font-size: 13pt;"><i>wariatce</i></span></span><span style="color: #222222;"><span style="font-size: 13pt;">.
Lily weszła do kuchni i usiadła przy wysepce z blatu. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Co tak ładnie pachnie? - usiłowała zacząć rozmowę Lily. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #222222;"><span style="font-size: 13pt;"> Podparła
łokcie o blat i odgarnęła rude włosy z twarzy. Na sobie miała
jasną beżową koszulę z białym kołnierzykiem i mankietami i
zwykłe jeansy. Patrzyła na swoją o dwa lata starszą siostrę
przez swoje zielone oczy. Wychodziło na to, że podobne były tylko
w kolorze tęczówek. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Przecież wiesz, że piekę ciastka - odparła sucho blondynka.
Chwyciła pierwszą lepszą gazetę z przepisami ze stołu i udała,
że pogłębiła się w lekturze. Chciała tylko uniknąć rozmowy z
Lily. Rudowłosa jednak przez ten czas nie zniechęcała się i
patrzyła na siostrę. Petunia zerknęła na nią z ukosa. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Coś byś chciała? - uniosła brwi. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Pamiętasz, że przyjeżdżają dziś do mnie przyjaciele, tak? -
Lily włożyła dłonie między uda. Ona również nie lubiła
rozmawiać z siostrą, ale była do tego bardziej skłonna niż
Petunia. Zagryzła dolną wargę. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Mam nadzieję, że pamiętasz, że to ja tutaj rządzę, kiedy
rodzice są u wujostwa. - Petunia jedną dłoń oparła o biodro, a
drugą o krawędź stołu. Chciała wyglądać na pewną siebie.
Utrzymywała z Lily kontakt wzrokowy. - To znaczy, że nie piśniesz
rodzicom słowa o Vernonie. Inaczej powiem im, że nakryłam ciebie i
tego dziwaka...</span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Vernon przychodzi? - przerwała jej Lily. - I rodzice o tym nie
wiedzą? Dlaczego? - Lily zmarszczyła brwi, a Petunia zacisnęła
wargi, tak że ułożyły się w cienką linię. Przybrała obronną
pozę.</span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Ktoś musi mi pomóc w pilnowaniu ciebie i... - Szukała
odpowiedniego słowa. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Petunia
nie lubiła czarodziejów, gardziła nimi i wymyśliła na nich tyle
nieprzyjaznych epitetów, że czasem nie wiedziała, który z nich
wybrać. Lily zawsze denerwowało to, że wypowiadała to z taką...
odrazą. Nigdy nie nazywała jej magicznych przyjaciół po imieniu,
jakby nie chciała się przyznać, że w ogóle zna ich imiona. A
znała. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> W
dzieciństwie Evansówny były blisko siebie, bawiły się razem i
kochały się. Do czasu aż Lily dowiedziała się o tym, że jest
czarodziejką. Zaprosili ją do szkoły Magii i Czarodziejstwa w
Hogwarcie, gdzie czuła się lepiej niż w domu. Rodzice byli z niej
tacy dumni, że Petunia poczuła się odtrącona. Miała nadzieję,
że nikt nie wiedział o tym, jak sama wysyłała listy do Hogwartu z
prośbą o przyjęcie. Szkoła jednak wielokrotnie odmawiała,
ponieważ Petunia nie posiada żadnych zdolności magicznych. Kiedy
pogodziła się z tym faktem, zaczęła obrażać Lily i jej
zdolności. Od tamtego czasu uważa ją i jej pokrewnych za dziwaków,
wariatów, którzy powinni pracować w cyrku lub w innych podobnych
temu instytucjach. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Zanim
więc Petunia wymyśliła odpowiednie określenie na Jamesa Pottera,
po domu rozległ się dzwonek do drzwi. Obie powędrowały do nich z
nadzieją, że za nimi zastaną osoby, których oczekują. Przez
chwilę przepychały się do klamki, aż dotknęły jej razem i razem
otworzyły drzwi. Lily wywróciła oczami, a cała radość uleciała
z niej jak z balona. Najpierw zobaczyła odstający brzuch, a dopiero
później Vernona. Uczesał i ubrał się schludnie. Wręczył
Petunii bukiet kwiatów, a ona ucałowała go w policzek. Zaprosiła
go do środka, a on przyjął zaproszenie. Petunia była tak
zapatrzona w ukochanego, że to Lily musiała zamknąć za nimi
drzwi. Do tego jednak nie doszło. Zanim je zamknęła, poczuła
przeszkodę. Zobaczyła, że to czyjaś dłoń pcha drzwi w jej
stronę, aby z powrotem je otworzyła. Po dłoni, najpierw w oczy
rzucił jej odstający brzuch, a dopiero później... twarz Vernona.
Lily otworzyła usta ze zdziwienia. Przyszedł do nich drugi chłopak
Petunii. Wszedł do środka bez zaproszenia, a gdy Petunia zobaczyła
sobowtóra przez łuk w kuchni, omal nie zemdlała. Lily nawet nie
próbowała zamknąć drzwi, a przez próg wszedł następny Vernon.
Za nim jeszcze jeden. I następny. Różnili się tylko ubiorem i
małymi szczegółami Jeden miał na karku czarną skórzaną kurtkę,
drugi czerwoną bluzę z kapturem, trzeci miał bliznę na policzku i
ciemny płaszcz zarzucony na plecy, a czwarty nosił grubą niebieską
kurtkę zimową. Oryginalny Vernon (tak się Lily wydawało, że był
to ten prawdziwy) złapał się za klatkę piersiową i otworzył
szeroko oczy. Nie wiedział jak zareagować. Ostatnia do rezydencji
Evansów weszła niska brunetka w szarym płaszczu. Kręciła głową
z dezaprobatą, ale i z uśmiechem. Podczas gdy każdy Vernon
próbował przekonać Petunię, że jest tym prawdziwym, Lily
przywitała się z brunetką uściskiem. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Ruby, dobrze, że przyszłaś- powiedziała Lily. - Kto wpadł na ten
głupi pomysł? - zapytała. Zanim ta zdążyła odpowiedzieć,
najwyraźniej eliksir Wielosokowy, który pozwalał przybrać dowolną
postać, przestał działać, bowiem twarze czterech z pięciu
Vernonów zaczęły się przekształcać, ich włosy zmieniły kolor,
a ich sylwetki wyszczupliły się. Bardzo. Petunia opadła na
krzesło, a jeden jedyny Vernon Dursley zaczął wachlować jej twarz
gazetą. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Merlinie, to okropne nie widzieć swoich własnych stóp! - zawołał
Syriusz klepiąc się po swoim już płaskim i wyrzeźbionym brzuchu,
a wszyscy zawtórowali mu śmiechem. Wszyscy oprócz mugolów.
Petunia wydawała się być poruszona tym bardziej niż biedny
Dursley. Gdy ta ochłonęła nieco, zliczyła gości Lily, którzy
zdążyli już zdjąć ubrania wierzchnie. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #222222;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Pięciu! Matulu, ich jest pięciu... Niech tylko rodzice się o tym
dowiedzą. - Petunia wstała z krzesła. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Petuniu, rodzice wiedzą ilu mam gości i w pełni się na to
zgodzili. Może czas ich odpowiednio przyjąć. - Posłała siostrze
porozumiewawcze spojrzenie. Chciała, aby ta zaproponowała im coś
do picia lub do jedzenia, ale nic takiego się nie stało. Nie po
wejściu, jakie zaprezentowali Huncwoci. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #222222;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Mówiłaś, że przyjdą znajomi, a nie cały cyrk! - krzyknęła
Petunia. Lily wciągnęła powietrze do płuc, ale zapomniała, że
jej </span></span><span style="color: #222222;"><span style="font-size: 13pt;"><i>znajomi</i></span></span><span style="color: #222222;"><span style="font-size: 13pt;">
mają wielki dystans do siebie. Syriusz podszedł do siostry Lily.</span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Tuniu - spojrzał jej głęboko w oczy. - będziemy grzeczni,
obiecuję. - Opuszkiem palca dotknął jej policzka i odgarnął z
niego blond kosmyka z powrotem do całej reszty fryzury Petunii. Ona
miała włosy sięgające do ramion, lekko pokręcone, ale ułożone
porządnie. Vernon, gdy to zobaczył, wystąpił na przód, ale Black
natychmiast się cofnął z figlarnym uśmieszkiem. Uniósł dłonie,
jakby się poddawał. Lily pociągnęła go w swoją stronę za białą
koszulkę z czerwonymi rękawami. Nie chciała, aby popsuł wszystko
jeszcze bardziej. O dziwo, Petunia teraz wydawała się bardziej
spokojna. Mimo wszystko, nie zamierzała być miła i na pięcie
odwróciła się do kuchni. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Przynieśliśmy sernik z czekoladą - poinformował Lily Remus.
Trzymał w obu dłoniach prostokątną blaszkę z ciastem. - Gdzie
położyć? </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Lily
odebrała od niego jedzenie i wyniosła je do kuchni. Wróciła, aby
zapytać, czy chcą coś do picia. Zobaczyła, że przyjaciele już
się rozsiedli w salonie i zaczęli oglądać zdjęcia w ramkach, na
których Lily była jeszcze małym dzieckiem. Niestety musiała
ponownie wrócić do kuchni, aby przygotować cztery herbaty.
Właściwie to pięć, bo sama też chciała. Wzięła talerzyk i
pokroiła na niego kilka kawałków sernika. Oprócz tego do salonu
zaniosła kupne ciastka, ponieważ te, które robiła Petunia
przypaliły się i siostra zaczęła robić nową porcję. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<br /><br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Byłaś takim słodkim dzieckiem. Co się teraz stało? - zapytał
James z poważną miną, ale roześmiał się, kiedy został uderzony
w ramię przez Lily.</span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Poznałam ciebie, to się stało.</span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #222222;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Wyglądasz cudownie - spojrzał jej prosto w oczy. Nie mógł się
powstrzymać. Ujął jej twarz w dłonie i pocałował ją
delikatnie. Usłyszał cichy gwizd Syriusza, ale nic sobie z tego nie
robił. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Więc co będziemy dzisiaj robić? - zaczął Peter i sięgnął po
ciastko. Siedział na jednym z foteli. Na drugim siedział Syriusz, a
na kanapie ścisnęli się Ruby, Remus, James i Lily. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #222222;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Mam na kasecie </span></span><span style="color: #222222;"><span style="font-size: 13pt;"><i>Czarne
święta</i></span></span><span style="color: #222222;"><span style="font-size: 13pt;">,
możemy obejrzeć. Potem będziemy tutaj raczej nocować, bo mój
pokój jest za ciasny na nas wszystkich. Przyniosę koce i w ogóle.
Może w coś pogramy później?</span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Wybacz, ale... na czym? Na ka-czym? - dopytywał Peter. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Na kasecie. - Lily najpierw pomyślała, że chłopak jest nieco
przygłupi, ale potem zobaczyła, że wszyscy mają takie niemrawe
miny jak Pettigrew i to wtedy przypomniała sobie, że telewizor i
wszystko z nim związane jest raczej nowością dla czarodziejów. -
Ludzie nagrywają pewne sceny, takie jak nasze ruchome zdjęcia,
tylko że dłuższe. Układają to w spójną historię, co nazywamy
filmem. Potem zgrywa się to na takie dyski, jak kasety i można
obejrzeć to w telewizorze. - Czuła się głupio tłumacząc prawie
dorosłym ludziom, czym jest film. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Hm, wydaje się ciekawe - skomentował Syriusz. - Czego wy mugole nie
wymyślicie... A kiedy prezenty? - wyszczerzył zęby w uśmiechu i
ukradkiem spojrzał na Ruby. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<br /><br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Gdy
nastał wieczór, Lily przyniosła wszystkim po poduszce, ale miała
tylko trzy koce, więc wszyscy leżeli obok siebie. W kominku
rozpalony był ogień, co utrzymywało w pomieszczeniu odpowiednią
temperaturę, dlatego nikomu nie było zimno. Odsunęli wszelkie
meble na bok, aby zrobić miejsce na środku pokoju, gdzie
rozścielili swoje wspólne "posłanie". Jeden koc robił
za prześcieradło, więc musieli sobie radzić z dwoma przykryciami.</span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="color: #222222;"><span style="font-size: 13pt;"> Lily
zrobiła dwie miski popcornu, zwinęła z kuchni trochę ciastek bez
wiedzy Petunii, zrobiła dzbanek ciepłej herbaty oraz dzbanek kakao
(którym Huncwoci byli zachwyceni) i uznała, że byli gotowi na
seans. Zgasiła duże światło. Ich jedynym oświetleniem były
lampki na choince i światło ognia z kominka. Zanim Lily włożyła
kasetę do odtwarzacza, wytłumaczyła wszystkim, czym jest horror.
Wszyscy dziarsko oznajmili, że nie boją się oglądać takich
filmów, zwłaszcza, że nic z tego nie wydarzyło się naprawdę.
Lily więc wepchnęła kasetę VHS do odtwarzacza i wyszukała sobie
miejsce obok Jamesa. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Usiadła
po jego lewej stronie, ponieważ po prawej leżał Peter razem z nimi
pod jednym kocem. Następnie kolejno obok Lily leżeli Remus, Ruby i
Syriusz. Z początku w trakcie filmu każdy komentował niewiarygodną
fabułę, później jednak wszyscy zamilkli, w miarę jak wciągali
się bardziej w fabułę. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Akcja
rozgrywała się w żeńskim akademiku, gdzie panował okres
przedświąteczny. Nagle zaczęły znikać dziewczyny, aż zadzwonił
telefon, w którym poinformowano je, że ktoś zamierza zabić je
wszystkie. Przy każdym zabójstwie Ruby mimowolnie zaciskała swoją
dłoń na dłoni Syriusza. Któregoś razu złapała go i już nie
puściła do końca filmu. Nawet kiedy w filmie występowały tak
śmieszne sceny, że zaśmiewała się z nich z Remusem. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
One umierają praktycznie przed ich nosem i one tego nie widzą? -
dziwiła się. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Mimo
wszystko klimat filmu był odpowiedni i wywarł na nich całkiem
dobre wrażenie. Gdy ten się skończył, Peter prędko włączył
światła. Już wyobrażał sobie, że zabójca idzie po niego, a
chłopak miał całkiem dobrą wyobraźnię. W każdym cieniu widział
błyszczące ostrze noża. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<br /><br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
W święta oglądają horrory! Niedopuszczalne! - oburzyła się
Petunia. - I jeszcze ci dziwacy zjedli moje ciastka - westchnęła i
zrezygnowana usiadła na krzesło przy blacie w kuchni. Każdego roku
to ona odpowiada za świąteczne wypieki i słodycze, miały one
starczyć do końca świąt. W radiu rozbrzmiewały kolędy i
świąteczne przeboje. Gdyby nie grupa wariatów w jej salonie,
czułaby się jak w niebie. Nagle przypomniała sobie o czymś
ważnym. O czymś, co zniszczyłoby całą atmosferę świąt, gdyby
wciąż o tym nie pamiętała.</span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> </span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Nie zawiesiliśmy lampek na zewnątrz domu! - Usłyszeli spanikowany
głos siostry Lily dochodzący z kuchni. Lily również wyprostowała
gwałtownie plecy i otworzyła szeroko oczy. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
To naprawdę tak ważne? - zapytał Remus. W jego domu obchodzono
Boże Narodzenie, ale tylko okazjonalnie dekorowano do tego dom. A
przynajmniej jego dom, ponieważ kiedy wyjeżdżali na święta do
rodziny, ich domy całe się świeciły. Remus nigdy nie rozumiał
tej całej awantury z powodu Bożego Narodzenia. Ludzie dekorowali
domy, lecz dekoracje pozostawały tylko na kilka dni. I po co to
zamieszanie? </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Remusie, to jest bardzo ważne. Za dwa dni Wigilia, a za sześć dni
zostaną wręczone nagrody za najładniej udekorowany dom w
sąsiedztwie. Oczywiście, że to ważne! Musimy to zrobić teraz. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Ruby
wyjrzała przez okno.</span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Ale jest ciemno. I pada śnieg...</span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
To nic - stwierdziła Lily. Pociągnęła Jamesa za ramię, aby
zszedł z nią do piwnicy po lampki choinkowe. Potter nie był
zbytnio skory do pomocy, ale później się poddał i poszedł z
rudowłosą. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Tymczasem
Petunia wciąż rozmyślała, co powinna zrobić w związku z brakiem
dekoracji, gdy w wejściu do kuchni zjawiła się Lily z Jamesem i
oznajmili, że się tym zajmą. Petunia miała dużo wątpliwości co
do ich pomysłu. Jak oni zamierzali powiesić te lampki, kiedy kilka
miesięcy temu zepsuła im się drabina, a drugiej nie mieli? Wkrótce
cała piątka zarzuciła na siebie kurtki i wyszli na zewnątrz.
James i Syriusz nieśli dwa duże kartony z ozdobami. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Evans, będziesz miała najpiękniejszy dom w całej okolicy -
obiecał jej Syriusz. Lily z radością zaklaskała i uśmiechnęła
się. Nie mogła sobie wyobrazić kreatywniejszej ekipy do
dekorowania domu. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
<i>Lumos</i> - szepnął Remus. Z końca jego różdżki zaświeciło
się światełko, oświetlając twarz Lupina. - To od czego
zaczynamy?</span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Myślę, że może od przyczepienia tego Mikołaja - odpowiedziała
Lily i założyła dłonie na biodra. - Tylko jak...</span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
O tutaj? - zawołał James. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Lily
spojrzała w jego kierunku. Potter unosił nad sobą różdżkę, a
figurka Świętego Mikołaja latała w powietrzu tuż przy końcu
dachu. James zaczepił drabinkę, po której wspinał się Mikołaj o
czubek trójkątnego dachu. Lily już otworzyła usta, aby coś
powiedzieć, ale przerwał jej wybuch śmiechu Remusa, Petera i Ruby.
Ruda odwróciła się w ich stronę. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Ha-ha, śmieszne. Moglibyście mnie... roz... - Syriusz szarpał się
z lampkami choinkowymi. Najwyraźniej nastolatkowie użyli jakiegoś
zaklęcia, które związało Blacka i nie dawało mu się rozplątać
z lampek. Co więcej, one świeciły, choć wcale nie były
podłączone do prądu. W końcu Remus chwycił się za brzuch, który
rozbolał go od śmiechu, machnął różdżką, a światełka opadły
bezwładnie na śnieg, uwalniając Blacka. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
To że skończyliście siedemnaście lat, nie znaczy, że możecie
używać czarów kiedy chcecie! - pouczyła ich Lily. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
To właśnie to znaczy - odpowiedzieli wszyscy chórem. Evans
westchnęła zrezygnowana. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Nagle
rozległa się muzyka pianina. Przyjaciele spojrzeli na siebie
zdezorientowani. Przez okno Ruby zobaczyła, że w salonie siedzi
teraz Vernon i wygrywa kolędy. Petunia stała niedaleko jego, a Ruby
aż podskoczyła spłoszona, gdy Petunia zauważyła ją za szybą.
Blondynka posłała jej surowe spojrzenie, jakby ta nakryła ich na
czymś intymnym. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Twoja siostra potrafi być przerażająca - powiedziała Ruby do
Lily. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Nawet nie wiesz jak bardzo - przytaknęła Lily. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Chłopcy
wspólnie używali zaklęcia lewitacji na światełkach, aby zawiesić
je na krawędziach dachu. Później sprawili, że od czubka dachu po
pochyłej powierzchni w dół zwisały białe lampki, co wyglądało
z daleka jak świecący śnieg. Lily się to spodobało. Łańcuchami
ozdobiła parapety pod oknami, a na płotku wokół domu również
rozwiesili lampki. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Lily
nie miała kaptura w kurtce, gdy śnieg rozpadał się na dobre.
Spojrzała na Ruby, która też nie miała nakrycia głowy i chciała
zaproponować jej wejście do środka, ale jak zauważyła, Cahan
poradziła sobie z tym problemem. Za nią stał Syriusz, który był
od Ruby o co najmniej głowę wyższy. Rozpiął swoją kurtkę i
otoczył nią głowę Ruby, tak, że na jej głowie nie gromadził
się śnieg. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Lily
uśmiechnęła się mimowolnie. Musiała przyznać, że pomimo wielu
różnic, Ruby i Syriusz pasowali do siebie jak ulał. Nie byli oni
nawet ze sobą, ale Lily mogła z łatwością przewidzieć ich
dalsze relacje. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Gdy
skończyli dekorować dom, wyszli przed niego i ustawili się w
szeregu. Objęli wzrokiem całą rezydencję, która przez te
wszystkie lampki była zapewne widoczna z drugiego końca miasta.
Syriusz spełnił swoją obietnicę. Dom wyglądał świetnie. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Zmarznięci
weszli z powrotem do środka. Zrobili sobie ciepłe kakao i po kolei
szli wziąć ciepły prysznic. Już w piżamach siedzieli na kocach i
jedli ciastka, popijając je kakao. Zgasili światła, więc znów
jedynym oświetleniem była choinka. Oglądali przez chwilę jakąś
nudną bajkę o świętach, ale nie minęło dużo czasu, jak wszyscy
zasnęli. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<br /><br />
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Gdy
zasypiali, spali niemal obok siebie. Rankiem obudzili się dosłownie
<i>na sobie</i>. Syriusz i James przybrali pozycję łyżeczek
(Syriusz był mniejszą łyżeczką). Na piersi Remusa leżała głowa
Ruby, a na jego brzuchu wylegiwała się Lily. Peter spał na
kanapie. Nikt nie wiedział, jak Pettigrew się tam znalazł,
ponieważ zasypiał obok Ruby, a i on sam nie pamiętał chwili, w
której się tam przeniósł. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Rodzice
Lily mieli przyjechać w południe. Czarodzieje nie chcieli im
zawadzać, więc gdy Remus obudził się jako pierwszy, obudził od
razu wszystkich. Zanim jednak doszedł do Jamesa i Syriusza, wyjął
ze swojej torby aparat i zrobił im zdjęcie. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Po
śniadaniu ubrali się i przeszli do prezentów, które kupili sobie
nawzajem. Były to drobne upominki, typu limitowane karty z
czekoladowych żab, które Ruby kupiła Peterowi lub zębate frisbee
od Remusa dla Syriusza. Lily podarowała Jamesowi unikatowe zdjęcie
z autografem Ścigającego z jego ulubionej drużyny Quidditcha.
Potter wyglądał jak szczęśliwy piesek. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Wszyscy
rozdali sobie prezenty, ale Syriusz zostawił jeden na koniec.
Podszedł do Ruby, która stała obok choinki. Spojrzał jej prosto w
oczy i uśmiechnął się czarująco. W dłoniach trzymał średniej
wielkości prostokątne pudełko zapakowane w zielony papier
prezentowy. Było zapakowane nieco niezdarnie, papier był trochę
pognieciony i podarty, ale Ruby doceniła jego chęci. Syriusz
wręczył jej pudełko. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Dla ciebie - powiedział. Ruby zaczęła odpakowywać prezent. -
Pomimo tych wszystkich lat nieodwzajemnionej nienawiści, mam
nadzieję, że choć na święta możemy zapomnieć o tych złych
wspomnieniach i skupić się na tych dobrych. - Syriusz przegryzł
wargę. Bardzo chciał zobaczyć reakcję Ruby. Miał nadzieję, że
jeszcze pamiętała. Gdy dziewczyna pozbyła się papieru, uniosła
wieczko pudełka, ale nie spojrzała jeszcze, co było w środku. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Nie nienawidziłam cię, Syriuszu. Działałeś mi na nerwy, ale nie
była to nienawiść - uśmiechnęła się. Jedyne co zdążyła
zobaczyć to, to że Syriusz kupił jej czerwoną koszulkę.
Przerwała odpakowywanie prezentu, kiedy oboje usłyszeli dziwny
dźwięk dochodzący z niedaleka. Brzmiało to trochę jak drapanie
się jakiegoś zwierzęcia lub rozwijającego się papierka.
Zlokalizowali źródło dźwięku i równocześnie spojrzeli nad
swoje głowy. Sufit był zaczarowany. Pomiędzy Ruby a Syriuszem
rozrosła się niewielka zielona roślinka z czerwonymi pąkami.
Jemioła. Ruby wyglądała na zakłopotaną.</span></span></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> -
Mówią, że zignorowanie tradycji przynosi pecha - zaczął Black i
nerwowo podrapał się po karku. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> Ruby
otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale nie mogła wymyślić
żadnej wymówki. Na Merlina, nie chciała mieć wymówek. Zacisnęła
dłonie na materiale koszulki, chcąc dodać sobie odwagi. Pudełko
po odzieży spadło na podłogę, a gdy Ruby chciała zacząć
działać, odruchowo zamknęła oczy. Na swoich ustach
niespodziewanie poczuła miękkie wargi Syriusza. Uniósł jej
podbródek. Zauważył, że Ruby wcale się nie opiera, więc
pogłębił pocałunek. Dziewczyna musiała się podeprzeć o jego
ramię, ponieważ poczuła, jak uginały się pod nią kolana.
Pocałunek był krótki, ale jednak idealny. Zamrugała szybko i
zarumieniła się, gdy ich usta się rozstały. Nie wiedząc, co ze
sobą zrobić, zerknęła na koszulkę. Nadruk na niej mówił: Mój
chłopak jest Pałkarzem. Roześmiała się. </span></span></span>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.45cm;">
<span style="color: #222222;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><span style="font-size: 13pt;"> <i>Pamiętała,</i>
pomyślał Syriusz z zadowoleniem.</span></span></span></div>Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-86487656872132375412014-11-01T14:14:00.002-07:002014-11-17T12:58:55.861-08:00Rozdział 13 - Piknik na Marsie<div class="show">
<span style="font-family: Times New Roman, serif; font-size: x-small;"><i>Kilka słów od Devereaux</i></span></div>
<div class="hide">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><i>Wolicie krótsze i częstsze rozdziały, powiedzmy po 6 stron, czy po 12 stron (jak zawsze), ale z dłuższym oczekiwaniem? Ten rozdział ma stron 5itrochę, ale chcę sprawdzić, który pomysł jest lepszy i co o tym sądzicie. Osobiście wolę dłuższe, bo mogę w nich zmieścić więcej akcji i nie czuję, że rozdział jest pusty, ale pozwolę Wam się wypowiedzieć, więc proszę o odzew (: I zawsze możecie odwiedzić <a href="http://myslodsiewnia-devereaux.blogspot.com/" target="_blank">Myślodsiewnię Devereaux</a> gdzie, jak na razie, możecie przeczytać miniaturkę z tematyką fandomu Once Upon a Time oraz miniaturkę konkursową o tematyce Harry'ego Pottera.I pamiętajcie o wyrażaniu swojego zdania, bo pozytywne czy nie - zawsze zmotywuje!</i></span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div align="JUSTIFY" font-family:="" new="" roman="" serif="" times="">
<span style="font-family: inherit;">Chłopcy
nerwowo popatrzyli po sobie. Syriusz wycofał się z powrotem do
łazienki, żeby skończyć mycie zębów. Reszta Huncwotów zaczęła
mówić jednocześnie. Głównie były to jęki i odgłosy niedowierzania. </span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
A-a-ani… Ani-czym?
</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Animagowie? To jakiś zespół?
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Ruby
wywróciła oczami i spojrzała na nich z dezaprobatą. Podczas gdy
ona słuchała jąkających się chłopców, zerknęła na Remusa,
który siedział na swoim łóżku i nic nie mówił. Z delikatnym
uśmiechem wzruszył ramionami. Z łazienki wyszedł Syriusz, już ubrany w
piżamę - szary podkoszulek w misie i czarne spodnie dresowe.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Myślałam, że po Huncwotach mogę się spodziewać lepszych kłamstw – powiedziała zawiedziona.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">James
wstał z brzegu materaca, na którym siedział i wpatrywał się w
nią ze zmrużonymi oczami. W końcu przetarł dłońmi twarz i
zmarszczył czoło. Skrzyżował ramiona na piersi i stanął tak,
aby mógł widzieć Syriusza, Remusa, a także Ruby.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Który jej powiedział? – zapytał groźnym tonem. </span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Nie wydawał się
zły, ale nie był też szczęśliwy z tego powodu. Zupełnie tak,
jakby się tego spodziewał. Przez
chwilę w pokoju panowała cisza. Syriusz zwilżył wargi,
odchrząknął i zacisnął wargi. Nerwowo podrapał się prawą ręką
po karku, aż w końcu uniósł ją na wysokość swojej głowy, tak jak zgłasza się do odpowiedzi.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
To mogłem być ja…</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Właściwie, to sama się domyśliłam – odezwała się cicho Ruby.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ty?! Ja Lily nawet nie pisnąłem słówka, a znamy się znacznie
dłużej niż wy! Zresztą Evans jest mądrzejsza,
więc skoro ona sama tego nie zgadła, to jakoś nie chce mi się
wierzyć, że Ruby ot tak na to wpadła. Bez obrazy. – Syriusz chciał
odpowiedzieć coś zgryźliwego. W jego myślach ułożyły się już trzy takie uwagi, ale powstrzymał się od mówienia ich na głos.
Zamiast niego, odezwała się Ruby, która trafnie <span style="line-height: 16px;">odgadła</span> to, o
czym myślał Black.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Pewnie dlatego, że nie bardzo jej to interesuje. – James
spiorunował ją wzrokiem. – A Syriusz…</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
A ja mogłem dać Ruby wskazówkę… - przerwał jej i spojrzał na
nią przepraszająco. Nie wiedział, co Cahan miała zamiar
powiedzieć, ale nie chciał zostać bardziej wkopanym. – Jedno
słowo, jeśliby być konkretnym.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Wskazówkę? – mruknął Potter zza zaciśniętych zębów. Spojrzał na pozostałych
obecnych. – Czy was to nie rusza? Jeden z najbardziej strzeżonych
przez nas sekretów właśnie wyszedł na jaw, przez <i>jedno </i>słowo! –
Poparzył na Remusa i Petera.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Z doświadczenia wiem, że Ruby można ufać. Jestem pewien, że nie
wejdzie do Wielkiej Sali i nie zacznie każdemu rozpowiadać, że
jesteście animagami – do rozmowy włączył się Lupin.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Wasz sekret jest ze mną bezpieczny – zapewniła ich Gryfonka.
James westchnął ciężko i dał za wygraną. Usiadł powoli na
swoje łóżko, a z pozycji siedzącej przeszedł w leżącą, tak że
stopami dotykał ziemi. </span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">- Więc… - zaczęła nieśmiało. –
Nauczycie mnie? – zapytała podekscytowana.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie! – niemal od razu odpowiedział Syriusz. Ruby spojrzała na
niego urażona.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Dlaczego?
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Bo to niebezpieczne.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Wy daliście radę.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Co nie znaczy, że ty dasz. – Chwycił ją za ramiona i patrzył
prosto w jej zielone oczy, jakby chciał wyryć jej te słowa w
czaszce. - Sami mamy z tym jeszcze problemy, a uczenie kogoś czegoś,
czego sami do końca nie umiemy, nie jest dobrym wyborem.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Myślisz, że nie potrafię tego zrobić? – Wyprostowała się.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">- Nie, ale nie chcę, żebyś wylądowała w Mungu. – W jego oczach
Ruby zauważyła szczere zmartwienie.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Nie
spodobała się jej ich odpowiedź. Już wyobrażała sobie, jakim
zwierzęciem zostałaby i co by robiła. Ułożyła sobie w głowie
całą listę nowych możliwości. Numerem pierwszym na niej była
obecność przy Remusie podczas pełni. Dlatego razem z odmową
Huncwotów, uleciała z niej ekscytacja i pojawił się zawód.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
A opowiecie mi, jak to jest, kiedy jest pełnia? – Uśmiechnęła
się zachęcająco. – To znaczy… To naprawdę działa? Remus
wtedy was nie krzywdzi?
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
O tym też jej powiedziałeś?! – jęknął James. – I co
jeszcze? Może o Mapie też wie?
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
O Mapie? Jakiej mapie? Chcę wiedzieć o mapie! – Rozejrzała się
po ich twarzach z nadzieją, że któryś w końcu jej powie. Tak się
nie stało.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Ruby, późno już. – Syriusz chwycił ją za dłoń i obrócił w stronę drzwi, jak w tańcu. –
Jak cię zobaczy prefekt na naszym korytarzu, dostaniesz szlaban.
Możemy pogadać jutro.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Próbujesz mnie wygonić? – Zmarszczyła brwi. Syriusz zastanawiał
się, jakich słów użyć, przez co układał usta w różne
kształty, aż nie powiedział nic. Pokiwał tylko głową. Otworzył
przed nią drzwi.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Ruby
kątem oka zdążyła jeszcze zobaczyć Jamesa, stojącego ze
złożonymi na piersi ramionami. Wyglądał groźnie.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Czy oni cię za to zabiją ? – zapytała szeptem za progiem.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Być może. – Wzruszył ramionami, jednak zaraz potem uśmiechnął
się. – Buziak na dobranoc? – Uniósł brwi oczekująco. Ruby
spojrzała na niego spod byka.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Może to ostatni raz kiedy mnie widzisz. To znaczy… - Podrapał
się po głowie. – Nie dowiedzieliby się o tym wszystkim, gdyby
nie t—</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Ruby
wywróciła oczami i nie dała mu skończyć zdania. Kciukiem i
palcem wskazującym chwyciła go za brodę i odwróciła jego głowę
w bok, aby mieć pewność, że Black niczego nie spróbuje. Potem
stanęła na palcach u stóp i pocałowała go delikatnie w policzek.
Zaskoczony chłopak spłonął rumieńcem i uśmiechnął się
jeszcze szerzej. </span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Ruby zdziwiła się. Nie wiedziała, że Syriusz
Black potrafił się rumienić. Życzył jej dobrej nocy, ale nie
usłyszał odpowiedzi. Wrócił do sypialni.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Ruby
ruszyła w stronę swojego dormitorium. Zastanowiła się, co
Huncwoci mogą zrobić Blackowi za „zdradzenie” ich sekretu
osobie trzeciej. Nie spodziewała się ogromnej kary, ponieważ
Syriusz był ich przyjacielem. Nie zrobiliby czegoś złego
przyjacielowi, prawda?
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Zeszła
po schodach i zaczęła wchodzić po następnych, tym razem
prowadzących do dormitorium dziewczyn. Chwila, czy ona martwiła się
o Syriusza? Potrząsnęła głową. Bynajmniej. Czuła się winna
temu, że mają powód, aby ukarać Łapę. Może powinna najpierw
porozmawiać o tym z nim lub z Remusem, zamiast ze wszystkimi. <i>Tak,
to było głupie</i>, skarciła samą siebie. Ale ogarnęło ją
podniecenie i ekscytacja swoim odkryciem. Czuła, że musiała
natychmiast podzielić się nim z Huncwotami i tak zrobiła. A teraz
czuła się winna. Dlatego pocałowała Syriusza w policzek. Bo
chciała wynagrodzić mu swoje postępowanie. Ale też przez to, bała się, co mogłaby powiedzieć Dorcas. Nie chciała nikomu zabierać chłopaka, ani go podrywać. To nie był podryw, ale jednak osoby trzecie mogłyby to za takowe uznać.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;"><a href="https://www.blogger.com/null" name="_GoBack"></a>
Westchnęła ciężko przed
drzwiami do swojej sypialni. Chwyciła za klamkę i weszła do
pokoju. Zastała tam wszystkie swoje współlokatorki. Przywitała
się z nimi, ale odpowiedź usłyszała tylko od Anastazji. Jednak
mogła przysiąc, że słyszała też cichy pomruk od Lily.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Syriusz
siedział na krześle przy jedynym biurku w pokoju. Naprzeciw niego
stali James, Peter i Remus. James wydawał się najbardziej
zdeterminowanym, aby podjąć właściwe działania odnośnie
Syriusza.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
A ty co się szczerzysz, Łapciu? – zapytał James. – Musimy cię
ukarać, a ty się cieszysz?</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Pocałowała mnie w policzek – przyznał z uśmiechem. – Progres,
chłopcy. Progres.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Wróćmy do tematu, dobra? Pamiętacie, kiedy przyrzekliśmy sobie,
że nikt nikomu pod żadnym warunkiem nie powie naszego sekretu?
Przyrzekliśmy na najważniejsze dla nas rzeczy. Pamiętacie? –
James rozejrzał się po kolegach. – Więc co się stało? Byliśmy
w tylu kłopotach przez animagię, ale nikomu nie powiedzieliśmy
prawdziwego powodu tych kłopotów. A teraz mówi się to
dziewczynie, żeby zaszpanować?
</span></div>
<div align="JUSTIFY" margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie powiedziałem jej, Rogaczu. Zapytała tylko z ciekawości,
dlaczego byliśmy podrapani. Na co ja odpowiedziałem „Lunio”. To
wszystko. To jedno słowo. Nie powiedziałem jej nic więcej,
przysięgam. Nie powiedziałem, że byliśmy z nim w lesie podczas
pełni ani nic z tych rzeczy.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Ruby jest bystra, a przy tym wie o mojej… przypadłości –
odezwał się Remus. – To jej to ułatwiło. Wystarczy poskładać
kawałki informacji i już.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby ze słów <i>Lunio,
lykantropia,</i> i <i>podrapania</i> wyszła jej <i>animagia</i>,</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Nieważne, jak do tego doszła. Ważne, że doszła i nic więcej nie
możemy na to zrobić – do rozmowy dołączył Peter.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Eliksir zapomnienia – wypalił James.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie! – zaprzeczył Syriusz. – Przecież ona nic nie zrobi z tą
informacją! James, otrząśnij się. Wiem, że nawaliłem, nawet
jeśli to tylko jedno głupie słowo. Przysiągłem, że nigdy nikomu
nie powiem i złamałem przysięgę. Trzeba ukarać mnie, a nie Ruby.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Trójka
Huncwotów odwróciła się od Blacka i zaczęli szeptać. Syriusz
omal nie parsknął śmiechem. Po kilku minutach narady, James
spojrzał na przyjaciela z dezaprobatą, ale później uśmiechnął
się delikatnie.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Ty idioto. – Westchnął. – Masz szczęście, że cię kocham.
Zgodnie ustaliliśmy, że na razie jako pouczenie, „zabierzemy”
ci coś, o co dbasz najbardziej.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Syriusz
przełknął głośno ślinę zdezorientowany.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Ruby
na śniadaniu nie natknęła się na Huncwotów. Na pierwsze lekcje
nie uczęszczała z żadnym z nich, a na przerwie przed Obroną Przed
Czarną Magią nawet nie usłyszała o nich słowa. Aż się
zmartwiła. Tak bardzo przyzwyczaiła się do ich towarzystwa, że
czuła się dziwnie, nie słysząc krzyczącego w tle Jamesa.
Zapytała nawet Heliotropy, czy słyszała coś o Huncwotach, ale i
ona przyznała, że hogwarckie plotkary siedzą nadzwyczajnie cicho.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
A stało się coś? – zapytała zielonowłosa.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Właśnie tego próbuję się dowiedzieć. Wczoraj dowiedziałam się
o… ich sekrecie i chłopcy wściekli się na Syriusza, bo pomógł
mi się domyślić prawdy.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Czy ty się boisz, że coś mu zrobili? – zaśmiała się cicho.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie, bo wiem, że są przyjaciółmi i raczej nic by mu nie zrobili,
ale… Czy ty ich w ogóle widziałaś dzisiaj? Ich jest zawsze
wszędzie pełno, a teraz nagle zniknęli. Albo coś knują, albo coś
jest nie tak.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Chwilę
przed dzwonkiem, Ruby razem z Heliotropą skierowała się na OPCM.
Weszły do prawie pustej klasy. Tylko kilkoro uczniów siedziało już
na swoich miejscach. Dziewczyny zajęły miejsce w ławce w środkowym
rzędzie, tuż pod szkieletem niewielkiego smoka, który zawieszony
był pod sufitem.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Zabiłem go mieczem, ukradłem clownowi jacht i uciekłem! A co niby
miałem zrobić? – rozległo się po sali.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Clownowi? Dlaczego clownowi?</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie wiem. Może dlatego, że ich nienawidzę.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Ruby
odetchnęła z ulgą, kiedy skupiła się na głosach, a nie na
treści rozmowy i je rozpoznała. Przestała wpatrywać się w
szkielet nad sobą i wyprostowała się nieco zbyt gwałtownie. Heli
parsknęła śmiechem na jej reakcję.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
A mi się śniło, że miałem piknik z Lily na Marsie. – Uśmiechnął
się marzycielsko James. Huncwoci zbliżali się do ławki, w której
siedziały Ruby i Heli.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Mogę? – Usłyszała głos bliżej siebie. Spojrzała na prawą
stronę, gdzie siedziała Puchonka, a obok niej stał… Przez chwilę
zastanowiła się kto to był, ale sekundę później zauważyła, że
to Syriusz. Heliotropa zaśmiała się.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Co ci się stało w głowę? – zapytała. Syriusz wywrócił oczami
i oblizał wargi. Uniosła brwi, wyczekując na odpowiedź na swoje
pytanie.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Dziwne, że pyta mnie o to zielonowłosa dziewczyna. Oszczędź
sobie, Modliszko. To zamienisz się miejscem czy nie?
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Heli
pokręciła głową z niedowierzaniem i zabrała swoją torbę.
Usiadła w ławce z tyłu z Jamesem. Syriusz zadowolony z siebie
popatrzył na Ruby. Chciał się przywitać, ale wtedy zobaczył, że
dziewczyna zakrywa sobie usta dłońmi i powstrzymuje się od
śmiechu. W jej zielonych oczach zalśniły łzy.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Nawet ty? – jęknął Black.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Mogę dotknąć? – zapytała, kiedy ochłonęła. - Bo nie wierzę,
że to się stało.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie możesz. Przez dwadzieścia minut próbowałem sprawić, żeby to
jakoś wyglądało.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Naprawdę? To jest ta kara? Ja już myślałam, że coś ci zrobili!
– przyznała ze śmiechem. Syriusz po chwili uśmiechnął się
szeroko i spojrzał jej prosto w oczy.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Martwiłaś się? – Poruszył brwiami.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;"><i>Tak</i>,
przyznała w duchu. Martwiła się, a oni wymyślili coś tak
banalnego. Zaśmiała się pod nosem. Syriusz wyglądał komicznie w
krótkich włosach.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Huncwoci
wciąż nabijali się z fryzury Blacka. Nie zatrzymali dla siebie
nawet jednego żartu, który przyszedł im do głowy. Syriusz nie
wiedział, czy wyglądał aż tak źle, czy jego koledzy byli po
prostu złośliwi. To znaczy, byli złośliwi, ale nie wiedział czy
jednocześnie także źle wyglądał. Wiedział za to jedno: James
Potter nie powinien być fryzjerem, nawet jeśli byłby to ostatni
zawód na świecie, a on nie miałby za co kupić chleb. Syriusz wyrównywał sam sobie nierówne kosmyki
włosów wystające nad jego głowę. Nie ścięli go na łyso,
Merlinie broń. Aż tak okrutni nie byli. Zostawili mu niecałe pięć
centymetrów długości. Syriusz postanowił, że najbliższy wypad
do Hogsmeade przeznaczy na fryzjera.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Tyle mnie kosztuje twoja wiedza – powiedział do Ruby, kiedy
siedzieli w Wielkiej Sali na lunchu.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Daj spokój, w końcu wyglądasz jak człowiek. – Wzruszyła
ramionami.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Co prawda jak taki, który oberwał jakimś nieprzychylnym zaklęciem
i uciekł właśnie z Munga, ale jednak jak człowiek – zaśmiał
się Remus. Ruby zagryzła dolną wargę, powstrzymując uśmiech,
ale w końcu uległa i przybiła piątkę z Lupinem. – Odrosną,
Łapciu. Spokojnie – powiedział i zjadł na raz dwie kostki
czekolady.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Hm, a mnie zastanawia, dlaczego Lily się do mnie nie odzywa. Jakieś
pomysły? – James siedział przy stole tyłem. Łokciami opierał
się o stół, a nogi trzymał w przejściu między ławami domów.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Może nie podobał jej się piknik na Marsie – podrzucił Peter, na
co reszta zawtórowała śmiechem. James spiorunował go wzrokiem,
ale zaraz potem sam się cicho zaśmiał z żartu.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
I chciałbym wiedzieć, czemu znów się prowadza ze Smarkeusem – w
jego głosie nagle rozbrzmiała panika.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Spojrzeniem
śledził Lily, która dopiero weszła do Wielkiej Sali, a za nią
niczym cień dreptał Severus. Kiedy zajęli miejsce odległe od
Huncwotów, jednak przy stole Gryfonów, James wstał i ruszył w ich stronę. Usłyszał tylko
słowa Remusa: „Z tego nie wyjdzie nic dobrego”. Ruda i Snape
siedzieli niemal przy samym wejściu. James pospiesznie potargał
swoje włosy, poprawił na nosie kwadratowe okulary i włożył ręce
do kieszeni, tak że wystawały tylko kciuki<i>. Muszę rozegrać to
spokojnie</i>, powtarzał sobie w duchu<i>. Żadnych kłótni</i>.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Witaj, Evans. – Uśmiechnął się do niej czarująco, kiedy stanął
obok. – Snape. – Obdarzył go niechętnym spojrzeniem.</span></div>
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Potter – odpowiedział chłodno.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Potrzebujesz czegoś, James? – zapytała Lily. Odgarnęła kosmyk
rudych włosów za ucho, aż serce Jamesa przystanęło na chwilę.
Uwielbiał, kiedy tak robiła. James dosiadł się do nich.</span></div>
<div align="JUSTIFY" margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
<i>Miło cię widzieć, James.</i> Wzajemnie, Lily. Co u ciebie? <i>Ach,
u mnie nic nowego, a u ciebie, James?</i> – prowadził ze sobą
monolog, imitując na przemian głos Evans.
</span></div>
<div align="JUSTIFY margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;">-
Miło cię widzieć, James – Lily uśmiechnęła się sztucznie. -
Potrzebujesz czegoś? – James westchnął zrezygnowany.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Chciałem pogadać. To wszystko. Nie odzywasz się do mnie już od
kilku dni. Co się stało?</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Wiesz, co się stało.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Lily, na Merlina. Chodzi ci o Pringle’a? Przecież to było sto lat
temu, a i zdarzało nam się robić gorsze rzeczy i wszystko było w
porządku. Co się zmieniło?
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Lily
popatrzyła ukradkiem na Snape’a, który zajadał się kanapką i
udawał, że czytał gazetę, kiedy tak naprawdę przysłuchiwał się
rozmowie. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale zaraz potem
zrezygnowała z tego pomysłu. Spojrzała z powrotem na wyczekującego
odpowiedzi Jamesa. Niemal widział, jak w głowie obracają jej się
trybiki i ostrożnie dobiera słowa.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Ty się zmieniłeś, Potter – wyszeptała. Najwyraźniej nie
chciała, żeby Snape coś usłyszał. – Najpierw myślałam, że
na lepsze, ale potem przekonałam się, że jednak nie.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Przepraszam. To chcesz usłyszeć? Ja… Tęsknię za tobą, Evans –
uśmiechnął się i opuszkiem palca wskazującego musnął
delikatnie czubek jej nosa. Zdziwiona odsunęła nieco głowę, ale i
zarumieniła się. Westchnęła.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Ostatnia szansa, Potter – powiedziała poważnym tonem. James
uśmiechnął się jeszcze szerzej i energicznie wstał od stołu. –
Ostatnia – zaznaczyła. Potter zadowolony z siebie puścił
jej perskie oko i odszedł na swoje poprzednie miejsce.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Lily
położyła swoje zimne dłonie na policzkach, aby je schłodzić.
Czuła pieczenie i była pewna, że zaczerwieniła się albo miała
niepokojąco wysoką gorączkę. Niby James działał jej na nerwy, ale jednocześnie potrafił ją oczarować. Obok siebie usłyszała drwiący
śmiech. Spojrzała pytająco na Severusa. Kręcił głową z
dezaprobatą.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie wierzę, że ty ciągle dajesz mu <i>kolejną </i>szansę… - Snape
mówiąc to, nie patrzył się na nią, lecz dalej udawał, że czyta
gazetę.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Jego
brwi były zmarszczone, a usta zaciśnięte. Nos zmarszczył lekko.
Lily znała go już kilka lat i wiedziała, że taką minę robił,
kiedy był naprawdę zły. Zdała sobie sprawę z tego, że
przypatrywała mu się zbyt długo, próbując rozszyfrować jego
uczucia, więc speszona wbiła wzrok w stół. Dłonie złożyła i
włożyła między uda. Zastanawiała się, co odpowiedzieć
Severusowi.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Wiem, że nie masz z Jamesem dobrych relacji...</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Och, Lily, przestań. - Gwałtownie przygwoździł ręką gazetę do
stołu, w wyniku czego strony pogięły się. Blisko siedzący uczniowie popatrzyli na niego z niepokojem. Severus spojrzał na nią. -
Nasze relacje są takie, że albo mijamy się na korytarzu bez słowa, albo mijamy się na korytarzu, a chwilę później wiszę na drzewie.
Potter nie zmieni się. Nieważne, jak bardzo byś tego chciała.
Ludzie się nie zmieniają.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Lily
popatrzyła na niego, jakby wbił jej nóż w serce, a potem przekręcił go. Jej spojrzenie w
ciągu sekundy zmieniło się z obrażonego w lodowate. Ruda powoli
zbierała swoje rzeczy.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Czyli dla ciebie wciąż jestem brudną szlamą. Już rozumiem,
Severusie. Dziękuję, że mi w tym pomogłeś - powiedziała i wstała
z miejsca.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Lil, nie o to mi... - Snape nie zdążył dokończyć zdania,
a Lily już była w drodze do drzwi Sali Wejściowej. Miał
ochotę w coś uderzyć, ale jak zwykle udawał, że nic się nie
stało. Wyraz jego twarzy nie zmienił się, choć serce go bolało.
<i>Wszystko w porządku</i>, powtarzał sobie. <i>Wszystko w
porządku.</i></span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Wieczorem
Ruby przebywała w bibliotece. Musiała odrobić zadanie domowe z
transmutacji, za które zabierała się poprzedniego dnia. Zwykle, nawet za dnia, w
bibliotece nie było dużo ludzi, a wieczorem zostawali już tylko
nieliczni. Ruby rozejrzała się i zauważyła zaledwie trzy osoby
poza nią samą, wliczając w to bibliotekarkę. Uwielbiała
samotność i zapach starych książek. Chciała się tym delektować
tak długo, jak to tylko możliwe. Odetchnęła powoli i kontynuowała
pisanie pracy domowej. Już prawie kończyła.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Och, tutaj jesteś. Wszędzie cię szukałem. - Usłyszała.
Powstrzymała się od jęku niezadowolenia i uniosła wzrok na
Syriusza. Już zajął miejsce na krześle naprzeciw niej.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Co jest takie ważne, że nie może czekać i co zmusiło Syriusza
Blacka do przyjścia do biblioteki? - zapytała i odłożyła pióro.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Jak to co? Ty. - Uśmiechnął się szeroko, a w jego ciemnych oczach
pojawiła się iskierka radości.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Ruby
wciąż nie mogła się przyzwyczaić do jego nowej fryzury, ale w
duchu twierdziła, że wyglądał całkiem przystojnie. Szczególnie w ciepłym oświetleniu świec. Oczywiście,
nigdy nie powiedziałaby tego na głos. Uniosła brew z
powątpiewaniem.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Właśnie wpadliśmy z chłopakami na świetny pomysł - powiedział.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Na gargulce, wasze pomysły nigdy nie są świetne.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Ten jest. Chciałbym, żebyś była pierwszą osobą, którą
zaproszę na swoje urodziny. No może poza tamtymi debilami. - Wciąż
się uśmiechał. Wydawał się być podekscytowany.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
A gdzie?
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
W pokoju wspólnym. - Ruby parsknęła śmiechem.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
To teraz trzeba mieć zaproszenie, żeby wejść do pokoju wspólnego?
Jestem zaszczycona - uśmiechnęła się sztucznie i oparła łokcie
o ławkę.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie, ale... Oj, Ruby, to moje urodziny, dajże spokój. Nie będzie
mi tam siedzieć jakiś pierwszoroczniak. - Wzruszył ramionami i
przybrał podobną pozę do Ruby. Ruby westchnęła ciężko.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Niech ci będzie. A kiedy? - Odgarnęła włosy z twarzy.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Syriusz
popatrzył na nią wzrokiem zbitego psa. Zmarszczył brwi, jakby
urażony tym pytaniem. Nawet otworzył nieco usta ze zdziwienia, a
Ruby zaczęła się zastanawiać, co takiego powiedziała źle. W
końcu pokręcił głową ze śmiechem i stwierdził, że musiała
sobie żartować.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Czy ty chcesz powiedzieć, że nie wiesz, kiedy mam urodziny? - Popatrzył na nią przeszywającym wzrokiem, aż poczuła się nieco
winna.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam...</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Trzydziestego pierwszego października. Halloween. Noc Duchów. - Uśmiechnął
się tajemniczo, a uraza zniknęła z jego oczu.</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Ach, to wyjaśnia, dlaczego z ciebie takie dziwadło - powiedziała z
poważną miną.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Syriusz
próbował powstrzymać wpływający na twarz uśmiech. Wydął usta,
a potem przegryzł dolną wargę. W jego oczach widziała
rozbawienie, choć tak bardzo próbował je ukryć.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie mam pojęcia, za co tak bardzo cię lubię - pokręcił głową i
w końcu poddał się.
</span></div>
<div 0cm="" align="JUSTIFY" margin-bottom:="">
<span style="font-family: inherit;">Obdarzył
ją uśmiechem za milion galeonów i wstał z miejsca. Powoli
podszedł do wyjścia, a kiedy chwytał za klamkę, obejrzał się za
siebie. Ruby siedziała z głową podpartą na pięści i uśmiechała
się. Był z siebie dumny, z powodu postępów jakie robił z Ruby.
Widział, że z dnia na dzień, ona lubiła go coraz bardziej. Chciał
się nad tym głębiej zastanowić, ale z kolejnym krokiem uderzył
czołem w drzwi. Chwycił za klamkę, ale zapomniał za nią
pociągnąć. Jasne. Westchnął z zawstydzeniem i opuścił
bibliotekę.</span></div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-24585889337382829522014-09-06T08:59:00.000-07:002016-02-12T12:16:36.558-08:00Rozdział 12 - Konkurencja<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
<div class="show">
<i><span style="font-size: x-small;">Kilka słów od Devereaux</span></i></div>
<br />
<div class="hide">
<span style="font-size: x-small;">Oto jest! Zaledwie półtora miesiąca oczekiwania i już jest nowy rozdział! Jest też nowy szablon, nowe zakładki i nowe gify bohaterów, nowy tytuł bloga i superhipermegaekstracool ramka na ukrytą wiadomość! Czyż to nie wspaniałe? Jest tez <a href="http://myslodsiewnia-devereaux.blogspot.com/" target="_blank">NOWY BLOG</a>, na którym możecie przeczytać miniaturki mojego autorstwa! A, i jest jeszcze nowa zakładka <i>Sala Wejściowa</i>, czyli po prostu strona główna. Tyle nowości, zupełnie za darmo! A, przypomnę jeszcze o moim profilu na Google+, gdzie aktywnie dodaję wpisy dotyczące (i też nie) opowiadania, więc polecam dodać do obserwowanych (gadżet jest na samym dole blogu). A jak tam wy się macie? Jak tam nowy rok szkolny? Opowiedzcie mi, wyraźcie swoją opinię na temat rozdziału i odświeżonego wyglądu bloga w komentarzach. A teraz zapraszam do czytania!</span></div>
<br />
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Dyrektor wskazał go dłonią. Filch usiłował się
uśmiechnąć, ale ta próba spowodowała na jego twarzy tylko niezręczny grymas.
Rozglądał się po uczniach takim wzrokiem, jakby myślał o sposobach wymierzanej kary.
Argus Filch nie miał przyjemnej twarzy.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Proszę was o należyty jemu szacunek, a także o nie
sprawianie mu żadnych kłopotów w pracy. - Kontynuował i spojrzał na miejsce,
gdzie siedzieli Huncwoci. Cała czwórka uśmiechnęła się szeroko, pozorując
grzecznych uczniów. James posłał dyrektorowi buziaka.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Niektórzy zaczęli niezręcznie klaskać na powitanie
nowego woźnego, potem dołączyła się cała sala. Wszyscy myśleli, że może nie
będzie taki zły jak Pringle, choć pozory temu przeczyły. Nowy pracownik
zarumienił się na twarzy, pewnie onieśmielony takim śmiałym powitaniem. Po chwili
uczniowie wrócili do swojego śniadania.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Po jedzeniu Huncwoci i Ruby wpadli jeszcze do swoich
dormitoriów po kurtki, ponieważ na dworze się ochłodziło, a potem, grupą
składającą się z sześciu osób, wyszli do Hogsmeade. Heliotropa dołączyła się, ku
niezadowoleniu Blacka.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Tak jak planowali, najpierw zajrzeli do Pubu pod Trzema
Miotłami. Peter zamówił po kremowym piwie dla każdego.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Nie ma chyba nic lepszego niż piwo po ciężko
przepracowanym tygodniu - westchnął James po pierwszym łyku.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Napój bogów - poparł go Syriusz.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Przecież wy tylko odrabialiście szlaban, to nie mogło
być <i>aż tak </i>męczące? - zdziwiła się Heli.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Odrabialiśmy go przez <i>tydzień.</i> Rozumiesz?
Tydzień z tymi idiotami. - Ruby ukryła twarz w dłoniach zażenowana.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Ej, nie udawaj, że ci się nie podobało. - Syriusz
uśmiechnął się szelmowsko.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Hm, nie bardzo podobało mi się to, kiedy tonęłam. Ale
wiesz, to nic ważnego - udała obojętną i wzruszyła ramionami. Jej głos
przesączony był sarkazmem.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Wiesz, że nie zrobiłem tego specjalnie. - Uśmiech
spełznął z jego twarzy. Black wciąż czuł się nieco winny za ten incydent, ale
nie żałował ze względu na to, co stało się później. - Zresztą, każdy marzy o
takim seksownym ratowniku jak ja.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Ruby parsknęła śmiechem, ale nie komentowała tego. Po
trzech kremowych piwach zdecydowali, że pójdą przejść się po sklepach. Obowiązkowo
zajrzeli do Miodowego Królestwa, skąd każdy wyszedł z torbą pełną słodyczy.
Odwiedzili też sklep z rzeczami do Quidditcha.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Ruby, wyglądałabyś w tym świetnie - powiedział
Syriusz. Z wieszaka z ubraniami zdjął granatową koszulkę. Na przodzie widniał
napis <i>Mój chłopak jest pałkarzem</i>. Gdy tylko go przeczytała, spojrzała z
politowaniem na wyszczerzonego Blacka. Chciała rzucić uwagę, że nie tylko on z całego Hogwartu był pałkarzem, ale przeszkodziła jej w tym Heliotropa.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Muszę iść...<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Gdzie? - zainteresowała się Ruby.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Hm, do Sowiej Poczty i w ogóle.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Nie możesz poczekać chwilę? Pójdziemy z tobą -
zachęcała.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Niee, muszę iść teraz. Ale możemy się spotkać za
jakieś pół godziny pod sklepem Gladraga? - Heli odgarnęła zielone włosy z
twarzy. - Sama. Bez Blacka - zaznaczyła.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Nie wiem co kombinujesz, ale niech ci będzie - Ruby
zmrużyła oczy. Zadowolona przyjaciółka uśmiechnęła się szeroko i wyszła ze
sklepu.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Gdzie poszła Modliszka? - dopytywał Black. Ruby nie
odpowiedziała, tylko wzruszyła ramionami. - Taka szkoda... - powiedział, ale w
jego głosie nie było słychać żalu. Black nie lubił Heli. Jej entuzjazm i
ekscytacja działała mu na nerwy. - To kupujesz tę koszulkę? - powrócił do
tematu. Ruby spojrzała na niego spod byka. Syriusz odwiesił ubranie zrezygnowany.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Ruby pilnowała czasu, bo była całkiem ciekawa, co też
zielonowłosa dla niej szykowała. Może wyolbrzymiała sprawę i Heli chciała po
prostu spędzić z nią samotnie czas, ale ona znała swoją przyjaciółkę. Gdyby tak
było, zwyczajnie by jej o tym powiedziała .<br />
<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Po kilku minutach wyszli ze sklepu. Syriusz wyposażył
się w koszulkę portugalskiej drużyny Quidditcha, Armad z Bragi. Zawsze
podziwiał pałkarzy tej drużyny i właśnie opowiadał Peterowi przebieg ich
najlepszego meczu. Ruby też nie mogła się powstrzymać i razem z Remusem kupili
sobie koszulki Goblinów z Grodziska. Gadżety z tej polskiej drużyny były raczej
ciężko dostępne ze względu na popularność ich szukającego, Józefa Wrońskiego.
James zakupił lepsze rękawice do grania. Takich samych używał Fabius Watkins,
ścigający Srok z Montrose. Potter od zawsze admirował tego człowieka i odkąd
zobaczył te rękawice na wystawie, od razu zaczął oszczędzać na nie galeony.
Peter nie był wielkim fanem Quidditcha, dlatego nie kupił sobie nic, poza czekoladową miotełką.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Następnym przystankiem była księgarnia <i>Półka Paisleya</i>.
Chłopcy trochę marudzili, ale za namową Remusa i Ruby w końcu przekroczyli próg
sklepu. Księgarnia nie była duża, ale za to przytulna. Na środku pomieszczenia
leżał brzydki dywan w kwiatowy wzór. Po lewej i po prawej stronie pod ścianą
stały regały, tworząc półkola. Także regały służyły jako ściany oddzielające od
siebie inne działy literatury.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Ruby od razu wiedziała gdzie podejść. Od jakiegoś czasu
chciała kupić sobie egzemplarz <i>Bracia Krwi: Moje życie wśród wampirów</i> i <i>Mugole,
którzy zauważyli</i>. Bardziej zależało jej na tej pierwszej książce, bo
została wydana całkiem niedawno.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Podeszła do regału z nowościami, ale nie widziała na
nim upragnionej książki. Już nieco zrezygnowana zajrzała jeszcze na półki
oznaczone <i>Biografie i historyczne. </i>Stanęła na palcach, żeby zdjąć
czerwoną książkę ze złoconym tytułem na grzbiecie. Chwilę później w swoich
rękach trzymała egzemplarz o mugolach. Bez dłuższego zastanawiania, skierowała
się do kasy. Nagle poczuła całkiem mocne uderzenie w plecy. Książki upadły z
hukiem na podłogę. Ale to nie były jej książki.
<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Cholerny dywan! - usłyszała za sobą. - Na Merlina,
wszystko w porządku? - Ktoś położył dłoń na jej ramieniu. Odwróciła się, chcąc
zobaczyć mówcę. Był to całkiem młody mężczyzna z odrobiną zarostu na twarzy,
ale nie kojarzyła go z Hogwartu. Uśmiechnęła się, potaknęła i uklęknęła, żeby
pomóc mu zbierać książki z ziemi.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Już widzę kto mi zabrał książkę sprzed nosa -
zażartowała, trzymając w dłoni <i>Braci Krwi </i>i podała mu ją. Chłopak
patrzył na powieść przez chwilę, jakby się wahał, ale koniec końców wyciągnął po nią dłoń. Robił całkiem spore zakupy, bo na podłodze leżało ponad pięć
tomów.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Jak już mu pomogła, Ruby poszła do kasy i kupiła swoją
zdobycz. Była zaskoczona, kiedy zobaczyła Syriusza za sobą w kolejce.
Oczywiście, Black nie czytał nic ambitnego. Kupił sobie <i>Przewodnik po
Mistrzostwach Świata w Quidditchu</i>. Kiedy wyszli z księgarni, Syriusz zaczął
swoją gadkę.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Co się tam stało z tym kolesiem? - Wyjął ze swojej
torby długą, czerwoną żelkę i włożył do ust.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Potknął się o dywan.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Boli cię coś? Widziałem, jak książki uderzyły cię w
plecy.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Ruby spojrzała na niego zdziwiona. Syriusz naprawdę
brzmiał na zmartwionego.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Wszystko w porządku, Syriuszu.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Ale wiesz... Jak coś, to mogę ci zrobić świetny masaż
- uśmiechnął się figlarnie i uniósł brwi. W tym samym momencie objął ją
ramieniem za szyję.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Chyba nie skorzystam - pokręciła głową i strąciła
jego ramię.<br />
- Ej, idziemy do Zonka? - zawołał Remus.</div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Jeszcze pytasz, Lunatyku? Przecież to nasz obowiązek!
- ucieszył się James i prawie natychmiast tam powędrowali. Huncwoci już w
drodze sporządzali listę tego, co mają kupić. Były na niej łajnobomby, cukierki
powodujące przeróżne rzeczy, fałszywe znicze i inne produkty, których nie
potrafiła zapamiętać. Ruby nie zamierzała towarzyszyć im w sklepie, ale ten
znajdował się obok Gladraga, gdzie miała spotkać się z Heliotropą. Przy progu
drzwi Zonka Ruby oznajmiła Remusowi, że umówiła się z przyjaciółką i <i>niestety</i>
musi ich zostawić.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Lepiej idź, zanim Łapa cię dopadnie, bo wtedy pewnie
będzie chciał iść z tobą - zaśmiał się.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Ruby kiwnęła mu na pożegnanie głową i skierowała się do
rozwidlenia ścieżki. Przy nim, po lewej stronie stał sklep Gladraga, a za
zakrętem w lewo ciągnęła się kolejna linia domów i sklepów. Znajdowała się tam,
między innymi, Kawiarnia Pani Puddifoot.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Stanęła pod ścianą sklepu odzieżowego i czekała. Nie
spędziła samotnie długiego czasu, bo zza drzwi Gladraga wyszła Heliotropa. Ruby najpierw
zobaczyła jej zielone włosy, a zaraz za nią dwie inne czupryny. Nie rozpoznała
twarzy jej towarzyszy. Gdy Heli tylko ją zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko
ukazując dołeczki w policzkach. Jednego chłopaka pociągnęła za rękę, idąc w
stronę Ruby.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Ruby, jesteś! Pamiętasz, jak ci mówiłam o moich
wakacjach w Paryżu? - Gryfonka potwierdziła kiwnięciem głową. - Poznaj Pietro.
- Spojrzała na chłopaka, którego trzymała za rękę.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Pietro był blondynem i musiała przyznać, że był całkiem
przystojny. Francuz miał szeroką szczękę i dosyć ostre rysy twarzy. Włosy były
krótko przystrzyżone i uniesione w górę. Wysokie kości policzkowe sprawiały
wrażenie arystokraty, a pełne wargi wykrzywione w uśmiechu nieźle prezentowały
rząd białych, równych zębów. Typowy dobrze zbudowany blondyn o niebieskich
oczach. Nic dodać, nic ująć.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- A to jest Gabriel. - Wskazała na bruneta za nimi. Do
tej pory miał opuszczony wzrok, a w dłoniach trzymał kawałek papieru, który
najwyraźniej uważnie czytał. Uniósł głowę, kiedy usłyszał swoje imię i spojrzał
na Ruby.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Gabriel miał bardziej kwadratowy kształt głowy niż jego
przyjaciel, a także delikatniejsze rysy, choć nadal był nieprzyzwoicie
przystojny. Szeroką szczękę pokrywał jednodniowy zarost. Dolna warga była nieco
pełniejsza od górnej, a kiedy się uśmiechał, uśmiechały się też jego duże,
brązowe oczy. Kości policzkowe były wyraźne, ale nie aż tak wydatne jak u
Pietro. Włosy ułożył w najzwyklejszą krótką fryzurę, podnosząc przód
nieznacznie, aby kosmyki włosów nie opadały mu na czoło. Pomyślała o tych
wszystkich komplementach z jakimi Heli opisywała swoich nowych kolegów i
wyglądało na to, że wcale nie przesadzała.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Gabriel - przedstawił się. Z jego ust wydobył się
głos z bardzo silnym brytyjskim akcentem. Ruby zdziwiła się trochę, ponieważ z
tego co pamiętała, Heliotropa Gabriela poznała też we Francji i ostatnie czego
się spodziewała, to akcent brytyjski. Nie pytała o to jednak, tylko pośpiesznie
uścisnęła dłoń, którą Gabriel do niej wyciągnął i sama się przedstawiła.
Zauważyła, że nieco za długo mu się przyglądała i chłopak wisiał z
wyciągniętą ręką. - My się chyba już spotkaliśmy. - Spojrzał na nią, mrużąc
oczy.<br />
<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Ach, tak. W księgarni? - Rozluźnili uścisk dłoni, a
Gabriel nie uwolnił jej tak od razu. Ich ręce stopniowo wycofywały się, aż w końcu opuszki palców chłopaka i Ruby dotknęły się po raz
ostatni i rozstały ze sobą.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Tak, w księgarni - przytaknął, wciąż uśmiechając się
do niej. Ruby nie miała nic przeciwko temu. Jego uśmiech był całkiem przyjemny
dla oczu. - Tak czy inaczej, miło mi. Mam nadzieję, że plecy nie bolą.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Heli przestała słuchać. Zauważyła po przeciwnej
stronie, jak drzwi jednego ze sklepów otwierają się, a z niego wyszedł
Pettigrew. Była pewna, że zaraz wyjdzie reszta Huncwotów, dlatego popędziła
przyjaciół do ruchu. Nie chciała, żeby przybłąkał się do nich chociażby jeden z
nich. Kiedy skręcili w lewo, Ruby zrozumiała, co jej przyjaciółka ma zamiar
zrobić. Wyparowała na przód i pociągnęła zielonowłosą za ramię nieco na bok,
aby żaden z chłopców nie mógł usłyszeć.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- I jak wrażenia? - zapytała Heli uśmiechnięta od ucha
do ucha. Była bardzo zadowolona z siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Co ty planujesz, Heli? Bo jeżeli to jest to co myślę,
że jest, to ja się nie zgadzam - wyszeptała Ruby, ignorując wcześniejsze
pytanie.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Ruby, chcę tylko wypić kawę z tobą i z kolegami.
Mogłabyś się tak nie buntować? Nie rozmawiałyśmy prawie cały tydzień.
Zaszczycisz mnie godzinką lub dwoma? - spojrzała na nią błagalnie. Wtedy
Heli zrozumiała, że już ją ma i rozpromieniła się.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Niech ci będzie. Ale nawet nie próbuj mnie z nikim
swatać, jasne? - Pogroziła jej palcem. Puchonka mruknęła coś pod nosem, co zabrzmiało dla Ruby jak c<i>zuję, że nie będę musiała</i> i dołączyły do reszty.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
I tak jak Ruby się spodziewała, Heliotropa prowadziła
ich do Herbaciarni Pani Puddifoot. Było w niej tylko kilka osób, które nawet
nie zwracały na nich uwagi. Ruby odetchnęła z ulgą i przypomniała sobie, że to
obecność Syriusza jest powodem, dla którego wszyscy zawsze się na nią patrzyli.
Ale jego tutaj nie było i mogła choć przez chwilę żyć normalnie.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Usiedli przy większym stoliku w kącie lokalu. Zdjęli
kurtki, powiesili je na oparciach krzeseł i wzięli do rąk menu. Pietro i
Gabriel zamówili sobie kawę <i>crème</i><span style="font-style: normal;">,</span> typowo francuską. Ruby wzięła <em>Latte</em><em>, </em>a Heli dla odmiany zamówiła
sobie herbatę. Kelnerka odeszła z zapisanym zamówieniem.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Więc, co wy tutaj robicie? - zaczęła rozmowę Ruby.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Pamiętasz jak kilka dni temu mówiłam ci o niespodziance? - napomknęła
Heliotropa. - Właśnie o to mi chodziło.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Szczerze
mówiąc, Ruby dawno zapomniała o tamtej rozmowie, ale teraz doskonale ją
pamiętała. Puchonka była wtedy taka podekscytowana, a ona sama nie rozmyślała
nad tym.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Pietro ciągnęło do swojej dziewczyny, a ja stęskniłem się za Londynem -
wyjaśnił Gabriel, który siedział naprzeciwko niej.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Stęskniłeś się? - zmarszczyła brwi.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Kiedyś mieszkałem tutaj. Nie jestem Francuzem, jak Pietro. Ale więcej rodziny
mam we Francji niż w Anglii.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Tak myślałam, że masz brytyjski akcent. Ale chyba nie chodziłeś tutaj do
szkoły? - Odgarnęła włosy z twarzy. W tym samym momencie Mathilda przyniosła
ich zamówienia. Do każdej kawy dołączony był kawałek ciasta, na koszt firmy.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Do Hogwartu chodziłem przez niecały rok. Potem moja mama zmarła i z ojcem
przeprowadziliśmy się do babci, do Paryża. I chodziłem tam do szkoły. - Ruby
nie chciała mówić, jak przykro jej jest z powodu śmierci jego matki. Sama
nienawidziła, gdy słyszała podobne słowa od obcych ludzi na temat jej siostry.
Zwyczajnie wiedziała, że wcale nie było im przykro. Dlatego Ruby, nieco
zdezorientowana, zapytała ile Gabriel ma lat. Powiedział, że dwadzieścia.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
O
tym Heliotropa chyba zapomniała jej powiedzieć. Jasne, wspominała, że Pietro
jest starszy. Ale o ile dobrze pamiętała, mówiła, że dzieli ich tylko rok. Nie
mówiła o wieku Gabriela. Niby jej to nie przeszkadzało, ale zaraz potem
skarciła się w myślach. <em>Nie przeszkadza ci, bo wcale nie zamierzasz
angażować się w związki.</em><em> </em><em>Zresztą, nawet gdyby, cztery lata to wcale nie tak
dużo. Nie, nie ma żadnego „nawet gdyby”, Ruby. Ogarnij się.</em><o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- A gdzie się zatrzymaliście?<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Pierwszą noc spędziliśmy w Dziurawym Kotle, ale teraz znaleźliśmy całkiem ładny
mugolski hotel. Zamierzamy tam zostać, dopóki nie znajdziemy jakiegoś
mieszkania na czynsz.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Czyli zostajecie na dłużej?<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Pietro chciałby zostać do stycznia. Rodzice Heli zaprosili nas na święta, ale
jeszcze nie wiadomo czy do tego dojdzie.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
To ciasto jest pyszne! - skomentował głośno Pietro, jeszcze przeżuwając deser.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Wszystkie
spojrzenia skierowały się na niego, po czym obsługa wybuchnęła gromkim
śmiechem. Kelnerka zawołała wesoło, że to ich domowe i wszystkie oklaski
powinny powędrować do pani Puddifoot, właścicielki.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
To właśnie lubię w Anglii - wyznał Pietro. - Wszyscy tutaj są tacy otwarci, a
Francuzi nie wyściubiają nosa nawet w tak drobne sprawy, jak czyjaś opinia o
cieście.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Pietro
już zaplanował, że do hotelu zabierze ze sobą całą blachę wypieków pani
Puddifoot. Tymczasem Heliotropa odkryła, że jej ciasto ma w sobie inne owoce
niż były w deserze jej chłopaka. Wyszło na to, że Pietro miał truskawki,
Gabriel maliny, Heli jabłko, a Ruby gruszkę. Ruby uwielbiała maliny.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
To co, wracamy do Trzech Mioteł? - zaproponował James po zakupach u Zonka i
Gladraga.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Ja muszę jeszcze kupić nowe pióro i atrament - powiedział Peter.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Zanim
zaczął się rok szkolny Peter kupił trzy pióra. Do tego czasu jedno zgubił,
drugie wpadło mu przez przypadek do kociołka z eliksirem, a w drugim stępiła
się końcówka, przez co litery wyglądały na zbyt grube, a miejscami nawet
nieczytelne.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Huncwoci
więc poszli razem z nim do sklepu Scrivenshafta, który mieścił się prawie na
obrzeżach wioski. Po zakręcie w lewo przy rozwidleniu ścieżki, wystarczyło iść
ciągle do przodu. Sklep z piórami znajdował się po lewej stronie drogi, prawie
naprzeciwko Herbaciarni Pani Puddifoot.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Lunio, może pójdziemy na romantyczną randkę do Puddifoot, co ty na to? -
Syriusz uśmiechnął się do Remusa, udając, że go podrywa.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Z tobą, Łapo, to ja poszedłbym na koniec świata - odparł równie przekonująco,
po czym roześmiali się głośno.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Pff. Chodź, Peter... My... kupimy sobie romantyczny atrament do pióra, co ty na
no? - James udał obrażonego i zazdrosnego. Zamachnął głową, wyobrażając sobie,
że zarzuca długimi włosami i objął Glizdogona za szyję. Razem weszli do sklepu
i zostawili pozostałą dwójkę na zewnątrz.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Syriusz
i Remus czekali cierpliwie na powrót reszty Huncwotów. Oparli się plecami o
ścianę lokalu Scrivenshafta. Syriusz przypomniał sobie spotkanie z Ruby u
Puddifoot i uśmiechnął się mimowolnie. To wtedy otworzyła się przed nim.
Wspomnienie było tak realne, że przez chwilę miał wrażenie jakby Ruby naprawdę
tam siedziała. <i>Chwila.</i> Black zmrużył powieki.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
To mówiłeś, że gdzie Ruby poszła? - zapytał ostrożnie, wciąż wpatrując się w
okno herbaciarni.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Nie pytałem. Powiedziała, że umówiła się z Heli. A co? - Blondyn spojrzał na
skupioną twarz Blacka i powędrował za jego spojrzeniem. Lupin mógł zobaczyć tył
brązowej czupryny i pół twarzy towarzyszki chłopaka. Trochę zasłaniała ją ręką,
którą podpierała głowę, ale po samych oczach Remus mógł stwierdzić, że ta
kobieta to Ruby. A chłopak właśnie pakował w jej usta widelec z nałożonym
jedzeniem. Gest, który jeszcze wczoraj tak denerwował ją i Remusa.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Jednak pójdziemy na tę romantyczną randkę.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Ruby
nie chciała żeby to się stało, naprawdę. Gabriel zwyczajnie zaproponował jej,
żeby spróbowała jego ciasta i zanim zdążyła chwycić za swój widelec, Gabriel
chciał częstować ją ze swojego. Odmówienie w takiej sytuacji było by bardzo...
niezręczne. Ciasto jednak rzeczywiście było pyszne. Wyznała, że gdyby mogła, to
jadłaby maliny przez całe swoje życie.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Gabriel
z uśmiechem zamienił ich talerze, więc Ruby mogła jeść malinowe ciasto całkiem
sama. Tak, samolubnie, ale jakie dobre. Uznała to za miły gest z jego strony.
Uniosła filiżankę z kawą, żeby upić łyk.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Och, nie - usłyszała nieszczęśliwy głos Heli. Spojrzała na nią pytająco, a zielonowłosa
wpatrywała się w stronę drzwi. Ruby powędrowała tam wzrokiem i zakrztusiła się.
Do herbaciarni weszła czwórka chłopaków, uśmiechniętych od ucha do ucha.
Chłopcy nie wiedzieli o co im chodziło.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
O! Co za zbieg okoliczności! - Syriusz wydawał się być zdziwiony. Huncwoci
podeszli do ich stolika. Ruby zażenowana ukryła twarz w dłoniach.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Możemy się przysiąść? - zapytał James, ale tylko dla pozorów, bowiem, nie czekając
na odpowiedź, Gryfoni już brali wolne krzesła z pobliskich stolików i dołączali
się do stolika dziewczyn. Oczywiście Syriusz zajął miejsce najbliżej Ruby, to
ustalił z chłopakami zanim weszli do lokalu. Cudem, wszyscy pomieścili się przy
jednym stole.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Syriusz - przedstawił się i podał swoją dłoń nieznajomym. Podobnie zrobili
wszyscy inni, przez co jedyne, co dziewczyny miały przed oczami to zbiorowisko
wyciągniętych ku sobie rąk.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Gabriel. - Brunet uścisnął dłoń Blacka. Syriusz starał się nie okazywać tego,
jak bardzo zdziwił się, usłyszawszy to imię. Zacisnął szczękę.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Przez
sekundę wystraszył się, że będzie miał zawał, bo zabolało go coś w sercu.
Potrzebował trochę czasu, żeby zdać sobie sprawę z tego, że to była zazdrość.<em> </em><em>A więc
Modliszka dopięła swego</em><em>, </em>pomyślał.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Na
szczęście, niecałą godzinę później należało wracać do Hogwartu i ta cała
błazenada dobiegła końca. Gabriel i Pietro odprowadzili ich do Trzech Mioteł,
bo zaledwie kilka metrów dalej spotykali się wszyscy uczniowie. Huncwoci, a
zwłaszcza Syriusz i Remus nie opuszczali ich na krok. Gabriel nie przejmował
się nimi. Zaczął szukać czegoś w swojej torbie na zakupy. Tak, jak każdy myślący
czarodziej, rzucił na swoją torbę zaklęcie zmniejszająco-zwiększające, które
pozwalało na schowanie wielu rzeczy w małej torbie.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
O, znalazłem. To dla ciebie. - Ruby spojrzała na to, co trzymał w dłoniach i
uśmiechnęła się. Gabriel chciał jej oddać swój egzemplarz <em>Braci Krwi</em><em>.</em><o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Nie mogę tego wziąć. Książka jest twoja, ty za nią zapłaciłeś.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Gdyby było inaczej, to nie byłby prezent. - Starał się ją przekonać. - Chciałem
ci ją dać tak czy inaczej, ale ledwo ją kupiłem, a ciebie w księgarni już nie
było. Weź, to rekompensata - uśmiechnął się zachęcająco. - Proszę?<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Jest przeklęta czy coś w tym stylu? - Spojrzała na niego powątpiewająco.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Merlinie, myślałem, że się nie domyślisz... - Zrobił zawiedzioną minę. Ruby
roześmiała się i przyjęła prezent.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Dziękuję - powiedziała i przytuliła go delikatnie. Gabriel wzrostem był
troszeczkę niższy od Syriusza, ale niewiele to pomagało. Objęła go tylko jednym
ramieniem, bo w drugiej dłoni trzymała zakupy. To samo zrobił brunet. Nie
trwało to zbyt długo ani zbyt krótko, taki zwykły przyjacielski uścisk.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Pożegnała
się z nim i dołączyła do grupy uczniów, którzy już zaczynali powoli wracać do
Hogwartu. Ruby obejrzała się jeszcze, chcąc wypatrzyć czy idzie już Heli, ale
widziała, że jeszcze żegnała się z Pietro.<span style="font-style: normal;"> </span><i>Żegnała się,</i> czyli namiętnie całowała się
z nim. Obok nich stał Gabriel, który wychwycił jej spojrzenie. Drapał się po karku
i nie bardzo wiedział, co ze sobą zrobić. Widać było, że czuł się niezręcznie.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Udam, że tego nie widziałem - powiedział Syriusz, patrząc przed siebie. Przez
chwilę zapomniała, że Black jej towarzyszył.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Czego?<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Tych ostatnich dwóch minut - jego głos wydawał się spokojny, ale w środku
buzował. Ruby usłyszała za sobą szybkie kroki. Domyśliła się, że to Heli
dobiegała do nich. - Nie no, nie mogę! Mi zajęło to kilka tygodni, a ten koleś
daje ci książkę i już zasłużył na przytulanie się? - W sekundę ze spokojnego
tonu, przeszedł na pełen oburzenia. - Cholera, kupię ci całą księgarnię, jeśli
za każdą książkę w niej zawartą, raz mnie przytulisz!<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Ruby
była szczerze zdziwiona, ale jednocześnie próbowała powstrzymać uśmiech
wpełzający na jej twarz. Nie bardzo jej to wychodziło, bo mimo tego, że
zaciskała wargi, jej kąciki ust unosiły się i Syriusz zauważył to.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Z czego się śmiejesz? - zapytał już mniej oburzony. Ruby stwierdziła, że nie ma
sensu się więcej maskować, więc pozwoliła sobie na szeroki uśmiech. Na policzkach
zawitał delikatny rumieniec.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Z niczego. - Pokręciła głową. - Żart mi się przypomniał - skłamała.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Powiedziałem coś zabawnego?<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Po prostu... - Przegryzła dolną wargę. - Aż tak jesteś zazdrosny? Nawet o
głupie-<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Tak, jestem. - Jego ton teraz był już całkiem spokojny.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Chciałabym zauważyć, że to ty jesteś w związku, nie ja.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Syriusz
zastanowił się nad tym przez chwilę. Czy to było w porządku w stosunku do
Dorcas? Ten „związek” wydarzył się tak szybko, że przez chwilę nawet nie
wiedział, kiedy przestał być singlem. Lubił ją, ale to nie było nawet zbliżone
do tego, co czuł do Ruby. Nawet nie wiedział gdzie Dorcas się podziewała, a gdy
Ruby była chociażby kilka metrów od niego, niemal od razu czuł potrzebę
„odnalezienia” jej. Wiedział, że chwilowo nie miał u niej szans, ale
starał się. I wiedział tylko, że tak szybko nie przestanie.<o:p></o:p></div>
<div class="Firstlineindent" style="text-align: justify; text-indent: 0cm;">
<br /></div>
<div class="Firstlineindent" style="text-align: justify; text-indent: 0cm;">
Następnego dnia, nikt nie chciał się spóźnić na
transmutację. Pomimo tego, że odrobili szlaban za swoje poprzednie
czterogodzinne spóźnienie, McGonagall ostrzegła ich, że nie chcieliby tego
robić ponownie. I rzeczywiście nie chcieli.<o:p></o:p></div>
<div class="Firstlineindent" style="text-align: justify; text-indent: 0cm;">
Lily zjadła śniadanie w mgnieniu oka i od razu poszła
do dormitorium po książki na lekcję. W drzwiach do Wielkiej Sali minęła się z
Huncwotami, którzy dopiero na to śniadanie szli. James przywitał się z nią, ale
ona tylko niewyraźnie coś mruknęła w odpowiedzi.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Czy ona dalej jest na mnie zła za to, co zrobiliśmy Pringle'owi? - zdziwił się
Potter i zmierzwił swoje ciemne włosy.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Kto tam wie te kobiety... - westchnął Syriusz. We czwórkę zajęli miejsce przy
stole.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
O, czyżby problemy w związku? - zaśmiał się Peter.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Nie - zaprzeczył przedłużając ostatnią samogłoskę. - Po prostu ta Cahan-<o:p></o:p></div>
<div class="Firstlineindent" style="text-align: justify; text-indent: 0cm;">
Nie zdążył dokończyć zdania, jak poczuł uderzenie w
tył swojej głowy. Nie było zbyt mocne, ale mógł powiedzieć, że ani trochę nie
bolało.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Nie mów o mnie za moimi plecami. Co <span style="font-style: italic;">ta Cahan</span><i>? </i>- Odwrócił się i zobaczył
Ruby z rękami opartymi o biodra. Patrzyła na niego wyczekująco.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Ta Cahan, to wygląda po prostu olśniewająco - uśmiechnął się szeroko. Była
ubrana w zwykły mundurek szkolny, jednak dziś nie założyła na siebie tego
ciemnego sweterka. Brązowe włosy opadały jej na ramiona, a jedyny makijaż, na
jaki dziś się zdecydowała, to pomalowane rzęsy. Dlatego spojrzała na Blacka z
powątpiewaniem, bo wiedziała, że zdecydowanie nie to chciał powiedzieć. - I
bylibyśmy wielce szczęśliwi, mając cię przy naszym stole - brnął dalej.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Niezłe wybrnięcie - skomentował Remus i wziął wielki kęs kanapki.<o:p></o:p></div>
<div class="Firstlineindent" style="text-align: justify; text-indent: 0cm;">
Ruby wywróciła oczami. Syriusz przesunął się w bok,
robiąc jej miejsce obok siebie. Chcąc nie chcąc, usiadła obok.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Mogę tylko zapytać, dlaczego byliście wczoraj takimi idiotami? - Położyła sobie
na talerz ostatniego cynamonowego tosta. Cała czwórka wiedziała o jaki moment
chodziło Ruby.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Cóż... Muszę wiedzieć z kim umawia się moja<em> </em><em>BFF</em><em>.</em> - Zaśmiał się Remus i napił
się ze swojej szklanki.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Ja muszę znać swoją konkurencję. - Podczas gdy Ruby patrzyła się z oburzeniem
na Remusa, Syriusz wziął gryza jej tosta, po czym odłożył go na talerz. Ruby w
ostatniej chwili zauważyła to i uderzyła go pięścią w ramię. Zbyt lekko, żeby
go to zabolało.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Gdyby to była Lily, zrobiłbym to samo - wyznał James.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Eee... Pewnie pobiliby mnie i zamknęli w lochach gdybym tego nie zrobił -
powiedział Peter z całkiem poważną twarzą. Ruby przeraziła się nieco, że Peter
mówi całkiem serio, ale ten potem roześmiał się i żartował sobie z jej reakcji.
Nigdy nie słyszała, żeby Pettigrew śmiał się tak głośno. W międzyczasie,
Syriusz znów próbował podkraść Ruby jedzenie. Uderzyła go w dłoń.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Zostaw mojego tosta!<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
To bardzo dobry tost! Nie zauważyłem ich tam wcześniej. - Zrobił zawiedzioną
minę. Zwykle, magicznym sposobem, pojawiłoby się na stole ich co najmniej tuzin, ale do lekcji (a tym samym końcem śniadania) pozostało dwadzieścia
minut, dlatego jedzenie powoli przestawało się pojawiać.<br />
<o:p></o:p></div>
<div class="Firstlineindent" style="text-align: justify; text-indent: 0cm;">
Ruby wzięła książki ze sobą, więc nie musiała wracać
do dormitorium, w przeciwieństwie do Huncwotów. Skierowała się od razu do klasy
transmutacji, gdzie swoje miejsca zajmowało już kilkoro uczniów. Między innymi
Lily, która zachłannie czytała swój podręcznik.<o:p></o:p></div>
<div class="Firstlineindent" style="text-align: justify; text-indent: 0cm;">
Ruby usiadła na swoje miejsce. Wkrótce dołączył do
niej Remus, a za nimi usiedli Syriusz i James. Gdy zegar wybił godzinę
dziewiątą, a wszyscy uczniowie byli już w sali, po schodkach prowadzących na
podest nauczyciela, wbiegł kot. Stawiając krok na ostatnim z nich, zaczął
rosnąć, aż przybrał postać profesor McGonagall.<o:p></o:p></div>
<div class="Firstlineindent" style="text-align: justify; text-indent: 0cm;">
Ta sztuczka nigdy się nie nudziła uczniom. Wciąż w
tle słychać było westchnienia podziwu. Ruby oparła głowę na nadgarstku i
zastanowiła się, jak to jest być animagiem. Czy to boli jak się zmieniasz? Z
pewnością było to trudne do opanowania, ale pomyślała z ciekawością, jakim
zwierzęciem byłaby ona sama. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiała, ale
teraz, gdy o tym myślała wydawało się to całkiem fajną opcją. Może szwendałaby
się nocami po Hogwarcie i nikt nie zdawałby sobie z tego sprawy? Może nawet
dorównałaby Huncwotom wiedzą o tajnych przejściach szkoły... Może mogłaby
wymykać się ze szkoły nocą, całkiem niezauważona. Zerknęła ukradkiem na Remusa,
który dokładnie przysłuchiwał się słowom McGonagall. Ruby była zbyt zajęta
rozmyślaniem, ale kiedy chciała przestać, do jej głowy zawitał kolejny pomysł.
Szaleńczy pomysł. Co jeśli w postaci animaga, mogłaby towarzyszyć Remusowi
podczas pełni?<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Panno Cahan. - Ruby poderwała głowę.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Tak? - Serce przyśpieszyło jej ze zdenerwowania. Przecież w ogóle nie słuchała
o czym mówiła profesor! Przełknęła nerwowo ślinę, próbując przypomnieć sobie o
czym rozmawiali na poprzedniej lekcji.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Powyżej Oczekiwań, brawo. - McGonagall podłożyła jej pod nos kawałek pergaminu.
Ruby przyjrzała się jemu i z ulgą stwierdziła, że nauczycielka rozdawała im ich
ostatni sprawdzian. - Jak na razie, pani i panu Blackowi opłaciła się nocna
nauka - uśmiechnęła się delikatnie. Tak delikatnie, że niemal niezauważalnie,
ale jednak. Kontynuowała rozdawanie prac.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Ruby
odwróciła się do Syriusza. Uniósł brwi.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Jak widać, pracujemy razem całkiem dobrze - wyszeptał zadowolony.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Co dostałeś?<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Zadowalający - uniósł głowę dumnie.<o:p></o:p></div>
<div class="Firstlineindent" style="text-align: justify; text-indent: 0cm;">
Gdy Ruby odwracała się z powrotem twarzą do
nauczyciela, przez sekundę widziała piorunującą ją wzrokiem Dorcas, która
siedziała w środkowym rzędzie. <i>Nocna nauka z Blackiem</i> chyba dała jej do myślenia.<o:p></o:p></div>
<div class="Standard" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="Firstlineindent" style="text-align: justify; text-indent: 0cm;">
Po drugiej po południu, Huncwoci, Ruby i Heliotropa
usiedli pod drzewem przy jeziorze z widokiem na stadion Quidditcha. Jedli
lunch. Jak na końcówkę września, a początek jesieni, na dworze było całkiem
gorąco. Jeszcze dzień wcześniej musieli nosić kurtki, a teraz rozpinali koszule.<br />
-
Zaraz się roztopię - powiedziała Ruby i rozłożyła się na trawie w cieniu.</div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
I my mamy mieć w tym trening, Rogaczu? - jęknął Syriusz i zdjął z siebie
koszulę. Pod spodem miał tylko biały podkoszulek.<o:p></o:p></div>
<div class="Numbering1" style="text-align: justify;">
-
Nie mieliśmy treningu już od dłuższego czasu, przyda nam się chociaż jeden. Nie
marudź. Chodź, pójdziemy się przebrać.<o:p></o:p></div>
<div class="Firstlineindent" style="text-align: justify; text-indent: 0cm;">
Syriusz westchnął ciężko, ale wstał, mrucząc coś pod
nosem. Razem z Jamesem poszli do swojego dormitorium. Po drodze Black jęczał
coś jeszcze o pogodzie, że mu się nie chce i tak dalej, ale James przestał
słuchać już dawno temu. Weszli do swojej sypialni i wyjęli stroje do
Quidditcha.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Popatrzyli
na siebie porozumiewawczo. Nie ma mowy, żeby ubrali te długie spodnie i jeszcze
ochraniacze na to.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Wiesz... To tylko trening. - James wzruszył ramionami i wrzucił spodnie z
powrotem do kufra. Zamiast nich wyjął spodenki sięgające do kolan, to samo
zrobił Syriusz.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Ostatnim razem, kiedy tak powiedziałem, zrobiłeś mi cały wykład o tym, jak
ważne jest ćwiczenie gry w prawidłowym stroju.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Dobra, cicho tam. Weź zwykłą koszulkę i spodenki. Tym razem zrobię wyjątek -
uśmiechnął się i pokręcił głową. - Czasami gadam głupoty, ale zawsze jest w
nich choć trochę racji.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
To jest głupota, bo to zdanie nie ma najmniejszego sensu.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
A od kiedy ty jesteś taki mądry?<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz
zdjął podkoszulek i rzucił go na swoje łóżko. Przebrał się w czerwony t-shirt,
z którego poodcinał rękawy i w zwykłe żółte spodenki, sięgające do kolan. W
końcu to barwy Gryffindoru. Potter ubrał się całkiem podobnie, ale oprócz tego
założył też rękawice. Wzięli ze sobą swój sprzęt do Quidditcha i ruszyli na
boisko.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie nazywano by ich Huncwotami, gdyby na to nie zasłużyli. James z
łobuzerskim uśmieszkiem zaproponował Syriuszowi wyścig. Kto pierwszy doleci na
miotle z siódmego piętra do szatni przy boisku będzie mógł "rzucić
wyzwanie" drugiemu i nikt nie może odmówić wykonania zadania. Zaznaczyli
jednak, że należy przelecieć przez Salę Wejściową, aby nikt nie oszukiwał i nie
użył okna.</div>
<o:p></o:p>
<br />
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Jesteś pewien, Rogaczu? Mam szybszą miotłę, możesz tego pożałować.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Dasz mi pięć sekund przewagi. - James już przekładał nogę nad swoją miotłą.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Trzy i ani chwili dłużej - targował się Black. - I żadnych ukrytych przejść. -
Usiadł na miotle, zacisnął na niej dłonie i pozwolił Jamesowi wyruszyć
pierwszemu. W myślach odliczył trzy sekundy i wyrwał do przodu. Już sam
początek nie był prosty, bowiem musieli zlecieć z krętych schodów, którymi
wchodziło się do Wieży Gryffindoru. Po mniej więcej trzydziestu sekundach
Syriusz siedział Jamesowi na ogonie. Gdy przelecieli obok Flitwicka, nauczyciel
okręcił się wokół własnej osi przez podmuch wiatru spowodowany szybkością
Huncwotów. Wszyscy oglądali się za nimi, gdy wlecieli na błonia. James
zauważył, że Syriusz był z nim prawie na równi.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
O, cholibka. Jak Gabriel dostał się na teren Hogwartu?! - Potter wskazał mu
ruchem głowy miejsce, w którym poprzednio siedzieli z dziewczynami. Jego
zasadzka zadziałała i Syriusz zwolnił od razu, aby przyjrzeć się sytuacji. Gdy
Potter był już kilka metrów przed Blackiem, ten ocknął się i przyśpieszył.
Jednak z ulgą stwierdził, że na błoniach nie widział żadnego Francuza. Wiatr
targał mu włosy i ubrania, ale było to dosyć przyjemne, zważywszy na panujący
gorąc. James natomiast był wniebowzięty, kochał wiatr.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Potter
wleciał za materiał pokrywający konstrukcję przy boisku. Tam właśnie były
szatnie. Od środka przypominało to kilkuosobowy namiot. Przy drewnianej
podpierającej kolumnie stała zielona tablica. Na niej, już trwale, rozrysowane
było boisko Quidditcha. Drużyny mogły rozpisywać swoją strategie, pozycje.
Niektórzy wykorzystywali ją też do własnych celów i kredą wypisywali i rysowali
najróżniejsze rzeczy.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
W
szatni siedziało już kilka osób. Spojrzeli na Jamesa zdziwieni przez jego nagłe
przybycie. Syriusz zawitał kilka sekund później i ledwo wyhamował, nie chcąc
wpaść na przyjaciela.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Oszukiwałeś. - Syriusz zsiadł z miotły i przeczesał palcami włosy. Nie
powiedział tego oskarżycielsko, czy z pretensjami. Gdyby to Syriusz prowadził i
doganiałby go James, zrobiłby dokładnie to samo.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
No, może trochę. - Wzruszył ramionami. - Ale wygrałem, a to zn-<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Potter! - usłyszał wołanie i po chwili zobaczył zdenerwowanego Doriana Dulutha.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Jakiś problem? - Spojrzał na niego pytająco.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Nawet całkiem spory. Na boisku trenują już Krukoni. Mają zezwolenie od
Flitwicka.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Co?! - Potter nie mógł uwierzyć własnym uszom.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Zacisnął
dłonie w pięści i stanowczym krokiem wyszedł na boisko. Jego drużyna podążyła
za nim. I rzeczywiście. Na środku boiska przy skrzyni z piłkami stał Frank
Fitzgerald, kapitan drużyny Ravenclaw. Był już gotów wypuszczać kafle.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Frank! - krzyknął James. Chłopak o blond czuprynie odwrócił się w stronę
drużyny Gryfonów.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Och. Cześć, James. Co wy tutaj robicie? - Oparł dłonie o biodra.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Zabawne, bo miałem pytać o to samo. Zarezerwowaliśmy boisko już kilka dni temu.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Jeśli chcesz to pokażemy ci zezwolenie. Zresztą nasz trening jest nieco
ważniejszy niż wasz, bo to nie wy gracie mecz za niecałe dwa tygodnie, ale my.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
W nosie gargulca mam wasze zezwolenie, my byliśmy pierwsi! - dołączyła do
dyskusji Anastazja.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Nie wciągaj w to gargulców, Leon. Nie chcieliśmy wam robić niczego na złość,
nie wiedzieliśmy, że wy tutaj będziecie. Podejdźmy do tego racjonalnie -
zaczął, a słysząc to Potter przewrócił oczami. Oto włącza się Krukoński
instynkt Fitzgeralda. - Możemy zagrać krótki mecz, taki dla praktyki. I my i wy
sobie poćwiczycie. Albo pół godziny my ćwiczymy w powietrzu, wy robicie sobie
jakieś ćwiczenia na ziemi, a potem się zmienimy. Co wy na to?<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Chcąc
nie chcąc Gryfoni przystali na drugą opcję. Nie tylko James i Syriusz nie
założyli pełnego stroju do gry, ale ku ich zdziwieniu zaledwie dwie czy trzy
osoby założyły na siebie wszystkie szaty. Jednak nawet te osoby, gdy zobaczyły,
że kapitan zezwala tym razem na nieregulaminowy strój, ściągnęły ciążące im
rzeczy. I właśnie z powodu niepełnego ubioru mecz towarzyski byłby zbyt
niebezpieczny, dlatego odrzucili tę propozycję.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Potter
nie bardzo wiedział, co jego drużyna miała ćwiczyć bez mioteł. Kazał im przebiec
kilka kółek wokół boiska. Oprócz tego pałkarze musieli wyćwiczyć swoje mięśnie
u rąk, dlatego wykonywali pompki. Obrońcom pomógł ćwiczyć refleks, jednak
zamiast używać kaflów posłużyli się niewielką kulą iskier z różdżki. Gdy obrońca
dotykał prowizorycznej piłki, iskry znikały na znak udanej obrony. Ścigający
używali różdżek żeby kontrolować kulę i rzucali nią w stronę obrońcy. Nie
byłoby tak źle, gdyby nie musieli tyle biegać.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Nie
odzwierciedlało to prawdziwego treningu w powietrzu, ale James bardzo chciał
żeby ten się jednak odbył. Chociaż w małym stopniu. Z zazdrością i
poirytowaniem spojrzał na grających Krukonów. Westchnął i podszedł do pałkarzy
rozciągających się na poboczu boiska.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Hej. - James klepnął Syriusza w plecy, a drugą dłonią złapał za ramię Doriana.
- Mam sprawę do was. Wiecie, chciałbym uniknąć połamanych kości na następnym meczu.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Syriusz
i Dorian spojrzeli się na siebie. Syriusz próbował wyczytać z twarzy Dulutha o
czym chłopak myślał, ale długo nie musiał się
zastanawiać, bo ten przemówił:<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
-
Dopóki Black nie ma problemów do mnie, dopóty ja nie mam problemów do niego. -
Wzruszył ramionami.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
<em>-</em><em><span style="font-style: normal;"> Okej,
fajnie. Ja już dopilnuję, żeby nie miał do ciebie problemów – spojrzał porozumiewawczo
na Syriusza, a on wywrócił oczami. James jeszcze raz poklepał ich po plecach i
odbiegł truchtem do reszty ścigających. <o:p></o:p></span></em></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
<em><span style="font-style: normal;">Black schylił się w
ćwiczeniu rozciągającym, tak aby mógł dotknąć dłońmi ziemi u swoich stóp. Kiedy
tylko się podniósł w kilka metrów od siebie zobaczył uśmiechniętą Dorcas z
koleżankami. Zawołała go i pomachała. Syriusz podszedł do niej, zamienili kilka
słów, powiedział, że musi wracać do treningu, a Dorcas pocałowała go krótko.
Jej koleżanki zapiszczały podekscytowane, a Syriusz wrócił na swoje poprzednie
miejsce. Stał odwrócony plecami do swoich „fanek”<o:p></o:p></span></em></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
<em><span style="font-style: normal;">- Ruby już ci się
znudziła, Black? – zagadał kpiąco Dorian.<o:p></o:p></span></em></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
<em><span style="font-style: normal;">- Nigdy – pokręcił głową.
– Nie łudź się, Duluth. To ciebie nie widziałem w pobliżu. – Zaczął rozciągać
ramiona, przyciągając do brody wyprostowaną w łokciu kończynę. <o:p></o:p></span></em></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
<em><span style="font-style: normal;">- Ale jeszcze
zobaczysz. – Dorian mrugnął do niego i przygotował się do robienia pompek.
Wtedy Syriusz pomyślał o tym całym Gabrielu. W nim widział zagrożenie, nie w
Dorianie. Zacisnął wargi i usiadł na trawie obok Gryfona.<o:p></o:p></span></em></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
<em><span style="font-style: normal;">- Lepiej się
pospiesz, bo z czasem twoje szanse maleją. – Dorian spojrzał na niego pytająco.
– Do akcji wkracza trzeci. Gabriel </span></em><em>Jakiśtam</em><em><span style="font-style: normal;">. – Oplótł kolana
ramionami.<o:p></o:p></span></em></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
<em><span style="font-style: normal;">- Mhm – mruknął i
przerwał robienie pompek. – Nie mówiłbyś mi tego, gdyby był on </span></em><em>zagrożeniem</em><em><span style="font-style: normal;"> tylko dla
mnie. Czyli ty też masz w tym jakiś interes – spojrzał na Blacka. – Albo…
zagraża też tobie. – Bardziej stwierdził niż zapytał. Kiedy zobaczył oznaki
wahania na twarzy Huncwota, roześmiał się. – A niech mnie. Niemożliwe stało się
możliwe. Ktoś jest lepszy od Syriusza Blacka – pokręcił głową z rozbawieniem. <o:p></o:p></span></em></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
<em><span style="font-style: normal;">- Nieważne. Chodzi mi
o to, że razem możemy skierować go na inny tor…<o:p></o:p></span></em></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
<br />
Ruby, Heliotropa,
Remus i Peter wciąż siedzieli pod drzewem na błoniach. Właśnie przebiegła obok
nich grupka podekscytowanych dziewczyn, które piskiem rozmawiały o tym, że
Syriusz Black biega po boisku bez koszulki. Szybkim krokiem zmierzały właśnie w
kierunku boiska od Quidditcha.</div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Nie chcesz popatrzeć,
Ruby? – nabijał się Lupin. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Nie bardzo. Jestem
pewna, że jego fanki mu wystarczą. Chyba że ty chcesz, Remusie? – zapytała z
całkowitą powagą. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Wiecie, on tak naprawdę
nie lubi tej całej „sławy” – zaczął Peter. – Powiedział mi kiedyś, że wolałby
być zwyczajnym chłopakiem niż tym, kto ciągle przyciąga uwagę. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Syriusz Black tak ci
powiedział? – zdziwiła się Heliotropa. – <i>Ten</i>
Syriusz Black?<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Tak. Co prawda po
kilku ognistych, ale powiedział. – Wyjął z kieszeni spodni czekoladowego
batonika i zaczął go rozpakowywać. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Kto go tam wie… -
mruknęła Ruby i zaczęła podnosić się z ziemi.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Och, czyli jednak
idziesz pooglądać półnagiego Blacka? – Heli spojrzała na nią z nadzieją w
oczach. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Heli, twoje
spojrzenie mnie martwi, ale nie. Nie idę oglądać półnagiego Blacka i miejmy
nadzieję, że nigdy nie będę musiała tego robić. Idę do skrzydła szpitalnego,
dziś pomagam pani Pomfrey.<br />
Pożegnała się z
przyjaciółmi i poszła prosto do Hogwartu. Na odchodne usłyszała jeszcze słowa
Heli: Każdy chce zobaczyć dobre mięśnie!</div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Minęło kilka minut,
jak znalazła się w skrzydle szpitalnym. Przywitała się z pielęgniarką i
oczekiwała na jej polecenia. Dziś nie było wielu uczniów wymagających pomocy,
jedynie chłopak z gorączką i dziewczyna, która naciągnęła sobie ścięgno podczas
treningu. Ruby dowiedziała się od niej, że aktualnie dzielili boisko z
Gryfonami, a ona dzielnie obroniła swoją przyjaciółkę z drużyny Griffindoru
przed nadlatującym na nią tłuczkiem, choć grała na całkiem innej pozycji. Pani
Pomfrey dała Ruby magiczną maść, aby rozsmarowała Krukonce na ramieniu. Wykonała
polecenie, a ból dziewczyny od razu zniknął. Niestety była to końcówka maści i
pielęgniarka wysłała po nią (i przy okazji wszystkie inne kończące się zasoby)
Cahan, do profesora Slughorna. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Dlatego Gryfonka
zeszła do lochów, tam gdzie odbywały się lekcje eliksirów i gdzie spodziewała
się zastać profesora. I rzeczywiście, Ślimak tam był, tyle że nie sam. Po
lekcjach w określone dni, odbywały się zajęcia dodatkowe z eliksirów. Nie
chodziło na nie dużo ludzi. W tamtym momencie, w klasie przebywało około
sześciu uczniów. W oczy rzuciły jej się rude włosy. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- W czym mogę pomóc,
panno Cahan? Bo z pewnością nie przyszła pani na zajęcia dodatkowe? –
uśmiechnął się szeroko Slughorn. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Pani Pomfrey kończą
się eliksiry. Mam zapisane, czego potrzebuje. – Podała mu kawałek pergaminu.
Nauczyciel założył okulary i wziął listę od Ruby. Zmarszczył brwi, próbując się
rozczytać. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Poczekaj, proszę,
chwilkę – powiedział i małymi krokami wyszedł z klasy, wciąż wpatrując się w
pergamin. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Ruby westchnęła i
oparła się biodrem o biurko nauczyciela. Nie chciała się patrzeć na uczniów zajmujących
stanowiska, bo nie chciała nawiązać niezręcznego kontaktu wzrokowego z Lily.
Ciekawość jednak zwyciężyła i po kilkunastu sekundach wpatrywania się w
podłogę, szybko rozejrzała się po klasie. Przy kociołkach napotkała Destiny - największą
plotkarę Hogwartu-, Chimerę, która posłała jej groźne spojrzenie, Franka
Longbottoma, Milesa Murraya i Lily. Oprócz nich, po klasie ciągle chodziła
dwójka uczniów – Severus Snape i Regulus Black. Oni niewątpliwie pomagali całej
reszcie. Regulus spojrzał na nią i uśmiechnął się półgębkiem. Ruby nie
wiedziała, jak zareagować, dlatego nieśmiało odwzajemniła gest i opuściła
wzrok. Nie chciała mieć kolejnego Blacka na głowie. Severus zdecydowanie
częściej zatrzymywał się przy stanowisku Lily. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Po chwili Slughorn
wrócił z kociołkiem pełnym flaszek z eliksirami.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Jest tutaj wszystko,
prócz eliksiru Szkiele-Wzro. Powiedz pani Pomfrey, że będzie dopiero jutro po
południu. – Wręczył Cahan ciemny kocioł. – Czy znajdzie się gentleman, który pomoże
panience Cahan? – zwrócił się do klasy. Ruby otworzyła usta, żeby
zaprotestować, ale już zgłosił się ochotnik. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Dam sobie radę,
dziękuję. – Pośpiesznie chwyciła kociołek w obie dłonie. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Nalegam. – Regulus spojrzał
na nią swoimi szarymi oczami. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Uniósł brwi
wyczekująco i wyciągnął ku niej dłoń, aby przejąć trzymany ciężar. Nawet nie
czekał, aż ta odda mu go sama. Chwycił za rączkę, opuszkami palców muskając jej
dłoń. To spowodowało, że szybko się wycofała. Za jego plecami natknęła się na
spojrzenie Lily, pełne rozbawienia. <i>Ciekawe
co ją tak rozśmieszyło</i>, pomyślała. Ruby i Regulus wyszli z klasy. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Na pierwsze czy na
trzecie piętro? – zapytał, kiedy opuścili lochy. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Trzecie. Naprawdę,
nie musisz. Mogę rzucić zaklęcie na kocioł, przez co będzie lekki. A ty możesz
wrócić do uczenia młodych umysłów. – Uśmiechnęła się i odgarnęła włosy z
twarzy. Weszli po schodach.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Tylko im pomagam,
nic wielkiego. – Wzruszył ramionami. – Poza tym, używanie czarów poza lekcjami
jest wielce niewskazane – powiedział, imitując cienki głos Flitwicka,
nauczyciela zaklęć. Ruby powstrzymała się od śmiechu.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Pomocny z ciebie
chłopak, Black. – Poczuła się dziwnie, zwracając się do kogoś per Black, nie
widząc przed sobą figlarnego uśmiechu Syriusza. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Cóż… My, Blackowie,
jesteśmy urodzonymi gentlemanami. – Ukłonił się niezbyt nisko.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Z pewnością –
mruknęła nie do końca przekonana. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Dotarli na trzecie
piętro i skręcili w korytarz prowadzący do drzwi lecznicy. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Już wiem, czemu
Syriusz ciągle o tobie mówi.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- A mówi? –
zmarszczyła brwi. Poczuła jak rumienią się jej policzki. – Nie widziałam
jeszcze, żebyście ze sobą rozmawiali.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Ale rozmawiamy, mamy
swoje sposoby. Wiesz, on nie jest taki zły, za jakiego go masz – uśmiechnął się
tajemniczo. Wtedy dostrzegła między nimi wszelkie podobieństwo. Syriusz
błyszczał bardzo podobnym lub nawet tym samym uśmiechem. Regulus postawił
kociołek na podłodze, kiedy zatrzymali się przed drzwiami do izby.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Więc… Powiesz mi
czemu o mnie mówi? – Ruby spojrzała na niego zachęcająco.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Wybacz, obowiązki
wzywają. – Włożył ręce do kieszeni spodni. - Muszę wracać do uczenia młodych
umysłów. – Zachował poważną minę. Ruby wywróciła oczami i pokręciła głową z
niedowierzaniem. – Trzymaj się, Ruby – pożegnał się i odwrócił na pięcie. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Kilka godzin później
Ruby zawitała w bibliotece. McGonagall zadała im małą pracę domową i choć
Gryfonka nie miała jutro w planie transmutacji, postanowiła zrobić zadanie.
Następnego dnia miała zielarstwo, a Sprout zawsze zadaje opisówki, dlatego dla
świętego spokoju, zabrała się za pisanie. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Rozsiadła się przy
stoliku pod ścianą. Czuła się nieco nieswojo, bo znajdowała się nieopodal
miejsca, w którym całowała się z Blackiem. We śnie, oczywiście. Zerknęła na
regały, a jej umysł zaczęły zalewać wspomnienia. To, z kolei, przypomniało jej
o kolejnej ważnej sprawie. Szybko odpędziła niechciane myśli. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Ułożyła pergamin i
podręcznik na biurku, zaznaczając, że to miejsce jest zajęte, i poszła szukać
książki. Myśląc <i>ważna sprawa</i>, miała
na myśli jej teorię o Huncwotach jako animagach, na którą wpadła dziś na
lekcji. Przez cały dzień starała się odganiać te myśli, ale w końcu się
poddała. O animagach uczyli się na trzecim roku, ale wielu rzeczy nie pamiętała
lub też nie mogła zrozumieć w tak młodym wieku. Dlatego ściągnęła z regału <i>Poradnik transmutacji dla zaawansowanych</i>,
a potem zapytała bibliotekarkę o egzemplarz <i>Transmutacji
współczesnej</i>, w którym poruszają kwestię animagii. Wróciła do swojego
biurka ze wszystkim czego potrzebowała. Pergamin przeznaczony na pracę domową
odgarnęła na bok. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
W <i>Poradniku </i>nie znalazła niczego, czego by już nie wiedziała.
Sięgnęła po magazyn <i>Transmutacji
współczesnej</i>, bo to tam redakcja porusza nietypowe tematy, niweluje plotki
lub stwarza nowe. Bibliotekarka znalazła dla niej tylko trzy artykuły na temat
animagów. Zaczęła czytać.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<i><br /></i>
<i>Zdolność zmiany swojej postaci w animaga wymaga niemałych umiejętności
transmutacyjnych. Aby opanować tę zdolność w całości, należy uzbroić się w
cierpliwość, wiedzę i przygotować się na dużo praktyki, jak i niepowodzeń. (…)
Różnica między transmutacją a zmianą w animaga jest taka, że to drugie nie
wymaga żadnych zaklęć, uroków lub różdżek. Animag może przyjąć formę
zwierzęcia, kiedy tylko zechce. Jest to umiejętność, nie zaklęcie, której może
się nauczyć każdy wprawiony czarodziej. Animagowie, w formie zwierzęcej,
potrafią komunikować się z innymi zwierzętami lub z ludźmi w nie zmienionymi. (…)
należy jednak zaznaczyć, że lykantropia, metemorfomagia czy wile, to nie
animagia!<o:p></o:p></i></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<br /></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Ruby siedziała z
szeroko otwartymi oczami. Przegryzała dolną wargę ze zdenerwowania. Czy to
możliwe, żeby Huncwoci bawili się w takie rzeczy? Co prawda, chłopcy nie byli
głupi, przez co Ruby wcale nie wątpiła w tę możliwość. Teraz, miało to
przynajmniej jakiś sens. Syriusz wielokrotnie dawał jej wskazówki, a one
idealnie pasowały do teorii Cahan. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Schowała swój pergamin
i kałamarz z piórem do torby na ramię, zamknęła książki i nawet nie
pofatygowała się, żeby odłożyć je na miejsce. Jej mózg myślał teraz tylko o
jednym, dlatego nieświadomie minęła chamsko Dorcas, która chciała z nią
porozmawiać. Dopiero po kilku sekundach zdała sobie z tego sprawę, ale nie
wróciła się. Szybkim krokiem opuściła bibliotekę i popędziła do Wieży
Gryffindoru. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Pośpiesznie
powiedziała Grubej Damie hasło, a kiedy przeszła przez dziurę w ścianie,
skręciła w lewo, nie w prawo. Kilka osób siedzących na kanapie w pokoju
wspólnym popatrzyło za nią zdziwionym spojrzeniem, ale Ruby się nie zatrzymywała.
Weszła po schodach, przeszła przez prosty korytarz i zatrzymała się przed
drewnianymi drzwiami, na których trwale wyryte były słowa: Glizdogon, Lunatyk,
Łapa, Rogacz. Odetchnęła głęboko i zapukała trzy razy w drzwi. W progu stanął
Peter. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Och, Ruby – niemal wykrzyczał.
Za jego plecami rozległy się gwałtowne szmery i szuranie. Kilka przedmiotów
zrobiło hałas, upadając na podłogę. Usłyszała też przeklinającego Jamesa. – Co ty
tutaj robisz? – Zmniejszył rozwartość drzwi, a ciałem zasłonił resztę widoku na
sypialnię. Uśmiechnął się niezręcznie. – Syriusz się kąpie – poinformował ją.
Ruby zmarszczyła brwi.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Nie przyszłam do
Syriusza – odparła niemal z odrazą. Zastanowiła się, dlaczego przyszło to
Glizdkowi do głowy. – Przyszłam do was wszystkich, bo…<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Możesz ją wpuścić! –
krzyknął Remus. Peter otworzył drzwi na oścież i zaprosił ją do środka ruchem
dłoni. Zamknął za nią drzwi. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Sypialnia Huncwotów
nie należała do najczystszych. Na podłodze leżały przybory do pisania, ubrania
i inne tajemnicze przedmioty. Razem zgarnęli je wszystkie na jedną kupkę, pod
ścianę. Na ich stolikach nocnych leżało pełno kartek i książek. Pościel na
łóżkach była rozkopana.<o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Co tam, Cahan? –
zapytał James, który siedział na krześle przy biurku. Ruby otworzyła usta, żeby
odpowiedzieć, ale wtedy z łazienki wyszedł Syriusz, owinięty w pasie
ręcznikiem. Innym mierzwił mokre włosy, a drugą ręką poruszał w ustach szczoteczką
do zębów. Przez pastę wypełniającą jego jamę ustną, nie mógł się uśmiechnąć,
dlatego tylko kiwnął jej głową. Ruby zawiesiła przez chwilę wzrok na jego
mięśniach brzucha i nawet zrozumiała, dlaczego dziewczyny na błoniach były tak
podekscytowane Blackiem bez koszulki. Było na co patrzeć. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
Syriusz zauważył, że
Ruby przygląda się mu i jego ego wzrosło. Co więcej, poczuł jak rumieni się
delikatnie, ale miał nadzieję, że nikt tego nie spostrzeże. <o:p></o:p></div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Halo, Ruby. Też
tutaj jesteśmy – zaśmiał się Remus. Dziewczyna uroczo speszyła się, ale
przypomniała sobie, po co do nich przyszła.</div>
<div class="Textbody" style="text-align: justify;">
- Ja… Um… Chciałam z
wami pogadać. Dręczyło mnie to od kilku dni, aż dzisiaj wpadłam na coś, co choć
w połowie musi być prawdą! – Nieco podekscytowana gestykulowała rękami. Nie
bardzo wiedziała, jak im to wszystko powiedzieć, dlatego zdecydowała się na
prościznę. Odgarnęła z twarzy włosy i zwilżyła wargi. Wszyscy wpatrywali się w
nią zaintrygowani. – Jesteście animagami!<o:p></o:p></div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-49627223780853313822014-07-28T10:58:00.001-07:002014-11-01T14:19:52.544-07:00Rozdział 11 - Plotki, ploteczki, plotunie<div style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<span style="font-size: x-small;"></span><br />
<div class="show">
<span style="font-size: x-small;"><i>Kilka słów od Devereaux</i></span></div>
<span style="font-size: x-small;"><div class="hide">
</div>
</span><span style="font-size: x-small;"><b>EDIT</b>: zainteresowaych miniaturkami/one-shotami zapraszam na</span><a href="https://www.blogger.com/myslodsiewnia-devereaux.blogspot.com" style="font-size: small;"> Myślodsiewnię</a><span style="font-size: x-small;">!</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Ponad 10 stron, a kiedy czytałam i poprawiałam miałam wrażenie, jakbym całkowicie zmarnowała prąd w moim domu, pisząc to wszystko. Przez 4 miesiące nic nie pisałam, aż nagle coś mnie wzięło i siedziałam przy tym dzień w dzień </span><strike style="font-size: small;"> i przez to znów pojawiła się moja obsesja na punkcie Bena Barnesa.</strike><span style="font-size: x-small;"> Dzieje się niewiele poza kilkoma... Przekonacie się czytając. O ile ktoś jeszcze do czytania się znajdzie. Będę zaszczycona, jeśli będę mogła przeczytać Wasze opinie w komentarzach. Właśnie czytałam je kilka dni temu i to mnie niesamowicie zmotywowało :3 No i moglibyście polecić mi kilka fajnych opowiadań? Niekoniecznie o HP, ale większość opowiadań, które czytałam już się skończyły, zostały zawieszone lub usunięte. Czyli tak, możecie się bezkarnie reklamować</span><b style="font-size: small;"> pod tym postem</b><span style="font-size: x-small;">! Spam jest usuwany. Ale to nieważne. Zachęcam do czytania i komentowania, bo to bardzo motywuje!</span><span style="font-size: x-small;"></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Obserwując sytuację, Remus
uśmiechnął się mimowolnie, ale kiedy uzmysłowił sobie dlaczego
to robi poczuł nieznane mu dotąd uczucie, towarzyszące lekkiemu
ukłuciu w klatce piersiowej. Z drugiej strony, czuł jakby pierś
miała mu eksplodować.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Na początku zmartwił się o Ruby i o
jej stan po tym niefortunnym spotkaniu z wodą. Wanna była w tamtym
miejscu najgłębsza, a Syriusz sięgał stopami dna tylko dzięki
swojemu niemałemu wzrostowi. Ruby była niższa od niego o jakieś
dwadzieścia centymetrów. Potem zobaczył troskę także w oczach
Łapy, który szybko zareagował i iskierkę w jego tęczówkach,
kiedy spotkał go bliski kontakt z Ruby. Następnie poczuł
rozbawienie, kiedy ta szarpała się z jego przyjacielem i bezmyślnie
próbowała go zmusić, żeby ją puścił. Z kolei, ukłucie w
piersi, jak się domyślał, spowodowała... zazdrość? Kiedy Ruby
siedziała na krawędzi wanny całkiem przemoczona i zła, a Syriusz
patrzył na nią z radością i sprawiał jej komplementy. Nie
chodziło nawet o jego słowa ani jego czyny. Chodziło o jego wzrok.
Było to takie odmienne od tego jak Black patrzył na wszystkie inne
kobiety czy nawet na Dorcas. W jego ciemnych oczach pojawiał się
pewien błysk, za każdym razem, gdy patrzył na Ruby. Taki błysk w
oczach widział wcześniej tylko u jednej osoby, a mianowicie u
Jamesa Pottera.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Był szczęśliwy z uczucia
przyjaciela. Zazdrosny był o to, że on sam – Remus John Lupin –
nie patrzył tak na nikogo.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Tak jak myśleli pan woźny nawet nie
domyślił się, że uczniowie korzystali z łazienki. Okazało się,
że James nie oddał swojej prawdziwej różdżki. Oddał tą której
używał w pierwszej klasie, która się połamała i którą skleił
niewidocznie. Zaklęciem wysuszył ubrania Ruby i włosy reszty
przyjaciół.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Obowiązkiem Pringle'a było
odprowadzenie uczniów do ich pokoju wspólnego, z czego niewątpliwie
ubolewał, ponieważ całą drogę do wieży Gryffindoru Syriusz i
James na przemian zadawali mu głupie, niekomfortowe lub
nieprzyzwoite pytania. Woźny odpowiadał zgryźliwie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Następnego dnia, w sobotę, niemal
cała szkoła była opustoszała. Wycieczka do Hogsmeade. Profesor
McGonagall kategorycznie zabroniła Huncwotom, Lily i Ruby na wyjazd. Na dodatek wieczorem czekał ich kolejny – już ostatni – szlaban
u woźnego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Dziś będziemy się świetnie bawić
– oznajmił oschle Apollion Pringle. - Macie posprzątać tę salę.
Ściągnąć wszystkie obrazy, ozdoby i inne duperele, a potem
posegregować je do odpowiedniego kartonu. - Wskazał na kilka brązowych kartonów na środku pomieszczenia. Każdy był odpowiednio
podpisany. - Każdy jest zaczarowany, więc powinno się wszystko
pomieścić. Do roboty.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Byli w jakimś zagraconym
pomieszczeniu na trzecim piętrze. Drzwi do "schowka" były
zawsze zamknięte, a i żadne tajne przejście do niego nie
prowadziło. Krótko mówiąc, nawet Huncwoci byli tu po raz
pierwszy. Sala była duża, ale ilość rzeczy w niej przechowywanych
nie pozwalała na zrobienie dwóch kroków, czy to w bok, czy to
naprzód.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Mamy to wszystko posprzątać
<i>dzisiaj</i>? - zdziwiła się Ruby. - Czy to jest w ogóle
możliwe?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Jest was szóstka, więc
niewątpliwie jest to możliwe.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Trochę się ociągali, ale w końcu
wzięli się do pracy. Wydawało im się, że tych rzeczy wcale
nie ubywa. Woźny przychodził ich kontrolować co jakiś czas.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Znaleźli kilka całkiem fajnych
rzeczy, a Huncwoci nie omieszkali sobie kilka "zapożyczyć".
Jednym z ich znalezisk była stara drewniana skrzynia o szerokości około
metra.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Hej, James. Popatrz - zawołał
Syriusz, przyglądając się antykowi. - Tylko nie dotykaj.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- O co... Och. - Zdumiał się, kiedy
między szczelinami w skrzyni zobaczył kilka małych brązowych
stworzeń. Były to brodawkolepy. Kiedy gryzły, na skórze pojawiały
się brązowe skorupy, które do złudzenia przypominały brodawki. -
Czy myślisz o tym samym co ja, Łapo? - uśmiechnął się
figlarnie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- To chyba ty myślisz o tym samym co
ja, ale tak.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Objaśnili swój plan reszcie,
dopracowali go, a jeden ze starych znalezionych portretów wyraził
swoją dezaprobatę:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Toż to wielce nieodpowiedzialne! Za
moich czasów-</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Nikt nie dowiedział co było za
czasów tej damy z obrazu, ponieważ Remus zakrył go jakąś chustą.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Ten portret ma rację! Nie zamierzam
w tym uczestniczyć - oburzyła się Lily.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Evans, czy ktokolwiek cię prosi,
żebyś w tym uczestniczyła? Zresztą, ty nigdy chyba nie zamierzasz
mieć radości z życia, nie? - parsknął James.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Tak, właśnie dlatego zgodziłam
się na tę randkę... W zasadzie, to zapomnij o niej, <i>Potter.</i>
- Skrzyżowała ramiona na piersi i odwróciła się na pięcie.
James stał z otwartymi ustami.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Lily, to był mój pomysł. Nie
wyżywaj się na biednym Rogaczu. Zresztą, co to ma wspólnego? - Wtrącił Syriusz, ale Ruda nic
nie odpowiedziała i kontynuowała sprzątanie. James parsknął i
pokręcił głową z niedowierzaniem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Atmosfera między nimi była nieco
napięta, czasem tylko ktoś rzucił jakiś żart na temat nowo
znalezionego przedmiotu, ale poza tym sprzątali głównie w ciszy.
Zabawa zaczęła się pod koniec szlabanu. Właściwie, to nie dla
wszystkich było to zabawne, dla niektórych zaledwie w połowie, ale
czy nie zawsze tak jest? Każdy ma inne poczucie humoru.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Zwykle na koniec szlabanu przychodzi
"opiekun" ukaranych, aby zwolnić ich ze swoich obowiązków,
dlatego Ruby, Lily, James, Remus, Syriusz i Peter czekali cierpliwie.
Kiedy Pringle w końcu zjawił się rozejrzał się, żeby ocenić
ich pracę. Z jego twarzy mogli wyczytać, że był całkiem
zadowolony.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- A co z tą skrzynią? - zapytał
zrzędliwie. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Lily pokręciła głową z dezaprobatą i z założonymi
rękoma wycofała się pod ścianę. Ruby stała obok regału na
książki. Wcześniej otoczony był milionem innych rzeczy, więc
kiedy go odkopali byli bardzo zdziwieni na jego widok. Ona, Remus i
Lily byli zawiedzeni, że nie znaleźli na nim żadnych starych
książek.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
James i Syriusz posłali sobie
szybkie, niemal niezauważalne, porozumiewawcze spojrzenia. Zaczęli
mówić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Właśnie nie byliśmy pewni co z
nią zrobić - zaczął James.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Coś jest w środku? - zapytał
podejrzliwie woźny. Huncwoci przez chwilę zastanawiali się nad odpowiedzią.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Nie otwieraliśmy. Na lekcjach
ostrzegają nas przed otwieraniem takich rzeczy... - wyjaśnił
Peter.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Pringle przez chwilę zastanawiał się
co zrobić, ale w końcu zdecydował się otworzyć skrzynię.
Chłopcy w duchu błagali, żeby nie używał do tego swojej różdżki.
Lily otworzyła usta, ale z nich nie wydobyło się nic poza cichym
jękiem. Woźny położył dłonie na drewnianym wieku skrzyni i
uniósł je. W tym samym momencie wyskoczyły z niej małe brązowe
potworki i z zapałem kąsały woźnego w skórę. W miejscach
ugryzień, skóra nabrzmiała, zrobiły się na niej całkiem spore
pęcherze, które po chwili przybrały brązowego koloru. Wyglądem
przypominały brodawki, a cały proces ich powstawania był
szczególnie nieprzyjemny do oglądania. Pringle skakał w miejscu
próbując zrzucić z siebie brodawkolepy, co wyglądało dosyć
komicznie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Zdejmijcie to ze mnie! - wołał.
Pospiesznie wyjął różdżkę, ale ta wypadła mu z rąk.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Lily nie chciała dłużej na to
patrzeć i wyrwała do przodu. Podniosła różdżkę starca i
zaklęciem usunęła brodawki z jego ciała. Brodawkolepy wskoczyły
z powrotem do skrzyni zamykając ją z trzaskiem. Zasapany przez
wysiłek z jakim zrzucał z siebie stworzenia odebrał swoją różdżkę
od uczennicy i uniósł wzrok. Na jego twarzy pojawił się okropny
grymas, a w oczach płonęła złość. Jego twarz poczerwieniała
jeszcze bardziej, kiedy napotkał wzrokiem ukrywających uśmiechy
Huncwotów. Był wściekły i święcie przekonany, że to była ich
sprawka, nawet jeśli nie miał na to dowodów.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Złapał najbliżej stojącego
Huncwota za ramię. Chwilę później zdał sobie sprawę, że był
to Syriusz Black z czego był zadowolony. Jego nie lubił
najbardziej.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Co pan robi? - Próbował się
wyrwać.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Nauczę cię szacunku, smarkaczu! </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Zaprowadził go do Sali Wyjściowej.
Syriusz szarpał się, ale po chwili zrozumiał, że tylko pogarszał
swoją sytuację. <i>I tak nie może mi nic złego zrobić</i>,
pomyślał. Stanęli na schodach. Pringle chwycił za swoją różdżkę
i machnął nią w stronę Blacka. Sekundę później Syriusz nie
czuł gruntu pod stopami. Zaczął się unosić. Pomyślał, że
Pringle chce mu zrobić ten sam żart, co Huncwoci robili Severusowi,
ale potem wbrew jego woli jego ręce także zaczęły się podnosić.
Poczuł delikatne szarpnięcie w dół i zrozumiał, że zaklęcie
przestało działać. Spojrzał w górę. Syriusz Black zawisnął za
nadgarstki na żyrandolu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Serio, Pringle? Serio?! - krzyknął
zirytowany.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Nawet z tej wysokości miał szansę
zobaczyć swoich przyjaciół wyglądających zza rogu korytarza. Nie
widział ich wszystkich, ale mógł zobaczyć Jamesa śmiejącego się
do rozpuku. Miał jedynie nadzieję, że jego decyzja o niezakładaniu
paska do spodni nie była zła, a jego spodnie nie spadną
na twarz jednej z jego wielbicielek. Niecierpliwie czekał, aż przez
salę przejdzie choć jeden nauczyciel. Tylko tyle mógł zrobić.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Warto było - stwierdził James
uśmiechając się od ucha do ucha.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Ta cała akcja wydaje ci się
śmieszna, Potter? Twój przyjaciel <i>wisi</i> w Sali Wejściowej!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Uspokój się, Evans. Przeżywaliśmy
już gorsze rzeczy. To jest przyjaźń, jeden za wszystkich, wszyscy
za jednego.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Na waszym miejscu poszukałabym
nauczyciela, bo ten sposób kary został zabroniony kilka lat temu. -
Lily odwróciła się na pięcie i odeszła.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- A może niech sobie jeszcze powisi?
Należy mu się - zaproponowała nieśmiało Ruby.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Cała reszta podeszła bliżej
Syriusza, tak że bez problemu mogli ze sobą rozmawiać. Black przez
ponad dwadzieścia minut dzielnie znosił docinki Huncwotów, czasem
żartując sam z siebie. Próbował nawet rozhuśtać żyrandol, ale
to okazało się niełatwym zadaniem. Z błoni przez Salę Wejściową
wracało kilku uczniów i również oni naśmiewali się z chłopaka.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Teraz widzisz, że nie jest tak miło
po drugiej stronie żartu, Black!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Cicho tam, Duluth - odparował
Syriusz. - To zdejmiecie mnie w końcu? - zwrócił się do
przyjaciół.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Dobra, niech ci będzie. Idę po
Dumbledore'a.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
James już zrobił kilka kroków w
stronę gabinetu dyrektora, ale w tym samym momencie ogromne drzwi
wejściowe do Hogwartu otworzyły się, a zza nich wysypała się
gromadka uczniów. Za nimi wyszła profesor McGonagall. Hogwartczycy
od razu ujrzeli Syriusza i zareagowali bardzo różnie. Większość
chłopców wybuchnęła śmiechem, dziewczyny westchnieniami (koszulka Huncwota uniosła się i odkrywała kawałek jego
umięśnionego brzucha), a nauczycielka oburzeniem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Co to ma znaczyć, panie Black?! -
zawołała.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Ale to nie była moja wina! Woźny
oszalał! - tłumaczył Syriusz w gabinecie dyrektora, kiedy cała
piątka świadków opowiedziała co się stało. - Przecież uczono
nas na lekcjach, że nie należy otwierać takich przedmiotów, a już
szczególnie gołymi rękoma!
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Proszę się nie unosić, Syriuszu -
ostrzegł go Dumbledore. - Rozumiem twoje oburzenie, ale też
rozumiem przyczyny zachowania się pana Pringle. Sam możesz
przyznać, że twoja reputacja nie jest zbyt pochlebna wśród
nauczycieli. Niewątpliwie będę musiał porozmawiać jeszcze z
panną Evans, ale jeśli i ona opowie się po pańskiej stronie,
cóż... Moim obowiązkiem jest wyciągnięcie konsekwencji w
stosunku do pana woźnego Pringle'a. Na chwilę obecną, nic więcej
nie mogę zrobić. - Siwobrody rozłożył ręce w geście
bezradności.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
McGonagall przewierciła wzrokiem
każdego z osobna. Jej surowa mina wyrażała wszystko. Rozmawiali
jeszcze przez chwilę, odzyskali swoje różdżki, po czym profesor
puściła ich wolno. Huncwoci odetchnęli z ulgą, że McGonagall i
Dumbledore uwierzyli im i jeszcze nie dostali kolejnej kary.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Uczniowie rozeszli się do swoich
dormitoriów. Ruby znów spotkała się z Dorcas na schodach, ale tym
razem brunetka nie obrzuciła jej nienawistnym spojrzeniem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Wiesz może gdzie jest Syriusz? -
zapytała miłym tonem. Ruby ukryła zdziwienie, które przyszło
wraz z tymi słowami. W jej głosie nie było słychać ani krzty
kpiny czy wymuszenia.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Um, chyba poszedł z resztą do
dormitorium. Powinnaś go jeszcze złapać na schodach.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Dziękuję - brunetka uśmiechnęła
się i niemal w podskokach poszła we wskazanym kierunku.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Ruby nie wiedziała do końca co o tym
myśleć. Jasne, niby nic wielkiego, ale taka zmiana nie mogła
przyjść ot tak. Może ludzie w końcu zrozumieli, że Ruby nijak
zagraża cudzym związkom z Blackiem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Weszła do swojej sypialni, w której
zastała Lily bawiącą się z kotem Ruby.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Już po sprawie? - zapytała. -
Słyszałam, że profesor McGonagall zdjęła Syriusza.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Ta, zdjęła. Jestem prawie pewna,
że ciebie też będzie pytać o to wszystko... - Ruby usiadła na
brzegu swojego łóżka i patrzyła się na Shadow, swoją kotkę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- I pewnie wszyscy oczekują ode mnie,
że będę was kryć, co? - parsknęła, po czym uniosła wzrok na
lokatorkę. - Powiedz mi, Ruby. Czy to było naprawdę aż takie
śmieszne, kiedy pana woźnego obskoczyły brodawkolepy? Bo mnie nie
bawiło i dawnej Ruby, też nie byłoby do śmiechu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Wcale się nie śmiałam, Lily.
Zresztą, jaka "dawna Ruby"? - pokręciła głową z
niedowierzaniem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Dawna Ruby, ta niewinna, ta cicha i
zwykła! Ta, która nie zadawała się z Huncwotami. Oni cię
zmienili, dziewczyno. Nie widzisz tego? Starasz się być taka fajna,
wyluzowana, więc robisz to czego oni chcą. Kryjesz ich, kłamiesz,
siadasz z nimi na przerwie-</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Lily, przestań. To co wymieniasz, to
czynności, które robią przyjaciele, wiesz? I kiedy ja skłamałam
dla nich?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Chociażby dziś u profesor
McGonagall. Chociażby wtedy, kiedy mówiłaś mi, że Potter się
zmienił, ale teraz jestem pewna, że prosił cię, żebyś tak
powiedziała.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Czy ty obwiniasz mnie za to, że
James zrobił coś, czego mu zabroniłaś? Po pierwsze, nie kryłam
tylko ich, ale także siebie i ciebie, żebyśmy nie mieli kłopotów.
Po drugie, ciągle powtarzasz, że chcesz aby James się zmienił,
ale może to nie on potrzebuje zmiany? On się przynajmniej stara,
ale nie możesz wciąż liczyć, że będzie się tobie
podporządkowywał. Mówisz mu,<i> bądź taki i taki, to może się
umówimy</i>, ale przez twój temperament wszyscy wiemy, że to nie
nastąpi. Ciągle mu odmawiasz, a potem masz pretensje, że wyszedł
z inną dziewczyną. Albo zrób coś z tym, albo przestań mu dawać
fałszywą nadzieję. - Ruby nawet nie zauważyła kiedy obie wstały,
a ich tony przybrały groźny dźwięk.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- I kto to mówi. Ja przynajmniej
staram się go unikać, a nie spędzam z nim całego dnia i całych
przerw. Jasne, nie zawsze mi wychodzi, ale staram się! Nie przytulam
się z nim w wannie, zwłaszcza kiedy wiem, że ma dziewczynę!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Ruby uniosła brwi ze zdziwienia,
nawet lekko rozwarła usta. Założyła ręce na piersi, nie
dowierzając słowom rudej. W końcu parsknęła śmiechem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Nie przytulałam się z Syriuszem,
ja tonęłam, Lily! Nie moja wina, że wciągnął mnie do wody!
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Och, naprawdę? Ta wanna nawet nie
jest tak głęboka... Ślepy zauważyłby te wasze flirciki i
niby niewinne spojrzenia. Zresztą, od kiedy wy jesteście takimi
dobrymi przyjaciółmi? Myślałam, że nie chcesz mieć z Blackiem
nic wspólnego, a teraz...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Cahan pokręciła głową, przetarła
oczy palcem wskazującym i kciukiem i westchnęła ciężko.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Co niby jest teraz? To że spędzam
z nim trochę czasu i nie odtrącam go całkowicie, to coś
złego? Nigdy nie myślałam, że myślisz o mnie w <i>ten</i> sposób.
- Przegryzła dolną wargę i odgarnęła włosy z twarzy. - Nie
możesz się na mnie wyżywać przez zachowanie Jamesa, Lily. Znajdź
sobie innego kozła ofiarnego.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Ruby skierowała się w stronę
wyjścia z pokoju, ale przed drzwiami stały Mary i Anastazja z
oszołomionymi minami. Ani ona, ani Lily nie zauważyły kiedy
współlokatorki dołączyły do nich do pokoju. Ruby zatrzymała się
przed nimi i czekała aż się odsuną, co stało się po chwili ich
wahania. Westchnęła głośno na myśl o późniejszych
prawdopodobnych plotkach i wyszła z sypialni. Zbiegła z krętych
kamiennych schodów, aż weszła do pokoju wspólnego Gryfonów.
Zdecydowała, że usiądzie gdzieś na błoniach i ochłonie trochę.
Miała tylko nadzieję, że po drodze nie spotka nikogo znajomego. </div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Szybkim i stanowczym krokiem przeszła przez cały Hogwart,
niecierpliwie czekała aż schody magicznie przesuną się w jej
stronę, a kiedy już wyszła na zewnątrz zamku ślepiło ją nagłe
światło zachodzącego słońca. Usiadła nieopodal szklarni, przy klifie nad
jeziorem. Nie widziała jeszcze, żeby ktoś poza nią tam chodził,
choć ona sama przebywała tam rzadko. Prawdę mówiąc, nie była
tam od co najmniej dwóch lat. Przesiadywała tam, aby uciec od
wrednych docinek na swój temat od innych dziewczyn. Potem nie
musiała szukać osamotnionego miejsca, bo właściwie nikt nie
chciał z nią przebywać.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Kolejny raz westchnęła i podciągnęła
kolana pod brodę. Zaczęła rozmyślać nad słowami Lily i
zastanawiała się czy choć w połowie miała rację. <i>Lily
myślała, że chcę odbić Syriusza Dorcas? Przecież to bzdury!
Tak, Black flirtował ze mną, ale nigdy tego nie odwzajemniałam.
Zresztą, nie tylko ja byłam obiektem jego komplementów, przecież
to kobieciarz. Komplementował każdą, nie opuszczał żadnej
okazji. Po prostu musiała się na kimś wyżyć za zachowanie
Pottera i padło na mnie. Ale czy naprawdę tak o mnie myśli? Że
uwodzę Blacka? Że daję sobą manipulować Huncwotom? Ja nie widzę
żadnej zmiany w moim zachowaniu, może poza większą pewnością
siebie. </i>Przetarła twarz dłońmi
i położyła się na trawie. Jasne, nie uważała dzisiejszego
dowcipu chłopaków za niesamowicie zabawnego, ale wiedziała, że
nie udałoby się jej ich powstrzymać. To nieco straszne, że
uważali cierpienie kogoś za śmieszne, ale to cali Huncwoci. Jak
już coś sobie zaplanują to trudno sprawić, żeby im się
odwidziało. Tak w ogóle, to Lily miała do niej pretensje, że Ruby
przebywa z nimi na przerwie? Naprawdę? Zwykle to oni podchodzą do
niej, nie na odwrót. <i>Nie będę przejmować się jej
słowami,</i> postanowiła.
<i>Większość z nich powiedziała w złości, a inne były
całkowitą nieprawdą... </i>Miała
jeszcze coś, nad czym powinna się zastanowić. A mianowicie była
to jej rozmowa z Syriuszem w łazience prefektów. Rozmawiali o
Remusie, o agresji wobec ludzi, kiedy on jest w swojej "drugiej"
formie. Syriusz wtedy powiedział, że Remus nie jest agresywny wobec
zwierząt. Właściwie nie powiedział tego, ale jego słowa właśnie
taki miały sens. Miała podejrzenia, że Black, Potter i Pettigrew
wyruszają na nocne wyprawy wraz z Lunatykiem, ale to byłoby bardzo
niebezpieczne. Czy to możliwe, że używali wtedy magii, być może
iluzji, żeby Lunio widział ich jako zwierzęta? Albo...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Co
tak się wylegujesz?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Uświadomiła
sobie, że leży z zamkniętymi oczami, a kiedy je otworzyła ujrzała
nad sobą Remusa. <i>O wilku mowa...</i>,
pomyślała z ironią.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Myślę sobie. -
Lupin usiadł obok niej. Objął ramionami swoje kolana.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- O czym myślisz?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Na przykład,
skąd wiedziałeś, że tu jestem? - Poprawiła się do pozycji
siedzącej.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Mam swoje
sposoby - uśmiechnął się tajemniczo. Nie mogła się powstrzymać
i sama uśmiechnęła się nieśmiało. Miała wrażenie, że nie
rozmawiali od wieków.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Na
nosie nosił kwadratowe okulary z czarnymi oprawkami. Od lewej skroni
do kości policzkowej miał świeżego jeszcze strupa, z kolei z
prawej strony brody aż do dolnej wargi widniało czerwone jeszcze
zadrapanie. Na sobie miał luźną fioletową koszulkę z długim
rękawem i zwykłe jeansy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- To co cię
dręczy, co? - Pocieszająco objął ją ramieniem i przyciągnął
do siebie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Czemu zakładasz,
że coś mnie dręczy?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Cóż, twoje
włosy mówią wszystko - znów uśmiechnął się, a ta całkiem
zapomniała, że jej włosy zmieniły swój kolor na czerń, a
końcówki na krwistą czerwień.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Ruby zaczęła zastanawiać się, czy mówić mu o kłótni z
Lily. W końcu się przyjaźnili, tak? Wiedziała, że ta kłótnia
to po prostu impuls rudowłosej i miała nadzieję, że szybko jej
przejdzie. Ale czy na pewno? Wiedziała też, że Remus również
przyjaźni się z Evans i nie chciała popsuć ich stosunków.
Patrzyła przed siebie w nieokreślony punkt i oparła głowę na
jego ramieniu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- A więc?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Pokłóciłam
się z Lily. Nic wielkiego... Nic, czym powinieneś się przejmować.
- Zerwała kawałek trawy i miętosiła go w dłoni.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Nie złościsz
się aż tak łatwo, więc to chyba coś, czym jednak będę się
przejmować. Mów.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Ona zwyczajnie
była zła na Pottera, więc wyżyła się na mnie - zamilkła. - A
przynajmniej mam nadzieję, że naprawdę tak o mnie nie myśli.
Wyobraź sobie, że uważa, że ja chcę przeszkodzić związkowi
Dorcas i Syriusza. Ale nie chcę. Myśli, że te wszystkie podrywy
Blacka w moją stronę są odwzajemniane, ale nie są i nie chcę
żeby były. Myśli też, że mną manipulujecie i że staram się
wam podpasować, byle ktoś mnie lubił, a to też nieprawda.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Skoro to
wszystko nie jest prawdą, to co się przejmujesz? - objął ją
mocniej i pocałował w skroń.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Bo to boli...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Chcesz, żebym z
nią porozmawiał? - Spojrzał na Ruby, a ona po raz pierwszy od
pewnego czasu popatrzyła mu w oczy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Nie -
powiedziała stanowczo. - Dam sobie radę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Skoro tak
mówisz.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Przytulił ją
mocno, a ona odwzajemniła gest, opierając głowę na jego klatce
piersiowej. Siedzieli tak przez chwilę, rozmawiali o zwykłych
rzeczach, aż się ściemniło i Remus odprowadził Ruby na kolację.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Usiedli
razem, a przynajmniej chcieli, bo towarzystwo Remusa zawsze
poprawiało Ruby humor, ale zaraz potem dosiedli się do nich James,
Syriusz, Peter i oczywiście Dorcas. <i>Lepsze to niż Lily</i>,
pomyślała ponuro, jednak po kilku minutach zmieniła zdanie. Dorcas
kleiła się do Blacka jak lizak do... czegokolwiek.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Całowała go w
policzek co pięć sekund, nawet kiedy przeżuwał jedzenie, o
pocałunkach z językiem i litrami śliny nie wspominając. Podawała
mu jedzenie ze sztućców lub z ręki, zwykle mówiąc "Moje
smakuje lepiej". Nie chodziło o to, że była zazdrosna.
Chciała po prostu coś zjeść, jak zresztą wszyscy inni, a ich
ciągłe cmokanie odsysających się od siebie ust przeszkadzało
niemiłosiernie. Nie wiedziała czy Dorcas robiła to ze względu na
obecność Ruby, czy po prostu każde spotkanie tej pary tak
wyglądało.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Ej, Ruby.
Spróbuj, moje smakuje lepiej - powiedział Remus z dobrze słyszalną
ironią w głosie i podstawił widelec, z kawałkiem truskawki na
nim, pod usta Ruby.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Mówisz? - udała
zdziwioną i otworzyła usta, żeby skonsumować owoc. - Mm,
rzeczywiście, chociaż przede mną właśnie leży identyczna!
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Niee, nie może
być. Spróbuj tej, pewnie jest jeszcze lepsza, bo przecież nie
potrafisz sama jeść. - Znów podłożył jej widelec pod usta,
starając się zachować całkowitą powagę, ale kąciki ust już mu
drgały. Ruby zacisnęła wargi, żeby się nie roześmiać, ale i
tym razem zjadła owoc, wydając pomruki zadowolenia.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- No nie wiem,
Remusie. Dalej nie jestem przekonana. - Pokręciła głową niby ze
zrezygnowaniem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Może spróbuj
prosto z moich ust, na pewno-</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Dobra, rozumiemy
- przerwał mu Syriusz i rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Nie, nie
rozumiemy - głos Dorcas był przesączony jadem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
-
Chodzi im o to, że my tu jemy, Meadowes. Syriusz jest na tyle
dorosły, że potrafi to robić sam i jestem pewien, że produkuje
wystarczająco dużo śliny i nie musisz mu w tym pomagać. Więc
znajdźcie sobie pokój albo zajmijcie się swoimi talerzami, okej? -
wyjaśnił James, spoglądając na nią poważnie. Kiedy uświadomił
sobie, że jego ton głosu był zbyt wredny, uśmiechnął się
sztucznie. - Teraz rozumiecie?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Dorcas zacisnęła
szczękę, ale nic nie powiedziała. Wzięła ostatni kęs swojego
dania, po czym wstała od stołu i popatrzyła pytająco na Blacka.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Dalej jestem
głodny, Dorcas. - Wzruszył ramionami. Dziewczyna machnęła włosami
i wyszła z Wielkiej Sali. Syriusz westchnął z nieukrywaną ulgą,
ale też skarcił spojrzeniem przyjaciół.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Dzięki - odetchnął z ulgą. - Ale nie musieliście
być tacy wredni.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Remus
parsknął śmiechem i pokręcił z niedowierzaniem głową. <i>On
już sam nie wie, czego chce,</i>
pomyślał.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Po kolacji wszyscy
razem wrócili do pokoju wspólnego Gryffindoru. I choć Huncwoci
wrócili do swojego dormitorium, to Ruby jakoś nie śpieszyło się
z powrotem do sypialni. Nie chciała kolejnej konfrontacji, więc
usiadła zwyczajnie na kanapie przed kominkiem i... I właściwie to
nic więcej nie robiła. Człowiek czasem musi usiąść i odpocząć,
nie myśleć o niczym i patrzyć się w bliżej nieokreślony punkt.
Niestety, myśli nie opuściły jej na długi czas. Znów zaczęła
myśleć o Lily i o tym, że to w końcu też sypialnia Ruby i ma
prawo w niej przebywać, kiedy tylko chce. Jeśli Evansówna zacznie
mieć do niej jakieś problemy, może ją zwyczajnie zignorować.
Wstała więc z kanapy i ruszyła do swojego pokoju. Cieszyła się,
że tym razem na schodach nie spotkała żadnej zazdrosnej
wielbicielki Blacka czy też po prostu jego dziewczyny.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Gdy przekroczyła
próg drzwi, zastała tam tylko Mary i Anastazię. Miała nadzieję,
że Lily nie ma w ogóle, a nie, że przebywa w łazience czy coś w
tym stylu. Spojrzała jednak na zegarek i przypomniała sobie, że o
tej godzinie rudowłosa jest na patrolu korytarzy, co należy do jej
obowiązków prefekta. Ruby od razu skierowała się do łazienki i
to nie żeby uciec od krzywego spojrzenia Mary. Chciała wziąć
prysznic i czytać książkę do późnego wieczora. Bardzo późnego.
Po zimnym prysznicu poczuła się o wiele lepiej. Założyła na
siebie luźne dresowe spodnie i czarną koszulkę ze szkarłatnym
nietoperzem na piersi. Był to symbol jej ulubionej drużyny
Quidditcha, Nietoperzy z Ballycastle. Związała włosy, które były
już swojego naturalnego koloru, w koński ogon, umyła zęby i
wyszła z łazienki.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Pod jej nogi od
razu podbiegła Shadow miaucząc cicho. Schyliła się, żeby ją
pogłaskać i uniosła wzrok. Na jej łóżku siedział Remus Lupin.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- A ty co?
Śledzisz mnie? - zażartowała, chcąc ukryć zdziwienie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Wydaje mi się,
że w głowie mam taki dzwoneczek, że kiedy źle się czujesz, to
ja to czuję i przychodzę na pomoc. I przyniosłem karty. - Uniósł
pudełko z talią mugolskich kart do gry. - Będziemy się świetnie bawić -
zapewnił.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- A jak tutaj
wszedłeś? - zmarszczyła brwi.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Dziewczyny mnie
wpuściły. - Kiwnął głową za plecy Ruby, a gdy ona obejrzała się
za siebie zobaczyła dwie współlokatorki siedzące na jednym łóżku
i cicho rozmawiające.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Wiesz, że nie o
to mi chodzi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Mam swoje
sposoby. - Drugi raz w ciągu tego dnia wypowiedział to zdanie i
znów tajemniczo się uśmiechnął. - To gramy?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Ruby usiadła obok
niego ze skrzyżowanymi nogami. Remus usiadł w tej samej pozycji naprzeciw
niej, po środku zostawiając miejsce na rozgrywkę. Zdecydowali, że
zagrają w makao. Remus rozdawał.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- To... Powiesz mi
jak tutaj wszedłeś? - Ruby uniosła brwi, patrząc na niego.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
-
Jestem Huncwotem, my zawsze znajdziemy drogę. Ukryte przejścia,
miotła,<i> Leviosa</i>...
Cokolwiek, byle nie dotykać schodów, bo wtedy zmieniają się w
ślizgawkę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Jest jakieś
ukryte przejście do dormitoriów? - Rozszerzyła oczy w zdumieniu. -
Pokażesz mi?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Do wszystkiego
prowadzi jakieś ukryte przejście. I nie pokażę ci, bo jeszcze
przyjdziesz w nocy i mnie zadźgasz. Nie, dzięki - uśmiechnął się
półgębkiem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Czyli ty możesz
przyjść i mnie zadźgać we śnie, ale ja ciebie nie?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Dokładnie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Zaczęli
grać. Ruby przyłapała resztę dziewczyn na ukradkowych
spojrzeniach na nią, wiedziała więc, że rozmawiają o niej.
Jednak nie przejmowała się tym, a przynajmniej starała się. Nie
chciała myśleć, że dziewczyny słyszą każde jej słowo. Nawet
kiedy zapytała czy Syriusz odnalazł się ze swoją miłością,
żeby produkować kolejne litry śliny.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Nie, chyba nie.
Łapa chyba musi od tego trochę odpocząć.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- To mi przypomina
o kolacji. Naprawdę byś mnie pocałował gdyby nikt cię nie
zatrzymał? - Przegryzła dolną wargę. Remus wyjrzał zza kart i
zmierzył ją wzrokiem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Chyba sobie
żartujesz. Ciebie? Bleh, nigdy - wykrzywił się, a Ruby uderzyła
go z pięści w ramię. - Żartuję - zaśmiał się i rozmasował
bolące miejsce. - Zresztą, wiedziałem że Łapa mnie zatrzyma.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Skąd? -
Przechyliła głowę nieco na bok.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Po prostu
wiedziałem. - Wzruszył ramionami.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Po kilku
rozgrywkach, które przegrał Remus, do pokoju wróciła Lily.
Rzuciła tylko wzrokiem na Lupina i Ruby, i zajęła się swoimi
czynnościami. Remus był zdumiony, że nawet z nim nie przywitała
się. Mimo to, wciąż rozmawiał z Ruby nieskrępowanie o różnych
rzeczach. To o Quidditchu, to o Syriuszu, to o rodzinie i wakacjach.
Chciał, żeby zrozumiała, że nie musi rozmawiać ściszonym głosem
w swoim własnym pokoju i ma prawo wyrażać własne opinie nie bojąc
się o późniejsze plotki. Godzinę przed północą Lily oznajmiła
chłodno:
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Remusie, moim
obowiązkiem jest skłonienie cię do wyjścia.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Lupin zdziwił się
nieco z formalnego tonu dziewczyny, tak jakby obraziła się za to,
że spędzał czas z Ruby, ale dziesięć minut później sam
stwierdził, że czas iść. Ruby odprowadziła go do drzwi. Po
drodze jej kot naskoczył na nogę Lunatyka, jakby na nią polował.
Huncwot wymamrotał coś na temat piekielnego kota i Ruby odciągnęła
futrzaka od przyjaciela. Razem wyszli na korytarz, a Ruby zamknęła
za sobą drzwi.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Dziękuję -
uśmiechnęła się delikatnie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Nie musisz mi
dziękować za bycie przyjacielem. Nie przejmuj się Lily, to pewnie
tylko okres - dorzucił, a dziewczyna zaśmiała się.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Ruby przytuliła
go, a on nieco zaskoczony tym niespodziewanym gestem odwzajemnił
uścisk. Trwał nieco zbyt długo niż powinien, ale nikt nie miał
nic przeciwko temu. Opiekuńczo pocałował ją jeszcze w policzek.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Trzymaj się,
Cahan - uśmiechnął się pocieszająco i odszedł. Gryfonka weszła
z powrotem do pokoju. Nie patrzyła na nikogo, bo nie chciała
ponownie otrzymać krzywych spojrzeń. Kiedy wpełzała pod kołdrę
na swoim łóżku, kątem oka zobaczyła, że Lily otwiera usta, aby
coś powiedzieć, jednak zamyka je w następnej sekundzie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Następnego dnia,
w niedzielę, znów odbywał się wyjazd do Hogsmeade. Tym razem ani
Huncwoci ani Ruby i Lily nie mieli zakazu uczestniczenia, tylko nie
każdy jeszcze wiedział, czy rzeczywiście chce uczestniczyć. Ruby
słyszała jak Mary namawiała Lily na zakupy, mówiąc: <i>Od razu
humor ci się polepszy!</i>, a zaraz potem rzuciła brunetce oskarżające
spojrzenie. Zupełnie jakby "zły humor" Lily to była wina Ruby. Osobiście Cahan nie czuła się w ogóle winna. Może przed
rozmową z Remusem było inaczej, ale po niej zrozumiała pewne
rzeczy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Natomiast Huncwoci
nie przegapiali prawie żadnego wyjazdu z własnej woli, więc
naturalnie już się szykowali. James czuł się, jakby nie pił
kremowego piwa od wieków, dlatego też od razu ustalili, że
najpierw udadzą się do <i>Pubu pod Trzema Miotłami</i>. Syriusz tym razem
ubrał się szybciej niż zwykle, ponieważ chciał zajść do Ruby.
Dlaczego? Przypuszczał, że Ruby nie będzie skłonna iść z nimi
do Hogsmeade, a on stęsknił się nieco za jej towarzystwem i
postanowił, że on ją do tego skłoni. Podejrzewał też, że
zajmie mu to trochę czasu, lecz w zapasie miał co najmniej godzinę.
Przeczesał jeszcze palcami włosy i wyszedł z pokoju.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Nie zastał jej w
pokoju wspólnym Gryfonów. Skorzystał z jednego z tajnych przejść
przy kominku i wspiął się po ukrytych schodach do dormitorium
dziewczyn. Przeszedł długim korytarzem, znalazł drzwi sypialni
Cahan i zapukał trzykrotnie. Otworzyła mu Anastazja, która była
nieco zdezorientowana, ale wpuściła go do środka bez pytań.
Syriusz zapytał o obecność Ruby, która okazała się być w
łazience. Usiadł na jej łóżku i czekał.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Kiedy tylko
otworzyła drzwi usłyszała oschłe "Ktoś do ciebie" od
Mary. Przekroczyła próg całym ciałem i wtedy zobaczyła Blacka na
swoim łóżku. Uśmiechnął się szeroko na jej widok. W jego
oczach tańczyła iskierka radości, którą nawet ona zauważyła.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Jak wy tutaj, na
Merlina, wchodzicie? - Opuściła bezradnie ramiona. - Czy to jakaś
magia? Bo za każdym razem kiedy wychodzę z łazienki, na moim łóżku
siedzi jakiś facet!
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- A, tak.
Słyszałem o odwiedzinach Remusa. A zareagowałabyś lepiej, gdybym
leżał nagi? - Poruszył brwiami. Ruby oparła dłonie na biodrach i
popatrzyła na niego karcąco, zaciskając usta. Bardzo chciała
zachować powagę, ale chwilę później uśmiechnęła się
delikatnie. Pokręciła głową z nadzieją, że może to ukryć.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Czego chcesz,
Black?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Planujesz iść
dzisiaj do Hogsmeade? - Wstał z łóżka i podszedł nieco bliżej
Ruby.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Wyglądam jakbym
planowała? - Rozłożyła ręce wskazując na swój ubiór. Syriusz
nie zwracał wcześniej uwagi, że była w piżamie. Choć jego
zdaniem wyglądała całkiem seksownie w sportowej koszulce, powstrzymał się od mówienia tego na głos.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- To już
planujesz. Ubieraj się.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Żartujesz, tak?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- A czy wyglądam
jakbym żartował? Ruchy, Cahan, nie ma czasu do stracenia. Chcę
zjeść jeszcze śniadanie. - Postanowił, że będzie stanowczy, ale
przy tym przekonujący.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Nie, nie idę
nigdzie - zaśmiała się nerwowo. Czy on naprawdę miał zamiar ją
do tego zmusić?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Bo wezmę cię
siłą. - Chwycił ją za ramię.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
W jej głowie
pojawiło się milion myśli, jakież to plotki mogą wymyślić jej
współlokatorki. Ta jednak dalej upierała się, że nie idzie do
Hogsmeade. Nie miała na to ochoty, a już szczególnie nie z
Syriuszem. Po prostu uważała to za nieodpowiedni moment.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Bo załaskoczę
cię na śmierć - zagroził.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Oo, groźnie.
Mogłabym iść, ale nie z tobą. - Skrzyżowała ramiona na piersi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Teraz to mnie
ranisz. - Demonstracyjnie chwycił się za serce i zrobił smutne
oczy. - Dlaczego?
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Bo nie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Po kilku minutowej
kłótni, dlaczego "bo nie" nie jest argumentem, Syriusz
zrozumiał o co chodziło. A przynajmniej intuicja podpowiadała mu,
że tak było.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Nie przejmujesz
się chyba tymi plotkami, co? - zmarszczył brwi, a kiedy nie uzyskał
odpowiedzi, a jedynie zmieszane spojrzenie, roześmiał się głośno.
Zwrócił tym na siebie uwagę pozostałych dziewczyn, choć tak czy
inaczej wiedział, że słuchały ich całej rozmowy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Nie przejmuję
się, ale nie chcę, żeby one były.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Ale plotki
zawsze są i zawsze będą! Dzisiaj rano słyszałem jakąś o
przytulaniu się z tobą, i co z tego? Pieprzyć to, Ruby. - Lecz ona
dalej miała nieszczęśliwą minę. Syriusz westchnął ze
zrezygnowaniem i przyciągnął ją do siebie. Otoczył ją ramionami
i mocno przytulił. Zachęcał ją, żeby zrobiła to samo i trochę
zajęło, zanim ona odwzajemniła uścisk. I nikt nie przeczył, że
tak było im dobrze, ale też nikt nie przyznał tego na głos.
Natomiast Syriusz miał wrażenie jakby jego serce miało
eksplodować.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Widzisz, Mary?
To było przytulanie się - powiedział dobitnie. Miał świadomość,
że to ona rozpowiada większość tych wszystkich historii, a na
dodatek przyjaźni się z Destiny, a ta zawsze wie o wszystkim, co
dzieje się w szkole. - To idziesz do tego Hogsmeade, Ruby? Postawię
ci piwo. - Wahała się jeszcze przez chwilę, a kiedy miała się
już zgodzić, Syriusz dodał: - Pokażę ci jak chłopak może wejść
do waszego dormitorium - uśmiechnął się zachęcająco.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Daj mi się
tylko przebrać.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Syriusz zadowolony
z siebie oznajmił, że będzie czekać i usiadł z powrotem na
łóżko. Ruby zamknęła się w łazience, a on został sam z
dziewczynami. Przy okazji przekazał Anastazji informacje o
jutrzejszym treningu Quidditcha. Mary zapytała go czy Dorcas też
zaprosił do Hogsmeade. Bez skrępowania odpowiedział, że nie, a na
pytanie dlaczego zaprosił Ruby, również bez skrępowania,
odpowiedział, że zwyczajnie się stęsknił. Usłyszał tylko
parsknięcie Lily.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Ruby wyszła
ubrana w zwykłą białą koszulkę z długimi beżowymi rękawami, a
na nogach miała zwykłe jasne jeansy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Nareszcie,
umieram z głodu. Możemy już iść jeść? - zapytał z nadzieją w
głosie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Prowadź. -
Machnęła ręką w stronę drzwi, a ku jej zdumieniu Syriusz złapał
za tę rękę i pociągnął przed siebie. Ledwo wyszli z pokoju, a
już usłyszała jak Syriusz klnie pod nosem. Kilka metrów dalej
mogli zobaczyć tył szaty profesor McGonagall. Na szczęście szła
w przeciwnym kierunku, choć wystarczyło żeby się obejrzała za
siebie i zobaczyłaby Blacka. Poczuła mocniejsze szarpnięcie do
przodu, nawet nie zdążyła zamknąć drzwi. Syriusz szedł bardzo
szybko, wciąż oglądając się za siebie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Niektóre z
miniętych na korytarzu dziewczyn obejrzało się za nimi zdziwione i
zaciekawione, a inne nie zwracały na nich uwagi pochłonięte
rozmową z przyjaciółkami. Już chciała upominać Syriusza, że
wcale nie muszą się trzymać za ręce, ale wtedy skręcił ostro w
lewo. Wyjął z kieszeni różdżkę i stuknął nią w ścianę. Ku
zdumieniu Ruby cegły zaczęły rozsuwać się na boki, aż w ścianie
ukazało się przejście o szerokości około metra. Gdy tylko
przeszli na drugą stronę od razu byli na krętych schodach. Te
prowadziły jeszcze wyżej w górę i w dół. Cegły za nimi zaczęły
się zasuwać.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Ruby spojrzała w
górę, gdzie niecałe trzy metry wyżej prześwitywał kawałek
ściany tworzący podobne drzwi, przez które przed chwilą przeszli.
To musiało być następne piętro. Potem spojrzała na zamykającą
się za nimi ścianę i kiedy wszystkie cegły wróciły na swoje
miejsce, ten kawałek ściany zrobił się półprzeźroczysty.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Jak to działa?
- Ruby dotknęła nieśmiało przeźroczystej ściany i była
zdziwiona, że poczuła szorstki kamień. Wyglądało jej to na
iluzję, na rzecz niematerialną i była przekonana, że kiedy jej
dotknie, dłoń zwyczajnie "przejdzie" na drugą stronę.
Spojrzała na Syriusza pytającym wzrokiem. On z kolei przyglądał
jej się z rozbawieniem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Jakby ci to
wytłumaczyć... - zastanowił się. - Kiedy szukasz tajnego
przejścia, to no... Musisz szukać. Nie widzisz go, bo jest... No
cóż, ukryte. Ale kiedy już je znajdziesz i jesteś w środku
niego, to tak jakby widzisz gdzie prowadzi. Hmm, może nie gdzie
prowadzi, ale widzisz wyjście. Tutaj jest ich całkiem sporo, ale
zwykle jest ono tylko jedno. Człowiek by oszalał, gdyby musiał
szukać tajnych przejść i jeszcze wyjścia z niego, szczególnie
jeżeli pomieszczenie jest takie wielkie. Ty widzisz tę ścianę
lekko przeźroczystą, ale ktoś po drugiej stronie nie ma szans
zobaczenia ciebie. Rozumiesz? - uniósł brwi.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Skąd wiesz to
wszystko? - Ruby zdziwiła się.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Nie jestem aż
takim idiotą, za jakiego mnie masz.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Nie uważam cię
za idiotę - spojrzała mu w oczy. Dopiero kiedy stał kilka stopni
niżej był w jej wzroście.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Nie? -
uśmiechnął się półgębkiem i zmrużył oczy. Podszedł bliżej
utrzymując kontakt wzrokowy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Nie. Nie
całkowicie, w każdym razie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Z każdym jego
krokiem w jej stronę mówiła nieco ciszej, aż znalazł się tak
blisko, że czuła na sobie jego oddech. Wtedy pomyślała, że Syriusz Black
ma najciemniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziała. Dopiero z
takiej odległości potrafiła określić różnicę między jego
tęczówkami a źrenicą. Syriusz opuścił wzrok na jej usta po czym
powrócił do oczu. <i>Nie, nie, nie</i>, pomyślała. <i>Takie
spojrzenia zawsze skutkują pocałunkami. Nie.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
-
Chciałeś iść na śniadanie, tak? - powiedziała, całkowicie
psując atmosferę.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Sprytnie -
skomentował i odwrócił się od niej.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- A tak właściwie
to jak stąd wyjdziemy? - zapytała. Zaczęli schodzić ze schodów.
Syriusz przez chwilę się nie odzywał, aż pomyślała z
niepokojem, że Huncwot obraził się.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Tak samo jak
weszliśmy. Wystarczy dotknąć odpowiedniej cegły. To tutaj. -
Zatrzymał się i już wyciągał różdżkę. Rzeczywiście, przez
ścianę mogła zobaczyć czerwony fotel i kominek, znajdujące się
w pokoju wspólnym Gryfonów.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Ruby spojrzała w
dół i ze zdumieniem stwierdziła, że schody dalej się ciągną.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Można zejść
jeszcze niżej? - dopytywała.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Tak, ale niżej
nie ma już nic ciekawego. Trzeba zejść jakieś dziewięć czy
dziesięć pięter i wtedy dochodzi się do starych lochów. Są
nieużywane od lat. To zwykłe kwadratowe pomieszczenie bez przejść
do innych pokojów. A wracanie po tych piekielnych schodach to
katorga, więc nie warto.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Stuknął w końcu
różdżką w ścianę i cegły odsunęły się.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Znasz więcej
takich przejść? - zapytała, kiedy stwierdziła, że w pokoju nie
ma nikogo poza nimi.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Jasne, prawie
wszystkie. - Syriusz wzruszył ramionami jakby to nie było nic
wielkiego.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Pokażesz mi? -
uśmiechnęła się zachęcająco.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Hm, może jedno. Za pocałunek. - Podrapał się po karku i poruszył brwiami.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- To ja już wolę
żyć w niewiedzy.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Nie wiesz co
tracisz.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Zeszli razem na
śniadanie ciągle przekomarzając się. Ruby żartowała sobie z
dziewczyn, które z zachwytem witały się z Blackiem. Za to kiedy
Dorian przywitał się z Ruby, Syriusz z krzywą miną dopytywał
dlaczego ona tak właściwie jeszcze rozmawia z Duluthem. Czasem
kiedy przechodzili obok rozgadanej grupki dziewczyny, te milknęły
natychmiast, rzucając im krzywe spojrzenia. W Wielkiej Sali Ruby
czuła na sobie dziesiątki spojrzeń.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Syriuszu Black,
rujnujesz mi życie - powiedziała ponuro.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Syriusz odnalazł
przy stole resztę Huncwotów i dosiedli się do nich. Ruby siedziała
między Syriuszem a Peterem. Naprzeciwko niej siedział Remus i po
jego prawej stronie był James. Kilka miejsc dalej Ruby zauważyła
Dorcas z przyjaciółkami. Kiedy ona zaś zauważyła Syriusza, gestami
namawiała go, żeby się do nich przysiadł. Krzyknął, że tu było
mu dobrze i wrócił do jedzenia. Widział, że jego dziewczyna
zrobiła urażoną minę, ale musiał od niej trochę odpocząć.
Znacznie wolał towarzystwo Ruby.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
Po sali rozległ
się dźwięk uderzanego metalu o szkło. Wszyscy spojrzeli na stół
nauczycielski. Dumbledore stał gotowy coś ogłosić. Po jego
prawicy znajdował się niewysoki mężczyzna z brązowymi włosami
sięgającymi nieco za ramiona. Na sobie nosił obskurny brązowy, zamszowy płaszcz. Na nogach wisiały mu luźne ciemne spodnie
utrzymywane paskiem na wysokości pępka. Na nieco zżółkłej
koszuli nosił znoszoną, tkaną, szarą kamizelkę do garnituru,
którą włożył za pasek spodni. Szyję miał obwiązaną czarnym
krawatem. Zmarszczki na jego czole i wokół ust oraz wory pod oczami, przekonały uczniów, że ów mężczyzna był dawno po trzydziestce, a przynajmniej tak wyglądał. Być może po prostu był ciągle niezadowolony. Wbrew pozorom, wcale nie wyglądał elegancko.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;">
- Proszę o uwagę
- zaczął ochrypłym głosem Dumbledore. - Z powodów
dyscyplinarnych, pan Apollion Pringle musiał opuścić Szkołę
Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. - Na sali rozległy się radosne
okrzyki i śmiech uczniów. Dyrektor uniósł dłonie, aby uciszyć
dzieci. - Jednakże, jego stanowisko obejmie teraz pan Argus Filch. </div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-33427006019831812932014-03-15T12:46:00.001-07:002014-11-01T14:20:02.410-07:00Rozdział 10 - Lunio<span style="font-size: x-small;"><i></i></span><br />
<div class="show">
<span style="font-size: x-small;"><i>Kilka słów od Devereaux</i></span></div>
<br />
<span style="font-size: x-small;"><i></i></span><br />
<div class="hide">
</div>
<span style="font-size: x-small;">Tak, wiem, że Sybilla nie uczyła w Hogwarcie za czasów Huncwotów, ale musiałam to nagiąć, mam nadzieję, że mi wybaczycie. Wybaczcie też, że tyle zwlekałam z tym rozdziałem, ale przez dłuuugi czas lamiłam w Simsy niemal całymi dniami, potem wkręciłam się w rysowanie</span><span style="font-size: x-small;"> </span><strike style="font-size: small;">z moim nowiutkim tabletem graficznym <3</strike><br />
<span style="font-size: x-small;">Zakończyłam ten rozdział nieco wcześniej niż chciałam, ale ma on już 12 stron, więc pomyślałam, że nie powinniście dłużej czekać. Zakładając, że ktoś tu jeszcze jest...</span><br />
<span style="font-size: x-small;">A tak w ogóle, to zaczęłam niedawno pisać sobie w zeszycie inne opowiadanie i chciałabym zapytać, czy ktoś tutaj lubi Percy'ego Jacksona? :D</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Ach, i było to dosyć dawno, ale jeżeli chcielibyście przeczytać ocenę mojego bloga, to zapraszam: <a href="http://szlafrok-smierciozercy.mylog.pl/2014-01-13/58_" target="_blank">szlafrok-smierciozercy</a></span><br />
<span style="font-size: x-small;">I uwaga! DANSE MACABRO, jeżeli to czytasz, to powiedz mi, dlaczego skasowałaś bloga? ;___; </span><span style="font-size: x-small;"><i></i></span>
<br />
Syriuszowi wydawało się, że zasnął tylko na chwilę, góra dwie godziny, ot co. Kiedy się obudził nie miał ochoty wstawać. Uświadomił sobie, że wciąż leży z Ruby, więc przytulił ją i wciągnął nosem powietrze, czując słodki zapach dziewczyny. Cieszył się chwilą. Zmusił się do uniesienia powiek, co było niewątpliwie trudnym zadaniem. Mając przed oczami rozmazany obraz rozejrzał się po pokoju. Wszyscy spali, czasem przez portret Grubej Damy przechodził jakiś uczeń. W mundurku szkolnym. <i>Cholera</i>, zaklął w myślach. Po co uczeń wychodziłby z pokoju wspólnego w środku nocy ubrany w mundurek? To się nie trzymało kupy. Wzrokiem szukał zegarka i zauważył go na ręce Remusa, która zwisała z fotelu. Musiał się dobrze przyjrzeć, żeby zanotować w głowie umiejscowienie poszczególnych wskazówek.<br />
<div>
- Hej, Ruby - szepnął, a ta mruknęła coś nieprzytomnie. Nie chciał jej budzić. Wyglądała tak słodko, kiedy spała. Jasne kosmyki włosów opadały na jej twarz, a ta pozbawiona emocji przypominała oblicze anioła. <i>Och, jakie to ckliwe</i>. No i ciągle leżała u jego boku, a to mu się podobało najbardziej. - Ruby, wstawaj - powiedział głośniej. Ruszył ramieniem, żeby rozbudzić dziewczynę. </div>
<div>
- Co jest? - zapytała i przetarła oczy wierzchem dłoni. </div>
<div>
Syriusz zdjął koc ze swoich kolan, który zauważył dopiero teraz. Domowe skrzaty nie nudziły się w nocy i przykryły każdego z osobna kocami. Prawie każdego z osobna, ponieważ Peter i James leżeli tak blisko siebie, że skrzaty obdarzyły tę dwójkę tylko jedną narzutą. Potter trzymał ramię na plecach Petera. Syriusz parsknąłby śmiechem, gdyby nie był tak zaspany i zmęczony. </div>
<div>
- Wstawajcie wszyscy, gumochłony! - Huncwot zaklaskał głośno trzy razy, aż nawet Ruby się wzdrygnęła. Metoda Blacka zadziałała i wszyscy obudzili się. Prawie wszyscy, bo Petera musiał trącić nogą. Uczniowie zaczęli bełkotać coś o tym, jak bardzo Syriusz jest nienormalny, a James nawet powyzywał go od idiotów i użył zdumiewających określeń. Nikt najwyraźniej nie zwrócił uwagi, że arystokrata wyzwał ich od obślizgłych, niewiele przydających się, brązowych glist. </div>
<div>
- Potter, podziękujesz mi później. Może bardziej ruszy was fakt, że jest prawie dziesiąta! </div>
<div>
- Dziesiąta?! - pisnęła Lily. - O nie, nie, nie... - powtarzała. Zerwała się z kanapy jak oparzona i zaczęła pośpiesznie zbierać swoje rzeczy. - Na Merlina, dziesiąta! Ominęły nas dwie lekcje eliksirów! - histeryzowała.</div>
<div>
Reszta zerwała się nagle i także zaczęli sprzątać po sobie, jakby dopiero teraz zdali sobie sprawę z tego, że są spóźnieni. </div>
<div>
Remus nie czuł się najlepiej. Był niewyspany, bolały go kości i wydawało mu się, że ma gorączkę. <i>Czas odwiedzić panią Pomfrey</i>, pomyślał. Spojrzał na niezadowolone miny przyjaciół. Wszyscy woleliby jeszcze pospać, nie dało się tego ukryć... tak jak włoskiego wąsa na twarzy Ruby. Był wielce zdziwiony, kiedy go zauważył. Nie wiedział czy to zwidy spowodowane zmęczeniem czy raczej efekt znudzenia Syriusza. Łapa najwyraźniej spostrzegł zdumienie Lupina i przyłożył palec wskazujący do swoich ust, nakazując mu ciszę. Remus pokręcił głową z niedowierzaniem i uśmiechem na twarzy, ale nie wspomniał Ruby o prezencie Huncwota. Machnięciem różdżki Lunatyk pozbierał swoje rzeczy. </div>
<div>
- Czemu nikt nas nie obudził? - zapytał Peter. <i>Słuszne pytanie</i>, pomyślał Lupin. <i>Powinna to zrobić chociażby McGonagall, która co noc odwiedza pokój wspólny Gryfonów, żeby zapobiec sytuacjom takim jak ta. </i></div>
<div>
- Może myśleli, że robimy sobie wolne czy coś - wybełkotał James. </div>
<div>
- Ja i wagary? Czyś ty oszalał, Potter?! - oburzyła się Lily i biegiem skierowała się do swojej sypialni. </div>
<div>
Huncwoci nie bardzo przejmowali się spóźnieniem. Ba, zdarzało im się to cały czas, czasem nawet robili to specjalnie, ponieważ mieli "ważniejsze sprawy na głowie" - tak się zawsze tłumaczyli. </div>
<div>
Remusowi zakręciło się w głowie. </div>
<div>
- Dobrze się czujesz, Lunio? - zaniepokoił się Syriusz. </div>
<div>
- Nie - odparł szczerze. - Chyba całkiem odpuszczę sobie dzisiejsze lekcje. </div>
<div>
- Pff, szczęściarz - parsknął Peter. Remus pomyślał, że likantropia nie czyni z niego największego szczęściarza pod słońcem i zrobiłby wszystko, żeby nie zmieniać się co pełnię, ale to raczej było niemożliwe. Jedyne co mógł robić, aby złagodzić objawy wilkołactwa to zażycie Wywaru Tojadowego. A to już robił przez tydzień, czyli tak jak trzeba. </div>
<div>
- Odprowadzić cię do skrzydła szpitalnego? - zapytała Ruby. </div>
<div>
- Nie, dam sobie radę - odparł. Nie lubił, kiedy wszyscy mu współczuli z powodu swojej choroby. No i nie chciał, żeby Ruby szła z tymi wąsami przez cały korytarz Hogwartu. Opuścił pokój wspólny, machając im na odchodne. </div>
<div>
Ruby zabrała swoją książkę z Transmutacji, wcisnęła ją pod pachę i ruszyła do dormitorium dziewczyn. Black zerknął na jej włosy, które przybrały już swój naturalny kolor. </div>
<div>
Kiedy Huncwoci zebrali się mentalnie do opuszczenia pokoju, przez dziurę za portretem Grubej Damy przelazło co najmniej tuzin uczniów. Już od minuty rozbrzmiewał dzwon, oznajmiający koniec lekcji, a zgodnie z planem Huncwotów, mieli teraz godzinną przerwę. </div>
<div>
- Hej, Dorcas! - zawołał Syriusz, gdy zauważył ją wśród tłumu uczniów. Podszedł do niej. </div>
<div>
- Nie było cię na dwóch pierwszych lekcjach. - Zaznaczyła chłodno. Żadnego "cześć", "co u ciebie?". Nic. </div>
<div>
- Tsaa, trochę nam się pospało. - Uśmiechnął się uwodzicielsko. - Co u ciebie? </div>
<div>
- Hm, dobrze. Choć zastanawia mnie, dlaczego akurat teraz cię to obchodzi? - Zmarszczyła brwi, oczekując odpowiedzi. </div>
<div>
- Co masz na myśli? - Wzruszył ramionami. </div>
<div>
- Na przykład, wczoraj nie byłeś mną w ogóle zainteresowany. Nie zapytałeś jak mi minął dzień, ba, rozmawialiśmy może dwa razy. Chociaż nie wiem czy beztrosko rzucone "cześć" na korytarzu liczy się jako rozmowa. Syriusz, muszę wiedzieć, czy ty mnie w ogóle bierzesz na poważnie? - zapytała, patrząc mu w oczy. </div>
<div>
- No tak - odpowiedział, nieco zbyt obojętnym tonem jak na gentlemana przystało. Nie był nawet pewien czy mówił prawdę. Zbyt często udzielał odpowiedzi na takie pytania, dlatego ta nasuwała mu się automatycznie. </div>
<div>
Lubił Dorcas. Była ładna. Nie była głupia, ale do Lily jej daleko. Czasem udało jej się opowiedzieć jakiś żart. I... To w zasadzie wszystko co o niej wiedział. Aż zrobiło mu się wstyd. Ale tylko na sekundę. </div>
<div>
- Wczoraj skupiłem się na nauce - Gdyby któryś z Huncwotów to usłyszał, zapłakałby ze śmiechu. - ale masz rację, powinienem przynajmniej z tobą porozmawiać. Przepraszam. - Przechylił nieco głowę na bok i spojrzał na brunetkę swoimi maślanymi oczami. Wszyscy temu ulegali, a szczególnie kobiety.</div>
<div>
- Okej - westchnęła. - Po prostu nie lubię, kiedy ktoś o mnie zapomina - powiedziała. </div>
<div>
- To się nie powtórzy - obiecał z półuśmiechem na twarzy. - Muszę iść do sypialni ogarnąć się. Zobaczymy się na lunchu? </div>
<div>
- Jasne. - Wraz z uśmiechem na jej twarzy widniały teraz dołeczki w policzkach. Syriusz chciał po prostu odwrócić się i iść do dormitorium, lecz Dorcas pociągnęła go za rękę i pocałowała w usta. Był zaskoczony, ale powędrował po schodach nie okazując tego. </div>
<div>
Znalazł drzwi od swojej sypialni i przekroczył jej próg. Gdyby był jakąś słodką uczennicą, na pewno zacząłby piszczeć z podniecenia, bowiem, gdy tylko wszedł do środka, jego oczom okazał się prawie nagi Potter (no i mniej atrakcyjny Peter bez koszulki). </div>
<div>
- Zakryj dupsko, James - rzucił Syriusz. </div>
<div>
- Ciesz się widokiem. - James zaczął tańczyć jakiś dziwny taniec, który polegał głównie na kręceniu tyłkiem w stronę Syriusza. <i>Jak dobrze, że ma na sobie bokserki</i>, pomyślał z ulgą.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Lily biegała po całej sypialni w poszukiwaniu poszczególnych części mundurka i z sekundy na sekundę panikowała coraz bardziej. Jak mogła się dopuścić do takiego spóźnienia? To było niewybaczalne. </div>
<div>
- Pewnie dostaniemy szlaban. Na gacie Merlina, na pewno dostaniemy szlaban! - krzyczała panosząc się po pokoju. - Boże, Ruby! Ja nigdy nie miałam szlabanu! - jęknęła zrozpaczona. </div>
<div>
Ruby stała przed lustrem. </div>
<div>
- A ja nigdy nie miałam wąsów! - krzyknęła ze złością. Namoczyła dłoń wodą i próbowała zetrzeć atrament ze swojej twarzy, ale nic z tego. Użyła nawet mydła, a rysunek tylko pobladł niezauważalnie. - Zabiję go!</div>
<div>
Wydawało się, że Lily nie słucha współlokatorki. </div>
<div>
- A co jeżeli zabiorą mi odznakę prefekta? - Oczy rudowłosej rozszerzyły się, a ta stanęła w miejscu osłupiała. - Prefekt nie może się spóźniać! To prefekt budzi zaspanych uczniów! Prefekt powinien dawać przykład! Nie zniosę tego, jeżeli zabiorą mi odznakę... - Wyglądała jakby miała się zaraz popłakać. </div>
<div>
- Daj spokój, Lily. Nikt ci nic nie odbierze. - Ruby starała się uspokoić Rudą. - Prawdopodobnie dadzą nam szlaban, to wszystko. Weź się w garść i powiedz mi jak mogę usunąć to coś z twarzy, proszę. - Spojrzała na nią błagalnie. </div>
<div>
- <i>Tergeo</i> zadziała? Nie chcę ci zrobić krzywdy, Ruby.</div>
<div>
- Zrób cokolwiek! Nie mam ochoty paradować po korytarzu z zarostem na twarzy!</div>
<div>
- Dobra, ale nie ruszaj się - ostrzegła ją Evans. Chwyciła swoją różdżkę z łóżka i wycelowała nią w Ruby. Zastanawiała się, czy są jakieś lepsze zaklęcia na narysowane wąsy, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Machnęła lekko różdżką i wypowiedziała zaklęcie czyszczące, mając nadzieję, że zadziała. Ruby szybko odwróciła się do lustra, chcąc zobaczyć efekty. </div>
<div>
- Uwielbiam cię. - Uśmiechnęła się, kiedy po atramencie nie było śladu. </div>
<div>
- Nie ma za co. - Lily wzruszyła ramionami, jakby to było nic, ale w duchu była z siebie dumna. Zerknęła na zegarek i znów zaczęła panikować. </div>
<div>
Ruby ubrała mundurek i rozczesała ciemne włosy. Kiedy się ubierała, na swoim barku zauważyła kolejny rysunek autorstwa Blacka, ale już nie miała czasu na jego usunięcie. Wzięła ze sobą tylko pióro, ponieważ zostały jej dwie godziny Transmutacji, a przed Zaklęciami miała przerwę, więc miała czas przygotować się później na ostatnią z lekcji. </div>
<div>
Na schodach minęła się z Dorcas, która wrogim wzrokiem zmierzyła ją od stóp po czubek głowy. Ruby poczuła się co najmniej dziwnie. Czy Meadowes była na nią zła? Za co? Za to, że spała na ramieniu Syriusza? Przecież to był czysty przypadek, że jej głowa opadła właśnie na niego! Naprawdę, nie chciała tego, ale tak wyszło. Nie było jej marzeniem zasnąć w objęciach Syriusza.<br />
Ruby postanowiła, że najpierw odwiedzi Remusa w skrzydle szpitalnym. Zostało jej jeszcze pół godziny przerwy. Zeszła na trzecie piętro i skierowała się w stronę drzwi do miejsca pracy pani Pomfrey. Kiedy tylko weszła do pokoju, zobaczyła Lupina po swojej prawej stronie w łóżku. Leżał i czytał książkę. Na szafce nocnej obok posłania stała szklanka z tajemniczym niebieskim napojem. Zapewne jakiś specjał pielęgniarki.<br />
Usiadła na krześle obok łóżka Remusa i przywitała się z nim. Co prawda widziała się z nim zaledwie kilkadziesiąt minut temu, ale martwiła się o chłopaka. Zawsze kiedy on przeżywał te swoje wilcze syndromy, ona przeżywała je razem z nim. Nie dosłownie, oczywiście, ale mentalnie.<br />
- Jak się czujesz, Lunatyku? - zapytała troskliwie.<br />
- Nie najlepiej, ale też nie najgorzej - oparł. - Pani Pomfrey podała mi jeden z tych swoich cudacznych napojów i gorączka nieco mi spadła. - Remus otworzył szufladę w szafce obok i wyjął dwa batoniki czekoladowe. - Trzymaj. - Jednego wręczył Ruby. Wydawało się, że na widok jedzenia jej żołądek podskoczył radośnie i chciwie zaburczał. Gryfonka przyjęła przekąskę bez słowa protestu. Odwinęła papierek i zaczęła konsumować słodycz.<br />
- Dzięki - mruknęła z pełną buzią. - To... Kiedy będzie<i> ten czas</i>? - dopytywała.<br />
- Jutro, najprawdopodobniej. Pojutrze powinienem wrócić do szkoły, jeżeli wszystko pójdzie gładko. - Podrapał się po karku.<br />
- Mogę cię o coś zapytać? - Zmarszczyła brwi. Remus kiwnął twierdząco głową. - Czy <i>wszyscy </i>Huncwoci wiedzą o twoim wilkołactwie? - przyciszyła nieco głos, aby pozostali chorzy na sali nie słyszeli ich rozmowy.<br />
- Tak, czemu mieliby nie wiedzieć? Zresztą, bardzo mnie wspierają, bez nich pewnie nie byłbym w stanie przetrwać aż do teraz. Czemu pytasz?<br />
- Ach, byłam tylko ciekawa - odpowiedziała. - No i nie chciałam się wygadać kiedyś przed nimi. - Uśmiechnęła się półgębkiem. Rozmawiali jeszcze chwilę o zwykłych błahostkach i o karze, którą wymierzy im McGonagall, a zrobi to na pewno.<br />
- Ruby, nie powinnaś iść na lekcję? - zapytał, zerkając na zegarek. - Nie żebym cię wyganiał, tak tylko...<br />
- Nie, masz rację. - Wzięła do ręki swoje pióro i wstała z krzesła. - Zdrowiej, Lunio. - Puściła mu perskie oczko i popędziła na lekcje.<br />
<br />
W pokoju Huncwotów panował zamęt, choć w sypialni były tylko trzy osoby. Na podłodze leżało pełno ubrań. James desperacko szukał <i>czystej</i> białej koszuli, a w jej poszukiwaniu grzebał w kufrze, wyrzucając z niego wszystko inne co koszulą nie było. W rezultacie przy łóżku Rogacza leżała ogromna ściana z odzieży. Jęknął zrezygnowany, kiedy opróżnił cały kufer. Peter zaproponował Potterowi swoją koszulę, ale ta była o kilka rozmiarów za duża na niego, aż w końcu Syriusz użyczył mu swojej.<br />
- Normalnie nie przejmowałbym się tym, ale trzeba porządnie wyglądać, żeby McGonagall nie była taka surowa, no nie? - wyjaśnił i ubrał szybko całość mundurka.<br />
Peter czekał cierpliwie na przyjaciół. Stresował się przed sprawdzianem. Niewiele wiadomości zapamiętał z poprzedniego wieczoru. Zadowoliłby się nawet Nędznym. Otworzył podręcznik i zaczął czytać, podczas gdy Syriusz zakładał na siebie śnieżnobiałą koszulę.<br />
- Idziemy do Remusa, misiaczki? - zapytał.<br />
- Chyba nie mamy na to czasu. - James wsunął na nos prostokątne okulary. Uważał, że wyglądał w nich na mądrzejszego. - Jak tam ramię, Syriusz?<br />
- Zdrowe, chyba. W każdym razie już nie boli.<br />
Black próbował zawiązać krawat, ale zegar za pięć minut miał wybić południe, a pod presją chłopak nie sprawował się dobrze. Ręce trzęsły się mu, dlatego szybko poddał się i czerwono-złoty krawat zwisał mu swobodnie z ramion. Chwycił pióro i buteleczkę z atramentem, ale nie bardzo miał gdzie to włożyć. To Remus zawsze chował im takie rzeczy do torby, a książki nosił pod pachą lub wcale. Zauważył, że reszta Huncwotów ma taki sam problem. Łapa westchnął i włożył rzeczy do kieszeni. Swoją drogą, koszuli też nie włożył do spodni. To co James mówił o porządnym wyglądzie?<br />
Wychodząc, zerknął w lustro, wiszące na lewo od drzwi jakby była to niezbędna czynność. Za nim z pokoju wygramolił się Potter, a potem Pettigrew.<br />
Minęli się ze szkolnym woźnym, który oznajmił Syriuszowi, że jeszcze się zobaczą za ten ostatni numer, a oni przyspieszyli kroku. Nie mieli ochoty być powieszonymi za ręce na żylandorze. Kiedy weszli do klasy, ta była już zapełniona uczniami, a profesor siedziała przy swoim biurku. Skarciła ich wzrokiem, ale nic nie powiedziała, ponieważ nie spóźnili się. Dzwon na lekcję zaczął dopiero bić. Rogacz wyszczerzył się do niej olśniewająco, ale McGonagall nie odwzajemniła gestu.<br />
James zajął swoje stałe miejsce, podobnie jak Peter, ale Syriusz stanął przed wyborem: miejsce obok Dorcas, Jamesa czy Ruby? Lunatyka nie było, dlatego obok Ruby nikt nie siedział. Dorcas robiła mu już miejsce, jakby była pewna, że usiądzie z nią. Cóż, w końcu to jego "dziewczyna"... A obok Jamesa zawsze siedział Syriusz. Był jednak przekonany, że Potter niewiele umie na sprawdzian, Dorcas tym bardziej. Zwykle przed nim siedział Remus i mógł zaglądać czasem do jego pergaminu, ale teraz nie było takiej możliwości.<br />
- Czy pan Black raczy zająć jeszcze dziś swoje miejsce? - profesor uniosła brwi, marszcząc czoło. Nie wiedział jak długo stał pomiędzy dwoma rzędami ławek. Skierował się w stronę Jamesa. - Nie ukrywam, że wolałabym mieć pana w ławce z przodu. - Pomarszczoną dłonią wskazała miejsce obok Ruby. Czy ta kobieta miała coś niepomarszczonego? Wolał o tym nie myśleć.<br />
- Wedle pani woli. - Uśmiechnął się czarująco do nauczycielki i zajął wskazane miejsce. Do Ruby również się uśmiechnął, a ta jęknęła cicho niezadowolona. - Ej, znowu się nie lubimy? - wyszeptał.<br />
- Po prostu siedź cicho.<br />
McGonagall przypomniała im zasady panujące podczas pisania sprawdzianu i machnęła różdżką, a zwoje pergaminów poleciały w stronę uczniów.<br />
<br />
Po okropnych dwóch godzinach szóstoklasiści opuścili klasę z nieskrywaną ulgą. Nawet Lily powiedziała, że pytania były trudne! Syriusz odpowiedział na zaledwie sześć pytań, a wszystkich było dwanaście. Jest szansa, że choć połowę z tego miał dobrze. Sytuacja u Jamesa wyglądała mniej więcej tak samo. Ruby zapamiętała zadziwiająco dużo ze swojej nauki, ale i tak była pewna, że ćwierć miała źle. Lily chwaliła się, że odpowiedziała na wszystkie pytania. Peter szedł załamany.<br />
- To było straszne! - Przeżywał i zaczął wymieniać numery pytań, na które odpowiedzi miał źle. Było ich sporo. Z kieszeni wyjął czekoladowego batonika i pochłonął go w całości za jednym razem. Chwilę później wyjął drugiego, ale jadł go już wolniej.<br />
- Ej, a Mc-<br />
- Mogę prosić waszą piątkę? - odezwała się za ich plecami profesor McGonagall. A Syriusz właśnie miał mówić o tym czy nauczycielka zapomniała o wymierzeniu im kary. Na swoje nieszczęście nie odeszli daleko od klasy Transmutacji.<br />
Niby ich poprosiła, ale i tak wszyscy wiedzieli, że był to rozkaz. Potulnie podeszli do niej.<br />
- Nie zostaniemy wyrzuceni, prawda? - Oczy Petera były wielkości ciastek, które obecnie trzymał w dłoni.<br />
- Macie racjonalne wytłumaczenie na swoją nieobecność na poprzednich lekcjach? - zapytała, splatając swoje dłonie i opuszczając je swobodnie. Jej wzrok był tak naglący, że nikt nie mógłby okłamać tej kobiety.<br />
- My... zaspaliśmy, pani profesor - wydukała Lily.<br />
- Panno Evans, na pani się zawiodłam. - Pokręciła głową z dezaprobatą. - Niestety, jak się pewnie spodziewacie, muszę was należycie ukarać. Gryffindor traci trzydzieści punktów za każde z was. Dodatkowo, każde z was będzie pomagać profesor Trelawney w tym, o co was poprosi przez dwa dni. Następne dwa dni pomagacie panu woźnemu. W tym wypadku macie zakaz wyjazdu do Hogsmeade do soboty. Szlaban zaczyna się o szóstej po południu. Wszystko jasne? - Uniosła brwi, a cała piątka pokiwała zgodnie głowami. Minerwa zacisnęła jeszcze wargi i odeszła.<br />
- To się nie powtórzy! - krzyknęła jeszcze Ruby. Kiedy nauczycielka oddaliła się, Syriusz westchnął ciężko.<br />
- Przyrodzenie Merlina, szlaban z Pringlem? Przecież on mnie zabije! - Przetarł twarz dłońmi.<br />
- Łapo, ja też nie mam z nim świetnych stosunków - dodał James.<br />
- Dobra, nie marudźcie. Nie wiem jak wy, ale jest pora lunchu, a ja umieram z głodu, więc nie zamierzam marnować tej przerwy. Idziecie ze mną? - zapytała Ruby.<br />
- O tak! - Ochoczo przytaknął Peter, pożerając kolejne ciastko. - Jestem głodny jak... Ech, sam nie wiem. Chciałem być zabawny...<br />
I skierowali się do kuchni obok pokoju wspólnego Puchonów, a następnie na błonia. Usiedli w cieniu drzewa przy jeziorze. Pogoda była ładna. Było ciepło i świeciło słońce, a wiele uczniów z tego korzystało. Kilkanaście grup ludzi zajmowało trawnik, ciesząc się dobrą pogodą. Do piątki przyłączyła się Heliotropa z czego Syriusz nie był zadowolony. Jakoś nie przepadał za nią.<br />
- Po co tu przyszłaś, Modliszko? - zapytał nieuprzejmie.<br />
- Na pewno nie do ciebie, Black. - Usiadła obok Ruby. - Gdzież ty się podziewała? Chciałam ci przekazać baaaardzo ważną wiadomość, ale nigdzie cię nie było!<br />
Ruby wiedziała, że Heli przez "baaaardzo ważną wiadomość" miała na myśli całkowitą błahostkę.<br />
- Tak trochę nam się zaspało na lekcje - wyjaśniła. - Co to za ważna wiadomość?<br />
- W zasadzie to nie wiem czy ci mówić. Chyba zrobię ci niespodziankę. - Zielonowłosa uśmiechnęła się szeroko.<br />
- Do sedna, Chwaście. - Popędził ją Syriusz złośliwie.<br />
- Nie mów tak do mnie!<br />
- Wybacz, ale na twoim imieniu idzie sobie połamać język.<br />
James parsknął śmiechem.<br />
- Lepiej idź do swojej dziewczyny, Black.<br />
Syriusz zacisnął szczękę. Powinien spędzać czas z Dorcas, a mimo to wolał wylegiwać się pod drzewem z przyjaciółmi. I Heliotropą.<br />
- Dorcas! - zawołał. Siedziała przy ławce kilkanaście metrów od nich i pisała coś na pergaminie. Obejrzała się, a Syriusz machnął do niej, aby się do nich przyłączyła. Uśmiechnęła się i zaczęła iść w ich stronę.<br />
Ruby spojrzała gniewnie na Heli. Nie miała nic do Dorcas, ale czuła, że ich relacje nie będą zbyt dobre. Wnioskowała to po nienawistnym spojrzeniu, które dziewczyna posłała jej dzisiaj rano. Dorcas pocałowała Syriusza na powitanie, a Ruby ugryzła tosta, aby inni nie zauważyli jak to się skrzywiła.<br />
Nie była zazdrosna, skądże. Po prostu nie lubiła, kiedy ludzie okazywali sobie publicznie uczucia, na prawdę. Syriusz wyglądał na zmieszanego, jakby nie chciał, żeby Ruby dowiedziała się, że Black ma dziewczynę.<br />
Do diaska, przecież nie była z porcelany, nie była też jego byłą dziewczyną, żeby Syriusz musiał się krępować!<br />
Huncwot i Meadowes rozmawiali o teście z Transmutacji. James i Peter rozmawiali o swoim szlabanie i już planowali psikusy dla szkolnego woźnego.<br />
- Bardzo dojrzałe, Potter - zagadnęła Lily.<br />
- Zostawiłem twojego psiapsióła w spokoju, odpuść mi trochę, kochanie. - Uśmiechnął się i przeczesał palcami swoją czuprynę. Lily już miała coś powiedzieć na określenie Snape'a jako "psiapsiół", ale James jej przerwał. - Pięknie dzisiaj wyglądasz, Evans. - Spojrzał jej w oczy. Lily prawie się uśmiechnęła.<br />
- Oooooch - skomentowała głośno Heli, a Ruby zaśmiała się, choć nie do końca wiedziała z czego. Chyba z prostolinijnego zachowania przyjaciółki. Ona nie wstydziłaby się nawet powiedzieć Voldemortowi, że jego kapcie są niemodne. Taka już była. Z drugiej strony, Ruby pomyślała o Syriuszu. James to wbrew pozorom, przeciwieństwo Blacka. W każdym razie w życiu uczuciowym. James podkochiwał się w jednej dziewczynie, uparcie dążył do tego, żeby zdobyć Lily. A Syriusz? Syriusz nie wiedział czego chciał. Wszędzie szukał miłości, jakby miał nadzieję, że w końcu natknie się na tę jedyną. Ence pence, w której ręce.<br />
Jedli swoje śniadanie podczas lunchu i rozmawiali na wiele tematów. W końcu Huncwoci stwierdzili, że pora odwiedzić Lupina i zabrali się do niego. Na szczęście Dorcas poszła z nimi. Nikt nie chciał sobie wyobrażać, jak niezręcznie mogłoby być między nią a pozostałymi dziewczynami.<br />
<br />
Po lekcji zaklęć uczniowie mieli wolny czas już do końca dnia. Oprócz Huncwotów, Lily Evans i Ruby Cahan. Remusowi udało się uniknąć szlabanu od McGonagall, ponieważ leżał w szpitalu, czekając na pełnię.<br />
Profesor Sybilla Trelawney była nową nauczycielką wróżbiarstwa w Hogwarcie. Swoją pracę zaczęła dopiero od tego roku szkolnego, a więc tylko chętni szóstoklasiści chodzili na jej zajęcia. A nikt z ukaranych nie był chętny. Wszyscy myśleli, że szlaban u Trelawney będzie jednym z luźniejszych. Mylili się.<br />
Nauczycielka kazała im wyczyścić wszystkie filiżanki, talerzyki i kule różnego rodzaju, a tego było całkiem sporo. Oczywiście musieli to zrobić bez używania swoich różdżek. W filiżankach było pełno fusów i jakichś zaschniętych substancji. Jedną filiżankę profesorka wypłukała i umyła sama, mówiąc, że fusy w niej wskazywały zły omen. Ehe, wszyscy już słyszeli różne historie o tym, że nauczycielka każdemu przepowiada śmierć. Talerzyki w zasadzie były czyste. Były to tylko podkładki pod filiżanki i inne pierdoły, a kule trzeba było dokładnie wytrzeć, ponieważ<i> nawet najmniejsza skaza może zmienić odczyt obrazu przyszłości, </i>cytując panią Sybillę.<br />
Peter ciągle kichał od kurzu, który zasiadał na stolikach. Klasa nie była ogromnych rozmiarów, ale nie była też mała. Okrągłe stoliki, przy których siedzieli uczniowie w parach lub w trójkach były na zaokrąglonym podwyższeniu, stopniowo każdy rząd był wyżej. Peter mył podłogę i zmieniał obrusy na stolikach. Na drugim końcu klasy stała szafka z naczyniami i kolejna szafka z wyposażeniem do wróżbiarstwa. Na zapleczu był kran, którym zajmował się Syriusz, myjąc filiżanki. Talerzami nikt się nie zajmował, Trelawney i tak nie zauważy, że nikt ich nie umył, ponieważ bardziej czyste nie mogły być. Lily pomagała mu i wycierała mokre naczynia. Ruby zajmowała się czyszczeniem kul z Jamesem. Zabawa była przednia. James upierał się, że widzi majestatycznego pegaza w każdej kuli, ale Ruby patrzyła na niego z powątpiewaniem. Ruby wydawało się, że dym wewnątrz kuli układał się w księżyc, ale nie przywiązała do tego szczególnej uwagi.<br />
Lily natomiast zaglądała niemal do każdej filiżanki, zanim podała ją Syriuszowi, ponieważ chciała z ciekawości zobaczyć czy gdzieś z fusów rzeczywiście układa się ponurak. Z wróżbiarstwa nie była najlepsza, ale nic kształtem nie przypominało jej ponuraka. Ani trochę.<br />
- Nie cierpiałem wróżbiarstwa. - Wyznał jej Syriusz. - Nigdy nic nie widziałem w tych zasranych fusach. Patrz, to wygląda mi na kółko. - Pokazał Lily wnętrze błękitnej filiżanki. - Nie wiem jakim cudem poprzedni nauczyciel mógłby powiedzieć, że to słońce czy księżyc w pełni.<br />
- Mnie się wydaje, że każdy widzi to co powinien widzieć. Ty mogłeś widzieć słońce, on mógł widzieć księżyc. Ty powiesz, że to kółko, on powie, że to kwadrat. Zależy kto patrzy.<br />
- To wtedy bez sensu jest przepowiadanie przyszłości komuś, jak te "słynne wróżbitki" mugolki...<br />
- Syriusz, musiałbyś pogadać o tym z Destiny, ona się na tym zna. Ja na nic ci się nie przydam. - Zbyła go. - Swoją drogą, ja widzę tutaj księżyc.<br />
<br />
Szlaban nie był zbyt ekscytujący. Skończyli go późnym wieczorem, niemal o północy, za co profesor Trelawney przepraszała ich w kółko za przetrzymanie. Syriusz spojrzał na Jamesa i Petera, którzy najwyraźniej zapomnieli o tym, że była pełnia. W połowie drogi do Wieży Gryfonów Black zatrzymał się.<br />
- Chłopaki, chyba mieliśmy coś zrobić, nie? - zasugerował. - No wiecie, to takie ważne...<br />
- Ach! No tak! - Jako pierwszy załapał James. - Chodź, Glizdek. Dziewczyny chyba dojdą same do sypialni? - Zwrócił się do płci pięknej. Lily i Ruby popatrzyły po sobie zdezorientowane.<br />
- Niezbyt to szarmanckie z waszej strony - parsknęła Ruby.<br />
- Zwariowaliście?! Już dawno jest cisza nocna, powinniście być w łóżkach!<br />
- Lily, słodkości moje, mogłabyś nie panikować? Damy sobie radę. - Zapewnił ją Potter, po czym skinął głową do Huncwotów i pobiegli w stronę przeciwną do dormitoriów. Lily była oburzona, ale to pewnie nie dlatego na jej twarzy zagościł rumieniec.<br />
- Wyobrażasz to sobie? Co oni znowu knują? - dopytywała, kiedy weszły do pokoju wspólnego. - Jestem prefektem, powinnam była ich zatrzymać...<br />
- Lily, cokolwiek oni kombinują, to nie chcę o tym wiedzieć. W końcu to Huncwoci.<br />
<br />
James wyjął z tylnej kieszeni spodni kawałek papieru, a Syriusz wciągnął różdżkę. Wypowiedział te słowa, które tak bardzo lubił wypowiadać, dotykając pergaminu różdżką: -<i> Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.</i><br />
Na pergaminie natychmiast zaczęły pojawiać się kształty i litery. Na wierzchu u szczytu pierwszej strony pojawił się napis: <i>Panowie Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz, zawsze uczynni doradcy czarodziejskich psotników, mają zaszczyt przedstawić Mapę Huncwotów</i>.<br />
Syriusz zawsze był dumny z siebie i swoich przyjaciół, kiedy czytał to zdanie. Stopniowo pojawiające się linie łączyły się i krzyżowały, tworząc zarys budynku. Każdy podpisany imieniem i nazwiskiem kształt oznaczał jakiegoś człowieka na terenie Hogwartu, dzięki czemu Huncwoci często unikali kłopotów. Kiedy robili coś niedozwolonego po prostu patrzyli na mapę czy ktoś akurat szedł w ich kierunku. O mapie wiedziała tylko ich czwórka, no i może Lily się czegoś domyślała.<br />
Huncwoci zobaczyli, że nikt akurat nie strzeże korytarza, na którym się znajdowali i śmiało popędzili na błonia. W tym samym momencie, kiedy przybierali swoją inną formę usłyszeli długie wycie. Mugol pomyślałby, że to ujadanie psa, ale oni wiedzieli, że to nie pies. To wilkołak, a konkretniej - ich przyjaciel. Popatrzyli na siebie porozumiewawczo i pobiegli w stronę Bijącej Wierzby.<br />
<br />
Chłopcy następnego dnia byli wykończeni. Wyglądali na niewyspanych, na ciele mieli kilka zadrapań. Nikt nie pytał o ich pochodzenie, ale Ruby się odważyła, podczas drugiego dnia szlabanu u profesor Trelawney.<br />
Układała książki alfabetycznie według nazwy na półkę nauczycielki, kiedy podszedł do niej Syriusz. Na początku nawet go nie zauważyła, dopiero kiedy wziął jedną książkę ze stolika i przeczytał na głos tytuł:<br />
- <i>Oczy zwierciadłem duszy. -</i> Podał ją Ruby, aby ułożyła ją na miejscu. - Cóż, jeżeli to prawda, to twoja dusza jest najpiękniejsza na świecie. - Spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się zalotnie. Ruby uniosła brwi w zdziwieniu, a zaraz po tym wybuchnęła śmiechem. Syriusz wyglądał na zdezorientowanego. - Powiedziałem coś zabawnego?<br />
- Nie, skądże. Powiedz to Dorcas, na pewno się jej spodoba. - Próbowała być poważna, ale te zaloty całkiem ją rozbawiły.<br />
- Ale ten komplement dotyczy tylko ciebie, Ruby. Jestem całkiem szczery. Wiesz, wypadałoby przyjąć mój komplement, bo się obrażę. - Udawał nadąsanego.<br />
- Dobra, ale muszę cię o coś zapytać. - Odgarnęła włosy z twarzy. - Ale musisz odpowiedzieć szczerze.<br />
- Muszę? Wiesz, że nigdy bym cię nie okłamał. - Uśmiechnął się szarmancko.<br />
- Tsa, właśnie to zrobiłeś. Mniejsza o to. Chciałam zapytać, o to co robiłeś zeszłej nocy? Co wy wszyscy robiliście? I dlaczego jesteście cali podrapani? - ściszyła głos do szeptu. W klasie była też nauczycielka, reszta ukaranych przyjaciół i dwie osoby, które miały do pani profesor jakąś sprawę.<br />
- Hm, jeśli naprawdę chcesz wiedzieć... Ej, czekaj. Co ja będę z tego miał? - Zagryzł dolną wargę.<br />
Między nimi wywiązała się dyskusja, na temat bezinteresowności i koleżeńskości, aż w końcu Syriusz odpuścił (po zaciętych negocjacjach gdzie miał dostać pocałunek, choć ostatecznie nie wynegocjował nic).<br />
Schylił się do Ruby i wyszeptał nad uchem:<br />
- Lunio.<br />
Ruby zmarszczyła brwi, a Black odszedł uśmiechając się, zostawiając ją samą z domysłami.<br />
<br />
Słowo Lunio to zdrobnienie od Lunatyk, a Lunatyk to pseudonim Remusa. Tyle wiedziała. Nie wiedziała tylko co Remus miał wspólnego z nocnym zajęciem Huncwotów, ponieważ w nocy była pełnia, a Lupin, zgodnie z koleją rzeczy, przemienił się w wilkołaka. Co do tego nie miała wątpliwości.<br />
Zaraz po lekcji zaklęć, kiedy nastąpiła przerwa, Ruby natknęła się na korytarzu na Huncwotów (tym razem w całym składzie). Remus miał na twarzy kilka zadrapań, co jej nie dziwiło. Zaskoczona była tylko tym, że pozostała trójka także miała gdzieniegdzie poranioną twarz czy inne widoczne miejsca. Mimo to nie podeszła do nich ani też nikt jej nie zawołał. Na początku miała taki zamiar, ale kiedy podeszła do nich Dorcas coś automatycznie jej powiedziało, aby trzymać się jak najdalej. Może to był ten ostrzegawczy wzrok... Sama nie wiedziała.<br />
Dzisiejszy szlaban miał się odbyć u szkolnego woźnego - Apolliona Pringle'a. Wbrew pozorom Huncwoci bardzo go lubili. Lubili jego brak poczucia humoru, lubili go denerwować, a co najważniejsze - lubili robić mu żarty i obserwować jego reakcję, dlatego czekali tylko na odpowiednią okazję. Woźny skonfiskował wszystkim różdżki i wszelkie słodycze, łajnobomby, fałszoskopy i inne rzeczy mieszczące się (jakimś cudem) w kieszeniach chłopców, po czym zlecił im wysprzątanie łazienki prefektów. Huncwoci byli w niej tylko kilka razy, nie licząc Remusa, więc za każdym razem budziła w nich podziw.<br />
Po środku wielkiego pomieszczenia mieściła się wanna wielkości basenu, przy której był szeroki wybór kranów. Po odkręceniu wybranego kurka z kranu wylatywał kolorowy płyn do kąpieli o wspaniałym zapachu. Na ścianie widniał piękny witraż z postacią syreny. Tym razem jednak wanna nie była napełniona wodą, za to ukarani uczniowie musieli ją wyczyścić. Błędem woźnego było to, że zostawił ich w łazience samych.<br />
James upewnił się, że drzwi są zamknięte, a Syriusz wykonał jakiś gest ręką i woda z kranów wypłynęła gwałtownie. Ze <i>wszystkich</i> kranów.<br />
- To chyba nie jest dobry pomysł. - Peter pokręcił głową.<br />
- Popieram - powiedziała szybko Lily. - Na Merlina, wyrzucą nas z tej szkoły, jeśli się dowiedzą!<br />
- <i>Jeśli</i> się dowiedzą. A chyba nikt z nas tego nie chce, prawda? - James uśmiechnął się do niej łobuzersko i ściągnął z siebie koszulkę. Rzucił ją pod ścianę.<br />
- Co jeśli ktoś wejdzie?<br />
- Trzeba znać hasło, żeby tutaj wejść. Poza tym, nie robimy niczego złego. Jesteśmy w towarzystwie prefekta i byłego prefekta. - Spojrzał na Remusa, który opierał się plecami o ścianę.<br />
- Po pierwsze, oprócz mnie jest jeszcze co najmniej siedem osób, które znają hasło, bo nie tylko ja jestem w tej szkole prefektem. Po drugie, moja obecność niczego nie zmienia, w dalszym ciągu nie powinniście tego robić!<br />
- Przestań panikować, Evans. - James chwycił ją za ramiona i spojrzał w oczy. - Mamy czas do dziesiątej wieczorem, a do tego są jeszcze cztery godziny. Zresztą, ta wanna jest czyściutka! Pringle nawet nie zauważy, że jej nie posprzątaliśmy, bo tutaj nie ma co sprzątać. - Zaczął rozpinać pasek u spodni.<br />
- Nie zamierzam brać w tym udziału.<br />
- Ja też nie. - Do protestu Lily dołączyła Ruby, a zaraz potem Peter, który najwyraźniej nie miał ochoty się rozbierać.<br />
Cała trójka usiadła przy ścianie tuż obok ubrań reszty. Huncwoci natomiast nie mieli nic przeciwko kąpieli i już siedzieli w ciepłej wodzie. Po całym pomieszczeniu latały bąbelki. Ruby zauważyła na plecach Jamesa kilka zadrapań, u Syriusza też, o Remusie już nie wspominając. Wstała i podeszła do Syriusza. Uklęknęła przy jego głowie, choć był odwrócony do niej tyłem.<br />
- O co ci wtedy chodziło? - zapytała półszeptem. Odwrócił się teraz do niej twarzą, ramiona oparł o podłogę, a głowę podparł brodą na swoich przedramionach.<br />
- Kiedy? - Cieszył się ogromnie, z tego że nareszcie mógł porozmawiać z Ruby jak kolega z kolegą. Wolałby inaczej, każdy chyba domyśla się jak, ale wiedział, że tak się szybko nie stanie. No i większość kontaktów z Ruby uniemożliwiała mu Dorcas, która była wiecznie zazdrosna. Nie była dla niej wredna i vice versa, ale po prostu wolał nie rozmawiać z tymi dwiema osobami naraz.<br />
- Wiesz kiedy. Kiedy mówiłeś <i>Lunio</i>. Ciągle myślę o czym wtedy myślałeś, ale moje wszystkie przypuszczenia nie mają sensu.<br />
- Powiem ci jak do nas dołączysz - skłamał, uśmiechając się szeroko. Ruby zmrużyła oczy.<br />
- Nie ma mowy.<br />
Syriusz rozejrzał się po reszcie towarzystwa. James i Remus siedzieli prawie w rogu naprzeciwko nich, więc oni nie mogli ich podsłuchać. Lily i Peter także siedzieli w odległości kilku metrów, dlatego ich też wykluczył.<br />
- A powiedz mi, jakie miałaś przypuszczenia, kochanie? - Uniósł brwi.<br />
- Nie mów tak do mnie.<br />
- Pff, nie układaj mi życia - parsknął. Ruby wywróciła oczami.<br />
- Nieważne. Kontynuując, wiem, że Lunio to Lunatyk, a ten z kolei to Remus. Wiem, że w nocy miał ten swój "czas", ale chyba nawet wy nie jesteście tacy głupi, żeby iść z nim.<br />
- A czemu tak myślisz? To znaczy, nie potwierdzam ani nie zaprzeczam, po prostu jestem ciekawy.<br />
- Przecież wiesz, że wilkołaki są agresywne wobec ludzi. Nawet jeżeli wypił eliksir Tojadowy, to nie znaczy, że nie straci kontroli nad sobą...<br />
- No właśnie. Wobec <i>ludzi</i>...<br />
- Łapko, o czym tak sobie szepczecie? - zawołał James, a wtedy Ruby pojęła. Może nie do końca, ale czuła, że była coraz bliżej rozwiązania. Rozszerzyła oczy ze zdumienia i wtedy Syriusz wykorzystał okazję. Chwycił ją szybko za nadgarstek i, zanim zdążyła się połapać, już była w wodzie.<br />
Remus rzucił się szybko w jej stronę, ponieważ przypomniał sobie bardzo ważny fakt z życia Ruby, a tam gdzie stał Syriusz wanna była najgłębsza. James przytrzymał go za ramię, najwyraźniej sądząc, że Lupin chciał zepsuć chwilę Syriusza i Ruby.<br />
- Ona nie umie pływać! - krzyknął.<br />
Syriusz nie dosłyszał całego zdania, ale domyślił się dalszej treści, kiedy Ruby wciąż się miotała w wodzie. Równie szybko jak znalazła się w wodzie, tak szybko Syriusz ją wynurzył. Obejmował ją w talii i trzymał przy sobie. Ruby zaczerpnęła haust powietrza. Kiedy otrzymała wystarczającą ilość tlenu do płuc zaczęła go wyzywać. Jej włosy robiły się coraz ciemniejsze, co uznał za zły znak.<br />
- Ej, uspokój się - powiedział spokojnym tonem.<br />
- Dupek! Puść mnie! - Uderzyła go pięścią w tors.<br />
- Wiesz, to chyba nie jest dobry pomysł. - Chciał odgarnąć jej włosy z twarzy, ale odtrąciła jego dłoń.<br />
- Przysuń mnie do krawędzi - powiedziała ostrym tonem.<br />
- Ale tak miło nam się gawędzi... - zaczął, ale Ruby spiorunowała go wzrokiem. Podsunął ją do krawędzi wanny, a ona usiadła na niej i chwyciła ręcznik..<br />
- Hmm, "wcale nie kąpaliśmy się w wannie, po prostu w łazience padał deszcz"! - skomentowała swoje mokre ubrania i wyobraziła sobie jak tłumaczą wszystko woźnemu.<br />
Syriusz patrzył na nią z rozbawieniem i wcale tego nie ukrywał. Starała się osuszyć ręcznikiem swoje włosy, dlatego później na głowie miała istny nieład. Ale Syriusz uznał, że wygląda jeszcze piękniej niż zawsze.<br />
- Nie umiesz pływać? - W dalszym ciągu uśmiechał się.<br />
- Bystrzak z ciebie, Black. - Zarumieniła się. - Idź do diabła... Wytłumacz mi, co jest tutaj tą zabawną częścią, że się tak szczerzysz?<br />
- Ładnie wyglądasz, Cahan. - Wymsknęło mu się. Miał zamiar powiedzieć jej, to co ona powiedziała mu kiedy mu dokuczała we wtorkowy wieczór, czyli "śmiesznie wyglądasz", ale nie mógł się na to zdobyć. Po prostu poddał się emocjom. Podrapał się po karku nerwowo. Zauważył, że jej włosy pojaśniały, nieco bardziej od ich naturalnego koloru. Kopnęła w wodę, chlapiąc Syriusza po twarzy, ale był prawie pewien, że dostrzegł półuśmiech gdy odchodziła. </div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-47951976843330961672013-12-27T07:24:00.002-08:002014-11-01T14:20:10.514-07:00Rozdział 9 - Pozwól temu być<span style="font-size: x-small;"></span><br />
<div class="show">
<span style="font-size: x-small;"><i>Całkiem sporo słów od Devereaux</i></span></div>
<br />
<span style="font-size: x-small;"></span><br />
<div class="hide">
</div>
<span style="font-size: x-small;">Achtung! Z dedykacją dla kochanej</span><span style="font-size: x-small;"> </span><a href="https://plus.google.com/103651886360537408566" style="font-size: small;" target="_blank">Olgi Hopkins</a><span style="font-size: x-small;">, która aktywnie śledzi moje wpisy na Google+ i pisze takie wspaniałe słowa, że jak to czytam to się rumienię :3 Nie wiem, czy pisze to żeby się ze mnie ponabijać, czy na poważnie, ale motywuje mnie to niesamowicie :x </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Ach, no i zaleca się zajrzenie do zakładki Czarodzieje->Ruby Cahan, ponieważ zmieniłam to i owo. </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Miało być przed świętami, ale jeden dzień nie miałam internetu, w Wigilię nie było mnie w ogóle w domu, aż do pierwszej w nocy, a dalej to po prostu wziął mnie leń i maniaczyłam w Simsy. Rozdział nie jest poprawiony, nie mam siły tego chłamu czytać od początku. Przepraszam :c Ale ładna, okrągła data od -ostatniego rozdziału - 2 miesiące równo. Nie wiem czy mam się z czego cieszyć, no ale zawsze coś. </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Przypominam, że na Adriannę mówiono Chimera. Just sayin'. I proszę mi wytknąć wszelkie błędy, nawet te najdrobniejsze, ponieważ rozdział był pisany w naprawdę różnyyyyych odstępach czasowych i mogłam się pogubić. I gdyby ktoś się zastanawiał po co wprowadziłam te istoty do opowiadania, to powiem, że trzeba przyspieszyć akcję i będzie to potrzebne na później. Zapraszam do komentowania, to motywuje!</span><span style="font-size: x-small;"></span>
<br />
Syriuszowi aż zrobiło się gorąco pod wpływem bólu jakiego przed chwilą zaznał. Niewątpliwie co najmniej połowa Hogwartu usłyszała tenże krzyk. Huncwot zamrugał kilka razy i poczuł, że odpływa, ale nagle to uczucie minęło. Nie kontaktując jeszcze, rozejrzał się po pomieszczeniu, jakby zapomniał gdzie jest.<br />
- Daj...<br />
- Zamknij się i się nie ruszaj - przerwała mu Ruby, a ten z niemałym przerażeniem na nią spojrzał. - Muszę ci usztywnić ramię i usunąć siniaki - wyjaśniła. Gryfonce nadal brzęczało w uszach, od krzyku Syriusza, mimo to próbowała się skupić.<br />
Delikatnie przyłożyła dłoń do miejsca złamania i zaczęła mamrotać pod nosem odpowiednie formuły leczące.<br />
- Nigdy nie dotykałaś mnie taką czułością - zauważył złośliwie Syriusz z figlarnym uśmiechem na twarzy.<br />
- Nie przyzwyczajaj się - odparła i kontynuowała swoje poprzednie zajęcie. Co jakiś czas poruszała ręką o kilka milimetrów na boki, a sińce robiły się coraz mniej wyraziste.<br />
Syriusz ponownie chciał coś wtrącić od siebie, ale Remus go powstrzymał, mówiąc aby nie rozpraszał Ruby. Dziewczyna w końcu odetchnęła głęboko i zdjęła swoje ręce z ciała Blacka.<br />
Syriusz usiadł i spojrzał na swoje ramię.<br />
- Wow! Znaczy... Nie potrzebowałaś do tego różdżki? - Huncwot był szczerze zdziwiony. Z jego wyrazu twarzy można było odczytać, że Ruby mu zaimponowała. - Ruby... Czemu nie czuję ramienia? - zmartwił się.<br />
- To niedługo minie. Masz usztywnione - powiedziała i przysunęła się bliżej Syriusza, a ten nawet nie protestował. Następnie wyciągnęła w jego stronę dłoń i odsunęła włosy z czoła, aby zbadać jego temperaturę ciała. - Merlinie, jesteś gorący!<br />
- Powiedz mi coś czego nie wiem - ponownie się uśmiechnął zalotnie, a brunetka posłała mu spojrzenie tak chłodne, że Syriuszowi odechciało się żarcików.<br />
- Masz gorączkę, Black. Musisz zostać tutaj na noc - odsunęła się i rozejrzała się po sali, sprawdzając czy pani Pomfrey już wróciła.<br />
- Głupoty gadasz, czuję się dobrze - burknął i usiłował wstać z łóżka o własnych siłach.<br />
Przez pierwsze kilka sekund, towarzysze byliby skłonni Syriuszowi uwierzyć, lecz gdy schylił się po koszulkę, która spadła z posłania, chłopak zachwiał się i omal nie wylądował twarzą na podłodze. Właściwie, gdyby nie Remus, Ruby musiałaby prawdopodobnie ponownie nastawiać bark Blackowi. Łapę ogarnęły mdłości.<br />
- Przyniosę ci rzeczy z dormitorium - mruknął Remus i skierował przyjaciela z powrotem na łóżko. Czarnowłosy westchnął bezradnie usiadł na brzegu materaca.<br />
Ruby usiadła na krześle przy biurku należącym do szkolnej pielęgniarki. Syriusz położył się na boku i wtulił się w poduszkę. Gryfonka pomyślała, że Huncwot w tym momencie wyglądał tak bezbronnie. Jeszcze chwilę wcześniej upierał się, że nic mu nie jest, a teraz wyglądał na zbyt chorego, aby chociażby się ruszyć, lecz aż tak chory nie był. To tylko gorączka.<br />
- Panie Syriuszu Black! - po skrzydle szpitalnym poniósł się krzyk, aż Dorcas podskoczyła z zaskoczenia. Drzwi trzasnęły za profesor McGonagall, a ta niczym się nie przejmując, podeszła do łóżka Syriusza. Spojrzał na nią ze strachem, a gdy ta otworzyła usta, prawdopodobnie znów chcąc krzyczeć, po sali rozległ się kolejny wrzask. Tym razem brzmiało to nieco desperacko.<br />
- Syriusz! Łapo! Łapko, Łapuńciu, Łapeczko! - do posłania chorego podbiegł nie kto inny, jak James Potter. - Wszystko w porządku, stary? Co ty tutaj robisz? - panikował.<br />
- Potter, zamilcz! - uciszyła go McGonagall. - Coś ty sobie myślał, Black?! Jak my teraz wygramy mecze Quidditcha?<br />
- Ekhym - James odchrząknął głośno, co nie uszło uwadze kobiety. - Czuję się urażony, pani profesor - skrzyżował ramiona na piersi. Opiekunka Gryffindoru nawet nie zareagowała.<br />
- Kiedy to się stało? To przez Dulutha? Przez ten tłuczek? - dopytywała, a Syriusz ledwo zauważalnie kiwnął głową.<br />
- Nic wielkiego... - mruknął.<br />
- Grałeś z takimi obrażeniami?! - profesor ponownie oburzyła się. - Miałeś jakiekolwiek pojęcie, jak to się mogło dla ciebie skończyć?<br />
- Ależ proszę tak nie krzyczeć, pani Minerwo - pouczył ją James, a ona spiorunowała go wzrokiem, jednakże mówiła już ciszej.<br />
- Na następnym meczu nie grasz, Black - pogroziła mu palcem i opuściła skrzydło.<br />
Wszyscy popatrzyli po sobie zdziwieni zachowaniem opiekunki ich domu, ale nikt się nie odzywał. Do pomieszczenia weszła pani Pomfrey. Ruby zdała jej cały raport z pracy nad Blackiem i skierowała się w stronę drzwi, mając na celu wyjście do dormitorium, ale Syriusz zawołał ją. Niechętnie odwróciła głowę w jego stronę.<br />
- Nie zostaniesz? - spojrzał na nią i zrobił maślane oczy.<br />
- Po co? - odparła.<br />
- Ruby - jęknął. - Ja tutaj cierpię, posiedź ze mną - prosił. - No dajesz, chociaż chwilkę - przekonywał.<br />
Brunetka głośno westchnęła i usiadła na krześle obok Pottera przy łóżku Blacka. Następnie doszli do nich Peter i Remus. Chłopcy głośno się śmiali, żartowali i planowali zasadzki na innych uczniów, aby ich użyć kiedy Syriusz będzie już zdrowy. Ruby czuła się tam nieco zbędna, choć Syriusz co jakiś czas zerkał na nią. Właściwie to niemal cały czas na nią patrzył i czasami opuszczał wzrok na innych, ale nawet się do niej nie odzywał.<br />
Zastanawiała się czy wstać i wyjść, ale wtedy Remus zadał jej pytanie.<br />
- To wy już się nie rzucacie na siebie? - zastanawiał się i poprawił okulary na nosie.<br />
- Pytasz czy jesteśmy kwita? - dopytywała, a ten kiwnął głową. - Tak, chyba tak...<br />
- Czyli jedyne co musiałem zrobić, to dać ci sprawić mi ból? - Syriusz zmarszczył czoło. Ruby głośno zaprotestowała. - Och, przyznaj, że sprawiło ci to satysfakcję - uśmiechnął się półgębkiem.<br />
- Chciałam tobie tylko pomóc - wytłumaczyła się. - Ale tak, nieco sprawiło - przyznała i uśmiechnęła się delikatnie.<br />
Syriusz nie mógł w to uwierzyć. Nie mógł uwierzyć, że nareszcie się do niego uśmiechnęła od tak długiego czasu. Może ten złamany obojczyk nie był wcale taki najgorszy? Gdyby nie on... Nie. Gdyby nie Remus, nie byłoby tutaj Syriusza i nie rozmawiałby, jak równy z równym, z Ruby. Musiał mu później podziękować. W każdym razie, przez ten uśmiech jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz.<br />
- Syriusz! - usłyszeli obcy głos z oddali. - Kocham cię! - dodała, bo na pewno była to kobieta.<br />
Wszyscy zebrani odwrócili się w stronę dobiegającego głosu i ujrzeli niemałą gromadkę uczennic Hogwartu przy drzwiach skrzydła szpitalnego. Adoratorki machały Syriuszowi, trzepotały do niego rzęsami lub robiły inne zalotne gesty. Huncwot westchnął i wywrócił oczyma. Ruby pokręciła głową z niedowierzaniem, a James i Remus unieśli wysoko brwi w zdziwieniu.<br />
- Panie Black, czy mógłby pan podzielić swych odwiedzających na nieco mniejsze grupki osób? Byłabym wdzięczna - zaproponowała pani Pomfrey i podeszła do zebranych dziewczyn, próbując je przegonić.<br />
- Nie idziesz porozdawać autografów? - Ruby parsknęła śmiechem.<br />
- Nieee, im chyba już rozdałem - odpowiedział z cwanym uśmieszkiem Syriusz, choć dziewczyna odpowiedzi wcale nie oczekiwała.<br />
Przyjaciele posiedzieli przy Syriuszu trochę czasu, aż pielęgniarka oznajmiła im, iż godziny odwiedzin się skończyły. James poklepał go przyjacielsko po zdrowym ramieniu, Black posłał Ruby kolejne perskie oczko, a Remus tylko pożegnalnie się do niego uśmiechnął i życzył szybkiego powrotu do zdrowia.<br />
<br />
Kolejnego dnia Gryfoni mieli praktycznie wolny dzień. Zajęcia zaczynały się dopiero o dziesiątej rano Zielarstwem. Na tej lekcji, jedyne co uczniowie musieli zrobić, to wycisnąć sok z Tykwobulwy do słoika i zapełnić go w połowie. Ruby poradziła sobie z tym zadaniem w kilkanaście minut. Po lekcji z profesor Sprout nastąpiła kolejna godzinna przerwa i zbliżały się dwie godziny Obrony Przed Czarną Magią.<br />
Ruby przesiedziała przerwę z Lily i Heliotropą, które niemal cały czas sobie dogryzały z niewiadomego dla brunetki powodu. Być może Heli była zazdrosna o Evans? Tego Ruby nie wiedziała. Później doszedł do nich Remus i Potter, od których dowiedziały się, iż Syriusz ubolewa nad omijającymi go lekcjami OPCM.<br />
- Tsaa, ubolewa... W tym momencie pewnie zarywa do Dorcas - zażartował James, za co dostał dyskretnego kuksańca w bok od Lupina. Cahan parsknęła śmiechem i w duchu przyznała Potterowi rację. Znała Syriusza i jeżeli nieopodal niego była piękna kobieta, ten nie mógł się oprzeć i nie powiedzieć jej komplementu. To była zarówno zaleta, jak i wada, ponieważ często robił to ze zwykłej uprzejmości, a wiele dziewczyn uznawało to za zaloty i w błyskawicznym tempie się w nim zakochiwały.<br />
Oczywiście nie miała nic przeciwko temu, żeby Black umawiał się z innymi. Wręcz przeciwnie. Uważała, że nawet powinien to robić, ponieważ może dzięki temu mogłaby nareszcie się od niego uwolnić.<br />
Najwyraźniej dwójka Huncwotów myślała inaczej, ponieważ "dyskretnie" obserwowali reakcję Ruby.<br />
<br />
Obrony Przed Czarną Magią uczyła profesor Galatea Merrythought. Zwykle była to bardzo miła kobieta, aczkolwiek jeżeli ktoś jej zalazł pod skórę, robiło się nieprzyjemnie.<br />
- Witam moich małych Hogwartczyków! Jak się dzisiaj czujecie? - zapytała, ale nie czekała na odpowiedź i po kilku sekundach kontynuowała. - To dobrze. Dziś w Proroku Codziennym mogliście zauważyć pewien interesujący artykuł. Otóż kilka dni temu w jakimś domu doszło do morderstwa, prawdopodobnie dokonanego przez popleczników Sami-Wiecie-Kogo poprzez zaklęcie <i>Collardo</i>. Zaklęcie bardzo czarnomagiczne. Powoduje ono duszenie się przeciwnika. Zostałam poproszona przez dyrektora, aby nauczyć was chronić się przed tym zaklęciem, co robię bardzo niechętnie. Obyście nigdy nie musieli go używać w codziennym życiu - westchnęła profesor. Zaklęciem przywołała człekopodobną istotę. Nie był to prawdziwy człowiek i zwykle po trzech minutach rozpływał się w powietrzu. Zresztą, tak naprawdę jedynie kształt ciała był podobny do człowieka, ponieważ przywołany przez Merrythought był stworzony z gałęzi drzew, choć te stworzenia mogą być zrobione z ognia, ziemi, kamieni i tak dalej. - Kto wie, co to jest? - zapytała profesor wskazując na "osobę" po swojej lewej stronie. Ruby wiedziała, aczkolwiek ręka Lily wyskoczyła w górę z prędkością pocisku, również tak szybko z jej ust wypłynęła odpowiedź.<br />
- Jest to stworzenie, które powinno bronić przywołującego na krótki okres czasu przed wrogami. Chociaż tak naprawdę nie jest to stworzenie, ani człowiek czy zwierzę, a jedynie iluzja - wypaliła Lily.<br />
- Dobrze. Pięć punktów dla Gryffindoru. Dziś nauczycie się przywoływać Salvora. Zwany także Ratującym - tłumaczyła profesor i przechadzała się w tę i z powrotem, a za nią latał Salvor, jak balon z helem na sznurku. - Jak wspomniała panna Evans, jest to iluzja. Ale bardzo potężna i przydatna. Niektórzy z was myślą pewnie, że iluzja to coś, co nie jest w stanie nas skrzywdzić, ponieważ nie jest prawdziwe. Otóż po części jest to prawdą, a po części nie. Salvor to wyjątek. Kiedy przeciwnik rzuca w ciebie nawet śmiercionośne zaklęcie, Salvor może je wchłonąć i ciebie uchronić. Nie bez powodu mówi się na niego Ratujący. Wiecie co to Patronus, prawda? Salvor to coś podobnego, aczkolwiek wchłania on zaklęcia, a nie przegania dementorów. Nie możecie się spodziewać, że po przywołaniu Ratującego wasz przeciwnik zostanie przegoniony, choć wielu czarodziei po prostu się ich boi. Formuła zaklęcia brzmi następująco: <i>Räddamig. </i>Powtórzcie - cała klasa zabrzmiała chórem ćwicząc wymowę zaklęcia. - Dobrze. Jak już opanujecie wzywanie Salvora, zajmiemy się bronieniem przed uduszeniem. Zajdźcie sobie nieco miejsca i do dzieła!<br />
Remus zerknął na Ruby i podszedł do niej.<br />
- Czy ta szkoła już całkiem zwariowała? - zapytał. - Uczyć nas takich rzeczy?<br />
- Nareszcie coś, co nam się przyda w życiu - odpowiedziała dziewczyna. - Do dzieła, Luniaczku - uśmiechnęła się zachęcając go do przywoływania.<br />
Lily machała różdżką, wypowiadała zaklęcie na wszelkie różne sposoby, ale ani śladu po Salvorze. Niewiele rzeczy sprawiało jej trudności, ale żeby przywoływanie? Przecież to proste! Karciła się w myślach. Lupinowi, ku zdziwieniu, szło nieco lepiej niż Evans. Huncwot zastanawiał się, czy to może przez to, że James stał obok rudowłosej i obejmował jakąś dziewczynę, pokazując jej jak ruszać różdżką, choć on sam nie miał pojęcia. Z różdżki Remusa wyleciała mała, zielona smuga dymu, ale to wszystko. <i>Spróbujmy jeszcze ra...</i>, pomyślał i nagle za jego plecami pomieszczenie rozjaśniło ogromna kula światła.<br />
Pani profesor gwałtownie odwróciła swoje spojrzenie w tamtą stronę, a to co ujrzała było nie do wiary. Uczniowie jęknęli przerażeni.<br />
Niemal na środku sali stał Salvor. W ogniu. Nie, on nie był w ogniu. On był ognistą postacią, która na dodatek miotała płomieniami, który na dodatek ranił. Biurko w rogu sali stanęło w płomieniach, a Salvor gniewnie lustrował wszystkich spojrzeniem gotowy do ataku.<br />
Nauczycielka natychmiast otrząsnęła się z szoku, wypowiedziała kilka zaklęć i ugasiła pożar, a jednym machnięciem ręki otworzyła wszystkie okna na oścież, aby dym z sali wyleciał. Nieuważny Frank Longbottom dostał kantem ramy okna w tył głowy.<br />
- Kto jest za to odpowiedzialny?! - zapytała kobieta rozglądając się po uczniach i próbując przekrzyczeć gwar zdziwionych nastolatków.<br />
Zielone oczy Ruby wielkości galeona wciąż wpatrywały się w istotę na środku klasy. Różdżka wypadła jej z dłoni lądując z łoskotem na marmurowej podłodze. Wszyscy na nią patrzyli, a Salvor rozpłynął się w powietrzu, zostawiając za sobą czerwoną smugę dymu.<br />
Kolejną godzinę lekcyjną Ruby Cahan spędziła w gabinecie Albusa Dumbledore'a.<br />
<br />
- Panna Ruby Shay Cahan, zgadza się? - dyrektor poprawił okulary na nosie witając Gryfonkę w swoim gabinecie. Dziewczyna nieśmiało pokiwała głową. Dumbledore wskazał jej krzesło przed swoim biurkiem, na które usiadła. Dyrektor zasiadł naprzeciw niej. - Słyszałem o pewnym... incydencie na lekcji Obrony Przed Czarną Magią. Profesor Merrythought opowiedziała mi wszystko co widziała. Ponoć uczyliście się wzywania Salvora, tak? - Ruby ponownie pokiwała głową. - To była wasza<i> pierwsza</i> lekcja o tym, tak? - kiwnięcie głową. - A ty, po zaledwie kilku próbach, przywołałaś Salvora Ognia? - profesor uniósł wysoko siwe, krzaczaste brwi marszcząc już pomarszczone czoło. - Niesamowite! - zaśmiał się wesoło. - Imponujące! Wiesz, Ruby... O Salvorach Ognia słyszałem kilka razy, bardzo rzadkie zjawisko. Znam tylko dwie, teraz już trzy, osoby potrafiące przywołać takiego ratującego. Mnie oraz samego Toma Riddle'a. - Gdy dyrektor wypowiedział to imię, Ruby drgnęła.<br />
- To znaczy, że jesteśmy... - chciała zapytać, ale Dumbledore jej przerwał.<br />
- Rodziną? Och, nie! Istnieją Salvorzy Ognia, Wody, Ziemi i Powietrza. Cztery żywioły. Tylko potężny czarodziej lub ten o silnym charakterze, zdeterminowany, potrafi przywołać Salvora Ognia, czy innego żywiołu. Lub w chwili zagrożenia życia.<br />
- Dobrze, ale... Dlaczego mnie pan wezwał do siebie? Chyba nie muszę teraz zbawiać świata, prawda? - zaśmiała się nerwowo, przerażona tą wizją.<br />
- Skądże - uśmiechnął się pokrzepiająco. - Wezwałem cię, Ruby, ponieważ chciałem, żebyś była świadoma mocy jaka w tobie drzemie. Będą cię teraz wytykać palcami, ale wiedz, że to żaden wstyd, ale powód do dumy. Kiedyś ktoś może potrzebować twojej pomocy i nie zawahaj się tego użyć.<br />
<br />
- Dlaczego najfajniejsze lekcje zawsze mnie omijają? - zezłościł się Syriusz leżący w łóżku w skrzydle szpitalnym. Po lekcji przyjaciele prawie natychmiast go odwiedzili, żeby zdać mu relacje. A było co opowiadać. Pożar na lekcji OPCM? Salvor rzucający ogniem? Takie rzeczy nie działy cię codziennie. - Pani Pomfrey, jestem zdrowy jak ryba! Powinienem już dawno stąd wyjść - poskarżył się.<br />
Kobieta podeszła do niego, sprawdziła jego temperaturę, ramię i wymamrotała kilka zaklęć.<br />
- Miałam cię zwolnić wieczorem, ale jak sobie chcesz. Ubierz się w normalne ciuchy i możesz iść. Lepiej jeszcze nie idź na lekcje, odpoczywaj i się nie przemęczaj. I zero gry w Quidditcha! - zabroniła. Syriusz uradowany zrzucił z siebie kołdrę. Nałożył na siebie jeansy i koszulkę, ponieważ pod pościelą siedział w samych bokserkach, co było nieco niestosowne, ale to Syriusz Black.<br />
Kiedy był już w nienagannym stanie, co do ubioru, wyszedł szybkim krokiem ze skrzydła prosto na dziedziniec szkolny. Reszta Huncwotów pognała za nim.<br />
Gdy tylko opuścił zamek oślepiły go promienie słońca, więc zmrużył oczy. Usłyszał wzdychania kobiet, typu "Och, to Syriusz Black!" lub "Black nareszcie zdrowy", od innych kumpli. Miał ochotę pochwalić ich spostrzegawczość, ale powstrzymywał się. Skierował się w stronę jeziora, gdzie, jak miał nadzieję, spotka Ruby. Dlatego też nie zdziwił się zbytnio, kiedy ją tam zastał. Siedziała z tą zielonowłosą dziewuchą, której Syriusz jakoś zwyczajnie nie trawił. Usiadł po turecku obok Cahan na trawie. Dopiero kiedy jego przyjaciele zrobili to samo, zdał sobie sprawę z ich obecności.<br />
- Nie ma mnie jeden dzień... Jeden dzień! A ty już tak szalejesz, Cahan? - zapytał głośno, nie dbając o to, że przerywa dziewczynom rozmowę.<br />
- Czyli plotki szybko się rozchodzą... - mruknęła Ruby niezadowolona.<br />
- Nie wiem czy dobrze słyszałem... Wyczarowałaś kompletnego, ognistego Salvora? - uniósł brwi wielce zdziwiony.<br />
- Tak, Black, dobrze słyszałeś - odpowiedziała za nią Modliszka jadowitym tonem.<br />
- Nie pytałem się cie...<br />
- Przestańcie. - Przerwała im Ruby. - Nie wiem czym wszyscy się tak podniecają! - jej ramiona opadły bezradnie. - To że jedno zaklęcie wyszło mi nieco inaczej niż reszcie uczniów, nie znaczy że jestem jakaś inna.<br />
- <i>Inaczej niż reszcie uczniów</i>? - zacytował James. - Prawie podpaliłaś klasę!<br />
- I nie mam pojęcia jak to zrobiłam. Po prostu stało się, ile można się nad tym rozczulać... - oparła głowę o ramię przyjaciółki. Była zmęczona ciągłym tłumaczeniem, jak to się stało, dlaczego i po co. Z godziny na godzinę stała się nagle popularniejsza z powodu jednego głupiego zaklęcia. Nieznajomi podchodzili do niej i przedstawiali się albo wypytywali o szczegóły. Znaleźli się też tacy, co pytali o czym rozmawiała z Dumbledorem, a to już było przegięcie.<br />
Syriusz zrozumiał, że o więcej pytać nie należało. Interesowało go to ogromnie, ale wolał się nie narażać Ruby.<br />
Nastała niezręczna cisza, którą przerwało krótkie "cześć" wypowiedziane tonem lizusa przez Adriannę Villmington. Cała paczka chórem odpowiedziała zgodne "odczep się".<br />
- Cóż, chciałam tylko cię przeprosić, Ruby - uśmiechnęła się sztucznie ukazując swoje śnieżnobiałe zęby. Gryfonka spojrzała na nią podejrzliwie. - No wiesz, że traktowałam cię tak nieuprzejmie - zamrugała szybko. Jej ton był nienaturalnie sympatyczny, a to już denerwowało samo w sobie. Jeszcze to jak ruszała głową i brwiami podczas mówienia... Nawet Remus miał ochotę roztrzaskać jej czaszkę o pobliską skałę.<br />
Krukonka, jakby czekała na przyjęcie przeprosin, stała przed nimi ściskając książki z dłoniach i milcząc. Ruby zastanowiła się przez chwilę, co Villmington do tego skłoniło, ale długo myśleć nie musiała.<br />
- Aha. Możesz już iść - zgryźliwie odparła. Urażona Adrianna odeszła nie mogąc uwierzyć, że nie ulegli jej pięknemu uśmiechowi. <br />
- Co w nią wstąpiło? - zastanowił się na głos Peter.<br />
- Przecież to jasne, Glizdek - parsknął Syriusz. - Oczywiste, że ona się Ruby zwyczajnie boi - wyjaśnił, a dziewczyna wcale się nie zdziwiła, ponieważ myślała dokładnie tak samo. Reszta, natomiast, najwyraźniej na to nie wpadła, ponieważ obrzucili Blacka zaskoczonymi spojrzeniami. - Wie, że Cahan jest w stanie wyczarować coś potężnego, więc chce mieć z nią dobre stosunki, żeby nie wykorzystała tego przeciwko Chimerze.<br />
- Nie mam zamiaru krzywdzić ludzi - oburzyła się Ruby. <br />
- Nie mówię, że chcesz, tylko że masz taką możliwość.<br />
Po terenie Hogwartu rozległ się donośny odgłos dzwonu, który oznaczał koniec przerwy i kolejną lekcję. Wszyscy wstali z trawnika i byli gotowi do rozejścia się. Ruby westchnęła.<br />
- Mam tylko nadzieję, że nie napiszą o mnie w Proroku Codziennym - zażartowała. - Kto idzie na Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami? - zapytała, ponieważ jakoś nie miała ochoty iść samotnie przed Zakazany Las.<br />
- Mogę cię odprowadzić - uśmiechnął się szarmancko Syriusz i nawet nie czekał na zgodę, a stanął obok dziewczyny. Na jego towarzystwo także nie miała chęci, ale chyba lepsze to niż nic. Chyba.<br />
Huncwoci zaśmiali się z upartości przyjaciela i powędrowali z Heliotropą z powrotem do zamku. Błonia powoli opustoszały, większość uczniów poszła na lekcje, inni ich już nie mieli.<br />
- Więc - rozmowę zaczął Syriusz. - My już jesteśmy okej? - nieco zestresowany nie potrafił dobrać słów.<br />
- Tak myślę. Chyba jesteśmy okej - zaśmiała się cicho.<br />
- To dobrze - wyraźnie uradowany i z ulgą uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Dobrze... - mruknął jeszcze sam do siebie. - Możemy zacząć od nowa, czy coś? To znaczy... Mieliśmy zły początek. Po co komu te wszystkie spięcia, które mieliśmy, nie? - oblizał spierzchnięte wargi.<br />
- Jasne, czemu nie - odpowiedziała. - Ale Syriusz... - zaczęła i przegryzła dolną wargę szukając odpowiednich słów, aby go nie urazić. - Nie spodziewaj się zbyt wiele.<br />
Przed nimi stała już grupka uczniów o różnych przynależnościach do domów, dzięki czemu zauważyli, że już byli na miejscu. Lecz nauczyciela wciąż nie było widać, więc mieli nieco czasu dla siebie.<br />
- Co masz na myśli? - zmarszczył brwi. Ruby kilka razy otwierała usta, chcąc coś powiedzieć, a zaraz po tym je zamykała, sądząc, że powinna ująć to inaczej.<br />
- Ja... Nie wiem co planu... Ech, po prostu chcę, żebyś zdawał sobie sprawę, że z tego nic nie będzie. W sensie, że ze mnie i z ciebie. Nie chcę, żebyś oczekiwał czegoś wielkiego, bo jedyne na co mogę się zdobyć z tobą to przyjaźń.<br />
Syriusz stał przed nią nieco osłupiały, ale szybko się otrząsnął i wykrztusił:<br />
- No spoko.<br />
Od dalszej rozmowy uratował go profesor Silwamus Kittleburn, który nareszcie przybył na lekcje. Na ramieniu miał przewieszoną torbę wielkości klatki dla kota przykrytą cienkim kocem. Uczniom, którzy na jego lekcje nie uczęszczali, kazał się wynieść, więc Syriusz powędrował zamyślony z powrotem w stronę jeziora.<br />
- Zostali sami swoi? - zapytał profesor i rozglądnął się po twarzach uczniów. - Więc chodźmy nieco dalej w las, bo Ignis czuje się tam lepiej - wyjaśnił wesoło i poszedł przodem, a za nim podążyli zainteresowani uczniowie.<br />
Kiedy dotarli na miejsce, w którym zwykle przesiadywali na takich lekcjach, hogwartczycy rozsiedli się na skałach i ziemi. Ruby usiadła na ściętym pniu drzewa. <br />
Nauczyciel zdjął koc z klatki i otworzył ją, wkładając do środka przedramię. Gdy je wyjął, nastolatkowie westchnęli z zachwytem. Na jego ręce siedział mały, zielony smoczek, który ziewał sennie.<br />
- To co widzicie, moi kochani, to smok Walijski Zielony. Mój stary znajomy, który pracuje w rezerwacie smoków, pozwolił mi go wam pokazać. To jeden z najłagodniejszych gatunków. Otwórzcie proszę zeszyty i notujcie - polecił. U pana Kittleburna rzadkością było zdobycie punktów dla swojego domu. Prawdopodobnie była to jedyna lekcja, na której Lily nie mogła się popisać. Profesor pytał uczniów tylko jeżeli jemu samemu nie chciało się dyktować informacji, a tym razem tak nie było. Uczniowie z pośpiechem notowali każde jego słowo, ponieważ on wcale nie miał zamiaru mówić wolniej ani się powtarzać. - Ministerstwo Magii klasyfikuje smoki jako groźne, choć zdolny czarodziej dałby sobie radę, lecz dyrektor Dumbledore nie zezwolił na sprowadzenie dorosłego smoka do szkoły, pomimo tego iż smoki Zielone Walijskie są niezwykle przyjaźnie nastawione do człowieka. Żywią się jedynie mięsem innych mniejszych zwierząt, takich jak owce i im podobne. Z tego powodu, jeżeli go nie rozdrażnicie, to nie macie się czego bać. A drażnienie smoka to najgłupsza rzecz jaką możecie zrobić - uprzedził.<br />
- Można go pogłaskać? - zawołała jakaś dziewczyna z tłumu.<br />
- Wy nie możecie, choć ogółem jest to możliwe - odparł zgryźliwie. Profesor nie lubił kiedy ktoś mu przerywał. - Smok to nie pupilek, którego trzyma się w domu na kanapie. Jego ciało pokrywają łuski, twarde jak stal, więc głaskanie go to nie najlepszy pomysł, zwłaszcza, że można poważnie poranić sobie dłoń. Wracając... Szacunek i sympatia smoka to rzecz bardzo silna. Okazuje on ją poprzez dotknięcie. Nie liczy się, jeżeli to wy go dotkniecie lub jeżeli podczas walki on dotknie was. Wtedy krąży za wami całkiem inna aura. Jeżeli natomiast smok was polubi i spotkacie innego gada, może on wyczuć to "błogosławieństwo".W sytuacji kiedy jakieś zwierzę zechce was pożreć, oczywiście nie życzę tego nikomu, dzięki błogosławieństwu może zaniechać ataku. Bardzo przydatna rzecz, ale pamiętajcie, że nie zawsze działa. Jeżeli smok was dotknie, to nie znaczy, że jesteście nieśmiertelni i możecie pchać się w paszczę każdego potwora. Dlatego teraz pozwolę Ignis wzlecieć nad wasze głowy i dotknąć któregoś z was. Warto wspomnieć, że krzyczenie i nawoływanie typu "Ignis, do mnie" nigdy nie skutkuje. Nigdy - pogroził im palcem. - Kogo smoczyca wybierze, to tylko jej decyzja i nie zależy to od żadnego z was. Ach, no i logicznie rzecz biorąc, nie musi wybierać nikogo. Miałem już takie klasy. Więc bez stresu i siedzieć mi tu spokojnie.<br />
Profesor uniósł przedramię, na którym przesiadywał smok. Gad o zielonych łuskach rozłożył skrzydła i wzniósł się w powietrze. Wszyscy jakby wstrzymali oddech bacznie obserwując Ignis. Ruby modliła się w duchu, aby zwierzę nie podleciało do niej. Skromna osoba Ruby nie potrzebowała więcej rozgłosu wśród uczniów Hogwartu. Powiecie: dlaczego? Fajnie jest być popularnym! Otóż nie.<br />
Dziewczyna Syriusza Blacka, Obfita Cahan nie jest już taka obfita, jej siostrę zabili śmierciożercy, Dorian i Syriusz toczą o nią walkę, uczennica miotająca ogniem, nowa "psiapsióła" Lily Evans, ćwierć metamorfomaga... Naprawdę, wiele rzeczy już zdążyła usłyszeć. Błogosławieństwo smoka, to coś bez czego mogła żyć dalej. A nawet chciała.<br />
Z tego powodu odetchnęła z nieskrywaną ulgą, kiedy gad spoczął na kolanach Alicji. Ta nieśmiało pogłaskała go, pomimo przestróg nauczyciela i stwór ponownie znalazł się nad ich głowami.<br />
Ruby zerknęła na zegarek na nadgarstku kolegi obok, sprawdzając godzinę. Zostało zaledwie dziesięć minut lekcji. Westchnęła i zamknęła zeszyt, bo nie spodziewała się dalszych notatek. Tak bardzo była skupiona na tej czynności, że drgnęła zaskoczona, gdy na swoich zgarbionych plecach poczuła niemały ciężar. Wszystkie oczy zebranych były zwrócone na ciemnowłosą, a ona już wiedziała co się stało. Odczuwała delikatne ukłucia, które zwykle towarzyszyły jej, kiedy kot wspinał się po jej plecach, lecz tym razem to nie była Shadow. Ignis trąciła Ruby wilgotnym nosem w policzek. Dziewczyna jęknęła ledwo słyszalnie i zirytowana spojrzała na smoczycę.<br />
- Dlaczego mi to robisz? - wyszeptała. Gad mrugnął do niej.<br />
Ruby dopiero teraz dostrzegła piękno stworzenia. Z daleka wyglądało zwyczajnie, lecz z bliska można było zauważyć niesamowity połysk łusek w blasku słońca i dwa małe rogi wyrastające z głowy Ignis. Była piękna. Chwilę później rozłożyła skrzydła i powróciła na ramię profesora, który oznajmił koniec lekcji i po odłożeniu Ignis do klatki, odprowadził uczniów na błonia Hogwartu.<br />
- Ty to masz szczęście! - zachwycała się Lily, gdy wracały razem do dormitorium. - Nie dziwię się, że wybrała ciebie - wyznała.<br />
- Co masz na myśli?<br />
- Och, no wiesz... Smoki zieją ogniem, a ty masz Salvora robiącego dokładnie to samo - wyjaśniła.<br />
- Lily, proszę cię! Jeszcze ty? Przecież to nie jest coś niezwykłego, żeby wszyscy uważali mnie za drugiego Sama-Wiesz-Kogo. Wielkie mi rzeczy, naprawdę - Ruby wywróciła zirytowana oczami.<br />
- Ruby, to jest coś niezwykłego. Tylko ty, Dumbledore i Tom Riddle potrafią coś takiego.<br />
- A skąd ty to wiesz? Dumbledore powiedział tylko mi. - Brunetka zmarszczyła brwi zaciekawiona.<br />
- Um... Czytałam o tym - skłamała, a Cahan doskonale o tym wiedziała. - No i może powiedziałaś Jamesowi, a on mi. - Dodała cicho.<br />
- A to menda - skomentowała Ruby.<br />
- Przecież możesz mi zaufać, a James to wie i dlatego mi powiedział.<br />
- Ech - westchnęła zrezygnowana. Odgarnęła włosy z twarzy i zmieniła temat: - A co tam u ciebie i Pottera?<br />
- Ile razy mam powtarzać, że nie ma mnie i Pottera - jęknęła niezadowolona.<br />
- Słyszałam, że zgodziłaś się na randkę? - dopytywała. Może to nieco fałszywe z jej strony, ale Ruby wcale nie obchodził temat "Jily". Chciała tylko podtrzymać dyskusję o czymś, co nie było na temat jej niezwykłości.<br />
- No niby tak, ale zrobiłam to tylko, żeby się odczepił. A teraz mam wyrzuty sumienia, bo tamtego wieczoru umówił się z Mary, po czym ją kompletnie olał i płakała w pokoju. Czuję się okropnie, bo ona wie, że to przeze mnie. - Przyznała ze smutną miną.<br />
Kiedy znalazły się przed obliczem Grubej Damy, Lily podała hasło i przekroczyły dziurę w ścianie do pokoju wspólnego. Był prawie pusty, ponieważ większość uczniów ciągle miała lekcje. Na kanapie z książką leżał tylko Dorian, który uśmiechnął się na widok Ruby, a ona odwzajemniła gest. Powędrowały w stronę dormitorium dziewczyn.<br />
- Dlaczego myślisz, że to twoja wina? - kontynuowała Ruby, kiedy wchodziły po schodach.<br />
- Bo Potter później był wielce zadowolony z siebie i stwierdził, że trzeba to oblać. A co się z tym wiąże, zapomniał o spotkaniu z Mary. - Dziewczyny odnalazły drzwi do swojej sypialni i weszły do niej.<br />
- Przecież to nie twoja wina, że... - zaczęła brunetka, ale zauważyła obecność Mary w pokoju, więc uznała za stosowne nie mówić o tym więcej. Jednak czuła, że musi oczyścić sumienie Lily, bo ta będzie się tym zadręczać do końca życia. - ...że Jelonek nie przybiegł do chatki leśniczego - dokończyła jąkając się i szukając odpowiednich słów, których mogłaby użyć jako "kodu". Ruda i Cahan spojrzały na siebie i po kilku sekundach wybuchnęły śmiechem.<br />
<br />
<br />
- O co mogło jej chodzić? - zastanawiał się Syriusz, męcząc Huncwotów w swojej sypialni. Powtórzył im dokładnie słowo w słowo, sytuację sprzed kilkunastu minut. - No bo chyba nie chciała, żebym się przestał o nią starać, nie? - popatrzył na Remusa.<br />
- Chyba właśnie o to jej chodziło, Łapo - stwierdził Lupin. - Bardziej dosadnie chyba nie mogła tego powiedzieć.<br />
- Na Merlina, Luniaczku, nic nie wiesz o kobietach - westchnął James. - One non stop mówią, że czegoś nie chcą, a tak naprawdę chcą. Zaprzeczają same sobie.<br />
- Możliwe, ale wy nie wiecie nic o Ruby. A ona nie jest zwykłą kobietą. Nie owija w bawełnę, tylko mówi prosto z mostu. I jeżeli coś ci powiedziała, to znaczy, że tego chce. I na twoim miejscu przyjąłbym propozycję przyjaźni - zamknął czytaną książkę i odłożył ją na etażerkę przy swoim łóżku, po czym położył się wygodnie, ponieważ wiedział, że tłumaczenie tego Syriuszowi zajmie trochę czasu.<br />
- Tobie łatwo mówić, bo z tobą już się przyjaźni - mruknął Black.<br />
- No właśnie - Remus wywrócił oczyma, zaskoczony, że przyjaciele jeszcze tego nie pojęli. Zajęło im to jeszcze kilka sekund, zanim wyszczerzyli na niego gałki oczne.<br />
- Ty i Ruby?! - krzyknęli chórem.<br />
- Nigdy nie było mnie i Ruby. Jak się poznaliśmy, troszczyła się o mnie i była dla mnie miła, a ja głupi nieco się zadurzyłem. Ona o tym wie, ale ja wiedziałem, że to chwilowe i tylko się przyjaźnimy. Teraz to ona jest dla mnie jak młodsza siostra. Puenta jest taka, że jeżeli proponuje ci przyjaźń, to powinieneś to zaakceptować, ponieważ jeżeli dalej się będziesz starać, to możesz nie dostać nic, a przyjaźń jest chyba lepsza niż brak kontaktu, tak?<br />
- Lunio ma w sumie rację - przyznał Peter. - Zrób sobie listę za i przeciw.<br />
- Zgłupiałeś, Peter - parsknął Syriusz. - Bądźmy szczerzy. Tak poza moim egoizmem i narcyzmem i wszystkim innym. Ilu z was nie wierzy, że ja ją zdobędę? - rozejrzał się po ich twarzach. Nikt nie uniósł ręki, ani nawet nie przyznał się do powątpiewania. - No właśnie. I tutaj chyba kończymy rozmowę - uśmiechnął się.<br />
- Syriusz, może powinieneś przestać patrzeć na to, czego ty chcesz i popatrzyć na to, czego chcą inni? Jeżeli Ruby nie chce z tobą być, nie powinieneś jej uwodzić. A i tak wiemy, że gdyby to się stało, to wasz związek potrwałby nie więcej niż trzy miesiące. Syriusza Blacka nie da się usidlić na długo.<br />
Czarnowłosy zacisnął szczękę.<br />
- Ale gdyby było inaczej? Wiem, że myślicie, że jestem głupi. Może jestem. Może znam Ruby od niespełna dwóch tygodni, ale coś w niej jest. Coś innego; coś czego nie widziałem u innych dziewczyn. I może ona akurat usidli mnie na długo. Dlaczego od razu zakładacie, że nic tego nie wyjdzie?<br />
- Syriusz, nie myślimy, że jesteś głupi i z pewnością nie jesteś - zapewnił go James. - I cokolwiek będziesz robić, będę cię wspierać i pomagać. Ale nie możesz kontrolować wszystkiego, a nie wszystko idzie według twojego planu. Bądź dla niej miły, rozmawiaj z nią tak jak rozmawiasz z nami, jak przyjaciel z przyjacielem i pozwól temu być. Zobacz co się wydarzy. I przeczekaj trochę, może to zwykłe zauroczenie.<br />
Wszyscy obserwowali Rogacza. Nikt nie spodziewał się po nim takich słów.<br />
- James, to ty? - zdziwił się Remus.<br />
- Dojrzewam, koledzy! - przechwalał się z uśmiechem na twarzy.<br />
- Tylko ci się wydaje, Rogaty - mruknął Syriusz, a ten spojrzał na niego gniewnie i parsknął lekceważąco, udając obrażonego.<br />
<br />
Jak radzili mu przyjaciele - czekał. Czekał, aż to cholerne uczucie do Ruby minie. Ba, nawet jej unikał, co nie wpłynęło dobrze na jego psychikę, ponieważ kiedy z nią nie był, to o niej myślał. Non stop. I po tygodniu nie mógł wytrzymać takiej rozłąki. Czasem nawet gdy leżał w łóżku, czuł jej zapach. Wiedział, że to niemożliwe, ponieważ Cahan nigdy w ich sypialni nie była, a tym bardziej wiedział, że nie przeniosła na nic swojego zapachu. Wyobraźnia robiła sobie z niego żarty. Tęsknił za nią. Tęsknił za tym, jak odwracała wzrok, kiedy ją komplementował. Tęsknił za tym, jak mówił jakiś żart, a ta udawała zażenowanie i starała się nie śmiać. Tęsknił za jej perlistym śmiechem...<br />
Nienawidził, gdy przyłapywała go, jak się w nią wpatrywał. Czuł się taki... zawstydzony, choć sam nie znał powodu tego uczucia. Nienawidził tego, że to zauroczenie nie przeminęło ani trochę. Oczywiście nie spodziewał się, że tak będzie po zaledwie tygodniu, ale nie spodziewał się także pogłębienia się tych emocji. A najbardziej nienawidził McGonagall, jej głupiego sprawdzianu i Remusa.<br />
- Kto normalny robi sprawdziany w środku semestru? - marudził Syriusz.<br />
- Niech zgadnę... Wymagający nauczyciel? Zresztą w mugolskich szkołach mają tak nieustannie - odparł Remus.<br />
- Będziesz się uczyć? - skrzywił się Black. Nie chciał przesiedzieć całego dnia w książkach, ponieważ McGonagall sobie tak zażyczyła. Sprawdzian z teorii transmutacji! I z czego oni dokładnie mieli się uczyć? Bezsens, twierdził Syriusz.<br />
- Takie mam plany. Umówiłem się z Lily w pokoju wspólnym wieczorem. Mamy zamiar zerwać nockę nad tym. Możesz się przyłączyć, jeśli chcesz - zaproponował szatyn i poprawił kwadratowe okulary na nosie.<br />
- Dwoje największych kujonów Hogwartu uczących się po nocach? - zdziwił się. - Myślałem, że to wszystko umiecie.<br />
- Teoria jest trudna, Łapo. Trzeba nauczyć się zmiany tkanek i tak dalej. Wydaje mi się, że twoi rodzice nie chcieliby zobaczyć u ciebie złych ocen, prawda?<br />
Syriusz zastanowił się przez chwilę. Nie chciał wyobrażać sobie jak powyzywałaby go ta stara wiedźma, jego matka, gdyby dostał Trolla. Może nawet wysłałaby wyjca. Ba, pięćdziesiąt takich. Westchnął.<br />
- Przyjdę - powiedział zrezygnowany.<br />
<br />
Ach, no i warto wspomnieć, że przez ten tydzień unikania Ruby, bardzo zbliżył się do Dorcas. Bardziej ona do niego, ale to szczegóły. Miło im się rozmawiało w skrzydle szpitalnym i polubili się podczas gry w czarodziejskie szachy, dlatego nie dziwiło go, kiedy ta już zdrowa niemal ciągle z nim rozmawiała. Tak, to ona zwykle podchodziła do niego, nie na odwrót.<br />
Plotki o Cahan i Blacku powoli ulegały wyciszeniu i na tapecie był Black i Meadowes. Można by powiedzieć, że nieoficjalnie byli parą, odkąd Syriusz pocałował ją w Hogsmeade. Nie miał pojęcia dlaczego to zrobił, po prostu się stało. Może chciał zastąpić nią Ruby, a może tylko ruszyć dalej... Sam nie wiedział.<br />
Dlatego był wściekły, kiedy przyszedł do pokoju wspólnego, we wtorkowy wieczór, z książką od transmutacji pod pachą i zastał tam niemalże każdego. Remus siedział na fotelu z nosem w lekturze, tak, że prawdopodobnie nie zauważył przybycia przyjaciela. Na marginesie - wyglądał coraz gorzej, ponieważ pełnia była tuż tuż. Jedno miejsce na kanapie zajmowała Lily, a na podłodze przy niej leżał Potter. Naprzeciw niego słodyczami zajadał się Peter, całkowicie nieskupiony na nauce. To mógł jeszcze znieść. No cóż, jakoś nie trawił Lily, ale nic mu do tego.<br />
Natomiast obok niej po turecku siedziała Ruby, również skupiona na treści książki. Przez chwilę myślał, że szlag go trafi.<br />
- Łapek przybył! - zawył radośnie James, który jako pierwszy zauważył Syriusza. Teraz nie było mowy o odwrocie, kiedy wszystkie spojrzenia zostały skierowane na Blacka. Kiwnął do przyjaciół powitalnie głową i spojrzał na wolne miejsce na kanapie, a potem na Ruby.<br />
Rozważał położenie się na podłodze, jak reszta, ale spojrzenie jego i brunetki skrzyżowały się i trudno było odmówić wygodnej kanapy. Wyszedłby na totalnego dupka. Zastanawiał się dlaczego inni nie usiedli obok dziewczyny, skoro zmieściłaby się tam jeszcze jedna osoba, a oni i tak wypoczywali na podłodze. Dwie, gdyby się uprzeć. Przez myśl przemknęło mu, że być może był to spisek Huncwotów, ale nie miał na to racjonalnego powodu. Więc usiadł obok Ruby.<br />
- Witaj, nieznajomy - mruknęła. - Pamiętasz mnie jeszcze? - zapytała niby żartem, niby serio i nie wiedział jak odpowiedzieć.<br />
- Daj spokój, oczywiście, że cię pamiętam. - Uśmiechnął się łagodnie, patrząc w jej zielone oczy, za którymi tak tęsknił. Lecz teraz te oczy wpatrywały się w niego z nutą zawiedzenia, ale też nieco łagodniały. Pomyślał, że to przez jego uśmiech.<br />
Mruknęła pod nosem coś jeszcze, ale nie zrozumiał ani słowa.<br />
- Wiem, że ostatnio nie widzieliśmy się za często, mogłaś pomyśleć, że cię unikam, ale tak nie jest - skłamał. - Po prostu teraz mam więcej znajomości i nie potrafię wszystkiego rozłożyć w czasie - wytłumaczył się, a ta parsknęła lekceważąco.<br />
- Takie kity to ja, ale nie mi, Black - odparła nie chcąc się kłócić.<br />
Zaproponowała mu przyjaźń, a on się spłoszył. Rozumiała to. Ba, nawet spodziewała się tego. Wcześniej chciała, aby Syriusz się od niej odczepił, a teraz tak się stało. I mogła z tym żyć. Choć prawda, zamiast tandetnych wymówek, niczemu by nie zaszkodziła.<br />
Chciał jej już powiedzieć wszystko, wydusić to z siebie, ale obecność pozostałych mu w tym przeszkadzała. Nie chciał, aby rozniosło się to na cały Hogwart.<br />
Zaraz potem, na poważnie zajęli się transmutacją. Pytali siebie nawzajem i tłumaczyli sobie nawzajem. No, może oprócz Pettigrew i Pottera. Oni byli wyraźnie znudzeni i nie starali się tego ukryć. James był tutaj z powodu Lily, a Peter z powodu Huncwotów (i może kogoś jeszcze). Rogacz przerwał innym w nauce, aby zademonstrować wszystkim niezbyt imponującą sztuczkę. Polegała ona na tym, że rzucał w stronę Petera fasolki wszystkich smaków, a ten łapał je wprost do ust. Przypadkowo (a może nie?) Potter rzucił Glizdogonowi Musy-Świstusy. Gdy blondyn uniósł się nad ziemię rozszerzył przerażony oczy, aż uniósł się pod sam sufit. Wszelkie obrazy były wielce tym zdziwione i po pokoju wspólnym słychać było szepty i westchnienia.<br />
- Co ten chłopiec wyprawia?! Pomóżcie mu! - krzyknęła jakaś kobieta z portretu wiszącym na ścianie.<br />
Ale przyjaciele nie reagowali na prośby nieznajomej i śmiali się wniebogłosy. Nawet Peter. W końcu słodycze przestały działać i gdyby nie szybka interwencja Lily, Gryfon spadłby ciężko na podłogę, prawdopodobnie łamiąc coś sobie lub powodując szkody. Rzuciła jakieś zaklęcie i opuściła chłopaka powoli na ziemię.<br />
Ta sytuacja przełamała to napięcie między nimi i zamiast skupić się na nauce, ciągle żartowali i rozmawiali całkiem nie na temat.<br />
Syriuszowi wydawało się, że Ruby była na niego zła, ale po kilkunastu minutach śmiała się z jego żartów i rozmawiała z nim jakby nic się nie stało. Cieszył się, że pomimo tego miał z nią dobre stosunki i znów mógł zobaczyć jej uśmiech.<br />
- Mam pomysł. Nie idźmy wszyscy jutro na Transmutację i zaliczymy to kiedy indziej - zaproponował Peter.<br />
- Nie sądzę, żeby McGonagall wam to pozwoliła zaliczyć. Pewnie wstawi wam trolla i to wszystko. Zresztą, jaki problem jest w nauczeniu się tego teraz? - Lily uniosła brwi, jakby oczekiwała racjonalnej odpowiedzi, ale takiej nie dostała. Jedyne co było można usłyszeć, to zawiedzione westchnienia. Ruda uśmiechnęła się triumfująco. <br />
Tym razem tylko część uczniów powróciła do nauki. W zasadzie to tylko Lily i Potter, który chciał jej się przypodobać. Ruby bardzo starała się skupić na podręczniku, ale rozmowy Syriusza i Remusa rozpraszały ją. Czytała po raz setny jedno zdanie i wciąż go nie rozumiała. Trąciła łokciem Blacka, ale ten myślał, że to zaczepka i także ją trącił kontynuując rozmowę z Lupinem. Powtórzyła czynność nieco mocniej, a ten zrobił to samo nawet na nią nie spojrzał. W końcu Ruby sprzedała mu mocnego kuksańca, a ten odwrócił się do niej zamachując włosami. Parsknęła śmiechem, ale szybko to zatuszowała chrząknięciem.<br />
- O co ci chodzi? - Władował jej palca między żebra, a ta zgięła się lekko.<br />
- Możesz się zamknąć? - zapytała i uderzyła go pięścią w ramię. Wydawało jej się, że nawet tego nie poczuł, ale za to świetnie się bawił. Wnioskowała po jego szerokim uśmiechu.<br />
- Nie możesz od razu tak powiedzieć, tylko musisz mnie bić? I nie, nie zamknę się, kochana. - Wyzywająco uniósł jedną brew.<br />
Usłyszała szept z podłogi, prawdopodobnie od Petera lub Jamesa, brzmiący jak "spróbuj z włosami". Nie bardzo wiedziała o co chodziło, ale postanowiła zdać się na intuicję i szybkim ruchem zmierzwiła Syriuszowi włosy. Uśmiech zszedł mu z twarzy błyskawicznie. Black patrzył się przed siebie, jakby liczył do dziesięciu aby się uspokoić. Ruby zagryzła dolną wargę, zastanawiając się, czy ponownie zepsuć mu fryzurę. To było takie kuszące... I chciała to zrobić nie po to, aby siedział cicho, ale zwyczajnie po to, żeby go wkurzyć. W końcu nie wytrzymała i tym razem użyła dwóch rąk do czochrania jego włosów.<br />
Syriusz teraz nie siedział i nie odliczał, ale odwrócił się w stronę Ruby i zaczął ją łaskotać.<br />
- Ruby, lubię kiedy mnie dotykasz - zaczął mówić i z każdym słowem łaskotał dziewczynę intensywniej oraz w innych miejscach. - Ale... od moich włosów... precz! - Jedną ręką podtrzymywał ją od spodu, aby nie spadła na ziemię, a drugą łaskotał i dźgał palcem w boki na przemian.<br />
Syriusz mógłby przysiąc, że włosy Cahan zrobiły się nieco jaśniejsze niż normalnie. Teraz ich kolor przypominał bardziej ciemny blond niż ciemny brąz. Ruby leżała głową na kolanach Lily, a raczej na książce, którą Ruda na nich trzymała, i próbowała złapać oddech. Evans zwróciła uwagę na siebie, przypominając Syriuszowi i Ruby, że nie są sami na kanapie i nie powinni się tak walać po niej całej. Ale wydawało jej się, że nie bardzo się tym przejmowali. Po policzkach Ruby spływały łzy, które spowodował śmiech.<br />
- Zrozumiano? - uniósł brwi patrząc na chwilową szatynkę, oczekując odpowiedzi. Starał się zabrzmieć stanowczo. Stykali się brzuchami i teraz zdał sobie sprawę, że leżał pomiędzy jej nogami. Prawą dłoń opierał po prawej stronie dziewczyny, nachylając się nad nią. Bark delikatnie promieniował bólem, ale Huncwot nie przejmował się tym. Wracając, była to niezbyt fortunna sytuacja, zwłaszcza dla jego relacji z Dorcas, która właśnie weszła do pokoju wspólnego i zerkała na nich kątem oka. Oficjalnie rzecz biorąc, nie byli parą. Oboje to wiedzieli. Nie miała prawa robić awantury.<br />
Oddech Ruby nabrał normalnego tempa, łzy przestały lecieć. Spojrzała na jego fryzurę i zacisnęła wargi starając się opanować. Nie wyszło.<br />
- Śmiesznie wyglądasz - skomentowała i ponownie wybuchnęła śmiechem.<br />
Syriusz na początku chciał się wściec. Chciał, ale nie mógł. Dlaczego? Bo to Ruby. Pomieszczenie wypełnił jej perlisty śmiech, a jego serce jakby zadrżało. Chciał też udawać złego, ale mimowolnie uśmiechnął się i zszedł z Gryfonki, wciąż śmiejąc się pod nosem. Nie dbał o swoją fryzurę. Nie dbał o Dorcas w pokoju. Do diabła, nie dbał o kogokolwiek w pokoju. Przez te kilka sekund, może minut, był tylko on i Ruby. I spodobało mu się to. Oddałby wszystko, żeby to powtórzyć, ale wiedział, że szybko taka okazja nie nadejdzie.<br />
A Ruby idealnie zdawała sobie sprawę z obecności innych Gryfonów. No może, nie wtedy, gdy nie mogła złapać oddechu przez śmiech, ale uświadomiła to sobie kiedy uderzyła głową w twardą książkę Lily.<br />
- Wiesz co? Masz szczęście, że ty to ty - powiedział grożąc jej palcem. Doskonale wiedziała o co mu chodzi mówiąc "ty to ty". Prawdopodobnie Huncwoci też wiedzieli. - Gdyby zrobił to taki James albo Peter, już dostałby w twarz. Albo gdzie indziej - ostrzegł ich.<br />
Tylko przeczesał włosy palcami i już wyglądał jakby ruszył go zaledwie delikatny wiaterek. Wygląd arystokraty nigdy go nie opuszczał.<br />
Przez kilka najbliższych godzin nikt nie zajmował się nauką. Kiedy już chcieli się za to zabrać, do pokoju weszło kilkoro fajnych uczniów i gawędzili jakiś czas. W pomieszczeniu znajdowało się coraz mniej ludzi, aż zostali tylko oni. Później siedzieli w ciszy, ponieważ wyczerpały im się tematy, ale nikt (nawet Lily!) nie miał ochoty się uczyć.<br />
Wreszcie Remus zmotywował ich kilkoma słowami i wzięli się do pracy. Już na poważnie. Najbardziej zdziwił ich Peter, pytający o znaczenie poszczególnych zdań. Niestety, ten najszybciej odpłynął i smacznie spał na dywanie przy kominku. Syriusz zaczął już coś rozumieć, kiedy enty raz przeczytał pierwszy akapit. James intensywnie przypatrywał się swojej różdżce, nikt nie wiedział dlaczego. Lily notowała najważniejsze informacje na kartce. Ruby niemal opanowała już cały dział <i>Zrozumienie materii</i>, a Remus przysypiał co chwilę i budził się po minucie. Każdemu oczy same się zamykały, a płonący w kominku ogień w ogóle nie pomagał.<br />
Syriusz pożyczył od Lily pióro, chcąc narysować na książce Ruby coś nieprzyzwoitego, ale zaniechał tych planów. Głowę miała odchyloną do tyłu, która spoczywała na oparciu kanapy. Spała. Zamoczył pióro w atramencie i zbliżył dłoń do jej twarzy.<br />
- Syriusz! - syknęła Lily, ale ten ją uciszył.<br />
Płynnym ruchem pod nosem dorysował jej zawinięte na końcu wąsy. Dalej spała jak zabita, a Black świetnie się bawił. Jako iż miała na sobie sweter odsłaniający ramiona zaczął bazgrać jej na odsłoniętej skórze. Pod obojczykiem narysował małego siebie w masce i pelerynie Batmana, a obok Ruby również w pelerynie. Podpisał swoje dzieło <i>Blackman i Robin</i>. Zerknął na Cahan, ale ta nie reagowała. Na szyi napisał jej <i>Syriusz jest superfajny, hiperprzystojny, kocham go</i> (miał mało miejsca, więc wyglądało to jak jedno długie słowo). Najwyraźniej poczuła coś, ponieważ drgnęła i chcąc zasłonić szyję przed dalszymi łaskotkami, nieświadomie oparła głowę o ramię Syriusza.<br />
- Rozkazuję ci oddać moje pióro albo dostaniesz szlaban u woźnego - ostrzegła go szeptem Evans. Ten wywrócił oczami i oddał rudowłosej jej własność.<br />
Po jakimś czasie tylko on i Lily pozostali przytomni. Ramię Syriusza zdrętwiało, więc objął Ruby, a ta ani drgnęła. <i>Dziewczyna ma twardy sen</i>, pomyślał. Swoją drogą jej włosy nadal były jasne.<br />
Nie miał pojęcia, która była godzina i o której zasnął, ale spało mu się bardzo dobrze.Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-74168792329987252102013-10-27T13:46:00.000-07:002014-11-01T14:20:21.970-07:00Rozdział 8 - O tym, co się odpycha, a powinno się przyciągać<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;"><i></i></span><br />
<div class="show">
<span style="font-size: x-small;"><i>Kilka słów od Devereaux</i></span></div>
<br />
<span style="font-size: x-small;"><i></i></span><br />
<div class="hide">
</div>
<span style="font-size: x-small;">Więc, przepraszam, że musieliście aż tyle czekać, ale rozdział ma aż 14 stron, więc myślę, że odpokutowałam? Nie? Okej... :c Miałam taki problem, że gdzieś na początku rozdziału utknęłam i nie mogłam się z niego wygrzebać, aż wreszcie natchnęło mnie na wf'ie. No i nie miałam pojęcia jak nazwać ten rozdział. Jeśli jakieś momenty/zdania/cokolwiek się powtarzają, proszę o zwrócenie mi uwagi, bo pisałam ten rozdział w dość dużym odstępie czasowym i nie do końca pamiętam o czym już pisałam, a o czym nie, chociaż mam nadzieję, że nic takiego się nie pojawiło. Dobra, kończę marudzić, zapraszam do czytania, wyrażenia swojej opinii i wytykania mi błędów.</span><i style="font-size: small;"></i></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i>Ruby siedziała samotnie na błoniach przy jeziorze nieopodal Hogwartu. Niebo było zasiane gwiazdami, a Księżyc nie skąpił światła. Była pewna, że w wodzie coś się ruszało, ale kto by się przejmował? </i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i> Za sobą usłyszała wolne, ostrożne kroki. Dziewczyna odwróciła się i jęknęła mimo woli. </i></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i> - Wiem, że nie jesteś zachwycona moim widokiem, ale... nie mogłem zasnąć - powiedział i usiadł na trawie obok Gryfonki.</i></div>
</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i> - Możesz się chociaż przymknąć? - zapytała nieuprzejmie. </i></div>
</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i> - Chciałbym - mruknął i wziął do ręki jakiś kamień. Z opuszczoną głową przyglądał się mu. Obracał go w palcach, aż w końcu wrzucił do jeziora i westchnął. Znów oboje byli ubrani w piżamy. - Przepraszam. Za to, że cię okłamałem, że pojawiłem się w twojej głowie, za moje zachowanie na meczu... za bycie dupkiem. Za wszystko - spojrzał na Ruby, a ta dopiero po minucie spojrzała także na niego. </i></div>
</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i> - Ale ja wciąż nie rozumiem. Nie rozumiem, dlaczego przyczepiłeś się akurat do mnie. Nie rozumiem, dlaczego, pomimo tego, iż cały czas cię odtrącam, ty wciąż tutaj jesteś i się nie poddajesz. Nie rozumiem, dlaczego odwzajemniłam ten głupi pocałunek, nawet jeśli był nieprawdziwy. Nie rozumiem, dlaczego się przejęłam kiedy spadłeś z miotły. Nie rozumiem, dlaczego mnie obchodzisz. I nie rozumiem, dlaczego ci to mówię, ale nie mogę tego powstrzymać - powiedziała utrzymując z Syriuszem kontakt wzrokowy. </i></div>
</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i> Był taki przystojny. I to jeszcze w białym świetle księżyca. Patrzył na nią z pewną satysfakcją. Nareszcie mu to powiedziała, czego tak długo mógł się tylko domyślać. W jego ciemnych oczach odbijał się Księżyc. Czuł, że to byłaby idealna sytuacja, aby znów pocałować brunetkę, aczkolwiek nie zrobił tego. Chciał, ale nie mógł. Jedynie przysunął się nieznacznie bliżej. </i></div>
</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i> - To znaczy, że przeprosiny przyjęte? - dopytywał.</i></div>
</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i> - Powiedz mi to twarzą w twarz, a zastanowię się - odpowiedziała. </i></div>
</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i> Siedzieli i obserwowali jezioro w ciszy. </i></div>
</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i> </i>Ruby obudziła się o szóstej rano. Miała dokładnie półtorej godziny do śniadania. Wzięła szybki poranny prysznic i, na gorące jeszcze od wody ciało, ubrała mundurek szkolny. Biała koszulka z krótkim rękawem wsadzona w czarną spódniczkę sięgającą jej nieco poza połowę uda. Zawiązała pod szyją czerwono-złoty krawat, a na stopy włożyła zwykłe czarne trampki. Chwilę później zeszła powoli do Wielkiej Sali. Tuż w Sali Wejściowej spotkała Heliotropę.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Hejooo - przywitała się radośnie. - Jak ci się spało? Jakieś gorące nowości z Blackiem? - dopytywała z figlarnym uśmieszkiem. </div>
</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i> </i>- Nie - parsknęła Ruby urażona. Z tego co pamiętała, nie śniło jej się nic a nic i z tego powodu była szczęśliwa. Nie zniosłaby kolejnej nocki z Blackiem. </div>
</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i> </i>- No weź, mi możesz powiedzieć - namawiała ją przyjaciółka, zachęcająco ruszając brwiami.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Heli, nie mam co ci mówić, bo nikt ani nic mi się nie śniło - powiedziała powoli, tak aby zielonowłosa zrozumiała. Gryfonka zauważyła, że Heliotropa nie zawiązała krawata, tylko zwisał swobodnie na jej szyi. To nie było do niej podobne. Zawsze nosiła mundurek, tak jak każdy poprawny uczeń.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- No dobra, skoro tak twierdzisz... Ach, no i gratuluję zwycięstwa - dodała. - Idzie twój lowelas - szepnęła podekscytowana, ale Ruby się nie odwróciła, nie okazała zainteresowania. Nie wiedziała nawet, o którym "lowelasie" Heliotropa mówiła. Kiedy ten ktoś się odezwał, Ruby rozpoznała po głosie Syriusza. - Właśnie! Pietro do mnie napisał i powiedział, że Gabriel z chęcią cię pozna. Nawet nie wyobrażasz sobie jaki on jest przystojny!</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Pietro nie ma nic przeciwko, że lecisz na jego kolegę? - zapytała żartobliwie brunetka.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Pff! Nie lecę na niego! Po prostu mówię, że jest przystojny. Mam Pietro, po co mi jakiś Gabriel... - wydawała się urażona żartem brunetki, jakby dotknęła czułego punktu.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Możemy już wejść na salę, czy jeszcze chcesz pogadać? Bo nie wiem jak ty, ale ja jestem bardzo głodna - przerwała jej Ruby ignorując reakcję koleżanki.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Z Modliszką weszła do Wielkiej Sali, która w połowie była już zapełniona uczniami. Wyglądała dziś dosyć ponuro. Puchonka podeszła do swojego stołu, a Ruby do stołu Gryfonów. Znalazła gdzieś wolne miejsce na końcu stołu i usiadła przy nim. Chwilę później przed sobą zauważyła znajomego blondyna. Peter.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Och, Peter, cześć - przywitała się z nim promiennym uśmiechem. Kiwnął jej w odpowiedzi nieśmiało głową, przeżuwając pośpiesznie kawałek kanapki po czym odwzajemnił uśmiech. - Czemu nie siedzisz z resztą? - zaciekawiła się. Oczywiście miała na myśli resztę Huncwotów. Gdy tylko znalazła się w sali usłyszała radosny śmiech Pottera, no i właśnie przy nim i Blacku znajdowało się najwięcej ludzi i dlatego ich zauważyła.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Ja... No wiesz... - zaczął się jąkać. - Czuję się tam zbędny - wyznał.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Tak cię traktują? Nie zwracają na ciebie uwagi, czy co? - zmarszczyła brwi.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Nie... To znaczy... t-trochę. Lepiej bawię się we własnym towarzystwie, niż mam być piątym kołem u wozu - znów uśmiechnął się, jakby chciał ukryć zakłopotanie.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Ruby nalała sobie do miseczki ciepłego mleka i wsypała do niego płatki. Zjadła śniadanie gawędząc z Peterem o różnych rzeczach. Naprawdę był miłym i całkiem zabawnym chłopcem, aczkolwiek nieśmiałym i niepewnym. Miała wrażenie, że się polubili. Chwilę później dosiadł się do nich Dorian i jego przyjaciel, Gerard Gryffin.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Dzień dobry - przywitał się Duluth, również z uśmiechem, a Gerard mu zawtórował i usiadł obok Petera i Doriana. Ruby również się przywitała.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Gratuluję zwycięstwa - powiedział Pettigrew do Doriana.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Dzięki, ale mało się do niego przyczyniłem. Wywalili mnie z boiska w środku meczu... - mruknął chwytając kromkę chleba i smarując ją masłem. - Za jeden przypadkowy faul...</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Należało mu się - powiedział niewyraźnie Huncwot, aż cała trójka na niego spojrzała ze zdziwieniem. Blondyn zaczerwienił się. - Syriuszowi. Moim zdaniem, nie powinien cię zaczepiać - wytłumaczył cicho opuszczając głowę.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Chyba zaczynam cię lubić, Pettigrew - zaśmiał się Dorian.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Glizdek, znalazłeś sobie nowych przyjaciół? - usłyszeli nowy głos, jakże znajomy.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- J-ja... - wybełkotał onieśmielony.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Jeżeli starzy przyjaciele traktują go jak powietrze, to chyba ma prawo czasem poznać kogoś, kto przynajmniej się do niego odezwie - obroniła go Cahan, czując za swoimi plecami Blacka. Stał tam opierając dłonie na biodrach. Poczuła jak się zbliżył i usłyszała jego głos tuż przy swoim uchu.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Cóż, widzę że nasz Peter to całkiem niezły uwodziciel skoro nawet ty go bronisz - powiedział, tak, że pewnie tylko Ruby to usłyszała.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Odwróciła się w jego stronę i spojrzała na Syriusza. Wyglądał zadziwiająco dobrze, jak zawsze zresztą. Na sobie miał białą koszulę, która chyba po raz pierwszy była zapięta na wszystkie guziki i poprawnie zawiązany krawat, może nieco poluzowany. Oczywiście, nie mógł choć raz wyglądać jak przykładowy uczeń i koszula nie była włożona do ciemnych spodni. Jego włosy natomiast wyglądały majestatycznie. Jak zawsze. Perfekcyjny w każdym calu.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Ruby wstała i była gotowa do wyjścia z sali, ale jeszcze raz spojrzała na Blacka.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Myślę, że nawet lepszy niż ty - powiedziała i odwróciła się na pięcie ku wyjściu, zarzucając efektownie ciemnymi włosami. Nie miała tego w planach, ale wyszło jak wyszło. I była z tego zadowolona.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Co on sobie myślał? To że go obroniła, od razu oznacza, że ją uwiódł? Nonsens.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
A mimo wszystko tak powiedziała. Przyznała, że Peter jest niezłym uwodzicielem. Nie miała wątpliwości, że jeśli blondyn to usłyszał, to na pewno się zarumienił. Tylko dlaczego to powiedziała? Dlaczego? Po dłuższym zastanowieniu, stwierdziła, iż sama nie wiedziała. Może po prostu lubiła ten wyraz twarzy Syriusza, kiedy nie wiedział co powiedzieć; kiedy ktoś był od niego lepszy. Wówczas zaciskał szczękę i mrużył oczy, przekazując niemą wiadomość "okej, tym razem wygrałeś, tym razem". I teraz tak się stało. Wpatrywał się w Ruby swoimi czekoladowymi oczyma. Bardzo czekoladowymi...</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i>Czy ona już zawsze taka będzie? Taka niedostępna, taka zimna i twarda? Nigdy mi już nie wybaczy tego małego, malutkiego kłamstewka?</i>, zastanowił się Syriusz, odprowadzając Ruby spojrzeniem. Gdy przeszła przez drzwi i zniknęła z jego zasięgu wzroku, wciąż wpatrywał się w miejsce, gdzie widział ją po raz ostatni.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Przecież spędzili ze sobą trochę czasu i było miło. Co prawda we śnie, ale to już coś. Czyżby już tego nie pamiętała? Nie pamiętała tego, co mu wyznała i co on wyznał jej?</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Łapo, co tak dumasz? - poczuł ciężar na swoich plecach, a także towarzyszący temu ból obojczyka promieniujący aż po palce dłoni. Zrzucił z siebie przyjaciela, nieco zbyt gniewnie, a ten zmierzwił na dodatek Blackowi idealnie ułożone włosy.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Nie interesuj się, Rogaczu - uśmiechnął się do niego, ale wyglądało to bardziej na grymas niż miły gest. Ale kto by się przejmował? Tak czy inaczej, zdecydowanej większości dziewczyn ugięły się kolana, nawet jeśli tylko siedziały i praktycznie były już zgięte. No cóż, tak działa Black. Machnął lekko głową, aby odgarnąć kosmyk ciemnych włosów z twarzy.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Rany, źle się czujesz, stary? - zaniepokoił się Potter, którego nawet uśmiech Blacka nie może zmylić. W końcu znali się tyle lat, że bez problemu mogli określić, kiedy któryś z nich kłamał, czy coś w ten deseń.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Umm, nie, tylko boli mnie ramię, chyba źle spałem - oznajmił najzwyczajniej, jakby już przygotował sobie i ćwiczył tą odpowiedź. A dla jasności - wcale tak nie było. Powiedział to, co przyszło mu pierwsze na myśl. Kłamstwa miał już opanowane do perfekcji, choć nie był pewien czy James mu uwierzył. - Lecę na zajęcia. Zobaczymy się tam? - Syriusz klepnął koleżeńsko Pottera w ramię i szybkim, niepozbawionym dumy krokiem, powędrował do wyjścia z Wielkiej Sali.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Ruby po godzinie próbowania przetransmutowania kawałka drewna w gęś, przy użyciu zaklęcia <i>Pullus</i>, była wykończona. Nie mogła się skupić z nieznanego powodu i dopiero pod koniec lekcji na drewnie pojawiło się pierze.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Na następnej lekcji, którą były Zaklęcia, siedziała z Remusem, a tuż za nią znajdował się Black i Potter. Nie wybierała tego miejsca. Wcześniej umówiła się z Lunatykiem, że to on będzie jej towarzyszyć na Zaklęciach, ale tak bardzo nie chciała mieć w pobliżu Syriusza. Oddałaby wszystko, byleby nie siedzieć blisko niego. Zapytała nawet Doriana czy nie chciałby się zamienić z nią miejscem, ale odpowiedź oczywiście brzmiała <i>nie</i>. Kto by się spodziewał...</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Nauczyciel, Filius Flitwick, bardzo mały czarodziej z korzeniami goblińskimi, musiał stanąć na stercie książek, aby Hogwartczycy byli w stanie go zauważyć. Machnął różdżką, a wszyscy uczniowie momentalnie zamilkli. Choć był niskim nauczycielem z cienkim głosem, wzbudzał w uczniach respekt i nikt już się nie odzywał, nie chcąc przeszkadzać profesorowi w pracy.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Witam was serdecznie - przywitał się, na co klasa słabo mruknęła "dzień dobry". - Przed każdym z was leży pewien przedmiot, jeśli jeszcze nie zauważyliście. U jednych jest to drewno, kawałek cegły czy inne ciało stałe. Dziś nauczymy się używać zaklęcia <i>Reducto</i>, które powinno przedmiot zetrzeć na proch, a zaraz po tym <i>Reparo</i>, aby przywrócić przedmiotowi poprzedni stan. Wiem, że już uczyliśmy się tych dwóch zaklęć, aczkolwiek nigdy dwóch jednocześnie. Opanowanie tego nie powinno wam zająć zbyt długo, ale zobaczymy - uśmiechnął się promiennie. - Zademonstruję.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Profesor najpierw użył zaklęcia lewitującego na porcelanowej filiżance, po czym z zadziwiającą prędkością wymówił zaklęcie <i>Reducto</i> i naczynie zmieniło się w proch.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Teraz należy po prostu przypomnieć sobie jak wyglądał przedmiot pierwotnie, dlatego najpierw powinniśmy się jemu przyjrzeć.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Zmrużył oczy i wymierzył różdżkę w książki, a dokładniej w proch leżący na książkach, i wyraźnie wymówił zaklęcie naprawiające. Okruszki uniosły się nieco w powietrzu i skleiły w całość. Przed nauczycielem znów stała ta sama filiżanka w swojej pierwotnej postaci. Zachęcił uczniów do pracy i zeskoczył z książek i podszedł do swojego biurka zajmując się swoimi sprawami. Prawdopodobnie sprawdzał jakieś wypracowania.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Młodzież prawie natychmiast zajęła się swoim zadaniem. Ruby chwyciła z pewnością siebie swoją różdżkę. <i>Wingardium Leviosa</i> nie było wymagane w tym poleceniu, ale tak było nieco wygodniej zniszczyć przedmiot. Uniosła więc widelec, bo to leżało na jej ławce, i przyjrzała się mu. No cóż, widelec jak widelec. Srebrny, z metalu.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Była gotowa rzucić już <i>Reducto,</i> ale za sobą usłyszała gromki, perlisty śmiech Jamesa i Syriusza. Niby nic wielkiego, ale to ją rozkojarzyło i widelec spadł zębiskami w dól, wbijając się w pergamin Remusa.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- O Merlinie! Przepraszam, Remusie - spojrzała na niego przepraszająco.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Spokojnie, to tylko kawałek pergaminu - odpowiedział i uśmiechnął się. Chwycił za rękojeść widelca i wyjął go z drewnianej ławki.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Wokół nich panował hałas uczniów usiłujących zniszczyć przedmioty, więc Remus stwierdził, że mogą swobodnie rozmawiać.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Dalej nie rozmawiasz z... Czarnym? - zapytał nieco ciszej, dla pewności.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Z Cz...? Ach. Nie. Chyba nie. Remusie, czy my kiedykolwiek rozmawialiśmy? Zwykle to tylko kłótnie i dogryzanie sobie nawzajem. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Wiesz o co chodzi, Ruby. Nie żebym trzymał jego stronę, ale być może przesadzasz trochę. W końcu skłamał w jednej rzeczy i to tylko dlatego, żeby się z tobą spotkać. Czyli raczej z dobrych powodów. A to, co zrobił Severusowi, to było tak naprawdę nic wielkiego, uwierz mi Ruby - uniósł brwi i spojrzał na brunetkę. - I wydaję mi się, że lubisz go i nie chcesz tego przyznać, dlatego szukasz powodów, żeby tylko trzymać go od siebie z daleka.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Dlaczego mi to mówisz? - zapytała oburzona.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Bo ktoś musi. Poza tym nie mogę patrzeć, jak dwójka moich przyjaciół wciąż się odpycha od siebie, choć tak naprawdę powinni się przyciągać. Tak tylko mówię - wzruszył ramionami. Jego miodowe oczy przenikały przez jej ciało. Wydawało jej się, że tylko Remus tak naprawdę potrafi do niej dotrzeć.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i>Uhh, teraz to już w ogóle nie będę mogła się skupić</i>, dodała w myślach. Nie powiedziała, że Lupin się mylił, ale nie powiedziała też, że miał rację. W zasadzie to ona sama nie wiedziała o co jej chodziło. Miała w głowie jego twarz, jego uśmiech, jego oczy. I kiedy zamykała swoje, wciąż go widziała. Widziała roześmianego Huncwota, nawet jeśli go nie było w pobliżu. Kiedyś już tak miała i myślała, że się zakochała. Ale była wtedy inna i nikt nie chciał na nią nawet spojrzeć. Okrutny świat. Ale to minęło. Jej sympatia zniknęła jej sprzed oczu, sprzed myśli i tak po prostu przestała ją nękać. Wszystko minęło, więc i dlaczego teraz nie miałoby tak być?</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Och, tak! Kto jest mistrzem w rozwalaniu rzeczy?! - z zamyślenia wyrwał ją triumfalny okrzyk Syriusza. Odwróciła się mimo woli i spojrzała na proch na jego ławce. - A tobie jak idzie, słoneczko? - mrugnął do Ruby i (oczywiście, bo jakżeby inaczej) obdarzył ją tym swoim błyszczącym uśmiechem. Przez sekundę spojrzała w jego ciemne tęczówki, a później speszona odwróciła się z powrotem.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i>Głupia, głupia! Po co się w ogóle odwracała?</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
W przypływie... sama nie wiedziała czego, złości czy determinacji, chwyciła różdżkę i z zapałem starła ten widelec na proch. Chwilę później w mgnieniu oka, przywróciła go do poprzedniej formy.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Och, widzę że kilka osób już dogania w umiejętnościach pannę Evans, brawo, brawo! - zaśmiał się radośnie Flitwick i powrócił do swoich papierków.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Brawo, Cahan, wspaniale - naśladował nauczyciela Syriusz. Zaczął jeszcze złośliwie klaskać.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Zajmij się sobą, Black - mruknęła gniewnie na niego zerkając.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Mógłbym, ale wolę tobą - na jego twarz wpełznął szeroki uśmiech.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Wolałabym jednak, żebyś skupił uwagę na czymś innym - odgryzła się.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Kogo ty oszukujesz, Ruby? - spojrzał na nią z udawaną powagą i uniósł brwi, jakby oczekiwał odpowiedzi. Ruby już miała odpowiedzieć ripostą, ale Remus chwycił ją za ramię i przyciągnął bardziej do siebie.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Spokojnie, bo zaraz się pobijecie - powiedział, a brunetka parsknęła lekceważąco.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- On nie jest tego warty, Remusie - wywróciła oczami. - On nie jest warty jakiejkolwiek uwagi - dodała jeszcze i odwróciła się na pięcie, ponieważ profesor chciał zwrócić na siebie uwagę.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Syriusz zacisnął szczękę.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<i>Skoro nie jest warty uwagi, dlaczego wciąż jest w mojej głowie?</i>, zastanowiła się żałośnie.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Myślę i mam nadzieję, że już opanowaliście te dwa zaklęcia. Teraz pozwólcie na ocenienie waszych zdolności.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Malutki profesor zwracał się do każdego ucznia osobno i kazał im wykonać polecenie. Na ławce Syriusza wciąż leżał proch, a ten zbyt zajęty dowcipkowaniem, nawet nie spróbował przywrócić mu formy pierwotnej. Lepiej, Potter nawet nie użył <i>Reducto</i>. Black daremnie próbował rzucić poprawnie zaklęcie, a Potter zagadywał do jakiejś blondynki za nim, aby mu pomogła. Gdy ona odmówiła, James spanikował i chwycił różdżkę w dłoń.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Po lekcji Zaklęć, z której Ruby dostała Wybitny, wybrała się na błonia. Za godzinę ma Eliksiry. <i>To będzie okropna lekcja</i>, pomyślała. Siedziała tam tuż obok Syriusza, a to nie pomagało w unikaniu go.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Przy jeziorze dostrzegła zielone włosy, więc tam się skierowała. Usiadła na trawie obok przyjaciółki i przywitała się. Położyła książki na wolnym miejscu obok.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Cześć, Ruby - uśmiechnęła się Heliotropa.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Co tam słychać? - zapytała Cahan. Dziewczyna wzruszyła ramionami.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
W jeziorze coś zabulgotało i przez sekundę Ruby myślała, że widziała kawałek macki ośmiornicy. Cóż, wszystko możliwe, w końcu to Hogwart.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Przed jej oczami znów pojawiły się oczy Syriusza, takie żywe, takie smutne i piękne zarazem. Chwilowo wydawało jej się, że jest wieczór, a jedynym źródłem światła był Księżyc. ...<i>że cię okłamałem, że pojawiłem się w twojej głowie, za moje zachowanie na meczu... za bycie dupkiem, </i>usłyszała jakby szept.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Potrząsnęła głową, aby dojść do siebie. Co to było? Black tak jej namieszał w głowie, że już widzi sceny z nim w roli głównej? Choć wyglądało to znajomo, jakby deja vu lub wspomnienie...</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- To co zwykle. Masz może książkę od Zaklęć? Nie mam pojęcia gdzie zapodziałam swoją - odpowiedziała zielonowłosa, wyrywając brunetkę z zamyślenia.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Jasne - odparła i podała jej zieloną książkę ze skóry, leżącą po prawej stronie Ruby.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Co dzisiaj przerabialiście? - zapytała i otworzyła podręcznik na losowej stronie. - Pewnie będę miała to samo... Och, co to? - między strony włożona była kartka zgięta w połowie.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Heli chciała ją rozłożyć, ale gdy tylko Ruby rozpoznała pismo na niej, od razu wyrwała dziewczynie kartkę z rąk. </div>
</div>
</div>
<div>
<u><br /></u>
<br />
<div style="text-align: right;">
<div style="text-align: left;">
<i>Przepraszam. </i></div>
</div>
<div style="text-align: right;">
<div style="text-align: left;">
<i>S.B.</i></div>
</div>
<div style="text-align: right;">
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Rozłożyła kartkę, a w środku był niezdarny rysunek kwiatu. Jego płatki były fioletowe, wyglądał nieco na fiołka, ale pewności nie miała. Kiedy wiał wiatr, obrazek ruszał się, jakby w "jego świecie" także wiał. </div>
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
I to wszystko? Tym chciał ją przeprosić? Co prawda gest był miły, ale...</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Merlinie, jakie to romantyczne! - pisnęła podekscytowana Modliszka. - To fiołek wonny! Wiesz co symbolizuje fiołek? Że myśli o tobie i jest smutny bez ciebie - przeżywała.</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Nieco banalne... - mruknęła Ruby.</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Och, litości, dziewczyno! Czego ty oczekujesz? Rydwanu zaprzężonego w jednorożce? To tylko facet, który skłamał tylko po to, żeby się z tobą spotkać! Nawet sięgnął do książki, żeby być z tobą w głupim śnie. <i>Black</i> sięgnął do<i> książki</i>, rozumiesz? </div>
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Wielkie mi poświęcenie... Ja go o to nie prosiłam. </div>
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Nie chodzi o poświęcenia, ale o to, że się stara. Każda dziewczyna chciałaby, aby jej chłopak tak się starał. To tylko kłamstwo, mogłabyś mu już odpuścić. </div>
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Ruby głośno westchnęła i zmieniła swoją pozycję na leżącą. Nie dbała już o to, że koszula może się jej wybrudzić, ale była już tym wszystkim zmęczona. </div>
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Heli, ja już sama nie wiem - jęknęła zdesperowana Ruby. - Prawie cały czas o nim myślę, nie mogę się przez niego skupić, ale... ale to Black! Przy nim czuję się taka bezradna. Wiem jak on traktuje kobiety i wiem, że ze mną nie byłoby inaczej, dlatego nie chcę się z nim wiązać. Nie chcę później cierpieć - wyznała przyjaciółce. </div>
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Ukryła twarz w dłoniach i znów usiadła. Podciągnęła kolana i objęła je ramionami. Nie chciała patrzeć na zielonowłosą, więc odwróciła głowę w przeciwną stronę, czyli w prawo, co również nie było dobrym wyborem. Kilkanaście metrów od nich, pod drzewem leżeli wypoczywający Huncwoci. Niemal natychmiast natknęła się na wzrok Syriusza. </div>
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Namiętnie rozmawiał z przyjaciółmi, ale kiedy zobaczył, że Ruby się na niego patrzy i ten zatrzymał na niej swoje spojrzenie. Mówił coraz wolniej, aż przestał poruszać ustami i uśmiechnął się nerwowo do Ruby drapiąc się po karku. Mimowolnie odwzajemniła uśmiech i gdy zdała sobie sprawę z tego co robi, gwałtownie obróciła głowię do Heliotropy. </div>
</div>
</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Matko, Ruby... Skoro tak go lubisz, dlaczego ciągle na siebie warczycie? - Puchonka wywróciła oczami.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Nie lubię go! - zaprotestowała, choć obie wiedziały, że kłamie. - Warczymy, bo z nim inaczej nie da się rozmawiać...</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Dlaczego po prostu tego nie przyznasz? Co ci szkodzi powiedzieć, że Syriusz ci się podoba? Nie ma się czego wstydzić, Ruby. Odpuść mu i żyjcie długo i szczęśliwie.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Odpuszczę, jak mnie przeprosi twarzą w twarz. I koniec - odparła, po czym wstała, wzięła swoją książkę od transmutacji i powędrowała do Wieży Gryffindoru.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Widzieliście to? Chyba zadziałało - ucieszył się Syriusz.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Kartka z nabazgranym kwiatkiem? To takie kreatywne, Łapo - skomentował Potter, złośliwie się uśmiechając. - Wypróbuję na Lily, może w końcu się ze mną umówi. A nie, chwila, już się ze mną umówiła - jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył. Przeczesał palcami swoje kruczoczarne włosy.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Pieprz się, Potter - odpowiedział Syriusz.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- No co? Jaram się. Jeszcze nie wiem co, gdzie i kiedy, ale ważne że się zgodziła.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Może była pod wpływem czegoś? - zaproponował Remus. - Bo ja dalej nie mogę w to uwierzyć - zaśmiał się i włożył zakładkę między strony książki, którą właśnie czytał.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Wątpcie dalej, ale to ja stanę przy ołtarzu najwcześniej od was wszystkich - palnął James. - Bo ja już mam wybrankę. - Dumnie wypiął pierś.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Łudź się dalej, James - parsknął Syriusz.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Docinali sobie jeszcze kilka minut, jak to Huncwoci, i wybrali się na zajęcia. Eliksiry.<i> To będzie moja szansa</i>, pomyślał Syriusz.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Dzień był dzisiaj taki piękny. Słońce świeciło wysoko nad ich głowami, a Black wciąż był podekscytowany tym uśmiechem, którym obdarzyła go dziś Ruby. Dalej nie rozumiał, dlaczego aż tak się na niego złościła za to małe kłamstwo, ale to chyba już minęło. Przynajmniej miał taką nadzieję. Na Eliksirach mógł z nią spokojnie porozmawiać, albo chociaż o coś zapytać. O tak, miał zamiar zadać jej wiele pytań, po to, aby chociaż usłyszeć jej głos.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Powrócił na ziemię, gdy ktoś go trącił niechcący w bark. Znów poczuł nasilający się ból, ale starał się go ignorować. Robił to już cały dzień i po części się sprawdzało.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
We czwórkę weszli do zamku non stop robiąc sobie żarty. Gdy zobaczyli zaczytanego Smarkeusa, James od razu posłał każdemu figlarne spojrzenie. Wystarczyło, że Potter machnął różdżką i z książki Snape'a wypełzły najróżniejsze owady. Od motyli po dżdżownice. Zaskoczony Ślizgon odrzucił książkę na ziemię i rozejrzał się, wiedząc już, że to sprawka Huncwotów. Spojrzał na nich nienawistnie, machnął swoją różdżką cofając zaklęcie rzucone na lekturę, podniósł ją i ruszył pędem przed siebie.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Następnie, jakby nigdy nic, wybrali się do lochów na lekcje Eliksirów.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Gdy Huncwoci weszli do klasy, Ruby siedziała już na swoim miejscu, tak jak Lily. James uśmiechnął się do niej promiennie, a ona skromnie się odwdzięczyła. Syriusz usiadł do swojej ławki, obok Ruby. Ona nie odezwała się do niego słowem.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Witam panią - powiedział żwawo. - Jak tam pani mija dzień?</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Mruknęła coś niezrozumiałego w odpowiedzi i kontynuowała przeglądnie stron podręcznika.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Znowu się gniewamy, tak? - zapytał, ale nie usłyszał odpowiedzi. Zresztą milczenie było nią samo w sobie. - Przecież przeprosiłem! - oburzył się. - Przeprosiłem cię wcześniej, przeprosiłem cię pisemnie, przeprosiłem cię we śnie! Co jeszcze muszę zrobić, żebyś zaszczyciła mnie swoją, chociażby, przyjaźnią? - dopytywał. Ruby wreszcie odwróciła się do niego twarzą.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Jakim śnie, Black? - zmarszczyła brwi.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Syriusz otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale w tej chwili do klasy wszedł Slughorn. Był nieźle wkurzony.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Szybko oznajmił, że dziś ci zdolniejsi uczniowie pomogą tym słabszym. Syriusz miał wielką nadzieję, na to, że jemu pomoże Ruby, ale zawiódł się, gdy profesor dobrał ją z Peterem. Jemu trafiła się Lily, na co James zareagował z wielką zazdrością. Tak czy inaczej, James nie mógłby być w parze z Evans, ponieważ nauczyciel uznał go za tego mocniejszego ucznia i on także pomagał innym. Potter pomagał Anastazji Leon, z którą dzień wcześniej się umówił po czym całkowicie o spotkaniu zapomniał. Slughorn zdecydowanie źle ich dobrał.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Dziś mieli zająć się Eliksirem Energii. Bardzo prosty, zdaniem Ruby. Powiedziała Peterowi jakie składniki ma przynieść, ponieważ profesor zabronił pomocnikom czegokolwiek dotykać. Glizdogon wrócił i położył składniki na ławce.</div>
</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Syriusz obserwował ławkę przed sobą, obserwując Petera i Ruby. Jeszcze skończy się tak, że to Pettigrew odbierze mu Cahan! To by było dopiero zabawne! Histeryzując w myślach, Syriusz nie bardzo skupiał się na eliksirze. Tak naprawdę, to w ogóle się nie skupiał.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Syriusz! - krzyknęła na niego Lily. Rozkojarzony spojrzał na nią pytająco. - Mógłbyś się choć trochę zainteresować lekcją, a nie Ruby i Peterem?</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Co? A, tak. To Eliksir Energii, tak? - chciał otworzyć w podręczniku stronę z przepisem, ale ten był już otwarty. Nawet nie pamiętał, kiedy to zrobił. Może Lily zrobiła to za niego?</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Musisz sproszkować ogon jaszczurki - mruknęła, wiedząc, że ten sam szybko by się nie połapał.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Evans, nie jestem idiotą, umiem czytać - parsknął i ostrożnie chwycił palcami niebieskawą wić. Próbował nie okazywać na twarzy, iż jest tym zdegustowany. Wrzucił ogon do moździerzu i zaczął go ugniatać trzonkiem. </div>
</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Ponoć nie jesteś idiotą, a nawet nie dałeś kociołka na ogień - oznajmiła rudowłosa.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Syriusz spojrzał na nią kątem oka i podpalił kociołek.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Wiedziałem, tylko cię sprawdzam - wyjaśnił i wrócił do proszkowania ogona.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Mhm - choć to nie przekonało Lily, postanowiła się o to nie burzyć, ponieważ nie widziała w tym sensu. - Jak już sproszkujesz ogon, urwij trzy listki mandragory i podgrzewaj przez siedem minut na średnim ogniu - pouczyła go.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Syriusz wkładał zdecydowanie za dużo siły w miażdżenie ogona, bo ból w barku znów dawał o sobie znać. Co prawda, ciągle go czuł, ale nie taki silny. Zresztą przekupił jakiegoś pierwszaka, aby skombinował mu jakiekolwiek leki przeciwbólowe, które w zasadzie nie dały większych efektów.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Chyba już, nie? - pokazał Lily zawartość moździerzu, a ta kiwnęła twierdząco głową.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Syriusz już był gotowy wsypać proch do kociołka, ale Gryfonka zatrzymała go w porę.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Black, woda musi wrzeć zanim wsypiesz do niej sproszkowany ogon! Przecież to logiczne!</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Gdzie to jest napisane?! - miał już dość przemądrzałej się panny Evans.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- W podręczniku z pierwszej klasy!</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Naprawdę? - spojrzał na nią niedowierzająco, a ona patrzyła na niego swoimi zielonymi oczyma jak na debila. - Niedorzeczne - mruknął i wyjął ze słoika dwie sztuki oczu nietoperza.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Nie możesz ich teraz wyjąć, bo wyschną i zepsują cały wywar - znów wytknęła mu pomyłkę.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- W przepisie tego nie napisali - wytłumaczył się niezdarne.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Wystarczy pomyśleć...</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Cóż, nie jestem geniuszem, wybacz! - nakrzyczał na nią.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Właśnie widzę! I, uwierz, nigdy bym nie pomyślała, że nim jesteś - powiedziała mierząc go wzrokiem od stóp do głów.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Wiesz co, Evans? Działasz mi na nerwy - celował w nią palcem wskazującym, jakby ostrzegając Rudą, że długo taki spokojny nie będzie. - Nie wiem co ten Potter w tobie widzi - dodał, niewiele przed tym myśląc.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Jak widać, więcej niż Ruby w tobie - odparła nieco urażona.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Posłuchaj, skarbeńku. Za mną jest pewna rzecz, pięknie wykonana z dębu, z taką gałką i w ogóle. Tą rzeczą są drzwi. Weź się odwróć i wyjdź, dobra? - pokazał palcem, którym przed chwilą w nią celował, drzwi za swoimi plecami.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Lily skrzyżowała ramiona na piersi i przymrużyła wrogo oczy. Obrażona usiadła na krzesło i nie odzywała się, nawet gdy Syriusz robił coś źle.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Woda wrzała, więc wsypał do niej sproszkowany ogon jaszczurki i wrzucił liście mandragory. Według przepisu (a nie według Lily), miał czekać siedem minut i wtedy wrzucić oczy nietoperza. Odmierzał już czas.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Ruby pomagała Peterowi, jednocześnie słuchając krzyków za swoimi plecami; kilkukrotnie usłyszała swoje imię. Lily była wredna dla Syriusza, ale i on nie był jej dłużny.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Peter zmagał się jeszcze z miażdżeniem, ale już kończył tę czynność. Woda już się gotowała, więc Peter pospiesznie zerwał trzy liście z mandragory i wrzucił je jednocześnie z prochem.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Bardzo dobrze, Peter - pochwaliła go, aby dodać mu nieco pewności siebie. Nawet poklepała go koleżeńsko po ramieniu. Wydawało jej się, że przez całą lekcję blondyn był jakiś taki nieśmiały. To znaczy, Pettigrew zawsze był nieśmiały, ale teraz był jeszcze bardziej. Można powiedzieć, że spięty.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Dzięki za pomoc - te trzy słowa, to chyba najwięcej co do niej powiedział do tej pory podczas całej lekcji. - Wiesz... że nie masz tego gdzieś i nie każesz mi robić tego samemu - dodał i uśmiechnął się. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Nie ma sprawy. Wiesz, powinieneś się częściej uśmiechać - powiedziała i sama odwzajemniła gest.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Peter powrócił do eliksiru i zaczął wyciągać ze słoika oczy nietoperza.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Syriusz poczuł ukłucie zazdrości, kiedy zobaczył, że Ruby dotyka Petera. Bogowie, przecież to Peter! On nawet nie jest dla Syriusza potencjalnym zagrożeniem.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Po lekcji będzie musiał z nią porozmawiać. Nie mógł znieść tego, że się do niego nie odzywała, a jeśli już to z zamiarem obrażenia go. Najwyraźniej nie pamiętała ostatniego snu, a szkoda...</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Kiedy minęło siedem minut, Syriusz wrzucił do kotła oczy nietoperza i wlał ostrożnie jedną kroplę krwi jednorożca. Odczekał minutę i wlał eliksir do fiolek. Wywar miał odcień turkusowy, ale w podręczniku nie było napisane czy taki powinien mieć, więc przyjął, że wykonał go dobrze i obijał się przez resztę lekcji.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Większość uczniów opuściła już lochy i skierowała się do Wielkiej Sali lub na błonia Hogwartu, na lunch. Syriusz jak najszybciej chciał znaleźć Ruby i z nią na spokojnie porozmawiać. Przeprosić ją. Ponownie.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Zauważył ją dopiero jak wchodziła do Wieży Gryffindoru. Podbiegł do niej i złapał ją za nadgarstek. Ruby chcąc sprawdzić kto ją zaczepia, odwróciła się.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Możemy porozmawiać? - zapytał i posłał jej błagające spojrzenie.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Syriusz, nasze rozmowy zwykle nie kończą się za dobrze - odparła wymijająco.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Dlatego chyba trzeba to zmienić, nie? - zacisnął szczękę. - Chcę cię przeprosić. Twarzą w twarz, szczerze. Tak jak pragnęłaś - wciąż utrzymywał kontakt wzrokowy.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Skąd wiesz, że...</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Bo mi to powiedziałaś! We śnie! Przeprosiłem cię, za bycie dupkiem, za okłamanie ciebie, za ten cały eliksir... za wszystko. A ty powiedziałaś, że mnie lubisz i że cię obchodzę. I żebym powiedział ci to wszystko w twarz, a przyjmiesz przeprosiny...</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Powiedz mi, dlaczego ja tego nie pamiętam? - zmarszczyła brwi. Co prawda, teraz ten przebłysk, którego doznała na błoniach będąc z Heliotropą nabierał sensu, ale wciąż nie była przekonana.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Skąd mam wiedzieć, Ruby? Przepraszam cię za wszystko i żałuję, że cię okłamałem, ale z pewnością nie żałuję spędzonego z tobą czasu.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Black, śpieszę się... - próbowała wyrwać z jego uchwytu swoją dłoń.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Ruby, do cholery! - krzyknął już poddenerwowany.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Gruba Dama spojrzała na nich nieco przestraszona, ale nie odzywała się. Także kilkoro uczniów zwróciło na nich uwagę.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Słuchaj... Bo ja nie bardzo widzę sensu tej... znajomości - wyznała nieśmiało, ponieważ już chciała spławić Syriusza. Miała dość tej bliskości.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Merlinie, Ruby... Czy ty... Wiesz, co? Mówisz, że to ja jestem taki nie wiadomo jak dumny, ale tak naprawdę to ty boisz się przyznać, że mnie lubisz - powiedział pewny swojej racji. Cahan wielce się zdziwiła. - Tak i wiesz, że mam rację. Jesteś zbyt dumna do przyznania się, że lubisz Syriusza Blacka. Jesteś taka dumna, że wypierasz się i mówisz wszystkim, że ty jesteś inna i że ty nie padniesz pod "moim urokiem", jak to mawiają wszyscy. Myślisz że chociażby rozmawianie ze mną to wstyd czy co? - dopytywał wściekle.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Ruby otworzyła usta, żeby mu odpowiedzieć, ale nie potrafiła. Zwyczajnie nie wiedziała jak się wytłumaczyć. Czy Syriusz miał rację? Nie, oczywiście, że nie. Przynajmniej ona tego tak nie widziała.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Możesz przestać na mnie krzyczeć? - zapytała, aby zyskać na czasie. - Ja... to nie jest tak, że wstydzę się z tobą rozmawiać. To jest tak, że wiem, że cię polubię, że może do czegoś dojść, a później mnie zranisz. Ja to po prostu wiem, Black. A ja nie chcę być zraniona.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- I nie będziesz, Ruby. Mogę ci to obiecać. Po prostu przyjmij te przeprosiny i zacznijmy od nowa. Proszę - przegryzł dolną wargę. - Chociaż pomyśl o tym, okej? - jego uścisk zelżał i Ruby mogła wydostać z niego swój nadgarstek.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Kiwnęła tylko głową i odeszła do dziewczęcego dormitorium. Miała teraz mętlik w głowie. Mogliby zacząć od nowa, ale czy warto?</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Odłożyła podręczniki na swoje łóżko. Zdjęła szkolny mundurek i założyła jeansy, czerwoną bokserkę i szarą, rozpinaną bluzę z kapturem. Rozczesała włosy i spojrzała na zegarek. Było kilkanaście minut po czternastej. W poniedziałki zawsze o tej godzinie pomagała pani Pomfrey w skrzydle szpitalnym. Miała ze szkolną pielęgniarką dobre stosunki, więc ta pozwalała jej pomagać, przygotowując ją tym samym do zawodu Uzdrowicielki, którą Ruby chciała zostać. Gdy była gotowa, wyszła z dormitorium wędrując prosto do skrzydła szpitalnego.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Remus szedł do Wieży Gryffindoru razem z Peterem, który jeszcze się cieszył ze swojego, prawdopodobnie pierwszego w życiu, Powyżej Oczekiwań z Eliksirów. Ekscytował się tym, jak bardzo Ruby mu pomogła i że dzięki niej zrozumiał wiele rzeczy, które zapamięta na długi czas. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Remus słuchał każdego słowa Petera i bał się nieco, że Glizdogon mógłby się w Ruby zakochać. Oczywiście, cieszyłby się i wspierałby przyjaciela, ale i tak wiedział, że nic by z tego nie wyszło. <i>Każdy</i> wiedział, że nic by z tego nie wyszło. Więc niech bogowie mają go w swojej opiece, gdyby Peter rzeczywiście zadurzył się w Cahan i Syriusz by się o tym dowiedział. Nie chciałby tego widzieć. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Może Lupin wyolbrzymiał sprawę z Peterem, ale to, że blondyn wciąż mówił o dziewczynie dawało mu do myślenia. Nie tylko o tym, jak by sobie z Ruby poradził, ale też o tym, że każdy z jego przyjaciół jest zakochany, a on jedyny szlaja się samotnie z książkami pod pachą. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Przecież był przystojny, tak? Ależ tak, jak najbardziej, nawet on sam zdawał sobie z tego sprawę. Był miły, inteligentny, przyjacielski... No i był wilkołakiem. Znalazł powód swojej niedoli. Tacy ludzie nie mieli prawa się zakochiwać, tak twierdził i nikt nie mógł go przekonać, że jest inaczej. Nikt. Na dodatek, pełnia miała nastąpić za nieco ponad tydzień. Nienawidził tego okresu czasu. Czuł się wtedy źle, często wzbierały nim mdłości i miał gorączkę. A kiedy kontrolę przejmował wilkołak i broń Boże, nie podchodźcie bez kija. W zasadzie w ogóle nie podchodźcie, bo wtedy nawet kij wam nic nie da. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- <i>Tentakula</i> - powiedział Remus przed portretem Grubej Damy, ponieważ Peter zapomniał nowego hasła. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Lupin wymienił kilka zdań z Damą na temat dzisiejszego samopoczucia oraz pogody i wszedł do pokoju wspólnego. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Zderzył się barkiem z Ruby, która już spieszyła się do pani Pomfrey. Obserwował reakcję Petera na to spotkanie, ale ten nawet nie podniósł na nią wzroku. Może to i dobrze. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Skierowali się do swojej sypialni. Remus poszedł przodem i otworzył drzwi podpisane ich własnymi pseudonimami. Ledwo przekroczył próg i błyskawicznie zakrył sobie oczy dłońmi.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Syriusz, jesteś ubrany? - zawołał, aby się upewnić, ponieważ wcześniej mógł zobaczyć tylko jego nagie plecy i odbicie w lustrze. Widok od pasa w dół szczęśliwie zasłonił mu baldachim łóżka. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Spokojnie, mam ręcznik - odpowiedział i Lupin spokojnie już opuścił dłonie. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Kiedy Lunatyk wszedł wgłąb pokoju Syriusz nakładał już bokserki i pośpiesznie biały T-Shirt z jakimś nadrukiem. Lupin zmarszczył brwi i zmrużył oczy, mając nadzieję, że wzrok go myli, ale miał wrażenie, że widział ogromnego siniaka zanim Black nałożył koszulkę. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Co się tak krzywisz, Lunatyku? - Syriusz uśmiechnął się półgębkiem. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Syriusz, czy ty... - chciał zapytać, ale stwierdził, że lepiej będzie gdy ten sam do niego podejdzie i się upewni. Tak więc zrobił. Remus podszedł do przyjaciela i odchylił nieco koszulkę przy jego szyi i zerknął pod materiał. Black zauważył co robi Lupin i delikatnie, uważając aby nie było za agresywnie, odepchnął go od siebie. - Merlinie! Co jest z tobą nie tak, Black?! Dlaczego nie poszedłeś z tym do pielęgniarki? </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Aj tam, zagoi się - mruknął. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Zagoi się? - parsknął Lupin z pogardą. - Syriusz, przecież najprawdopodobniej masz złamany obojczyk! </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Wywnioskowałeś to z tych dwóch sekund, przez które mi się przyglądałeś? Serio? To tylko siniak, daj spokój. - Syriusz nałożył na siebie jeansy i wsunął pasek między ich szlufki. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Przestań zachowywać się jak twardziel, Łapo. To przez ten tłuczek na meczu, nie? Na płonącego hipogryfa, grałeś z takimi obrażeniami?! - histeryzował Remus. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Syriusz posłał pytające spojrzenie Peterowi, chcąc wiedzieć, czy może wie dlaczego Remus tak bardzo się gorączkuje, ale w odpowiedzi dostał tylko wzruszenie ramionami. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Lupin złapał przyjaciela za nieuszkodzone ramię i pociągnął go w stronę drzwi.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Co ty robisz? - zbuntował się Syriusz.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Idziemy do pani Pomfrey - oznajmił najzwyczajniej. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Zwariowałeś! Nie matkuj mi tutaj, dam sobie radę. Zresztą jeśli McGonagall się dowie, nie wpuści mnie na boisko przez minimum miesiąc! Nie ma mowy, nie idę!</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Jeżeli kość zrośnie ci się nieprawidłowo, możesz dostać zakażenia, a nawet może ci zagrozić amputacja - powiedział Remus. Nie miał pojęcia czy tak mogłoby być rzeczywiście, ale wiedział, że Syriusz także się na tym nie znał i miał nadzieję, że to go przekona. - To jak? Idziemy? - Lupin uniósł brwi oczekując odpowiedzi. Syriusz głośno westchnął i poszedł przodem.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Weszli na trzecie piętro i skierowali się do skrzydła szpitalnego. Remus był już trochę zdyszany, ponieważ schody zrobiły im psikusa i obróciły się w całkiem inną stronę i musieli się troszeczkę nachodzić, a Lupin miał słabą kondycję. Natomiast Black był już trochę znudzony. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Nie sądzę, żeby to był dobry... - Syriusz zaczął się wykręcać przed wejściem do skrzydła, ale przerwał słysząc perlisty śmiech, który poznał niemal od razu. - A nie. Jednak to był wspaniały pomysł - Black uśmiechnął się od ucha do ucha i wszedł do pomieszczenia.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Rozejrzał się. Nie lubił w nim przebywać. Wszystko było w nim takie... smutne. Takie szare i nudne. Ze wszystkich dwunastu łóżek, tylko dwa były zajęte. W gruncie rzeczy to chyba dobrze, że niewielu uczniów chorowało, ale to przyczyniało się do ponurości tego miejsca. Zero życia na tej sali.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Po lewej i po prawej było po sześć łóżek, każde "oddzielone" od siebie seledynową zasłonką. Po lewej stronie w łóżku leżał jakiś przeziębiony pierwszak, a po prawej jego rówieśniczka - Dorcas Meadowes, która padła ofiarą żartu marnych naśladowców Huncwotów. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Na lewo od wejścia stało także duże biurko należące do szkolnej pielęgniarki, Poppy Pomfrey i regał z lekami. A o biurko opierała się dłońmi Ruby Cahan. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Syriusz nie wiedział, co ona tutaj robiła, ale był tym faktem niezmiernie ucieszony. Jeszcze ich nie zauważyła, ale pani Pomfrey przywitała ich szczerym uśmiechem.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- A cóż to wam dolega, chłopcy? - zapytała. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Pani Pomfrey to bardzo życzliwa i zdolna kobieta. Jej brązowe włosy były spięte w elegancki kok. Na sobie nosiła biały fartuch, a pod nim czerwoną sukienkę, sięgającą połowy łydek z długim rękawem. Syriuszowi zawsze wydawało się, że ma ponad czterdzieści lat, choć w rzeczywistości skończyła dwadzieścia sześć.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Mój najmądrzejszy na świecie kolega - zaczął Remus z nutką sarkazmu. Kiedy Ruby usłyszała jego głos, odwróciła się zainteresowana. Natychmiast tego pożałowała. - Wczoraj złamał sobie obojczyk i nie miał zamiaru iść do pielęgniarki, ponieważ jest idiotą - kontynuował Remus, a Black wywrócił oczami. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Och, to było bardzo nieodpowiedzialne z twojej strony, Syriuszu - pani Pomfrey pokręciła głową z dezaprobatą. Jej spojrzenie wywołało w Syriuszu delikatne ukłucie poczucia winy. - Ruby, skarbie. Wiesz co robić, prawda? - zwróciła się do brunetki, a ta stanęła osłupiała. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- A-ale, dlaczego ja? To chyba zbyt ważne, mogłabym coś zepsuć i... - zaczęła się wykręcać, ale kobieta jej przerwała.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Dasz sobie radę, Ruby. Ja otrzymałam wezwanie od dyrektora Dumbledore'a, więc zostawiam chłopców w twoich zdolnych rękach - uśmiechnęła się i opuściła skrzydło szpitalne. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Super - mruknęła niezadowolona Gryfonka. - Usiądź, Black - powiedziała chłodno i wskazała pierwsze lepsze łóżko z prawej strony. Syriusz wykonał polecenie. - Zdejmij koszulkę - rozkazała. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Liczę na rewanż - uśmiechnął się zalotnie, a Ruby spiorunowała go wzrokiem. Remus pokręcił głową z niedowierzaniem. W końcu jednak spróbował zdjąć koszulkę, ale sprawiło mu to trudności. - Wiesz, mogę potrzebować nieco pomocy... - zasugerował. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Chodziłeś cały dzień ze złamanym obojczykiem, grałeś na pozycji pałkarza ze złamanym obojczykiem, ubierałeś się dzisiaj, jak mniemam sam, ze złamanym obojczykiem, a teraz potrzebujesz pomocy w ściągnięciu ubrania? - zdziwiła się. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Syriusz westchnął i spojrzał błagająco na Remusa. Lupin pomógł przyjacielowi przełożyć koszulkę przez głowę, a później wyjął ramiona Syriusza przez rękawy. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Ruby przez chwilę mimowolnie zawiesiła wzrok na jego muskułach, mięśniach brzucha, ale była to dosłownie tylko chwila. Ułamek sekundy, ponieważ później jej uwagę przykuł ogromy siniak na prawym barku. To miejsce było aż tak sine, że niemal... czarne. Brunetka skrzywiła się, kiedy wyobraziła sobie jak to musiało boleć. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Zwykle nie tak reagują kobiety, kiedy widzą mnie topless - zażartował. Ruby odchrząknęła.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Połóż się. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Po co? </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Będzie mi łatwiej nastawić obojczyk - wyjaśniła. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Syriusz spojrzał na nią nieufnie, ale wykonał polecenie. Chyba nie miał innego wyjścia. Przeszły go ciarki, gdy Ruby położyła na jego ramieniu zimne dłonie. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Chyba wolałbym, żeby zrobiła to pani Pomfrey... - zaczął panikować. - Będzie bolało? - spojrzał na nią wzrokiem zbitego psa.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Nie, skądże - skłamała. - To na trzy. Raz. Dw... - i każdy mógł usłyszeć, jak kości Blacka ustawiają się na swoje miejsce.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
- Aaaaaaaach! Miało być na trzy! Ty psychopatko! </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
Ruby nie wysilała się, żeby ukryć uśmiech satysfakcji. Chyba już wyrównali rachunki.</div>
</div>
</div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-45937312463009754502013-09-06T11:50:00.000-07:002014-11-01T14:20:32.851-07:00Rozdział 7 - Gryffindor vs Ravenclaw<span style="font-size: x-small;"></span><br />
<div class="show">
<span style="font-size: x-small;"><i>Kilka słów od Devereaux</i></span></div>
<span style="font-size: x-small;"></span>
<div class="hide">
<span style="font-size: x-small;">Nie wiem co myśleć o tym rozdziale, no ale... Krótki, ma zaledwie 9 stron, ale nie miałam pojęcia jak to pociągnąć i inaczej zakończyć. A jak tam w szkole? Nawiązujac do tego, nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział, właśnie z powodów szkolnych. Dodajcie mnie do swoich kręgów na google+, a będziecie na bieżąco! Jeśli przeczytałeś, zostaw komentarz. To motywuje!</span><span style="font-size: x-small;"></span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
- Aua! Oszalałaś, kobieto?! - Black stanął gwałtownie na nogi. Odwrócił się w stronę Ruby i od razu podszedł do niej.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Okłamałeś mnie! - Gdy był wystarczająco blisko, ponownie uderzyła go książką w tors. - Kłamałeś w żywe oczy, a ja ci zaufałam! - Bam, kolejne uderzenie. I kolejne. Byłoby jeszcze jedno gdyby Syriusz nie złapał książki i nie wyrwał jej z rąk Ruby. Odrzucił ją na wolne miejsce na sofie, gdzie przed chwilą siedział on sam. Wtedy zaczęła go obkładać pięściami. Była naprawdę zła. Chwycił ją za nadgarstki i starał się ograniczyć jej zamaszyste ruchy. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- O co tym razem chodzi, Ruby? - zapytał spokojnie patrząc jej w oczy. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- O to, że nawet w takich sprawach, nie potrafisz nie oszukiwać! Potrafisz zrobić wszystko, byle osiągnąć swój cel - jej głos był pełen jadu.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale o czym ty mówisz? - Syriusz zmarszczył brwi. Wzrok każdego Huncwota był skierowany na nich. Peter zajadał się Fasolkami Wszystkich Smaków, jakby oglądał film w kinie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O naszym cholernym zakładzie! Myślałeś, że się nie dowiem, że nie wytrzymałeś i gnębiłeś tego dnia Severusa?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Duluth tak ci powiedział? - dopytywał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jasne, że on, bo kto inny? Przed rozmową z nim, Ruby nic nie wiedziała. Może nie powinien jej okłamywać, ale zrobił to po to, aby lepiej ją poznać i spędzić z nią czas. Czy to coś złego? Już wcześniej zauważył jak Duluth szczerzył się do brunetki, a teraz próbował usunąć Syriusza z gry? Nie ma mowy, nie będzie tak łatwo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nieważne kto, ważne, że nie ty! Wiedziałam, że ci się nie uda i miałam przeczucie, że tak było, a mimo wszystko uwierzyłam ci i poszłam do tej głupiej kawiarni! I nie dość, że kłamałeś w żywe oczy, to jeszcze to... coś w nocy! I nie mów, że nie wiesz o co mi chodzi, bo wiesz doskonale! - krzyczała. Wyszarpnęła się z jego uścisku i rozmasowała miejsca na nadgarstkach gdzie Black ją trzymał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, przepraszam! To właśnie chcesz usłyszeć? Chociaż myślę, że nie mam za co przepraszać, bo nie żałuję. Dobrze się bawiliśmy, a ty jeszcze masz mi to za złe - rozłożył bezradnie ręce. Wyglądał jak mały chłopiec, który nieustannie powtarza, że nie on to zrobił, choć wina była zdecydowanie po jego stronie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chodzi o to, co chcę usłyszeć, ale o to co czujesz i co chcesz mi powiedzieć. SZCZERZE! I jakim prawem wchodzisz do mojej głowy?! - zapytała oburzona.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cóż, to nie jest nielegalne! Wiem, że ci się podobało, o co się tak wściekasz? Wyolbrzymiasz...</div>
<div style="text-align: justify;">
Czyli jednak był w jej śnie. Teraz miała jasne potwierdzenie, miała rację od samego początku. Ale on uparcie twierdził, że nic nie wie... W tym momencie wygadał się, a Ruby ogarnęła jeszcze większa wściekłość.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie do wiary... Ależ z ciebie dupek, Black!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Och, czy... - zawiesił na niej spojrzenie, a dokładniej na końcówkach jej włosów. Podszedł o krok bliżej i wyciągnął rękę w stronę Ruby, ale ta od razu się cofnęła. - Czemu twoje końcówki są... czerwone? - zauważył. Czerwone kosmyki podkreślały rumieńce na jej twarzy. Była piękna kiedy się złościła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uch, nie twoja sprawa! - odwróciła się na pięcie, zmierzając wprost do swojego dormitorium. Nagle przed jej twarzą pojawiła się srebrna postać. Ruby stanęła gwałtownie, przestraszając się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cóż to za krzyki w biały dzień? Nie chcemy mieć tutaj rozlanej krwi, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sir Nicholasie, to naprawdę nic wielkiego - powiedziała siląc się na uprzejmość i wyminęła ducha, choć mogła po prostu przez niego przejść.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skoro to nic wielkiego, to dlaczego jesteś taka zła?! - krzyknął jeszcze Syriusz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pieprz się, Black! - usłyszał i Ruby zniknęła mu z oczu wchodząc do dormitorium dziewczyn.</div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz spojrzał na przyjaciół, jakby nic nie rozumiał. To było małe, niewinne kłamstewko, o co ta awantura? No i tak, był w jej śnie, ale przecież nic złego nie zrobił. Tylko tak mógł się dowiedzieć co Ruby o nim sądzi. Sam zresztą nie kontrolował swoich czynów. Robił to, co chciało zrobić jego serce. Bo sny to ukryte pragnienia serca, tak czytał. Jego chciało pocałować Ruby, więc to zrobił, a ona nie stawiała oporu, więc najwyraźniej sama tego chciała. Ta dziewczyna zaprzeczała sama sobie. Pragnęła go i nie twierdził tak, ponieważ, jak to ona określiła, "był dupkiem", ale ponieważ wiedział to dzięki temu snu. Mogła przeczyć ile chciała, ale on wiedział. Wiedział, że ma szanse.</div>
<div style="text-align: justify;">
Huncwoci patrzyli na niego. Kompletnie nie wiedzieli co się właśnie stało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego jej włosy były czerwone? - zapytał jakby sam siebie. Uświadomił sobie, że wciąż stał w miejscu gdzie Ruby go zostawiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ona tak ma, kiedy jest bardzo zła - odpowiedział niespodziewanie Remus, a wszystkie pary oczu skierowały się na niego. Lupin był nieco zakłopotany. - Jej prababcia była metamorfomagiem. Ruby tego nie kontroluje - wyjaśnił i przegryzł dolną wargę. - O co chodziło z tym "wchodzeniem do głowy"?</div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz wytłumaczył sytuację przyjaciołom. Powiedział, że użył Eliksiru Słodkiego Snu i włosa Ruby, aby śnić razem z nią i że ją pocałował. Nie wstydził się tego i nie uważał, że to naruszenie prywatności, czy coś w ten deseń. James był wręcz z niego dumny, a Remus zaskoczony. Z twarzy Petera nie dało się odczytać jakiś jasnych odczuć. Może był nieco zmieszany.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cóż, na razie zostaw swoje sprawy sercowe i chodź przygotować się do meczu, Łapo - przypomniał mu James.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach, mecz, no tak... - westchnął i razem z Rogaczem ruszyli ku swojej sypialni, aby przebrać się w stroje do gry.</div>
<div style="text-align: justify;">
Weszli razem po krętych schodach na siódme piętro i przekroczyli próg drewnianych drzwi, w których były wyryte ich pseudonimy. Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz. Tak właśnie oznaczyli swoje terytorium, kiedy byli w piątej klasie, bowiem wtedy nauczyli się bycia animagami i stąd wzięły się ich ksywki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc, jak tam sprawy z Evans? - ciszę przerwał Syriusz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nijak. Wciąż odmawia randki, ale niedługo się zgodzi. Czuję to w kościach - James uśmiechnął się. - Myślałem, żeby wrobić ją w jakiś szlaban ze mną i przygotować jakieś romantyczne... coś - zdradził Blackowi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale to Evans, nie będzie zadowolona, jeżeli zarobi przez ciebie szlaban. Zresztą, zawsze może się jakoś wymigać, bo to Evans, ulubienica wszystkich nauczycieli. Ty się narobisz, a ona wyjdzie z tego bez szwanku - napomknął Syriusz i przełożył przez głowę koszulkę bez rękawów w barwach domu. Nieprzepisowy strój, ale Syriusz był pałkarzem. Często musiał wziąć potężny zamach, aby dobrze uderzyć tłuczek, a długi rękaw zwykle my w tym przeszkadzał. Z tyłu koszulki widniało jego nazwisko i numer gracza. Po co komu peleryna z kapturem? W nią łatwo można było się zaplątać, nie potrzebował jej. Black musiał łamać zasady nawet w regulaminowym ubiorze gracza Quidditcha. Ale dzięki temu był najlepszym pałkarzem Gryffindoru od lat. Ochraniacze zakładał tylko na piszczele. Właśnie zapinał je na jasnych, luźnych spodniach do gry. Wsunął na dłonie brązowe rękawice i był prawie gotowy, podczas gdy Potter zakładał swoją pelerynę i ochraniacze na barki.</div>
<div style="text-align: justify;">
- <i>Accio </i>Nimbus 1000<i> </i>- powiedział niedbale Syriusz, a jego miotła już znalazła się przy nim. - Gotowy? - zwrócił się do Jamesa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Prawie. Wiesz, powinieneś zakładać więcej ochraniaczy, coś ci się może stać - rzucił cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem panem tłuczków, co ty do mnie mówisz, Potter - zaśmiał się Syriusz, a Rogacz pokręcił głową z niedowierzaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chodźmy - oznajmił James i obaj wyszli z dormitorium, wprost do szatni Gryffindoru.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ruby poważnie zastanawiała się, czy powinna iść na mecz. Jeszcze kilka godzin wcześniej była pewna, że pójdzie, ale teraz była wpieniona i nie miała ochoty patrzeć na Syriusza. Już sama jego twarz ją denerwowała. Przez chwilę pomyślała, czy nie zachowała się zbyt ostro, ale później skarciła sama siebie za taką myśl. Potraktowała go zbyt delikatnie. Powinna nawrzeszczeć na niego, tak aby zaczął ją szanować i przestał okłamywać. Ale nie zamierzała się do niego odezwać dopóki, dopóty jej szczerze nie przeprosi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ruby, rusz się, bo zajmą nam najlepsze miejsca - upomniała ją Lily.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież ty nienawidzisz Quidditcha! Co się takiego stało, że zaczęłaś się tym interesować? - zapytała Ruby nieco nieuprzejmym tonem. Pokłóciła się z Syriuszem, ale to nie znaczy, że może wyżywać się teraz na innych.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cóż... pomyślałam, że warto zobaczyć, czym wszyscy się tak podniecają. Zresztą, często uczniowie się kłócą podczas takich meczy, więc prefekt jest raczej wskazany... - tłumaczyła się. - Idziesz czy nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Ruby westchnęła i podniosła się z łóżka. Na zewnątrz było ciepło, aczkolwiek wiał zimny wiatr, dlatego brunetka zarzuciła na siebie rozpinaną bluzę z kapturem w barwach Gryffindoru i była gotowa do wyjścia. Postanowiła, że nie będzie patrzeć na Syriusza jak na Syriusza, tylko jak na pałkarza.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wraz z Evans opuściły sypialnię i skierowały się na trybuny. Na nich roiło się od koloru złotego i czerwonego. Gryfoni śpiewali jakąś radosną, dopingującą pieśń unosząc w górę chorągiewki z lwem oraz szaliki. Na trybunach naprzeciw działo się mnie więcej to samo, tyle że dominował tam błękit i brąz, a na chorągiewkach widniał kruk. Ruby i Lily zajęły miejsca na samym przodzie. "Zarezerwowała" im je Destiny. Przez tłum przepychał się Remus i Peter.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Remusie! - zawołała Ruby i pomachała mu, zachęcając go, aby podszedł.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wymamrotał kilka "przepraszam", aby uczniowie mu ustąpili i pozwolili przejść. Peter dążył za nim. W końcu Lupin pojawił się po lewej stronie Cahan.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Batonika? - zaproponował wyciągając w jej stronę Snickersa. Przyjęła go i odwinęła z folii. Remus z kieszeni wyjął drugiego. - Nie myślałem, że przyjdziesz. Wiesz, po tej kłótni z Syriuszem...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przez Blacka miałabym sobie odmówić Quidditcha? Nigdy - uśmiechnęła się do niego. - Cześć, Peter - przywitała się z blondynem, na co on kiwnął głową, zarumienił się i odwrócił spojrzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- W porządku, ludzie - zaczął Potter. Drużyna Gryffindoru stała w szatni, wszyscy już ubrani i gotowi do gry. Zawodnicy ustawili się twarzą do kapitana i słuchali jego każdego słowa. - Ravenclaw jak najbardziej nie należy lekceważyć. Mają dobrą drużynę...</div>
<div style="text-align: justify;">
- My mamy lepszą! - przerwała mu Anastazja Leon, a kilka osób poparło ją.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oczywiście, że mamy lepszą, ale mimo to nie powinniśmy się uważać za najlepszych. Liczę od was na dobrą, czystą grę, jasne? Pamiętacie strategię? - zapytał, ale tylko kilka osób pokiwało głową. - Visby broni za wszelką cenę, zapomnij o kontuzjach, to da się wyleczyć. Ja, jako kapitan startuję ze środka, Leon po mojej prawej, Bollin po lewej - przeleciał wzrokiem po twarzach Gryfonów sprawdzając czy nadążają. - Skupcie się, to ważne. Nie chcę, żebyście przetrzymywali kafla, podajcie od czasu do czasu komuś. Ich obrońcę, Fitzgeralda, łatwo zmylić, więc możecie to robić, ale nie za często, bo z pewnością to wyłapie. Syriusz i Duluth, uważajcie na ich pałkarza, Auricha. Ostry z niego zawodnik, jego tłuczki pewnie będą bardzo bolesne i brutalnie zadane. Pewnie będą celować w Walsha, więc Black, pilnujesz wschodniej części boiska, a ty, Duluth, zachodniej. Opuszczacie swoje połowy tylko jeżeli widzicie, że tłuczek leci wprost na naszego gracza, a drugi pałkarz tego nie widzi. Walsh, jeśli będziesz mógł, poczekaj ze złapaniem znicza do czasu aż zdobędziemy co najmniej osiemdziesiąt punktów, okej? Wszystko jasne? A więc na boisko! Dajcie z siebie wszystko! - dopingował ich Potter. Ustawili się parami. Oczywiście, Syriusz stał obok Jamesa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zrób to dla mnie i choć na chwilę zapomnij o Dorianie i Ruby, okej? - szepnął do niego Potter.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zauważył jak Łapa wrogo patrzy na chłopaka, ale byli razem w drużynie i musieli współpracować. Syriusz nic nie odpowiedział i ruszył przed siebie gdy rozległ się gwizdek, który oznaczał iż drużyny miały wyjść na boisko. Zacisnął tylko szczękę i chwycił mocniej pałkę w prawej dłoni.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Profesor Hooch oznajmiła, że chce czystej gry, zresztą jak na każdym meczu. Kapitanowie obu drużyn, Potter i Fitzgerald, podali sobie ręce i zawodnicy wzlecieli w powietrze kiedy zabrzmiał gwizdek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Piłki w grze! To będzie ciekawa rozgrywka. Oba domy mają dobre drużyny, a jest to pierwszy mecz w tym roku szkolnym, w związku z czym... Och! Czy to nie było piękne? Zaledwie kilka sekund po gwizdku, a Potter już zdobył dziesięć punktów dla Gryffindoru! - komentował Miles Murray, Puchon. Obok, jak zawsze, siedziała pani McGonagall i nadzorowała każde słowo Milesa. - Czyżby Walsh wypatrzył złotego znicza? Ten to ma oko! Szukająca Krukonów już poleciała ku niemu z zawrotną prędkością. Aaach, klasyczna zmyłka! Carrigaline dostała tłuczkiem od Blacka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz spojrzał na nią i wzruszył ramionami przepraszająco. Pomknął przed siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Black po raz kolejny nie ma przepisowego stroju, co jak widać mu służy - zauważył Miles.</div>
<div style="text-align: justify;">
Huncwot wypatrywał twarzy Ruby pośród widowni i oczywiście ją znalazł. Przyłapał ją na patrzeniu na niego, a kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, ta natychmiast odwróciła wzrok. Syriusz chwycił mocniej pałkę i skręcił gwałtownie w lewo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Black chyba ma kogoś na swoim celowniku, zrobił bardzo ostry zakręt...</div>
<div style="text-align: justify;">
Podleciał do tłuczka i zamachnął się, uprzednio odwracając się i patrząc, czy jego cel wciąż tam jest. Tłuczek poleciał za plecy Syriusza i przeleciał tuż nad ramieniem Fitzgeralda trafiając Doriana w koniec miotły. Duluth zachwiał się i przechylił nieco do tyłu. Spojrzał na Syriusza i wzrokiem zapytał go, o co mu chodzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Syriusz Black wykonał właśnie odbicie do tyłu, trafiając przypadkiem jednego ze swoich. To trudny manewr, nie ma co się dziwić. Amelia Whiton właśnie zdobyła 10 punktów dla Ravenclaw!</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Taa, przypadkiem</i>, pomyślał Syriusz. On był zadowolony z wyniku swojej sztuczki. Znów zerknął na Ruby, a ta posłała mu groźne spojrzenie. Gdyby nie Duluth, Ruby o niczym by nie wiedziała i wciąż odzywałaby się do niego. Koleś musi zrozumieć, że z Blackiem się nie zadziera. Zauważył jak Aurich posyła tłuczka w stronę Jamesa. Syriusz gwałtownie przyspieszył miotłę i zdążył dolecieć do przyjaciela i obronić go przed ciosem. Odbił piłkę w Fitzgeralda, zrzucając go tym z miotły.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gryffindor prowadził czterdziestoma punktami. Walka była zacięta, w pewnym momencie Ravenclaw wyrównał punkty, ale wtedy Potter zarabiał dla Gryffindoru drugie tyle. Syriusz niemal dostał tłuczkiem, ale odruchowo go odbił w przypadkowym kierunku. Trafił na Doriana. Kto by się spodziewał...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Black posyła tłuczki w własnego zawodnika, świat oszalał - dopowiedział Miles.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba chce się zemścić... - mruknął Remus do Ruby. Dziewczyna skierowała spojrzenie na Syriusza, który nie spodziewał się, że drugi tłuczek nadleci z innej strony. Posłał go Dorian Duluth, a Black spadł z miotły i wylądował na ziemi na brzuchu. Na jego twarzy widać było ból. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ruby zaniepokojona wychyliła się, aby zobaczyć co dokładnie się stało. Syriusz nie był w stanie wstać przez kilka dobrych minut. Mecz przerwano. Brunetka zauważyła, że Remus wychodzi z trybun, więc ta pobiegła za nim. W ciągu kilku sekund znaleźli się na boisku.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Odsuńcie się - poleciła wszystkim pani Hooch. Potter uklęknął przy przyjacielu, a ten przewrócił się na plecy. Otworzył szeroko oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie przerywajcie sobie, zaraz do was dołączę - wymamrotał i usiłował usiąść, co mu się udało.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przez chwilę przed oczami zrobiło mu się ciemno, a w głowie mu zawirowało. Całą siłą woli usiłował nie krzyknąć z cierpienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Możesz grać? - zapytał Potter.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne, daj mi chwilę. - Po kilku sekundach Syriusz wstał na nogi i rozruszał prawy bark. Sprawiło mu to niesamowity ból, ale nie dał tego po sobie poznać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wydaje się, że Black i Duluth prowadzą jakiś spór, który przenieśli na boisko. Nie wyjdzie to na dobre drużynie - skomentował Miles.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ci odbiło?! - wykrzyczał James w kierunku Doriana.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież nie zrobiłem tego specjalnie! Zresztą, to on non stop mnie atakuje tłuczkami! - tłumaczył się. - Ale oczywiście nasz świetny kapitan tego nie zauważył, bo przecież Black to jego najlepszy kumpel! - Potter podszedł do sędzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chciałbym zdjąć Dulutha i wziąć Fusa - powiedział do Hooch. Ta zagwizdała i Christian Fus wszedł na boisko. Dorian wściekły rzucił pałkę na trawę i wszedł do szatni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zaczynamy? - zapytał Syriusz gotowy do gry. Nie okazywał tego, ale wydawało mu się, że coś złamał w prawym ramieniu. Już szedł w pałką w dłoni, gdy zatrzymał go Remus.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś pewny, że możesz grać? - dopytywał zatroskany. Obok Remusa stała Ruby, której Łapa wcześniej nie zauważył.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyli jednak się o mnie troszczysz - uśmiechnął się szczerze zdziwiony do brunetki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, ale kompletnie nie wiedziała co. Chciała zaprzeczyć, ale kłamanie nie leżało w jej naturze. I właśnie wtedy zdała sobie sprawę, że jednak Black coś ją obchodził. Wybiegła z trybun za Remusem, niewiele myśląc. Chciała się tylko upewnić, czy nic mu nie jest. I najwyraźniej nie było. Cofnęła się razem z Lupinem na trybuny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ostateczny wynik: Gryffindor 230 - 140 Ravenclaw. Anastazja w porę złapała znicz i zarobiła sto pięćdziesiąt punktów dla Gryfonów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W pokoju wspólnym Gryfoni triumfowali, ale Ruby nie miała ochoty na imprezowanie. Usiadła na swoim łóżku i pogłaskała swoją kotkę, która słodko zamruczała. W sypialni nie było nikogo oprócz brunetki. Muzyka dochodziła do niej, ale nie przeszkadzała.</div>
<div style="text-align: justify;">
Miała wreszcie nieco czasu określić, co czuje do Syriusza. Uch, jeszcze niedawno upierała się, że nic. A teraz, sama sobie się dziwiła, że wybiegła na to boisko. Upadek wyglądał groźnie. Spadł z dosyć sporej wysokości i to jeszcze mocno uderzony. Ruby wydawało się, że na chwilę stracił przytomność. I dlaczego Dorian to zrobił? Mówił, że to niespecjalnie... Widziała jak chłopcy całą grę posyłali sobie groźne spojrzenia i czasem odbijali w siebie "przypadkiem" tłuczki. Dlaczego faceci zawsze muszą ze sobą rywalizować? Najpierw Dorian dostał od Syriusza, to ten oczywiście musiał się odwdzięczyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale postawmy sprawę jasno. Bez okłamywania siebie. Syriusz był czarujący. Przystojny. Zabawny. Odważny. Arogancki. Narcystyczny... Ale coś w sobie miał. Coś, co kusiło każdą dziewczynę. Okłamał ją, żeby zdobyć jedną głupią randkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
A Dorian? Mądry, przystojny, zabawny, nie był nawet zapatrzony w siebie. Jasne, mocno uderzył Syriusza tłuczkiem, ale nie miała dowodów, że zrobił to specjalnie. Nikt nie miał.</div>
<div style="text-align: justify;">
Głośno westchnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co mam robić, Shadow? - szepnęła zwracając się do kota.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na zegarze była zaledwie osiemnasta, ale Ruby wyciągnęła z szafki nocnej Eliksir Słodkiego Snu. Skoro jedna kropla starczy średnio na dwie godziny... Podstawiła pod fiolkę szklankę i wlała do niej sześć kropli, po czym niemal od razu zasnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz wypatrywał Ruby w pokoju wspólnym, ale nigdzie jej nie widział. Triumfował nie tylko wygraną meczu, ale też dowiedział się, że Ruby może coś do niego czuć. Już nie przejmował się Duluthem. Chciał tylko znaleźć dziewczynę i ją przeprosić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Widziałaś Ruby? - zapytał Lily, a ta odparła, że ostatnio była w sypialni.</div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz podszedł do ściany po lewej stronie kominka, wyjął różdżkę z kieszeni spodni i stuknął trzy razy w jedną z ciemniejszych cegieł. Przed nim ukazało się przejście, przez które szybko przeszedł, aby nikt go nie zauważył. Przed oczami miał spiralne schody, którymi mógł iść do dormitorium dziewczyn. Znalazł drzwi sypialni Ruby i zapukał nieśmiało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ruby, to ja, Syriusz. Mogę wejść? - zapytał, ale nie doczekał się odpowiedzi. Zacisnął zęby i wszedł do środka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Cahan leżała na swoim łóżku, całkowicie nieprzytomna. Wyglądała tak słodko kiedy spała. No i chociaż teraz na niego nie krzyczała. Cóż, dzisiaj chyba jej nie przeprosi. Mógł napisać liścik... Kot Ruby obudził się i wrogo spojrzał na Syriusza. Głośno syknął i najeżył się, gotowy do skoku. <i>Co jest nie tak z tym zwierzakiem?</i>, zastanowił się w duchu i usiadł na łóżku obok posłania Ruby.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na stoliku obok jej łóżka zauważył fiolkę z eliksirem. Zapewne Słodkiego Snu. Mógł pójść do swojej sypialni i także go zażyć, ale wtedy znów pojawiłby się w jej śnie i po raz kolejny, nie mógłby kontrolować tego co robi. Ale także bardzo chciał, żeby ponownie zaczęła z nim rozmawiać, więc musiał ją przeprosić. A jeżeli tego chciał, to jego serce chyba też, nie? Ewentualnie mogło dojść do kolejnego pocałunku, a to spowodowałoby jeszcze większą burzę w realnym świecie. A tego nie chciał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Syriusz? - usłyszał swoje imię. Spojrzał w kierunku drzwi, gdzie stała Lily. - Co ty tutaj robisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja, yy... Siedzę sobie - odparł. <i>Siedzę sobie?</i> Przecież to najgłupsze co mógł powiedzieć, skarcił sam siebie. - I myślę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pomóc ci w tym... rozmyślaniu? - zaoferowała. Wiedział, że Evans to jedna z osób, której można powierzyć swoje życie, ale czy on potrzebował komuś się zwierzyć? Cóż, od tego miał Jamesa. Lecz James nie jest kobietą, nie myśli jak one...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, chyba nie...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Słyszałam, że się kłóciliście dzisiaj. Plotki krążą... - mruknęła Lily.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Taa, muszę ją przeprosić. Po to tu jestem, ale jak widać, śpi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mogę zapytać, o co poszło? - usiadła obok Huncwota na brzegu łóżka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach, tak jakby pojawiłem się w jej śnie. Świadomie. I pocałowałem ją. A ona mnie i przez to się wścieka. To znaczy, ja wiem, że to przez to jest zła. Mówi, że jest zła, bo wszedłem jej do głowy, ale nie robiłaby z tego afery, gdyby nic do mnie nie czuła i po prostu zignorowała ten sen, nie? - Syriusz spojrzał na Rudą, która starała się nadążyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czekaj... Jak dostałeś się do jej snu? - dopytywała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zgarnąłem trochę Eliksiru Słodkiego Snu i dodałem jej włosa. Czy Panna Evans nie znała takiej możliwości? - zdziwił się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oczywiście, że znałam - oburzyła się, choć nie była to prawda, a Syriusz to wiedział. - Więc, myślę, że mimo wszystko Ruby cię lubi - odparła Lily. - Może po prostu odtrąca cię, bo widzi jak traktujesz inne dziewczyny i nie chce być zraniona... - powiedziała cicho. O dziwo, zauważyła, że nie mówi o współlokatorce, ale o samej sobie. A przed oczami pojawiła jej się twarz Pottera. Lecz było bardzo możliwe, iż Ruby czuła to samo w kierunku Syriusza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hm, może to prawda... No cóż, będę się zbierać. Ten kot wygląda, jakby zaraz miał wystrzelić laserami z oczu wprost we mnie - westchnął i wstał z łóżka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powiem jej, że byłeś. I chyba nie chcę wiedzieć, jakim sposobem się tutaj dostałeś - znów mruknęła jakby do siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zapominasz, że jestem Huncwotem, Evans - powiedział, gdy już wychodził z ich sypialni. - A Huncwoci potrafią wszystko - i zamknął za sobą drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
W pokoju wspólnym impreza wciąż trwała. Kiedy Black schodził ze schodów z dormitorium dziewcząt, całkiem zapomniał, że schody zmienią się w swego rodzaju ślizgawkę. Upadł na podłogę czując ostry ból w prawym barku. Skrzywił się, ale wstał i dołączył do przyjaciół.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie nam tak tajemniczo zniknąłeś, Łapo? - ramieniem objął go James i wręczył mu butelkę piwa korzennego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Musiałem chwilę pomyśleć - odparł i upił łyk z butelki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na kanapie przed kominkiem zauważył Doriana rozmawiającego z jakimś kolesiem. Syriusz uwolnił się z objęć Pottera i ruszył ku pałkarzowi. Usiadł swobodnie obok niego, oparł się i znów napił się piwa. Zaczął nucić piosenkę, która grała w pokoju wspólnym i wkrótce oparł łokcie na kolanach i przeczesał palcami gęste, ciemne włosy. Syriusz znacząco odchrząknął, a wtedy Duluth spojrzał na niego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dulu... Dorian, słuchaj - zaczął. To było dla niego ciężkie, ale czuł, że musiał to zrobić. Upewnił się, że chłopak słuchał i kontynuował. - Ja, ten... Sorry, że się tak zachowałem. No wiesz, na meczu - wyjaśnił. Black przegryzł dolną wargę i szukał w głowie odpowiednich słów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To ja przepraszam, że trafiłem cię tłuczkiem. Ale to było naprawdę przypadkowo - wyznał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tsa, wciąż czuję to uderzenie, wiesz? - zaśmiał się cicho, ponieważ gdy wydawał z siebie głośniejsze dźwięki, ból się nasilał. - Ale chodzi mi o to, że... Zależy mi na Ruby - Black podrapał się nerwowo po karku. - I jeżeli tobie też, to okej. Tylko musisz wiedzieć, że ja się łatwo nie poddaję i jeśli będzie trzeba, to będę walczyć. Możesz próbować usunąć mnie z drogi, ale ja i tak na nią wrócę - powiedział i w tym momencie podszedł do nich Potter i Peter, więc nie kontynuowali tej rozmowy. James powiedział jakiś żart odnośnie meczu i zachowania Doriana i Syriusza i wszyscy dobrze się bawili. Nawet Lily zeszła na chwilę na dół, do pokoju i przez kilkanaście sekund tańczyła z Potterem, ale potem wyszarpała się z jego objęć i poszła gdzie indziej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Evans, poczekaj, proooszę - zawołał za nią.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czego chcesz, Potter? - zapytała, gdy odwróciła się do niego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chciałbym tylko trochę porozmawiać, to wszystko. Wiesz, spędzić ze sobą trochę czasu, jak to robią ludzie...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Cóż, Potter, niestety nie mogę skorzystać z oferty. Muszę iść patrolować korytarz, już cisza nocna, ale ubolewam nad tym, że nie spędzę z tobą czasu, naprawdę - niby próbowała go przekonać, ale w jej głosie brzmiała nuta kpiny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego wciąż to robisz? Ciągle mnie unikasz, jakbym był jakimś... złym kimś - wyjąkał. - A nie jestem. I choć znam odpowiedź, to i tak zapytam. Umówisz się ze mną, Lily? - spojrzał jej w oczy. Uwielbiał w nie patrzeć. Takie zielone i głębokie, bardziej niż wszystko. Potrafił się w nich zatopić na kilka godzin.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dlaczego ona nie była w stanie pojąć, jak bardzo on ją kochał? Już kiedy tylko ją poznał, wiedział, że to ta jedyna, ale nie zapowiadało się na to, aby Lily kiedykolwiek zgodziła się na randkę z nim. A wtedy stało się niemożliwe.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niech ci będzie, Potter - odparła i uśmiechnęła się delikatnie. Odwróciła się i powoli wyszła z pokoju wspólnego Gryfonów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Najpierw wygrana w Quidditchu, a teraz randka z Lily Evans. Po imprezie, James zasnął bez najmniejszych kłopotów z uśmiechem na twarzy.<br />
Peter słodko chrapał, a Remus przewracał się w łóżku podczas snu. Za to Syriusz nie mógł się ułożyć. Wciąż było mu niewygodnie, a ból z ramienia promieniował. Wcześniej, zanim poszedł spać, po kąpieli przeglądał się w lustrze. Prawy obojczyk był cały siny. Zwykle była to prosta kość, a teraz wyglądała na zniekształconą. Miejsce było opuchnięte, a każdy ruch prawą ręką sprawiał cierpienie. W głowie co jakiś czas mu się kręciło, ale na szczęście, żaden z przyjaciół tego nie zauważył.<br />
Gdy leżał w łóżku, jedynie pozycja na plecach nie bolała aż tak bardzo. Syriusz zamknął oczy i próbował zasnąć. Robił tak już chyba od dwóch godzin. W końcu zdecydował się na Eliksir Słodkiego Snu. Miał już gdzieś, że będzie w śnie Ruby. Jego błędem, było to, że dodał jej włos do całej zawartości fiolki, a nie do jakiejś wyodrębnionej części. Chciał tylko wreszcie zasnąć i zapomnieć o bólu. Zażył trzy krople i odpłynął.</div>
</div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-3934594603952820952013-08-28T13:50:00.001-07:002014-11-01T14:20:45.773-07:00Rozdział 6 - Brakująca strona<div class="show">
<i><span style="font-size: x-small;">Kilka słów od Devereaux</span></i></div>
<div class="hide">
<span style="font-size: x-small;">Nie jestem jakoś szczególnie zadowolona z tego rozdziału. Poprawiam go i poprawiam, ale coś mi nie wychodzi. Może to dlatego, że właśnie jakoś w połowie tego utraciłam kilka dobrych stron i nie mogłam się wczuć i pisać dalej ;-; I nie wiem jak się pozbyć tych ogromnych akapitów ;__; Może Wam się spodoba, a jeśli nie - zawsze przyjmuję krytykę na klatę. Możecie dodać mnie do swoich kręgów na google+, aby być na bieżąco. Jeśli przeczytałeś, zostaw komentarz. To motywuje!</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Wciąż nie doszła do siebie po tej jakże dziwnej nocy. Ale z jakiej racji miałaby śnić o Blacku? Jakoś nie chciało jej się wierzyć, że pojawił się w jej głowie dobrowolnie. Choć może „dobrowolnie” nie jest właściwym słowem, ale jak inaczej mogła to określić? Miała przeczucie, że Black coś zrobił, aby tej konkretnej nocy jej się przyśnić. Brzmiało to głupio, ale to w końcu Huncwot! Ponoć sny są ukrytymi pragnieniami serca, ale uważała to za kompletną bzdurę. Gdyby była to prawda, zadźgałaby tam Syriusza, czy tym podobne... Ale ona go pocałowała! A raczej on ją, ale Ruby odwzajemniła pocałunek. To musiał być sen, bo Gryfonka nawet nie wyobrażała sobie, żeby taka sytuacja mogła się zdarzyć w realnym świecie. Po prostu nie pozwoliłaby mu na to.</span></div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Założyła na siebie jakąś bluzkę z nadrukiem i zwykłe, jasne jeansy. Nie chciała zbudzić nikogo z sypialni, dlatego chwyciła podręcznik od Zielarstwa, rolkę pergaminu i pióro i opuściła dormitorium. Miała do napisania wypracowanie o swojej wiedzy na temat Kłaposkrzeczki. Co prawda Zielarstwo miała dopiero za dwa dni, ale dlaczego by nie zrobić tego teraz skoro nic innego nie przychodziło jej na myśl?</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Zeszła do pokoju wspólnego. Było krótko przed szóstą rano, więc Ruby spodziewała się, że w pokoju nie będzie żywej duszy. I miała rację, dzięki Bogu. Usiadła na kanapie ze skrzyżowanymi kolanami, otworzyła książkę, a pergamin położyła obok. Między palcami obracała pióro i gdy odszukała w podręczniku jakąś informację o Kłaposkrzeczkach zaczęła uważnie ją czytać. Poprawka – chciała uważnie czytać, ale jej myśli wciąż błądziły przy Blacku.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Westchnęła. Przecież nie podejdzie do niego i nie zapyta, czy może manipulował dziś jej snem. Owszem, miała przeczucie, że tak było. Była pewna na osiemdziesiąt procent. Ale tylko tyle, nic więcej, lecz uparcie w to wierzyła.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Rozwinęła pergamin i przesunęła po nim piórem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: inherit;"> Kłaposkrzeczki to bardzo wybredne rośliny, choć na ich temat wiadomo niewiele...<o:p></o:p></span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: inherit;"><br /></span></i></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Odłożyła pióro, czując, że nic z siebie nie wyciśnie. Nie dziś. Wpatrywała się w ogień w kominku. Jeszcze chyba nigdy nie widziała, żeby w kominku nie palił się ogień. Teraz wydawało się, że płomienie służyły jedynie dla ozdoby, nie ogrzewały. Czerwone macki pochłaniały drewno wypalając w nich dziury. Nie przejmowały się niczym. Jakby myślały, "to co, że na dworze jest ponad dwadzieścia stopni Celsjusza, my i tak będziemy trwać"</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Ponownie westchnęła. Odgarnęła włosy z twarzy. Rozejrzała się po pokoju. Zerknęła na ogłoszenia na tablicy. Dziś mecz Quidditcha. <span lang="EN-US">Gryffindor kontra Ravenclaw. </span>Oczywiście Ruby musiała na nim być. Nie byłaby sobą, gdyby opuściła tę rozgrywkę, choć dziś wyjątkowo nie miała na nic ochoty.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Nie wiedziała ile tak siedziała ze wzrokiem wlepionym w tablicę, w ogień, w pustkę, ale w pokoju wspólnym zaczęło przebywać więcej uczniów.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Cześć, Ruby – przywitał się i usiadł obok niej.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Och. Cześć, Dorian – uśmiechnęła się delikatnie.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie możesz spać, czy jesteś takim porannym skowronkiem? – zapytał.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Um, raczej to pierwsze.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - To coś nas łączy – uśmiechnął się.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><i> Ale ciebie Black nie całował we śnie...</i>, pomyślała i ledwo się powstrzymała, aby nie powiedzieć tego na głos.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Cóż, starałam się zrobić coś pożytecznego przez ten czas, kiedy nie ma mnie w łóżku, ale mój mózg nie funkcjonuje prawidłowo o takiej porze – stwierdziła. Dorian przechylił głowę bardziej w stronę Ruby i zerknął w otwarty podręcznik.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Dobra jesteś z Zielarstwa?</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Chyba – Ruby nie należała do osób, które chwaliły się, że robią coś dobrze. Jeśli coś jej wychodziło, to w porządku, niech wychodzi dalej. Nie ma się co nad tym rozczulać. Oczywiście, w przyszłości chciała zostać Uzdrowicielką, dlatego jej wiedza o eliksirach, roślinach, transmutacji i zaklęć była dość spora.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Miałabyś ochotę kiedyś mnie z tego poduczyć? Kompletnie nie mam ręki do roślin... – zaczął nieśmiało.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Jasne, czemu nie – powiedziała.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - To może... – zaczął Dorian, ale w tym samym momencie podszedł do nich Syriusz i wepchnął swój tyłek między nich. Rozpychał się jeszcze kilka dobrych sekund.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Co tam, kochanie? – wyszczerzył się do niej w uśmiechu. Syriusz patrzył na jej twarz, która zajęła się rumieńcem, ale ona nie podniosła na niego wzroku.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - ...może przed meczem? – kontynuował Dorian zwracając się do Ruby.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Tak, świetnie – spojrzała na Doriana skutecznie unikając oczu Syriusza. Nie mogła się zdobyć na odwagę, aby na niego spojrzeć.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Muszę się zbierać – mruknął brunet i wstał z kanapy. Widać, że miał już dość siedzieć tak blisko Syriusza i stykać się z nim ramionami i udami. – Do później – puścił do niej perskie oczko i odszedł. Ruby odprowadziła go wzrokiem.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Co będzie przed meczem? – zainteresował się Black i oparł się o nią plecami.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie za wygodnie ci? – zironizowała i przewróciła stronę w podręczniku, choć tak naprawdę jej nie przeczytała. Znów zaczęła obracać pióro między palcami i starała się przeczytać i zrozumieć przynajmniej jedno zdanie. Nie udało jej się. Teraz to tylko udawała, że czyta. Wszystko inne, byle nie patrzeć na Blacka. Dostrzegła w kącie pokoju wspólnego Remusa i Jamesa, kręcących z rozbawieniem i niedowierzaniem głowami. Posłała Remusowi spojrzenie zabierz-go-stąd-bo-zaraz-go-zabiję. Ale ten się nawet nie ruszył, choć była pewna, że zrozumiał treść spojrzenia.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Wyspałaś się dzisiaj? – zapytał niby od niechcenia, kiedy milczenie trwało zbyt długo. Ruby wyprostowała się. On wiedział. Cholera, on był w jej śnie i on to wiedział! Syriusz także zmienił swoją pozycję, ponieważ teraz nie mógł swobodnie opierać głowy na jej ramieniu. Również się wyprostował i spojrzał na Ruby.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Jej oczy były teraz wielkości sykli. Nie wiedziała czy ma być przerażona, czy wściekła. Syriusz Black w jakiś sposób dostał się do jej głowy. Odwróciła się w jego stronę i spojrzała w te ciemne tęczówki.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Czy ja widzę rumieniec, Cahan? – uśmiechnął się i przybliżył się, jakby chciał się jej przyjrzeć.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-autospace: none; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Wydawało jej się, że znowu chce ją pocałować. Znowu... Przecież wciąż nie miała pewności, że we śnie zrobił to specjalnie... że specjalnie się tam pojawił. Że to nie jest wymysł jej chorej psychiki. Teraz jednak różnica polegała na tym, że mogła się ruszyć. Mogła go odtrącić i to właśnie zrobiła. Dwa palce położyła na jego brodzie i odwróciła jego głowę w przeciwną stronę. Pospiesznie zebrała pergamin, książkę i pióro i powędrowała do dormitorium dziewczyn. Współlokatorki już się obudziły. Mary stała przed lustrem i nakładała na twarz "odrobinę" makijażu, Anastazja czytała jakąś książkę o Quidditchu, a Lily siedziała znudzona na brzegu swojego łóżka już ubrana i ogarnięta. Gdy Mary zwolniła lustro, wyszła razem z Anastazją z dormitorium.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Lily wstała i podeszła do zwierciadła i zaczęła poprawiać rude włosy. Odkąd Ruby weszła do sypialni, żadna z Gryfonek nie odezwała się słowem. Czyżby nastąpiła mała wymiana zdań podczas nieobecności brunetki? Chciała o to zapytać, ale po chwili pomyślała, czy to nie będzie niestosowne. Chyba nie powinna się wtrącać w ich sprawy...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie mogę w to uwierzyć! - wybuchnęła nagle Lily odwracając się twarzą do Ruby.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ale... w co? - zapytała ciemnowłosa.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Wyobraź sobie, że Mary... nasza Mary! umówiła się z Potterem po meczu! I co oni niby będą robić? No powiedz mi, co? - skrzyżowała ramiona na piersi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Lily, spokojnie. To nic wielkiego... Przecież Potter umawia się codziennie z inną, dlaczego tak szalejesz? - Ruby ściągnęła brwi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie szaleję, tylko... Jeśli podobam się Potterowi, to po co umawia się z innymi?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Na jego miejscu robiłabym to samo. To znaczy, nie może przecież wiecznie czekać aż zdecydujesz się pójść z nim na randkę, nie? Życie idzie dalej, a nie może ciągle uganiać się za jedną kobietą z nastawieniem, że może kiedyś się zgodzi z nim umówić - odpowiedziała Ruby, dziwiąc się sama sobie, co własnie powiedziała.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ach, odezwała się Ruby Cahan, dziewczyna, za którą szaleje Syriusz Black - parsknęła Lily.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Hej, nie odwracaj kota ogonem! Zresztą, od kiedy jesteś zazdrosna o Jamesa?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie jestem - zaprzeczyła Ruda i opuściła ręce. - Nie wiem czy jestem, czy nie. A już z pewnością nie wiem dlaczego. To jak tam z Blackiem? Poszłaś z nim na tę randkę, czy nie? Bo niby zostałaś w pokoju, ale słyszałam od Destiny coś innego...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Słuchaj się Destiny, a daleko nie zajdziesz - mruknęła Ruby.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Powiedzieć Lily czy jednak nie? Przecież żadna z tego tajemnica... Spotkała się dwójka znajomych w kawiarni, ot tak, nic poważnego. Ruby bardziej ciekawił jej sen. Jak on mógł się dostać do jej głowy? No jak? Z jakiegoś powodu nie mogła uwierzyć, że śniła o nim dobrowolnie. No i ten sen zdecydowanie różnił się od innych. Ten był bardzo, ale to bardzo, realistyczny. Mogła poczuć zapach, poczuć dotyk, poczuć... No co poczuć? Coś negatywnego czy raczej pozytywnego? Nie, to Black. Tu zawsze będzie coś negatywnego. Ale przecież Evans to chodząca encyklopedia. Gdyby się jej zapytać...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Więc? - dopytywała Lily.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Okej, byłam. Ale to było zwykłe spotkanie znajomych, nic więcej. - Powiedziała.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Yhym, skoro tak twierdzisz... - mruknęła śpiewnie Evans i znów odwróciła się do lustra, aby się w nim poprawić.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Lily, mogę cię o coś zapytać? - zagadnęła Ruby.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Jasne, o co tylko chcesz.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Czy jest możliwość... To znaczy... Uch... - Dziewczyna zastanawiała się, jak sformułować pytanie, aby Lily nie domyśliła się o co na prawdę chodzi. - Czy istnieje zaklęcie albo cokolwiek, dzięki czemu można by dostać się do czyjejś głowy? - To nie zabrzmiało dobrze i dziewczyna zdawała sobie z tego sprawę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ruby, zaczynam się obawiać, tego co planujesz zrobić - powiedziała całkiem poważnie Ruda.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nic nie planuję, po prostu... Martwię się o przyjaciółkę, to ona ma problem - skłamała.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - No dobra... Jest takie coś jak Legilimencja, ale tylko bardzo potężni czarodzieje potrafią jej użyć bez przebywania z daną osobą w pokoju. Może są jakieś uroki, nie wiem... Ewentualnie zaklęcie Imperiusa, ale użycie go jest karane Azkabanem. Nic innego aktualnie nie przychodzi mi na myśl. Mogę wiedzieć co się stało? - zaniepokoiła się.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nic poważnego, na prawdę - uśmiechnęła się delikatnie. - Dzięki.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie ma za co... No cóż, to idę. Życzę powodzenia... twojej przyjaciółce - powiedziała i wyszła z sypialni dziewczyn, zostawiając Ruby samą.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Legilimencja? Z tego co wiedziała ciemnowłosa Legilimencja służyła do wydobywania wspomnień, a nie wchodzenia w cudze sny... A Imperius... Czy Syriusz byłby zdolny do rzucenia na nią zaklęcia niewybaczalnego? Zresztą, nie była pewna czy Imperiusem można posługiwać się, gdy druga osoba śpi. Nie, to musiało być coś innego. Mogła jakoś inaczej zadać pytanie Lily, ale jak miała to zrobić, nie mówiąc jej od razu o co chodzi? Może znajdzie coś w bibliotece... Zerknęła na zegarek. Zostały trzy godziny do meczu. Pewnie zdąży poczytać coś na ten temat i spotkać się z Dorianem. Musi zdążyć.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Ruby zeszła na czwarte piętro, do biblioteki. Nie wiedziała dlaczego, zawsze gdy przekraczała próg jej drzwi ogarniał ją błogi spokój. Nawet kiedy zewsząd otaczały ją osoby, których nie cierpiała, jak na przykład Adrianna, to i tak wyczuwała zapach starych książek i to koiło jej wszystkie nerwy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Nie wiedziała od jakiego działu zacząć. Jedyne co przyszło jej na myśl to jakiś sennik, ale co on jej może dać? Zaledwie dowie się, co oznaczał jej sen. Mimo wszystko podeszła do działu z Wróżbiarstwa i sięgnęła po najnowsze wydanie sennika. <i>Sennik dla zaawansowanych</i>. Cóż, nie była jakąś mistrzynią we Wróżbiarstwie, ale jak wysokie trzeba posiadać zdolności, aby przeczytać kilka słów o znaczeniu?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Przeszła obok wszystkich regałów, czytając tytuł każdej książki, aż przeszła do działu Eliksirów. Czy eliksir pomógł Syriuszowi dostać się do jej snu? Wątpiła, bo niby... Głupia! Idiotka! Jak ona mogła wcześniej nawet o tym nie pomyśleć?!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Znalazła <i>Eliksiry i ich najpraktyczniejsze zastosowania</i> i egzemplarz już znalazł się w jej dłoni. Pospiesznym krokiem powędrowała w stronę biurka i jako pierwszy otworzyła<i> Sennik</i>. Jedyne czego się dowiedziała, to że nieco się namęczy, ale osiągnie sukces. To znaczy, że Black w końcu się od niej odczepi? Jej wiedza pogłębiła się też o informację, że ktoś ją przejrzy na wylot, bardziej niż by tego chciała. Ech, co za nonsens. Nigdy nie lubiła Wróżbiarstwa. Zawsze uważała, że to tylko stek bzdur. Że niby ktoś potrafi odczytać przyszłość z gwiazd i ułożenia planet? Idiotyzm. Zamknęła <i>Sennik</i> dosyć brutalnie i otworzyła księgę o eliksirach. Na samym początku natknęła się na spis treści. W oczy rzucił jej się eliksir o numerze dwadzieścia cztery - Eliksir Słodkiego Snu, na stronie 394. Szybko przekartkowała szukając danej strony, niestety nie natknęła się na nią. Szukała kilka razy, a jednak nie było jej tam gdzie być powinna. Było to nowe wydanie książki. Okładka była nowa i zadbana, to samo wewnątrz. Lecz brakowało strony 394. Została wyrwana, choć po wyrwaniu nie było śladu.<i> Halooo, dziewczyno, to Hogwart!</i> Jeżeli Black ją wyrwał, to oczywiste, że chciał "zatuszować" dowód, a odrobina magii na pewno mu w tym pomogła.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Co tak siedzisz tylko z nosem w książkach, hm? - Ruby usłyszała wesoły głos Heliotropy. Nerwowo zamknęła księgę i spojrzała na przyjaciółkę. - Sennik? - zielonowłosa chwyciła w dłoń lekturę i przyjrzała się jej. - Od kiedy interesujesz się Wróżbiarstwem?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - No wiesz, nigdy nie zaszkodzi się poduczyć...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Łżesz - stwierdziła Heli mrużąc oczy. - Śniło ci się coś strasznego, czy jak?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Dziewczyna nie miała pojęcia jak blisko prawdy jest. Ruby stanęła przed poważną decyzją, powiedzieć przyjaciółce o śnie czy nie? Z jednej strony brunetka miała coraz większą pewność, że Syriusz wykorzystał Eliksir Słodkiego Snu choć nie miała na to twardych dowodów. Owszem, kilka dni temu wykonywali ten eliksir na lekcji, a Syriusz pomógł Ruby się pozbierać po lekcji, więc z łatwością mógł zabrać trochę mikstury dla siebie. Owszem, strona o właśnie tym wywarze została wyrwana, ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Jeżeli wyjdzie na idiotkę i okaże się, że to tylko wymysł jej chorej wyobraźni, już na zawsze pozostanie dziewczyną, która śniła o Blacku. Nawet jeżeli o tym będzie wiedziała tylko ona. Mimo wszystko, zawsze chyba lepiej zaczerpnąć drugiej opinii, prawda?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Prawdziwy koszmar - mruknęła i oparła się ciężko plecami o krzesło, na którym siedziała. - Piśniesz o tym komuś słówko, a już nie żyjesz - zagroziła Ruby poważnym tonem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Przecież wiesz, że możesz mi zaufać - powiedziała niby oburzona Heli, ale obie wiedziały, że czasami zielona ma za długi język.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Śnił mi się Black. I nie leżał on sobie na łące i nie wąchał kwiatków, tylko... Byliśmy w bibliotece i całowaliśmy się - wydusiła z siebie, czuła się zażenowana. Przyjaciółka rozchyliła delikatnie wargi w geście zdziwienia. - To znaczy, on mnie całował - sprostowała.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Wiedziałam, że on ci się podoba! - pisnęła podekscytowana, jakby zapomniała, że jest w miejscu, gdzie powinna siedzieć cicho.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Właśnie w tym rzecz, że w ogóle mi się nie podoba! - szepnęła. - To tylko arogancki dupek, zbyt zapatrzony w siebie. Nie wytrzymałabym z nim nawet sekundy w związku! I właśnie dlatego myślę, że nie przyśnił mi się przypadkowo.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Oczywiście, że nieprzypadkowo. Syriusz cię pociąga, to nawet logiczne. No bo, kogo on nie pociąga? - parsknęła śmiechem Modliszka.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Mnie! Nie słuchasz...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Okej, może nie tyle co z charakteru, ale z wyglądu jest bardzo pociągający, musisz to przyznać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Dobra, jest przystojny i atrakcyjny, ale nic poza tym. Ale to Huncwot, wiem, że coś zrobił, żeby dostać się do mojej głowy. Po prostu to czuję - powiedziała, ponieważ inaczej potrafiła tego wyjaśnić. Tak mówił jej instynkt, a jemu często ufała. - Idę to odłożyć, poczekasz? - Ruby wstała z krzesła.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Daj Sennik, to go odłożę - zaproponowała swoją pomoc, którą Gryfonka chętnie przyjęła.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Przycisnęła do piersi egzemplarz o eliksirach i ruszyła w stronę odpowiednich regałów. Stanęła na palcach stóp, chcąc odłożyć książkę tam gdzie była, ale zwyczajnie tam nie sięgała. Wyciągnięcie jej było znacznie łatwiejsze. Z ciekawości sprawdziła, czy jest może drugi egzemplarz, jednak bez powodzenia.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Potrzebujesz pomocy? - usłyszała znajomy głos.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Czy wyglądam jakbym jej potrzebowała? - odpowiedziała szorstko pytaniem na pytanie. Jednak już jej dłoni dotknęła druga i wyjęła książkę z jej rąk. Syriusz odstawił ją na miejsce bez najmniejszych problemów. Jeszcze nie opuścił ramienia, a Ruby odwróciła się chcąc odejść, jednak stanęła z nim twarzą w twarz. Ale brunetka nie patrzyła na niego. Z jakiegoś powodu nie mogła się do tego zmusić. - Dzięki - mruknęła i odwróciła się na pięcie, lecz Syriusz złapał ją za lewy nadgarstek i odwrócił z powrotem w swoją stronę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ruby, co się dzieje? - zapytał cicho, niemal szeptem. - Jedyne co dziś słyszę z twoich ust, to jakieś szorstkie uwagi na mój temat, unikasz mojego spojrzenia... nawet teraz błądzisz gdzieś wzrokiem, byle na mnie nie patrzeć. Co się stało?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Myślę, że dobrze wiesz co się stało - odpowiedziała i wreszcie spojrzała w te ciemne tęczówki. Poczuła się słabo, jakby uginały jej się kolana. Nie chodziło o jakieś zauroczenie Blackiem, nie, skądże. Ale właśnie zrozumiała, że stoją dokładnie w tym samym miejscu, w którym stali we śnie. Dokładnie tutaj. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie, nie wiem i mogłabyś mi wytłumaczyć - kiedy Ruby znów opuściła wzrok, Syriusz ujął jej podbródek i zmusił by na niego patrzyła.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Naprawdę nie wiedział czy może tak dobrze udawał? Ona z pewnością nie powie o co chodzi, wyjdzie na kompletną idiotkę, jeśli to okaże się nieprawdą. W końcu to Huncwot, nie można mu ufać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Syriusz, puść mnie - rozkazała próbując wyciągnąć rękę z jego uścisku.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Przestań się szarpać i powiedz w czym problem, bo to dręczy mnie cały dzień...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie, nie przestanę się szarpać, bo tym razem mogę się ruszyć...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ignorujesz mnie i zdajesz się nie widzieć tego jak się staram, żeby choć zwrócić twoją uwagę. Ruby, lubię cię, nawet bardzo i widzę, że chociaż trochę ty lubisz mnie. Musisz mnie nieustannie odtrącać? Nie możemy zostać przyjaciółmi, a może nawet kimś więcej? - w jego głosie słychać było... nadzieję. Namiętność i sympatię. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Problem w tym, Black, że nie tego chce moje serce - szepnęła, a zdziwiony chłopak rozluźnił uścisk, co Ruby wykorzystała i uwolniła się od niego.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Pomiędzy regałami spostrzegła Heliotropę, bacznie im się przyglądającą. Szybkim krokiem Ruby dołączyła do niej i odeszły razem do wyjścia z biblioteki. Cahan nie widziała tego, ale czuła, jak Black uśmiecha się triumfalnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Całowaliście się? - Zapytała Heli zaciekawiona. Zdaniem Ruby czasem powinna powstrzymać się od pytań tego typu. Ale to była Heliotropa Everett, czego tutaj się spodziewać? Zielonowłosa słynęła z nadmiernej ciekawości i ekscytacji. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Oczywiście, że nie - Ruby stanowczo zaprzeczyła i skierowała przyjaciółkę w stronę wyjścia z biblioteki. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Za żadne galeony świata nie pocałowałaby dobrowolnie Blacka, a szczególnie w miejscu publicznym. I to jeszcze w bibliotece! Uważała, że biblioteka to swego rodzaju miejsce święte. Były tam zbiory ich przodków, historie zmiany świata i żeby je takim bezczelnym zachowaniem hańbić? Trzeba okazać trochę szacunku. Ruby zwykle przychodziła do niej odprężyć się, pouczyć, poczytać, pobyć przez chwilę w ciszy i osamotnieniu. A zwłaszcza po to, żeby odpocząć od nieustającego widoku zakochanych par wymieniających się płynami ustrojowymi. Black dla wielu panów z Hogwartu był (o zgrozo!) przykładem. Tak, to prawda i właśnie przez ten fakt traciła wiarę w ludzkość. Jeśli Syriusz całowałby się w bibliotece, niewątpliwie stałoby się to nowym trendem mody i ta świątynia mądrości zmieniłaby się w świątynię ociekającą śliną. Przykre, ale prawdziwe.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Straciła przez niego nie tylko wiarę w ludzkość, ale także w swoją rację. Co prawda znalazła książkę, która mogła popierać jej pomysł, ale... Black nie miał pojęcia o czym ona mówiła i dlaczego wstydziła się chociażby na niego spojrzeć! To świadczyło o tym, że albo nie rozumiał jak ta sytuacja ją przytłaczała albo nie pamięta tego snu albo po prostu go w nim nie było. Ależ to aż za piękny zbieg okoliczności, żeby nie przypisać go Blackowi! Wszystko co jest dziwne i zwykle nienormalne, przypisuje się Huncwotom. Zresztą... Black nie czyta książek, a już na pewno nie takich, więc skąd mógł wiedzieć? I co on, do diabła, robił teraz w bibliotece? Wiedział, że ona tam będzie? Może to zaplanował? Sam Remus twierdził, że jeśli ktoś szukałby Syriusza, to ostatnie miejsce, które powinno się sprawdzić, to właśnie biblioteka.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Ruby zapytała Heliotropę o godzinę, na co odparła, że jest równo dwunasta. Spędziła w bibliotece aż kilka godzin? Niemożliwe.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Przypomniała sobie, że umówiła się przed meczem z Dorianem, a do rozgrywki została zaledwie godzina. Ruby zostawiła przyjaciółkę i pobiegła do pokoju wspólnego, gdzie, jak przeczuwała, czekał Dorian. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - O, jesteś - uśmiechnął się na jej widok, a ona nie mogła się powstrzymać, aby nie odwzajemnić gestu. Tak się składało, że Duluth posiadał jeden z tych uśmiechów, które potrafiły rozjaśnić najciemniejszy pokój. Aż kolana jej się ugięły, dobrze, że stała tuż przy samym krześle i nie było tego aż tak widać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Tak, jestem. Przepraszam, ale zasiedziałam się w bibliotece i straciłam poczucie czasu... - usiadła naprzeciw niego przy małym biurku... Chociaż bardziej pasowało określenie ławka. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Spokojnie, nie musisz mi się tłumaczyć. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Jasne... Więc w czym dokładnie potrzebujesz pomocy? - Zapytała i nachyliła się w jego stronę zerkając do otwartej książki.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - No cóż... Za karę za nie uważanie muszę napisać co powinien robić dobry zielarz i kiedy należy zbierać zioła... A ja się kompletnie na tym nie znam - wyznał.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Hm, to całkiem proste, z samym podręcznikiem dałbyś sobie radę - stwierdziła. - To w tym mam ci pomóc?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Jeśli mogłabyś - znów uśmiechnął się, tym razem prosząco. - No i chciałbym też spędzić z tobą trochę czasu, to chyba nic złego, nie? - uniósł brwi. Ruby zarumieniła się lekko. Nic nie mogła poradzić na to, że była taka nieśmiała!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> W tym samym momencie do pokoju wspólnego weszli Huncwoci. Cała czwórka była rozgadana i głośno się śmiali. Syriusz zerknął tylko na chwilę na brunetkę i pałkarza, ale szybko odwrócił wzrok, gdy chłopak również na niego spojrzał. Potter objął ramieniem Petera, który wyglądał jakby był wniebowzięty, i szeptał mu coś do ucha. Jedynie Remus uśmiechnął się do Ruby i pomachał jej, a dziewczyna odwzajemniła gesty.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - To zaczynamy od czego? Od dobrego zielarza? - zagadnęła Gryfonka.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Obojętnie, może być - odpowiedział i wyciągnął z torby rolkę pergaminu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Więc jak myślisz, co powinien robić dobry zielarz?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - No... Dbać o rośliny chyba - bardziej zapytał niż stwierdził. Ruby kiwnęła twierdząco głową. Zamoczył pióro w atramencie i przeciągnął nim po pergaminie odważnie stawiając litery tworzące słowa. Ciemnowłosa pomyślała, że Dorian ma ładne pismo. A przy dużych literach, robił ciekawe zawijasy. - Dalej, hm... No nie wiem - zaciął się na kilka sekund. - Ostatnio kiedy starałem się napisać to sam, jedyne co mi wyszło, to że zielarz powinien być zielarzem - westchnął, a Ruby zaśmiała się cicho. - Tak bardzo chciałbym być Uzdrowicielem, pomagać ludziom, ale na Zielarstwie w ogóle się nie znam - użalał się nad sobą, choć w jego ustach nie brzmiało to ani trochę żałośnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Otworzenie podręcznika powinno być dobrym początkiem - zaproponowała niezłośliwie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Wiesz co? Walić to, porozmawiajmy o czymś innym - westchnął i spojrzał na Ruby. Oparł się plecami o drewniane oparcie krzesła. - Będziesz na dzisiejszym meczu?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Jasne, nie mogłabym tego opuścić... - odparła, a w tym samym momencie usłyszała świst tuż przy swojej głowie. Wkrótce tuż przed jej twarzą, na ławkę opadł skowronek zrobiony z kartki papieru. Zaćwierkał słodko i rozłożył się z ptaszka w zwykły prostokąt, odsłaniając swoją zawartość. Ruby wzięła kartkę do rąk i przeczytała treść.</span></div>
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;"><i>Duluth to strata czasu</i> </span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: inherit;"><i>S.</i> </span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Odwróciła głowę i napotkała spojrzenie Blacka, który siedział na sofie przy kominku. Nie ulegało wątpliwości, że to on był nadawcą liściku. Uśmiechnął się zalotnie, a Ruby nie spuszczając z niego wzroku podarła papier na drobne kawałeczki i odwróciła się z powrotem do Doriana. </span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Brunet podejrzliwie na nią patrzył. </span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - To nic takiego - mruknęła i zrzuciła śmieci na podłogę, które chwilę później same zniknęły. </span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie wygląda na "nic takiego" - skomentował. - Mogę cię o coś zapytać? - czekał, aż Gryfonka da mu zgodę, którą było kiwnięcie głową i Dorian kontynuował. - Co tak dokładniej jest między tobą a Blackiem? Nie chcę być niemiły czy coś, ale chciałbym wiedzieć, czy nie wtrącam się w coś... ważnego - powiedział. </span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Dlaczego wszyscy wciąż o to pytają? - jęknęła. - Miedzy mną a Syriuszem Blackiem nie ma nic i nigdy nie będzie. </span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - A randka? To znaczy, słyszałem że byliście na randce.</span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - To nie była randka, jedynie koleżeńskie spotkanie. Poza tym, przegrałam z nim zakład i musiałam spełnić obietnicę, którą było SPOTKANIE. Może on ma jakieś większe wyobrażenia o tym wszystkim, ale nic do niego nie czuję i nie będę. Oprócz niechęci. I daję mu to wyraźnie do zrozumienia, ale Black jest chyba jakiś upośledzony i nie odpuszcza. Wystarczająco jasne? - zdała sobie sprawę, że nieco się rozpędziła, ale mimo wszystko nie żałowała. Dorian uśmiechnął się promiennie, jakby był zadowolony z jej odpowiedzi. </span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Jak słońce. Byłbym zbyt napastliwy jeśli zapytam na czym polegał wasz zakład? - zmienił pozycję i oparł się łokciem o ławkę, a głowę podparł dłonią zaciśniętą w pięść. </span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie. Byłam przekonana, że nie wytrzyma dnia bez dręczenia Snape'a, ale myliłam się...</span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Czekaj... Kiedy to było? - zmarszczył brwi. Ruby uniosła wzrok ku górze, starając się sobie przypomnieć, ile czasu już minęło.</span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Założyliśmy się w drugi dzień szkoły.</span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Hm, chyba Black coś pokręcił - stwierdził. - Widziałem tego dnia jak manipulowali Snapem w powietrzu nad jeziorem, prawie wylądował w wodzie. </span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Co... jesteś pewny? - zapytała, a on kiwnął głową i powiedział, że pamięta, iż właśnie tego dnia dostał dodatkową pracę z Zielarstwa.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Ruby skierowała spojrzenie gdzieś za sylwetką Doriana. Nie mogła w to uwierzyć. Choć może to nie jest prawda... Ale dlaczego więc Dorian miałby kłamać? Może chciał wyeliminować Blacka, aby nie mieć rywali podczas podbijania jej serca?<i> Ruby, popadasz w paranoję. Nie każdy chłopak, który z tobą rozmawia, od razu chce z tobą być</i>, pouczyła sama siebie. Ale każdy chłopak chciałby zgarnąć dziewczynę tuż sprzed nosa Blacka. Czy taki właśnie był Dorian?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Brunet odchrząknął.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Chyba powinienem iść przygotować się do meczu - powiedział. - Dzięki za pomoc - dodał, choć wiele mu nie pomogła. - Mam nadzieję, że następnym razem nie będę musiał wykorzystywać nauki, żeby się z tobą spotkać - mruknął jeszcze niepewnie, jakby sam nie wiedział, czy chce żeby Ruby to usłyszała, czy nie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> - Jasne, że nie - uśmiechnęła się do niego. Dorian wstał, zebrał swoje książki i powędrował do swojego dormitorium machając jej na odchodne.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Ruby westchnęła. Wcale nie musiała iść na tę cholerną randkę... Spotkanie! To było spotkanie. I na tę jedną konkretną chwilę, zaufała Syriuszowi, opowiedziała mu kilka chwil przełomowych z jej życia, podczas gdy on nieustannie ją okłamywał, że niby poradził sobie i nie znęcał się nad Severusem. Nie do wiary... Właściwie, do wiary, bo to przecież Syriusz Black, Huncwot! Ogarnęła ją nagła złość. Kłamał w żywe oczy!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"> Wstała i powolnym krokiem szła w stronę swojego dormitorium, kiedy jej wzrok napotkał jakąś starą, grubą książkę. Ruby nie patrzyła na jaki temat jest dana lektura. Po prostu wzięła ją i podeszła do sofy, na której siedzieli Huncwoci. James widział Gryfonkę, ale Syriusz siedział oparty plecami o oparcie i opowiadał jakiś kawał przyjaciołom. Brunetka zamachnęła się chwytając księgę w obie dłonie i z całej siły uderzyła nią Blacka w tył głowy. </span></div>
</div>
</div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-39119762675699372462013-08-22T03:22:00.000-07:002014-11-01T14:20:56.912-07:00Rozdział 5 - Sen na jawie<div class="MsoBodyText">
<i></i><br />
<div class="show">
<i><span style="font-family: inherit; font-size: x-small;">Kilka słów od Devereaux</span></i></div>
<br />
<i></i><br />
<div class="hide">
</div>
<span style="font-size: x-small;">Jestem baaardzo zadowolona z tego rozdziału, macie okazję lepiej poznać Ruby, choć najbardziej podoba mi się końcówka :x Ach, i możecie dodać mnie do swoich kręgów na google+, aby być na bieżąco ze... wszystkim. </span><span style="font-size: x-small;">Jeśli przeczytasz, zostaw komentarz. To motywuje!</span><i></i></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Następny
dzień był o wiele bardziej słoneczny niż poprzedni. Słońce
świeciło tak mocno, jakby jego promienie chciały dostać się do
każdego zakamarku Hogwartu. Niby nadchodziła jesień, ale lato nie
chciało ich opuścić tak szybko. Pogoda bardzo sprzyjała lekcji
zielarstwa, z której właśnie wracała Ruby.</span><br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Cóż za piękny dzień, prawda Cahan? – usłyszała obok siebie
znajomy głos.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Był piękny, dopóki ty się nie zjawiłeś, Black – odparowała.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Tak działam na kobiety. Zamieniam ich piękne dni w najwspanialsze
na świecie – uśmiechnął się pewny siebie i zaszedł jej drogę,
aby ją zatrzymać.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Dobrze wiesz, że chodziło mi o coś całkiem przeciwnego.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Skąd w tobie tyle wrogości, dziewczyno?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
W porządku... - westchnęła. - Co się stało, że nachodzisz mnie
o tak wczesnej godzinie, Syriuszku? – uśmiechnęła się
sztucznie.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nachodzę? Ja to nazywam spędzaniem czasu. Nieważne. Jedziesz do
Hogsmeade w weekend?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Um, jeszcze nie wiem, a co?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Jak to co? Nasza randka, Cahan! Nie mów, że zapomniałaś.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Prawdą
było, że zapomniała. Ten zakład poszedł mu z taką łatwością!
To nieco niesprawiedliwe. Severus ostatnio rzadziej wychodził poza
pokój wspólny Ślizgonów, więc tylko ułatwił to Syriuszowi. Ona
sama widziała Snape’a dwa, czy trzy razy. Wtedy, kiedy pojawił
się przy schodach po eliksirach, dało się zobaczyć bijące się
myśli Blacka. Była pewna, że gdyby Severus zjawiał się częściej,
Black złamałby się. Cholera! Co ją naszło, żeby zakładać się
o takie rzeczy?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
A jak tam twój szlaban? – próbowała zmienić temat z nadzieją,
że kiedy będzie go odkładać Syriusz wreszcie zapomni i da jej
spokój.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Pogadałem wczoraj z McGonagall wywijając się treningiem. Odpuściła
mi. Wiesz co? Ja wygrałem zakład, więc ja decyduję o miejscu.
Hogsmeade, kawiarnia Pani Puddifoot. – Nie odpuszczał.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Zastanowię się – zbyła go i odeszła szybkim, ale pełnym gracją
krokiem.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
To nie była propozycja! – odkrzyknął. Ruby zignorowała to. Miał
zamiar ją zmusić, żeby przyszła? Może i przegrała zakład, ale
nie pozwoli, żeby ktoś mówił jej co ma robić. Zresztą,
Kawiarnia Pani Puddifoot? Przecież to najgorsze miejsce jakie mógł
sobie wymyślić! Tam ponad połowa klientów to zakochani, a ona z
Syriuszem poszłaby najdalej do Gospody pod Świńskim Łbem.
Dlaczego tak bardzo chciał, aby zobaczono ich razem? Oczywiście, że
tam nie pójdzie. Prawda, Black wygrał zakład o randkę, ale kto
powiedział, kiedy ta randka się odbędzie? Pójdzie wtedy, kiedy
będzie jej to odpowiadało... o ile randka z Syriuszem Blackiem
mogła jej kiedykolwiek odpowiadać...</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Podręcznik
od zielarstwa i zeszyt z notatkami wypadł jej z rąk, gdy zderzyła
się ramieniem z innym uczniem.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Przepraszam – usłyszała niesamowicie niski męski głos. Chłopak
ukucnął i pozbierał jej rzeczy szybciej, niż ona się schyliła.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nie szkodzi, to moja wina. – odgarnęła włosy z twarzy i wzięła
od niego swoje książki. – Zamyśliłam się i całkowicie
przestałam uważać... – mruknęła.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
To tak jak ja – uśmiechnął się szeroko odsłaniając równe,
białe zęby. Gdzieś już taki uśmiech widziała... Jego niebieskie
tęczówki lustrowały twarz Ruby, a na pociągłej twarzy pojawiał
się zarost. – Dorian – wyciągnął w jej stronę rękę. No
tak! Dorian, który prawie nie spadł z miotły przez Syriusza.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Ruby – przedstawiła się, choć miała przeczucie, że chłopak
już znał jej imię wcześniej. Uścisnęła jego dłoń. – Jesteś
pałkarzem w drużynie Gryffindoru, prawda? – upewniła się.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Tak... I tak jak wczoraj, tak i dzisiaj twój chłopak chce mnie
zabić wzrokiem – bardzo dyskretnie wskazał głową lewą stronę.
Na błoniach, kilka metrów od nich, stała grupka Huncwotów. Kiedy
Ruby obejrzała się w tamtą stronę, Syriusz obdarował ją
szerokim uśmiechem i mrugnął do niej. – Dobrze, że teraz nie ma
tłuczka – zaśmiał się nerwowo, a Ruby wybuchnęła śmiechem.
Dorian zastanawiał się z czego brunetka się śmieje, bo przecież
nic aż tak zabawnego nie powiedział. Prawda?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Syriusz nie jest moim chłopakiem – zaprzeczyła, gdy już się
trochę uspokoiła. – Za żadne skarby świata! – znów się
zaśmiała.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Muszę przyznać, że nieco mi ulżyło – uniósł brwi, a potem
szybko je opuścił. – Muszę iść na lekcję, Ruby. Miło było
cię poznać – uśmiechnął się.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Przyjemność po mojej stronie – odparła, a Dorian przeszedł
obok.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Miłego dnia – mruknął jeszcze i odszedł. Ruby podążyła w
stronę zamku z uśmiechem na twarzy.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> </span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Dlaczego ona z nim rozmawia? – zapytał przyjaciół zaniepokojony
Syriusz.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Wyluzuj – uspokajał go Remus. – Przecież nic złego nie
robią...</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Zobacz tylko jak się do niej ślini. I te znaczące uśmieszki... Ja
już wiem, co mu chodzi po głowie – mamrotał, jakby nie słyszał
przyjaciela.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
A tobie nie chodzi to samo? – uśmiechnął się złośliwie James.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nie! – zaprzeczył oburzony. – Zamknij się.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Nadeszła
sobota. Przez Syriusza tak bardzo oczekiwany dzień, a przez Ruby tak
bardzo niechciany. Biła się z myślami, czy powinna z nim iść, a
Syriusz bił się z myślami, co dzisiaj założyć. Lily zachęcała
Ruby, aby się z nim spotkała, a James doradzał Syriuszowi jaką
koszulkę ma włożyć na siebie.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Jak myślisz? Przyjdzie? – zapytał Syriusz przyjaciela i przełożył
przez głowę szarą koszulkę z czarnym napisem The Beatles.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Byłaby głupia, gdyby nie przyszła. Dlaczego tak się przejmujesz,
Black? Aż tak ci zależy? – James uniósł wysoko brwi, a Syriusz
spiorunował go wzrokiem. Czy mu zależało? Co za pytanie! Ba,
oczywiście, że tak. Sam nie wiedział dlaczego... Próbował sobie
powtarzać, że to nic wielkiego. Że serce, które mu przyspieszało
za każdym razem, gdy Ruby pojawiała się na horyzoncie, to nic
wielkiego. Że zazdrość, która pojawiała się za każdym razem,
gdy Ruby rozmawiała z kimś, kto nie był Syriuszem, to nic
wielkiego. Może się zauroczył, ale to przecież nic wielkiego.
Prawda? Dziś miał szansę pokazać jej tego drugiego Syriusza, nie
tego, który pomiatał ludźmi, ale tego, który był miły i uroczy.
I chciał się nieco dowiedzieć o Ruby. Ta dziewczyna była dla
niego tajemnicą. Nie wiedział o niej więcej niż wie o przeciętnym
uczniu, którego spotykał na korytarzu Hogwartu. A Remus wcale mu
nie pomagał. Black spojrzał na zegar na ścianie w ich sypialni, a
później ponownie spojrzał w lustro. Wyglądał idealnie. Nie był
narcyzem (czyżby?), ale mógł śmiało przyznać, że wyglądał po
prostu... idealnie. Na twarzy pojawił się już jednodniowy zarost,
ale nie dbał o to, ponieważ to sprawiało, że wyglądał...
jeszcze bardziej idealnie.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">Wybiegł za
przyjaciółmi z dormitorium, prosto do zatłoczonego pokoju
wspólnego. Profesor McGonagall stała na środku i rozkazała
uczniom szóstej klasy ustawić się w kolumny. Syriusz rozejrzał
się po pokoju. Po Ruby nie było ani śladu, bynajmniej on jej nie
widział. Powoli tracił nadzieję.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Ruby! Pospiesz się! – Lily ponagliła współlokatorkę, z którą
była coraz bliżej. Pozostałe dwie już wyszły do pokoju
wspólnego.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Mówiłam ci, że nie idę – powiedziała spokojnym głosem i
usiadła na brzegu łóżka.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nakopię ci zaraz w tyłek! Normalnie nie nalegałabym aż tak, ale
miej trochę godności! Przegrałaś zakład, teraz trzeba chociaż
dotrzymać obietnicy – powiedziała tonem tak rzeczowym, że Ruby
nieco się przeraziła. I miała taki poważny wzrok...</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Jeśli ja pójdę na randkę z Syriuszem, czy ty pójdziesz na randkę
z Jamesem? – Ruby spojrzała na nią chytrze.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nie! Stawiasz mi ultimatum? – zapytała, a Ruby pokiwała
twierdząco głową. – To nie fair. Wiesz, jakie mam stosunku z
Jamesem. To całkiem inna sprawa.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Cóż, moje stosunki z Syriuszem wcale nie są lepsze.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Uch, jak sobie chcesz. Zostań tutaj, czytaj książki, poucz się,
zamiast spędzić czas w świetnym towarzystwie – parsknęła
rudowłosa i wyszła z dormitorium.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Podpuszczała
ją. Ruby zdziwiły słowa Lily. Od kiedy tak bardzo nalega na
spotkanie z Huncwotami? Już dzień wcześniej zdziwiła się tym, że
zastała Lily na treningu Quidditcha (a Evans przecież nienawidzi
tej gry), a teraz to? Coś się w niej zmieniło.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Lily
specjalnie użyła takich słów. W duchu wierzyła, że Ruby pojawi
się w Hogsmeade, ale ciemnowłosa nie miała takiego zamiaru.
Chwyciła pierwszą lepszą książkę i pogrążyła się w
lekturze.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> McGonagall
policzyła uczniów i ruszyli w kolumnie w stronę Hogsmeade. Syriusz
wciąż gorączkowo przeczesywał wzrokiem twarze Gryfonów idących
do wioski, ale w dalszym ciągu nie widział tam Ruby. Dojście do
Hogsmeade zajęło im około dziesięciu minut.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Przyjdzie – powiedział James i poklepał Syriusza po ramieniu. –
Nawet jeśli nie, to milion innych lasek z chęcią ci potowarzyszy –
uśmiechnął się. Poczochrał włosy w charakterystyczny dla siebie
sposób i odszedł z resztą Huncwotów. Syriusz podążył w stronę
Kawiarni Pani Puddifoot. Kilka dziewczyn się do niego doczepiło,
ale on je ignorował lub spławiał.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Wszedł
do pomieszczenia. Wnętrze kawiarni było utrzymywane w barwach
brązowo-różowych. Gdzieniegdzie można było ujrzeć kolor
czerwony. Pomieszczenie wypełniało dziesięć kwadratowych,
czarnych stolików, po dwa miejsca przy każdym. Były tam także dwa
prostokątne stoły, po cztery miejsca. Przy jednym z tych większych
stolików w kącie, siedział Syriusz. Sam. Do Hogsmeade przyjechali
już dobre dziesięć minut temu, jak długo może zająć dojście
do kawiarni? Da jej czas. Przecież nie ustalili dokładnej godziny,
więc miała prawo się spóźnić... O ile na nieustaloną godzinę
można się spóźnić. Gorzej jeżeli miał czekać godzinami, ale
przynajmniej poczekałby.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Podeszła
do niego kelnerka, Mathilda. Zauważył, że wszystkie stoliki w
obrębie Syriusza zostały zajęte przez jego rozchichotane fanki.
Westchnął. Dlaczego one nie mogą mu dać spokoju?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Życzysz sobie czegoś, kochaniutki? – zapytała Mathilda. Ta
przynajmniej go nie podrywała. Nie była brzydka, ale piękna też
nie. Na twarz wstąpiły już zmarszczki, krótkie blond włosy
związała w kucyk, a na sobie nosiła firmowy uniform. Biała
koszula, spódnica do połowy uda i fartuszek z logiem kawiarni.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nie, jeszcze nie – uśmiechnął się uprzejmie.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Czekasz na kogoś? – dopytywała z czystej ciekawości. Bo co taki
przystojny chłopak mógł robić sam w „kawiarni dla zakochanych”?
Na oko Syriusza, miała około trzydziestu lat i męża, wnioskując
po obrączce na palcu.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Tak – odparł szczerze.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Więc przyjdę, kiedy ona przyjdzie... albo on – mrugnęła do
niego i odeszła za ladę. A on czekał. I czekał. Spławił kilka
chętnych dziewczyn. James miał rację, chociaż w tym jednym –
przynajmniej inne dziewczyny chciały mu towarzyszyć. Wciąż
odwracał się w stronę drzwi i wlepiał w nie swoje spojrzenie.
Pomyślał, że mógł usiąść twarzą do nich, bez ciągłego
odwracania głowy. Było już pół godziny po
trzynastej. <i>Cholera,</i> pomyślał.
Dlaczego ona zgrywa taką niedostępną? Uwaga, Syriusz Black został
wystawiony po raz pierwszy w życiu! Nie wiedział, że aż tak to
boli. Pomyślał, jak musiały czuć się te dziewczyny, z którymi
się kiedyś umówił i się nie zjawił. Czekał już godzinę, nie
widział Ruby gdy wychodzili z Hogwartu i nie widział jej nawet za
szybą. Jakie było prawdopodobieństwo, że przyjdzie? Tylko głupi
uwierzyłby w to, choć i on na początku wierzył... Czy to czyniło
go głupim?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Podniósł
się z miękkiej sofy, kanapy, czy jak to nazwać i poprawił
koszulkę, która nieco osunęła mu się i odsłaniała kawałek
brzucha. Zrobił krok z stronę drzwi i zawahał się. A co jeśli
wyjdzie, a ona przyjdzie i pomyśli, że to on wystawił ją? Wziął
głęboki oddech. Jego serce znów zabiło dwukrotnie szybciej, ciało
przeszedł nerwowy dreszcz, a do nozdrzy dotarł delikatny zapach
perfum. Uniósł wzrok. Ruby szła w jego stronę. Ciemne włosy
falowały jej nieco pod wpływem powiewu powietrza, usta były
pomalowane czerwoną szminką, zrobiła jeszcze cienką kreskę
eyelinerem na powiekach. Na sobie miała czerwoną, zapiętą pod
samą szyję koszulę i białe spodnie. Wyglądała idealnie. Idealny
chłopak z idealną dziewczyną.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Wybierasz się gdzieś? – zapytała, gdy zobaczyła, że Syriusz
wstał od stolika. Wszystkie spojrzenia przeniosły się na nich. A
Syriusz patrzył na nią z nieukrywanym zdziwieniem.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nie – odparł krótko. Usiadł z powrotem do stolika, a naprzeciw
niego usiadła Ruby. Z jego twarzy nie schodził uśmiech. –
Myślałem, że nie przyjdziesz.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Ja też tak myślałam... Sama jeszcze nie wiem, co ja tutaj robię –
powiedziała szczerze.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nie widziałem cię, kiedy wychodziliśmy z zamku – zmarszczył
brwi.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Bo nie wychodziłam razem z wami – uśmiechnęła się tajemniczo.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Więc... jak? – zapytał, ale sekundę później do niego dotarło.
– Jednooka – powiedział zafascynowany. – Skąd wiedziałaś,
jakie użyć zaklęcie?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Wypowiedziałeś połowę formuły, łatwo było się domyślić –
odgarnęła włosy. Podeszła do nich Mathilda, dyskretnie
uśmiechając się do Syriusza. Jej uśmiech mówił
„wierzyłam-że-przyjdzie” i „warto-było-czekać”. Zebrała
od nich zamówienie na dwie kawy z karmelem, a po chwili kelnerka
wróciła z dwoma filiżankami i dwoma kawałkami ciasta. Na koszt
firmy.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Więc...? – zaczęła Ruby powoli mieszając swoją kawę. O czym
mieli rozmawiać? Ruby nie przychodził żaden temat na myśl, oprócz
pogody.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Ruby, szczerze ci powiem, że jesteś dla mnie tajemnicą. –
Powiedział bez owijania w bawełnę. Tą „randką” chciał się
czegoś więcej o niej dowiedzieć i nie skrywał tego.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Tajemnice trzeba odkrywać cierpliwie – rzekła. Syriusz się tego
nie spodziewał. Ale czego miał oczekiwać? Że zada jej pytania, a
ona posłusznie na nie wszystkie odpowie? Że opowie mu historię
swojego życia?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Po dniu spędzonym z tobą, zasypiam rozmyślając nad niektórymi
słowami, bo wiem że w jakiś sposób łączą się z twoją
przeszłością, ale... Tak niewiele o tobie wiem, Ruby.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
A co chciałbyś wiedzieć? – zapytała. Małym widelczykiem
odkroiła kawałek jabłecznika, a ten zaraz powędrował do jej ust.
Syriusz upił łyk kawy.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Na przykład, dlaczego nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Spotkaliśmy się, ale najwyraźniej tego nie pamiętasz.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Ale dlaczego?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Och, to proste. Bo jesteś dupkiem, Syriuszu Black – powiedziała
całkiem poważnie i szczerze. Oczekiwał od niej, że powie mu swoją
całą, bolesną historię życia? A więc niech tak będzie, o ile w
ten sposób się go pozbędzie. Syriusz otwierał usta, aby coś
powiedzieć, ale Ruby mu przerwała. – Nie rozumiesz? Więc ci
wytłumaczę. Twój umysł jest zaprogramowany tak, żeby zauważać
rzeczy piękne. Dlatego nigdy mnie nie zauważyłeś. Bo kiedyś nie
wyglądałam tak jak dzisiaj. Proste i logiczne.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>Słońce
spowiło cały dziedziniec szkoły. Ruby ubrana w szkolny mundurek
wracała właśnie z biblioteki z sześcioma książkami. Chciała
usiąść na najbliższej ławce, kiedy usłyszała za swoimi plecami
głupi rechot. Przyzwyczaiła się. Szła dalej i była już
tak blisko celu, gdy ktoś powiedział:</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>-
Hej, Rogaczu. Może zapoznamy ze sobą tę dwójkę? – był to nie
kto inny jak Syriusz Black. Zwracał się do Pottera, a ten
najwyraźniej uznał propozycję przyjaciela za dobry pomysł i
wyciągnęli swoje różdżki. – </i>Defodio – <i>mruknęli,
ale różdżki mieli skierowane w różne strony. Spod nóg Ruby ubył
kawałek chodnika, a zamiast niego zrobiła się duża dziura. Chcąc
utrzymać równowagę zrobiła nieśmiały krok do przodu, ale
natrafiła na krawędź ubytku i upadła do tyłu. Książki
rozsypały się dookoła, a tuż na jej nogi opadł Severus Snape.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>-
Cahan, nie masz już siły dźwigać swojego ciężaru? – zakpiła
jakaś dziewczyna, a w oczach Ruby zebrały się łzy.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Syriusz
nie rozumiał do końca, dlaczego Ruby o tym mówi, ale czasami jej
głos drżał, więc pomyślał, że to dla niej było naprawdę
ciężkie. Po chwili zrozumiał i przypomniał sobie ową sytuację.
Czy naprawdę był taki powierzchowny? Nie dostrzegał jej, ponieważ
była otyła? </span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Dziwne, że tego nie pamiętasz, bo to właśnie wtedy moje życie
zmieniło się w piekło. – Powiedziała, a Syriusz siedział bez
ruchu. Jak mógł jej coś takiego zrobić? Teraz mówiła o tym
spokojnie, a w jej zielonych oczach nawet nie zalśniła łza. Co się
stało, to się nie odstanie. Poradziła sobie już z mówieniem o
przeszłości... jakże bolesnej przeszłości...</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Przepraszam – szepnął, ale teraz nie patrzył jej w oczy, ale
wpatrywał się w jeden punkt na podłodze. Zrozumiał, dlaczego miał
wrażenie, że kiedyś spotkał Ruby, ale jej nie pamiętał. Czuł
się jak dupek. Zrozumiał, co oznaczało przezwisko „Obfita
Cahan”. Chciał zapytać jak stała się... taka szczupła, ale
pomyślał, że to nieodpowiednie pytanie.Ruby znów zaczęła mówić.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>Zniewalająco
piękna blondynka szła, wyznaczoną przez kamienną posadzkę,
ścieżką. Od domu dzieliło ją zaledwie kilkadziesiąt metrów,
gdy chłód ogarnął jej ciało. Naomi rozejrzała się nieco
spanikowana i przyspieszyła kroku. Był środek lata i zaledwie
kilka minut po północy, lecz ten chłód mógł zmrozić kości.
Skrzyżowała ręce na piersi i pochyliła głowę. Jej stopy
otoczyła ciemna chmura, jakby mgła. Uniosła wzrok i zatrzymała
się przerażona. Otaczało ją czterech śmierciożerców. Tego się
obawiała. Kilka miesięcy po ukończeniu Hogwartu bała się, że
taką mądrą i sprytną Ślizgonkę jak ona, będą chcieli mieć w
swoim gronie. No i była czystej krwi. Voldemort pragnął takich
ludzi przy sobie.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>-
Witaj, śliczna – przemówił szorstkim głosem jeden z
nich. Miał długie, brązowe włosy, przerażająco zimne niebieskie
oczy i około dwudziestu pięciu lat.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>-
Czego chcecie? – zapytała. Naomi Cahan zdecydowanie nie należała
do ludzi, którzy milczą w sytuacji zagrożenia. Zagra na czas, może
coś dobrego się stanie...</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>-
Och, co za głupie pytanie. Ciebie, kochaniutka – odezwała się
ciemnowłosa kobieta. Na twarzy miała wymalowany szaleńczy uśmiech.
Przed Naomi stała Bellatrix Black.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>-
Czarny Pan nam zlecił zwerbowanie cię do naszej armii – odparł
twardo trzeci głos, ale tego mówcy twarzy nie widziała, bowiem
pogasły wszystkie latarnie, a stał on w pewnej odległości. –
Wiedz, że masz wybór. Dołączyć do nas lub zginąć. Wybierz
mądrze.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>Nigdy
nie popierała Voldemorta. Jego przekonania były chore. Ale bała
się, że skrzywdzą jej rodzinę. A co z jej młodszą siostrą?
Zechcą zwerbować ją teraz, czy kiedy ukończy Hogwart? A jej
ojciec? Przecież on też był w Slytherinie! Na Merlina, a co z jej
matką? Przecież ona jest półkrwi! Co się stanie jeśli do nich
dołączy pod warunkiem, że zostawią jej rodzinę w spokoju? Czy
rzeczywiście tak będzie, czy przyjdą po nich w innym czasie? </i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>-
Nigdy do was nie dołączę. Wiem, że przegracie w tej bitwie, o
cokolwiek tam walczycie. Nie rozumiem waszych idiotycznych przekonań
i nie mam zamiaru pomagać wam w czymkolwiek.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>-
Zła odpowiedź – szepnęła jej do ucha Bellatrix, a przez ciało
Naomi przeszły dreszcze. Blondynka sięgnęła do kieszeni spodni po
różdżkę, ale śmierciożercy byli szybsi. Zielona strużka
światła pomknęła ku Naomi Cahan.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Rankiem przysłali sowę. Do jej nogi nie był przywiązany żaden
list, ale fiolka. Fiolka ze wspomnieniem jednego ze śmierciożerców.
To było ostrzeżenie, że nas też spotka kiedyś taki los –
dokończyła opowiadać. Interesowała go jeszcze jedna rzecz:
jak poznała Remusa? I o to także zapytał.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nie wiem, czy Remus się nie urazi, że o tym powiem.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nie pisnę mu ani słowa.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Niech więc to będzie twój test na zaufanie. Można się domyślić,
miałam depresję po śmierci siostry. Oddychałam, ale tak naprawdę
nie żyłam. Wy to tylko pogorszyliście. Nie jadłam, prawie nie
ruszałam się z łóżka. Rodzice wysłali mnie na jakiś obóz dla
czarodziei z problemami... Tam poznałam Remusa. Wiele mi pomógł,
nie wiem, czy gdyby nie on, siedziałbym tu dzisiaj – przyznała.
Nie miała zamiaru mówić mu swojej historii życia, a jednak nie
mogła powstrzymać od wyznania mu wszystkiego. Za długo trzymała
to w sobie. Nie miała z kim o tym wszystkim porozmawiać. No,
oczywiście był Remus, ale on i tak za dużo się o tym nasłuchał.
Nie wiedziała, czy mogła ufać Blackowi. Prawdopodobnie nie, a
jednak opowiedziała mu o swojej siostrze, o depresji i reszcie
przykrej przeszłości. Syriusz chciał usiąść obok niej i ją
przytulić, ale się rozmyślił. Wiedział, że Ruby nie
potrzebowała pocieszenia. Może kiedyś, ale nie dziś. Dziś była
twardą kobietą. Syriusz odchrząknął. Opowiedział jakiś żart i
skierował ich rozmowę na właściwy tor. Tor bez smutków i duchów
przeszłości. Nie obchodziło go, jaka była wcześniej. Chciał ją
tylko lepiej poznać.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> James,
Remus i Peter siedzieli w pubie Pod Trzema Miotłami. Popijali
kremowe piwo i żartowali, jak na Huncwotów przystało. W końcu ich
rozmowa zeszła na temat Syriusza i Ruby.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nie jesteś zazdrosny? – zapytał James kierując swoje pytanie do
Remusa.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
O co? – Lupin zmarszczył brwi, ponieważ naprawdę nie wiedział,
o czym mówił jego przyjaciel. – O Ruby? Nie, oczywiście, że
nie. Tylko się przyjaźnimy.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Miałem raczej na myśli Syriusza – zarechotał złośliwie James,
a Peter mu zawtórował.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Zaraz ci przywalę w twarz – powiedział Lunatyk, ale on sam ledwo
powstrzymywał śmiech. Remus i Syriusz byli ze sobą blisko,
oczywiście, ale tylko jako przyjaciele. Syriusz zawsze był dla
niego wsparciem i często w takich momentach Remus potrzebował
uścisku. Więc przytulali się od czasu do czasu. Nawet na
niektórych zdjęciach Black całuje policzek Remusa, ale to tylko
przyjacielskie żarty. Niestety czasem byli oni obiektami żartów
przyjaciół, ale nie robili z tego afery. Kiedyś jakiś obcy
chłopak skomentował stosunki Syriusza i Remusa, ale wtedy Łapa
wstał i głośno oznajmił:</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Tak! Kocham mojego Luniaczka!</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Do
dziś się z tego śmieją.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Ciekawe co robią teraz... – zagadnął Peter znad kufla.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Pewnie już miziają się gdzieś w kącie kawiarni – wzruszył
ramionami James.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nie, szczerze wątpię. Ruby taka nie jest – mruknął Lupin.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Luniaczku, nie wiesz co może zrobić magia Blacka – zaśmiał się
Rogacz.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Dlaczego nazywają cię Łapą? – zapytała po chwili ciszy Ruby.
Syriusz uniósł swoje ciemne oczy na jej twarz. Co miał
odpowiedzieć? Miał jej zdradzić ich największy sekret? Może
kiedyś, ale jeszcze nie dziś. – Och, no wiesz co? Opowiedziałam
ci tyle rzeczy z mojego życia, a ty nie możesz mi powiedzieć tej
jednej? – dopytywała, gdy ten milczał.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Ja... bardzo lubię psy. Mój patronus to pies – powiedział
szczerze. Jego patronus to naprawdę pies. Rzecz w tym, że nie
dlatego mówili na niego Łapa.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Naprawdę? Więc James bardzo lubi rogacze, a Peter... Glizdogony? Co
to w ogóle znaczy?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Spostrzegawcza jesteś – przyznał uśmiechając się. – Ale o
Lupina nie zapytałaś, a to chyba znaczy, że wiesz skąd wzięła
się jego ksywka...</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Spostrzegawczy jesteś – mruknęła, ale nie uśmiechnęła się.
Wciąż żałowała, że wyznała mu całą prawdę o sobie, i nawet
nie zażądała nic w zamian. Jaka głupia była! – Wiem o jego...
problemie.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Powiedział ci? Nam powiedział dopiero po dwóch latach znajomości!
Ba, nawet nam nie powiedział, sami musieliśmy się domyślać! –
oburzył się. – O czym jeszcze wiesz?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Boisz się – podsumowała i uśmiechnęła się chytrze. – To
znaczy, że coś ukrywasz i boisz się, że ja znam twoją tajemnicę.
Ale czy to prawda, zachowam to dla siebie – stwierdziła. Syriusz
nachylił się nad stołem i oparł się o niego łokciami.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nic nie wiesz – odparł patrząc jej w oczy, ale w jego głosie
dało się wyczuć nutkę niepewności. Ruby przybrała podobną pozę
do Blacka, tak, że ich twarze dzieliło kilka centymetrów.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Czyżby? – przez długą chwilę patrzyli sobie w oczy i to Black
zmienił kierunek spojrzenia jako pierwszy. Ruby odchrząknęła i
spojrzała na zegarek na brązowej ścianie kawiarni. – Cóż,
koniec randki, Black. – Powiedziała i wstała z miejsca.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Czyli to jednak randka - uśmiechnął się, ale szybko jego uśmiech
zanikł, gdy Ruby posłała mu groźne spojrzenie. - Zresztą, to ja
cię zaprosiłem i chyba ja powinienem oznajmiać jej koniec –
zmarszczył brwi, ale Ruby już go nie słuchała. Musiała być w
Hogwarcie szybciej od McGonagall i grupy szóstoklasistów. Szybciej
od Lily i swoich współlokatorek.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Wybiegła
z kawiarni Pani Puddifoot i szybko powędrowała w stronę Miodowego
Królestwa. Pracował tam niemiły, starszy pan o siwej głowie i
nieco młodsza, miła kobieta, która ze zrozumieniem wpuściła Ruby
do piwnicy lokalu. Wydaje się, że wie dokąd prowadzi przejście z
piwnicy Królestwa i nie ma nic przeciwko, kiedy pojawiają się u
niej coraz to nowi uczniowie. Ruby przeszła przez dziurę w podłodze
Miodowego Królestwa, pożegnała się z pracownicą i skoczyła z
drabiny na ziemię. Tunel był ciemny i wilgotny. Musiała się
schylać, żeby nie uderzyć głową o sufit. Dalej korytarz
powiększał się, a dziewczyna mogła wyprostować plecy. Gdy doszła
do końca drogi, napotkała dwa małe schodki. Wyciągnęła różdżkę,
wypowiedziała zaklęcie <i>Dissendium</i> i
wyskoczyła z garbu posągu Wiedźmy na korytarz na trzecim piętrze.
Przejście zamknęło się samo.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Ruby
rozejrzała się po korytarzu, czy nikt jej nie widział, ale wszyscy
uczniowie byli teraz w Hogsmeade. Poprawiła koszulę i ruszyła
przed siebie do dormitorium dziewczyn.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Wnykopieńki – powiedziała hasło stojąc przed Grubą Damą.
Portret otworzył się, a ona przelazła przez dziurę w ścianie. W
pokoju wspólnym były tylko dwie nieznajome jej osoby... ale one na
pewno znały Ruby, bo już coś o niej szeptały. Zignorowała je i
poszła do sypialni. Położyła się na łóżku, tak jak leżała,
przed wyjściem do Hogsmeade. Usłyszała hałas dochodzący z pokoju
wspólnego, gwar. Wrócili. Ruby chwyciła jakąś książkę i
otworzyła ją na przypadkowej stronie. Na jej kolanach wylądował
kawałek pergaminu... List od rodziców! Dostała go cztery dni temu
i jeszcze im nie odpisała! Zerwała się z łóżka i chwyciła
czysty kawałek papieru i pióro.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"><i>Mamo
i tato,</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"><i>u mnie
wszystko w jak najlepszym porządku</i>.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">Ale czy na
pewno?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"><i>Przepraszam,
że nie odpisywałam, ale...</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;">Ale co? Ale
spędzała czas z Syriuszem Blackiem i nie mogła odpisać?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"><i>...mamy
teraz nawał pracy domowej. Wiecie, za rok egzaminy, a już teraz
trzeba powoli się uczyć. Pozdrówcie babcię i nie martwcie się.
Jeśli coś się będzie działo, dam Wam znać. Kocham Was.</i></span></div>
<div align="RIGHT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"><i>Ruby</i></span></div>
<div align="RIGHT" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Wzięła
kartkę w dłoń i chciała wyjść z dormitorium, ale drzwi
otworzyły się pierwsze i przeszła przez nie Lily.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Co tam? Jakie przygody cię spotkały w tym szalonym dormitorium? –
zironizowała. Lily miała jej za złe, że rzekomo nie poszła na
spotkanie z Syriuszem? Ruby wzruszyła ramionami, odparła, że się
spieszy i pobiegła do sowiarni. Weszła do zachodniej wieży i
wstąpiła do pomieszczenia z ptakami.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Sowy
pohukiwały znudzone. Siedziały na swoich miejscach w
wyszczerbionych w ścianie „klatkach”, ale nie wszystkie sowy
były obecne. Podleciała do niej piękna płomykówka biało-brązowa.
Ruby chwyciła jeden ze sznurków na kamiennym parapecie i
przywiązała list do nóżki sowy. Płomykówka odleciała w dal z
wdziękiem. Ruby westchnęła i wyszła z wieży, a sowy odprowadziły
ją wzrokiem do samych drzwi.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Na Merlina! – krzyknęła, kiedy zobaczyła znajome zielone włosy.
Postać odwróciła się twarzą do Ruby i obie pobiegły do siebie z
uśmiechem.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Szukałam cię – powiedziała zielonowłosa, wciąż przytulając
mocno Ruby. Była to Puchonka, Heliotropa Everett. I przyjaciółka
Ruby.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nie miałam pojęcia, że dzisiaj przyjeżdżasz! Dlaczego nic mi nie
powiedziałaś? – zapytała oburzona Ruby, gdy oderwały się od
siebie. Heli była ładną dziewczyną. Miała delikatne rysy twarzy,
pełne usta i brązowe oczy. No i zielone włosy, ale każdy się już
do nich przyzwyczaił.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Sama nie wiedziałam kiedy wrócę. Jejku, ale się zmieniłaś –
powiedziała zdziwiona i zmierzyła wzrokiem brunetkę. – A jak się
trzymasz? – jej ton złagodniał. Ruby tego nienawidziła. Nie
chciała litości, ani współczucia. To nie pomagało jej trzymać
się w kupie.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Dobrze... Całkiem dobrze. A jak tam w Paryżu? – zmieniła temat.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Och, muszę ci tyle opowiedzieć! – krzyknęła podekscytowana,
chwyciła Ruby pod ramię i ruszyły przed siebie, bez konkretnego
celu. – Musisz poznać Pietro! Jest taki cudowny!</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Kim jest Pietro?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Jeśli przyjedziesz do mnie na święta, na pewno go poznasz!
Spotkaliśmy się w Paryżu... i myślę, że się w nim zakochałam
– wyznała. – Spójrz! – wystawiła rękę tuż przed twarz
Ruby. Na palcu u prawej dłoni lśnił srebrny pierścionek ze
szmaragdowym małym brylantem. Był piękny.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Oświadczył ci się? – zapytała Ruby z uśmiechem.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
No cóż... Nie, ale to jego pamiątka rodzinna. Skoro mi ją dał,
to chyba coś znaczy, nie? Mówił mi, że mnie kocha, ale mówił
także, że ja nie muszę się spieszyć z mówieniem mu tego
samego... On jest taki idealny, Ruby! – pisnęła podekscytowana. –
Nie śpieszy się z naszym związkiem i nie jest taki jak inni
faceci... Jest rok starszy, niedawno skończył jakąś francuską
szkołę dla czarodziei, ale nie umiem wypowiedzieć jej nazwy.
Mieliśmy taką wspaniałą randkę... – zaczęła opowiadać. W
opisie tego jakże czarującego spotkania był aż nadmiar słów:
wspaniały, idealny, świetny, znakomity, doskonały i tym podobne.
Ruby ciszyła się, że jej najlepsza – i jedyna – przyjaciółka
jest szczęśliwa i życzyła tej parze powodzenia. W końcu
stwierdziły, że usiądą na błoniach, więc tam się skierowały.
– A wiesz co jest jeszcze lepsze? – zapytała Heli, ale nie
czekała na odpowiedź. – Że Pietro ma bardzo dobrego przyjaciela.
Dużo mi o nim opowiadał i mówił o nim tyle dobrych słów, że
sama nie mogłam uwierzyć! Ale poznałam go kilka tygodni temu i
wiesz co? Jest idealny dla ciebie! – krzyknęła. – Jest
przystojny, miły i totalnie mądry! – Ruby parsknęła śmiechem
na określenie „totalnie mądry”. Czy Heliotropa próbowała ją
zeswatać? Och, tak. Próbowała i to jeszcze jak. – Wygląda jak
anioł i nawet nazywa się Gabriel.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Czy to nie ten co zapładniał ludzi? – usłyszały trzeci
szyderczy głos.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Zwiastował narodziny, jeśli już... – mruknęła Heli, nie do
końca wiedząc do kogo mówi. A później uniosła wzrok na mówcę
i od razu go poznała. A raczej ich. Bo Ruby nawet nie musiała
patrzeć, żeby wiedzieć kto wtrącił się do rozmowy. Natknęły
się na Huncwotów. Nie wszystkich, trójkę z nich. Brakowało
Petera.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Potter
przeczesał włosy palcami, a na nosie miał prostokątne okulary
kontaktowe. Black stał oparty o ścianę w skórzanej kurtce
zapiętej do połowy, z rękoma w kieszeni. No i jeszcze był Lupin,
który siedział na murku, a na kolanach miał otwartą książkę.
Ale mówił do nich Syriusz. Wyglądał tak samo jak w Hosgmeade,
tylko teraz z kieszeni spodni wystawała mu różdżka, a włosy były
bardziej potargane. Ruby też się nie przebierała, nie miała na to
czasu.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nie powinieneś podsłuchiwać ludzi – pouczyła go Ruby z
wyrzutem.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Podsłuchiwać? Ależ nie musiałem. Twoja koleżanka jest taka
podekscytowana, że chyba cały Hogwart słyszał o jej wspaniałej
randce z niejakim Pietro – powiedział bez zająknięcia się.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Słucham? – oburzyła się zielonowłosa.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Następnym razem tak nie krzycz, Modliszko – poradził Black. Ruby
nie mogła się powstrzymać i parsknęła śmiechem, ale później
chcąc to ukryć, zagryzła dolną wargę. Syriusz był bardzo pewny
siebie i z łatwością nadał Heliotropie nowe przezwisko.
Modliszka. Ruby zwykła na nią mówić „Heli”, ale „Modliszka”
też było dobre. I trafne. Nie tylko ze względu na włosy, ale ze
względu na charakter. Heliotropa lubiła wyzwania, lubiła zmieniać
chłopaków i potrafiła się zemścić. Chociażby odgryzając
głowę...</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Zresztą, Gabriel? Serio? Brzmi... gejowsko – skomentował.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Syriusz też nie jest najlepszym imieniem – podjęła grę Ruby.
Skrzyżowała ramiona na piersi.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Egipskie bóstwo i gwiazda – skomplementował sam siebie.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Archanioł i władca raju – Ruby broniła Gabriela.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Jeżeli ktoś jest idealny dla ciebie, Cahan, jestem to tylko ja –
uśmiechnął się tym swoim czarującym uśmiechem i patrzył Ruby w
oczy. Znowu to robił. Znowu z nią flirtował. I znowu robił to
bardzo otwarcie i przy wszystkich.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Chyba jednak jesteś za bardzo... narcystyczny – powiedziała.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nie jestem narcystyczny, po prostu szczery. Wiem, że w głębi
duszy, czy gdzieś tam przyznajesz mi rację – uniósł brwi
wyzywająco.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Ruby
parsknęła śmiechem.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Wow. Nie wierzę, że aż tak jesteś zapatrzony w siebie, Black –
pokręciła powoli głową.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Ekhym – odchrząknęła Modliszka. – Chyba musimy iść, prawda
Ruby? – i ponownie, nie czekając na odpowiedź, pociągnęła
brunetkę za łokieć i pospiesznym krokiem odeszły od Huncwotów.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Gdy
były w bezpiecznej odległości i kiedy miały pewność, że nikt
ich nie podsłucha, pierwsza rozmowę podjęła Heliotropa.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Dobra. Co się wydarzyło przez te kilka dni, kiedy mnie nie było?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Usiadły
na trawie pod drzewem przy jeziorze.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nic – odpowiedziała Ruby.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Doprawdy? Bo to nie wyglądało mi na nic.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Co masz na myśli? – Ruby zmarszczyła brwi.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Och, na Merlina! Ewidentnie mu się podobasz. Patrzy na ciebie z
tym... zafascynowaniem w oczach. Nie zauważyłaś tego, bo byliście
zbyt zajęci wzajemnym dogryzaniem sobie. Między wami omal nie
wybuchnął pożar, Ruby!</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Co? – zapytała zdezorientowana.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Uch... Iskrzyło między wami. Słyszałam, że Black ma nową
dziewczynę, ale nie miałam pojęcia, że to ty...</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Nie! Nie jestem jego dziewczyną i nie będę, Heli. Koniec, kropka.
– Stwierdziła stanowczo.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Szkoda. Wydaje mi się, że bylibyście dobrą parą – mruknęła
niby od niechcenia, ale chciała zakorzenić w swojej przyjaciółce
iskierkę nadziei i przekazać jej opinię z drugiej strony.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Zapomnij. Wiem, jak Black traktuje dziewczyny, a ja nie zamierzam być
jedną z nich. Możemy powrócić do Gabriela? – zapytała
błagalnie Ruby.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Och, zapomnij o Gabrielu, skoro teraz masz Blacka w garści!</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Ruby
zignorowała to. Nie rozmawiała o nim z Lily i nie zamierza
rozmawiać z Heliotropą. W ogóle nie chciała o nim rozmawiać. Co
on sobie myśli? Cześć, jestem Syriusz Black. Pan Idealny i Pan
Wiemżemniepragniesz. Ale Ruby go nie chciała. Przyczepił się jak
jakiś pies... <i>Jeżeli
ktoś jest idealny dla ciebie, Cahan, jestem to tylko ja</i>,
co miał na myśli mówiąc to zdanie? Ależ z niego dupek! <i>Wiem,
że w głębi duszy, czy gdzieś tam przyznajesz mi rację</i>...
Miała go serdecznie dość. Przecież nie każda dziewczyna marzy o
Syriuszu Black. Są takie, które uważają go za nadętego idiotę,
i do tego typu dziewczyn należała Ruby. Tak, czasami można było
porozmawiać z nim, jak z normalnym człowiekiem, ale nie kiedy był
z kolegami. Wtedy cwaniaczył i myślał, że jest najlepszy na
świecie i nikt mu się nie równa.</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div align="CENTER" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Heliotropa
nie wracała do tematu Blacka, ponieważ wiedziała, jak ten temat
drażni Ruby. Cahan wróciła do dormitorium. Zielonowłosa
zrozumiała. Ale czy Lily zrozumie? Miała taką nadzieję, bo nie
chciała powtarzać jak bardzo nie chce być z Syriuszem i jak bardzo
nie chce o nim rozmawiać. Czy to tak trudno pojąć?</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Ale
w dormitorium nie było żywej duszy. Ruby się zdziwiła, aczkolwiek
nie narzekała. Na jej łóżku pochrapywała cicho Shadow, lecz
obudziła się, gdy Ruby usiadła na brzegu posłania. Była godzina
dwudziesta, a dziewczyna nie miała co robić. Lekcje miała
odrobione, książki nie chciało jej się czytać, a kot nie był
skory do zabawy, bo kilka sekund później znów zasnął. Otworzyła
szkicownik i zaczęła poprawiać przypadkowy rysunek. Wkrótce do
dormitorium weszła Mary i Anastazja. Rozmawiały o jakiejś
biżuterii, którą widziały w Hogsmeade i żałowały, że jej nie
kupiły. Co za problemy pierwszego świata... W końcu brunetka
stwierdziła, że pójdzie pod prysznic. Powiadomiła o tym
współlokatorki, żeby wiedziały, że w tym czasie łazienka będzie
zajęta. Wzięła szybki, zimny prysznic. Wytarła się ręcznikiem i
włożyła piżamę. Zwykła szara bluzka z długim rękawem i różowe
spodnie w białe kropki. Wróciła do sypialni i położyła się w
łóżku.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Dołączyła
do nich Lily, która wróciła z patrolu korytarzu i od razu zaczęły
rozmawiać o nikim innym, jak o Jamesie Potterze.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> -
Podobno dzisiaj zaprosił cię na randkę aż trzy razy! –
zapiszczała Mary.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Ruby
wywróciła oczami i wychyliła się z łóżka i sięgnęła do
szafki nocnej. Otworzyła dolną szufladę i wyjęła z niej fiolkę
eliksiru Słodkiego Snu. Choć wszystkie dziewczyny leżały już w
swoich łóżkach, nie wyglądały jakby chciało im się spać. Ruby
też się nie chciało, ale nie miała ochoty słuchać tych
zachwyconych jęków nad Potterem i spółką. Otworzyła buteleczkę
i na grzbiet lewej ręki skapnęły trzy gęste krople eliksiru.
Zlizała je, odłożyła naczynie na miejsce i wygodnie ułożyła
się w łóżku, twarzą do ściany. Szybko odpłynęła w objęcia
Morfeusza.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>Była
w bibliotece. W piżamie, w bibliotece. Było ciemno, światła były
zgaszone, więc nie mogła określić przy jakim dziale stała.
Czuła, że nie była tam sama. Rozejrzała się nerwowo. Z ciemności
wyłoniły się równie ciemne oczy. Z góry padało światło, jakby
ktoś kierował na niego reflektor teatralny.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>On
też nie wyglądał jak na ucznia przystało. Miał na sobie czarny
podkoszulek i szare spodnie. Też był w piżamie i powoli zbliżał
się do Ruby.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>-
Nawet w snach musisz mnie nękać? – zapytała niby żartobliwie.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>-
No cóż, tak wyszło – uśmiechnął się delikatnie. Był coraz
bliżej, dzieliły ich od siebie zaledwie dwie stopy. Ruby bała się
tego, co on chciał zrobić. Chciała się cofnąć, ale nie mogła,
bo stała przy samym regale. Chciała go od siebie odsunąć, ale nie
mogła się ruszyć. Jakby wszystkie mięśnie jej zniknęły.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>-
Dlaczego nie mogę się ruszyć? – zapytała osłupiała.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>-
Bo to nie to, co chce twoje serce – odparł jak najbardziej
szczerze.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>-
Syriusz, cofnij się, proszę – szepnęła, ale teraz opierał on
swoje czoło o jej.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>-
Nie mogę – również szepnął. – Wiesz... Mój wujek zwykł
mawiać, że po... – przerwał na kilka sekund, jakby zbierał w
sobie odwagę. Tchórzący Syriusz? Nigdy. - ...po pierwszym
pocałunku będziesz wiedzieć wszystko.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>Serce
Ruby przyspieszyło. </i>Nie,
Syriusz. Nie rób tego<i>,
błagała w duchu. Wydawało jej się, że obserwowała całą scenę
gdzieś z boku, bo dziewczyna ze snu, w duchu błagała aby jednak to
zrobił.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>Uniosła
wzrok na jego twarz. Spojrzała w jego oczy. W jego ciemne,
diabelskie oczy. Ujął jej twarz w dłonie i musnął nieśmiało
jej wargi. Położyła ręce na jego torsie, ale go nie odepchnęła.
Och, jak bardzo chciała się w sobie zebrać i go odtrącić. Miała
ochotę uderzyć go w twarz... Przecież nie może tak po prostu do
niej podejść i ją pocałować! Ale nie. Bo na to miała ochotę
Ruby, ta która śniła. Nie ta, która była we śnie.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>Ta,
która była we śnie zrobiła coś piekielnie głupiego.
Odwzajemniła pocałunek, a Syriusz wpoił się w jej usta z większą
pewnością i czułością. Och, jak dobrze smakowały jego usta...
Przeniósł dłonie na jej talię i przyciągnął do siebie. Czuła
jego mięśnie brzucha przez koszulkę. Wszystko było takie realne,
namacalne, ale przecież nic z tego nie działo się naprawdę...
Prawda?</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>Syriusz
przerwał pocałunek i ostatni raz zlustrował twarz Ruby. Cofnął
się o krok. Potem o drugi. Mogłaby przysiąc, że na jego twarzy
tkwił niewidoczny, skrywany, triumfalny uśmiech. Cofnął się o
jeszcze jeden krok. Powoli znikał w ciemności. A reflektor stanął
na osłupiałej Ruby.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"><i>Wkrótce
po Syriuszu nie było śladu. Rozpłynął się w ciemności.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> <i>-
Syriusz? Syriusz! Black, do cholery! – krzyknęła. Reflektor
zgasł.</i></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Otworzyła
oczy. Serce biło jej znacznie szybciej niż powinno. W sypialni
światło zgasło, a dziewczyny spały. Usiadła. Przetarła zmęczoną
twarz dłońmi. Wciąż czuła na sobie jego dotyk. Jego wargi.
Odruchowo dotknęła koniuszkami palców ust. Zupełnie jakby była w
tej bibliotece. Jakby wszystko zdarzyło się naprawdę.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Wzięła
głęboki oddech. Na zewnątrz na niebo powoli wpełzało słońce.
To tylko głupi sen, uspokój się, kobieto.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black; font-family: inherit;"> Lily
poruszyła się na łóżku. Ruby położyła się z powrotem,
zamknęła oczy, ale już nie zasnęła.</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
</div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-8499197679137630962013-08-16T03:42:00.005-07:002014-11-01T14:21:06.960-07:00Rozdział 4 - Napiętnowana<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;"></span><br />
<div class="show">
<span style="font-size: x-small;"><i>Kilka słów od Devereaux</i></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;"></span><br />
<div class="hide">
</div>
<span style="font-size: x-small; text-indent: 35.4pt;">Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale jakiś miesiąc temu mój laptop się spalił i straciłam wieeeeele stron tego opowiadania ;-; muszę je teraz napisać od nowa, ale przynajmniej mam materiał na piąty rozdział, który pojawi się - mam nadzieję - niebawem. Jeśli przeczytasz, zostaw komentarz. To motywuje!<br />*chimera - krwiożercze i złośliwe stworzenie</span></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
Po ciężkiej rozmowie Huncwoci zeszli do Wielkiej Sali na lunch. Na sali nie było wiele osób, ponieważ większość uczniów jadła coś w swoich dormitoriach. Jednak gdy po wypowiedzeniu słów „koniec psot” nazwiska i kontury zaczęły znikać z pergaminu, James i Syriusz zdążyli zauważyć napisy „Cahan” i „Evans” kierujące się w stronę właśnie Wielkiej Sali. Black i Potter uparcie chcieli im potowarzyszyć. Przy stole Ślizgonów Syriusz spostrzegł swojego brata Regulusa, który nieśmiało mu pomachał, tak aby grupka jego zadufanych w sobie przyjaciół tego nie zauważyła. Regulus już dawno pogodził się z faktem, że jego starszy brat został przydzielony do Gryffindoru, a nie jak reszta rodziny, do Slytherinu. Ale jego tępi znajomi „dyskretnie” wyśmiewali Syriusza mówiąc, że jest „czarną owcą” rodu Black. Słyszał to niejednokrotnie, ale nie bardzo się tym przejmował.</div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Natomiast przy stole Gryfonów siedziało tak mało uczniów, że można by zliczyć obecnych na palcach dwóch rąk. Wśród nich była Lily i Ruby, zawzięcie o czymś rozmawiały. James zastanawiał się czy to dobry znak.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Cześć Evans – przywitał się Potter i usiadł naprzeciw rudowłosej. Syriusz usiadł po prawej stronie swojego przyjaciela i równocześnie twarzą w twarz z Ruby. Uśmiechnął się do niej łobuzersko.</span></div>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Smacznego – powiedział powoli Syriusz patrząc na czekoladowy pudding, który jadła ciemnowłosa. Naszła go bardzo silna ochota na czekoladowe żaby. – Zjadłbym coś słodkiego... Kto idzie ze mną do Miodowego Królestwa? – zapytał nagle. Dziewczyny spojrzały na niego z nieukrywanym zdziwieniem.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Syriuszu, do Hogsmeade jedziemy dopiero w weekend – powiedziała ostrożnie Lily.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Cóż, kochana Lily, nie będę czekać do weekendu, żeby zjeść słodycze. To idzie ktoś ze mną? – przebiegł ciemnymi oczami po twarzach Jamesa i Lily, ale jego spojrzenie zatrzymało się na Ruby. Dostrzegła iskierkę nadziei w jego tęczówkach. Zastanawiała się, jak można dostać się do Hogsmeade i pozostać niezauważonym.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Niech ci będzie – westchnęła. Do pojęcia decyzji popchnęła ją ciekawość, a nie chęć spędzenia czasu z Blackiem, broń Boże. W końcu to Huncwot! Wstała od stołu, a na nim zostawiła plastikowy kubeczek po puddingu. Syriusz uśmiechnął się mimo woli. – Prowadź – powiedziała i gestem dłoni wskazała, aby szedł przodem. Ten jednak nie miał zamiaru zostawiać jej w tyle. Podszedł do Ruby i odchylił swoje prawe ramię. Usłyszał jak brunetka mruknęła coś pod nosem, ale chwilę później chwyciła go pod ramię i razem wyszli z Wielkiej Sali. Na plecach czuli odprowadzające ich spojrzenia wszystkich obecnych.</span></div>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Chyba pierwszy raz widzę, żeby Syriusz tak się starał... – pomyślała Lily, a sekundę później uświadomiła sobie, że wypowiedziała te słowa na głos.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Taa, ja też – odpowiedział Potter. <i>Szkoda tylko, że nie widzi jak ja się staram...<o:p></o:p></i></span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Syriusz ciągnął ją po różnych kątach i nim się obejrzała, już byli na trzecim piętrze. Stali w ciemnym korytarzu szerokim na zaledwie trzy metry przy innym wejściu do skrzydła szpitalnego. Ruby nie miała pojęcia skąd Black tak dobrze znał zamek. Tutaj uczniów było znacznie mniej niż zwykle na korytarzach.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Musimy podejść do posągu jednookiej wiedźmy, ale nie może nas zauważyć woźny. – Poinstruował Black.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - W pojedynkę poszłoby ci szybciej – próbowała się wymigać. Była głupia. Po co w ogóle się zgodziła? Skoro woźny nie mógł ich zobaczyć, to oznaczało kłopoty. A Ruby nigdy jeszcze nie dostała szlabanu i chciała aby tak zostało.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - W dwójkę jest zabawniej – uśmiechnął się. – Cholera, mogłem wziąć mapę...</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Mapę? Jaką mapę? – dziewczyna zmarszczyła brwi.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Dowiesz się, kiedy nadejdzie czas – spojrzał na nią w taki sposób, aby podsycić jej ciekawość. Wychylił głowę zza rogu sprawdzając kto stoi przy posągu.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Syriuszu Black, jesteś bardzo tajemniczym człowiekiem – powiedziała szeptem, a jego uśmiech się poszerzył. Po jego karku przeszedł przyjemny dreszcz, gdy wypowiedziała ściszonym głosem jego imię i nazwisko. Podobało mu się to. – Dlaczego nie możemy po prostu podejść? – wywróciła oczami.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - To nie takie proste, kochanie. Otóż w posągu jest tajne przejście do Hogsmeade. Nasz kochany woźny kiedyś przyłapał mnie i Jamesa i od tamtego czasu wie o przejściu. Zabronił nam zbliżać się do posągu – mówił cicho. Nagle chwycił mocno Ruby za łokieć i przyciągnął do siebie.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Co ty...- chciała zapytać, ale Black zamknął jej usta dłonią. Za jej plecami przeszedł Apollion Pringle, szkolny woźny. Był sędziwego wieku, w korytarzu było ciemno, a oni mieli na sobie czarne szaty, więc pozostali niezauważeni. Pringle wszedł do skrzydła szpitalnego, choć nie wyglądał jakby mu coś dolegało. Tymczasem Ruby i Syriusz stali bardzo blisko siebie przyciśnięci do ściany. Jemu to się podobało, dziewczynie nie za bardzo. – Wiesz, że mogłeś po prostu odwrócić się plecami? – zaproponowała, gdy zdjął dłoń z jej ust, a w pobliżu nie było nikogo innego.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - A ty stałabyś i gadała do ściany jak idiotka? – uniósł brwi znów patrząc jej w oczy. Czuła się jakby chciał zaglądnąć do jej duszy.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Możesz już mnie puścić – powiedziała, lecz Syriusz ani drgnął. Oblizał spierzchnięte wargi. Był tak blisko, że prawie musnął koniuszkiem języka usta Ruby.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Mogę – szepnął. Poczuła jak poluźnił uścisk, ale jego ręka wciąż leżała na przedramieniu dziewczyny.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - To nie było pytanie – warknęła i strąciła jego dłoń. – Droga czysta.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Syriusz oderwał od niej oczy i wychylił się z ich kryjówki. Szczerze mógł przyznać, że odechciało mu się wszelkich słodyczy. Pomyślał, że głupio wyglądaliby wracając z pustymi rękami. Podeszli do posągu czarownicy i Syriusz wyjął z kieszeni różdżkę uprzednio rozglądając się za woźnym. Skierował ją w stronę garba, a Ruby zainteresowana przyglądała się jego czynnościom.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - <i>Dissen</i>... – zaczął.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Expelliarmus! – za ich plecami rozległ się okrzyk i różdżka Blacka upadła z łoskotem na podłogę.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - A ten tu skąd? – zdziwił się Syriusz. Ruby także zaczęła się nad tym zastanawiać, bo przecież przed chwilą szukała go wzrokiem. Black nie okazywał jednak strachu, kiedy stanął przy nim woźny Pringle.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Widzimy się wieczorem, Black! – oznajmił przygarbiony staruszek.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Czy pan mi proponuje randkę? – Syriusz ściągnął brwi, a Pringle poczerwieniał na twarzy. Ruby pomyślała, że to niezbyt mądre, biorąc pod uwagę to, że woźny celował w bezbronnego chłopaka różdżką. Spostrzegła, że Syriusz zachodzi jej drogę, jakby chciał ją zasłonić własnym ciałem.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ty gówniarzu! Ja już się z tobą policzę! Bezczelny gnojek! McGonagall na pewno się o tym dowie. Precz mi z tego korytarza! – z ust Pringle’a wypełzło wiele przekleństw oraz polały się strumienie śliny. Syriusz stojący w odległości sześciu stóp od woźnego zarobił kilka kropli płynów ustrojowych Pringle’a na swojej twarzy.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Zatem czekam z niecierpliwością na wieści od profesor McGonagall. Miłego dnia, panie Pringle – Syriusz uśmiechnął się i szybko podniósł swoją własność z podłogi. Jego ton był przesadnie miły. Woźny mruknął coś niezrozumiałego, ale oboje byli pewni, że to kolejne przekleństwa. Syriusz pociągnął Ruby za rękę w stronę schodów. Była zdziwiona z jaką łatwością Syriusz poradził sobie z woźnym. Nie okazał ani krzty skruchy. Dziewczyna pomyślała ile razy był już w tarapatach i ile razy uszło mu coś płazem. I jeszcze jak chciał ją zasłonić... Pringle zachowywał się, jakby nie zauważył Ruby. Woźny całą swoją uwagę skupił na Huncwocie.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Nim zdążyła zauważyć, znaleźli się z powrotem w Wielkiej Sali. Zdziwione spojrzenia przyjaciół uświadomiły jej, że wciąż trzyma Syriusza za rękę. Błąd. To on trzymał ją. Szybko rozplotła ich palce i zarumieniona usiadła na ławce obok Lily. Ruda uśmiechała się z dziwnym zadowoleniem.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - To gdzie macie te słodycze, gołąbeczki? – zapytał śpiewnie James.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Pringle się czaił. Chyba czeka mnie szlaban wieczorem... – skrzywił się Black i zasiadł obok Remusa.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Co?! Nie możesz! Pogadamy z McGonagall i musi cię puścić! – krzyknął James. – No przecież wieczorem jest trening Quidditcha! – wyjaśnił widząc pytający wzrok Syriusza.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ach, no tak. Dobrze, że mi przypominasz, Rogaczu – powiedział. <i>Rogaczu? Skąd oni biorą te przypałowe ksywki?</i>, zastanowiła się Ruby.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Do Wielkiej Sali weszła grupa rozchichotanych Gryfonek. Wśród nich znalazła się też jedna Krukonka, która wyraźnie była ich „przywódczynią”. Nazywała się Adrianna Villmington i od kilku lat starała się o względy Jamesa i Syriusza. Czasami zalecała się także do Remusa, ale nigdy nie robiła na nim dużego wrażenia. Każdy hogwartczyk ją znał i jej wredotę. Czasem była nawet gorsza od Huncwotów. Adrianna podeszła do stołu Gryfonów, a szczególniej rzecz ujmując, do miejsca gdzie siedzieli Huncwoci, Lily i Ruby.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Zbliża się chimera – zażartował Syriusz, a grupka przyjaciół wybuchnęła na to śmiechem. Adrianna nieświadoma tego, że śmieją się z niej, podążyła dumnie jak paw w ich stronę, a za nią jej świta.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Cześć Syriusz – przywitały się chórkiem. James spojrzał na niego współczująco, Lily zawiesiła spojrzenie na Ruby, która mimowolnie zacisnęła zęby. Black obdarzył Adriannę i resztę uprzejmym uśmiechem. – Co porabiacie? – zapytała radośnie Krukonka. Miała ponadprzeciętną urodę, a jej niebieskie oczy idealnie podkreślał krawat tego samego koloru. Była o rok młodsza od grupy przy stole, ale wyglądała na starszą nawet od Lily.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Rozmawiamy – odparł krótko James nie siląc się na uprzejmość, bo tak naprawdę nawet on jej nie lubił. Nie bez powodu Huncwoci mówili na nią „chimera”.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie szykujecie czegoś wielkiego na pierwszy dzień szkoły? – zapytała podekscytowana. – Smarkeus musi czuć się samotny – głową wskazała stół Ślizgonów, gdzie siedział Severus. Lily wzdrygnęła się słysząc to głupie przezwisko Seva.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Może mu potowarzyszysz? – zaproponowała Evans złośliwie. Zaczynała zbierać się w niej złość. Krukonka od razu skierowała wzrok na rudowłosą.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Z tego co wiem, to Smarek gustuje w szlamach – podjęła grę. – A ty co? Teraz zamieniłaś Snape’a na Obfitą Cahan? – jej słowom zawtórował chichot świty. Ruby zerwała się z miejsca i chciała ominąć rozbawione Gryfonki, ale niechcący trąciła barkiem jedną z nich. Opuściła Wielką Salę bez słowa. Syriusz odprowadził ją wzrokiem i zastanowił się, czy za nią pójść, a gdy podjął decyzję, zauważył, że Lupin już biegnie ku wyjściu. Adrianna skomentowała to pogardliwym spojrzeniem.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Albo przeprosisz Lily albo zadbam, aby ten rok był twoim najgorszym – zagroził James szorstkim głosem. Lily stłumiła uśmiech. Po raz pierwszy nie mówił o niej per Evans, a przy tym jeszcze jej bronił. Nie wiedziała, czy miała uważać to za słodkie, czy za bezczelne, bo w końcu groził dziewczynie. Ale to Chimera, a Lily jej wręcz nie cierpiała, więc zignorowała pogróżki. Adrianna prychnęła i odeszła do stołu swojego domu. Odrzuciła do tyłu długie brązowe włosy, a ruda nie usłyszała słowa przeprosin. Villmington tylko mruknęła coś, co miłymi słowami na pewno nie było.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Ruby szła szybkimi i dużymi krokami. Szata Gryffindoru powiewała jej niczym peleryna superbohatera, choć jak superbohater się nie czuła. Była tchórzem. Nie potrafiła sprzeciwić się Villmington, więc po prostu uciekła. Za plecami słyszała znajomy głos, który raz po raz wykrzykiwał jej imię. Ale ona się nie odwracała. Słyszała przyspieszające, miarowe uderzanie butami o posadzkę. Biegł za nią Remus. Wkrótce położył dłoń na jej ramieniu zatrzymując jej bieg.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ruby! Dokąd idziesz? – zapytał zdyszany. Stali w Sali Wejściowej, a Ruby dążyła w stronę schodów.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie wiem! Czy to ważne? Idę tam, gdzie nie ma tej dziewuchy! – odparła i znów zaczęła iść, ale chwilę później przystanęła i oparła się o zimną kamienną ścianę zamku. Ukryła twarz w dłoniach.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Daj spokój, nie przejmuj się tym, co powiedziała – próbował ją uspokoić.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nazwała mnie Obfitą Cahan! – wybuchnęła, a jej słowa odbiły się echem po pustym korytarzu.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - I co z tego?</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - W tym roku miało być inaczej! Nie miałam być Obfitą Cahan, Potężną Ruby, czy Masywną Cahan! W tym roku, chcę być tylko Ruby... – głos jej zadrżał.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ruby, pamiętasz co mi mówiłaś w wakacje? – spojrzał na nią, choć ta wpatrywała się w niewiadomy punkt na podłodze. Postanowił jej pomóc sobie przypomnieć. – Że nikt ani nic...</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - ...nie zaburzy mojego spokoju, bez względu na to co o sobie usłyszę. – Dokończyła z Remusem. Oczywiście, że to pamiętała. Powtarzała sobie to każdego dnia, przez ubiegłe dwa lata.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Dokładnie. Więc dlaczego ktoś tak pusty, jak Adrianna ma ci przeszkodzić w twoim postanowieniu? Skarbie, spójrz na mnie – rozkazał, ale Ruby nawet nie drgnęła. – Spójrz na mnie – chwycił jej podbródek i skierował jej spojrzenie na siebie. W zielonych oczach stanęły łzy. Czuła się dziwnie naga, kiedy miodowe tęczówki wpatrywały się w nią z taką intensywnością. Remus powoli odgarnął włosy z jej twarzy i ujął ją w dłonie.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Jesteś piękna taka, jaka jesteś. Nie daj sobie wmówić, że jest inaczej, bo to kłamstwo. Żyj, aby walczyć jeszcze jeden dzień – ostatnie zdanie znów wypowiedzieli razem.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Remus mocno przytulił Ruby, a ona zatopiła się w jego objęciach. Uwielbiała go. Był najlepszym, co mogło jej się przytrafić. Był takim... przyjacielem na zawsze. W jego uścisku wyczuwała troskę i zmartwienie. Taki prosty gest, który wyrażał tak wiele.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Rozległ się dzwon, a na korytarze wybiegli uczniowie, którzy głodni pędzili do Wielkiej Sali na obiad. Ale Ruby i Remus trwali tak przy sobie jeszcze przez długą chwilę.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Ruby nie miała ochoty wracać do Wielkiej Sali na obiad, a Remus nalegał, że dotrzyma jej towarzystwa. Mimo to burczało im w brzuchach. Lupin szybko skoczył do lochów do kuchni i poprosił domowe skrzaty o nieco jedzenia, które ochoczo mu je dały. Chłopak przeszedł przez portret Grubej Damy z talerzem pełnym</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">różnego mięsa, ziemniakami i jakąś surówką. Siedzieli spokojnie w pokoju wspólnym Gryfonów na czerwonej kanapie naprzeciw kominka. Jedli z jednego talerza za pomocą tego samego widelca, ponieważ skrzaty nie chciały dać Remusowi więcej naczyń, ryzykując tym samym ich stratę. Oboje wiedzieli, że mogli zaklęciem zreplikować chociażby sztuciec, ale nikt tego nie zaproponował. Najedli się do syta, karmiąc siebie nawzajem w zależności, kto trzymał widelec. Wybuchali co jakiś czas gromkim śmiechem. Ostawili półpełny talerz na podłogę, ponieważ w pobliżu metra, nie było żadnego stolika.</span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<span style="font-family: inherit;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Jak tam twoja ciotka Maria? – zapytała z uśmiechem Ruby. Cahan poznała ciotkę Remusa w wakacje i wiedziała, że nie jest to dla niego najprzyjemniejszy temat. Była zrzędliwa i bardzo łatwo się ekscytowała. Szczególnie tym, jak Remus urósł przez ostatni czas, kiedy go widziała. Nawet jeśli ten czas wynosił jeden dzień.<o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Łoo matko... Szkoda słów – ukrył twarz w dłoniach. – Widziałem się z nią kilka dni przed rozpoczęciem się roku... Wyściskała mnie i wymiętoliła mi twarz jak jakieś ciasto... – Ruby zaśmiała się głośno, a Lupin miał kwaśny wyraz twarzy na to wspomnienie. Do pokoju wspólnego wszedł Peter, a za nim Potter i Black.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Gdzie wasze groupies? – zażartowała Ruby.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Widzę, że humor powrócił – zauważył James.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie chcę się przechwalać, ale to dzięki mnie i wiecie... Jestem wielki – uśmiechnął się szeroko Lunatyk.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> O godzinie siedemnastej Potter ogłosił trening Quidditcha, który miał się odbyć za pół godziny. Syriusz przebrał się w jasne spodnie do gry i założył ochraniacze. Na zwykłą białą koszulkę założył sweter w barwach domu i czerwoną bluzę z kapturem, ponieważ nie chciało mu się ubierać całego stroju. Bo i po co? To tylko trening. W lewej dłoni trzymał swojego Nimbusa 1000, a w prawej pałkę, niewiele mniejszą od mugolskiego kija baseball’owego. Kiedy Syriusz wychodził, Ruby siedziała w fotelu w pokoju wspólnym i bazgrała coś w szkicowniku.<o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Cahan, nie idziesz na boisko? – zapytał Syriusz, a Ruby wzdrygnęła się na dźwięk swojego nazwiska. Opierał się o miotłę i uśmiechał zalotnie. Był gotów ją przekonywać, już wymyślał milion powodów, dlaczego powinna tam iść, kiedy ona powiedziała:</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - To już ta godzina? – zdziwiona zamknęła szkicownik. Nawet była mu wdzięczna, za to, że jej przypomniał. Black spojrzał na nią pytającym wzrokiem, ale także z satysfakcją.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Jesteś fanką Quidditcha? – dopytywał. – Czy może tak bardzo chcesz mnie zobaczyć w akcji? – Syriusz w drużynie był dopiero od dwóch lat, ale zawsze przyciągał za sobą na trybuny piszczące fanki. Ruby skarciła go wzrokiem.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie opuściłam żadnych mistrzostw odkąd się urodziłam – pochwaliła się ignorując drugą aluzję. Zawsze się tym chwaliła, gdy miała okazję. Ojciec Ruby był zawziętym kibicem Quidditcha, a że pieniędzy zwykle mu nie brakowało, ten za wszelką cenę starał się zdobyć bilety na mecze i mistrzostwa. Ojciec zabierał ją na różne rozgrywki, kiedy była jego kolej, aby opiekować się dzieckiem już od niemowlęcia i stało się to niemalże tradycją. Więc to oczywiste, że chciała obejrzeć trening Gryfonów. Spędziła dosyć „mugolskie” wakacje i tęskniła za magiczną grą. Syriusz z niedowierzaniem pokręcił głową i uśmiechnął się. Razem wyszli z zamku.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Pogoda była fatalna. Niebo było pochmurne i szare, chmury zwiastowały deszcz. Wiał silny, porywisty wiatr, który mroził kości, lecz czasem na niebie wyłaniało się słońce, aczkolwiek zdarzało się to bardzo rzadko. Syriusz wszedł do szatni, a Ruby powędrowała na trybuny. Oczywiście kilka miejsc z przodu zajmowała Adrianna i jej koleżanki oraz inne fanki Pottera i Blacka. Ruby szukała dobrego miejsca, aby widzieć całą grę, a nie członków drużyny, a jednocześnie aby być z dala od Chimery. </span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ruby! – zawołała Lily siedząca kilka metrów od miejsca, w którym stała ciemnowłosa. Ruda jej pomachała i gestem zaprosiła do siebie. Ruby zawahała się, ponieważ Lily nie siedziała sama. Miejsce obok zajmowała Destiny Bresanott, Puchonka, dobra koleżanka Evans i jedna z największych plotkar w Hogwarcie. Ruby powolnym krokiem podeszła do nich i usiadła po prawej stronie rudowłosej, choć nie była tym do końca zadowolona. Miejsca były dobre, ale wiedziała, że usłyszy o sobie kilka słów od Destiny. Nie myliła się. Ledwo usiadła, a usta Destiny zdążyły już wymówić milion słów na sekundę. Ruby nie zrozumiała ani słowa, bo dziewczyna mówiła tak szybko jak pistolet maszynowy.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ignoruj ją, to tylko plotki – szepnęła Lily. I tak Ruby zrobiła. Ignorowała ją, ale wyłapała kilka przypadkowych słów. O ile się nie myliła, cały czas nawijała o Syriuszu. Na boisko wyszła drużyna Gryfonów z Potterem na czele. James zerknął na trybuny, a gdy odnalazł na nich twarz Lily uśmiechnął się do niej promiennie. Kilka dziewczyn pomyślało, że to do nich uśmiecha się kapitan drużyny i niczego nieświadome odwzajemniły uśmiech.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie wiem jak możesz tak odtrącać Pottera – powiedziała Destiny swoim słodkim, cienkim głosem i westchnęła. – Spójrz na niego. Jest przystojny, miły, nieustannie cię podrywa...</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - I jest nadętym i zapatrzonym w siebie Potterem – stwierdziła twardo i wpatrywała się w unoszące się w powietrze miotły.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ruby, co jest między tobą a Syriuszem? – dopytywała. <i>Czy ta dziewczyna nie ma hamulców moralnych?</i>, pomyślała.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - A co ma być? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, choć mogła od razu rzec, że między nimi nic nie ma.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Cała szkoła o was gada... A przynajmniej ta żeńska część. Wszyscy się zastanawiamy – wyszczerzyła się w tajemniczym uśmiechu.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Wszyscy? – zdziwiła się. – Masz na myśli twoje kółko plotkarskie? – Ruby parsknęła śmiechem.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Można to tak nazwać... Więc?</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Destiny, myślę, że to nie twoja sprawa i nie powinnaś wtykać nosa... Na brodę Merlina! – przerwała Ruby, gdy James omal nie spadł z miotły z wysokości trzydziestu pięciu metrów. Nie zrobił tego przypadkowo. James Potter wykonał zwis leniwca, aby uchronić się przed pędzącym w jego stronę tłuczkiem, który posłał na niego Black. Lily wybałuszyła oczy w przerażeniu, ale wtedy Potter wrócił na swoją miotłę cały i zdrowy.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Czy temu całkiem już odbiło?! Black ma bronić przed tłuczkami, a nie nimi atakować! – wykrzyknęła Lily tak głośno, że chyba każdy na stadionie ją słyszał.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Spokojnie, Evans – przed nimi znikąd pojawił się James na swojej miotle. – To tylko trening, a na treningach się ćwiczy. Powinnaś to zrozumieć, przecież to logiczne – uśmiechnął się. – Urocze, że tak się martwisz – puścił jej perskie oczko i odleciał do Syriusza.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Wcale się nie martwię, Potter! – odkrzyknęła i chciała dodać coś jeszcze, ale kompletnie nie wiedziała co.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Ruby śledziła ruchy całej drużyny, raz nawet napotkała spojrzenie drugiego pałkarza, Doriana Duluth, który chwilę później obdarował ją uśmiechem. Syriusz niewątpliwie to zauważył i mocno odbił tłuczka prosto w chłopaka omal nie zwalając go z miotły. Kiedy wymierzony tłuczek trafił Doriana, Syriusz odwrócił się i udawał, że zrobił to ktoś inny, co było zdaniem Ruby bezsensu, ponieważ jeśli nie Syriusz odbił tłuczka, musiał to zrobić Dorian. A sam w siebie przecież nie mógł celować, więc Dorian od razu wiedział kto to zrobił.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Teraz mi powiedz, że nic między wami nie ma... To dziwne. Wcześniej nikt nie zwracał na ciebie uwagi, a kiedy zaczęłaś spotykać się z Blackiem, nagle stałaś się pożądana... – znów skomentowała Destiny. Zupełnie jakby Ruby nie było w pobliżu... Ale przecież była i miała ochotę rozszarpać Puchonkę. Lily znacząco odchrząknęła.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie spotykam się z Blackiem – oznajmiła Ruby i obserwowała dalszą grę.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ludzie mówią coś innego... – powiedziała śpiewnie.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ludzie się mylą – wciągnęła powietrze przez nos i wyprostowała się na krześle. Zamiast słuchać pogłosek można by zapytać źródła bądź milczeć. Ruby zaczynała się coraz bardziej złościć. Ciemne chmury zbliżały się do boiska, ale trening trwał. Zawiał silny wiatr, a Ruby zatrzęsła się z zimna, jakie przeszło przez jej ciało. </span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ja chyba odpadam – stwierdziła i wstała z siedzenia.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Dlaczego? – zapytała Lily. Ruby spojrzała na rudowłosą. Evans miała na sobie ciepły sweter w barwach domu, a brunetkę okrywała zaledwie cienka koszulka z rękawem do łokci.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Cahan! – usłyszała wołanie. Syriusz wisiał w powietrzu z ręką wyciągniętą w jej stronę. Trzymał swoją czerwoną bluzę. – Weź.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ale... – zaczęła chcąc odmówić, ale patrzył na nią takim naglącym spojrzeniem, że nie dodawała nic więcej i przyjęła bluzę. Chciała jeszcze dodać, że będzie mu za zimno bez niej, ale odleciał, a na jego czole zalśniły krople potu. Obejrzał się przez ramię i uśmiechnął się do niej, po czym pomknął do przodu jeszcze szybciej.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Lepiej ją załóż, panno nie-spotykam-się-z-Syriuszem-Blackiem, albo tamte laski rozszarpią bluzę na strzępy – ostrzegła Destiny.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Ruby posłuchała i ubranie w ciągu kilku sekund znalazło się na jej plecach. Usiadła z powrotem na swoim miejscu. Bluza pachniała Syriuszem. Nie potem, czy perfumami, ale Syriuszem. Nie potrafiła dokładnie określić, czym pachniał Black. Zauważyła, że Adrianna posyła jej mordercze spojrzenie. W ogóle, dlaczego dał swoje ubranie Ruby? Mógł rzucić bluzę w trybuny i pozwolić, żeby dziewczyny walczyły. Bo który facet nie chciał zobaczyć bitwy kobiet? Ale czym Ruby różniła się od reszty dziewczyn? I jeszcze ten uśmiech na odchodne... co on miał znaczyć? Black bezkarnie z nią flirtował i to na oczach wszystkich.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Powinnaś uważać, Ruby – powiedziała Destiny, gdy trening dobiegał ku końcowi. – Syriusz lubi bawić się czyimiś uczuciami – dodała i zniknęła w tłumie rozgadanych dziewczyn, które opuszczały trybuny. Ruby stała samotnie i zastanawiała się chwilę nad słowami Destiny. Wiedziała to z własnego doświadczenia, czy słyszała poprzez plotki? Zresztą, dlaczego Ruby miała się tym przejmować? Przecież nie zamierzała ulegać Blackowi i temu jego uśmiechowi... Powiedziała sobie już na początku roku, że nie będzie jego kolejną. I tego miała zamiar się trzymać.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Z zamyślenia wyrwały ją pierwsze krople deszczu, które już otulały jej sylwetkę, niczym czułe pocałunki. Zarzuciła kaptur na głowę i truchtem opuściła opustoszałe boisko.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: center; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Po treningu Ruby wybrała się do biblioteki. Chciała poczytać coś w dormitorium, ale panował tam za duży hałas. Jej współlokatorki – Mary Macdonald i Anastazja Leon – bardzo ekscytowały się zbliżającym się meczem Quidditcha. Za tydzień Gryffindor miał zmierzyć się z Ravenclaw. Anastazja była ich drugą ścigającą, a Mary wzdychała nad tym, jak to musi być cudownie być w jednej drużynie z Jamesem. Później zaczęły rozmawiać z Lily o Potterze, więc Ruby szybko ulotniła się niezauważona z sypialni. Normalnie, Ruby mogła rozmawiać o Quidditchu przez długie godziny, jednak z nimi każda rozmowa kończyła lub opierała się na Potterze.<o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Stała w dziale z poradnikami, choć sama nie wiedziała czego szukała. Zanim wyszła z sypialni, zauważyła, że nie ma żadnych dobrych książek, w które mogłaby się zatopić na kilka godzin. Trzy czwarte książek, które ze sobą przywiozła to podręczniki i inne naukowe pomoce. Można było znaleźć w jej kufrze jakieś mugolskie romansidła, ale nic nie równało się z powieściami czarodziejów. A takich w szkolnej bibliotece było niestety mało...<o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Na galopujące gargulce, już się przestraszyłem, że Black zawitał w bibliotece – Ruby usłyszała za sobą znajomy głos i mimowolnie się uśmiechnęła.<o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Dlaczego tak pomyślałeś? – zapytała zdezorientowana.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie mam pojęcia... Może to przez ten wielki napis na plecach z nazwiskiem Black, ale mogę się mylić... Włosy też macie podobne. – Remus uśmiechnął się złośliwie. <i>Napis na plecach?</i>, pomyślała zaskoczona. Już całkowicie zapomniała, że ma na sobie jego bluzę. Jak oparzona rozpięła zamek błyskawiczny, zdjęła ją i obejrzała jej tył. Rzeczywiście. Plecy czerwonej bluzy zdobiło nazwisko Syriusza napisane złotymi literami, a pod nim jego numer do gry w Quidditcha – dziewiętnaście.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie zauważyłaś? – Lupin był szczerze zdumiony. Ruby zresztą też. Jak mogła to przeoczyć? Teraz rozumiała dlaczego, kiedy się odwracała, dziewczyny zaczynały o niej szeptać. Ciekawe czy jestem jego dziewiętnastą? To by była ironia losu... Zawiesiła bluzę na przedramieniu i już jej nie zakładała. Z wiedzą, co kryje się z tyłu bluzy czuła się napiętnowana.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ekhym – odchrząknęła. – Luniaczku, może ty mi pomożesz? – zapytała zmieniając temat.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Jasne, o co chodzi?</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Szukam jakiejś dobrej książki. Jeśli chodzi o tematykę, to zdaję się na ciebie, byle byłaby ciekawa. </span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Remus podszedł bez słowa do następnego działu, a Ruby poszła za nim. Chłopak zdecydowanie był w swoim żywiole.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Może „Życie z wilkołakiem”? – zapytał retorycznie i oboje wybuchnęli śmiechem, aby zaraz potem zamilknąć. W końcu to biblioteka. – Tak na serio, polecam ci książkę mugolki Anne Rice „Wywiad z wampirem”, bo jest świetna. Jej mąż był wampirem, wiec książka jest całkiem wiarygodna. – Mówił i podał jej egzemplarz. – „Sonety czarnoksiężnika”. Przyjemna, szybko się czyta i o dziwo, nie jest mdła jak inne poezje... Myślę, że ci się spodoba, w końcu tematyka medyczna, „Włochaty pysk, lecz dusza ludzka”. –Teraz Ruby trzymała trzy książki. Postanowiła, że wypożyczy je wszystkie i to nie dlatego, żeby nie robić przykrości Remusowi, ale ponieważ Remus miał naprawdę zbliżony gust do Ruby i interesowały ją te książki. Już wiedziała, co będzie robić późnymi wieczorami.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Idę do sypialni... Może dziewczyny przestały się zachwycać Potterem – mruknęła z nadzieją.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ja zostaję. U mnie to Peter zachwyca się Potterem – jęknął, a Ruby zaśmiała się współczująco. – Zresztą muszę napisać wypracowanie na runy, a chłopaki mi tego nie ułatwiają.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Pomóc ci?</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie, nie trzeba. Dam sobie radę – uśmiechnął się i wyjął okulary kontaktowe z torby, którą miał zawieszoną na ramieniu.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Możesz to oddać Syriuszowi? – zapytała podając Remusowi bluzę Blacka.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Jasne. W ogóle, jak ją zdobyłaś? – ściągnął brwi zainteresowany.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Och... – usiadła przy biurku, choć miała zamiar wyjść z biblioteki. Lupin usiadł naprzeciwko. – Byłam na treningu i po prostu zrobiło mi się zimno. Black trafnie to zauważył i dał mi tę bluzę... Dziwiłabym się gdyby nie zauważył, bo przez cały trening czułam na sobie jego spojrzenie.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - I pewnie nie omieszkałaś mu powiedzieć, jaką to ty wielką fanką Quidditcha nie jesteś? – Remus skrzywił się, gdy Ruby przytaknęła ruchem głowy. – To może powinnaś wypożyczyć „Jak odpędzić od siebie upiory”, bo teraz już ci nie odpuści.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Aż tak źle?</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Kogo jak kogo, ale żeby zdobyć serce Syriusza Blacka, trzeba lubić Quidditch.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ale ja nie chcę go zdobyć! – oburzyła się. Lupin mruknął coś w odpowiedzi, ale dziewczyna go nie zrozumiała. Była jednak pewna, że było to coś złośliwego. – Po prostu oddaj mu tę bluzę! – rozkazała, wstała od biurka i zabierając ze sobą wypożyczone książki powędrowała ku wyjściu z pomieszczenia.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Prześlę mu całusy! – odkrzyknął rozbawiony tym, jak Gryfonka wypiera się Blacka.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Ani mi się waż! – odwróciła się do niego i zagroziła mu palcem, po czym opuściła bibliotekę i w miarę szybko opamiętała się, żeby nie trzasnąć drzwiami. Pokręcił głową z uśmiechem i rozwinął przed sobą pergamin. Zdążył spostrzec, że wszyscy w pomieszczeniu na nich patrzyli. Nic dziwnego, w końcu w jedynym zacisznym miejscu dwójka uczniów zaczęła na siebie krzyczeć... Z torby wyjął pióro i podręcznik do starożytnych runów. Pisał ostanie zdanie, gdy zegar wybił godzinę dwudziestą drugą. Zerwał się z miejsca, pochował swoje rzeczy i wybiegł z biblioteki w kierunku wieży Gryffindoru.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Powinnam dać ci szlaban, Remusie! Już po ciszy nocnej! – zagroziła mu Lily, która była prefektem. Mimo to puściła go, aby szedł dalej do pokoju wspólnego. Pokój był, ku jego zdziwieniu, pusty. Powędrował do dormitorium. Miał nadzieję, że przyjaciele już śpią, ale nawet jemu wydawało się to nierealne. Z reguły Huncwoci nie chodzili spać co najmniej do północy. I miał rację. Syriusz i James intensywnie o czymś rozmawiali, a Peter leżał na swoim łóżku i słuchał przyjaciół. Gdy Remus przekroczył próg pokoju, wszystkie oczy skierowały się na niego.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Cześć Luniaczku. Właśnie zastanawialiśmy się gdzie się podziewasz – powiedział James bawiąc się złotym zniczem, który gwizdnął w piątej klasie.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Byłem w bibliotece – odparł krótko i rzucił bluzę Syriusza na oparcie krzesła od biurka. – Ruby przesyła... podziękowania – powiedział nieszczerze. Przecież brunetka kazała tylko oddać jego własność, ale nie mówiła nic o podzięce.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - To już wiemy, co tyle godzin robiłeś w tej bibliotece – zażartował James, a Syriusz zacisnął usta, w cienką kreskę, co nie umknęło uwadze Remusa.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Naprawdę cię wzięło, co Łapo? – Lupin zwrócił się do Syriusza uśmiechając się złośliwie.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie. Nie prawda. – Oświadczył stanowczo, ale przyjaciele wiedzieli, że łże jak pies. – Och, zamknijcie się – jęknął Black i rzucił poduszką w blondyna. – Nie mówiła nic więcej? Nie masz nic mi przekazać? Na przykład buziaków? – zapytał z nadzieją. Remus przez chwilę zastanowił się, czy Syriusza naprawdę nie było w bibliotece.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nie.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Żadnych uścisków? – dopytywał.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Nic a nic. Ale jeśli tak bardzo chcesz, to mogę cię ucałować i przytulić, nie musisz mieć do tego Ruby jako pretekstu – zaśmiał się, a reszta przyjaciół mu zawtórowała. Oprócz Syriusza.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Goń się. Tak się składa, moi drodzy, że randkę mam już gwarantowaną – wyszczerzył zęby. Widząc pytające miny Huncwotów, dodał: - No przecież wygrałem zakład!</span></div>
</div>
</div>
</div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-43392508946886558072013-05-23T10:47:00.003-07:002014-11-01T14:21:28.602-07:00Rozdział 3 - Koniec Psot<i style="font-size: small;"></i><br />
<div class="show">
<i style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Kilka słów od Devereaux</span></i></div>
<span style="font-size: x-small;"></span><br />
<div class="hide">
<span style="font-size: x-small;">Wiem, że długo czekaliście. Wiem, że w rozdziale prawie nic się nie dzieje. Ale wiedzcie, że postaram się dodać nowy rozdział jak najszybciej w ramach rekompensaty :x Z dedykacją dla Fidżi, która jest najbardziej upierdliwym człowiekiem jakiego znam. </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Jeśli przeczytasz, zostaw komentarz. To motywuje!</span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
Po dwóch godzinach zaklęć uczniowie mieli trochę czasu wolnego przed obiadem. Ruby chciała go spędzić w ciszy w swojej sypialni. Jak najdalej od Syriusza. Wydawało się, że nie opuszczał jej na krok. Do tego nie przywykła i nie miała zamiaru. Naturalnie, w ciągu jednego dnia Ruby stała się trzy razy popularniejsza. Przez Blacka (który spędził z nią dotychczas niemal całą dobę) oczy wszystkich dziewczyn skierowane były w ich stronę. Nie twierdziła, że nie lubiła jego towarzystwa, bo skłamałaby mówiąc tak. Syriusz był zabawny, a czas z nim spędzony mijał jak piasek przez palce, ale nie lubiła tych wszystkich spojrzeń. Tych pełnych zazdrości, a nawet nienawiści. Jakby była kolejną dziewczyną Syriusza Blacka. Rzecz w tym, że nie chciała być tą „kolejną”. Nie chciała być jego dziewczyną – od tego zacznijmy. <i>Jeszcze</i> nie, bo była pewna, że kiedyś podda się zalotnym uśmiechom i flirtom, choć tego nie chciała.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
Usiadła na swoim łóżku po lewej stronie okna. Shadow, jej kotka, odnalazła kolana Ruby i ułożyła się na nich wygodnie. Do dormitorium weszła Lily. Uśmiechnęła się promiennie i zasiadła na swoim łóżku, tuż naprzeciw Ruby. Były same w pomieszczeniu, a między nimi panowała cisza przerywana mruczeniem Shadow.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
- Spędzasz ostatnio dużo czasu z Syriuszem, prawda? – zapytała, a Ruby zastanawiała się co odpowiedzieć. <i>Musisz się z nią zaprzyjaźnić</i>, w czaszce Ruby echem odbił się głos Jamesa. Nie chciała być tą fałszywą, ale przecież nie musiała nią być, tak? Nie musiała wszystkiego mówić Potterowi. Cholera. Nic <i>nie musiała</i>. Chciała mieć z kim porozmawiać o dręczących ją sprawach, a Lily wydawała się godna zaufania. A raz czy dwa mogła rzec dobre słowo o Jamesie.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
- Tak, ostatnio tak – odparła, kiedy stwierdziła, że za długo milczy.</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
- Więc skoro przyjaźnisz się z Syriuszem, to przyjaźnisz się także z Jamesem – zauważyła rudowłosa.</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
- Nie wiem czy można to nazwać przyjaźnią, ale teoretycznie tak.</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
- Proszę, powiedz mi szczerze, czy Potter się zmienił? Wydoroślał?</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
- Szczerze... Nie znam go długo, ale myślę, że się stara. James się stara, Syriusz się stara, Remus nie musi się starać, bo przychodzi mu to z łatwością, a Peter zrobi to, co zrobi James – zaśmiała się pod nosem. Nie była do końca szczera, choć o to prosiła Lily. Nie wiedziała, czy James na stałe odpuścił Snape’owi, czy tylko ten jeden raz, aby wspierać Blacka.</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
- Ale twoim kobiecym okiem, myślisz, że Potter jest gotowy na związek? – dopytywała.</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
- Nie wiem... Nie znałam go wcześniej, więc nie wiem jaki dokładnie był, ale chyba tak. Tylko musisz dać mu szansę – Ruby uśmiechnęła się nieśmiało. Sama już nie wiedziała czy mówiła o Jamesie, czy o Syriuszu. - Chwila, czy ty myślisz o związaniu się-</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
- Dzięki za pomoc – przerwała i odwzajemniła uśmiech. Zrobiła to o wiele pewniej niż Ruby. – Wiesz, były byśmy dobrymi przyjaciółkami – stwierdziła ni stąd, ni zowąd. Ruby nieco się zdziwiła.</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
- Tak... Chyba tak – powiedziała, ponieważ tylko to przyszło jej na myśl. Wyobraziła sobie minę Jamesa, gdy mówi mu, co zaproponowała jej Lily. Ale przecież nie musiała opierać wszystkich swoich decyzji na Huncwotach. Mogła zrobić coś dla siebie. Mogła zaprzyjaźnić się z Lily Evans.</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
- Czyli co? Kończymy ze Smarkeusem? – zapytał zaskoczony Syriusz.<br />
Wszyscy Huncwoci siedzieli w swoim pokoju. Remus stał oparty ramieniem o framugę drzwi wejściowych, James leżał na swoim łóżku bawiąc się zniczem, Peter naturalnie podziwiał Pottera, a Syriusz siedział oparty o parapet okna skąd miał idealny widok na wszystkich przyjaciół. Przyszedł czas, aby porozmawiać o rzeczach, które kilkukrotnie odkładali.</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
- Myślę, że Lily jest na tym etapie podjęcia decyzji czy jestem warty zainteresowania. Znaczy... Muszę wydorośleć, a jeśli jej nie pokażę, że tak jest, to ona nigdy się ze mną nie umówi – stwierdził James. – A ty – wskazał palcem Syriusza. – kręcisz się cały czas wokół Ruby, więc jeśli chcesz coś z nią tego, to raczej też musisz zostawić Wycierusa w spokoju i to dłużej niż na jeden dzień.</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
- „Coś z nią tego”? – zaśmiał się Lupin ze słownictwa przyjaciela.</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
- No ale czasami możemy dopiec Snape’owi, nie? – dopytywał Syriusz zwracając się głównie do Jamesa.</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
- Czyli nie zaprzeczasz, że chcesz „coś z nią tego”! – zaśmiał się Potter.</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
- Nie, nie zaprzeczam – nieśmiało uśmiechnął się Black. On chciał „coś z nią tego”, ale czy ona chciała coś z nim? – Schodzimy z tematu – upomniał ich.</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
Tak naprawdę, to żaden z nich nie miał ochoty rozmawiać o przestaniu dręczenia Severusa. Nadszedł czas, gdy słynni Huncwoci dorosnęli. Nadszedł czas, gdy słynni Huncwoci porzucili... cząstkę siebie. Tak, bo bycie złośliwym, aż do przesady (nie tylko dla Snape’a) było cząstką ich samych. Ich charakteru. Nadszedł czas, gdy słynni Huncwoci musieli wybrać między sercem a rozumem (a raczej brakiem tego drugiego). Cóż, James był zakochany po uszy w Lily niemal od zawsze, ale Syriusz spotkał Ruby zaledwie wczoraj. Nie był pewny swoich uczuć wobec niej. Wiedział, że Ruby Cahan była najpiękniejszą kobietą jaką dotychczas miał szansę zobaczyć – to mógłby przysiąc z ręką na sercu. Była mądra, zabawna i zdecydowana. I miała piękny uśmiech. Tak, za każdym razem kiedy Syriusz mówił coś śmiesznego Ruby obdarowywała go szerokim, szczerym uśmiechem. W takich chwilach ledwo stał na nogach, bo kolana uginały się pod nim wbrew jego woli. Uwielbiał, kiedy jej porcelanowa twarz oblewała się rumieńcem, gdy mówił coś miłego. Opuszczała wtedy głowę, za wszelką cenę chcąc ukryć wypieki... Syriusz rozmarzył się, a w głowie przelatywały mu wspomnienia związane z ową Gryfonką. Zszedł na ziemię dopiero kiedy dostał poduszką w twarz.</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
- Na Merlina, całkiem odpłynąłeś – skomentował Peter.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak... Chyba tak...</div>
<div style="text-align: left;">
- I chyba nikt nie musi dodawać gdzie powędrowałeś myślami – uśmiechnął się blondyn, a James i Remus zachichotali i wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia.</div>
<div style="text-align: left;">
- To o czym mówiliście? – zapytał już żywszym tonem. Spostrzegł, że James odłożył złotego znicza i zamiast niego trzymał duży kawałek pergaminu. Mapa Huncwotów.</div>
<div style="text-align: left;">
- Patrz, siedzą razem – powiedział Potter, a ponieważ nikt nie odpowiedział Syriuszowi, ten stwierdził, że najwidoczniej nic ważnego go nie ominęło. James wskazał miejsce na mapie, gdzie znajdowało się dormitorium dziewczyn. Syriusz rzucił okiem. Rzeczywiście, na mapie widniały dwie pary stóp w odległości jakiegoś centymetra od siebie, a tuż obok nich były napisy „Lily Evans” i „Ruby Cahan”. <i>Ciekawe, czy rozmawiają o mnie...</i>, przeleciało Blackowi przez myśl, że aż sam się zdziwił. <i>Albo o Jamesie... </i>Cóż, o czymś musiały rozmawiać, inaczej między nimi trwałaby niezręczna cisza, a w dormitorium były same.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dobra, nieważne. Ustalimy wreszcie, co robimy ze Snapem? – Remus powrócił do tematu. – Jeśli o mnie chodzi, to nie mam nic przeciwko, żebyśmy mu dali przedostatni spokojny rok w Hogwarcie... – Lupin wzruszył ramionami i czekał na decyzję przyjaciół. Lunatykowi było tak naprawdę wszystko jedno, bo jakoś nigdy nie zadręczał specjalnie Snape’a.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przecież nie przestaniemy robić żartów do końca, prawda? W końcu nie bez powodu nazywają nas Huncwotami! A Snape może czasami oberwać „przez przypadek”, no nie? – zapytał Peter.</div>
<div style="text-align: left;">
- Glizdek ma słuszność – stwierdził Potter. – Posumowując, robimy więcej żartów „ogólnych”, a mniej żartów Smarkeusowych? – skrzywił się. – Będę za nim tęsknić – dodał jeszcze siląc się na poważny ton, ale każdy wiedział, że Potter sobie żartował.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ja się zgadzam. Jeśli nie chcesz być kawalerem do końca życia, to chyba wskazane – rzekł Lupin. – Czy wszyscy zebrani się zgadzają? – zapytał oficjalnym głosem przelatując spojrzeniem po twarzach przyjaciół.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ta... – mruknął Syriusz, a Peter tylko kiwnął głową.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ach, dorastanie jest trudne – westchnął James. Wyjął z kieszeni spodni swoją mahoniową różdżkę. Przytknął ją do pergaminu, który trzymał i powiedział dobitnie:</div>
<div style="text-align: left;">
- Koniec psot</div>
</div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-65010078254910918932013-05-09T07:43:00.000-07:002014-11-01T14:21:39.221-07:00Rozdział 2 - Uprzejmość może doprowadzić wroga do szału<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;"></span><br />
<div class="show">
<span style="font-size: x-small;"><i>Kilka słów od Devereaux</i></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;"></span><br />
<div class="hide">
</div>
<span style="font-size: x-small;">Wstawiam dziś, bo jutro i pojutrze nie ma mnie w domu... Jeśli przeczytasz, zostaw komentarz. To motywuje!</span><span style="font-size: x-small;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Syriusz wszedł do
Wielkiej Sali, a wszystkie Gryfonki, Krukonki, Puchonki, a nawet kilka
Ślizgonek odwróciły się w jego stronę. Do tego już przywykł. Podszedł do stołu
Gryfonów szukając wolnego miejsca. Właściwie to wcale nie musiał go szukać, bo
tam gdzie się pojawiał od razu ktoś przesuwał się z nadzieją, że Syriusz Black
usiądzie właśnie obok niego. Ale on zazwyczaj mijał ich z obojętnym wyrazem twarzy.
Witał się z kolegami przyjaznymi uśmiechami, a z koleżankami już bardziej
zalotnymi. Przeleciał wzrokiem wpatrzone w niego twarze, ale nie
zauważył tej, którą chciałby zauważyć. Stracił nadzieję i już chciał usiąść przy grupie rozchichotanych dziewczyn, ale wtedy ją
spostrzegł. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Siedziała kilka metrów dalej z nosem w zeszycie. Syriusz podszedł
do niej i dyskretnie spojrzał jej przez ramię. Nie siedziała nad zeszytem, ale
nad szkicownikiem. Blackowi zaparło dech w piersi. Wszystkie szczegóły były
starannie dopracowane, wręcz idealne. Mały pieprzyk pod prawym okiem, warga
jedna nieco pełniejsza od drugiej, odpowiednio uniesiony łuk brwiowy nad ciemnymi oczami... Krawat w barwach Gryffindoru oplatający szyję postaci
utwierdzał go w przekonaniu, że rysunek przedstawiał... jego samego we własnej
osobie. Przez chwilę czuł się jakby spoglądał w lustro. <o:p></o:p></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Na brodę Merlina... – mruknął
cicho nie mogąc się powstrzymać. <o:p></o:p></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Ruby
podskoczyła w miejscu i odruchowo zamknęła szkicownik. Serce biło jej szybko ze
strachu, lecz po chwili się uspokoiło. Uniosła głowę, a obok zobaczyła
Syriusza.</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie
możesz się tak podkradać do ludzi! – nakrzyczała na chłopaka, ale ten jakby jej
nie słuchał. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Pokaż
mi – powiedział, wskazując na szkicownik i usiadł obok niej. Był to bardziej
rozkaz niż prośba.</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie. To
prywatna rzecz – odmówiła. Patrzyła na niego z lekkim wyrzutem. Nie dość, że
się do niej podkradał, wystraszył ją, to teraz jeszcze chce zaglądać do jej
osobistych rzeczy!</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Proszę.
Daj mi zerknąć ten ostatni raz – poprosił patrząc w jej zielone oczy. Widział w
nich wyraźne wahanie. – Ruby... – wypowiedział jej imię tym swoim dźwięcznym
głosem z brytyjskim akcentem i wiedział, że już była jego. W jakimś sensie.
Oddała mu z westchnieniem szkicownik. Zaczął kartkować blok szukając swojej
podobizny, ale daleko szukać nie musiał. Znalazł rysunek, który widział przed
chwilą, a oprócz niego znalazł trzy inne... Na wszystkich był Syriusz Black. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Żeby
nie było, nie na wszystkich jesteś ty. Nie schlebiaj sobie – odparła, chcąc się
usprawiedliwić, ale na jej bladej twarzy pojawił się rumieniec. Nieudolnie
próbowała go skryć. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Uff,
już myślałem, że mnie prześladujesz czy coś – mruknął żartobliwie i z udawaną
ulgą. – Ale Lupina też tutaj masz... I Petera, i Jamesa... Nawet Lily... – Kartkował dalej. – Croucha, Regulusa, Smark... Severus? – zapytał, wskazując na
rysunek chłopca o czarnych włosach siedzącego pod drzewem. Tym samym
przypomniał sobie o obowiązującym go zakładzie. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Ruby
zabrała mu swój szkicownik, gdy do nich dosiadła się reszta Huncwotów. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Już cię
dopadł? – zaśmiał się Potter. – Nie bądź nachalny, Syriuszu – powiedział i
chwycił ze stołu bułkę. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie
jestem. Zresztą kto to mówi... – mruknął Black i również sięgnął po jedzenie. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie
jesz? – zapytał Ruby Remus, który już miał pełne usta. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie
jestem głodna – odparła. Remus spojrzał na nią spod byka. Odłożył swoją kanapkę,
chwycił czysty talerz i nałożył na niego dwie kromki chleba z sałatą i innymi
warzywami. Pełny talerz postawił przed Ruby, na jej szkicowniku. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Co
robisz? – Zmarszczyła brwi zdezorientowana. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie
ruszę się stąd, dopóki to nie zniknie z talerza. – Postanowił twardo Lupin.
Spojrzała na niego oburzona, a on jakby telepatycznie zachęcał ją do jedzenia.
Jego wzrok zdawał się przekazywać:
<i>jeśli będę musiał wepchnąć to w ciebie siłą, nawet się nie zawaham</i>. Teraz
cała grupka patrzyła na nich jak na dziwaków. Nie przerywając kontaktu
wzrokowego z miodowymi oczami Remusa Ruby chwyciła jedną kanapkę i ugryzła ją.</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Czy
ktoś ma jakieś pojęcie, co się tutaj stało? – zapytał Syriusz, ale nikt mu nie
odpowiedział. Przy stole nastała cisza. – Ekhym – Syriusz odchrząknął. –
Remusie, pamiętasz że masz dziś pilnować mnie przed obrażaniem Snape’a? </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Ach,
tak. Omal zapomniałem. Nie sądzę, żebyś wytrzymał. – Wyznał szczerze i wziął
potężny łyk soku pomarańczowego. Ruby wydawało się, że z tym jednym łykiem ubyło
pół szklanki. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
-
Wytrzymam. To będzie twoja najlepsza randka w życiu, kochanie. – Syriusz
uśmiechnął się do Ruby.</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie
sądzę, Syriuszku. – Przekomarzała się z nim, a Lupin zachichotał pod nosem. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Och,
sowia poczta! – krzyknął ktoś przy stole Krukonów. I rzeczywiście. Przez
zaczarowany dach nad Wielką Salą przeleciało kilka setek sów. Do nóżek miały
przywiązane listy lub, w niektórych przypadkach, paczki. Brązowa sowa podleciała
do Ruby i zrzuciła list, po czym odleciała. <i>Od rodziców, </i>domyślała się<i>. </i>Rozerwała
kopertę i przeczytała treść listu.</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<i>Droga córeczko!<o:p></o:p></i></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoBodyText3">
<i>Mamy nadzieję, że bezpiecznie dotarłaś do szkoły! <br />
Babcia bardzo dramatyzuje odkąd w Proroku Codziennym opublikowali ten artykuł o
Sama-Wiesz-Kim, więc proszę Cię odpisz jak najszybciej. Powodzenia w nauce,
kochanie! Nie daj się rozproszyć, szczególnie przez tych panów z peronu!</i></div>
<div style="text-align: right;">
<div style="text-align: left;">
<i>Kochająca mama i tata,</i></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<i>PS Pozdrów Remusa!<o:p></o:p></i></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
Niżej
innym pismem i tuszem jej ojciec dopisał:</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<i>PS2 Trzymaj się z daleka od tej bandy napalonych
rozrabiaków! Z nimi będą same kłopoty!<o:p></o:p></i></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Po śniadaniu, gdy prawie każdy
dostał kontrolny list od rodziców (list Ruby był aż za kontrolny!) Ruby wybrała
się na lekcję eliksirów. Jak się niestety (albo stety) okazało, na te lekcje
uczęszczali także Huncwoci, więc trudno było spełnić prośbę (a raczej rozkaz) z
listu od taty. Kiedy Syriusz się o tym dowiedział, zaczął coraz intensywniej
myśleć, dlaczego nigdy wcześniej nie zaczepił Ruby. Bo przecież jeśli teraz
chodził z nią na eliksiry do Slughorna, to znaczyło, że chodzili do jednej
klasy co najmniej on piątego roku.</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Dziś Gryffindor miał lekcję ze Slytherinem. <o:p></o:p></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy zajęli miejsca, a Syriusz
postarał się, aby dostać miejsce jak najbliżej Ruby. Kto by się spodziewał, co? <o:p></o:p></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze, dobrze. Usiądźcie, proszę!
Wspaniale... – mruknął Horacy Slughorn, nauczyciel eliksirów. – Mam nadzieję,
że po przerwie wakacyjnej nie wyszliście z formy! Zaraz się okaże. Dziś
uwarzymy łatwy, lecz groźny, eliksir Słodkiego Snu. Na tablicy – Machnął
różdżką, a na niej pojawił się przepis. – a także w podręcznikach macie
składniki i sposób przyrządzania tego eliksiru Na uwarzenie macie dokładnie
dwie godziny lekcyjne, choć szczerze myślę, że zdążycie przed czasem. A
przynajmniej większość z was. Wiecie skąd wziąć składniki, jeśli są pytania to
śmiało. Czas, start! <o:p></o:p></div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
Ludzie zaczęli przepychać się do
szafki, ale Ruby została na miejscu. Z eliksirów była dobra, ba, najlepsza
razem z Severusem. Eliksir Słodkiego Snu to jeden z najłatwiejszych jakie
kiedykolwiek uwarzyła, a robiła to już nie raz. Dlatego wiedziała, że uwinie
się przed czasem. Jej tata prowadził <i>Aptekę pod Hipogryfem</i> na ulicy Pokątnej, a
Ruby często pomagała mu w wyrobach. Nie spieszyło jej się. </div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
Odczekała kilka
minut patrząc jak uczniowie zmagają się ze sobą o najlepszej jakości składniki.
Ojciec nauczył ją, że najlepszy czarodziej poradzi sobie nawet z zepsutymi
składnikami. Kiedy tłum przy szafce znacząco się zmniejszył, brunetka podeszła do niej i wzięła duży bezoar, dwa rogi dwurożca, kieł węża i muchy
siatkoskrzydłe. Zasiadła do stanowiska i położyła wszystko na stół. U
niektórych woda w kociołku już wrzała, inni już wrzucali składniki do środka. </div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie
boisz się, że nie zdążysz? – zapytał Syriusz, który mierzył temperaturę w
kociołku. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie – odpowiedziała spokojnie. – <i>Aquamenti </i>– powiedziała i skierowała różdżkę
w stronę kotła, napełniając go wodą. Odmierzyła dokładnie litr, następnie wymówiła zaklęcie <i>Incendio</i>,
a z końca jej różdżki wyleciał snop iskier, prosto na palenisko pod kotłem.
Iskry w ciągu kilku sekund zamieniły się w ogień. Przyłapała Syriusza nad
podglądaniem jej ruchów. Kiedy woda osiągnęła sto stopni Celsjusza Ruby powoli
wrzuciła do niej jeden róg dwurożca w całości, choć w podręczniku wyraźnie
pisali, aby dodać dwa na raz. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Co
robisz? Przecież z podręczniku... – Zaczął Syriusz wskazując na otwarte strony
książki, ale Ruby mu przerwała.</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie
lubię, gdy ktoś kwestionuje co robię, więc proszę, zamknij się i zajmij swoim
eliksirem. – Spojrzała na niego ostro. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Lubię
cię taką władczą, Cahan. – Syriusz uśmiechnął się po raz ostatni i skupił na
swoim wywarze. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Ruby
odetchnęła z ukrywaną ulgą, bo na jej policzki znów wpłynął rumieniec. Cieszyła się, że Black odwrócił od niej swoją uwagę. Cóż
mogła poradzić? Nie przywykła do komplementów, szczególnie od kogoś takiego jak
Syriusz Black. Zawsze myślała o nim jak o nieosiągalnym. Jak o czymś co widzi się na wystawie w sklepie, ale nie stać cię na to, mimo że tak bardzo tego
pragniesz. <i>Nie, chwila.</i> Stanęła w bezruchu z ręką nad kociołkiem pełną
bezoaru pokrojonego w kostki i zaczęła zastanawiać się o czym właśnie
pomyślała. <i>Nie, nie pragnę Syriusza. Tak mi się po prostu pomyślało. To była
tylko metafora. Chodziło mi o to, że miło usłyszeć komplement od tak
powszechnie lubianego i pożądanego chłopaka w szkole...,</i> tłumaczyła się
sama przed sobą. <i>Skup się!</i>, rozkazała sobie. <i>Pokroiłam bezoar. Teraz
muszę go wrzucić i zamieszać.</i> Rozluźniła pięść, bezoar wpadł do kociołka.
Mieszała powoli według ruchu wskazówek zegara i odliczała przez dziesięć
sekund, aż eliksir zmienił swój kolor na żółty. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Syriusz
znów zerkał do jej kociołka. Jego eliksir wciąż był bezbarwny. Ruby zauważyła to. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Musisz
zamieszać powoli przez dziesięć sekund, a nie dziesięć razy. – Poradziła mu
szeptem, a ten od razu zastosował jej wskazówki. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Dzięki
– powiedział, a jego wywar wyglądał tak, jak wywar Ruby. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Dorzuciła
połowę much do kociołka, zamieszała i eliksir znów przybrał inną barwę. Dodała
pozostały róg dwurożca i dalej postępowała według podręcznika. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Jak się
spodziewała, skończyła na długo przed czasem, lecz dosłownie kilka sekund po
Severusie. Ale przecież nie liczy się prędkość, a jakość, prawda? Przelała
gęsty, biały eliksir do małej fiolki w kształcie półksiężyca i czekała, aż
profesor Slughorn zacznie sprawdzać ich wyroby. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Ruby
spojrzała na czynności Syriusza. Jego eliksir miał kolor czerwony. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Zostało
dziesięć minut, moi drodzy! – zawołał Slughorn. Syriusz spanikował. Według Ruby
wyglądał wtedy dość zabawnie. Nie wiedział co powinien zrobić, aby eliksir miał
właściwy kolor. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Dodałeś
resztę much? – zapytała chcąc mu pomóc. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Jaką
„resztę” much? – Zdziwił się. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Na
początku miałeś dodać piętnaście dekagramów, a pod koniec drugie tyle. Chyba
nie wrzuciłeś ich wszystkich na raz? – Uniosła brwi czekając na odpowiedź, ale
Syriusz skrzywił się. Jego ciemne oczy wzywały o pomoc. – A zamieszałeś już? – Przytaknął ruchem głowy. – A więc spieprzyłeś to. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Och,
wiem... – Przyznał rację Ruby i bezradnie opuścił ręce wzdłuż tułowia. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze,
odkładamy wszystko, odsuwamy się od stołów. – Zarządził profesor i zajrzał do
kociołka Severusa, który siedział w pierwszej ławce. – Ach, tak. Nasz znakomity
Severus pozostał znakomity. Pięćdziesiąt punktów dla Slytherinu! </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
-
Stronniczy du... – Zaklął pod nosem Syriusz, ale Ruby uciszyła go ruchem ręki.
Horacy chodził kolejno rzędami ławek i sprawdzał każdą miksturę przydzielając
punkty lub nie robiąc nic. Ruby jeszcze nie widziała, żeby Slughorn odejmował
komuś punkty. Doszedł do trzeciego rzędu, w którym siedziała Ruby i Syriusz.
Najpierw jednak zajął się miksturą Blacka. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Hmm,
Syriuszu, widzę że chyba pomyliły ci się ilości składników... No szkoda,
szkoda. A co mamy tutaj? – Skierował się w stronę Ruby. Nachylił się nad
kociołkiem i wciągnął powietrze przez nos. – Ach, tak. – Zachwycił się. – Usypiający zapach,
gęsta konsystencja... Za ten idealnie uwarzony eliksir panna Cahan zdobywa sto
punktów dla Gryffindoru! A panienka może zatrzymać dla siebie fiolkę eliksiru.
Jedna kropla starczy na dwie godziny snu, ale nie należy przesadzać! Ach, i... Lepiej,
żeby nikt tego nie pił. – Slughorn wskazał na kocioł Syriusza i wyciągnął
różdżkę. – <i>Tergeo</i> – powiedział, a zawartość kotła Blacka zniknęła. – Koniec
lekcji, posprzątajcie po sobie i możecie wyjść – oznajmił. – A panna Cahan
zgodnie z regułami napełni dla mnie jeszcze dwie fiolki. – Mężczyzna uśmiechnął
się promiennie. Uczniowie zaczęli po sobie sprzątać za pomocą zaklęć lub
własnoręcznie, a Slughorn podał Ruby dwie swoje fiolki. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Pomogę
ci – powiedział Syriusz z uśmiechem i już zabierał się za napełnianie naczynia eliksirem. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie
trzeba, dzięki...</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Ale nie
ma problemu! Spakuj się, ja je napełnię. – Tak jak powiedział, nalał
eliksiru do pełna do dwóch fiolek dla Slughorna, ale kiedy Ruby nie widziała,
wziął swoją buteleczkę i wlał do niej kilka kropel, po czym schował naczynie w kieszeni wewnętrznej swojej szaty. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Gdy Ruby
opuszczała klasę ponownie zaczepił ją Syriusz. <i>Ten to mi nie da spokoju...</i>, jęknęła w duchu.</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Psst –
syknął i pociągnął ją za rękaw. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
<div style="text-align: justify;">
- Co? </div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Patrz. – Dyskretnie wskazał palcem na otwarte drzwi od klasy, z której właśnie wyszli. Z
miejsca, w którym stali mogli dokładnie zobaczyć biurko Slughorna i Severusa,
który do niego podchodził.</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Coś się
stało, Severusie? – zapytał profesor chowając fiolki z eliksirem do szuflady
biurka. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Myślę,
że chyba zaszło tutaj pewne nieporozumienie. Otóż... nie oszukujmy się, mój
eliksir był świetny. Więc dlaczego przydzielił pan więcej punktów tej całej
Cahan? – powiedział pewnym siebie tonem, a jego szorstki głos odbijał się echem
po pomieszczeniu. <i>Nie powinniśmy tu stać</i>, chciała powiedzieć, ale sama
była ciekawa co Slughorn ma do powiedzenia. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Co za
bezczelny... – Zaczął Syriusz.</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- To co
mówiłeś o tej randce? – Upomniała go, czego od razu pożałowała. Sama sobie
działała na niekorzyść. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Cicho,
ostatnie dwie sekundy się nie wydarzyły. Wytrzymam. – Oświadczył dziarsko. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
-
Wprawdzie twój eliksir był dobry, Severusie, panny Cahan jednak miał gęstszą
konsystencję, czyli taką jaką powinien mieć. Ma wtedy przyjemniejszy smak i
działa szybciej. – Kontynuował Slughorn. – Twój eliksir był świetny, ale Ruby był idealny. Lecz to nie znaczy, że jesteś w czymś gorszy, Severusie. Po
prostu pracuj tak dalej, a daleko zajdziesz. – Profesor uśmiechnął się do
ucznia.</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
-
Rozumiem, panie profesorze – mruknął markotny, że nie udało mu się wyłudzić
więcej punktów dla domu. – Miłego dnia – powiedział, a po lochach rozległ się
dźwięk kroków Snape’a. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Syriusz i
Ruby nie robiąc żadnego hałasu szybko wybiegli z podziemia i znaleźli się na
korytarzu na parterze. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- A wy
gdzie się podziewaliście? – Zaskoczył ich James z resztą Huncwotów. Stali tuż
przy schodach. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Byliśmy
u Slughorna. – Wytłumaczył Syriusz.</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
-
Przecież lekcja skończyła się już kilka minut temu... – Dokładnie sekundę po
tym, jak Remus wypowiedział to zdanie, ze schodów prowadzących do lochów
wyszedł Snape. I dla reszty Huncwotów wszystko stało się jasne.</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Snape speszył
się na widok swoich prześladowców, ponieważ wiedział, że głupie żarty były
nieuniknione. Szczególnie, gdy Huncwoci zajmowali całą szerokość korytarza, a
innej drogi nie było. Przynajmniej on o niej nie wiedział.</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Mogę
przejść? – wykrztusił słabym głosem, tak innym od tego, który słyszała przed
chwilą Ruby z Syriuszem. </div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Ależ
oczywiście, Severusie. – Syriusz mówiąc to spojrzał na Ruby, chcąc jej udowodnić,
że potrafi nazwać Snape’a po imieniu, a nie po głupim przezwisku. Ślizgon spojrzał na nich podejrzliwie. James i Peter odsunęli się kawałek do tyłu
ustępując mu miejsca, aby mógł przejść, uprzednio wymieniając znaczące spojrzenia.</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
W oczach
Severusa ta sytuacja nie wyglądała dobrze. Spodziewał się, że gdy nadepnie na
niewłaściwie miejsce spadnie na niego część sufitu czy tym podobne. Ale nic
złego się nie stało. Podłoga pod nogami nie zmieniła się w bagno, nawet włos mu
z głowy nie spadł. Nie wierzył w to co się działo. Uwierzyłby we wszystko,
tylko nie w to, że Huncwoci przestali go dręczyć. Czuł na sobie ich spojrzenia,
które odprowadziły go aż do chwili, gdy zniknął za rogiem. I nic się nie stało.</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Dziwne
uczucie. – Podsumował James, ale nie kontynuował swojej opinii, ponieważ w
tłumie uczniów zauważył rude włosy. Rozpoznałby je wszędzie. Lily Evans
patrzyła na Huncwotów tak podejrzliwym wzrokiem, jak Snape przed kilkoma
sekundami. – Widzisz, Evans?! Dorosłem! – krzyknął James ukazując dwa rzędy
równych, białych zębów w olśniewającym uśmiechu,</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Zobaczymy!
– odkrzyknęła i ruszyła się z miejsca, aby pójść w ślady Severusa.</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- A
umówisz się ze mną, Evans?!</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="mso-layout-grid-align: none; text-align: justify; text-autospace: none;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
- Śnij
dalej! – Zdążyła odpowiedzieć i zniknęła dokładnie tam gdzie Snape. James
jeszcze długo wpatrywał się w to miejsce i zwrócił się do Ruby.</div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 25px;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-indent: 35.4pt;"> - Cholera. Musisz się z nią zaprzyjaźnić.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 25px;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-indent: 35.4pt;"> - Słucham?</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 25px;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-indent: 35.4pt;"> - Zaprzyjaźnisz się z nią, ona ci się zwierzy,
będziesz pytać co o mnie myśli, a potem mi wszystko opowiesz.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 25px;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-indent: 35.4pt;"> - Mam być fałszywą przyjaciółką? Zapomnij. – Oburzyła
się. Jak mógł w ogóle o coś takiego pytać.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 25px;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-indent: 35.4pt;"> - Wolę określenie „podwójny agent”. – Wyznał Potter.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 25px;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-indent: 35.4pt;"> - Nie. Nie będę dwulicowa.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 25px;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-indent: 35.4pt;"> - Proszę. Błagam. Z tego co zauważyłem, to nie masz
wiele przyjaciółek...</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-indent: 35.4pt;">
- Ale z ciebie dupek, Potter – powiedziała Ruby szorstkim
głosem patrząc prosto w jego orzechowe oczy. </span></div>
</div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-88966428634052307812013-05-03T06:54:00.000-07:002014-11-01T14:21:48.498-07:00Rozdział 1 - Nigdy nie zakładaj się z diabłem<span style="font-size: x-small;"></span><br />
<div class="show">
<span style="font-size: x-small;"><i>Kilka słów od Devereaux</i></span></div>
<br />
<span style="font-size: x-small;"></span><br />
<div class="hide">
<span style="font-size: x-small;">Ten rozdział jest bardzo krótki, ale następne mają ok. 7 stron w Wordzie i więcej, więc wiecie... Wybaczcie mi tym razem :x Pewnie domyślicie się tutaj, co będzie głównym wątkiem. Jeśli przeczytasz, zostaw komentarz. To motywuje! Enjoy.</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<span style="font-size: x-small;"></span>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">W głowie Syriusza miotało się
wiele pytań, ale skupiał się tylko na jednym. Jakim cudem nigdy wcześniej nie
zauważył Ruby w Hogwarcie? Może <i>nie zauważył</i> to błędne stwierdzenie. Bardziej
pasowało <i>„</i>nigdy nie zamienił z nią słowa<i>”</i>. Zdawał sobie sprawę z tego, że w tym momencie nie
spuszczał dziewczyny z oka i że krępowało ją jego spojrzenie.
Wyglądała mu na Ślizgonkę, lecz wiedział już, że jest ona w tym samym domu, co
on. Na jej kolanach siedział czarny, domowy kot, który wrogo na niego patrzył. </span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Syriusz zaczął przyglądać się zwierzęciu. Kot miał łudząco podobny kolor oczu do Ruby. Futrzak syknął na Blacka, a ten zdziwiony wyprostował plecy,
ale nie spuszczał z niego wzroku. <i>Ciekawe, czy ten kot wyczuwa...</i>,
pomyślał i w tym samym czasie James trącił go łokciem. Odchrząknął przerywając
niezręczną ciszę. Syriusz rozejrzał się po przedziale powoli, znów dotykając stopami
ziemi.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Luniaczku, nie idziesz na spotkanie prefektów? – Zaczął temat James. Doskonale
wiedział jaka będzie odpowiedź przyjaciela, ale chciał po prostu narzucić jakiś
temat. Remus zrozumiał i mimo wszystko odpowiedział.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Moi rodzice jeszcze przeżywają, że straciłem odznakę – uśmiechnął się, bo on
wcale nie żałował. Jasne, poprzez bycie prefektem mógł rozdawać szlabany na
lewo i prawo, ale nigdy nie nadużywał tak swojej władzy. Szczególnie nie lubił, kiedy musiał nadzorować niektóre szlabany bądź budzić się w środku nocy na
patrol korytarza lub pokoju wspólnego.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Mamy na ciebie zły wpływ. – Zażartował Syriusz z łobuzerskim uśmiechem na
twarzy. Odezwał się chyba po raz pierwszy w obecności Ruby. Miał
dźwięczny i męski głos. Pomyślała, że pewnie ładnie śpiewa. </span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Ej, patrzcie kto idzie. – Peter wskazał ruchem głowy szybę w drzwiach
przedziału. James i Syriusz uśmiechnęli się, a Remus wywrócił oczyma. Syriusz
uchylił drzwi i wychylił się, jakoż siedział najbliżej nich. </span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Hej, Smarkeusie! – zawołał James, który wcześniej siedział obok Syriusza, a teraz prawie
leżał na jego kolanach, żeby widzieć swoją ofiarę.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Może się do nas dosiądziesz? – zaproponował Potter. Brzmiał przekonująco, a w jego głosie nie można było wyczuć ani nuty kpiny. </span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- Wolałbym zostać potraktowany Cruciatusem – odburknął szorstko Snape i obojętnie
przeszedł obok ich przedziału. Jego czarna szata szkolna powiewała za nim niczym peleryna.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Da się zrobić! – odkrzyknął jeszcze James, czego niemal od razu pożałował. Za
Smarkeusem szła Lily Evans, która niewątpliwie wszystko słyszała. – Cześć, Evans. – James uśmiechnął się, ale rudowłosa nie odpowiedziała, ani nawet nie
odwzajemniła gestu. – Czy ona idzie ze Smarkeusem? Syriusz, czy ona z nim
idzie do przedziału? – histeryzował, bo postacie zniknęły mu z oczu. Wydawał się zaniepokojony.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Tak, chyba tak – odparł szczerze Syriusz i kiedy stracił ich z zasięgu wzroku
zamknął drzwi, a przyjaciel odciążył jego kolana i wyprostował się na swoim
miejscu.</span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Myślałem, że się pokłócili... Czemu znowu się przyjaźnią? </span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Starają się to naprawić – odparła Ruby, a wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni. –
Jesteśmy w jednym dormitorium, wiem to i owo. – Wyjaśniła drapiąc kota za
uchem, któremu najwyraźniej bardzo się to podobało, bo głośno mruczał.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Co jeszcze wiesz? – Zainteresował się James. </span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie powiem ci wszystkiego, obowiązuje mnie tajemnica, ale... Mówiła, że od kilku
lat przyjaźniła się z Sevem-</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Smarkeusem – poprawił ją Potter.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Jak zwał tak zwał. Przyjaźniła się z nim i odkąd nazwał ją szlamą przestała się
z nim spotykać. Kiedyś wyżaliła mi się, że tęskni za jego towarzystwem i
tak dalej... Że postara się mu wybaczyć, ale to nie będzie łatwe, bo przy
swoich kolegach Severus zachowuje się całkiem inaczej.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- To on ma jakiś kolegów? - Zakpił, a koledzy zawtórowali mu cichym śmiechem. - Nieważne. Mówiła coś o mnie? </span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Tak. Twierdzi, że to słodkie i zarazem irytujące, że się nie poddajesz, ale
póki nie wydoroślejesz, to nie masz na co liczyć. A ona nie myśli, że kiedykolwiek dorośniesz. </span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Czyli co? Mamy przestać dręczyć Snape’a? – oburzył się James.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
W ogóle nie powinniście tego robić! Bo czym on sobie zasłużył? – zapytała
wyzywająco, bo naprawdę tego nie rozumiała. </span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Pomyślmy... Interesuje się czarną magią, w przyszłości pewnie będzie
śmierciożercą, o ile już nim nie jest! – odpowiedział za przyjaciela Syriusz, który tym razem (także po
raz pierwszy) zwrócił się bezpośrednio do Ruby.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
No i co z tego? Jak połowa Ślizgonów!</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
No właśnie! - rozłożył ramiona, jakby ten argument był wystarczający. </span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
A zrobił kiedykolwiek komuś krzywdę? – zapytała, ale nie doczekała się
odpowiedzi. – Dokładnie tak myślałam. Jesteście po prostu niedojrzali i za
bardzo lubicie znęcać się nad słabszymi. Takie jest moje zdanie. – Gdy mówiła
zwracała się do wszystkich, ale patrzyła w ciemne oczy Syriusza. – Nie jesteście
lepsi od niego. Macie po prostu cholerny kompleks wyższości. </span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Okej, to już jest totalna bzdura, pani psycholog. – Sprzeciwił się Black. </span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Mówię, co myślę.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Źle myślisz.</span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- Mogłabym się założyć, że nie wytrzymasz nawet dnia bez złośliwej uwagi na temat Severusa. – Uniosła wyzywająco brwi.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">-
Dobra! O co się zakładamy? – odparł Syriusz ku jej zdziwieniu. Tak jakoś jej się powiedziało, zły dobór słów. Nie chciała się zakładać. Ale skoro jest taki pewny siebie...</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
O nic. Satysfakcję z wygranej.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
To sobie miej tą satysfakcję, a ja chcę randkę – uśmiechnął się figlarnie i pochylił
opierając łokcie na udach. Reszta obserwowała sytuację.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Nie ma mowy – odparła.</span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Czemu? Przecież i tak wiesz, że przegram. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Ruby
zmrużyła podejrzliwie oczy. To Huncwot. Im się nie ufa. </span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">-
Zgoda. – Mimo wszystko wyciągnęła dłoń w jego stronę, a Syriusz ją uścisnął. – Lupin, przetnij
– rozkazała, ale nie przerywała kontaktu wzrokowego z Blackiem. – Będziesz go nadzorować,
zaczynając od jutra.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Remus
westchnął zrezygnowany i niechętnie „przeciął” ich złączone dłonie.</span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;"><br /></span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">Pociąg zatrzymał
się. Za szybą można było zobaczyć jezioro, a gdyby się przyjrzeć, to także
i zamek. Syriusz pomógł Ruby zdjąć kufer z półki na bagaże, a ona zamknęła kota
w klatce, do której sam posłusznie wszedł. Chciała odebrać Blackowi swój kufer.
Gdy go jej przekazywał musnęła niechcący jego dłoń, biorąc bagaż za metalową
rączkę. Czuła jego spojrzenie na sobie w tamtej chwili, jakby sprawdzał jej
reakcję, ale Ruby nie okazała żadnych emocji. W końcu to tylko Syriusz Black, a
nie członek Nietoperzy z Ballycastle.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Ruby wyszła z pociągu za grupką pierwszoroczniaków, która przepychała
się łokciami. Wyszukała wzrokiem Remusa chcąc podążyć razem z nim do zamku, ale
zamiast niego ujrzała małą grupę siódmoklasistek, które „dyskretnie” wskazywały
ją sobie palcami. Ale dlaczego, to Ruby nie miała pojęcia. Gryfonka wzruszyła
ramionami i wolnym krokiem podążyła w stronę Hogwartu. Nareszcie w domu. </span></div>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">Remus założył na białą koszulę czarny sweter z dekoltem w
kształcie litery V i poprawił czerwony krawat w złote paski. Na plecy, z
wdziękiem, zarzucił pelerynę z herbem swojego domu na lewej piersi i spojrzał na
przyjaciela, który już od ponad dziesięciu minut stał przed lustrem. Syriusz
układał włosy. Odgarniał czarne kosmyki to na lewą, to na prawą stronę, ale
Remus i tak nie dostrzegał żadnej różnicy. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">- Nie
widzisz, że to lustro ma już dość twojej facjaty? – zapytał retorycznie James,
który najwyraźniej też zauważył co wyprawia jego najlepszy przyjaciel.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">- To się
nazywa narcyzm. – Dorzucił Peter.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">- Ona i
tak nie zauważy, w którą stronę masz ten konkretny włos. – Dodał Lupin, a
towarzysze zaśmiali się. Oprócz Syriusza.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">-
Domyślam się, że mówiąc „ona” masz na myśli Ruby, ale nie. Nie robię tego dla
niej. Po prostu chcę dobrze wyglądać. – Skłamał. Oczywiście, że robił to dla
niej. Po raz pierwszy spotkał kobietę, z którą (wbrew pozorom) tak dobrze się
dogadywał i która lubiła się z nim droczyć. W zasadzie, to nie wiedział czy
ona lubiła się z nim droczyć, ale on lubił, a to mu wystarczyło. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">- I tak
wszystkie byłyby tobą zachwycone, nawet gdybyś się wczoraj nie umył – stwierdził
Peter. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;">- Co
prawda to prawda. – Syriusz obdarzył ich swoim uśmiechem za milion galeonów <br />
i wyszedł z dormitorium, nie czekając na przyjaciół. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">- Ten to ma za dobrze – mruknął Pettigrew. </span> </div>
</div>
</div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-7377542503896361258.post-5037748131280709772013-04-27T14:30:00.002-07:002014-09-06T06:46:47.605-07:00Prolog<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: x-small;"></span><br />
<div class="show">
<span style="font-size: x-small;"><i>Kilka słów od Devereaux</i></span></div>
<span style="font-size: x-small;"></span><br />
<div class="hide">
<span style="font-size: x-small;">Więc, jak możecie zobaczyć, jest to prolog. Nie ma tu wiele akcji, aczkolwiek chciałam przybliżyć Wam postacie i ich relacje. Myślę, że pierwszy rozdział będzie za tydzień, a teraz zapraszam do czytania, ale najpierw polecam "obczajenie" zakładki "bohaterowie", która jest nieco wyżej (: Jeśli przeczytasz, zostaw komentarz! To motywuje. Enjoy! </span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Ruby Cahan zbliżała się do stacji
King’s Cross. W jednej dłoni trzymała bilet na pociąg Hogwart Express na peron
9¾, a drugą ręką pchała wózek z kufrem i klatką kota. Cieszyła się, że
wracała do szkoły. Był pierwszy wrzesień. Na ten czas prawdopodobnie miliardy
dzieci na świecie stękały z powodu powrotu do nauki, ale nie ona. Nie uczniowie
Hogwartu. Kto nie chciałby wrócić do Szkoły Magii i Czarodziejstwa? Uczniowie
nawet z żalem opuszczali szkołę na wakacje i święta! Przyznawała się bez bicia, że ubolewała
nad faktem, że to już jej przedostatni rok nauki. W tegoroczne wakacje poznała
Remusa Lupina i zaprzyjaźniła się z nim, więc była pewna, że ten rok będzie
zabawny i pełen niespodzianek.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Rodzice
stąpali za nią krok za krokiem i wypytywali czy na pewno wzięła z domu
wszystko, co potrzebne. Stanowczo przytaknęła, a wtedy rodzice chwycili wózek z
obu stron. Upewnili się, że w pobliżu nie ma wielu mugoli, rozpędzili się i
zniknęli w ścianie między peronem dziewiątym a dziesiątym. Ruby zawsze bała
się, że uderzy głową w ścianę, jak to było na jej pierwszym roku, choć od
tamtego czasu minęło już prawie sześć lat.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> -
Nie uważacie, że jestem nieco za stara, żebyście odprowadzali mnie pod sam
pociąg? – zapytała Ruby, gdy znaleźli się na odpowiednim peronie.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> -
Nikt nie odbierze mi tej radości z patrzenia jak znikasz na cały rok. – Uśmiechnął się do niej ojciec, a zaraz po tym dostał kuksańca w bok od żony.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Gordon
Cahan to bardzo życzliwy człowiek, choć jego surowe rysy twarzy (które
odziedziczyła po nim Ruby) stwarzały o nim opinię szorstkiego. Miał ciemne
włosy z pasmem siwizny po bokach. Wbrew pozorom był dobrym rodzicem i
człowiekiem, co nie znaczyło, że nie lubił sobie pożartować. Aż dziw, że za
czasów szkolnych należał do Slytherinu. Nigdy tam nie pasował, prawdopodobnie
trafił tam ze względu na rodzinę. Nie wyznawał tego, że czarodziej czystej krwi jest w
czymś lepszy od półkrwi lub mugolaka. </span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Za to matka Ruby, Sheila, została niegdyś przydzielona do Gryffindoru. Nic
dziwnego. Posiadała wszystkie cechy idealnego Gryfona. Była sprawiedliwa,
mądra, szczera i szlachetna. Odwagi także jej nie brakowało. Miała długie włosy w kolorze
ciemnego blondu oraz delikatne rysy owalnej twarzy. Wokół zielonych oczu
widniały już zmarszczki. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Ruby była natomiast bardziej podobna do ojca niż do
matki. Dziewczyna wiele zmieniła się w te wakacje. Miała bladą cerę, surowe rysy
twarzy i nieco szeroką szczękę. Posiadała duże zielone oczy, malinowe,
kształtne usta i brązowe włosy, sięgające nie dalej niż do piersi. Co
dziwniejsze, co jakiś czas (zwłaszcza gdy była wściekła) końcówki włosów
zmieniały swą barwę na rubin. Jej tata domyślał się, że to prawdopodobnie
odziedziczyła po swojej prababci, która była metamorfomagiem. Ojciec mówił
także, że miała ślizgońską urodę, choć Tiara Przydziału umieściła ją w
Gryffindorze.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="text-align: justify;"> Dziewczyna
rozejrzała się po peronie. Panował tam lekki chaos. Czerwony pociąg, który miał zabrać ich z Londynu do Hogwartu stał już z otwartymi drzwiami, żeby uczniowie
mogli zająć sobie miejsca, lecz niewielu to robiło. Mimo dzieciaków, które
biegały z kuframi w tę i z powrotem, dało się wyczuć rodzinną i przyjazną
atmosferę. Wielu uczniów przytulało się do rodziców na pożegnanie, ponieważ
następnym razem będą mogli zobaczyć się dopiero w grudniu, na święta. W tłumie
zauważyła kilka znajomych twarzy, a wśród nich chłopaka o ciemnych blond
włosach i miodowych oczach. Jego spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem
Ruby. </span><i style="text-align: justify;">Remus, </i><span style="text-align: justify;">pomyślała</span><span style="text-align: justify;">. Nie zważając na przyjaciół i rodziców, podeszli do siebie, ciągnąc za sobą swoje kufry. Ruby rzuciła się mu na szyję, a ten ją przytulił
przyjacielsko.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="text-align: justify;"> - Lunatyk! – niemal pisnęła ze szczęścia. – Stęskniłam się – przyznała, gdy się
od siebie oderwali.</span><span style="text-align: justify;"> </span></span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit; text-align: justify;"> -
Ja za tobą też... Wyobrażałem sobie tę chwilę. Kiedy mówisz mi jak za mną
tęskniłaś i jak bardzo mnie uwielbiasz i jak świetnie bawiłaś się w te
wakacje... – Zaśmiał się.</span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> -
Nie schlebiaj sobie. – Upomniała go. - Nic takiego się nie stanie. </span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> -
To jak ci minął czas spędzony beze mnie?</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> -
Dlaczego jak normalny człowiek, nie zapytasz co u mnie słychać? – zastanowiła się na głos. Ale przecież
to Remus Lupin, czego ona od niego oczekiwała? – Całkiem dobrze. Chociaż... mój
tata się wściekł, kiedy za każdym razem, gdy robił tosty, te wystrzeliwały w
górę jak z procy i zmieniały się w proch. – Spojrzała na niego podejrzliwie, choć i tak wiedziała, że to
jego sprawka. Zachichotała na wspomnienie przekleństw ojca.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> -
Czułem, że jak tak po prostu wyjadę, to szybko o mnie zapomnisz. Na to nie
mogłem pozwolić. – Zaśmiał się łobuzersko. – Taki tam szczeniacki żarcik...</span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> -
Po Huncwocie spodziewałam się czegoś większego – przyznała złośliwie.</span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> -
Ej, miałem mało czasu. Zresztą twój tata mnie lubi, nie chciałem tego zepsuć –
odparł.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> <i>Idiota</i> – cisnęło jej się na
usta, ale powstrzymała się od wypowiedzenia tego na głos. Gdy usłyszeli ciche
miauczenie, Remus schylił się do klatki z kotem należącym do Ruby i włożył palec wskazujący
między jej kraty, chcąc pogłaskać kota.</span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="text-align: justify;"> -
Cześć, Shadow. – Kiedy jego palec dotknął jej czarnego futerka, kot zasyczał i </span><span style="text-align: justify;">najeżony </span><span style="text-align: justify;">odsunął się jak najdalej, jak pozwalała mu na to klatka. – Ona mnie
nienawidzi, prawda? – Zaśmiał się.</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> -
Trochę tak... – przyznała Ruby.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> -
Luniaczku, mój skarbie! – Za plecami Lupina rozległo się nawoływanie. O dziwo
był to męski, a nie damski głos. Remus nie musiał się odwracać, aby wiedzieć
kto go wołał. W następnej sekundzie w ich stronę kroczyła dwójka chłopaków, a
trzeci już skoczył na plecy przyjaciela.</span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Byli
to słynni Huncwoci, a raczej trójka z nich, czyli James Potter, Syriusz Black i
Peter Pettigrew. Oraz Remus Lupin, ale jego już znacie. To James siedział
Remusowi na karku.</span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> -
Kim jest ta piękność, z którą sobie tak gawędzisz? – James uśmiechnął się
szarmancko do Gryfonki i wyciągnął dłoń w jej stronę. - James Potter. – Przedstawił się.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> -
Ruby Cahan – odparła nieśmiało i chciała uścisnąć mu dłoń, ale gdy ledwo
dotknęła jej palcami, ten musnął wargami jej grzbiet. Zarumieniła się.
Była pewna, że jej rodzice ich obserwują.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> -
Tak... To jest Peter – Wskazał na niskiego, nieco pulchnego blondyna z
niebieskimi oczami, a on tylko uśmiechnął się niemrawo. – a to jest Syriusz. – Pokazał na tego ostatniego. Był przystojny i miał czarne włosy ledwo sięgające
do ramion.</span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Prawdą
było to, że nie musieli się przedstawiać, lecz Ruby nie przerywała im z
grzeczności. Cały Hogwart, a nawet wioska nieopodal - Hogsmeade, znali słynnych Huncwotów. Szczególnie Syriusza
Blacka i Jamesa Pottera. Nie przesadzając ani trochę stwierdzeniem, że Syriusz
był najprzystojniejszym chłopakiem w Hogwarcie. Była pewna, że wszystkie
uczennice tak twierdziły, nawet ona sama, choć nie był on w jej typie. No ale
kto mógłby oprzeć się tym ciemnym, głębokim oczom i czarującemu uśmiechowi?
Natomiast James był uważany za najprzystojniejszego zaraz po Syriuszu, lecz nie z tego
słynęła ta dwójka. To oni „zapoczątkowali” grupę Huncwotów i to oni zaczęli
robić żarty w całym Hogwarcie. Później zaprzyjaźnili się z Remusem i Peterem.
Każdy także wiedział, co James czuł do Lily Evans. Był w niej zakochany po uszy
już od pierwszego roku szkolnego, ale otwarcie zaczął to ogłaszać dopiero w
piątej klasie. Przy każdej okazji proponował jej randkę, ta jednak wciąż
odmawiała. Wiedział, że to przez to, iż dręczył od czasu do czasu Severusa
Snape’a, z którym Lily niegdyś się przyjaźniła. Ale o tym później.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> -
Za osiem minut odjeżdżamy, więc radzę pakować tyłki do pociągu – poradził
James.</span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> Ruby
odwróciła się na pięcie w stronę rodziców, którzy patrzyli na nią naglącym
wzrokiem. Powiedziała chłopakom, że idzie się pożegnać i pociągnęła za sobą
kufer. </span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> -
Wiesz... Może powinnaś odpuścić sobie ten rok? – zaczął jej tata, gdy tylko
podeszła do rodziców. Patrzył wrogo na Huncwotów wsiadających do pociągu.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> -
Daj spokój, Gordon – powiedziała jej mama i przytuliła córkę. – Uważaj na siebie
– szepnęła.</span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> -
Nie życzę sobie, żeby jakaś zgraja napalonych gnojków patrzyła na moją córkę jak na kawałek mięsa! – oburzył się.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Tato!
To przyjaciele! – powiedziała, aby uspokoić ojca, ale tak naprawdę przyjacielem
mogła nazwać tylko Remusa. Resztę poznała dopiero dzisiaj... No cóż, oficjalnie w każdym razie. – Muszę jechać,
więc albo mnie przytulisz albo pojadę bez pożegnania – powiedziała pewnym
tonem, a pan Cahan wreszcie objął Ruby. Po pożegnaniu Gryfonka podeszła szybkim
krokiem do otwartych drzwi pociągu i ostatni raz pomachała swoim starszym.
Kiedy znalazła się wewnątrz pociągu niemal od razu podszedł do niej James.</span></div>
</div>
<div class="MsoBodyText" style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="text-align: justify;"> -
Może zechce pani usiąść z nami w przedziale? – zapytał z żartobliwą
uprzejmością w głosie. </span><i style="text-align: justify;">Czemu nie?</i><span style="text-align: justify;">, pomyślała. </span><i style="text-align: justify;">Lepsze to niż siedzieć
kilka godzin samej z nosem w książce... </i><span style="text-align: justify;">Gdy się zgodziła Potter przejął od
niej kufer i puścił ją przodem.</span></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"> - Przedział numer
dziewięć – poinstruował i chwilę później Ruby siedziała z Huncwotami.</span></div>
</div>
<span style="font-size: 12pt;">
</span></div>
Frank Devereauxhttp://www.blogger.com/profile/10645819508441471495noreply@blogger.com8